* XV *
Nemei nie było dane dokończyć swojej opowieści gdyż nagle w pobliżu stołu pojawił się odźwierny. Wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę a on zaanonsował głośno:
- Jaśnie panie. Przybył posłaniec ze Slot Dragen do Waszej Wysokości. Czeka na posłuchanie.
Władca podniósł się i skierował swoje kroki do sali. Dopiero, gdy zasiadł na tronie wpuszczono posłańca. Był to ubrany całkowicie na czarno wysoki, postawny mężczyzna o czarnych włosach i takich samych oczach. W dłoni trzymał zwinięty pergamin z pieczęcią smoka. Jego ruchy były pewne i zdecydowane, gdy szedł w stronę władcy i skłonił się przed nim.
- Moja pani Xylla de Shagreen przesyła list do Waszej Wysokości i oczekuje na natychmiastowe spełnienie jej prośby - odezwał się z naciskiem na „natychmiastowe" i skłonił się podając list stojącemu w pobliżu słudze. Ten na tacy zaniósł list do króla, któremu nie spodobało się, że ktoś przynagla go do działania. Przyjął list i przełamał pieczęć. Tam zaś było napisane stylowym, czysto kobiecym charakterem pisma:
Najwyższy Władca Świetlistych Elfów
Król Tir Lysendelen
Torden syn Thundera
Zwracam się z uprzejmą prośbą do Waszej Wysokości o oddanie mojej własności, jaką jest Aurina Czarodziejka Leśnego Królestwa. Czarodziejka obiecała mi bowiem dozgonne posłuszeństwo i oddanie w zamian za wyszkolenie jej dzieci na dowódców i wojowników i przysposobienie ich aby w przyszłości mogli ubiegać się o tron. Niestety nikczemna wypowiedziała mi posłuszeństwo i bez mojej zgody zbiegła z zamku. Podobno spiskuje przeciwko Tobie z Twoimi wrogami, więc ostrzegam przed jej zakusami.
Doszły mnie słuchy Najwyższy Władco, że uciekinierka przebywa w Twoim zamku gdzie znalazła spokojny azyl i cieszy się niezasłużoną swobodą i zaufaniem. Byłabym wielce zobowiązana gdyby Wasza Wysokość okazał dobrą wolę i bezzwłocznie odprawił czarodziejkę, odsyłając ją razem z moim zaufanym sługą Darkarem. Jeśli jednak Wasza Wysokość nie uczyni tego, poważnie zastanowię się nad wyciągnięciem konsekwencji z mojej strony. Być może pod znakiem zapytania stanie nasza współpraca podczas nadchodzącej wojny. Liczę jednak na zdrowy rozsądek Waszej Wysokości. Pozytywne rozpatrzenie mojej prośby w znacznym stopniu wpłynie na naszą przyszłą współpracę.
Z wyrazami szacunku
Królowa Tir Dragen
Xylla de Shagreen
Tordenowi nie spodobało się to, co przeczytał aczkolwiek nic po sobie nie okazał. Posłaniec czekał na wydanie czarodziejki w jego ręce, ale się nie doczekał.
- Twoja pani żąda zbyt wiele, w zbyt krótkim czasie - odezwał się władca lodowatym głosem. - Nie mogę tak bez zastanowienia oddać czarodziejki nie porozmawiawszy z nią przedtem. Jak bowiem wynika z tego listu - pomachał pergaminem. -
Aurina zataiła przede mną pewne informacje. Przekaż, więc swojej pani, że oddam jej czarodziejkę w dogodnym dla mnie terminie.
- Niech wasza wysokość jeszcze się zastanowi - odezwał się Darkar równie lodowato jak jego rozmówca. - Odmowa wydania czarodziejki może spowodować przykre konsekwencje.
Władca ze złości zacisną zęby. Ten sługus Xylli najwyraźniej mu groził i nic sobie nie robił z tego, że stoi przed królem elfów. Wstał z tronu i podchodząc do mężczyzny staną parę schodków nad nim, jakby chciał mu pokazać, kto tu jest górą.
- Pańskie słowa zabrzmiały jak groźba - stwierdził ze złością. - Mnie się nie grozi, bo to ja tutaj rządzę i wyciągam konsekwencje. Możesz panie trafić do lochu a nie z powrotem do Slot Dragen - odezwał się twardo do Darkara patrząc na niego z góry.
Zszedł i staną koło mężczyzny na tyle, blisko, że poczuł jego dziwny zapach. Z czymś mu się kojarzył, ale nie pamiętał, z czym.
- Poza tym - kontynuował władca. - Wyraźnie powiedziałem, że oddam czarodziejkę, ale dopiero wtedy, gdy ja z nią skończę. Czy to jest jasne? - spojrzał wrogo na mężczyznę.
- Tak panie - odparł ten skłoniwszy głowę jakby godził się z podjętą prze króla decyzją.
Tordenowi wydało się, że źrenice mężczyzny zmieniły kształt. Ale był to ułamek sekundy i władca nie do końca był pewny tego, co ujrzał.
- Przekażę mojej pani Xylli de Shagreen decyzję waszej wysokości. I ufam, że władca Tir Lysendelen dotrzyma danego słowa i odeśle czarodziejkę do Slot Dragen - po tych słowach odwrócił się i wyszedł.
Władca zaś wrócił na tron i z zasępioną miną jeszcze raz przeczytał list, który potwierdził słuszność ostrzeżeń Doeth przed zdrajczynią ze Slot Dragen. Bardziej jednak od zmowy z wrogiem bolała go zdrada Auriny. Miała dzieci z innym mężczyzną. Chciał rzucić jej w twarz, że wszystko wie i zobaczyć jej minę.
Od rozmyślań oderwało go pojawienie się w drzwiach tarasu Eri i Nemei. Eri opierała się na ciemnoskórej księżniczce, która, mimo iż była od niej o głowę niższa, drobniejsza i szczuplejsza prowadziła ją bez wysiłku. Wojowniczka wyglądała tak jakby miała zamiar zaraz zemdleć. Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Odkąd sięgał pamięcią Eri nigdy nie zasłabła. Była silnym wojownikiem zahartowanym w boju i nawet groźne skaleczenia nie robiły na niej wrażenia. Teraz zaś wyglądała jakby opuściły ją wszystkie siły. Pospiesznie do nich podszedł. Eri podniosła na niego nieprzytomny wzrok.
- Nic mi nie jest - odezwała się słabo.
- Nie prawda - zaprotestowała Nemei. - Źle się czujesz i potrzebujesz pomocy, więc nie protestuj.
Torden położył dłoń na policzku chorej dziewczyny. Jej skóra była tak ciepła, że niemal parzyła i znowu władca poczuł nieuchwytny, obcy zapach, który po chwili znikną a Eri odetchnęła jakby coś jej ulżyło.
- Już mi lepiej - odezwała się nieco silniej, ale nadal wyglądała na osłabioną.
Władca jednak jej nie uwierzył i nie odsuną dłoni od jej twarzy. Wyczuwał, że aura wojowniczki jest zakłócona bólem mięśni i stawów. Nie potrafił zdiagnozować problemu, mógł tylko na razie uśmierzyć ból, co też uczynił. Eri poczuła się na tyle lepiej, że przestała opierać się na Nemei.
- Dziękuję panie - pokłoniła się władcy. - Mogę już wracać do swoich obowiązków.
Elfia księżniczka spojrzała na nią z niepokojem.
- Jeżeli gdzieś wracasz to do swojego łóżka - odezwał się król elfów tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Ale panie... - chciała zaprotestować, ale władca nie dał jej dokończyć.
- To rozkaz - odezwał się krótko ucinając tym wszelką dyskusję.
- Czy mogę dotrzymać jej towarzystwa? - Nemei spytała nieśmiało.
Torden spojrzał na nie i się zgodził. Pomyślał, że dobrze zrobi Nemei towarzystwo innej dziewczyny. Na pewno czuła się tu samotna a Eri przyda się ktoś, kto ją popilnuje i wcale nie będzie źle gdyby te dwie zaprzyjaźniły się ze sobą. Eri wychowana przez wojowników z garnizonu nie miała nikogo bliskiego, zupełnie tak jak teraz Nemei. Powinny, więc dogadać się bez problemu. Eri, mimo, iż ciemnoskóra i nie podobna do świetlistych elfów była doskonałą wojowniczką, tropicielką i przyjaciółką jego syna. Torden cenił ją, jako kapitana swoich wojsk i był zaniepokojony jej stanem na tyle, że rozmowę z Auriną odłożył na później. Słusznie zresztą, bo Eri ponownie poczuła się gorzej i Nemei przyszła po pomoc do władcy.
Władca wyszedł, od Eri, mocno zaniepokojony. Zrobił wszystko, co w jego mocy, aby ochłodzić ciało wojowniczki i złagodzić ból. Bał się jednak, że to nie wystarczy. Nemei siedziała przy chorej i niemal trzymała ją za rękę, zapewniając, że wszystko będzie dobrze.
- Hitto, lopeta vittu - zaklęła Eri, na co Nemei zatkało. Jeszcze nigdy nie słyszała przekleństwa w ustach kobiety. Wojownicy, którzy ją otaczali to było, co innego, wolno im było. Kobiety były ciche i grzeczne.
- Nic nie będzie dobrze. Wszystko mnie boli i czuję się tak jakby było mi ciasno we własnej skórze. Nigdy nie chorowałam, co za wstyd.
Krzyknęła, gdy kolejny spazm bólu wstrząsną jej ciałem a na karku poczuła dotyk ognia.
- Nie wiem jak ci pomóc, choć bardzo bym chciała. Nie mam mocy uzdrowicielki. Czy mam zawołać króla?
- Nie! - niemal warknęła. - Wytrzymam, jestem wojowniczką. Nie potrzebuję króla, jako niańki, ty mi w zupełności wystarczysz. Nie boli mnie w końcu cały czas. Podaj mi koszulę, muszę się przebrać jestem cała spocona.
Księżniczka spełniła jej polecenie.
- Wiesz, co mi się dzisiaj śniło? - spytała Eri rozpinając oliwkową koszulę. - Że byłam smokiem i mordowałam bezbronnych ludzi. To było okropne, czułam smak ich krwi na swoim języku, było mi niedobrze. Stałam się sobą, gdy pojawiła się czarodziejka. Znasz czarodziejkę lasu?
Nemei pokręciła głową.
- Siedzi zamknięta w lochu. Nie wiem, dlaczego, ale mam wrażenie, że skądś ją znam. Odwróć się - poleciła chcąc się przebrać.
Zdjęła koszulę i krzyknęła czując ponowną falę bólu, zwinęła się w kłębek. Nemei odruchowo spojrzała w jej stronę i to, co zobaczyła na plecach wojowniczki zupełnie wytrąciło ją z równowagi.
- Och, helwetti - wyrwało jej się odruchowo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro