Rozdział 10
Noah cały czas patrzył na mnie, a ja na niego. Kompletnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Stałam kilka może kilkanaście metrów od niego w samej bieliźnie. Na dodatek to była bielizna, którą kiedyś kupiła mi Riley. Stwierdziła wtedy, że jest mega wyzywająca i że powinnam mieć ją na wszelki wypadek, gdybym chciała kiedyś bardzo podniecić jakiegoś chłopaka. Nie mam pojęcia, dlaczego ubrałam ją akurat dzisiaj. Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle ją ubrałam.
Czułam się dziwnie, z tym że stoję przed nim w takim wydaniu. Gdy zaczęłam się rozbierać nie myślałam o tym, że któryś z chłopaków w każdej chwili może tutaj przyjść. Było już po północy. On o tej godzinie powinien spać lub być, gdziekolwiek indziej, a nie przychodzić do basenu. Okej chciał coś powiedzieć siostrze, ale mógł przewidzieć, że skoro tu jesteśmy to…
Zresztą co ja gadam? On jest u siebie i może przychodzić, gdzie chce i o której chce i nie powinno mnie to dziwić.
Mimo wszystko z każdą chwilą czułam się coraz dziwniej. Noah nawet nie próbował oderwać ode mnie wzroku. Wiem, mogłam wejść do tego cholernego basenu i najpewniej chłopak wróciłby do tego, co chciał powiedzieć Olivii, ale kiedy na mnie patrzył byłam bezsilna. Nie wiem, czemu tak się działo. Czułam się dziwnie i czułam ogromny stres, ale nie wiem, czy to przez to nie mogłam się ruszyć, czy było jeszcze coś, o czym nie wiedziałam.
– Noah tu jestem – zaczęła Olivia, pstrykając palcami, jakby chciała wybudzić go z jakiegoś transu. – Ziemia do Noaha – dodała głośniej, a chłopak w końcu na nią spojrzał.
W myślach odetchnęłam z ulgą, a następnie szybko weszłam do basenu. Przy okazji wymieniłam się spojrzeniem z Riley i po tym już wiedziałam, że będzie miała coś do powiedzenia.
Cudownie, po prostu cudownie.
– W niedzielę będziemy cię potrzebować. Nie wiem dokładnie na jak długo, ale na pewno na co najmniej pięć godzin. O piętnastej masz być gotowa – powiedział poważnym tonem cały czas, parząc Olivii prosto w oczy.
– Jasne rozumiem – rzuciła blondynka – Ile dajesz? – zapytała po chwili.
– Dokładnie tyle – odparł z uśmiechem Noah, pokazując jej środkowy palec, a potem przeniósł wzrok na mnie. – Lepiej byłoby Ci bez tej bielizny – dodał, jak gdyby nigdy nic, a następnie ruszył w stronę domu.
Wiem powinnam teraz zareagować na milion różnych sposobów, ale nie zareagowałam. Dlaczego? Szczerze mówiąc, sama nie wiem. Pierwszy raz usłyszałam coś takiego. Nie uważam, że było to obraźliwie. Wydaje mi się, że gdyby Noah chciał mnie obrazić to zrobiłby to w zupełnie inny sposób. Raczej chciał mi po prostu dogryźć.
– Mógłbyś darować sobie takie teksty? – Olivii chyba nie spodobało się to, co powiedział jej brat. Była wściekła, i to bardzo – Odzywaj się do niej z szacunkiem albo wcale.
Noah nic jej nie odpowiedział. Popatrzył tylko na nią, później na mnie i poszedł do domu.
– Przepraszam za niego – usłyszałam, gdy chłopak zniknął mi z oczu.
– Olivia daj spokój – podpłynęłam bliżej niej. – Nic się nie stało, serio. Jestem pewna, że chciał mi po prostu dogryźć i tyle. Nie przepraszaj mnie – dodałam, posyłając jej uśmiech.
– Na pewno? Bo jeśli…
– Na pewno – przerwałam jej, a następnie uderzyłam rękami w tafle wody, przez co i Olivia, i Riley zostały ochlapane. Zaraz po tym chlapałyśmy się wodą jakbyśmy były małymi dziećmi, które pierwszy raz znalazły się w basenie.
W pewnym momencie byłam tak zmęczona, że musiałam odpocząć, bo gdybym tego nie zrobiła to prawdopodobnie bym utonęła. Podpłynęłam do krańca basenu, a następnie sprawnym ruchem podciągnęłam się i obróciłam, tak że siedziałam na płytach, które otaczały basen. Nogi prawie do kolan wciąż miałam w wodzie.
Z uśmiechem na ustach obserwowałam dziewczyny, które wciąż się chlapały i podtapiały. Nie mam pojęcia, skąd one miały tyle energii. Mnie wystarczająco wykończyła wojna na poduszki. Zaczęcie kolejnej wojny w basenie to nie był najlepszy pomysł. Teraz siedziałam i próbowałam unormować swój oddech.
– Ej, ale teraz tak serio – zaczęła Riley, gdy w końcu ona i Olivia też postanowiły odpocząć. – Gdy Noah powiedział, że byłoby Ci lepiej bez tej bielizny to twoja wyobraźnia zaczęła działać prawda? – dodała, podpływając do mnie.
Jej się nigdy to nie znudzi. Znam ją i wiem, że będzie mnie męczyć tym przez następne miesiące lub lata. Kiedyś, gdy razem z naszymi rodzicami byłyśmy na wakacjach zobaczyłam coś, czego nie powinnam zobaczyć nigdy. Mianowicie, zobaczyłam moich rodziców uprawiających seks. Oni nie zauważyli, że ja ich zauważyłam. Jak najszybciej pobiegłam wtedy do pokoju Riley i o wszystkim jej powiedziałam. Ja byłam załamana tym, co zobaczyłam, a Riley nie mogła wytrzymać ze śmiechu. To było cztery lata temu. Cztery lata, a ja to nadal pamiętam z każdym szczegółem. A nawet jak bym o tym zapominała to moja przyjaciółka by mi przypomniała. Robi to od czterech lat w najmniej odpowiednich momentach. Ostatni raz zrobiła to przed tym, jak zaczęła być z Thomasem. To było w kościele. W kościele kazała mi przypomnieć sobie coś takiego. Mam nadzieję, że już o tym zapomniała, bo ja też chciałabym w końcu wyrzucić to z głowy.
– Riley ja Cię kiedyś zabije. Przysięgam, że Cię kiedyś zabije – warknęłam, ale nie zrobiło to na niej wrażenia i wciąż się uśmiechała.
– Uuu groźnie – Olivia zajęła miejsce po mojej lewej stronie, a zaraz po niej, po mojej prawej znalazła się Riley.
– Pierdolisz, przecież to normalna sprawa. Fajna dziewczyna, fajny chłopak. Nie gadaj, że…
– Lucas mógłbyś na chwilę podejść?! – zawołam, gdy go zauważyłam. Był w domu, niedaleko wyjścia na taras. Na szczęście drzwi były otwarte i chłopak mnie usłyszał.
– Co jest? – zapytał tym swoim głosem, który z każdym razem, gdy go słyszałam przerażał mnie coraz mniej.
– Mógłbyś pokazać Riley, gdzie są ręczniki, bo ona będzie szukała ich godzinę? Ja bym chciała zamienić z Olivią kilka słów na osobności, a Riley sama wstydziła się Ciebie zapytać – okej wszystko, co powiedziałam było zmyślone, ale starałam się brzmieć tak poważnie jak nigdy.
– Jasne, że bym mógł. Przecież nie zostawię dziewczyny w potrzebie. Chciałbym znaczy nie chciałbym, żeby zbyt długo była w tym stroju. Jeszcze by zachorowała, a przecież ma wakacje – Lucas, gdy to mówił cały czas z uśmiechem na ustach patrzył na Riley. Wydawało mi się, że zrozumiał, jaki miałam plan i postanowił pomóc mi go zrealizować. A jaki miałam plan? Chciałam się zemścić na Riley, a chłopak który teraz stał przed nią był mi do tego potrzebny jak nikt inny.
– Jesteś cudowny, bardzo Ci za to dziękuję. Riley na pewno Ci się za to odwdzięczy – powiedziałam, wypowiadając ostatnie słowo głośniej niż poprzednie.
– Zapraszam ze mną – Lucas wyciągnął rękę w stronę Riley, a gdy dziewczyną ją złapała pomógł jej wstać i poszli do domu.
Czułam satysfakcję, i to ogromną. Wiedziałam, że Riley mnie za to zabije, ale miałam to gdzieś. Dopóki tego nie zrobi będę cieszyć się tym, że zostawiłam ją sam na sam w bieliźnie z chłopakiem, z którym dogaduje się aż za dobrze.
– Przecież jak ona wróci to ja będę musiała wzywać do ciebie karetkę – zaśmiała się Olivia.
– E tam – machnęłam na to ręką. – Przynajmniej będzie miała świadomość, że mogę jej się odgryźć za to, co gada – dodałam z dumą.
– Tak w ogóle, skąd masz tę bieliznę? Jest zajebista, też taką chcę.
– Riley kupiła mi ją bez żadnej okazji. Gdy mi ją dawała, powiedziała, że to na kiedyś, jak będę chciała bardzo podniecić jakiegoś chłopaka. Nie mam pojęcia, czemu w ogóle ją ubrałam.
– Cóż, nie wiem, czy wiesz, ale chyba Ci się to udało – powiedziała blondynka, na co lekko się uśmiechnęłam.
Nie chciałam się uśmiechnąć. Nie po tym, co powiedziała. Dlaczego to zrobiłam?
– Nawet Ty przeciwko mnie – rzuciłam lekko ją szturchając.
– Ja tylko stwierdziłam fakt.
– Tak w ogóle już wiem, czemu nie bałaś się kupować przy mnie zioła wtedy w sklepie.
– O, czekałam, aż do tego dojdziesz. Dawaj, zobaczymy, na co wpadłaś.
– Krótko się znamy, ale w jakimś stopniu mi ufasz – zaczęłam, obserwując wodę w basenie która przez ruchy moimi nogami falowała. – Nie wiem, w jakim i, szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego, ale mniejsza z tym. Nie bałaś się kupić, bo wiedziałaś, że Cię nie sprzedam. Gdybym to zrobiła, to byłabym największą kretynką na świecie. Przyjechałam do Ciebie na wakację. Dzięki Tobie pogodziłam się z Riley. Zabierasz nas do swoich przyjaciół i od początku jesteś dla nas mega miła. Zepsucie tego wszystkiego przez to, że kupiłaś kilka gram zioła byłoby po prostu szczytem głupoty – dodałam, zerkając na nią z uśmiechem, gdy kończyłam.
– No właśnie. To byłaby taka głupota, że nawet ciężko mi to sobie wyobrazić – Olivia zaczęła się śmiać.
Okej może byłam, czy nadal jestem grzeczną dziewczyną, ale to nie znaczy, że będę donosić policji. Jeśli kogoś lubię, to jestem lojalna i tyle. Olivię lubię, więc nigdy bym na nią nie doniosła. Nieważne, co by zrobiła nigdy bym na nią nie doniosła. Akurat tego nie nauczyli mnie rodzice. Odkąd zaczęłam rozumieć świat miałam to w głowie.
Pogadałyśmy jeszcze kilka minut, a następnie stwierdziłyśmy, że czas iść po Riley, bo coś długo nie wracała z tymi ręcznikami. Miałam nadzieję, że nie spotkamy po drodze żadnego chłopaka. Miałam przy sobie ubrania, ale wciąż byłam w bieliźnie, bo nie chciałam ich zmoczyć. Gdy weszłyśmy po schodach obie ją zobaczyłyśmy. Właśnie wyszła ze swojego pokoju w nowych ubraniach.
– Teraz to ja Cię zabije. Zapierdolę Cię kurwa – warknęła, gdy do niej podeszłyśmy. Nie mogłam przestać się uśmiechać, a Riley mordowała mnie spojrzeniem. – Gdy szłam z Lucasem po te Twoje cholerne ręczniki wpadliśmy na Noaha, Victora, Tomiego i dwóch facetów, którzy mogliby być moimi ojcami. Lucas zamiast iść dalej to, musiał się zatrzymać i przywitać z tymi facetami. Jakby tego było mało przedstawił mnie im. Kurwa ja byłam w samej bieliźnie, cała mokra i ostatnie, czego chciałam to właśnie to. To Twoja wina. Masz przejebane. Masz tak przejebane, że szkoda gadać. Na twoim miejscu zadzwoniłabym do rodziców i powiedziała, że nie wrócisz z tych wakacji – dodała a ja z całych sił walczyłam, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Nie sądziłam, że moja drobna zemsta przerodzi się w coś takiego. Myślałam tylko o tym, że Riley będzie z Lucasem sam na sam w bieliźnie. Nawet przez chwile nie wpadło mi do głowy, że może wydarzyć się coś takiego.
– Przepraszam Riley – powiedziałam, próbując brzmieć poważnie, ale wciąż walczyłam, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Po tym, co usłyszałam nie potrafiłam być poważna, a widok wściekłej Riley wcale nie poprawiał sytuacji.
– Ty mnie nie przepraszaj. Ty się lepiej módl o to, żebym Cię oszczędziła – podeszła bliżej mnie.
– Dziewczyny mam cudowny plan – zaczęła Olivia, obejmując i mnie, i Riley. – Chodźmy do pokoju, napijmy się czegoś, zapalmy zioło i bawmy się dalej. Noc jest młoda i piękna. Nie marnujmy jej na zabijanie się nawzajem – dodała, patrząc raz na mnie raz na dziewczynę stojąca naprzeciwko mnie.
– To dobry pomysł – rzuciła Riley i skierowała się w stronę pokoju Olivii.
– Ale dalej mnie kochasz tak? – zapytałam, gdy wszystkie byłyśmy już w pokoju.
– Tak, ale jak jeszcze raz władujesz mnie na taką minę to serio Cię zabije – odparła, robiąc sobie drinka.
– Ale to nie moja wina. Nie sądziłam, że w tym samym czasie wpadniesz na wszystkich chłopaków i że będą z nimi faceci, którzy mogliby być Twoimi ojcami – powiedziałam a Riley skomentowała to środkowym palcem wystawionym w moją stronę.
Nie chciałam dłużej stać w samej bieliźnie, więc wzięłam ręcznik, który dała mi Olivia i poszłam do swojego pokoju się przebrać. Nie miałam zamiaru zakładać suchych ciuchów na mokrą bieliznę. Nie mam pojęcia, czy w ogóle ktoś tak robił.
Gdy dotarłam do swojego pokoju szybko się przebrałam, wysuszyłam włosy i wróciłam do dziewczyn. Podczas mojej krótkiej nieobecności ogarnęły trochę pokój. To znaczy pozbierały tylko jedzenie, które leżało na ziemi. Najwidoczniej to im wystarczyło i mi w sumie też. Nic się nie stanie jak resztę posprzątamy rano.
– Jeśli chcecie to ogarnę Wam kogoś na niedzielę, żebyście nie siedziały same – zaczęła Olivia, kręcąc kolejnego blanta. – Wybaczcie, że mnie nie będzie, no ale… – Riley jej przerwała.
– Olivia nie musisz nam się tłumaczyć. Masz swoje życie i my to rozumiemy – powiedziała, posyłając jej uśmiech.
– Ja wiem, że to rozumiecie, ale i tak słabo się z tym czuję. Już drugi raz Was zostawiam, a nie minęły nawet dwa tygodnie. Na dodatek nie wiem, ile mnie nie będzie. Noah powiedział, że co najmniej pięć godzin. Te pięć godzin może zamienić się w piętnaście.
– To nie ma żadnego znaczenia. Nie jesteśmy dziećmi Olivia. Potrafimy się sobą zająć. Niczym się nie przejmuj i skup się na tym, co będziesz miała do roboty – gdy to mówiłam zaczęłam się zastanawiać, po co chłopakom będzie potrzebna Olivia. Wiem, że nie powinno mnie to interesować, ale to było dziwne. Po co czterem dorosłym chłopakom będzie potrzebna siedemnastolatka w wakacje, w niedzielę o piętnastej godzinie na co najmniej pięć godzin?
– Na pewno nie będziecie złe? – zapytała, patrząc na mnie i na Riley.
– Na pewno – odpowiedziałam, posyłając jej uśmiech. – Zadzwonimy do rodziców, pójdziemy do basenu, obejrzymy coś. Damy sobie radę Olivia – dodałam.
Miałam nadzieję, że w końcu zrozumie i odpuści. Nie chciałam, żeby martwiła się czymś takim. My naprawdę rozumiałyśmy, że ma swoje życie. Okej ta sprawa była dla mnie dziwna, ale nie o to teraz chodziło.
– No dobra, ale jak będzie się Wam nudzić to dajcie mi znać. Ściągnę do Was Shavara i Jaryana, jeśli będą wolni i jeśli nie będziecie miały nic przeciwko – odetchnęłam z ulgą, gdy to usłyszałam. Nie chciałam ciągnąć dłużej tego tematu, bo gdyby tak było to Olivia tylko nakręcałaby się jeszcze bardziej i byłaby na siebie zła. Pewnie i tak już jest, ale przynajmniej nie będzie jeszcze bardziej.
– Apropo Shavara i Jaryana – zaczęłam, bo do głowy wpadł mi pewien pomysł. – Zgarniamy ich i wychodzimy gdzieś? Jeśli nie chcecie to luz. Tak tylko pytam, bo powiedziałaś o nich i pomyślałam o tym.
– Ja nie mam nic przeciwko – rzuciła Riley, popijając drinka. – Nie wypiłam tak dużo, żeby nie mieć siły wyjść z domu – dodała.
– Ja też jestem za. Poza tym to Twoje urodziny i ty tu rządzisz. Mam tylko nadzieję, że nie śpią lub nie leżą na jakiejś imprezie nieprzytomni – zaśmiała się blondynka, a następnie wyciągnęła telefon i zaczęła coś w nim robić. Najpewniej pisała do któregoś z chłopaków.
Kilka minut później zaczęłyśmy się zbierać. Na szczęście Shavar i Jaryan nie spali i nie byli nieprzytomni na jakiejś imprezie. Siedzieli u Shavara w domu i się nudzili. Z tego, co powiedziała Olivia ucieszyli się, gdy zostali poinformowani, że wychodzą gdzieś z nami. Tak, zostali poinformowani. Olivia nie zapytała ich, czy są wolni tylko oznajmiła im, że mają iść w naszą stronę.
– Boże zapomniałam czegoś. Poczekajcie tu, zaraz wrócę – powiedziała blondynka, gdy opuściłyśmy posesję i biegiem ruszyła do domu.
– To wszystko coraz bardziej mi się nie podoba – zaczęła Riley, a ja spojrzałam na nią pytającym spojrzeniem. – Mia nasi rodzice są w chuj bogaci i obie wiemy jak ciężko pracowali na to bogactwo. Olivia, Noah, Lucas, Victor i Tomi też są w chuj bogaci. Kurwa zobacz na ten dom, czy na te samochody. Skąd oni w tak młodym wieku mają aż tyle pieniędzy? Słyszałaś co powiedziała Olivia. Noah zabrał ją z domu, gdy była dzieckiem i mieszkali u jego przyjaciela. Rodzice na pewno nie dali im tych pieniędzy, bo mieli na nich wyjebane. Nikt z nich nie jest żadną sławną osobą. Oni na bank nie zarabiają legalnie. Możesz mnie wyśmiać, ale to ja widziałam tych facetów, kiedy szłam z Lucasem po ręczniki. Oni wyglądali jakby byli wyciągnięci z jakiegoś filmu o gangsterach. Jestem po prostu pewna, że o wielu rzeczach nie wiemy, a powinnyśmy, bo nie wiem, jak Ty, ale ja chcę się czuć tu bezpiecznie – dodała co chwile zerkając, czy Olivia nie wraca.
W ogóle nie zdziwiło mnie to, co usłyszałam. Myślałam o tym od momentu rozmowy z Riley w jej pokoju. Mi też się to wszystko nie podobało, ale nie miałam pojęcia co zrobić. Zapytanie Olivii wprost, skąd mają tyle pieniędzy nie było dobrym pomysłem. Przez chwile chciałam to zrobić, ale wybiłam to sobie z głowy. Jeśli Riley ma rację i te pieniądze nie są zarobione legalnie, to Olivia najpewniej i tak by nam o tym nie powiedziała. Jeśli jednak te pieniądze są zarobione legalnie, to obie byśmy wyszły na kompletne idiotki, gdybyśmy poszły do niej z tą sprawą.
– W niedzielę będziemy same, więc pogadamy o tym na spokojnie. Mi też coś tutaj nie gra, ale nie rozmawiajmy o tym teraz okej? Obiecuję, że w niedzielę usiądziemy i nie skończymy rozmowy dopóki do czegoś nie dojdziemy – zaraz po moich słowach z domu wyszła Olivia i szybko do nas podbiegła.
– Możemy iść – rzuciła z uśmiechem, chowając telefon do kieszeni.
– Więc prowadź, bo ja nie mam pojęcia, z której strony będą szli chłopacy – też się uśmiechnęłam, a następnie ruszyłyśmy.
Po jakiś dziesięciu minutach marszu w oddali dostrzegłam sylwetki dwóch osób. Niestety nie wiedziałam, czy to chłopacy, bo było ciemno, a my szłyśmy drogą, na której prawie nie było latarni. Gdy byłyśmy coraz bliżej i sylwetki tych osób stawały się wyraźniejsze ogarnęłam, że to nie chłopacy. To byli jacyś faceci. Na dodatek byli tak pijani, że ledwo trzymali się na nogach.
– A czemu takie piękne panie chodzą same tak późno? – zapytał jeden z nich, gdy zatrzymali się kilka metrów od nas.
Nie podobała mi się ta sytuacja. Byłyśmy same, a przed nami stanęło dwóch pijanych facetów, którzy najwidoczniej nie mieli zamiaru tak po prostu przejść obok nas. Okej byłyśmy w mieście i przecież były tu budynki, w których na bank byli ludzie, ale i tak zaczynałam się bać. W żadnym z tych budynków nie paliło się światło, wokół nie widziałam żadnych samochodów i tak jak mówiłam wcześniej droga, którą szłyśmy była dość słabo oświetlona. Nie wyglądało to dobrze.
– To nie wasz interes. Chcemy w spokoju iść do przyjaciół, więc lepiej nas puśćcie – powiedziała stanowczym tonem Olivia.
Na dłuższą chwilę zapanowała cisza, a ja z każdą mijającą sekundą bałam się coraz bardziej. Pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji. Bałam się, cokolwiek powiedzieć lub zrobić.
– A może zamiast do przyjaciół pójdziecie do nas? – zapytał ten sam, robiąc krok w naszą stronę. Jego kolega oczywiście od razu do niego dołączył.
Czułam obrzydzenie, gdy na nich patrzyłam. Ledwo widziałam ich twarze, bo mieli kaptury, ale byli o wiele starsi od nas. Nie zdziwiłabym się, gdyby byli w wieku mojego taty.
– A może pójdziecie stąd, bo źle się to dla was skończy? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Olivia.
Nie rozumiem jak ona potrafiła zachować spokój w takiej sytuacji. Ja miałam nogi jak z waty i byłam przerażona, a gdy ona rozmawiała z jednym z nich, to jej głos nie zadrżał nawet na sekundę.
– Pokaż mi jak źle się to dla nas skończy – zaśmiał się ten drugi, robiąc kolejny krok, a Olivia szybko wyciągnęła coś z kieszeni.
– Zbliż się do którejś z nas to nie wrócisz do domu – warknęła chłodnym tonem, wskazując na niego nożem, który wcześniej rozłożyła.
Głośno przełknęłam ślinę, bo ta sytuacja eskalowała coraz bardziej. Kątem oka spojrzałam na Riley. Była przerażona tak samo jak ja.
– Zbliżę się i wrócę skarbie – stwierdził cały czas się uśmiechając.
– Co jest kurwa? – w jednej chwili wszyscy spojrzeliśmy w stronę, z której dobiegał głos. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam Shavara i Jaryana.
– Chcieli nam coś zrobić – powiedziała Olivia.
– Skurwysyny – warknął Shavar i od razu razem z Jaryanem rzucili się na tych facetów. Wbiegli w nich z taką siłą, że ci od razu się przewrócili. Shavar zaczął kopać jednego, gdy ten leżał, a Jaryan szybko wyciągnął pałkę teleskopową i uderzył kilka razy drugiego.
– Kurwo jebana dzieciak Ci napierdolił. Jak wrócisz do domu, to się zabij – warknął Jay, a następnie splunął na tego faceta. – Nic wam nie jest? – zapytał, przenosząc wzrok na nas.
– Nie, jesteśmy całe – odpowiedziała Olivia.
– Szkoda energii na takiego śmiecia – zaczął Shavar, gdy skończył kopać tego drugiego. – Wezmę sobie twój portfel i telefon. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko – dodał a następnie zaczął go przeszukiwać. Po chwili wyciągnął portfel i telefon, i schował do swojej kieszeni.
– Wbijcie sobie do głów, że będziemy mieli wasze dane. Jak dowiemy się, że jakakolwiek dziewczyna w tym mieście została skrzywdzona to Was odwiedzimy – powiedział Jaryan i podobnie jak Shavar wziął telefon i portfel facetowi, którego pobił.
– To moje ostatnie pieniądze – wymamrotał, ale Jaryana chyba to nie obchodziło, bo po tych słowach na jego ustach pojawił się uśmiech.
– Jeszcze jedno słowo i potnę Ci mordę – rzucił Jay, gdy chował telefon i portfel do kieszeni.
Ani jeden, ani drugi facet nic już nie powiedział.
– No to chyba możemy iść dalej – stwierdziła z uśmiechem Olivia.
Gdy chłopacy się zjawili odetchnęłam z ulgą, ale i tak cała ta sytuacja wciąż mnie przerażała. Okej było już po wszystkim, ale przed nami leżało dwóch pobitych ledwo przytomnych facetów, którzy chcieli nas skrzywdzić. To było popierdolone. Nawet nie chcę myśleć, co by się wydarzyło, gdyby Shavar i Jaryan się nie zjawili.
– Tu w ciągu niecałych dwóch tygodni przeżyłam więcej niż przez siedemnaście lat w Nowym Jorku – odezwała się Riley.
– Mam kuzyna w Nowym Jorku i gdy u niego byłem, to przez tydzień… – zaczął Shavar, ale Olivia mu przerwała.
– Dobra dobra, później opowiesz nam tę historię – powiedziała a następnie przywitałyśmy się z chłopakami i poszliśmy dalej.
Przez pierwsze kilka minut, co chwilę się obracałam, żeby zobaczyć, czy ci faceci czasem nie zaczęli za nami iść. Było to mało prawdopodobne, bo po starciu z chłopakami byli ledwo przytomni, ale wolałam mieć sto procent pewności.
– Dokąd tak w ogóle idziemy – zapytała Riley.
– Niedaleko jest pub, który należy do jednego z naszych kumpli. Można się w nim napić, pograć w bilarda i jest też kilka maszyn, więc można zgarnąć trochę hajsu, jak szczęście dopisze – odpowiedział Shavar, uśmiechając się pod nosem. – I tak się składa, że właśnie wpadło mi pięćset dolców, więc sto mogę wrzucić do maszyny. – dodał, pokazując pieniądze, które zdobył wcześniej.
– Mi wpadło Dziewięćset – uśmiechnął się Jay również, pokazując nam pieniądze. – Kupię sobie coś fajnego, ale jeszcze nie wiem, co – dodał po chwili.
Po jakimś czasie dotarliśmy do pubu. Mimo tego, że było już dawno po pierwszej w nocy wciąż było tu trochę osób. Zajęliśmy miejsca przy stoliku, który znajdował się prawie na samym końcu lokalu.
– Załatwimy coś i zaraz do Was wrócimy – powiedział Shavar, a następnie razem z Jaryanem podeszli do baru. Zaraz po tym podszedł do nich jakiś facet i zaczęli o czymś rozmawiać.
– Odpalam blanta – rzuciła Olivia, ale nic jej nie odpowiedziałam.
Cały czas obserwowałam chłopaków. Wciąż ciężko było mi uwierzyć, że Jaryan miał tylko trzynaście lat. On był mojego wzrostu, a ja mam siedemnaście lat. Był czarnoskóry, miał krótkie czarne włosy i tego samego koloru oczy. Nie był ani chudy, ani gruby. Miał taką normalną sylwetkę. Nie zachowywał się też, jak trzynastolatek. Gdy z nim rozmawiałam to czułam, jakbym rozmawiała z osobą w swoim wieku. Był mega ogarnięty jak na te trzynaście lat.
Shavar też był czarnoskóry. Na pewno był wyższy od Jaryana, ale tylko o kilka centymetrów. Miał krótkie czarne warkoczyki, które swoją drogą naprawdę mu pasowały. Jego oczy również były czarne. Sylwetkę miał podobną do Jaya, ale miał bardziej zarysowane mięśnie. Możliwe, że coś ćwiczył, ale nie jestem tego pewna.
– Mia trzymaj – usłyszałam głos Riley i od razu nią, nią spojrzałam. W ręku trzymała blanta i machała mi nim przed oczami.
– Dzięki, ale na razie nie chcę – rzuciłam a dziewczyna podała go Olivii.
Znowu spojrzałam na chłopaków. Cały czas gadali z facetem, który do nich podszedł. Był od nich starszy. Na oko miał trzydzieści lat. W pewnym momencie obaj wyciągnęli z kieszeni telefony i mu je dali. Ten obejrzał je z każdej strony, a następnie dał każdemu z nich pieniądze. Pogadali jeszcze chwile, zbili piątkę i z uśmiechami na twarzach zaczęli iść w naszą stronę. Facet, który z nimi gadał schował telefony i gdzieś poszedł.
– Nie ma jeszcze drugiej w nocy, a ja już zarobiłem tysiąc trzysta dolców. Tak dobrego rozpoczęcia dnia jeszcze nie miałem – zaczął Jay, gdy razem z Shavarem zajęli miejsca obok nas. – Już wiem, na co to wydam. Chcecie wiedzieć? Zamówię sobie prostytutkę – dodał z dumą.
– Ja pierdole – westchnęła Olivia, uderzając się dłonią w czoło. – No debil – dodała.
– No to niby, na co mam to wydać? – zapytał Jay.
– Myślę, że możesz wydać to, na co chcesz – zaczęłam, obejmując go. – Ale prostytutka to kiepski wybór. Przecież to strata pieniędzy. Poza tym która prostytutka poszłaby do łóżka z dzieckiem? – zapytałam a Jay od razu na mnie spojrzał.
– Uwierz, że jakaś na pewno by się znalazła – posłał mi uśmiech, a następnie wyrwał Olivii blanta z ręki. – Ha teraz jest mój – dodał i pokazał jej język.
– Ha mam jeszcze dwa – Olivia też pokazała mu język.
Gdy na nich patrzyłam na moich ustach niekontrolowanie pojawił się uśmiech. Byli dokładnie tacy sami jak ja i Riley. My też dogryzałyśmy sobie w randomowych momentach.
– Wy do siebie pasujecie – zaczęła Riley, wskazując na mnie i Jaryana – Olivia zrób im zdjęcie – dodała a Olivia szybko wyciągnęła telefon z kieszeni.
– Uśmiechy poproszę – od razu po jej poleceniu się uśmiechnęłam. Jaryan brał akurat bucha, więc było to niewykonalne.
– Zapełnię zdjęciami stąd całą ścianę koło mojego łóżka w Nowym Jorku – powiedziałam, zabierając z Jaya rękę, którą go obejmowałam – Daj mi bucha – dodałam a chłopak wziął jeszcze dwa szybkie buchy i ze smutkiem oddał mi blanta.
– Nie załamuj się tak. Jak będziesz grzeczny, to dam Ci jeszcze zapalić – zaśmiała się blondynka.
– Tysiąc trzysta dolców w niecałą godzinę kurwa – rzucił chłopak, kładąc pieniądze na stół – Udało Ci się kiedyś takie coś? Wydaje mi się, że nie.
Olivia nic nie powiedziała. Uniosła tylko brew i posłała mu uśmiech. Od razu na niego spojrzałam. On wiedział, co to znaczy. Ja zresztą też. Nie było trudno się domyślić.
– Tak w ogóle, czemu zachciało Wam się wychodzić o tej godzinie na miasto? – zapytał Shavar.
– Mia dzisiaj, to znaczy wczoraj, znaczy jeszcze dwie godziny temu miała urodziny i robiłyśmy małą imprezkę w domu. Rozmawiałyśmy o… – zaczęła, ale Jay jej przerwał.
– Czemu nie mówiłaś, że masz urodziny? – zapytał i zanim zdążyłam, cokolwiek odpowiedzieć przytulił mnie z taką siłą, że oboje wylądowaliśmy na Riley.
– No bo nie pytałeś – odpowiedziałam, gdy się podnieśliśmy.
– Ej ludzie moja koleżanka miała wczoraj urodziny! – Wydarł się tak głośno, że kilka osób na nas spojrzało – Sto lat sto lat niech żyje, żyje… – zaczął śpiewać trochę ciszej, ale jego przyjaciel mu przerwał.
– Nie zwracaj na niego uwagi jest jebnięty – stwierdził Shav, przez co się uśmiechnęłam. – Wszystkiego najlepszego. Życzę Ci wszystkiego, co chcesz i takich chłopaków, jak ja – dodał z uśmiechem, wskazując na siebie palcami.
– Na twoim miejscu to ja bym się trzymała z daleka od takich chłopaków, jak on. Znam go całe życie, więc wiem, co mówię – wtrąciła Olivia.
– Jedna noc ze mną i mówiłabyś inaczej – powiedział chłopak, a Olivia wybuchła śmiechem tak głośno, że znowu kilka osób na nas spojrzało.
– O kurwa teraz to Cię poniosło – zaczęła, próbując się uspokoić. – Shavar ja Cię kocham nawet bardzo, ale… – nie dokończyła, bo znowu wybuchła śmiechem, ale tym razem ciszej.
– Dziękuję za życzenia – odezwałam się, a następnie podałam Shavarowi resztkę blanta.
Kiedy w końcu Olivia się uspokoiła spojrzała na niego z pełną powagą. Wciąż chciało jej się śmiać, ale jakimś cudem się powstrzymywała. Przez nią ja też zaczęłam się uśmiechać. Spojrzałam na Riley i Jaryana, i na ich twarzach też był uśmiech. Tylko Shavar był śmiertelnie poważny. Wszyscy czekaliśmy, aż dziewczyna dokończy to, co chciała powiedzieć wcześniej.
– Santia powiedziała mi kiedyś, że nie chciał Ci stanąć, a jak już stanął to skończyłeś, zanim wszedłeś – powiedziała i po raz kolejny wybuchła śmiechem. Jaryan zrobił dokładnie to samo. Tylko ja i Riley zachowałyśmy spokój. Nie było to łatwe, ale jakoś nam się udało.
– Ja pierdole czegoś takiego jeszcze nie słyszałem – stwierdził ze zrezygnowaniem Shavar cały czas, patrząc na Olivię.
~~~~~
No witam xD Tak sobie przeczytałem ten rozdział i stwierdziłem że jest jakiś dziwny xDD Czemu? Nie mam pojęcia. Podzielcie się swoją opinią to może zmienię zdanie :D
Kocham was i widzimy się za 2 weeks❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro