Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nocne mary czy proroczy sen?

***

Wawel, styczeń 1393

Minęło kilka niedziel od rodzinnych świąt na Wawelu. Z czasem zaczęli opuszczać zamek krewniacy króla Władysława. Musieli zająć się na nowo polityką. W końcu jak to mówią, licho nie śpi a wszystkich wrogów, trzeba wykryć. Opolczyk najbardziej go niepokoił. Chęć władzy całkowicie po mieszała mu w głowie. Polscy panowie wraz z królem planują odzyskanie zamku w Ostrzeszowie i przeciągnięcie bratanków księcia na ich stronę. Trwała w związku z tym narada, w której uczestniczyli najważniejsi panowie.

- Panie gdzie chcesz z książętami zawrzeć ten sojusz?

- Myślę o Nowym Korczynie, to będzie dobre miejsce. Wyruszy tam Sędziwój i Jan z Tęczyna. Bratankowie Opolczyka macie dopilnować, aby pozostali neutralni w nasz sporze.

- Zrobimy co w naszej mocy Panie - wojewoda kaliski skłonił głowę w geście szacunku - Kiedy mamy wyruszać?

- Jak najszybciej, razem z wami wyjedziemy, a następnie się rozdzielimy - zdradził Jagiełło możnym - Wraz z naszym wojskiem musimy zdobyć zamek w Ostrzeszowie. Jak najszybciej musimy zakończyć konflikt z Opolczykiem.

- Czyżbym dobrze usłyszała? Znowu królu nas zostawiasz? - odezwał się delikatny damski głos za otaczającymi króla doradców.

Mężczyźni, usłyszawszy głos swojej pani, rozstąpili się na boki, schylając głowy w geście szacunku. Za królową podążała jej wierne dwórki Śmichna i Mścichna. Stanęły po prawej stronie królowej przy tronie. Królowa Jadwiga wbiła w swojego małżonka wzrok. Ubrana była w niebiesko-czerwoną suknię z długimi rękawami. Na niebieskim materiale była wyszywana złotymi nićmi układające się w złote lilie andegaweńskie. Natomiast po prawej stronie była ozdobiona czerwonymi pasami i na rękawie, gdzie pojawiał się między czerwonym materiałem błękitna i srebrna nić. Natomiast na biodrach miała złoty pas, gdzie na klamrze był wyrzeźbiony orzeł z rozpostartymi skrzydłami.

- Czy dowiem się, co tu się dzieje?

- Planujemy jak pokonać Opolczyka, czyżbyś miała coś przeciwko moja królowo? Trzeba jego zapędy jak najszybciej ukrócić.

- A co będzie, jak sprzymierzy się z zakonem albo z Luksemburczykiem?

- Opolczyk wszędzie szuka sojuszników, jednak nie każdy nabiera się na jego sztuczki - wypowiedział swoje myśli Tęczyński.

- Co masz na myśli kasztelanie?

- Próbował przeciągnąć swoich bratanków na swoją stronę, jednak korzyści z tego by mieli dopiero po jego śmierci. A nie wiadomo jak ten długo ten lis będzie żył i nam życie utrudniał - potoczył wzrokiem po zebranych.

- Królu, jeśli można jak najszybciej się oddalę, aby przyszykować do wyjazdu - skłonił głowę przed swoimi władcami.

- Możesz iść panie kasztelanie - mężczyzna skłonił głowę i wyszedł z sali ze swoim towarzyszem podróży.

- Dymitrze chciałabym się dowiedzieć czy misy z groszami są przygotowane dla najbiedniejszych. Chciałabym je dzisiaj rozdać - zapytała królowa z lekkim uśmiechem podskarbiego, który potwierdził lekkim skinięciem głowy - Krystynie przygotowane są koce i chleby?

- Tak najjaśniejsza Pani - odezwał się ochmistrz - Z samego rana chleby się pieczą zgodnie z twoją wolą królowo. Myślę, że przed kolejną mszą kucharze zdążą skończyć - skłonił lekko głowę w wyrazie szacunku.

- Władysławie? Chcecie odzyskać znowu spróbować odzyskać zamek w Ostrzeszowie?

- Tym razem to będzie nasze ostatnie i zwycięskie podejście moja miła - posłał jej lekki uśmiech - Gdy tylko pokonamy Opolczyka, wracamy na Wawel.

- Bóg nagrodzi wasze starania - powiedziała, prostując się jak struna na tronie.

Andegawenka wstała z tronu, w ciszy wychodząc z sali tronowej ze swoimi dworkami. Wychodząc z sali, odwróciła lekko głowę, posyłając uśmiech swojemu ukochanemu.

- Co za niewiasta - wyszeptał rozmarzony Władysław - Tak więc na czym stanęliśmy Panowie?

***

Królowa wraz ze swoimi dwórkami oraz małą królewną weszła do specjalnej komnaty, gdzie były rozdawane jałmużny dla najbiedniejszych mieszkańców królestwa. Królowa od pamiętnego kazania jej kapelana Jana Szczekny postanowiła być jak Marta i Maria. Chciała, aby modlitwa i działanie były w harmonii. Zrozumiała jedno bez drugiego, nie może istnieć, jeśli chciała zrobić jak najwięcej dla swojego królestwa. Póki nie powije syna, chciała zrobić z Wawelu drugą Budę, pamiętała ile tam, było światłych duchownych czy uczonych. Wiedziała, że Wawel też ma szansę stać się kolebką uczonych i perełką wśród wszystkich dworów europejskich. Chciała odnowić tutejszy uniwersytet założony przez jej krewniaka, który podupadł pod rządami jej babki czy ojca.

Momentami łapała ją nostalgia, patrząc na jej pierworodną, bała się, że umrze młodo i nie będzie mogła patrzeć, jak dorasta, wychodzi za mąż. Lękała się, że będzie to jej odebrane, nie wiedziała wszakże, czy doczeka się późnej starości jak jej babka i ojciec, których rządy nadal pamiętają i wspominają z pewną melancholią. Przed śmiercią chciała wzmocnić królestwo dla swojego potomstwa, aby stało się potęgą na wieki. Nie wiedziała, kiedy Bóg powoła ją do swojego królestwa. Jej królestwo potrzebowali ludzi doświadczonych, aby nie tylko zawierać nowe sojusze, ale także, aby pokonywać swoich wrogów nie tylko za pomocą miecza. Jadwiga wiedziała po przykładzie swojej babki, Elżbiety, że słowa mogą o wiele więcej zdziałać niż ostrze miecza. Potrafiła z każdym wojować i wyjść z tego obronną ręką. Pragnęła zdziałać tyle dla swojego dziedzictwa co ona.

- Proszę dobry człowieku - młoda królowa podała bochen chleba starszemu mężczyźnie - Idź z Bogiem.

- Niech Bóg Cię błogosławi Pani licznym potomstwem - starszy mężczyzna ukląkł przed nią, całując skrawek jej sukni - Taka królowa to skarb.

- Nie musisz przede mną klęczeć, Przed Bogiem wszak wszyscy jesteśmy równi - niewiasta posłała mu lekki uśmiech.

Zewsząd dobiegały ją głosy o jej dobroci i wspaniałomyślności. Tak jak przypuszczała, wystarczy okazać dobroć drugiemu człowiekowi, w potrzebie a nasze uczynki do nas wrócą.

- Nie myślałam, że kiedykolwiek będziemy mieć taką wspaniałą królowa - wyszeptała Smichna do stojącej obok niej Erzebet, która rozdawała srebrne grosze - Bóg wynagrodził cierpienia pod rządami zmarłego króla Ludwika.

- Nie waż się nawet o tym mówić przy Jadwidze - spojrzała ostrzegawczo na swoją przyjaciółkę, która pilnowała młodej królewny - Dla niej jej ojciec był dobrym królem.

- Może i był dobrym władcą na Węgrzech, ale nie tutaj - popatrzyła urażonym wzrokiem na węgierkę - Przyjechał tylko i się koronował i tyle go widzieliśmy.

- Dość - powiedziała z ostrzegawczą nuta Mścichna - Nie daj Bóg, aby królowa Was usłyszała - niewiasta pokręciła rozczarowana głową, podając kolejny bochen chleba.

Andegawenka zauważyła w oddali płacząca niewiastę z dziecięciem w rękach. Poleciła swojej dwórce, Śmichnie z Brzezia przyprowadzić ową niewiastę do niej.

- Jak masz na imię i kim jesteś? - zapytała, patrząc współczującym wzrokiem na niemowlę.

- Jestem wdową po rymarzu Pani, Hanna - kobieta miała spuszczony wzrok, nie ważąc się podnosić wzrok na królową.

- Erzebet, Śmichno dajcie tej kobiecie bochen chleba i sakiewkę groszy - poleciła królowa.

- Królowo, to za dużo - wyszeptała zszokowana niewiasta, podnosząc pełne łez oczy na jej Panią przed nią.

- To i tak mało dla ciebie i tego dziecięcia. Przyjmij sakiewkę, chociaż tyle mogę dla Was zrobić - wręczyła wciąż protestującej kobiecie.

- Dziękuję Pani, niech Bóg pozwoli Ci dożyć spokojnej starości - wydusiła zduszonym głosem - To Bóg nam zesłał anioła w ludzkiej postaci - wyłkała niewiasta.

- Wystarczy, jak będziesz się modliła, za króla Władysława.

- Codziennie się modlę o króla i królową, aby jak najdłużej wspólnie rządzili naszym królestwem. Niech Bóg da naszej królewnie zdrowie.

***

Późnym wieczorem Jadwiga z pomocą swoich dwórek przygotowywała się do snu. Jej nowa garderobiana Ofka pomagała zdjąć jej ciężką czerwoną suknię po dzisiejszym dniu. Przebrana w lekką koszulę nocną weszła pod nagrzaną pierzynę przez jej dwórki. Siedząc na łożu, czesała swoje długie ciemne włosy, o które tak dbała.

- A kto to do mnie przyszedł? - zapytała rozbawiona, widząc swojego męża stojącego przy wejściu do jej komnaty - Czyżbyś się za mną stęsknił?

- Za Tobą, za naszymi wspólnymi nocami, zapachem twojego ciała - z każdym słowem podchodził do łoża Andegawenki - Post się skończył, więc możemy postarać się o rodzeństwo dla Elżbietki.

- Czyżbyś królu chciał więcej dzieci? - udawała zdziwioną jego pomysłem - Chyba nie chcesz aż tyle dzieci co Twoi rodzice? Wtedy już nie będziesz mnie chciał.

- Przynajmniej byłoby wesoło z taką gromadką - delikatnie ucałował jej usta - Zawsze będę cię pragnął najmilsza, jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało - wsunął rękę, w jej miękkie loki ponownie ją całując.

Położywszy się u jej boku, przysunął się do ciała swojej małżonki jak najbliżej. Ułożył się na plecach, pozwalając być na górze Jadwidze, która patrzyła na niego zalotnie zza długich rzęs. Ponownie się pocałowali, przelewając w tym pocałunku wszystkie swoje uczucia, które żywili do siebie. Jagiełło powoli zaczął podnosić koszulę królowej, swojego serca przewracając ją na plecy.

- Tęskniłam za Tobą mój królu - wyszeptała cichutko do ucha króla, który poczuł coraz większe pożądanie, patrząc na nagie ciało swojej ukochanej.

Dwa ciała, które spotkały się tej nocy, raz po raz udowadniali swoją miłość. Tej nocy oboje uświadomili sobie, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych i razem pokonają wszelkie przeciwności, które staną im na drodze. Ich miłość stanie się w przyszłości symbolem dla rosnącej w potęgę dynastii Jagiellonów. Nie zdawali sobie sprawę, że gdy dokonają ludzkiego żywota, ich potomkowie będą potęgą oraz że ich dokonania i pamięć o nich nie zatrą się w żaden sposób.

***

Wilno, styczeń 1393

W lekko zaciemnionej komnacie siedziały w ciszy dwie niewiasty. Jedna wyraźnie młodsza od drugiej modliła się żarliwie. Nie przeszkadzał jej chłód posadzki. Jasne włosy zasłaniały twarz owej niewiasty.

Była to Jadwiga Aušra Olgierdówna. Była ósmą córką i szesnastym, a zarazem ostatnim dzieckiem wielkiej księżnej Julianny oraz Wielkiego księcia Litewskiego Olgierda Giedyminowicza. Była niewysoka niewiasta o niebieskich, przejrzystych oczach i długich blond lokach, które były dla niej największym atutem w jej wyglądzie. Mimo młodego wieku trudno było dojrzeć tam coś innego niż powagę.
Jej imię oznaczało świt, jutrzenkę i właśnie o tej porze czuła się najlepiej. Różniła się znacznie od starszego rodzeństwa. Nie przepadała za polowaniami, które jej rodzeństwo wprost uwielbiało czy strzelaniem z łuku. Jej matka wielokrotnie jej powtarzała, że takie zachowanie nie przystoi księżniczce. Gdy się udawali na polowania czy jakiekolwiek turnieje, ona zostawała z mateńką. Najmłodsza Olgierdówna najbardziej przypominała wielka księżna z całego rodzeństwa. Obydwie się modliły do Boga, mimo że nie była ochrzczona w obrządku wschodnim jak jej matka. Była poganką, lecz nie wstydziła się tego. Uważała, że nie można wstydzić się swoich rodziców ani swoich korzeni. Wiedziała także, że przyjdzie jej czas, kiedy będzie mogła przyjąć chrzest i porzucić starą wiarę. Chciała być jak matka posłuszna mężowi, zawsze służyć mu radą i nigdy mu nie wadzić. Już jako dziecko umiała czytać oraz pisać. Jej mateńka wielokrotnie mówiła, że czeka ją wielka przyszłość. I czekała cierpliwie aż do tej chwili. Została ochrzczona w obrządku rzymskim jak jej brat, Jogajła i wybrała sobie nowe imię. Teraz przede wszystkim będzie znana jako Jadwiga Olgierdówna.

- Aušra może w staniesz? Zachorzejesz siostro i nie udamy się do Jogajły i jego żony.

Zrezygnowana pokręciła głową i zajęła się dalej wyszywaniem, chociaż cierpliwości do tego nie miała. Ową niewiastą była Katarzyna Wilhejda Olgierdówna. Była z kolei siódmą córką księcia Olgierda, natomiast w była trzynastym dzieckiem pary książęcej. Była to wysoka niewiasta, która najbardziej była związana z ojcem i braćmi. Długie brązowe włosy wiązała zawsze w dwa długie warkocze, które łagodnie okalały jej jasną twarz. Miała dość szlachetne rysy twarzy. Księżniczka Wilhejda była oczkiem w głowie swojego ojca i jednego z braci. Ojciec wielokrotnie mówił jej, że przypomina mu jego zmarłą siostrę Aldonę Anne, która była podobna do litewskiej księżniczki. I to nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru.

Niektórzy dworowali sobie z tego, że skoro jest trzynastym dzieckiem, na pewno będzie tą pechową w rodzinie. Na Litwie mimo przyjętego chrztu wierzono w różnorakie gusła i przesądy. Nie łatwo było im wyzbyć się wszelkiej wiary przodków. Niektórzy bali się kary bogów za przyjęcie obcego Boga, wszak nie znali go. Nie wiedzieli, czy nie kara grzeszników, gdy coś nie zrobi się zgodnie z jego wolą. Mimo pewnej niezdarności Wilhejda była uroczą osóbką i pełnej gracji, której wszędzie było pełno. Skirgiełło określił ją z wśród rodzeństwa jako iskierkę nadziei. Ona zawsze widziała wyjście z sytuacji, nawet najgorszej. Jej uśmiech sprawiał, że każdy nie był jej niczego odmówić. Wszystkich braci miała okręconych wokół małego paluszka, zwłaszcza Korygiełłę, który był w stanie wskoczyć za nią w ogień.

W przeciwieństwie do swojej rozmodlonej siostry ona uwielbiała tańce, zabawy dworskie. Także nie obce były jej typowe rozrywki dla mężczyzn. Uwielbiała ze swoimi braćmi polować i strzelać z łuku, zwłaszcza ze swoim zmarłym bratem Korygiełłą. Pamiętała jak po wizycie w Krakowie, książę wrócił zachwycony po koronacji narzeczonej ich brata rad, że nauczył się grac w szachy. Nie musiał jej dość długo uczyć, w mig pojęła reguły tej gry. Tylko z nim mogła grać, żadne z rodzeństwa, które zostało w Wilnie, nie miało cierpliwości do tej zawiłej gry. Od chwili śmierci Kazimierza, nie usiadła do szachownicy, i nic się nie zapowiadało na to, żeby to się zmieniło.

Blond włosa niewiasta wstała wreszcie z kamiennej podłogi.

- Masz jakieś wieści, kiedy jedziemy do Krakowa?

- Teraz się mnie pytasz? - Olgierdowa córa zmrużyła oczy - Wcześniej mnie ignorowałaś.

- Byłam jeno pogrążona w modlitwie. Ty jak widzę, nie rozumiesz tego, że ja potrzebuje się codziennie modlić.

Na tę uwagę przewróciła oczami Wilhejda. Nie mogła zrozumieć tej codziennej modlitwy, umartwiania się, tych nieszczęsnych postów.

- Pojedziemy, jak stopnieją, największe śniegi tak powiedział Jogajła - wywróciła oczami - Chociaż uważam, że moglibyśmy od razu jechać. Nam siostro przecież żadne zaspy niestraszne.

- Ja się z wolą króla nie będę kłócić - powiedziała cichutko.

- Ty się z nikim nie kłócisz - wytknęła jej z lekką urazą - A powinnaś mieć swoje zdanie siostro. Jesteś w końcu księżniczką, siostra polskiego Króla.

- Niewiasta powinna być...

- Tak znam to na pamięć - parsknęła śmiechem - Ciekawe, jaka jest teraz Jadwiga - zmieniła temat.

- Jogajła pisał, że jest wielce rozmodlona w swoich modlitwach, że piękniejszej na świecie nie widział i mądrzejszej. Chciałabym ją wreszcie poznać - zakończyła mówić z lekkim uśmiechem.

- Pamiętam ją jak przez mgłę jak była tutaj razem ze swoją babką - mówiła Katarzyna - Podobne jesteście do siebie w tych postach modlitwach, tylko jest jedna różnica między wami - zobaczyła pytający wzrok siostry - Jadwiga potrafi postawić na swoim, nie boi się wyrażać swoich własnych myśli.

- Ona jest Królową...

- Ale także jest niewiastą jak Ty czy ja. Nauki matki są już głęboko w tobie zakorzenione, żebym mogła coś zrobić.

- Mi dobrze jest, jak jest - stwierdziła pewnym tonem, wychodząc szybko z komnaty.

***

Zamek księcia Opolskiego

Opole,styczeń 1393

Na zamku Opolskim rozbrzmiewały krzyki, odkąd wyjechał książę Aleksander na polowanie ze swoimi rycerzami. W planach miał upolować, jak najwięcej zwierzyny, aby opolscy kuśnierze zrobili jego ukochanej futro na te zimne dni. Gdy tylko wyjechał, jego małżonka poszła do swojego ojca po usłyszeniu tych wiadomości.

- Czyś ty Władysławie zamienił się z osłem na rozumy?! - Jadwiga Opolska usłyszała krzyki swojej charakternej matki - Czy ty nie rozumiesz, w jakiej sytuacji postawiłeś naszą córkę i zięcia?!

- Duszko ty moja... Ja to wszystko robię dla nas...

- Matka ma rację... Niszczysz nasze życie... - odezwała się, wchodząc do komnat jej ojca - Jak my teraz mamy się spotkać z bratem mojego męża i jego szwagierką? Już podczas świąt było mi wstyd za Cię, ale najwyraźniej Ty nie masz na to baczenia. Nie możesz przestać wojować z królem?!

- Jadwigo, córeczko... - Opolczyk próbował uspokoić córkę, która nie bacząc na starania ojca, podeszła stojąc u boku matki - Ja to wszystko dla was robię...

- Czyżby? Ja wydałam naszą Jadwigę za królewskiego brata! A ty to niszczysz! Mogła mieć wspaniałe życie, błyszczałaby u boku królowej. Zaczęłaby coś znaczyć! A ty?! - księżna podeszła, mierząc palcem wskazującym w jego klatkę piersiową - Myślisz tylko o sobie. Nic więcej się dla ciebie nie liczy. Nic już nie mamy, nikt się z nami nie liczy.

- Jak to nikt się z nami nie liczy duszko? A Zygmunt? Zakon? - zapytał z uniesioną brwią.

- Proszę cię, nie rozbawiaj mnie - zaśmiała się drwiąco - Maria nie pozwoli na nic, co zaszkodziłoby interesom królestwa Polskiego. I Zygmunt doskonale o tym wie. Nie narazi się przez to swojej żonie. A Zakon już ma Cię powoli dość i tych twoich knowań.

- Królowej brak zmysłu polityki, któremu nie brakuje Luksemburczykowi - prychnął kpiąco - Ona nie nadaje się do polityki, w końcu jest niewiastą. Niech najlepiej zajmie się tym, co potrafi każda niewiasta. Wyszywaniem, modlitwą, strojeniem się i płodzeniem dziedziców. A politykę niech zostawi mężowi.

- Ale to Maria jest królem i faktycznym władcą Węgier, tak samo, jak Jadwiga królem Polski. Luksemburczyk tak samo, jak Jagiełło są Iure uxoris i nic na to nie poradzisz - splotła ręce pod piersią po tych słowach - Teraz nasze ostatnie ziemie chcesz przepisać na bratanków, aby Cię poparli w sprawie Jagiełły.

- Czy ty chcesz prosić Jana, Bernarda i Bolesława, aby pomogli Ci przeciwko Jagielle? - zapytała Jadwiga, siadając w geście niedowierzania, zakrywając ręką twarz.

- Otóż to, córeczko. Dzięki temu będzie wiedział, że z księciami śląskimi się nie zadziera - dumny książę wyprostował się jak struna, wypinając pierś do przodu.

- Ty do reszty zwiarowałeś ? Oni nie są głupcami, nie będą stawać po twojej stronie, gdy nie masz żadnych szans na wygraną tego pojedynku - wyrzuciła z siebie pewnym tonem - Trzeba wiedzieć, kiedy sprawa jest przegrana i się z nią pogodzić ojcze...

- Ale twój ojciec tego nie wie. On będzie walczył z królem do ostatniego kawałka ziemi, wszystko zaprzeda krzyżakom, tak jak zrobił z tą nieszczęsną ziemią dobrzyńską. Nie ważne, że ta ziemia formalnie do niego nie należała i nie mógł jej zastawić. Twój ojciec moja droga zrobi wszystko, aby zagrać na nosie króla! - krzyczała Eufemia, patrząc złowrogo na swojego męża - Za co Bóg mnie pokarał takim mężem... Gdyby tylko ojciec wiedział, co mnie czeka w życiu, by mnie za takiego miernotę nie wydał... Może bym była królową albo cesarzową jakby lepiej trafiła...

- Ja miernota?! - krzyknął rozwścieczony - Jestem najlepszym, co mogło Cię spotkać droga Eufemio...

- Chyba w twoich snach książę - Eufemia teatralnym ruchem, odgarnęła poły swojej sukni, wstając z krzesła.

Szybkim krokiem wyszła z komnat, wprawiając w ruch ciemny materiał jej sukni. Jadwiga siedziała w milczeniu, patrząc na swojego ojca, który miotał się jak oszalały po swojej komnacie.

- Nie poprzestaniesz ojcze? - zapytała cicho.

- Teraz zrobię wszystko, aby zniszczyć Jagiełłę. I nikt mi w tym nie przeszkodzi ani ty czy Twoja matka.

Młoda księżna wyszła cicho z komnat jej ojca. Nie mogła w to uwierzyć, co on robił. Za każdym razem, gdy robił coś, co było wymierzone w brata jej ukochanego męża, było jej wstyd. Nie mogła doszukać się, jakichkolwiek korzyści z tego ciągłego wojowania z królem. Chcąc pobyć w samotności, odprawiła swoje dwórki. Wcześniej poprosiła o pióro, inkaust i pergamin. Gdy wszystko zostało dostarczone do jej komnat, niezwykle szybko zaczęła skreślać słowa.

Żywię nadzieję, że występki mego ojca wobec twojego małżonka Pani, nie osłabią naszych więzi rodzinnych. Które i tak są osłabione przez ciągłe niesnaski króla i księcia opolskiego. Nie mogę się doczekać naszego ponownego spotkania.

Jadwiga

Księżna kiernowska

Zadowolona ze swojego listu posypała piaskiem, aby jak najszybciej zasechł. Zgiąwszy pergamin, wylała na niego wosk, do którego szybko przyłożyła pieczęć. Wtem poczuła, jak oplatają ją mężowskie ramiona.

- Do kogo piszesz list moja droga?

- Do Jadwigi, musi wiedzieć, że my nie mamy nic wspólnego z planami mojego ojca.

- Ona o tym wie - książę pocałował ją w czubek głowy.

- Jednakże chce być pewna, już i tak nieswojo się czułam podczas świąt na Wawelu. Twój brat nie jest zły, że nie przewidziałeś planów mojego ojca? - zatroskanym wzrokiem popatrzyła na poważną twarz swojego męża - W końcu teraz jest bardzo blisko niego.

- Mój brat wie, jaki jest Opolczyk, wszystkich potrafi zwieść.

- A potrafisz powiedzieć, czy Twoi kuzyni staną po stronie twojego ojca, czy króla?

- Bolesław jest mądry, to będzie wiedział, czym się skończy, stanie u boku mojego ojca, więc jego jestem pewna, że opowie się po stronie Jagiełły. Natomiast Bernard i Jan są niezwykle łasi na srebro jak mój ojciec - powiedziała księżna, siadając na kolanach księcia - Jednakże jeśli król ich odpowiednio podejdzie, to powinni opowiedzieć się po stronie twojego brata - niewiasta przytuliła się do klatki piersiowej mężczyzny.

Nie wiedzieli, że ich małżeństwo nie jeszcze przejdzie nie jedną kłótnię. I to głównie przez jej ojca, który tak łatwo nie odpuści utarcia nosa polskiemu władcy. Jednak jak w życiu każdego człowieka, wychodzi słońce, aby oświetlić szare dni, dzięki czemu przeżywamy, choć małe chwile szczęścia.

***

Niepołomice, luty 1393

Po zajęciu zamku księcia Opolczyka w Ostrzeszowie Jagiełło posłał od razu gońca z dobrymi wiadomościami na Wawel. Oprócz odniesienia kolejnego zwycięstwa nad jego przeciwnikiem udało mu się przeciągnąć bratanków księcia Opolskiego na jego stronę. Przed udaniem na Wawel, postanowili udać się do Niepołomic na królewskie polowanie. Wraz z wiernymi towarzyszami rozbili obóz w lasach. Po trudach podróży król postanowił zażyć gorącej kąpieli.

- Opanasz.

Odpowiedziała mu cisza w namiocie.

- Opanasz! - krzyknął król.

- Tak Panie? - zawołał zdyszany mężczyzna, wbiegając do namiotu, jakby sam diabeł go gonił.

- Gdy wrócę z polowania, wezmę kąpiel - polecił zniecierpliwiony - Jak tylko wrócimy Panowie, znowu sobie pofolgują.

- Im tylko miód w głowie - sarknął łaziebny - Tylko wasz kapelan Trąba i pan z Brzezia tyle nie piją co tamte moczymordy.

- Nie wszystkim miód w głowie tak jak mojemu bratu - parsknął rozbawiony król - Trzeba znać umiar przyjacielu.

- A umiar zwłaszcza zna kanclerz Moskorzewski - przypomniał sobie jedno z ich polowań, gdy polski możny zbyt mocno pofolgował sobie z miodem - On i kasztelan najwięksi degustatorzy miodu i piwa zaraz obok waszego brata, Królu.

- A idź ty baranie - parsknął śmiechem, rzucając w jego stronę gliniany dzban - Ale tu masz racje przyjacielu. Dobrze, że mój kanclerz nie ma swojego wiernego towarzysza.

Król, wychodząc z namiotu zauważył Spytka, Klemensa, Krystyna z Ostrowa oraz Zbigniewa z Brzezia szykujących swoje łuki i utyskujących zażarcie. Pierwszy z nich który zauważył, idącego króla był Zbigniew, który próbował uciszyć wymądrzającego się kanclerza. Spytek zdziwiony zachowaniem przyjaciela zobaczył, coraz bliżej króla próbował wejść mu w słowo, aby nie wpadł w niełaskę.

- Dość Klemensie - ostro uciął wojewoda.

- Wspomnicie moje słowa - dokończył Moskorzewski oddalając się od towarzyszy.

- Gotowy na polowanie królu? - Melsztyński wraz z pozostałymi mężczyznami ukłonili się - U nas wszystko gotowe.

- Z moimi wiernymi towarzyszami zawsze jestem gotowy na polowanie - powiedział Jagiełło, chwytając swój łuk przyniesiony od Opanasza - O czym mówił Klemens?

- O niczym ważnym Panie - odparował szybko Krystyn, patrząc prawie niezauważalnie na Spytka i Zbigniewa - Zwykłe narzekanie.

- Nie wyglądało to na zwykłe narzekanie - mężczyzna zaczął nasłuchiwać zwierzyny mieszkającej w tym lesie - Czyżby przypomniały, mu się czasy jak zarządzał Wilnem? - zapytał, patrząc na nich uważnie.

- I tak i nie - westchnął Pan z Brzezia.

- To nie był najlepszy pomysł zabierać go na wojnę z Opolczykiem Panie - wojewoda z pewną dozą niepewności patrzył na swojego władcę po wypowiedzeniu tych słów - Uśpione demony znów się w nim obudziły.

- Jest moim kanclerzem, potrzebuje go przy moim boku.

- Zapewne Panie, jednak spójrz na fakt, że jestem ochmistrzem królowej Jadwigi i powinienem być przy jej boku, aby służyć jej wiernie radą i pomocą - zaczął mówić Krystyn z Ostrowa - A jednak wyjeżdżam na wszelkie wojny z Tobą panie.

- Czyżbyś wolał zajmować się niewieścimi sprawami Krystynie? - zaczął dworować z ochmistrza Zbigniew.

- Każdy ma swoje obowiązki i ja staram się nie zaniedbywać swoich. Moje zadanie to służyć wiernie mojej królowej i koronie - mężczyzna delikatnie zgiął głowę w stronę króla.

- Zdaje sobie z tego sprawę Krystynie - mężczyzna wypuścił niespodziewanie strzałę, która trafiła celnie dorodnego dzika - Wy panowie sprzeczacie się, i zostawiacie mi najlepsze okazy.

Spytek, który nie brał udziału w tej słownej przepychance, szukał wzrokiem chowającej się zwierzyny. Jego bystre oko zauważyło rosłego jelenia, który przemykał przez zarośnięte chaszcze. Strzała idealnie została wbita w gardło zwierzęcia. Na dzisiejszym polowaniu powiodło się Spytkowi i oczywiście królowi, który był wyjątkowo zadowolony z tych łowów. Już wiedział oczami wyobraźni, jakie piękne futra będą mieć jego najważniejsze niewiasty.

Wieczorem rozpalono ognisko, gdzie nad ogniem piekł się powoli ustrzelony dzik z dzisiejszego polowania. Panowie nie bacząc, na obecność króla pofolgowali z miodem.

- Mówię wam, każda niewiasta prędzej czy później zajrzy do łoża innego. To jest tylko kwestia czasu - czknął pijany Moskorzewski.

- Nie oceniaj niewiast miarą tych wszystkich wszetecznic - odezwał się ostrym głosem Spytek - Z tego, co wiem, to więcej mężów szuka uciech poza małżeńskim łożem.

- Ta twoja węgiereczka też niczego sobie - zaśmiał się pod nosem - Chętnie bym zobaczył, na co ją stać.

- Zawrzyj mordę inaczej, będziesz zęby z ziemi zbierał. Jeszcze raz tak o niej powiesz, a nie będzie dla ciebie ratunku - podniósł głos, odchodząc w gniewie od towarzystwa.

- Spytku uspokój się to tylko żarty - zawołał ochmistrz królowej za oddalającą się sylwetka młodego mężczyzny.

- Zbigniewie, Krystynie odprowadźcie kanclerza do jego namiotu - zarządził nieznoszącym sprzeciwu głosem Władysław - Opanaszu idź, szykuj mi kąpiel.

Wyżej wymienieni mężczyźni odprowadzili bełkoczącego Klemensa do namiotu. Po drodze słyszał jego pijacki śmiech, najwyraźniej znowu wygłaszał swoje mądrości, z których tylko on potrafił się śmiać. Jego łaziebny odszedł pospiesznie zostawiając go z Janem z Tęczyna i Sędziwojem. Widząc swojego przyjaciela, odszedł od milczących możnych. Będąc bliżej widział jak wojewoda rzuca nożami w drzewo na przeciw niego. Widać było jego spiętą postawę.

- Spytku?

- Nie teraz królu, nie chce z nikim rozmawiać.

- Pamiętaj, zawsze będziesz miał we mnie przyjaciela. Jeśli będziesz potrzebował porozmawiać, to zawsze możesz do mnie przyjść.

- Będę pamiętać Panie - odrzekł spokojnym głosem.

Skierował się do namiotu, w milczeniu analizując słowa pijanego mężczyzny. Czy jego ukochana byłaby w stanie go zdradzić? Nie mógł wyzbyć się dziwnego uczucia, które pojawiło się zaraz po słowach szlachcica. Wszedłszy do namiotu, zobaczył unosząca się parę z jego czarnej drewnianej wanny o kształcie konia. Czuł zapach ziół wydobywających się z jego wanny, które z pewnością wsypał Opanasz.

- Tavo šypsena nušviečia mano pilkas dienas* - nucił niczego nieświadomy mężczyzna, składając płótna.

- Kuri moteris tai padarė?**

Mężczyzna podskoczył przestraszony, upuszczając czyste płótno. Zaufany człowiek króla odwrócił się przestraszony.

- Ależ mnie król przestraszył - wysapał mężczyzna, łapiąc się za serce - Myślałem, że to, jakiś zbój.

- Taki zamyślony, że nie chciałem Ci przerywać. Pomożesz mi Opanaszu?

- Oczywiście Panie - łaziebny od razu doskoczył do króla, pomagając mu - Dziwię się, że wojewoda nie pokazał kanclerzowi gdzie jego miejsce. U nas na Litwie to by się ucieło ten przeklęty język. Jak można tak o niewiescie mówić.

- Jeśli jeszcze raz to się powtórzy, Spytek mu tego nie odpuści kolejnej zniewagi wobec jego żony. Tak samo bym uczynił, gdyby ktoś ubliżył mojej królowej.

- Ty Panie byś go za to poćwiartował - zażartował łaziebny.

- Nie jestem tak okrutny, jak Kiejstut - odpowiedział z uśmiechem król.

Wchodząc do wanny, pozbawiony wszelkiego odzienia czuł jak wszelkie troski, z niego ulatują. Oparł głowę o oparcie i pozwolił swoim myślom powędrować do Elżbietki i Jadwigi. Nagle poczuł, jak morzy go sen. Zaczął głęboko oddychać, odpływając w krainę sennych marzeń.

Drgnął przestraszony, gdy usłyszał płacz dziecka. Poznawał ten płacz. Wiedział już, kto tak płacze. Elżbietka. Jego mała córeczka, płakała jakby ktoś, obdzierał ją ze skóry. Zaczął biec, wzdłuż korytarza gdzie płacz stawał się coraz silniejszy.

- Tatusiu gdzie jesteś - wołała rozpaczliwym tonem - Nie zostawiaj mnie.

Zaczął biec coraz szybciej, ale korytarz jakby się nie kończył. Nie mógł dostać się do jej komnaty. Gdy płacz stawał się coraz słabszy, dostał się do komnaty. Pierwsze co zobaczył to damską postać ubraną w czerń. Niewiasta modliła się nad dziecięcym ciałkiem.

- Mateńko gdzie jest tatuś? - zapytała cieniutkim głosikiem.

- Na wojnie jest, skarbie.

- To już go nie zobaczę?

- Obiecuje, że jeszcze go zobaczysz. Zrobię wszystko, co w mojej mocy byś go ujrzała jeszcze raz - wyłkała, po czym wybiegła z komnaty, wybuchając płaczem.

Upadł na kolana, widząc bladą twarz dziewczynki. Nie przypominała jego córeczki. Jego Elżbietka. Ta była starsza. Jedyne co w niej znajomego zobaczył. To oczy. Oczy jego matki, które po niej odziedziczył. Czyżby to ją miało spotkać? Samotna śmierć bez ukochanego ojca u boku? Schował twarz w ręce załamany tym widokiem.

- Jak przyjdzie jej czas, zaopiekujemy się nią bracie - usłyszał głos.

Drgnął, gdy usłyszał znajomy głos, nie sądził, że kiedykolwiek go jeszcze usłyszy. Zdjął z twarzy ręce, wstając powoli. Jak zobaczył kto przed nim stoi, od razu napłynęły wspomnienia z nim związane.

- Korygiełło... Czy to Elżbietka? Moja pierworodna?

- To nie ona... Bóg szykuje dla niej inną przyszłość - olgierdowy syn położył rękę na ramieniu swojego brata - Będzie wspaniała. Jednak nie wszyscy będą mieli tyle szczęścia co ona...

- Co ty mówisz?

- Na mnie już pora bracie...

Obudziło go szturchanie. Wybudził się z sennej mary. Zaczął przecierać oczy po krótkiej drzemce. Przeciągnął się i ziewnął głośno.

- Wreszcie się król obudził - zawołał z ulgą Opanasz.

- Co się stało? - zapytał zaniepokojony - Gdzie ona jest?

- Poseł od Królowej Jadwigi - wyznał na jednym wydechu - Ponoć to ważne.

- Proś jak najszybciej.

- Panie, ale jesteś w kąpieli - próbował się wtrącić.

- Proś - zawołał rozgniewanym głosem.

Wtem do namiotu wszedł zaufany rycerz królowej Jadwigi. Był to Zawisza z Oleśnicy. Mężczyzna zarumienił się, jak zobaczył księcia w kąpieli. Przypomniała mu się tajemna misja zlecona przez jego Panią. Jednak mimo wszystko rycerz stanął przed obliczem swojego króla, kłaniając się.

- Panie złe wieści.

- Jakie? - wykstrzusił blednąc na sam widok wyrazu twarzy rycerza.

Wtem przypomniał sobie nocną marę, która niedawno mu się śniła. Bał się, że to jednak chodziło o jego córkę. Wszak nie miał innych dzieci, tylko ją. Jakby coś jej się stało, nie wiedziałby co robić.

- Królewna Elżbieta...

***

* Twój uśmiech rozświetla moje szare dni.

** Która kobieta to uczyniła?

***

Hej, hej, hej wam wszystkim 😊❤️ Dość dawno mnie tu nie było. Niestety były takie zawirowania, że nie było czasu ani chęci na spisanie dalszych losów mojej kochanej Jadwigi ❤️ Jednak nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, aby zaniechać pisania o naszej królowej 😊🥰 Mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długą nieobecność 😂

Postanowiłam wreszcie rozszerzyć wątki aby akcja nie działa siw tylko w Krakowie czy od czasu do czasu w Wilnie 🤗 Więc na pierwszy ogień macie już co się dzieje w Opolu i Wilnie 😁 Poznajemy wreszcie młodsze siostry Jagiełły, chociaż Katarzyna była wspomniana na samym początku. Jeśli ktoś pamięta to powinien wiedzieć, że Jadwiga i Wilhejda poznały się na zaręczynach księcia i królewny ❤️😊 Postanowiłam także rozszerzyć postać Jadwigi i Wigunta, niestety muszę przyznać mam do niego słabość 😍🥰😂

Co wy na kłótnię Eufemii i naszego lisa Opolczyka? Poznajemy także Jadwigę która zaczęła działać dla dobra Królestwa i mam nadzieję, że wam się taka spodoba 🤭🤗❤️

Życzę miłego czytania, zapraszam do głosowania i mam nadzieję, że zostawicie jakiś ślad po sobie ❤️😘
Buziaczki kochani 😘❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro