Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

- Katie! - zawołała moja matka, westchnęłam zirytowana, odrywając się od czytanego tekstu.. - Chodź do kuchni.- Krzyknęła ponownie, uderzyłam pięścią w materac łóżka na którym siedziałam, zdenerwowana że muszę wstać. 

- Zaraz przyjdę! – Zawołałam z przekąsem, leniwie wstając z łóżka. Zeszłam po schodach i weszłam do kuchni, gdzie stała moja mama wraz starszym bratem Adrianem. 

- Cześć - przywitałam się z przekąsem, ledwo słyszalnym w moim głosie. 

- Hejka – Odpowiedział mój brat, podchodząc do mnie i przybijając mi piątkę, uśmiechnęłam się i delikatnie zachichotałam kiedy jego pięknie ułożone włosy, spadły mu na czoło. Kiedy przypomniałam sobie po co zeszłam do kuchni, mój uśmiech nieco się zmniejszył a ja odwróciłam się w stronę matki. 

- Czemu mnie wołałaś? – Zapytałam, uprzejmie patrząc jej prosto w oczy.

- Mam do ciebie pytanie. – Odpowiedziała szorstko.

– Słucham?- Mój głos był pełny sztucznego szacunku jednak wystarczający, żeby moja matka kontynuowała, bez żadnej uwagi. 

- Co to ma znaczyć? – Zapytała pokazując mi kartkę z moimi ocenami na koniec roku, jej ton był ostry jednak zignorowałam to. 

- To są moje oceny. – odparłam krótko, mój ton był luźny a na twarzy miałam delikatny, jednak dość ostry, uśmiech. 

- Chodzi mi oto, co TO jest – Zawołała, a w jej głosie słyszałam wyraźne zdenerwowanie, uśmiechnęłam się na to nieco szerzej, zwróciłam wzrok na ocenę którą wskazywała palcem obracając oczami. 

 – Ocena. – Odpowiedziałam najbardziej uprzejmym ale i sztucznym głosem na jaki było mnie stać, czułam że igrałam z ogniem, jednak uwielbiałam to uczucie. 

– A co to za ocena? Zachcesz może mi powiedzieć. - wycedziła matka przez zęby, a na jej twarzy były widoczne zmarszczki powstałe przez zirytowanie. Usłyszałam delikatne stukanie, spojrzałam nieco za Matkę gdzie stał mój brat, mieszając w garnku na kuchence, uśmiechał się do mnie i puścił oczko, po czym obrócił się do garnka jak gdyby nigdy nic. A ja z powrotem zwróciłam wzrok na Matkę. 

 – Cztery. – odpowiedziałam stanowczo, czułam że na mojej twarzy jest delikatny uśmiech, nie był spowodowany oceną, a emocjami które mnie przepełniały. 

- No właśnie. - Była bardzo wściekła, a ja napawałam się widokiem jej zwykle tak „idealnej" twarzy, teraz oszpeconej przez zmarszczki i wściekły wyraz. - Dlaczego dostałaś 4? Chcesz, żebym się spaliła ze wstydu przed innymi rodzicami?! - Zawołała pełnym złości tonem, prychnęłam pod nosem na jej argument, oczywiście że chodziło o reputacje, każdy znał ją jako idealną matkę, o uprzejmości i wychowaniu damy. Czasami dla zwykłej kpiny śmiałam się że moja mama przegapiła swoją epokę. 

- Mam najlepsze oceny w klasie. – Odparłam szorstkim tonem, miałam już dość tej farsy o głupią czwórkę. 

- NIE OBCHODZI MNIE TO! MASZ MIEĆ PIĄTKI! CHCESZ BYĆ TOTALNYM NIEUDACZNIKIEM?! - Krzyczała, w duchu zastanawiałam się czy w ogóle przemyślała to co powiedziała, nieudacznikiem z powodu czwórki, miałam już dość więc sama zaczęłam krzyczeć. 

- NIE JESTEM NIEUDACZNIKIEM! I JESTEM NAJLEPSZA W SZKOLE ZE WSZYSTKIEGO! CZEGO JESZCZE ODE MNIE WYMAGASZ?! – Nie musiałam czekać długo kiedy moja matka zaczęła krzyczeć.

- PÓKI MIESZKASZ POD MOIM DACHEM... - nawet nie czekałam aż dokończy zdanie, odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do pokoju, celowo głośno trzaskając drzwiami. Nie miałam zamiaru zostać tutaj. Wyjęłam z szafy plecak, pamiętam jak kiedyś wpadłam na to żeby spakować go i mieć w gotowości na właśnie taką okazję. Zarzuciłam na plecy moją, beżową, skórzaną kurtkę i założyłam zielone trampki za kostkę. Po czym otworzyłam okno i wychyliłam się tylko po to żeby zobaczyć podpartą o ścianę drabinę i mojego brata opierającego się o ścianę z rękami w kieszeni, prychnęłam rozbawiona i zaczęłam zachodzić po drabinie, kiwnęłam bratu głową i ruszyłam w stronę drogi jednak zatrzymał mnie wciskając mi w rękę paczkę fajek i tarmosząc po włosach, po czym odszedł w drugą stronę. Szłam wzdłuż drogi w stronę lasu, uśmiechałam się. Jest początek lata, a ja nie mam gdzie się podziać, bawiło mnie to nie co, wtedy poczułam wibrację telefonu, wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na ekran, „Miłych wakacji siostra.", uśmiechnęłam się na sms od brata, dobrze wiedział że nie planuje szybko wracać do domu. 

Kiedy dotarłam do lasu przypomniało mi się że ze znajomymi mieliśmy wspólne miejsce ukryte między drzewami. Kiedy tam dotarłam usiadłam na zwalonym pieniu drzewa. Wzięła, z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę, zapalając jednego zastanawiałam się skąd mój brat mógł wiedzieć że już mi się skończyły, jednak szybko przypomniałam sobie o tajemniczym zaginięciu połowy papierosów z paczki, pokręciłam rozbawiona głową wypuszczając dym z buzi. Kto by się spodziewał, że najlepsza uczennica w szkole pali? Usłyszałam szelest liści, po chwili za drzewa wyłoniła się dziewczyna o rudych włosach, ubrana niczym w starych amerykańskich filmach.

- No witaj, witaj pani idealna - Odezwała się siadając obok mnie. 

- Cześć Estella - odpowiedziałam mojej najlepszej przyjaciółce. 

– Daj – powiedziała, widząc szluga w mojej dłoni. 

- Przenocujesz mnie? – Zapytałam z uroczym uśmiechem ignorując jej rozkaz. 

- Jasne, daj – Odpowiedziała krótko, na drugą cześć zachichotałam zaciągając papierosa. 

- Jakaś ty oszczędna w słowach – Odparłam głosem pełnym sarkazmu, patrząc na nią z ukosa, na co ona prychnęła, wstała z pieńka i klęknęła przede mną. - Niebiesko-włosa jaśnie pani, czy wyświadczysz mi przysługę i zgodzisz się użyczyć mi tego papierosa? - Zaczęłam się śmiać rzucając jej paczkę. 

- Masz. 

  Siedziałyśmy w ciszy i paliłyśmy, kiedy usłyszałam głośne śmiechy dochodzące z lasu, po chwili sylwetki trzech osób były już całkowicie widoczne, a ja westchnęłam tylko. 

- Tom, George i Ellie, zamknijcie się – warknęłam, kiedy byli już na tyle blisko że miałam pewność że mnie usłyszą. 

- Miła jak zawsze - westchnął George, siadając na ziemi i opierając się o pień jednego z drzew. 

- Jestem niemiła tylko wtedy, kiedy banda zbyt głośnych ludzi zakłóca mój spokój – Odrzekłam, z sztucznym uśmiechem. 

- I tak wiemy, że nas uwielbiasz – Stwierdził Tom siadając obok Estelli. 

– Oszukuj się dalej, kałamarnico. – Powiedziałam na co większość wybuchła śmiechem, jednak Tom tylko prychnął na mnie, niby zły poprawiając swoje czarne włosy. 

- Oczy ci się cieszą kałamarnico. – Zaśmiałam się na co ten wystawił mi środkowy palec. 

- Coś się stało, czy tak bez powodu siedzicie sobie w lesie i palicie bez nas? – Zapytała Ellie, wyrywając mi paczkę z ręki. – O? Papierosy twojego brata? – Zapytała zdziwiona patrząc na mnie, na co wzruszyłam tylko ramionami. 

– Właśnie Ellie ma racje, do tego masz plecak. – Zauważył Tom, kiedy widział jak uśmiech rośnie na mojej twarzy natychmiast się odezwał. – Tak jestem bystrą ośmiornicą, mów co się dzieje.- Odparł na co zaśmiałam się, dopaliłam papierosa i zachowałam do, drugiej, pustej paczki. 

– Dostałam cztery na koniec roku.

- Nic więcej nie musiałam mówić, nie było wiele osób, które wiedziały jakie jest prawdziwe oblicze mojej matki, jednak oni tak. 

- Słabo - mruknął George. 

- Chcesz u mnie przenocować? – spytała Ellie. 

- Śpię u Estelli, przynajmniej mam pewność że nie podkradnie mi fajek, przynajmniej nie przy rodzicach. – Odpowiedziałam, Ellie obróciła oczami śmiejąc się i dodała. 

 - Jakby coś to daj znać. 

- Jasne - Odpowiedziałam uśmiechając się. 

- No to jak rozpoczniemy wakacje? - Estella włączyła się do dyskusji. 

- Mam pomysł - powiedział George. 

– Zaraz powiesz co wymyśliłeś, ale teraz żarcie zamawiam. Na co macie ochotę? – Przerwałam mu wyjmując telefon. 

- Zamawiasz żarcie do lasu? – Zapytał rozbawiony Tom. 

- Tak – Odparłam krótko, z uśmiechem. 

- To poproszę jakiś chiński makaron z sosem. – Stwierdził George. 

- Makaron chiński z sosem, razy pięć, jasne – Skwitowałam wybierając numer. 

- Ejj, a ja? - Wtrąciła Ellie. 

- Nie chcesz chińszczyzny? – Zapytałam, podnosząc brew do góry. 

- Dobra chcę. – Stwierdziła po chwili, przez co wszyscy się zaśmiali. 

- Ktoś ma jeszcze jakieś uwagi, nikt nic nie zgłosił? No to zamówione.- Powiedziałam nie dając im się nawet wtrącić. 

- Ma ktoś kasę na te żarcie? - Zapytał Tom. 

– Tak – Odpowiedziała wyszczerzona Ellie 

- No no, nasze wakacje ciekawie się zaczynają – podsumował, z szerokim uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro