Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Królewski spisek

Wawel, maj 1387

Królowa Maria, Król Zygmunt I Spytek z Melsztyna podążali Wawelskimi korytarzami, aby dostać się do Królewskiej Kancelarii.

- Spytku, pójdź już proszę do kancelarii i poproś skrybę, aby się już przygotował, a my Zygmuncie musimy porozmawiać. - rzekła Maria

- Tak, Pani - powiedział Spytek, ukłonił się i poszedł do kancelarii

Maria zwróciła twarz do Zygmunta i rzekła.

- Gdzieś był, gdy napadnięto na Władysława?

- Jak to gdzie? Polowałem na zwierzynę, Pani. - powiedział zdziwiony Król.

- Królu! Rzeknij mi prawdę, wiem jak wyglądają strzały, których używają tutejsi. To była strzała z Twojego kołczanu. To Ty usiłowałeś zabić Władysława? - odparła rozwścieczona Maria.

- Pani, zważaj na słowa! Ja nikogo nie usiłowałem zabić! - rzekł lekko przestraszony Zygmunt

- Zygmuncie, jeżeli dojdzie do mnie chodź by najmniejsza plotka, żeś chciał zranić mego szwagra, to Cię o to oskarżę, Panie. - powiedziała Królowa Maria i odeszła w stronę kancelarii.

Węgierski Król był zdezorientowany. Zastanawiał się jakim cudem, żona się domyśliła. Po chwili stania w bezruchu, udał się do kancelarii, by napisać list do brata.

***

Jadwiga cały czas czuwała przy Władysławie. Trzymała ukochanego za rękę i modliła się w duchy, by jej mąż ozdrowiał. Co chwilę Radlica sprawdzał nogę Króla, w którą został zraniony. Wsmarowywał różne macie, które robił na bieżącą, a Królowa zwilżała mężowi usta, zaparzonymi wcześniej ziołami. Na czole Władysława co chwilę kładła mokry materiał, by zbić ciepłotę.

- Pani późno już, noc nastała. Idź proszę do Twojej komnaty i odpocznij. Niedawno to Ty byłaś chora i nie chcę, by się to powtórzyło. - powiedział biskup.

- Nie ma mowy, Janie. Zostaje przy moim mężu. Lecz Ty, Biskupie idź odpocznij. Każe posłać po Ciebie, gdy Król się gorzej poczuje. - rzekła z troską Królowa.

- Dobrze, Pani. - powiedział Radlica, po czym ukłonił się i wyszedł.

Jadwiga cały czas trzymała Jagiełłę za dłoń. Parę razy wydawało się jej, że mąż odwzajemnia uścisk, gdy tylko mówiła lub dotykała jego twarzy, by zmienić materiał z czoła.

- Królu mój, błagam nie opuszczaj mnie. Wyzdrowiej, proszę. Władysławie, ja nie dam rady żyć bez Ciebie. Bez Twojego głosu, bez Twojego dotyku, uśmiechu, bez naszych rozmów, nawet bez naszych sprzeczek. Błagam Cię! - powiedziała z rozpaczy Jadwiga, aż łza spłynęła jej po policzku. Nie chciała nawet myśleć o tym, że może stracić ukochanego.

- Nie płacz, najdroższa moja. - wyszeptał Król Władysław i uścisnął dłoń Jadwigi mocniej, tak jak wtedy, kiedy mówiła do niego.

Królowa była wielce zaszokowana, nie wiedziała co ma począć. Po jej polikach spływały ogromne łzy, lecz były to łzy szczęścia, że jej modlitwy zostały wysłuchane.

Zabrała z czoła męża mokry materiał, przybliżyła się do niego. Dotknęli się czołami, patrzyli sobie w oczy, Jadwiga nadal miała w nich łzy, Król ocierał je, jedna po drugiej. Łzy Królowej, były dla niego ja sztylet wbijany w serce.

- Pani moja, nie roń już więcej łez. Nie opuszczę Cię - powiedział Jagiełło po czym pocałował Jadwigę. - Teraz nawet nie mam jak - dodał z uśmiechem i wskazał na swoją prawą nogę. Królowa uśmiechnęła się i odparła
-Nawet w obliczu bólu potrafisz dworować. Pośle po Radlice, musi wiedzieć, że się obudziłeś. - powiedziała Królowa i posłała jednego ze sług do komnaty Jana Radlicy.

- Bracie! Co żeś żonie zrobił, że Cię tak urządziła? - powiedział radosnym głosem Skirgiełło

- Skirgiełło, bracie mój! Co Cię tu sprowadza? - odparł Władysław, starając poprawić się na łożu lecz szybko pojawił się grymas bólu na jego twarzy, gdyż z rany na jego nodze, znów zaczęła sączyć się krew.

- Jadwigo, biegnij po medyka. - rzekł szybko Skirgiełło i postanowił opatrzeć czystym materiałem, nogę Króla.

Andegawenka szybkim krokiem wyszła z komnaty męża i podążała po Biskupa, lecz wpadła na niego przed sypialnią Władysława.

- Janie prędko. Z rany sączy się krew. - powiedziała przerażona Jadwiga. Biskup skinął jeno głową i szybkim krokiem zaczął kierować się w stronę łoża Króla.

Wraz ze Skirgiełłą zatrzymali krew, która wypływała z rany. Książę Skirgiełło prędko poszedł zaparzyć litewskich ziół, by postawiły brata na nogi, a Radlica znów zaczął smarować ranę specjalną maścią. Król krzywił się z bólu, każdy ruch nogą, sprawiał mu ogromny ból. Natomiast Jadwiga w swojej komnacie leżała krzyżem, a Królowa Maria wraz z dwórkami pobiegły do Kaplicy, gdzie pomodlą się za wyzdrowienie Króla Władysława.

***

Modlitwy zostały wysłuchane, po upływie jednej niedzieli, Król wyzdrowiał. Pomogły mu litewskie zioła oraz maści Radlicy. Władysław z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Jadwiga każdej nocy spała w komnacie męża, mimo tego, że Radlica jej tego odradzał, ona nie posłuchała. Królowa bała się tego, że znów straci z mężem kontakt. Każdego wieczora rozmawiała z Władysławem o tym co nowego w Krakowie oraz na Wawelu. Następnie modlili się o wyzdrowienie Króla oraz o potomka, po tym zasypiali w swoich ramionach.

Dziś Przybył Spytek wraz z medykiem z Pragi. Czeski lekarz opatrzył Króla i rzekł, że rana goi prawidłowo i poszedł na spoczynek, gdyż za kilka dni wróci do swojego kraju.

Jagiełło poprosił, by Skirgiełło oraz Spytek przybyli do jego komnaty dziennej. Chciał z nimi porozmawiać w bardzo ważnej sprawie.

-Panowie, Wam ufam najbardziej. Dlatego powiem wam o moich obawach. - rzekł Król - Jestem pewien, że Zygmunt coś knuje lecz nie mam pojęcia, co chce ugrać - kontynuował.

- Królu, wiem że będę musiał się z tego wyspowiadać lecz podsłuchałem rozmowę Królowej Marii i Króla Zygmunta. Królowa Węgierska przeczuwa, że to własne Luksemburczyk maczał palce w Twoim wypadku, Panie - powiedział Melsztyński I patrzył na reakcje braci. - Przechwyciłem również list Luksemburczyka do Księcia Wilhelma - dodał i podał list Królowi. Król rozerwał pieczęć i otworzył list. Wszystko było napisane po łacinie.

- Jak to do Księcia Wilhelma? Jogajły, to nie ten z Wiednia? - zapytał Skirgiełło

- Przeczytaj, Spytku - powiedział Władysław, nie zważając na pytanie brata i podał list Wojewodzie.

- " Drogi Książę!
Nasz plan powoli się udaje. Ten przeklęty Poganin wreszcie zapłacił. Zdycha teraz z bólu na łożu w komnacie, a ta jego ladacznica leży krzyżem i się ciągle modli.
Dzięki Bogu udało mi się postrzelić go w nogę i trucizna wdała się do jego pogańskiego ciała. Nie udało się porwać wcześniej, tej całej Jadwigi, to teraz się udało zabić Poganina.
Szykuj się Książę, by objąć Krakowski tron,
Do szybkiego zobaczenia!
Zygmunt Luksemburczyk, Król Węgier. "
- Spytek przeczytał list i popatrzył z uwagą na Króla, który poczerwieniał że złości.

- Zabije go! Zabije! Ubije jak psa, za obrażanie mojej Jadwigi. - rzekł wzburzony Władysław i ze złości cisnął, glinianym kubkiem w drewniane drzwi.

- Panie, rozumiem Twoją złość, ale nie można działać pochopnie. Musimy być ostrożni - powiedział ostrożnie Spytek.

- Bracie, Pan Wojewoda ma rację. Musimy być jeszcze bardziej przebiegli, niż ten szczwany lis. - odparł Litewski Książę.

- Co więc proponujecie? - zapytał już spokojniej Król.

- Rzekłeś wcześniej, Spytku, że Królowa Maria się domyślała. Może poślij po nią teraz i wprowadzę Was w mój plan. - rzekł Olgierdowicz.

Po paru chwilach do komnaty Króla wszedł sługa, zapowiadając Królową Węgierską. Wraz z nią przyszła jej dwórka, którą od razu odprawiła oraz zagroziła, że jeśli komukolwiek powie o tym spotkaniu, głową zapłaci. Maria usiadła przy stole, naprzeciw Jagiełły.

- Czemuż ma służyć moją wizyta tak późna porą, Panie? -  zapytała spokojnie Maria.

Władysław popatrzył na Spytka i dał mu znak ręka, by podał Królowej list. Ta wzięła list w dłonie i zaczęła czytać.

- Wiedziałam! Byłam pewna, choć modliłam się, by nie była to prawda - powiedziała Maria przy czym wstała od stołu i udała się do kominka, w który palił się ogień. - Co zamierzasz z tym zrobić, Królu? - zapytała patrząc w ogień.

- Pragnę Twojej pomocy, Pani - powiedział Król.
- Co mam zrobić? - odpowiedziała i zwróciła głowę w stronę Panów.

Władysław popatrzył na brata, dając mu tym do zrozumienia, iż ma zacząć prawić.

- Pani, w moim planie odegrała byś główną rolę. Chciałbym byś zwiodła Twojego męża tym, iż będziesz popierać Wilhelma, a oczerniać Jogajłę, to znaczy Władysława. - rzekł Skirgiełło

Po krótkim namyśle, Królowa zgodziła się. Następnego dnia rankiem miała rozpocząć plan.

***

Maria cały wczorajszy wieczór omawiała plan, z wojewodą, Królem i Księciem. Była pewna tego planu, jednak wiedziała, że Zygmunt także jest przebiegły i nie da się łatwo podejść.

Szukała swojego męża po całym Wawelu, zamierzając pójść z nim na śniadanie, gdy go napotkała w stronę auli tronowej.

- Szukałam Cię Panie, pragnę zjeść z Tobą śniadanie i pomówić z Tobą – zaczęła mówić spokojnym głosem.

- O czym Pani? Wciąż masz jakieś podejrzenia względem mnie? – przerwał Marii wpół zdania, w duchu zaczął się denerwować o odkryciu prawdy.

- Nie, bardzo mi przykro o te podłe podejrzenia. Musiały bardzo zranić Cię, te oskarżenia, które padły podczas naszej ostatniej rozmowy – mówiła kierując się z mężem pod rękę na śniadanie.

- Cieszę się Pani, zacząłem mieć wątpliwości czy Ty, moja ukochana żona, nadal mnie miłujesz, jak ja Ciebie – mówił udając zmartwionego, jednak naprawdę cieszył się, gdy usłyszał te słowa, nie miał pojęcia jak się mylił.

Maria z każdym swoim słowem widziała, że plan idzie w dobrym kierunku. Już widziała jak prawda ujrzy światło dzienne.

- Z Jadwigą jest coraz gorzej...

- W jakim sensie Pani, nie poprawia się stan jej męża? – zapytał ze zmartwionym uśmiechem.

- Na szczęście nie, gdy umrze ten pies, Jadwiga będzie miała szansę na prawdziwą miłość nawet z Księciem Wilhelmem – powiedziała zadowolona Maria.

- Medyk, który przybył od Twojego brata Panie, powiedział, że w przeciągu kilku dniu umrze, więc Jadwiga będzie Królową wdową w dodatku bez dziecka – powiedziała udając szczęśliwą Maria.

- Cieszysz się z tego Pani? – zapytał odsuwając krzesło przy stole by mogła usiąść.

- Oczywiście Panie, to był wielki błąd mojego ojca i matki, że zezwolili na to małżeństwo – stwierdziła pewnym głosem Maria.

- Dlaczego tak uważasz? – zapytał po czym zaczął jeść śniadanie.

- Nie uważasz to za hańbę dla naszego rodu, że taki pogański pies został Królem?

- Tak uważam, lecz to decyzja twojej siostry, że postanowiła go koronować. Właśnie w tej sprawie posłałem ... – zaczął mówić, gdy uświadomił sobie przerażony, że powiedział o kilka słów za dużo.

- Jaki list ? – zapytała zaintrygowana.

- Co? Jaki list? Mówiłem coś o liście? – zaczął mówić przerażony, że jego żona dowie się o jego planach związanych z Wilhelmem.

- Tak, mówiłeś o liście. Nie mylę się Panie, że ten list ma trafić do księcia Habsburskiego?

- Przyznam Ci się, Pani. Posłałem list do Wiednia, że Król umiera. Jednak nadal nie otrzymałem odpowiedzi – zaczął już mówić prawdę, gdyż zaczął wierzyć, iż jego żona jest, po jego stronie i wykorzysta ją do swojego planu.

- Może Książę, uznał za ryzykowne posyłać list do Krakowa? - Królowa nie dała po sobie znać, że zna treść listu.

- Tak myślisz Mario ? – zapytał niepewnie.

- Tak myślę, przecież byłbyś w wielkich kłopotach, jeśli ktokolwiek, by przechwycił ten list – powiedziała kładąc rękę na ramieniu męża.

- Myliłem się Mario, jesteś bardzo podobna do mnie. Bóg wiedział co robi, gdy nas razem połączył – zaczął mówić rozanielony, gdy uświadomił sobie, że dzięki żonie jego plan może wypełni być wykonany.

- Dla władzy można zrobić wszystko, moim priorytetem jest, aby wyrwać Jadwigę z rąk tego poganina – powiedziała Królowa Węgier.

- Więc dołożę wszelkich starań, aby to się udało Pani – obiecał spełnić jej prośbę, po czym delikatnie ją pocałował.

Maria nie wierzyła w to, że wszystkiego tak łatwo się dowiedziała. Jednak jak mówiła jej świętej pamięci matka, broń kobiety to przede wszystkim jej urok i wdzięk który można wykorzystać do swoich celów.

***

Plan wymyślony przez Władysława i Marię podążał w dobrym kierunku. Królowa po śniadaniu pospieszyła szybkim krokiem ostrzec swojego szwagra, o zamiarach jej męża. Wbiegła do komnaty prędkim krokiem.

- Władysławie, pora na dalszą część planu – powiedziała Maria widząc go w towarzystwie brata i wojewody krakowskiego.

- Dziękuję Pani za pomoc, teraz pora na nas – powiedział Król Polski.

- Królowo, niedługo przyjdź tutaj z Królową Jadwigą. Musi zobaczyć na własne oczy jakim człowiekiem jest Twój mąż- odparł szybko wojewoda krakowski.

- Więc w takim razie, już mnie tu nie ma – odparła po czym wyszła z komnaty szybkim krokiem.

Przygotowania do ich planu wciąż trwały. Gdy już skończyli nadszedł czas realizacji ich planu. Władysław ułożył się wygodnie na łożu, czekając na rozpoczęcie planu. Gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, drgnął lekko lecz postanowił na razie nie zdradzać się.

- Już nie żyjesz, ty podły psie – gdy tylko usłyszał ten głos, poderwał się na równe nogi, wyjmując schowany miecz.

- Wiedziałem, że to Ty! – patrząc z nienawiścią na Luksemburczyka.

- Tak, to wszystko moja sprawka. Twoja wszetecznica i wraz z Tobą, nie macie prawa zasiadać na tronie chrześcijańskiego Królestwa. Dzisiaj zginiesz i za Twoją nierządnicę weźmie się Książę Habsburg – odparł mściwym głosem.

- Dzisiaj, to nie ja zginę – stwierdził pewnym głosem Władysław.

- Ależ, nie masz racji Panie- odpowiedział mu z drwiącym uśmiechem.- Trucizna niedługo Cię zabije.

- I tu popełniłeś błąd, jestem cały i zdrów. Dzięki Twojej szanownej małżonce – podziękował mu z uśmiechem. - Wyzywam Cię na pojedynek królu, o dobre imię, mojej Królowej Polski Jadwigi z Andegawenów. Za obrazę jej czci i honoru – powiedział poważnym głosem Król Polski.

- Warunek? Śmierć czy do pierwszej krwi? – zapytał udając pewnego siebie.

- Do pierwszej krwi. Podejmujesz wyzwanie tchórzu? Przyjmujesz moją rękawicę? – zapytał z drwiącym uśmiechem Władysław, rzucając w niego rękawice.

Król Polski był ciekawy, czy podejmie wzywanie, nie bał się pojedynku wiedział, że Bóg osądzi, który walczy o prawdę i honor. Zdecyduje sąd Boży.

- Przyjmuję Twoje wyzwanie, psie – odpowiedział mu wyzywającym głosem Zygmunt Luksemburczyk.
- Więc za jeden pacierz widzimy się koło stajni Królewskich - gdy to Władysław powiedział, wyszedł z komnaty, aby powiadomić brata i wojewodę o pojedynku.

Królowa nie mogła się dowiedzieć o pojedynku, więc chciał poprosić Skirgiełłę i jej siostrę Marię, aby jej pilnowali. Pragnął, by nie dowiedziała się o tym pojedynku. Nie chciał narażać jej nerwów przez oglądanie takiego widowiska, miał świadomość jaka jest waleczna, chciał jednak, by nie miała poczucia winy, że pojedynkują się o jej cześć.

- Skirgiełło, drogi Bracie nie pozwól, aby Królowa wyszła na zewnątrz. Jeśli będzie trzeba zatrzymaj ja siłą. – zawołał Władysław, gdy zobaczył Brata wraz ze Spytkiem.

- Panie, idę z Tobą- stwierdził wojewoda.

- Tak, ty idziesz ze mną, Panie wojewodo. Skirgiełło, Ty wraz z Marią będziesz pilnował Jadwigi. Zrozumiano? – wydał rozkazy wzburzony Król, patrząc ma nich wyczerpująco.
Oboje na te słowa kiwnęli głową, po czym każdy rozszedł się do swoich obowiązków.

***

Jadwiga siedziała wraz z siostrą w jej komnacie. Widziała jej zaniepokojoną minę. Miała przeczucie, że stanie się coś złego. I jak zwykle jej przeczucie ja nie myliło. Nagle do jej komnaty wszedł jej szwagier, Książę Skirgiełło.

- Witaj Książę, czym zawdzięczam Twoja wizytę? – zapytała zdziwiona na jego widok.

- Pragnąłem Ci dotrzymać towarzystwa, gdy mój brat jest zajęty- zaczął mówić niepewnym głosem.

- Czym zajęty, przecież nie tak dawno wyzdrowiał ?  – zapytała zdziwiona.

- Jadwigo przecież Twój mąż jest Królem, więc nic w tym dziwnego - pośpieszyła z ratunkiem zakłopotanemu Księciu.

- Coś przede mną ukrywacie - odpowiedziała podejrzliwie.

- My? Ależ nic podobnego – odpowiedzieli w tym samym czasie, patrząc na siebie z lekkim przerażeniem.

W tym samym czasie do niej komnaty, wbiegła jej ukochaną dwórka Eržebet.
Była cała czerwona i zdyszana od biegu.

- Pani, Pani Król... – zaczęła mówić nie mogąc złapać oddechu.

- Mów Eržebet, prędko co się dzieje ? – zawołała przerażona Królowa.

- Jadwigo, memu na pewno bratu nic nie jest – przerwał Skirgiełło, gdy panienka Lackfi chciała dokończyć.

Maria pokręciła głową w stronę dwórki jej siostry, by nie ważyła się mówić co się dzieje na zewnątrz. Jednak jej siostra to zauważyła.

- Mów droga Eržebet, co się dzieje? – rozkazała Jadwiga Andegaweńska.

- Król pojedynkuje się z Królem Zygmuntem o twoją cześć Pani, obok stajni Królewskich - powiedziała szybko nie robiąc sobie nic z miażdżących spojrzeń Księcia i Królowej Marii.

- Wy o tym wiedzieliście? – zapytała załamanym tonem. - Jak widać wszędzie na Wawelu panuje fałsz i intrygi – krzyknęła oburzona Królowa, po czym wybiegła z komnat ze swoją dwórką.

- Jeśli stanie się coś złego twojemu bratu, Panie ona nam nigdy tego nie wybaczy – powiedziała cichym, drżącym głosem, od powstrzymywanego płaczu.

***

Jadwiga szybkim krokiem szła razem z jej dwórką do Królewskich stajni. Słyszała za sobą krzyki, Księcia Skirgiełły i jej siostry Marii, lecz nie zamierzała się zatrzymać. Chciała jak najszybciej zobaczyć, czy jej umiłowany Władysław jest cały i zdrów. Wiedziała, że nikomu jej małżonek nie przepuści zniewagi, którą ktokolwiek skieruje w jej stronę. Widziała już z oddali jak mężczyźni szykują się do pojedynku.

- Władysławie, Władysławie – zaczęła wołać zrozpaczona.

Ich spojrzenia się skrzyżowały, lecz widziała w jego oczach zawziętość. I w tej chwili uświadomiła sobie, że nie odpuści tego pojedynku. Nie chciała, by coś się stało Władysławowi. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby z jej powodu zginął. Gdyby go zabrakło i ona, by umarła z tęsknoty za nim.

- Władysławie, proszę Cię nie walcz z nim – zaczęła go prosić, gdy tylko do niego podbiegła.

- Wybacz moja miła, nie przepuszczę płazem nikomu, gdy ktoś znieważa moja Królową – powiedział poważnym głosem Król.

- Nie wyzdrowiałeś jeszcze, nie jesteś w pełni sił – próbowała dalej przekonać męża, że pojedynek to zły pomysł.

- Skirgiełło, Panie wojewodo weźcie na bok Królową – powiedział nieprzejednany.

Wspomniani mężczyźni odciągnęli Królową siłą, aby nic jej się nie stało podczas pojedynku. Maria przytuliła z całych sił swoją ukochaną siostrę.

- Biorę Was wszystkich na świadków, Król Węgier Zygmunt Luksemburczyk, znieważył Królową Polski w wyniku, czego o jej dobre imię i cześć będzie ten pojedynek. Także to wspomniany Król był tym, który brał udział w spisku mającego pozbawić mnie życia i porwania Królowej, aby Książę Wilhelm zasiadł na krakowskim tronie. Walczymy do pierwszego zranienia – ogłosił głośno i wyraźnie Król Polski Władysław.

- A co boisz się pogański psie, że Cię pokonam? Dlaczego to nie ma być pojedynek na śmierć i życie – zaczął drwić jego przeciwnik.

- Nie chcę, aby siostra mojej ukochanej straciła męża, nawet takiego, jej niegodnego. Który dla zysku próbuje zabić chrześcijańskiego Króla – stwierdził pogardliwie Władysław.

Na te słowa Zygmunt bez zastanowienia natarł na niego mieczem, ten niespodziewany atak Król Polski bez zastanowienia odparł. Zaczął atakować go jak najlepiej mógł. Chciał jak najszybciej go zranić, aby Jadwiga już dłużej się nie martwiła.
Każdy z mężczyzn chciał wygrać, pokazać, że jest lepszy od drugiego. Atakowali się zaciekle, na razie żaden z nich nie odniósł poważniejszej  rany. W końcu Władysław zauważył zmęczenie swojego przeciwnika. Więc zaczął coraz szybciej atakować, w wyniku czego Zygmunt popełnił błąd, który od razu to wykorzystał. Powalił swojego przeciwnika na łopatki. Przystawił mu ostrze to gardła.

- Poddajesz się? – zapytał z drwiącym uśmieszkiem.

- Nigdy – Luksemburczyk próbował wstać lecz nie mógł, gdyż klinga miecza była zbyt blisko jego gardła.

- Nie masz wyjścia Panie - odpowiedział pogardliwie Władysław.

- Niech będzie tą bitwę wygrałeś psie, lecz nie wojnę – powiedział pokonanym głosem tak, aby nitk go nie słyszał.
- Jeśli tak uważasz - odparł króla po czym podszedł do swojej zdenerwowanej żony.

- Widzisz Jadwigo nic mi się nie stało, nie było innego wyjścia, bym nie wygrał tego pojedynku - stwierdził rozbawiony Król patrząc na zapłakana i zdenerwowaną Jadwigę.

Gdy tylko podszedł chwycił jej twarz w dłonie, po czym delikatnie ucałował jej różane usta. Ten pocałunek przerwał nie kto inny, jak Skirgiełło, który rozbawiony powiedział.

- Bracie daj spokój naszej Królowej tutaj przy nas, w alkowie lepiej postaraj się o bratanka dla nas.

Na te słowa wszyscy zaczęli się śmiać na co Królowa się zarumieniła.

***

Po wieczerzy Jadwiga i Władysław udali się do alkowy Królowej. Kiedy tylko Król zamknął drzwi do komnaty, Jadwiga gniewnie popatrzyła na męża. Miała do niego żal, że jej nie powiedział o tym wszystkim.

- Pani, nie złość się na Swoją siostrę. Nie zamieniłaś z nią zdania podczas wieczerzy. Wiń mnie, nie Królową. - powiedział skruszonym głosem Jagiełło

- Kochany, nie miałam ochoty rozmawiać z nikim. Wiesz dlaczego? - Zapytała Królowa, a jej mąż pokręcił przecząco głową - Ponieważ nie wyobrażam sobie życia baz Ciebie. Na samą myśl, że mogłoby Ci się coś stać, łzy mi od oczy napływają. Podczas wieczerzy słyszałam tylko, jaki to jesteś wspaniały, a ja twierdzę, że jesteś nieodpowiedzialny. Co ja bym zrobiła bez Ciebie? – zaczęła robić wyrzutu swojemu ukochanemu, po czym wybuchnęła głośnym płaczem.

Gdy tylko Władysław usłyszał płacz Jadwigi, natychmiast ją przytulił. Jednak Królowa nie pozwoliła się objąć, zaczęła krzyczeć na Króla i uderzać pięściami w jego klatkę piersiową.

- Jesteś nieodpowiedzialny, zachowałeś się jak pachole! – krzyczała z płaczem Jadwiga.

- Jadwigo ...

- Czy ty w tamtym momencie myślałeś o mnie?! Czy liczył się tylko dla Ciebie smak zwycięstwa?! – dalej krzyczała zapłakana.

- Proszę Cię Jadwigo, uspokój się – próbował uspokoić żonę, niestety to przyniosło odwrotny skutek od zamierzonego.

- Nie próbuj mnie uspokajać! Ty, Władysławie nie rozumiesz, że gdybyś Ty umarł, to i ja bym umarła z tęsknoty za Tobą?! – krzyczała zrozpaczona Jadwiga.

- Spokojnie ukochana, już więcej tak nie postąpię. Nigdy nie zrobię nic przeciwko Tobie – po tych słowach zaczęła się uspokajać w ramionach Władysława.

Król czuł jak jego umiłowana powoli się uspokaja, od czasu do czasu jej ramionami wstrząsał usuwany szloch. Kiedy już czuł, że Jadwiga całkowicie się uspokoiła, wziął delikatnie jej twarz w ręce i zaczął całować. Jadwiga momentalnie odwzajemniła pocałunek.
Wkrótce przerwali pocałunek z szybkimi oddechami, Władysław oparł swoje czoło o czoło Jadwigi. Zaczęli wzajemnie patrzeć w swoje oczy, chłonąc tą magiczną chwilę.

- Kocham Cię Jadwigo – powiedział czułym głosem Władysław.

- Ja Ciebie bardziej mój Królu, nie wiem co bym zrobiła bez Ciebie - odparła cichym głosem pełnym miłości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro