Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

W domowych pieleszach








Katrin płakała w jego ramionach. Tak dawno nikomu nie mówiła o swoim mężu. Pochowała te wspomnienia tego dnia gdy się tu wprowadziła.

- Jakim cudem... jakim cudem? - szepnął niemal bezgłośnie Arthur. Nie powinna tego usłyszeć jednak po latach nasłuchiwania skrzypiących drzwi, naciskania klamki czy szeleszczącej pościeli jej słuch był niezwykle wyczulony.

- Co "jakim cudem?"? - spytała, a on zastygł.

-Nie powinienem pytać... - zmieszał się, ale dziewczyna ujęła w dłonie jego twarz i spojrzała głęboko w jego oczy.

- Pytaj, nie chce mieć przed tobą tajemnic - powiedziała po czym uśmiechnęła się niewinnie.

- Nie wiem jakim cudem ty to wszystko przetrwałaś i wciąż jesteś taka dobra...

- Widzisz. Nie było trudne. - pogładziła go po policzku, a następnie zaczęła - gdy byłam jeszcze w Columbi w bazie FBI rozmawiałam z pewną kobietą, Alessią... powiedziała bardzo mądre zdanie, które stało się dla mnie mottem "Graj kartami, które dostałaś, a nie żałuj, że nie dostałaś innych". Wystarczy patrzeć w przyszłość i nie użalać się nad sobą. Było minęło. Gdyby taki śmieć jak Harry mógł mnie złamać to znaczyłoby, że jestem naprawdę bardzo słaba. Nie sądzisz?

- Katrino... jesteś najsilniejszą osobą jaką znam - powiedział i pocałował ją czule. Dziewczyna zarumieniła się. Nie była wystarczająco silna... zawsze. Gdyby nie FBI i Alessia sama nie wie co by się stało. Ale byli, szepnął głos w jej głowie. To prawda. Miała szczęście.

-i właśnie dlatego się w tobie zakochałem - szepnął. Dziewczyna raptownie odsunęła się i spojrzała w jego jasne oczy.

- Powtórz - szepnęła, a on przytulił ją do siebie i nie spuszczając z niej wzroku wymruczał.

- Zakochałem się w tobie od chwili, gdy się obudziłem rozebrany przed twoim kominkiem. - dziewczyna zarumieniła się i pocałowała go słodko czym go zaskoczyła.

- Ja również się w tobie zakochałam.

- To wspaniale się składa, śnieżynko. Będę cię już zawsze chronić - Arthur uśmiechnął się szeroko.

- Mój bohater - zachichotała głaskając go po włosach.

- Moja bohaterka

- Nie żartuj, nie jestem bohaterką

- A kto mnie wyciągnął z zaspy? Ocaliłaś mi życia, a następnie nadałaś mu sens - oznajmił szczerze, a następnie zaśmiał się słysząc burczenie w brzuchu.

- A teraz twój bohater uratuje cię przed straszny głodem - wziął ją na ręce i posadził na blacie w kuchni. Sam wyciągnął różne przysmaki z lodówki i rozstawił je.

- A więc na co moja królewna ma ochotę?

- Na mojego faceta - uśmiechnęła się kusząco.

- O nie, kochana, najpierw śniadania, a później deser - zaśmiał się i zaczął robić kanapki z wędzonym łososiem. Dziewczyna szybko zjadła swoją porcje bo była naprawdę głodna, a potem mężczyzna zabrał ją na obiecany deser.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro