Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Crush cz. 2

Miałam to zostawić jak jest, ale specjalnie dla Was oto jest!
Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam =D

~~~
Siedziałem spokojnie na stołówce, sącząc herbatę obserwowałem co się dzieje wokół mnie.
Słoweńcy z polakami grali w UNO, Norwegowie i Amerykanie do pary z Arttim robili... coś?
Nie wiem, nie chcę wiedzieć. Włosi razem z Romanem sączyli w kącie pomieszczenia herbatę, Niemcy to Niemcy. I wszystko by było w porządku gdyby nie Daniel Tschofenig, który stwierdził, że właśnie ten moment jest idealny na wtargnięcie do pomieszczenia jakby się paliło.

Parę osób spojrzało na niego, a on nie zważając na nich usiadł przy stole, zabrał Janowi szklankę z sokiem, wypił z połowę i zaczął mówić.
-Stephan. Dowiedziałem się czegoś bardzo istotnego. Z racji, iż tego starego człowieka nie ma co słuchać -wskazał na Manuela, za co dostał po głowie. -No co ty robisz? Dobra nie ważne zresztą. Dowiedziałem się, że twój nowy polski kolega, nie jest w związku i nigdy nie był z Andrzejem. Aktualnie z tego co wiem jest wolny.

Wszyscy patrzyli na niego w ciszy, co jakiś czas spoglądając to na mnie, to na niego.
Poczułem jak robię się czerwony na twarzy.
-Czyli masz jakieś szanse... -Odezwał się Jan a po chwili z jego strony można było usłyszeć przytłumiony pisk. Popatrzyłem na niego jak na wariata. W dość złym humorze opuściłem stołówkę. I z racji iż historia lubi się powtarzać na kogoś wpadłem i (o zgrozo!) znowu był to Paweł. Powoli zdjął dłonie z moich bioder i popatrzył mi w oczy.

-Historia lubi się powtarzać -zaśmiał się przez co ja też się uśmiechnąłem. -Coś się stało? Idziesz taki zamyślony, prawie sobie zrobiłeś krzywdę.
-Nie... nic się nie stało. Tylko... -nie pewny swoich słów zamilkłem. Popatrzył na mnie skoncentrowany, miałem wrażenie, że jego oczy zeszły na chwilę na moje usta. -Dobra nie ważne, dziękuję za ratunek... po raz kolejny.
Znowu się zaśmiał i gdy miałem odchodzić poczułem jego dłoń na nadgarstku. Odwróciłem się w jego stronę i popatrzyłem mu w oczy.
-Może cię odprowadzę? Bo znowu ktoś cię będzie musiał ratować...
Pokiwałem głową i szliśmy obok siebie, moje myśli kłębiły się wokół sytuacji z przed paru chwil.

Gdy dotarliśmy pod drzwi mojego pokoju, stanęliśmy i jeszcze chwilę rozmawialiśmy.
-No widzisz i nie musiałeś mnie ratować -stwierdziłem ze śmiechem.
-Ale nie wiesz co by się działo gdyby mnie z tobą nie było.

 Śmialiśmy się jeszcze aż w końcu stwierdziłem, że będę już szedł do środka. Gdy stałem już pod drzwiami odwróciłem się.
-Paweł...
Popatrzył na mnie i pokiwał głową na znak, że słucha.
-Bo ogólnie... to podobasz mi się i może... może chciałbyś wyjść po konkursie jutro?

Cisza. Spuściłem głowę, bojąc się jego reakcji. Nagle poczułem, ramiona obejmujące mnie i oddech przy uchu.
-Z wielką przyjemnością -odsunął się ode mnie, a ja pocałowałem go w policzek.

Wszedłem do pokoju i zapiszczałem jak nastolatka. Daniel spojrzał na mnie zaciekawiony.
-Mam randkę z Pawłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro