49. Marnie kończy ten, kto siły swoje przecenia.
Drodzy Czytelnicy!
Jak widzicie, żyję, nie zaprzestałam i nie zamierzam przestać pisać „Śmigającej", a długa przerwa w publikacji spowodowana była faktem, że nie mogłam się zdecydować, w którym kierunku ma pójść akcja. Sam koncept rozdziału zmieniał mi się tak około z piętnaście razy, więc sporo było zaczynania od zera, lub prawie od zera. I tu wyraźnie widać minusy pisania bez ustalonego wcześniej planu. Poza tym złodziej czasu, jakim jest Netflix, też niestety nie pomaga. Kto ma, ten doskonale wie o czym piszę 😉 Następna przerwa nie powinna trwać tak długo, ponieważ mam już z grubsza ustaloną dalszą akcję, więc mam nadzieję, że pisanie pójdzie mi szybciej.
Korzystając z okazji, chciałabym Wam pokazać art, który namalowała dla mnie lady_and_robots
Jeszcze raz Ci dziękuję kochana, że chciałaś poświęcić swój czas i natrudziłaś się przy tworzeniu tej pięknej pracy 😍
A teraz nie przedłużając, zapraszam do czytania 😀
💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥💥
Unieszkodliwiwszy Darkfire'a, Megatron udał się do centrum dowodzenia, gdzie miał czekać na niego Dreadwing z pozyskanym artefaktem. Lider Decepticonów był bardzo ciekaw, co tym razem dostało się w ręce jego frakcji. Miał nadzieję, że będzie to broń masowego rażenia, a nie jakiś bezużyteczny wynalazek Autobotów. Po drodze skontaktował się ze wszystkimi uczestnikami misji i nakazał stawić się na mostku. Niech i oni dowiedzą się, o co walczyli. Gdy doszedł na miejsce, wszyscy wezwani byli już na miejscu, a dodatkowo zastał tam jeszcze Starscreama i swoją siostrę, która rozmawiała z Dreadwingiem. Ostatnio coś często widywał tych dwoje razem. Obiecał sobie, że będzie lepiej pilnował Fortuny. Nie dopuszczał do siebie myśli, by mogła się z kimś związać. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, do czego są zdolni faceci i nie zamierzał pozwolić, by jego mała siostrzyczka przez jakiegoś cierpiała. Niech Dreadwing sobie nie myśli, że będzie mógł ją tknąć!
- Dreadwing, podaj mi kapsułę z reliktem. - rozkazał, przerywając jego konwersację z Fortuną.
Mech posłusznie wykonał polecenie, a Megatron otworzył pojemnik i po chwili wyciągnął z niego parę ozdobionych ćwiekami i starocybertrońskimi symbolami ochraniaczy na przedramiona, wyglądających jak karwasze.*
- To ma być jakiś żart? - prychnął - Tyle zachodu, żeby zdobyć zupełnie zbędne części zbroi? Tych starożytnych to do reszty popierdoliło?
- Może to nie są zwykłe ochraniacze, panie. - zasugerował Dreadwing.
- Oby tak było. Soundwave, masz pojęcie, do czego to może służyć? - lider zwrócił się do granatowego Cona.
Mech przyjrzał się uważnie artefaktowi, po czym bez słowa zaczął wyszukiwać coś w bazie danych. Po chwili na ściennym monitorze pojawił się obraz ochraniaczy, opisany jako Dyfraktor fal.
- Ta nazwa nic mi nie mówi. Mamy jakiś opis działania tego urządzenia?
Granatowy mech zaprzeczył ruchem głowy.
~ Dyfrakcja to zmiana kierunku rozchodzenia się fal elektromagnetycznych. Całkiem możliwe, że aktywacja artefaktu pozwala stać się niewidocznym. Ale to tylko przypuszczenie. - wyjaśnił modulowanym głosem.
- Najlepiej sprawdźmy to w praktyce. - odezwał się Knock Out.
- W takim razie zapraszam. Właśnie zgłosiłeś się na ochotnika.
- Serio?
Karcące spojrzenie, jakie posłał medykowi Megatron, dało mu do zrozumienia, że lepiej nie drażnić lorda. Knock Out zostawił Carmen na najbliższym panelu sterowania, podszedł do lidera i posłusznie wziął od niego ochraniacze. Gdy tylko je nałożył, automatycznie dopasowały się do jego rąk tak, że szczelnie przylegały do karoserii. Medyk przez chwilę przyglądał się krytycznie nowemu nabytkowi.
- Ktoś, kto to tworzył w ogóle nie pomyślał o designie! - stwierdził w końcu - To w ogóle mi do niczego nie pasuje!
- To nie ma ładnie wyglądać, tylko działać! - prychnął zirytowany Megatron.
- A właściwie jak się to włącza? - Knock Out zaczął dokładnie się przyglądać powierzchni obu ochraniaczy.
Na jednym z nich dostrzegł ćwiek przypominający przycisk. Nie namyślając się długo, wcisnął go. Początkowo myślał, że nic się nie zadziało, dopóki nie spojrzał na zebranych w centrum dowodzenia, którzy patrzyli w jego stronę z większym lub mniejszym zdziwieniem.
- Co jest? - spytał - To coś mnie jakoś zmieniło?
- Stary, nie widać cię! - odezwał się Breakdown. - Ale czad! Z tym reliktem można robić innym niezłe numery!
- Żebym ja ci nie wyciął numeru! - pohamował jego zapędy Megatron - Cóż za wspaniałe urządzenie! Macie pojęcie, jakie możliwości przed nami otwiera?
- Podczas walki z Autobotami jeden z nas może atakować z zaskoczenia. - wtrącił Barricade.
- Może też dostać się do ich bazy, wykraść relikty i tajemnice. - dodał Starscream, skupiając na sobie uwagę pozostałych.
- Właśnie. Ten artefakt daje nam ogromną przewagę. Znakomicie, że udało się wam go zdobyć!
- Mam pytanie. W jaki sposób ktoś z nas dostanie się do bazy wroga? - chciał wiedzieć Breakdown.
- Mostem ziemnym, jak będą wycofywać się z pola walki, tłuku! Mamy też ją - tu Starscream wskazał na Carmen - Zawsze może poprosić o wpuszczenie do bazy, a wówczas ktoś może niepostrzeżenie się za nią wśliznąć!
- Zdecydowanie jestem za pierwszą opcją. Wolałbym nie ryzykować, że Autoboty dowiedzą się, że Carmen z nami współpracuje. Lepiej, aby myślały, że pozostaje bezstronna. - stwierdził lider - Warto jest mieć jakiegoś asa w rękawie.
- A ty jak zwykle zapobiegliwy, mój panie! - schlebiał Starscream, na co Megatron obdarzył go drwiącym spojrzeniem.
- Podlizywanie się nic ci nie da. Doskonale wiem, że co innego mówisz, a co innego myślisz. Dowiodła tego twoja kolejna próba obalenia mnie.
- Tym razem naprawdę zrozumiałem, że nie mogę się z tobą mierzyć! Udowodnię ci to moją lojalnością i posłuszeństwem wobec ciebie, Lordzie Megatronie! Tylko daj mi szansę!
- Pożyjemy, zobaczymy. Knock Out, odnieś artefakt do naszego skarbca. Nich czeka na odpowiedni moment, w którym go użyjemy.
- Robi się! - medyk wyłączył Dyfraktor i zdjął obie części urządzenia.
- Dzisiaj macie wszyscy wolne. Możecie zająć się swoimi sprawami. Fortuna, a z tobą chciałbym porozmawiać na osobności. - Megatron od razu zauważył, jak jego siostra wymieniła z Dreadwingiem pełne obaw spojrzenia.
- Mam się bać? - spytała femme, podchodząc do brata.
- A masz powody? - spytał, wychodząc na korytarz i dając jej znak, by szła z nim.
- Jestem wzorem niewiniątka! - uśmiechnęła się, zrównując kroki z bratem.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- No dobra Meguś. O czym chciałeś ze mną gadać?
- Niech nie przyjdzie ci do głowy zwracać się tak do mnie przy podwładnych. - ostrzegł - Wiesz, ostatnio dość często widuję cię z Dreadwingiem. Wydaje mi się, czy jesteście sobą zainteresowani?
- Po prostu dobrze się dogadujemy, to wszystko. Ale nawet gdyby coś nas łączyło, to chyba nie jest twoja sprawa.
- Wręcz przeciwnie. Jako starszy brat mam obowiązek cię chronić.
- Przed szczęściem?
- Przed rozczarowaniem.
- Oho! Wyczuwam kazanie!
- Fortuna, ja mówię poważnie. Martwię się o ciebie.
- Weź wyluzuj, brat! Jestem już dużą dziewczynką i potrafię o siebie zadbać! Skup się lepiej na ważniejszych sprawach. Poobmyślaj jakieś ciekawe strategie, czy coś. Pamiętaj, że masz do wygrania wojnę.
- Nie zmieniaj tematu, młoda.
- A ty nie wtrącaj się w moje życie, stary! - droczyła się z nim femme.
- Skoro do ciebie nic nie dociera, będę musiał porozmawiać sobie z Dreadwingiem. - stwierdził Megatron, niby od niechcenia przyglądając się swoim szponom.
- Daj mu spokój! Dla twojej informacji, nic nas nie łączy. Jesteśmy tylko przyjaciółmi i tyle.
- W naszej rozmowie sugerowałaś coś innego.
- Podpuszczałam cię tylko, żeby cię trochę wkurzyć. To co, uspokojony? Mogę już iść?
- Idź. Ale pamiętaj, że mam na ciebie oko.
- Też mi nowość... - westchnęła Fortuna, po czym transformowała się i odleciała obszernym korytarzem.
Megatron nie mógł się oprzeć wrażeniu, że jego siostra nie powiedziała mu prawdy. Właściwie to był przekonany o tym, że kłamie. Postanowił więc osobiście dowiedzieć się, jak to właściwie jest z tą przyjaźnią Fortuny i Dreadwinga. Na szczęście miał na statku przedmiot, który umożliwiał mu inwigilację otoczenia. Dzięki Dyfraktorowi mógł pozostać niewidzialny i dzięki temu dowiedzieć się, jakie nastroje panują wśród Decepticonów, co mówią o nim jego podwładni i najważniejsze, czy nie spiskują przeciwko niemu. Wreszcie będzie mógł poznać ich prawdziwe motywy i zamiary. Tak, to był idealny sposób na użycie nowej zabawki! Dzięki niej będzie wiedział, kto tak naprawdę jest mu lojalny, komu może zaufać, a komu dać porządną nauczkę.
***
Airachnid dniami i nocami niestrudzenie próbowała namierzyć jakikolwiek sygnał Energonu. Odkąd na jej statku zagościła horda Insecticonów, zapas cennego surowca drastycznie się skurczył. Obecnie była w posiadaniu jedynie trzech kostek, które zapobiegawczo ukryła w swojej kwaterze. Jako dowódca musiała mieć zapas na czarną godzinę. Nie mogła sobie pozwolić na całkowitą utratę sił, koniecznym było zachowanie sprawności na wypadek spotkania z wrogami. Była jednak świadoma, że ta znikoma ilość cennego paliwa nie starczy jej na długo. Powinna jak najszybciej powiększyć swoje zapasy, albo skończy marnie. Problem w tym, że po ostatniej napaści na kopalnię Decepticonów, znacznie zwiększyła się ilość strażników, przez co kolejna próba zdobycia paliwa była dość ryzykowna. Tym bardziej, że femme znacznie naraziła się Megatronowi, gdy próbowała wykończyć jego siostrę. Była pewna, że ten tyran z pewnością tylko czeka na okazję, by w końcu ją dopaść. Dopóki nie uda jej się zdobyć większych zapasów Energonu, wolała nie ryzykować kolejnego szturmu na kopalnię.
W pewnym momencie femme zobaczyła na mapie sygnał, którego charakterystyka była bardzo podobna do tej wysyłanej przez Iakońskie relikty. Wprawdzie nieco różnił się od tamtych, aczkolwiek Airachnid postanowiła sprawdzić, z czym ma do czynienia. Wzięła pilota do mostu ziemnego, wpisała odpowiednie współrzędne, po czym wkroczyła w otwarty wir.
***
Gdy Megatronpoinformował swoich podwładnych, że ten wieczór mają wolny, Kendra zaproponowała Breakdownowi małą przejażdżkę. Wiedziała, że ostatnie wydarzenia przypomniały mu smutną historię jego siostry i chciała odwrócić jego uwagę od przykrych wspomnień. Najwyraźniej mech też potrzebował towarzystwa, ponieważ ochoczo przystał na jej propozycję. Słysząc o ich planach, Knock Out uznał, że chętnie by się do nich przyłączył, mimo, że Carmen próbowała go od tego dyskretnie odwieść. Zauważyła, że Breakdown i Kendra ostatnimi czasy zbliżyli się do siebie i chciała, by mogli trochę pobyć ze sobą sam na sam, ale najwyraźniej czerwony Con niczego nie dostrzegał i koniecznie chciał wybrać się razem z nimi. Stanęło więc na tym, że we czworo udali się do Soundwave'a, by wysłał ich na ziemię.
- Kendra, powiedziałaś Breakdownowi o tym, czego się dowiedziałyśmy? - spytała przez komunikator Carmen, siedząca we wnętrzu sportowego auta.
- Powiedziałam. Wpadł w prawdziwą furię. O właśnie! Break, wymierzyłeś sprawiedliwość? - spytała masywnego mecha.
- Nie tym razem. Megatron się napatoczył i obronił tego skurwysyna. Ale obiecał mi, że jak tylko wojna się skończy, będę mógł zrobić z nim co chcę.
- Carmen powiedziała mi, co zrobił Darkfire. Jest mi bardzo przykro, że twoja siostra natknęła się na tego zwyrodnialca. - odezwał się Knock Out - Czuję się źle z myślą, że mój brat doprowadził do jej śmierci.
- Daj spokój, to nie twoja wina. Sam byłeś jego ofiarą. A świadomość, że nadejdzie dzień, gdy będę mógł pomścić swoją siostrę, pomaga mi znaleźć ukojenie. - odparł Breakdown.
- Ej, wybraliśmy się na ziemię, żeby trochę odreagować dzisiejszy stres. - wtrąciła Kendra - Macie jakieś propozycje?
- Nim cokolwiek postanowicie, ja chętnie bym coś zjadła. - wtrąciła Carmen - Tyle się dzisiaj działo, że od śniadania nie miałam nic w ustach.
- To czemu nic wcześniej nie mówiłaś, Iskierko?
- Bo właściwie nie czułam głodu. Teraz dopiero mój żołądek dopomina się żarełka.
- Na co masz ochotę?
- Podjedź do pierwszej lepszej restauracji szybkiej obsługi. Może być zwykły burger.
- Pani życzenie jest dla mnie rozkazem! Jedziecie z nami?
- Nie będziemy się rozdzielać, a po drodze ustalimy, co dalej. - stwierdził Breakdown.
Gdy dojechali do Jasper, Kock Out podjechał do pierwszej napotkanej restauracji drive in. Jak się okazało, było to miejsce pracy Jacka. Widząc znajome Decepticony, chłopak nieco się zdziwił, że tak szybko doszli do siebie po niedawnej potyczce z Autobotami. Carmen złożyła zamówienie, a w oczekiwaniu na jego realizację, postanowiła wypytać nastolatka, jak przedstawia się sytuacja u Autobotów.
- Jeśli jesteś ciekawa, co z Hide'em, to nic mu nie będzie. Więc na waszym miejscu nie miałbym nadziei, że pozbyliście się jednego z Au... znaczy, naszych przyjaciół. - odparł chłopak.
- A szkoda! - wtrącił się Knock Out - Ten burak zrujnował mi karoserię!
- Twoje priorytety mnie czasami dobijają. Mogłeś stracić życie, a wyjeżdżasz z karoserią! - stwierdziła Carmen, po czym zwróciła się do Jacka - A co do radości, nie zapominaj, że ja dalej pozostaję bezstronna, pomimo tego, że zadaję się z... przyjaciółmi mojego faceta.
- Niektórzy nie wierzą w twoją bezstronność. Ja sam nie wiem, czy byłbym w stanie ci całkowicie zaufać.
- Przykro mi to słyszeć, Jack, ale jestem w stanie cię zrozumieć. Pewnie na twoim miejscu też byłabym nieufna. Nie mam wpływu na to, co o mnie myślisz, więc nie będę cię na siłę przekonywać. Mam jednak nadzieję, że nadejdzie czas, gdy będziesz w stanie obdarzyć mnie zaufaniem.
- Z pewnością bym to zrobił, gdybyś zadeklarowała przyłączenie się do właściwej strony.
- To niemożliwe, Jack. Nie zamierzam opowiadać się po żadnej stronie i nic ani nikt nie jest w stanie zmienić mojego zdania. Nawet Knock Outowi się to nie udało, a wierz mi, że wielokrotnie próbował namówić mnie, bym przystała do jego drużyny.
- Cóż, w takim razie musisz liczyć się z faktem, że nigdy nie zdobędziesz pełnego zaufania w grupie Optimusa.
- Mówi się trudno. - dziewczyna wzruszyła tylko ramionami - Na szczęście ja nie z tych, którzy przejmują się tym, co inni o mnie myślą. Ile płacę?
- 9.99$.
Carmen wyciągnęła kartę płatniczą i zbliżyła ją do terminala, po czym odebrała zamówionego burgera.
- Zawodowa z ciebie ściemniara. - stwierdził Knock Out, gdy ruszyli w dalszą drogę - Gdybym nie wiedział, że należysz do nas, uwierzyłbym w twoją bezstronność.
- Obawiam się, że Jacka nie udało mi się przekonać. Ale nikt nie mówił, że łatwo będzie zdobyć zaufanie Autobotów i ich pupilków. - westchnęła dziewczyna - Nie mniej jednak, nie zamierzam się poddawać. Dopóki mi nie zaufają, trudno będzie wyciągnąć od nich jakiekolwiek informacje.
- Ej, a jakbyś tak użyła naszej najnowszej zdobyczy? Mogłabyś dostać się do ich bazy i podsłuchiwać rozmowy! - poddał pomysł Breakdown.
- Jeśli relikt posiada możliwość dopasowania się do mojego rozmiaru, to byłby całkiem niezły pomysł!
- Protestuję! - odezwał się Knock Out - To byłoby dla ciebie zbyt niebezpieczne. Któryś z Autobotów mógłby cię zwyczajnie zdeptać.
- Przecież nie pchałabym im się pod nogi! Mam instynkt samozachowawczy!
- Sądząc po twoich odzywkach do Megatrona, nie jestem tego pewien.
- Knock Out, zgłoś się natychmiast na mostku! - w komunikatorze rozbrzmiał głos lidera Decepticonów.
- O wilku mowa. - westchnął czerwony Con - Lordzie Megatronie, razem z Breakdownem, Kendrą i Carmen jesteśmy na ziemi. Czy coś się stało?
- Pojawiły się impulsy podobne do tych wysyłanych przez iacońskie relikty. Sprawdźcie, co jest ich źródłem. Soundwave wyśle wam most.
- Tak jest. No i to by było na tyle, jeśli chodzi o nasz czas wolny. - stwierdził mech, gdy Megatron się rozłączył.
Ledwo zdążył przekazać polecenie Breakdownowi i Kendrze, jak przed nimi otworzył się znajomy portal.
- Pamiętajcie, że nie wiemy, co spotkamy na miejscu, więc miejcie się oboje na baczności. - zwrócił się do przyjaciela i towarzyszącej im femme, po czym wjechali w wysłany przez Soundwave'a most.
***
Portal przeniósł Airachnid do skalistego wąwozu. Femme przez chwilę rozglądała się po otoczeniu sprawdzając, czy nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo. Miejsce było kompletnie opustoszałe. Żadnego śladu Autobotów, czy Decepticonów. Upewniwszy się, że jest bezpiecznie, zaczęła rozglądać się za tajemniczym przedmiotem, który emitował wykryty przez nią, dziwny sygnał. Mimo, że było już ciemno, nie miała żadnych problemów z dostrzeganiem drobnych szczegółów otoczenia. Widzenie w podczerwieni było bardzo przydatną umiejętnością. Jej uwagę natychmiast zwrócił około półtorametrowy cylinder wbity w ziemię. Ruszyła w jego stronę, by dokładniej przyjrzeć się tajemniczemu urządzeniu i wówczas usłyszała zbliżający się łoskot, generowany przez obracające się łopaty helikopterów. Szybko spojrzała w stronę z której dobiegał dźwięk i zobaczyła trzy wojskowe maszyny lecące w jej kierunku. Niemal jednocześnie zza masywnego załomu skalnego wyjechało kilkanaście terenowych samochodów wojskowych, które ustawiły się dookoła niej. W środku dostrzegła małych, mięsistych węglowców, których pełno było na tej planecie. Nieco rozbawiona Airachnid przyglądała się tym mizernym formom życia. Czy oni naprawdę sądzili, że są w stanie cokolwiek jej zrobić? Mogła ich rozdeptać niczym mrówki! Sadystyczna natura pajęczycy natychmiast podsunęła jej kilka pomysłów, jak rozprawić się z tymi insektami. Na samą myśl, na jej twarzy pojawił się okrutny uśmieszek. Za chwilę wszyscy bez wyjątku będą ją błagać o litość! Femme rozpostarła swoje pajęcze odnóża i ze stoickim spokojem czekała na pierwszy ruch tych głupich samobójców. Helikoptery rozdzieliły się i dwa z nich nakierowały jasne snopy światła na zaciekawioną femme. Trzeci, zaopatrzony w działo, zawisł naprzeciwko Airachnid.
- Nie spodziewałam się takiego komitetu powitalnego! - odezwała się, uważnie obserwując śmigłowce - Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?
Nie uzyskała jednak żadnej odpowiedzi, zauważyła natomiast, że wnętrze kwadratowej lufy powoli się rozświetla. Doskonale wiedziała, co to oznacza. Uważnie obserwowała, jak blask staje się coraz jaśniejszy, a gdy z działa wystrzelił pocisk, śledziła jego tor lotu, po czym w ostatniej chwili zrobiła zręczny unik.
- Tak chcecie się bawić? No to patrzcie, marni węglowcy!
Błyskawicznie ruszyła na przód, mocno odbiła się od ziemi, po czym zamachnęła się jednym z odnóży i z całym impetem uderzyła w ogon helikoptera, który złamał się niczym zapałka. Pozbawiona elementu odpowiedzialnego za stabilizację lotu maszyna, zaczęła obracać się wokół własnej osi. Airachnid ponownie doskoczyła do śmigłowca i złapała się jego płóz, swoim ciężarem ściągając go na ziemię. Szybkim uderzeniem odnóża oderwała rotor, a potem zajrzała do środka kabiny, w której siedział węglowiec szczelnie odziany w ciemny kombinezon.
- Nie wiecie, z kim zadarliście, marne skrawki mięsa! - uśmiechnęła się femme, wybijając szybę i nadziewając na swoje szpony siedzącego za sterami człowieka.
Rozkoszowała się jego potwornym wrzaskiem, gdy wyciągała go z kabiny. Z sadystycznym uśmiechem na twarzy patrzyła, jak mężczyzna wije się z bólu, zawieszony na jej ostrych pazurach. Kilkukrotnie poruszyła ręką w górę i w dół sprawiając, że jej ofiara zaczęła przesuwać się na przebijających ją na wylot szponach. Gdy jej się to znudziło, odrzuciła śmigłowiec na ziemię i wbiła w człowieka pazury drugiej dłoni, a następnie rozsunęła ręce, rozrywając na pół wrzeszczącego w agonii nieszczęśnika, po czym rzuciła jego ciało na ziemię, niczym bezwartościowy śmieć.
Przebywający w pojazdach ludzie ze zgrozą patrzyli na okrutną śmierć kolegi, a kiedy minął pierwszy szok, dowódca oddziału dał sygnał do ataku. W stronę femme poleciał grad ostrej amunicji z karabinów, w które wyposażeni byli żołnierze. Zupełnie niewzruszona tym Airachnid spokojnie ruszyła w kierunku najbliższego auta. Widząc to, kierowca natychmiast ruszył z miejsca, by odjechać na bezpieczną odległość. Nie zamierzał ryzykować, że on i jego koledzy podzielą los zabitego kompana. Robot, którego udało im się zwabić, był o wiele bardziej niebezpieczny od tych, które niegdyś udało im się schwytać. Nieprzewidywalny i wyjątkowo okrutny w swoich działaniach. A co gorsza, ostra amunicja nie robiła na nim najmniejszego wrażenia. Pociski odbijały się od mocnego pancerza, a jedyne szkody, które wyrządzały, to niewielkie wgniecenia i otarcia. Z taką bronią nie mieli szans pokonać tego przeciwnika, a raczej przeciwniczki. Głos i budowa ciała wyraźnie wskazywały na płeć żeńską. Zadziwiające, że te wielkie mechy posiadają dymorfizm płciowy tak jak ludzie. Pułkownik Silas z pewnością byłby zachwycony, gdyby dostał ten okaz do badań! Niewiele myśląc, mężczyzna odjechał na bezpieczną odległość, po czym skontaktował się z bazą i poprosił o wsparcie z powietrza. Musieli jak najszybciej unieszkodliwić napastniczkę, nim wybije resztę oddziału. Uprzedził, by śmigłowce nie zniżały się za bardzo, bo może się to skończyć katastrofą.
Oczekując na przylot kolejnego śmigłowca z działem obezwładniającym, razem z kolegą obserwowali rozwój wydarzeń. Widzieli jak pajęczyca dopada do jednego z pojazdów, bez najmniejszego trudu podnosi go, a następnie ciska nim w drugi wóz. Następnie powolnym krokiem, nic nie robiąc sobie z uderzającego w nią gradu kul, podeszła do zniszczonych aut i wyciągnęła jednego z żołnierzy. Ze zgrozą patrzyli, jak szponiasta łapa z całej siły zaciska się na nieszczęśniku, który wydał cierpiętniczy wrzask, gdy jego żebra, miednica i organy wewnętrzne w jednej chwili zostały zmiażdżone.
- Jakie miękkie z was robaczki! - uśmiechnęła się Airachnid, upuszczając duszącego się własną krwią mężczyznę na piasek - W sam raz do ściskania!
Była tak skupiona na zabijaniu, że nie zauważyła trzech pojazdów od jakiegoś czasu stojących na skarpie. Wywlekła z samochodu kolejnego żołnierza, podniosła przerażonego człowieka za nogę na wysokość swojej głowy i przyglądała mu się przez chwilę z sadystycznym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- A co zrobić z tobą, mały insekcie? - zastanawiała się na głos - Może małe przypalanko? - bez ostrzeżenia obficie spryskała przerażonego mężczyznę swoim silnie żrącym kwasem i z zainteresowaniem patrzyła, jak substancja wypala dziury w ochronnym kombinezonie.
Gdy jad dotarł do skóry człowieka, ten zaczął szarpać się i krzyczeć, nie mogąc znieść potwornego bólu. Silnie stężony kwas rozpuszczał mięśnie, kości i narządy wewnętrzne, sprawiając że ciało dosłownie topiło się, stając się krwawą, bezkształtną masą, powoli ściekającą na ziemię.
Carmen z przerażeniem patrzyła na to, w jaki sposób Airachnid zabija ludzi. Po pierwszym spotkaniu uznała ją za chorą, sadystyczną psycholkę, lecz to, co zobaczyła, sprawiło, że ogarnął ją paniczny strach przed pajęczycą. Gdy pomyślała, że mogłaby skończyć tak, jak ten topiony żywcem nieszczęśnik, lub zostać rozerwaną na kawałki, bądź wybebeszoną, co już obiecywała jej ta Czarna Wdowa, przeszedł ją zimny dreszcz. Airachnid zdecydowanie powinna zostać zneutralizowana, bo stanowiła konkretne zagrożenie. Nie tylko dla niej, ale także dla Decepticonów. Miała już podzielić się swoją myślą z Knock Outem, gdy usłyszała, że przez komunikator wywołuje Megatrona.
- Co jest Knock Out? - radiu rozległ się zniecierpliwiony głos lidera.
- Jesteśmy w miejscu, skąd dochodzi interesujący cię sygnał. Wszystko wskazuje na to, że MECH chciał ściągnąć tu kogoś z nas. I nie uwierzysz, kto przybył jako pierwszy.
- Nie mam ochoty na zagadki! Mów natychmiast! - warknął zirytowany Megatron.
- Nasza stara znajoma, która była na tyle głupia, by opuścić Decepticony.
- Dopilnujcie, by została na miejscu. Mam kilka rachunków do wyrównania. - lider rozłączył się, nim Knock Out zdążył w jakikolwiek sposób zareagować.
- Szykujcie się na niezłe widowisko. - oznajmił Knock Out pozostałym - Megatron pofatyguje się tu osobiście.
- No to będzie rozpierducha! - ucieszył się Breakdown - A może zacznijmy bez niego?
- Nie. Jak Airachnid nas zobaczy, może dać nogę, a Megatronowi zależy na tym, by osobiście wyrównać z nią warunki. - medyk postanowił powstrzymać niszczycielskie zapędy przyjaciela.
- A co będzie, jak MECH znowu użyje promienia paraliżującego? - spytała zaniepokojona Carmen.
- Przecież ta czarna suka zniszczyła helikopter z działem. Więc nic nam nie grozi.
- Myślisz, że mają na wyposażeniu tylko jedno działo? Nie byłabym taką optymistką.
- Jak na razie węglowcy przegrywają, więc nie martwiłbym się na zapas, Iskierko.
Ich uwagę zwróciło nagłe pojawienie się mostu ziemnego, z którego wybiegli Optimus, Arcee, Bumblebee i Bulkhead. Autoboty przez chwilę stały w miejscu, oceniając sytuację, a w tym czasie dowódca oddziału MECH-u zarządził odwrót. Widział, że broń konwencjonalna nie robi najmniejszego wrażenia na tych wielkich robotach i nie zamierzał ryzykować dalszych strat w ludziach.
Widząc Autoboty, Airachnid natychmiast straciła zainteresowanie uciekającymi węglowcami. W drużynie Prime'a był ktoś o wiele bardziej interesujący.
- Arcee! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę! Co tam u Tailgate'a? Odzywał się z Wszechiskry? - uśmiechnęła się szyderczo wypowiadając ostatnie zdanie.
- Nie masz prawa o nim wspominać, suko! - warknęła Autobotka aktywując blastery i występując naprzód - Jak cię dorwę, będziesz zdychać w męczarniach!
- W takim razie zapraszam do zabawy!
Nim Arcee zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, wysoko w górze pojawił się most ziemny, z którego wyleciał potężny cybertroński odrzutowiec, który tuż nad ziemią z gracją transformował się w potężnego mecha i wylądował tuż za zaskoczoną Airachnid, po czym pięścią uderzył ją w tył głowy, powodując u niej natychmiastową utratę przytomności. Całkowicie ignorując Autoboty, pochylił się nad nieprzytomną femme, a na jego twarzy wykwitł iście sadystyczny uśmiech.
- Knock Out i Shockwave zyskają wspaniały obiekt do swoich badań!
Nagle poczuł silne palenie w prawym boku, szybko więc odwrócił wzrok od Airachnid i ujrzał Arcee z blasterem wycelowanym w jego stronę.
- Ona jest moja! - krzyknęła femme, ponownie nagrzewając broń - Odsuń się od niej w tej chwili!
Rozbawiony Megatron uśmiechnął się tylko, widząc zuchwałość tej drobnej Autobotki. Czy ona naprawdę myślała, że się jej zlęknie, lub, co było jeszcze bardziej niedorzeczne, posłucha? Wolne żarty!
- Skąd pomysł, że oddam tę zdrajczynię w twoje ręce, Autobocie? Mam parę rachunków do wyrównania z tą niewdzięczną suką!
- Ja też! Ona zabiła mojego partnera iskry i najwyższy czas, by za to zapłaciła!
- Arcee, rozmawialiśmy już i tym, że zemsta nie przynosi ukojenia. I nie przywróci życia Tailgate'owi. - Optimus próbował hamować zapędy Autobotki.
- Gdy zgaszę tę sukę, z pewnością poczuję się lepiej! - prychnęła Arcee.
- Jest nieprzytomna. Byłabyś w stanie zabić bezbronnego? - kontynuował lider Autobotów.
- A ona postąpiła inaczej? Tailgate był unieruchomiony i całkowicie bezbronny! A ta suka nie miała dla niego litości!
- Ileż w tobie zaciętości. - odezwał się Megatron - Przydałby mi się taki żołnierz. Jeśli zdecydujesz się przejść do Decepticonów, pozwolę ci pomęczyć tę zdrajczynię.
- Chyba śnisz! Za nic nie przystanę do twojej frakcji! Musiałabym zgubić procesor, żeby się na coś takiego zdecydować!
- W takim razie zapomnij o swojej zemście. - Megatron pochylił się z zamiarem podniesienia Airachnid z ziemi.
Arcee ponownie wymierzyła w niego blaster, lecz nim zdążyła strzelić, usłyszeli zbliżający się hałas wielu wirników helikopterów. Chwilę potem nad wąwozem pojawiło się dziesięć maszyn, zaopatrzonych w mocne reflektory i gotowe do strzałów działa paraliżujące. Na rozkaz dowódcy, piloci wystrzelili ładunki, które pomknęły w stronę Cybertrończyków. Zmasowany atak był na tyle skuteczny, że już po pierwszym wystrzale Bulkhead i Bumblebee zostali porażeni. Optimusowi, Megatronowi i Arcee udało się uniknąć trafienia pociskami paraliżującymi. Niewiele myśląc, Decepticon na powrót transformował się w odrzutowiec i wzbił w górę. Ci durni węglowcy mieli czelność go zaatakować? Już on im pokaże, gdzie ich miejsce!
Zrobił nawrót i zaczął strzelać w kierunku śmigłowców. W krótkim czasie trzy maszyny zamieniły się w ogniste kule, posyłając na ziemię deszcz większych i mniejszych, płonących odłamków. W tym samym czasie, Optimus poprosił Ratcheta o most ziemny. Musieli z Arcee jak najszybciej przenieść Bulkheada i Bumblebee do bazy. Nie mogli pozwolić, by Autoboty trafiły w ręce MECH-u, który z pewnością prowadziłby na nich jakieś okrutne eksperymenty. Paradoksalnie obecność lidera przeciwnej frakcji tym razem okazała się bardzo pożądana, gdyż rozeźlony Megatron skupił na sobie całą uwagę wrogo nastawionych ludzi, co umożliwiło bezpieczną ewakuację poszkodowanych.
W tym całym zamieszaniu, nikt nie zwrócił uwagi na odzyskującą przytomność Airachnid. Nadal leżąc bez ruchu, femme obserwowała rozwój wydarzeń. Widziała wycofujące się Autoboty i Megatrona posyłającego na złom kolejne maszyny węglowców. Była pewna, że kiedy pokona wroga, wróci po nią. A wówczas spotka go bardzo niemiłe zaskoczenie...
Dowódca oddziału, który miał unieszkodliwić Cybertrończyków, ze zgrozą patrzył, jak wielki, obcy odrzutowiec po kolei niszczy wysłane w bój śmigłowce. Był zbyt szybki i zwrotny, by udało się go trafić promieniem paraliżującym. Mężczyzna zarządził odwrót, po czym skontaktował się z bazą i poprosił o dodatkowe wsparcie z powietrza. Rozjuszony Megatron nie zamierzał jednak pozwolić, by którykolwiek ze śmigłowców wrócił do bezpiecznej bazy. Arogancja węglowców, którzy ośmielili się podnieść na niego rękę, sprawiła, że chciał bardzo dobitnie dać im do zrozumienia, że nie mają szans w starciu z wielkim gladiatorem z Kaonu. Popędził za wycofującymi się helikopterami i zestrzelił jeden po drugim, sprawiając, że wąwóz, oraz otaczające go równiny pokryły się płonącymi, dymiącymi szczątkami ziemskich maszyn.
Widząc lorda Decepticonów w akcji, Carmen jeszcze bardziej nabrała do niego szacunku. Z niemym podziwem obserwowała jak rozprawia się z wrogim oddziałem MECH-u. Dopiero, gdy zestrzelił ostatni śmigłowiec, zdecydowała się dać wyraz swojego zachwytu.
- Brawo Megatronie! - krzyknęła łącząc się z nim przez komunikator - Pokazałeś tym dupkom, gdzie jest ich miejsce!
- Nikt nie będzie bezkarnie podnosił na mnie ręki! I dotyczy to nie tylko ludzi, ale i zdrajców! - lider frakcji zniżył lot i skierował się w stronę leżącej nieruchomo na ziemi Airachnid. Transformował się i z gracją wylądował tuż obok niej, po czym pochylił się i wziął femme na ręce - Najwyższy czas, bym odpłacił się za próbę zgaszenia kilku iskier! Soundwave, przyślij mi most ziemny!
Gdy pojawił się portal, mech ruszył w jego stronę, zupełnie nieświadom faktu, że niesiona przez niego femme już dawno odzyskała przytomność. Zdał sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy poczuł, jak w jego szyję wbijają się ostro zakończone, dodatkowe odnóża pajęczycy.
- Czas przywitać się z Antyiskrą! - uśmiechnęła się Airachnid, zwinnie wysuwając się z rąk zaskoczonego lorda Decepticonów.
Odskoczyła na bezpieczną odległość, obserwując, jak z rozciętych głównych przewodów szyjnych falami wylewa się Energon, obryzgując wszystko dookoła.
- Zapłacisz mi za to, suko! - wycharczał Megatron, rękami próbując powstrzymać masywny wyciek.
- Raczej nie w tym życiu! - femme złowrogo naprężyła swoje dodatkowe odnóża, przygotowując się do ostatecznego ataku.
Wyskoczyła w górę, kierując się prosto na wielkiego mecha, lecz nim do niego dotarła, poczuła potężne uderzenie, które odrzuciło ją prosto na ścianę wąwozu. Oszołomiona upadła na ziemię, nie bardzo wiedząc, co właściwie się stało. Gdy wróciła jej zdolność widzenia, ujrzała pędzącą w jej stronę femme, która w ręce trzymała długi bicz. Wystrzeliła w jej stronę swoją sieć, jednak botka zwinnie uniknęła spotkania z kleistą substancją, a gdy była już wystarczająco blisko, zamachnęła się rozświetlonym na niebiesko biczem.
- Chyba nie myślisz, że cokolwiek mi zrobisz tą zabaweczką! - zadrwiła.
- Za chwilę się przekonasz! - femme zarzuciła biczem, który owinął się na jednym z odnóży pajęczycy.
W tym momencie Airachnid poczuła, jak przez jej ciało przebiega silny prąd, a potem zupełnie straciła świadomość.
Gdy stojący na skarpie Breakdown, Kendra, Knock Out i Carmen zobaczyli, jak Airachnid poważnie rani Megatrona, natychmiast wkroczyli do akcji. Breakdown i Kendra transformowali się, zeskoczyli ze skarpy i popędzili w kierunku pajęczycy. Carmen natomiast wysiadła z czerwonego Astona Martina, by ten mógł się transformować i pomóc liderowi. Medyk natychmiast skontaktował się z Lightstar i poprosił, by przygotowała sprzęt do operacji i zapas kroplówek z Energonem. Następnie zsunął się po ścianie wąwozu, podbiegł do słaniającego się na nogach mecha, który tracił siły przez masywny wyciek życiodajnego paliwa i przełożył sobie jego ramię przez barki, dając mu oparcie. Po chwili z drugiej strony pojawił się Breakdown, pomagając mu podtrzymać potężnego lidera. Wspólnymi siłami przeciągnęli półprzytomnego Megatrona do portalu, podczas gdy Kendra została przy Airachnid, by w razie odzyskania przez nią przytomności ponownie ją porazić. Nagle usłyszała dźwięk zbliżających się odrzutowców, a po chwili ujrzała pięć samolotów F-16, które nadlatywały nad wąwóz. Zauważyła, że zaopatrzone są w specjalnie zmodyfikowane działa paraliżujące. Uważnie obserwowała nadlatujące maszyny, a gdy zobaczyła wystrzeliwane pociski, transformowała się do trybu alternatywnego i ruszyła naprzód, starając się uniknąć trafienia.
- Knock Out, nadleciało dodatkowe wsparcie! Myśliwce z działami paraliżującymi. - złożyła meldunek medykowi - Co mam robić?
- Uciekaj do portalu. Nie ma sensu ryzykować, że cię trafią. Dorwiemy Airachnid innym razem. - usłyszała odpowiedź - Tylko pospiesz się, bo musimy też zgarnąć Carmen.
- W porządku.
Femme rozłączyła się i przyspieszyła, chcąc jak najszybciej dostać się do mostu ziemnego. Tuż obok niej w ziemię trafiały wystrzelone pociski, musiała więc mocno się skoncentrować, by nie dać się trafić. Nagle poczuła, że coś twardego uderza w jej karoserię, a potem bardzo nieprzyjemne szczypanie rozeszło się po jej całym ciele, po czym nastała ciemność i pustka.
Carmen, która widziała, jak jeden z pocisków trafia Kendrę, natychmiast skontaktowała się z Knock Outem i poinformowała go o tym fakcie. Chwilę potem zobaczyła, jak z portalu wybiega Breakdown. Masywny mech pędził w kierunku jadącego siłą rozpędu Lamborghini, lawirując pomiędzy wystrzeliwanymi w nań pociskami. By utrudnić ludziom namierzanie, na oślep strzelał w powietrze ze swojego działa. Dziewczyna widziała, jak jeden z myśliwców podlatuje z tyłu do masywnego Cona i wystrzeliwuje w niego ładunek.
- Breakdown, za tobą! - wrzasnęła Carmen do komunikatora, jednak było już za późno.
Mogła tylko patrzeć, jak trafiony pociskiem mech pada bezwładnie na ziemię.
- Sparaliżowali Breakdowna! - krzyknęła do Knock Outa - Wyślij tutaj jakieś wsparcie, tylko szybko!
- Robi się!
W tej chwili Carmen czuła się okropnie nieprzydatna i bezsilna. Bardzo żałowała, że nijak nie może pomóc przyjacielowi. Mogła się tylko bezczynnie przyglądać i mieć nadzieję, że wsparcie okaże się skuteczne. Gdy zobaczyła, jak z portalu wylatują Dreadwing i Skyquake, poczuła ogromną ulgę. W tym przypadku powietrzne wsparcie było najlepszą alternatywą. Ludzkie maszyny nie miały szans w starciu z potężną amunicją obu mechów. Dziewczyna nieco się zdziwiła, gdy po chwili z mostu wyleciał odrzutowiec całkiem podobny do Megatrona, choć o wiele mniej masywny. Od razu domyśliła się, że to musi być alt mode Fortuny. Zaskoczyła ją obecność femme na polu bitwy, choć pewnie wykorzystała ona fakt, że jej brat był nieprzytomny i nie mógł zabronić jej lecieć na akcję. A może lorda nie udało się uratować i femme chciała go pomścić? Dziewczyna szybko jednak odrzuciła tę myśl. W końcu uzyskał natychmiastową pomoc, więc najprawdopodobniej szybko stanie na nogi. Potężna powietrzna eksplozja natychmiast zwróciła uwagę Carmen. To jeden z myśliwców w niezwykle widowiskowy sposób został zlikwidowany przez Dreadwinga i Skyquake'a, którzy wzięli go w ogień krzyżowy. Bliźniaki bez najmniejszego problemu unikali trafienia pociskami paraliżującymi, wykonując brawurowe awiacje, które mogłyby wydawać się zupełnie niemożliwe dla tak potężnych maszyn.
Po likwidacji pierwszego samolotu, piloci najprawdopodobniej dostali nakaz wycofania się, gdyż natychmiast wznieśli się na wyższy pułap i zmienili kurs, oddalając się od wąwozu. Przepędziwszy wroga, Fortuna, Dradwing i Skyquake skierowali się na dno wąwozu, gdzie transformowali się do naturalnych form. Bliźniaki wspólnymi siłami podnieśli nieprzytomnego Breakdowna i zabrali go w głąb ciągle otwartego portalu, Fortuna natomiast zajęła się Kendrą.
Tymczasem stojąca na skarpie Carmen, cierpliwie czekająca aż Soundwave wyśle jej most, poczuła delikatne drżenie ziemi, któremu towarzyszył głuchy pomruk. W pierwszej chwili pomyślała sobie, że to wstrząsy sejsmiczne, lecz szybko zdała sobie sprawę z tego, że jest w błędzie, gdy zobaczyła, jak ściana wąwozu rozsuwa się, odsłaniając wielki, ciemny szyb, z którego wysunęła się ogromna platforma zaopatrzona w potężne wyciągarki, a także klamry mocujące. Stało na niej kilkunastu żołnierzy z MECH-u, zaopatrzonych w grube łańcuchy, a także wóz bojowy, zaopatrzony w działo paraliżujące. Mężczyźni szybko zeskoczyli z rampy, podbiegli do nieprzytomnej Airachnid i zaczęli mocować łańcuchy na jej kończynach. Gdy zauważyli, że femme zaczyna odzyskiwać przytomność, natychmiast oddalili się od niej, a żołnierz obsługujący działo, wystrzelił ładunek paraliżujący prosto w jej klatkę piersiową.
- Carmen, wszystko w porządku? - spytał Knock Out przez komunikator.
- Tak. Dostanę ten most?
- Soundwave już ci go wysyła.
Dziewczyna spojrzała w dół wąwozu, by zobaczyć, jak ludzie z MECH-u doczepiają łańcuchy do haków wyciągarek. Wszystko wskazywało na to, że Airachnid stanie się kolejnym obiektem badawczym dla Silasa. Nie żałowała jednak tej sadystycznej, okrutnej femme. Los, który ją spotkał, był idealnym przykładem na to, że karma powraca. Miała ogromną nadzieję, że ta nieobliczalna morderczyni już nigdy więcej nie zagrozi życiu żadnego z Decepticonów. Znajomy odgłos otwierającego się portalu zgrał się z mechanicznym szumem wyciągarek, które ciągnęły ciało nieprzytomnej Airachnid w kierunku platformy.
****
* Karwasz - osłona na zewnętrzną część przedramienia i nadgarstek będąca elementem dawnego uzbrojenia ochronnego. Wygląda mniej więcej tak:
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro