Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41. Pierwszy atak



Po walce Decepticonów z Autobotami, Lightstar i Knock Out mieli ręce pełne roboty. Jak zwykle najbardziej ucierpiały Vehicony, choć Breakdownowi i Kendrze też się oberwało. Dreadwing i Skyquake wyszli ze starcia praktycznie bez szwanku. W ich przypadku skończyło się na drobnych wgnieceniach karoserii i porysowanym lakierze.

Na samym wstępie Lightstar i Knock Out dokonali selekcji, by wybrać pacjentów potrzebujących najpilniejszej pomocy. Oboje uznali, że nad ciężkimi przypadkami będą pracować wspólnie, by skrócić czas zabiegów i móc szybciej zająć się kolejnymi pacjentami. Okazało się, że podczas operacji tworzą naprawdę zgrany duet. Bez problemu znaleźli wspólny rytm i pracowali szybko, aczkolwiek z wielką precyzją.

Dochodzący do siebie Starscream, dyskretnie obserwował Lightstar. Nie mógł przestać patrzeć na drobną i zgrabną femme. Nawet przy stole operacyjnym poruszała się z niezwykłą gracją. Pomyślał, że idealnie nadawałaby się do oddziału Seekerów, gdyby takowy nadal istniał. Mech nigdy nie wyzbył się przynależności do tej wspaniałej jednostki, święcącej triumfy podczas wojny na Cybertronie. Starscream znalazł tam dwóch najlepszych przyjaciół: Thundercrackera i Skywarpa. Zawsze trzymali się razem, razem latali na misje i we trójkę byli nie do pokonania. Podczas jednej z ostatnich stoczonych na Cybertronie bitew, zostali rozdzieleni. Po zakończonej walce, Thundercracker i Skywarp nie wrócili do oddziału. Pomimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwaniach, nie udało się ich odnaleźć. Nie znaleziono również ich ciał, w związku z czym zostali uznani za zaginionych. Niedługo potem Decepticony opuściły wyniszczoną wojną planetę. W głębi Iskry Starscream wierzył, że jego przyjaciele żyją i mają się dobrze. Teraz, gdy jego sytuacja tak diametralnie się pogorszyła, przydałoby mu się wsparcie przyjaciół.

Pogrążony we własnych myślach, mech nie zdawał sobie sprawy z tego, że cały czas patrzy się prosto na Lightstar. Uświadomił go o tym dopiero Knock Out.

- Gwiazdeczko, przestań się ślinić na widok naszej pani doktor! – rzucił wesoło medyk.

Starscream momentalnie wrócił do rzeczywistości.

- Wcale się nie ślinię! – prychnął – Zamyśliłem się, to wszystko!

- Ściemniać to możesz Megatronowi, a nie mnie!

- Może z łaski swojej skupiłbyś się na pracy, co?

- Tę część zabiegu mógłbym wykonać z zamkniętymi oczami! No, przyznaj, że podoba ci się nasza pani doktor! Pewnie marzysz tylko o tym, żeby cię gruntownie przebadała, co?

- W przeciwieństwie do ciebie, ja nie myślę tylko i wyłącznie o seksie!

- Mam cię! Czy ja mówiłem coś o seksie? Wspomniałem tylko o badaniu! – roześmiał się Knock Out – To ty miałeś niegrzeczne myśli!

- Bo perfidnie mnie sprowokowałeś!

- Tak sobie to tłumacz!

- Możecie przestać? – wtrąciła Lightstar - Zachowujecie się jak dzieci! Knock Out, lepiej skup się na pracy!

- Dobrze, mamusiu!

- Jak wam idzie? – spytał Megatron wchodząc do zabiegówki.

- W porządku. Kończymy ostatnią, trudniejszą operację. – odparła Lightstar.

- Duże mamy straty w żołnierzach?

- Dwóch poległo na placu boju. Pozostałych uda się odratować.

- Dobre i to. Jak widać, Autoboty nie poradziły sobie jeszcze z obróbką Złotego Energonu, skoro próbowały podprowadzić nasze zapasy. – stwierdził mech siadając przy jednym z blatów.

- Nie tylko Autoboty zasadziły się na owoc naszego wydobycia. Podobno na miejscu była też Airachnid. – odparł Knock Out – Jeśli mógłbym coś zasugerować, to może rozsądnie by było zwiększyć straże w kopalniach? Skoro pajęczyca próbowała ukraść nasz Energon, jest duże prawdopodobieństwo, że zrobi to ponownie.

- Masz rację. Niech Breakdown się potem tym zajmie. Nie będziemy dokarmiać pasożytów! A od tej pory Energon będziemy transportować mostem ziemnym bezpośrednio z kopalni. Drużyna Prime'a najwyraźniej namierzyła jego obecność, gdy został wyniesiony na zewnątrz. Airachnid pewnie też. A ja nie zamierzam się z nikim dzielić swoją własnością!

- Mówicie o tej Airachnid, która zdecydowała się opuścić Decepticony? – zainteresowała się Lightstar.

- W rzeczy samej. Odkąd wiemy, że jest na Ziemi, Soundwave próbuje namierzyć jej pozycję, ale najwyraźniej pozbyła się naszego nadajnika, bo nawet mój najzdolniejszy szpieg nie może jej znaleźć. Liczę na to, że dopadnę ją osobiście, gdy po raz kolejny spróbuje splądrować którąś z naszych kopalni. – odparł Megatron – Knock Out, niech Breakdown przekaże załodze, że w razie pojawienia się Airachnid, mają mi o tym natychmiast zameldować!

- Jasne, powiem mu. – medyk spojrzał na lidera Decepticonów, który obserwował, jak z Lightstar kończą operację będącego pod narkozą Vehicona – Czy życzysz sobie czegoś jeszcze, Megatronie?

- Nie. Obiecałem Lightstar, że przyjrzę się jej pracy, by stwierdzić, czy może objąć samodzielne stanowisko.

- Ja nie widzę ku temu żadnych przeciwwskazań. – Knock Out postanowił odwdzięczyć się femme za wstawiennictwo u Megatrona – Jest doświadczonym i niezwykle uzdolnionym medykiem. Nie widzę powodów, by nie mogła pracować niezależnie.

- W takim razie, Lightstar, od dzisiaj twoim jedynym przełożonym jestem ja.

- Dziękuję za zaufanie. – uśmiechnęła się femme.

- Nie będę wam już przeszkadzał w pracy. – Megatron podniósł się i skierował do wyjścia.

Po skończonym zabiegu Knock Out i Lightstar zdecydowali, że od teraz każde z nich będzie się zajmować pacjentami oddzielnie, by skrócić czas ich oczekiwania na zabieg. Na szczęście skrzydło medyczne wyposażone było w trzy stanowiska przystosowane do wykonywania operacji. Para medyków dość szybko poradziła sobie z opatrywaniem Vehiconów, które o własnych siłach opuściły skrzydło medyczne. Kendra i Breakdown zgodnie zadecydowali, że mogą poczekać do końca. Gdy Lightstar poprosiła do siebie ostatniego pacjenta, masywny mech chciał dać pierwszeństwo Kendrze, lecz ona zdecydowanie wolała, by zajął się nią Knock Out. Udało się jej przekonać Breakdowna, że ma większe obrażenia od niej i powinien uzyskać pomoc w pierwszej kolejności. Mech doskonale wiedział, jaki jest prawdziwy powód oddania mu pierwszeństwa, jednak uznał, że Knock Out i Kendra nie będą sami w zabiegówce i femme nie będzie miała możliwości uwodzenia mecha, więc ostatecznie uległ namowom Kendry i wszedł do skrzydła medycznego.

Po jakimś czasie Knock Out skończył opatrywać ostatniego Vehicona i poprosił do siebie Kendrę. Nie był zbyt zadowolony, że musi się nią zajmować, gdyż na jej widok od razu przypomniał sobie swoją sromotną porażkę w wyścigu. Poza tym spodziewał się, że femme znowu będzie próbowała go podrywać. Tak, jak w latach młodości uwielbiał być obiektem zainteresowania fembotek i ochoczo wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję do gorącego romansu, tak teraz zupełnie nie miał ochoty być adorowany, gdyż odnalazł już kobietę, która skradła jego Iskrę. Żadna inna nie mogła się z nią równać.

- Mam się położyć? – spytała Kendra, zbliżając się do stołu operacyjnego.

- Wystarczy, że usiądziesz. Widzę, że oberwałaś tylko w rękę. – odparł, przygotowując znieczulenie.

- Musisz być zmęczony po tych wszystkich zabiegach. – zagadnęła femme.

- Niespecjalnie. Dzięki temu, że pojawiła się Lightstar, mam o wiele mniej pracy. – odparł Knock Out, podając botce znieczulenie.

- Jak go znam, pewnie wieczorem wyskoczy sobie na wyścigi! – wtrącił Breakdown, za co Knock Out spiorunował go wzrokiem.

- A ja mogę jechać z tobą? – spytała Kendra.

- Tak naprawdę to dzisiaj nigdzie się nie wybieram. Ten wieczór zamierzam spędzić z Carmen.

- Przecież ona jest u Autobotów.

- Owszem, ale umówiliśmy się, że na noc będzie wracała na Nemesis.

- Czy Megatron nie boi się, że dziewczyna może zdradzić im przydatne informacje?

- Wręcz przeciwnie. Liczy, że Carmen wyciągnie sekrety od nich.

- W ogóle jak to się stało, że przedstawiciel ludzkiej rasy został przyjęty w szeregi Decepticonów?

- Carmen bardzo przysłużyła się naszej frakcji, podsuwając nam genialny pomysł, gdy pracowaliśmy nad lekarstwem na wariozę. Poniekąd dzięki niej Megatron nadal jest wśród żywych. W ten sposób zyskała szacunek naszego lidera. – wyjaśnił Knock Out.

- Chcesz powiedzieć, że wynaleźliście lekarstwo na te okropne pasożyty? – zdziwiła się Lightstar.

- Tak. Wariony nie są już w stanie nam zagrozić.

- Musisz mi potem opowiedzieć, na jakiej zasadzie działa owoc waszej pracy. Ale nie powiem, jestem pod ogromnym wrażeniem!

- No, no! Jesteś nie tylko przystojny, ale i inteligentny! – stwierdziła Kendra – Takie połączenie zalet to rzadkość!

- Nie działałem sam. A pomysł na lekarstwo podsunęła nam Carmen. Shockwave, Soundwave i ja byliśmy poniekąd tylko wykonawcami.

- Nie bądź taki skromny! – Kendra posłała medykowi uwodzicielski uśmiech – Pomysł to jedno, ale trzeba umieć go odpowiednio wykorzystać! Bez twojej ogromnej wiedzy, z pewnością nie udałoby wam się opracować lekarstwa!

- Laska, przestań mu słodzić, bo to aż niesmaczne się robi! – ni z tego, ni z owego odezwał się Starscream.

- A co, zazdrosny jesteś, złomie?

- O taką słodką idiotkę?

- Powiedział debil, który myślał, że uda mu się obalić Megatrona!

- Uspokójcie się, oboje! – zbeształa ich Lightstar – Zabiegówka to nie miejsce na kłótnie!

- Ani na flirty. – dodał Breakdown.

Knock Out, który widział wyraźnie, że czarna femme otwarcie go podrywa, postanowił raz na zawsze rozwiać jej nadzieje, że kiedykolwiek będą parą. Po skończonym zabiegu zaprosił ją do izolatki, by mogli porozmawiać na osobności. Gdy znaleźli się sami, Kendra zbliżyła się do niego i posłała mu zalotne spojrzenie.

- Chcesz spędzić ze mną trochę czasu sam na sam? – spytała stając tuż przed większym od siebie mechem i powolnym ruchem przesuwając dłonie po jego klatce piersiowej.

- Chyba źle zrozumiałaś moje intencje. – Knock Out cofnął się, by utrzymać pomiędzy nimi dystans – Kendra, nie jestem ślepy i widzę, że ci się podobam, ale chciałbym, żebyś zrozumiała, że nie ma szans, byśmy byli parą.

- Dlaczego? Nie podobam ci się? – femme wyraźnie posmutniała.

- Nie o to chodzi. Jesteś bardzo atrakcyjna, ale ja znalazłem już osobę, której oddałem swoją Iskrę. Kocham Carmen i zwyczajnie nie interesują mnie inne kobiety. Nie chcę, żebyś robiła sobie nadzieję, że jeśli nie odpuścisz, to pewnego dnia zainteresuję się tobą. Zamiast marnować na mnie czas, powinnaś poszukać sobie innego obiektu zainteresowania.

- Ty jesteś jakiś nienormalny! Masz na wyciągnięcie ręki przedstawicielkę swojej rasy, a wolisz być z węglowcem, z którym nigdy nie połączysz Iskry, ani nie będziesz mógł mieć potomstwa! Chyba masz coś nie tak z tym swoim procesorem! – krzyknęła femme.

- Myśl sobie o mnie, co chcesz. Jestem szczęśliwy z Carmen i nie zamierzam tego zmieniać. Chciałem tylko, abyś wiedziała, że nie masz u mnie szans, więc lepiej by było, gdybyś przestała się ośmieszać swymi nieporadnymi próbami uwiedzenia mnie. Nawet ten tłuk Starscream zauważył, co się dzieje.

- Wiesz co? Dupek z ciebie!

- Przynajmniej szczery dupek. – uśmiechnął się Knock Out.

- Okej. Nie chcesz, to nie! Nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego, co tracisz! – prychnęła Kendra.

- Mam wszystko, czego mi potrzeba do szczęścia. Mam nadzieję, że ty też znajdziesz swoje.

Kendra bez słowa odwróciła się i wyszła z izolatki. Nie chciała, by Knock Out widział, jak bardzo ją zranił. Nie zamierzała jednak rezygnować z walki o niego. Zauroczenie tym głupim tkankowcem sprawiło, że nie myślał racjonalnie. Wystarczy zrobić coś, by w związku tej dwójki skończyła się sielanka. Gdy zaczną się ze sobą kłócić, z pewnością oboje przejrzą na oczy i zdadzą sobie sprawę z tego, że wcale nie są tak udaną parą! Wówczas o wiele łatwiej będzie jej omotać mega seksownego Cona. Nadejdzie dzień, kiedy Knock Out nie zdoła się oprzeć jej wdziękom!

***

Podczas gdy Optimus, Bulkhead i Ultra Magnus byli na misji pozyskania Energonu z kopalni Decepticonów, Ratchet odebrał sygnał nadawany przez nieznane Autoboty. Zawarta w nim była prośba o nawiązanie kontaktu wraz z dołączonymi współrzędnymi miejsca spotkania.

- Na Ziemię przybyli nasi? – ucieszył się Smokescreen, gdy Ratchet powiadomił obecną w bazie część załogi o zaistniałej sytuacji – W takim razie trzeba ich tu ściągnąć!

- Nie bądź taki w gorącym oleju kąpany. – przystopował go medyk – Najpierw musimy zweryfikować ich przynależność do naszej frakcji. Proponuję zaczekać na powrót Optimusa.

- A na co mamy czekać? Musimy działać, zanim zainteresują się nimi Cony! Zgłaszam się na ochotnika!

- Pamiętaj, że to może być kolejny podstęp Decepticonów. Nie wyrażam zgody, byś pojechał na spotkanie sam.

- Kto powiedział, że ma jechać sam? – wtrącił Wheeljack – Bardzo chętnie ruszę zderzak z bazy!

- Ja też! – zgłosił się Bumblebee – Nawet jeśli to jakaś pułapka zastawiona przez naszych wrogów, we trzech spokojnie damy sobie radę!

- Dobrze. Wyślę wam portal we wskazane miejsce. Pomimo, że jedziecie na spotkanie z Autobotami, bądźcie ostrożni! – Ratchet zaczął wpisywać współrzędne do komputera sterującego mostem ziemnym, podczas gdy Wheeljack, Smokescreen i Bumblebee transformowali się w auta.

- Czekajcie, jadę z wami! – Carmen nie zamierzała przepuścić okazji, by choć na chwilę wyrwać się z bazy Autobotów, w której obecnie nie działo się nic ciekawego.

- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Jeśli okaże się, że na miejscu są Decepticony, może wywiązać się walka. – zaoponował Ratchet.

- Spokojnie! Nie zamierzam pchać się w jej środek!

- W takim razie wskakuj! – Smokescreen zapraszająco otworzył dziewczynie drzwi.

Po chwili wjechali w aktywny portal, który wyprowadził ich w sam środek spieczonej słońcem sawanny. Od razu zauważyli dwa mechy, czekające cierpliwie na pojawienie się sprzymierzeńców. Jeden z nich był wielkim, około ośmiometrowym, masywnie zbudowanym robotem o ciemnej zbroi, zaś jego kompan miał około pięciu metrów wysokości, proporcjonalną sylwetkę, a głównymi kolorami jego karoserii, podobnie jak u Barricade'a były czerń i biel, choć w odwróconych proporcjach. U nieznajomego mecha dominował biały, podczas gdy Barricade miał więcej elementów czarnych.

- Możemy być spokojni. To nasi. – odezwał się Bumblebee, transformując się do swojej robotycznej formy.

Wheeljack również poszedł jego śladem, jedynie Smokescreen pozostał w trybie pojazdu ze względu na siedzącą w nim Carmen.

- Znasz ich? – spytał Wrecker.

- Razem służyliśmy pod Optimusem podczas wojny na Cybertronie. To jedni z najdzielniejszych i najbardziej walecznych żołnierzy. Możemy się cieszyć, że akurat oni zawitali na Ziemi! Chodźcie, przedstawię was.

Carmen wysiadła ze sportowego auta, by i Smokescreen mógł się transformować. Mech wziął ją na ręce i razem z Bee oraz Wheeljackiem podążyli w stronę nowo przybyłych.

- A kogóż to moje piękne optyki widzą? – jako pierwszy odezwał się mniejszy mech – Siemka Bee!

- Kopę lat Jazz! Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek się zobaczymy!

- Chwila, co to się odjebało, że normalnie mówisz?

- Po wielu próbach Ratchetowi udało się wreszcie poskładać mój przetwornik mowy.

- To zajebiście!

- Jazzy, a skąd ty właściwie znasz ludzki slang?

- Z Internetu!

- Nic innego nie robił, tylko przeglądał te ludzkie strony. Niektóre były wręcz odrażające! – odezwał się drugi mech.

- Bez przesady Hide! Na Cybertronie też kręcono takie filmy!

- Ironhide, Jazz, poznajcie nowych członków drużyny Prime'a. – Bumblebee przedstawił im Wheeljacka i Smokescreena – Oraz naszą ludzką przyjaciółkę, Carmen.

- Współpracujecie z ludźmi? – Ironnhide wydawał się zaskoczony tym faktem.

- Tylko z niewielką garstką cywilów, którzy przez przypadek dowiedzieli się o naszym istnieniu.

- Zapomniałeś wspomnieć o jednostce wojskowej. – wtrącił Smokescreen.

- Myślałem, że jesteście tu po to, by walczyć z Decepticonami. – Ironhide mierzył Carmen badawczym spojrzeniem – A nie by bratać się z tym krwiożerczym gatunkiem.

- A skąd wiecie, jacy są ludzie? Dopiero tu przybyliście, a już nas oceniacie? – odezwała się dziewczyna.

W głębi duszy popierała zdanie Hide'a, lecz trochę zabolał ją fakt, że uważa wszystkich ludzi za pozbawione skrupułów kanalie. Poczuła się tym osobiście dotknięta.

- Jesteśmy na Ziemi już ładnych parę miesięcy, podczas których zdążyliśmy się wam dobrze przyjrzeć i doskonale wiemy, jakie z was gagatki. – odparł Ironhide.

- Parę miesięcy? Więc dlaczego dopiero teraz zdecydowaliście się z nami skontaktować? – zdziwił się Bumblebee – I właściwie jak trafiliście na Ziemię?

- Przed opuszczeniem Cybertronu, Optimus zostawił wskazówki, dokąd mamy się kierować, gdy nasz dom pogrąży się w całkowitej ruinie. Po zniszczeniu naszej planety podróżowaliśmy przez galaktyki, zmierzając w stronę Ziemi, po drodze walcząc z napotkanymi niedobitkami Decepticonów. W jednej z potyczek, nasz statek został uszkodzony i nie pozostawało nam nic innego, jak użycie kapsuł ratunkowych, w których tu dotarliśmy. Wiedzieliśmy zarówno o obecności Decepticonów, jak i Autobotów, ale nim zdecydowaliśmy się nawiązać kontakt, chcieliśmy co nieco rozeznać się na nowym terenie. Na samym początku naszego pobytu tutaj, trafiliśmy na dobrze ukryty wrak transportowca Autobotów, znajdujący się na terenie rosyjskiej tajgi. Mieliśmy tam dostęp do zapasów Energonu i kanałów komunikacyjnych, więc na spokojnie mogliśmy przyjrzeć się ludziom. Z naszych obserwacji wynika, że są bardzo agresywnym gatunkiem, który nieustannie wybija sam siebie. Wiecznie gdzieś toczycie wojny, codziennie można usłyszeć o kolejnych morderstwach. Nie powiesz mi chyba, że z was pacyfiści. – ostatnie zdania wypowiedziane przez Hide'a skierowane było wprost do Carmen.

- Pacyfistami oczywiście nie jesteśmy i obawiam się, że nigdy nie będziemy, ale nie możesz oceniać wszystkich ludzi przez pryzmat tego, co zobaczysz w mediach, lub wyczytasz w Internecie. – podjęła dyskusję Carmen – Chcę ci tylko uświadomić, że nie wszyscy ludzie są tak samo źli i nie każdy jest w stanie dopuścić się mordu.

- Ja widziałem co innego.

- W takim razie musi być z ciebie kiepski obserwator.

- Słuchajcie, może dokończycie tę rozmowę w bazie? – zaproponował Smokescreen – Byłoby lepiej, gdyby Decepticony na razie nie wiedziały o waszym przybyciu! Dzięki temu zyskamy element zaskoczenia, gdy dojdzie do kolejnej konfrontacji.

- Dobrze prawisz, młody! – poparł go Wheeljack – Ratchet, otwórz nam most!

Po chwili niedaleko nich pojawił się portal, którym Autoboty wróciły do bazy. Na miejscu byli już Optimus, Ultra Magnus i Bulkhead, którzy wrócili z potyczki z Decepticonami, przynosząc ze sobą świeży zapas Energonu. Prime serdecznie przywitał się ze starymi towarzyszami broni i wyraził swoją ogromną radość z ich przybycia na Ziemię. Przez jakiś czas w bazie panowało prawdziwe zamieszanie, gdy nowo przybyłe Autoboty zapoznawały się z obecnymi członkami drużyny Optimusa. Nawet Arcee opuściła swoją kwaterę, by przywitać Hide'a i Jazza, których również znała jeszcze z czasów wojny na Cybertronie.

Gdy świeżo upieczeni członkowie drużyny Prime'a ponownie zaczęli opowiadać swoją historię przybycia na Ziemię i pobytu na niej, femme szybko ich przystopowała, gdy tylko padł termin „transportowiec Autobotów".

- Lepiej nie zdradzajcie za dużo naszych tajemnic. – odezwała się, rzucając Carmen nienawistne spojrzenie – Mamy w bazie decepticońską dziwkę!

- Dlaczego tak brzydko o sobie mówisz? – spytała z niewinnym uśmiechem dziewczyna.

- Miałam na myśli ciebie, ruda zdziro! – krzyknęła Arcee.

- O czym ty mówisz, Cee? – zainteresował się natychmiast Ironhide.

- A o tym, że ta mała suka związała się z Conem i mieszka na ich statku bojowym! Wszystko, co tu zobaczy i usłyszy, z pewnością potem przekaże Megatronowi!

- Chyba mam laga... – stwierdził Jazz, mierząc Carmen badawczym spojrzeniem – Co to znaczy, związała się z Conem? Hajtnęli się, czy jak?

- Lepiej nie wnikaj. Dla swojego własnego zdrowia psychicznego. – odezwał się Ultra Magnus.

- Optimusie, wiedziałeś o tym? – spytał zdziwiony rewelacjami Arcee Ironhide.

- Oczywiście. Carmen zapewnia, że nie współpracuje z naszym wrogiem, a ja nie mam powodów, by nie wierzyć w jej prawdomówność.

- Bo jesteś naiwny, Optimusie! – warknęła Arcee.

- Być może, ale wolę okazać się naiwniakiem, niż przez nadmierną ostrożność nie być w stanie nikomu zaufać. – odparł spokojnie Prime, patrząc botce prosto w optyki – A z tego, co się dowiedziałem, ty też nie jesteś do końca taka, za jaką cię uważałem.

- Co masz na myśli?

- O tym chciałbym porozmawiać z tobą na osobności.

- Optimusie, daleko mi do podważania twoich kompetencji, ale czy nie uważasz, że wpuszczanie kogoś, kto ma kontakt z Conami do naszej bazy, to nie jest najlepszy pomysł? – wyraził swoją opinię Ironhide.

- Jeżeli niektórzy z was mają z tym taki problem, to mogę się tu nie pokazywać. – odezwała się Carmen – Mnie na serio nie zależy na waszych sekretach. Powiedzcie tylko słowo, a opuszczę bazę.

- I od razu polecisz do Megatrona ze świeżymi informacjami, tak? – prychnęła Arcee.

- Nie oceniaj mnie swoją miarą, co? – Carmen z trudem powstrzymywała nerwy, by znowu nie zwyzywać niebieskiej femme.

- A skoro mowa o świeżych informacjach. Na Ziemi jest także Airachnid. – odezwał się Bulkhead.

Carmen zauważyła, że na wspomnienie tego imienia, Arcee wyraźnie się spięła. Czyżby obawiała się tej sadystycznej pajęczycy?

- Wróciła do Decepticonów? – zdziwił się Wheeljack.

- Z tego, co zdążyliśmy się zorientować, raczej działa solo.

- Bo właśnie tak jest. Ostatnio prawie wykończyła Breakdowna. – Carmen celowo nie wspomniała nic o Megatronie – Nie interesuje jej ponowne przystąpienie do Conów.

- Więc wiedziałaś o jej powrocie i nic nam o tym nie wspomniałaś? – spytał Optimus.

- Nie wiedziałam, że dla was to może być jakaś ważna informacja. Nawet nie przypuszczałam, że znacie tę Czarną Wdowę.

- Aż za dobrze. Podczas wojny torturowała i zabiła bez litości mnóstwo Autobotów. W tym byłego partnera Iskry Arcee.

- Optimusie dość! Nie chcę do tego wracać! Ale dobrze wiedzieć, że ta suka plącze się po Ziemi! Nareszcie będę miała okazję wyrównać z nią stare porachunki!

„Powodzenia" – pomyślała z przekąsem Carmen, która widziała Airachnid w akcji i była święcie przekonana, że Arcee nie ma z pajęczycą najmniejszych szans.

- Arcee, wiesz, że zemsta do niczego nie prowadzi? – Optimus próbował ostudzić zapędy femme.

- Ale przynosi ulgę! Jak dorwę tę sukę, sprawię, że będzie cierpiała, tak jak niegdyś ja!

- I weź tu coś lasce przetłumacz... – westchnął Smokescreen.

- A ty młody się nie odzywaj, jak dorośli rozmawiają! – ofuknęła go femme.

- To tak mi dziękujesz, za to, że załatwiłem ci możliwość wcześniejszego opuszczenia Nemesis po gwałcie? – Smokescreen nie wytrzymał i postanowił brutalnie przypomnieć Arcee, co mu zawdzięcza.

- Jak możesz mi to przypominać?

- Gdybyś nie traktowała mnie z góry, to bym tego nie robił! Może i jestem tu najmłodszy, ale to nie znaczy, że nie zasługuję na szacunek!

- Przestańcie! – przerwał im Optimus – Nie chcę tutaj widzieć żadnych waśni! Jesteśmy jedną drużyną, powinniśmy się wzajemnie wspierać i darzyć szacunkiem, bez względu na wiek.

- Jak słyszę, sporo się u was wydarzyło. – odezwał się Ironhide.

- Rzeczywiście. Opowiemy wam wszystko, ale najpierw zajmiemy się zorganizowaniem dla was kwater. Od tej pory traktujcie naszą bazę jak swój dom. – Optimus uśmiechnął się ciepło do nowych członków swojej drużyny.

- Skoro tu zostajemy, to proponuję udać się na transportowiec, w którym do tej pory mieszkaliśmy i przenieść do bazy nasze zapasy Energonu. W ładowniach zostało go całkiem sporo. Szkoda by było, żeby wpadł w ręce naszego wroga. – wypowiadając ostatnie zdanie, Ironhide wymownie spojrzał w kierunku Carmen, która od razu zrozumiała aluzję.

- Podajcie Ratchetowi współrzędne, to wyśle tam most ziemny. Reszta załogi pomoże wam w transporcie.

- Ratch, nim otworzysz dla nich most, mógłbyś wysłać mnie do domu? – poprosiła Carmen.

- Chcesz już iść? Dlaczego? – Smokescreen był wyraźnie rozczarowany.

- Nie mam ochoty co chwila wysłuchiwać aluzji skierowanych pod moim adresem. Wiem, że niektórzy z was nie akceptują mojej obecności tutaj, a nie lubię pchać się tam, gdzie mnie nie chcą. – odparła dziewczyna.

- Carmen, nikt nic takiego nie powiedział. Absolutnie nie przeszkadza nam twoje towarzystwo i nie chciałbym, abyś myślała, że tak jest. – Optimus próbował ją zatrzymać.

- Mów za siebie, Prime! – prychnęła Arcee, lecz Carmen udała, że tego nie słyszy.

- Dziękuję za wsparcie, Optimusie, ale wyraźnie widzę, że Ironhide ma jednak ze mną jakiś problem. Dlatego pójdę już, żebyście mogli sobie swobodnie porozmawiać, bez obaw, że Decepticony poznają jakieś wasze sekrety.

Dziewczyna podeszła do generatora mostu ziemnego i czekała, aż Ratchet otworzy jej portal. Doskonale widziała, że ostatnie wypowiedziane przez nią zdanie wprawiło Ironhide'a w zakłopotanie. Gdy pojawił się przed nią kolorowy wir, Carmen odwróciła się do pozostałych i uśmiechnęła się smutno.

- Trzymajcie się! Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy, ale to będzie zależało tylko i wyłącznie od was. Jeśli nie będziecie chcieli mieć nic wspólnego z dziewczyną Decepticona, zrozumiem to. Przykro mi tylko, że podejrzewacie mnie o donosicielstwo.

Wkroczyła w otwarty portal, nie oglądając się więcej za siebie. Była pewna, że jej słowa dadzą Autobotom do myślenia.

***

Zadowolona z siebie Carmen stanęła przed obliczem lorda Megatrona, który o dziwo wydawał się być w całkiem dobrym nastroju.

- Szybko wróciłaś. – zauważył - U Autobotów było aż tak nudno?

- Z pewnością tutaj dzieje się o wiele więcej ciekawych rzeczy. – uśmiechnęła się dziewczyna – I panuje zdecydowanie przyjemniejsza atmosfera.

Gdy po raz pierwszy znalazła się na Nemesis i ktoś powiedziałby jej wówczas, że kiedyś uzna to miejsce za przytulne i przyjazne, z pewnością kazałaby mu się leczyć. Teraz jednak była szczęśliwa, że wróciła na statek. Baza Autobotów wydała jej się jakaś taka zimna i surowa, w przeciwieństwie do Nemesis, na którym panował przyjemny półmrok. A może oświetlenie nie miało nic wspólnego z jej odczuciami? U Autobotów czuła się jak intruz, miała wrażenie, że jest pod ciągłą obserwacją, a sami gospodarze bardzo uważają, by nie mówić przy niej za dużo. Była przekonana, że gdy tylko opuściła ich bazę, przynajmniej niektórzy odetchnęli z ulgą. Z kolei na Nemesis czuła się naprawdę u siebie. Wiedziała, że jest tu mile widzianym gościem i cieszyła się, że tutaj nie musi niczego udawać.

- Przyjemniejsza atmosfera, powiadasz? – Megatron podstawił jej swoją dłoń, by mogła na nią wejść – Chcesz mi powiedzieć, że Autoboty kłócą się między sobą?

- No cóż, dolałam troszkę oliwy do ognia. – uśmiechnęła się Carmen – Ale i bez tego są pomiędzy nimi zgrzyty.

- A dowiedziałaś się czegoś ciekawego?

- Owszem. Autoboty mają dwóch nowych członków. Dzisiaj sprowadzili ich do bazy.

- A któż to taki?

- Jeden z nich nazywa się Ironhide, a drugi Jazz.

- Więc do Prime'a dołączyły jego wierne psy... – Megatron zamyślił się na chwilę – Znam obu bardzo dobrze, jeszcze z czasów wojny na Cybertronie. Tych dwóch zdecydowanie nie należy lekceważyć.

- Wiem też, że gdzieś na terenie rosyjskiej tajgi znajduje się transportowiec Autobotów z zapasami Energonu.

- Wybornie! Soundwave, spróbuj namierzyć jego pozycję!

- Megatronie, lepiej by było, gdybyś nie wysyłał tam nikogo. – poprosiła dziewczyna.

- A to niby czemu?

- Mimo, że staram się jak mogę, Autoboty mają ogromny problem z zaufaniem mi. Jeśli teraz zrobicie nalot na ten transportowiec, będą miały pewność, że przekazuję ci informacje i już nigdy więcej nie uda mi się dowiedzieć od nich niczego istotnego. Teoretycznie na temat nowych Autobotów też nie powinieneś nic wiedzieć. Gdyby doszło do waszego spotkania, dobrze by było, gdybyś udawał zaskoczonego.

- Rozumiem. Rzeczywiście szkoda by było stracić możliwość inwigilacji szeregów wroga od środka. Dobrze by było, gdybyś za jakiś czas ponownie odwiedziła bazę Autobotów.

- Teraz będę musiała zaczekać na ich zaproszenie.

- Jak to?

- Aby wyjść na bardziej wiarygodną, odegrałam przed Autobotami mały teatrzyk, jak to bardzo czuję się zraniona faktem, że mają mnie za twojego szpiega. Powiedziałam im, że spotkamy się tylko wtedy, jeśli sami będą tego chcieli, by nie sądzili, że zależy mi na informacjach. Myślę, że po doborze słów, jakiego użyłam, teraz jest im głupio i sami będą dążyć do spotkania, choćby po to, by mnie przeprosić.

- Innymi słowy zmanipulowałaś ich? – na usta Megatrona wkradł się przebiegły uśmiech – Wiedziałem, że zdolna z ciebie dziewczyna! Oby tak dalej! Powiedz mi, Carmen, czy jest coś jeszcze, co powinienem wiedzieć?

- W tej chwili to wszystko.

- W takim razie...

- Lordzie Megatronie! Kopalnia Delta7X zgłasza kolejny atak! – obwieścił jeden z Vehiconów.

- Znowu Autoboty?

- Gorzej. Napadła na nią horda Insecticonów!

- Co to są Insecticony? – zainteresowała się Carmen.

- Olbrzymie, żądne Energonu bestie, które można przyrównać do waszych ziemskich chrząszczy. Tylko skąd to cybertrońskie robactwo wzięło się na Ziemi? I czemu nas atakują? Podczas wojny walczyły po naszej stronie! – zastanawiał się głośno Megatron – Z resztą mniejsza o to! Za chwilę zrobię z nimi porządek! Soundwave, otwórz mi most do kopalni!

- Zamierzasz iść tam sam? – zdziwiła się dziewczyna.

- Nie martw się. Zmuszę te bestie do ukorzenia się przede mną! – lider Decepticonów odstawił Carmen na podłogę, a sam wkroczył w aktywny portal.

Gdy znalazł się w kopalni, usłyszał istną kakofonię dźwięków, na którą składały się wrzaski bólu Vehiconów, okrzyki bojowe Insecticonów, wystrzały z blasterów i odgłosy kruszących się skał. Pobiegł w kierunku źródła dźwięków, by po chwili znaleźć się w obszernej grocie, wypełnionej sprzętem górniczym, odsłoniętymi kryształami Energonu i skrzynkami przygotowanego do transportu surowca. Na ziemi w kałużach Energonu leżały porozczłonkowywane karoserie pracujących w kopalni Vehiconów. Pozostałe przy życiu klony rozpaczliwie próbowały bronić się przed rozszalałą zgrają Insecticonów, strzelając do nich z blasterów, jednak na olbrzymich, cybertrońskich insektach nie robiło to najmniejszego wrażenia. Parły naprzód, po kolei rozszarpując kolejne ofiary. Dumnie wyprostowany Megatron stanął na samym środku groty, po czy oddał kilka strzałów w kierunku napastników, chcąc zwrócić na siebie ich uwagę.

- Przyszedł Megatron! Kłaniać mi się! – rozkazał.

Na Insecticonach nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Cztery najbliższe osobniki natychmiast ruszyły w jego kierunku, bynajmniej nie z zamiarem złożenia pokłonu.

- Ogłuchliście, nędzne ścierwojady? Kłaniać mi się, powiedziałem! – wrzasnął Megatron, aż jego głos rozbrzmiał echem po całej kopalni.

Insecticony jednocześnie rzuciły się w jego kierunku, otaczając lidera ze wszystkich stron. Widząc, że bestie nie zamierzają go posłuchać, mech transformował prawą rękę w ostry sztylet i zaczął zadawać ciosy atakującym go wrogom. Momentalnie poczuł się jak za dawnych czasów, gdy jako gladiator zabijał różne bestie na arenie Kaonu. Wszystkie jego zmysły wyostrzyły się na najsłabsze bodźce, Energon pulsował w jego przewodach dając mu energię i siłę by stawić czoło silniejszemu przeciwnikowi, który na dodatek miał liczebną przewagę. Megatron całkowicie skoncentrował się na walce, dokładnie śledził ruchy przeciwników, starając się przewidzieć ich następny krok. Insecticony atakowały go jednocześnie, lecz wyćwiczony w bojach gladiator robił błyskawiczne uniki, po każdym z nich starając się wyprowadzić cios. Konieczność błyskawicznych rekcji i szybkie tempo ruchów sprawiło, że po paru minutach zaczął odczuwać zmęczenie, podczas gdy jego przeciwnicy nadal pozostawali w świetnej formie. W pewnym momencie Megatron na chwilę stracił czujność i jeden z Insecticonów dopadł do niego, przewracając na plecy, po czym wbił swoje ostre szczękoczułki głęboko w szyję mecha. Niewiele myśląc, Decepticon transformował rękę w działo i z bliskiej odległości strzelił prosto w łeb agresora, rozbijając go na maleńkie kawałki. Bezwładne ciało Insecticona upadło tuż obok niego, ale nie miał czasu na zebranie sił, gdyż kolejny napastnik złapał go w połowie, podniósł z ziemi i kilkukrotnie uderzył nim o pobliską skałę, po czym odrzucił na kilka metrów dalej. Oszołomiony Megatron próbował zorientować się w sytuacji, lecz wówczas poczuł mocne kopnięcie, po którym ponownie znalazł się w powietrzu, by po chwili z wielkim impetem grzmotnąć o kolejną ścianę. Gdy kompletnie zdezorientowany, próbował się podnieść, zobaczył zbliżające się do niego Insecticony, których V-kształtne optyki jarzyły się czerwonym blaskiem w ciemności kopalni.

Zaniepokojona długą nieobecnością Megatrona, Carmen nerwowo przechadzała się po centrum dowodzenia. Skoro lider poszedł do kopalni, by podporządkować sobie cybertrońskie robale, już dawno powinien wrócić. Najwyraźniej coś musiało pójść nie tak. Niewiele myśląc, dziewczyna skontaktowała się Breakdownem i szybko nakreśliła mu sytuację. Mech obiecał, że za chwilę przybędzie ze wsparciem. Nie czekając na jego pojawienie się, gnana nagłym impulsem Carmen, wbiegła w nadal aktywny portal. Gdy znalazła się w kopalni, zobaczyła jak do leżącego na ziemi Megatrona dopadają dwie insektopodobne bestie. Jedna z nich zacisnęła ostre szczękoczułki na głowie próbującego się wyrwać mecha, a druga z wielkim zacięciem szarpała jedną z jego nóg, najwyraźniej próbując ją oderwać. Niewiele myśląc, dziewczyna podbiegła do lidera Conów, aktywowała blaster i oddała po kilka strzałów, celując w optyki Insecticonów. Gdy zaskoczeni niespodziewanym atakiem napastnicy na chwilę puścili Megatrona, Carmen aktywowała stałe pole siłowe, które momentalnie odepchnęło od nich wrogie insekty. Widziała, że lider Decepticonów próbuje wstać, ale nie pozwalał mu na to ból w naderwanej kończynie.

- Carmen, co tu robisz? – spytał.

- Ostatnio było jakoś za spokojnie i musiałam zażyć swoją dawkę adrenaliny! – próbowała żartować dziewczyna, z niepokojem patrząc na chmarę szarżujących na nich Insecticonów, które jednak nie mogły się do nich dostać, powstrzymywane przez niewidzialną barierę.

Zastanawiała się, na ile czasu wystarczy zasilania jej broni.

- Dasz radę jakoś doczołgać się do portalu? – spytała.

- Nie będę się czołgał, uciekając przed tymi padlinożercami! – warknął Magatron.

- Czyli wolisz zginąć?

- Przynajmniej z honorem, a nie wycofując się, jak ostatni tchórz!

- Dziwny ten twój punkt widzenia! – prychnęła Carmen z niepokojem patrząc na zaczynające świecić się ametysty.

Powoli kończyła się energia zasilająca jej broń. Przypuszczała, że ilość zasilającego ją Energonu nie wystarczy na długo, ale nie myślała, że będzie to tak krótki czas działania.

„Gdzie to wsparcie?" – pomyślała zdenerwowana.

Pole magnetyczne powoli stawało się coraz słabsze, widziała to po zasięgu działania. Insecticony nadal nie mogły się do nich dostać, lecz podchodziły na coraz mniejszą odległość, a ametysty świeciły już niemal jednostajnym blaskiem. Carmen próbowała wyciągnąć komunikator, by trochę przyspieszyć Breakdowna, lecz właśnie w tej chwili zobaczyła, jak wybiega z portalu na czele Dreadwinga, Skyquake'a, Barricade'a, Kenry i Fortuny. Na samym końcu pojawili się Lightstar i Knock Out. Decepticony natychmiast otworzyły ogień do insektów, mniej więcej w momencie, gdy energia zasilająca broń dziewczyny całkowicie się wyczerpała. W kopalni ponownie rozgorzała zacięta walka. Podczas gdy Breakdown i jego ekipa bezlitośnie rozprawiali się z Insecticonami, Lightstar i Knock Out wspólnymi siłami pomogli podnieść się liderowi i powoli prowadzili go w stronę portalu. Carmen podążyła za nimi. Już na Nemesis, Megatron natychmiast został zaprowadzony do skrzydła medycznego. Nim Lightstar i Knock Out zajęli się nim, poprosił o chwilę rozmowy z dziewczyną. Gdy medyk postawił Carmen na stole operacyjnym, lider Conów uśmiechnął się do niej.

- Wiele ryzykowałaś, żeby mi pomóc. Dziękuję.

- Drobiazg! A tak na przyszłość, do takich akcji bierz ze sobą wsparcie. – dziewczyna mrugnęła do niego okiem, po czym odsunęła się, pozwalając działać kadrze medycznej.

Starscream, który widział Carmen po raz pierwszy od owej pamiętnej nocy, kiedy to Megatron chciał zgasić jego Iskrę, bardzo chciał podziękować dziewczynie, lecz nie chciał tego robić przy liderze. Spróbował złapać z nią kontakt wzrokowy, a gdy mu się to udało, uśmiechnął się do niej ciepło. Carmen po raz pierwszy widziała jego szczery uśmiech, nie licząc imprezy, na której upił się do nieprzytomności i musiała przyznać, że zupełnie odmienia on oblicze byłego komandora. Odwzajemniła gest, czując, jak robi jej się nieco cieplej na sercu. Miała nadzieję, że od teraz Starscream przestanie się jej czepiać i będzie nieco milszy, lecz jak już zdążyła się wcześniej przekonać, wszystko pokaże czas.

Nagle do zabiegówki wpadli zdyszani Skyquake i Barricade.

- Co się dzieje? Załatwiliście te robale? – spytał Megatron.

- Nie zupełnie. Podczas walki kopalnia zawaliła się. – odparł Barricade.

- I bardzo dobrze! Niech te insekty zdechną pochowane żywcem!

Nietęgie miny obu mechów świadczyły o tym, że coś jest mocno nie w porządku.

- No? O co jeszcze chodzi? Czemu tak stoicie jak słupy?

- W momencie zawalenia się stropu, w kopalni nadal byli Fortuna, Kendra, Breakdown i Dreadwing.



************************************************************

A na koniec łapcie grafiki Ironhide'a i Jazza zrobione na wzór TFP, które udało mi się znaleźć w Internecie.

Ironhide

Autorem artu jest GoddessMechanic

https://www.deviantart.com/popular-all-time/?section=&global=1&q=Ironhide+TFP

Jazz

Autor JavierReyes

https://www.deviantart.com/javierreyes/art/TF-Prime-Jazz-344767444


Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał ;) Oczywiście końcowa część jak zwykle pisana na spontanie. Sama jestem ciekawa, jak to wszystko się dalej potoczy.


Ten spontan serio się kiedyś na mnie zemści...





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro