8. Kawał [Romione]
Hermiona
Ahh... Jak ja kocham święta! Są prezent, jest choinka, a na ustach dobra minka. Wiem jestem troche infantylna, ale przecież są święta!!! Jednak najlepsze w tym wszystkim jest to, że to będą pierwsze święta naszej małej Rose. Mój kwiatuszek ma, aż 7 miesięcy! To moje największe szczęście.
Po całej Norze unosił się zapach wigilijnych potraw. Dzieciaki latały po całym domu, a kobiety gotowały. Natomiast panom został przydzielony obowiązek montowania światełek.
- Dzieci! - zawołała Molly. - Idźcie do okna i wypatrujcie gwiazdki.
- Super! - zawołał James.
- Taa... świetnie. - wymamrotała Vicki i podąrzyła za zgrają urwisów.
- Eee... Ebeb de yga! - wykrzyczała Rosia, wskazując palcem na jej kuzynów. Udałam się, więc do okna i razem z innymi wypatrywałam znaku.
- Jest! - zawołał James. - Tam ciociu! Patrz! - spojrzałam we wskazanym kierunku i zobaczyłam panów, którzy zapalali magiczne mini fajerwerki. No ludzie! Sylwester dobiero za tydzień, a oni już fajerwerki. Nie mogłam tego tak zostawić. Poprosiłam Vicky, żeby potrzymała na chwile małą i podążyłam na dwór.
Podeszłam do Rona i bliźniaków, od razu wyczuwając woń alkoholu.
- Ron. - powiedziałam ostrzegawczym tonem. - Nie piłeś. Prawda?
- No, ależ Hermionko moja ty kochana, tylko łyka. Tylko łyka. - mówił pijacko. No zabić to mało! - No, chodź tu daj buziii. - podszedł i przyssał się do mojego policzka, ale od razu go odepchnęłam.
- No kochanie... Nie bądź zła... To był tylko łykczek... - tłumaczył się.
- Łyczek, a nie cała butelka? - wstrząsnęłam i odwróciłam się na pięcie.
- No Hermionko, no... poczekaj. - bełkotał idąc za mną. - A powiedzieć ci kawał Hermnionko. Wiesz jaka, jest ulubiona kolęda niemowlaka? Dzisiaj w bet lejem. Łapiesz w bet lejem - powiedział i wybuchnął przzraźliwym śmiechem.
Merlinie zabierz mnie od niego!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro