Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39. "Nosił wilk razy kilka..."


Lightstar siedziała w zatoce medycznej i studiowała instrukcję obsługi nowoczesnej aparatury, w którą wyposażona była zabiegówka. Femme dość wcześnie obudziła się po imprezie i nie mając pomysłu, co tu zrobić z wolnym czasem, postanowiła nieco lepiej zapoznać się ze sprzętem, którego będzie używać. Nie chciała, by Knock Out musiał jej wszystko tłumaczyć. Lubiła być samodzielna.

W pewnym momencie usłyszała cichy jęk, dobiegający od strony stołu, na którym leżał pogrążony w śpiączce Starscream. Odłożyła datapada i podeszła do mecha, który właśnie otworzył optyki. Przez chwilę patrzył na nią, jakby zaskoczony widokiem.

- Ja śnię, czy może połączyłem się z Wszechiskrą? – wymamrotał.

- Ani jedno, ani drugie. Jak się czujesz? – spytała, sprawdzając jego parametry.

- Zdecydowanie bywało lepiej. Kim jesteś?

- Nowym medykiem. Mam na imię Lightstar.

- Nowy medyk? Czyżby Megatron wreszcie wykopał tego sadystę Knock Outa? – w głosie Starscreama wyraźnie słychać było nadzieję.

- Nic z tych rzeczy! Prawdę mówiąc, Knock Out jest moim przełożonym. Ale czemu nazwałeś go sadystą? Wydaje się zupełnie w porządku.

- Nie widziałaś go w akcji! Jeśli kiedyś będziesz miała okazję, z pewnością zmienisz zdanie na jego temat. Jakiś czas temu wykonał na swoim bracie operację bez znieczulenia. Czujesz to? B e z    z n i e c z u l e n i a! – zaakcentował ostatnie słowa.

- Może były ku temu medyczne powody?

- A skąd! Zrobił to z pełną premedytacją! Tak w ogóle, to skąd się tu wzięłaś? – zmienił temat Starscream.

- Razem z moimi przyjaciółkami odebrałyśmy sygnał Prime'a, który zaprasza na Ziemię swoich. Pomyślałyśmy, że skoro są tu Autoboty, to i Decepticony się znajdą. Soundwave namierzył nasz sygnał i jesteśmy.

- Sporo się musiało wydarzyć, gdy leżałem nieprzytomny.

- Ominęła cię impreza powitalna. – uśmiechnęła się Lightstar.

- Może to i lepiej? Nie mam ochoty widzieć Megatrona. Nie po tym, co mi zrobił.

- Knock Out mówił mi, że nieźle się natrudził, by odratować cię po ataku lorda. Musisz jednak przyznać, że sam sobie na to zasłużyłeś. Co ci strzeliło do głowy, żeby wywoływać bunt? To nie mogło się dla ciebie dobrze skończyć!

- Wszystko miałem pięknie obmyślone, tylko te debilne trepy spieprzyły sprawę! Gdyby nie ich głupota, w tej chwili dowodziłbym Decepticonami, zamiast dogorywać na tym cholernym stole! Tak w ogóle, to kiedy będę mógł wstać?

- To pytanie powinieneś zadać Knock Outowi. On wie dokładnie, jakie były twoje obrażenia. Myślę jednak, że musisz poleżeć przynajmniej ze trzy dni, by nabrać sił i zregenerować się.

- Czy ja... będę z powrotem mógł latać? – w głosie Starscreama wyraźnie słychać było obawę przed tym, co może usłyszeć.

- Tak, ale minimum za miesiąc.

- Ile?

- Twoje skrzydło musi się zrosnąć. Radzę posłuchać zaleceń i nie transformować się przez ten czas. Dla twojego dobra.

Nim Starscream zdążył odpowiedzieć, drzwi do zabiegówki otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Megatron. Jego mina świadczyła o tym, że nie jest w najlepszym nastroju.

- Gdzie jest Knock Out? – warknął na wstępie.

- Przypuszczam, że jeszcze nie wstał. Potrzebujesz czegoś Lordzie Megatronie?

- Przydałoby się coś na ból głowy.

- Zaraz zaradzimy twoim dolegliwościom. – Lightstar skierowała się w stronę szafek z medykamentami, natomiast lider Decepticonów podszedł do przerażonego Starscreama.

- Wygodnie ci się wypoczywa, zdrajco? – warknął – Ciesz się, że Carmen i Barricade użyli wystarczająco przekonywujących argumentów, które przekonały mnie, bym nie wyrwał ci Iskry! Ale bądź pewien, że to był naprawdę ostatni raz, kiedy dałem ci kolejną szansę! Jeśli jeszcze raz ośmielisz się podnieść na mnie rękę, oddam cię Shockwave'owi na najbardziej niebezpieczne eksperymenty, a na koniec zgaszę osobiście! Zrozumiałeś?

- Tak, Lordzie Megatronie.

- Radzę więc ci się dobrze zastanowić, nim ponownie zdecydujesz się spiskować przeciwko mnie! I ostrzegam, że będę miał cię na oku!

- Megatronie, pacjent powinien mieć teraz spokój. – widząc przerażenie Starscreama, Lightstar postanowiła interweniować – Poza tym twój zastrzyk jest już gotowy. Zapraszam. – gestem dała mu znać, by usiadł na stole operacyjnym.

Lord rzucił Seekerowi jeszcze jedno, groźne spojrzenie, po czym podszedł do femme i posłusznie przysiadł na krawędzi stołu. Lightstar wzięła jego rękę, wbiła igłę w przewód znajdujący się w zagłębieniu łokcia i wstrzyknęła lordowi środek przeciwbólowy. Chwilę później Megatron poczuł się o wiele lepiej.

- Traktujesz pacjentów o wiele delikatniej niż Knock Out. – zauważył lider, gdy botka wyciągnęła igłę.

- Kwestia podejścia do wykonywanego zawodu. Staram się okazywać pacjentom empatię i nie przysparzać im dodatkowego cierpienia.

- Zapamiętam, gdyby zdarzyło się, że będę potrzebował pomocy medycznej. – uśmiechnął się mech – I dziękuję za lekarstwo. Czuję się o wiele lepiej.

- Nie ma sprawy. To moja praca. – Lightstar odwzajemniła uśmiech.

Gdy Megatron opuścił zatokę medyczną, Starscream wyraźnie odetchnął z ulgą.

- Dziękuję, że go ode mnie zabrałaś. – odezwał się Seeker – Uwielbia pastwić się nade mną, gdy jestem zupełnie bezbronny.

- Nie chcę nic mówić, ale chyba sam sobie ostro zapracowałeś na takie traktowanie. Powiedz mi, dlaczego tak bardzo chcesz dowodzić Decepticonami?

- Bo mam serdecznie dosyć bycia poniżanym przez tego tyrana! Nie mogę odejść, więc przejęcie władzy, to jedyna droga do zmiany mojego położenia!

- A może warto byłoby zmienić to w inny sposób? – poradziła femme.

- A niby w jaki?

- Oddaniem, lojalnością i ciężką pracą. Myślę, że Megatron z pewnością by to docenił. Nie wierzę, żeby był aż takim tyranem, jak mówisz.

- Nie znasz go, Lightstar. – westchnął Starscream – Potrafi ukarać za najmniejsze przewinienie, gdy ma zły humor, wyżywa się na wszystkich i wszystkim, traktuje podwładnych jak śmieci...

- Gdy będę świadkiem takiego zachowania, spróbuję z nim o tym porozmawiać. – obiecała Lightstar – A teraz nie przejmuj się niczym i wypoczywaj. Chcesz, żebym podała ci leki przeciwbólowe?

- Będę za nie bardzo wdzięczny.

- Za chwilę dostaniesz.

Starscream patrzył za odchodzącą femme. Gdy ujrzał ją tuż po wybudzeniu z hibernacji, od razu wydała mu się niezwykle zjawiskowa, a kiedy okazało się, że Lightstar jest nową członkinią załogi Megatrona, bardzo się z tego faktu ucieszył. Miał nadzieję, że uda mu się z nią nawiązać bliższe relacje. Nie przyznałby się do tego przed nikim, ale w głębi Iskry pragnął mieć kogoś bliskiego, z kim mógłby szczerze porozmawiać, dzielić radość i smutki. Miał już dość samotności. Lightstar nie znała go od tej gorszej strony i postanowił, że zrobi wszystko, by zobaczyła tego lepszego Stara, którego mogłaby polubić, a może nawet... pokochać? Do tej pory mech jakoś niespecjalnie interesował się romantycznymi aspektami życia, w całości skupiając się na dążeniu do władzy. Kiedy jednak ujrzał piękną, subtelną femme, pękła tama obojętności na uczucie, które do tej pory traktował jak słabość, którą można wykorzystać przeciwko innym. Zapragnął sam poczuć, jak to jest mieć tą najbliższą osobę, dla której jest się w stanie zrobić wszystko.

- Poczujesz małe ukłucie. – z rozmyślań wyrwał go głos femme.

- Tobie, Lightstar pozwoliłbym zrobić ze sobą wszystko.

Gdy tylko to powiedział, strzelił sobie mentalnego facepalma. On naprawdę walnął taki tekst? Nie stać go na nic oryginalniejszego?

- Odwróć rękę. – botka zdawała się nie zwracać uwagi na jego wyznanie.

Gdy zrobił, o co poprosiła, szybko wstrzyknęła mu przeciwbólowe i mech poczuł, jak obolały brzuch, oraz rwące skrzydła przestają mu dokuczać.

Pamięcią wrócił do tej okropnej nocy, kiedy dopadł go rozeźlony Megatron. Nie raz lord urządzał mu sesje "prostowania poglądów", ale po raz pierwszy lider był dla niego tak okrutny. Gdyby nie Carmen i Barricade, z pewnością byłby już we Wszechiskrze. Zastanawiało go, czemu dziewczyna mu pomogła? Był dla niej taki wredny, a ona uratowała mu życie. Będzie jej musiał za to podziękować. Cade'owi z resztą także.

Jego rozmyślania przerwał dźwięk rozsuwanych drzwi i do zatoki medycznej weszli Skyquake i Barricade. Obaj mieli nietęgie miny i widać po nich było, że muszą mieć niezłego kaca.

- Lightstar, dobrze, że jesteś. – odezwał się Skyquake – Ukróć nasze cierpienia!

- Główki bolą, co? – uśmiechnęła się do nich botka, szykując kolejne zastrzyki.

- Nic mi nie mów! – westchnął Barricade, którego spojrzenie spoczęło na Starscreamie - A ty jak się czujesz? – spytał.

- Dokładnie tak, jak wyglądam. – westchął mech – Barricade, skoro już tu jesteś, to chciałbym ci jeszcze raz podziękować za to, że wstawiłeś się za mną u Megatrona.

- Nie ma za co. Ciesz się, że zgodził się darować ci życie.

- Dręczy mnie tylko jedno pytanie. Dlaczego to zrobiłeś?

- Dla dobra naszej frakcji. Potrzebny jest nam każdy Decepticon. Poza tym, jaki byś nie był, to nie można odmówić ci sprytu, a to bardzo przydatna cecha na wojnie. Myślę, że jeszcze nie raz przysłużysz się nam wszystkim. – odparł mech – Tylko radzę ci nie spieprzyć tej ostatniej szansy. Jestem pewien, że następnym razem Megatron nie da się ubłagać.

- Będę o tym pamiętał.

Gdy Lightstar podała leki porządnie skacowanym imprezowiczom, obaj poczuli się o wiele lepiej. Barricade postanowił skorzystać z okazji i zaprosić Lightstar na przejażdżkę.

- Chętnie zobaczyłbym, jak wyglądasz w trybie alternatywnym. – uśmiechnął się do femme.

- Mam cybertroński alt-mode.

- W takim razie będziesz musiała sobie wybrać ziemski model. Chętnie ci w tym doradzę!

- A czemu nie mogę pozostać w swoim?

- Póki co, musimy ukrywać naszą obecność na Ziemi. Taki jest rozkaz Megatrona.

- W takim razie przejadę się z tobą! Zobaczymy, co fajnego uda mi się znaleźć.

- Jedziemy od razu?

- Tylko powiadomię o tym Fortunę, lub Kendrę. I muszę poprosić Soundwave'a, żeby podłączył mnie do waszej sieci komunikacyjnej.

- To może zrobić później. Będę z tobą, więc bez problemu wrócisz na Nemesis.

- No dobrze. W takim razie jedziemy. Daj mi chwilę. – Lightstar podeszła do Starscreama, by podłączyć mu nową kroplówkę z Energonem.

- Potrzebujesz jeszcze czegoś? – spytała.

- Nie, dziękuję. Jak wrócisz, możesz mi pokazać swój nowy alt-mode. Jestem strasznie ciekaw, co sobie wybierzesz.

- Mam nadzieję, że ludzie mają jakieś fajne fury i znajdę coś odpowiedniego dla siebie!

- Na autach akurat się nie znam, lecz zdaniem Knock Outa, ludzie robią stylowe samochody, więc na pewno jakiś model przypadnie ci do gustu.

- Zobaczymy. A tobie radzę skorzystać z chwili spokoju i zapaść w stan hibernacji. To przyspieszy twoją regenerację.

- Tak zrobię.

Lightstar i Barricade skierowali się do pokoju Kendry. Femme poinformowała przyjaciółkę, że jadą wybrać jej alt-mode.

- Jak chcesz, możesz do nas dołączyć. – zaproponował Barricade – Tobie też przyda się nowa forma.

- A po co mam zmieniać swoją postać wehikułu?

- Bo tu, na Ziemi żyjemy w ukryciu. Przynajmniej do czasu, gdy Megatron nie zdecyduje się na atak. – wyjaśnił mech.

- Rozumiem. Wiecie co? Dzięki za propozycję, ale pojadę innym razem. Po tej imprezie nie najlepiej się czuję. – stwierdziła Kendra.

- W takim razie do zobaczenia!

Lightstar i Barricade oddalili się w stronę centrum dowodzenia, Kendra natomiast zaczęła zastanawiać się, w jaki sposób wyciągnąć Knock Outa na podobną wycieczkę, lecz bez jego węglowca. Gdyby spędzili trochę czasu sam na sam, mogliby się lepiej poznać i, co najważniejsze, zbliżyć do siebie. Już ona się postara, by mech przejrzał na optyki i zrozumiał, że związek z kobietą innej rasy nie ma sensu, ani przyszłości. A kiedy to nastąpi, bez trudu uda jej się zająć miejsce Carmen!

***

Doświadczywszy dobroczynnego działania lekarstwa, Megatron wrócił na mostek. Spotkanie z Lightstar przypomniało mu o wczorajszym występku Darkfire'a. Ten niewyżyty zboczeniec był nie do opanowania! Co gorsza, lekceważył sobie jego zakazy, a to nie mogło pozostać bezkarne. Megatron zaczął zastanawiać się, w jaki sposób skutecznie zniechęcić mecha do gwałtów raz na zawsze i wówczas przypomniał sobie pomysł Carmen. Mimo, że był zdecydowanym przeciwnikiem tego typu praktyk, pomyślał, że może dziewczyna trafiła w sedno? Może, gdy Darkfire na własnej karoserii odczuje to upokorzenie, odechce mu się zwyrodniałych praktyk? Postanowił, że warto spróbować. Miał już pomysł, jak sprawić, by kara mecha była niezwykle dotkliwa. Po tym, co mu zgotuje, Darkfire'owi raz na zawsze powinno odechcieć się wziąć kogoś siłą! Zadowolony ze swojego geniuszu, wezwał mecha do siebie.

***

Natarczywy dźwięk komunikatora Decepticonów powoli wdarł się do świadomości Carmen. Półprzytomna dziewczyna sięgnęła po urządzenie i odebrała połączenie.

- Carmen zgłoś się na mostku! Mam dla ciebie zadanie! – usłyszała głos Megatrona.

- O tej porze? – jęknęła, zerkając na komórkę pokazującą godzinę dziewiątą – Miejże litość!

- Było w nocy spać, a nie zajmować się czymś innym! Za piętnaście minut chcę cię widzieć!

- Daj mi chociaż pół godziny. Dopiero się obudziłam!

- Niech będzie. Za pół godziny widzę cię na mostku!

Gdy Megatron rozłączył się, Carmen niechętnie zwlokła się z łóżka. Po wczorajszej imprezie potwornie bolała ją głowa i czuła mdłości. Zdecydowanie nie powinna tyle pić!

Na wspomnienie o alkoholu, jej żołądek gwałtownie zaprotestował i musiała pędem biec do ubikacji, by oszczędzić sobie sprzątania. Wyczerpana gwałtownymi torsjami, wróciła z powrotem do łóżka i położyła się obok wciąż hibernującego Knock Outa, zastanawiając się, jak w tym stanie da radę wykonać powierzone przez Megatrona zadanie, jakiekolwiek by ono nie było. Po krótkim namyśle, postanowiła skontaktować się z lordem i poprosić go, by pozwolił jej dojść do siebie.

- O co chodzi, Carmen? – spytał lord, gdy się z nim połączyła.

- Wiem, że miałam się stawić na mostku, ale fatalnie się czuję po wczorajszej imprezie i nie dam rady zwlec się z łóżka. – oznajmiła dziewczyna.

- Nie dasz rady, czy po prostu chcesz się polenić?

- Serio, nie chodzi o lenistwo! Wczoraj trochę za dużo wypiłam i dzisiaj ponoszę tego konsekwencje. Byłabym ci niezmiernie wdzięczna, gdybyś pozwolił mi dojść do siebie.

- Nie możesz wspomóc się jakimiś lekami?

- Niestety, na moje dolegliwości leki nie pomogą. Muszę przeczekać, aż same ustąpią.

- W porządku, zostań u siebie. Twoja misja nie jest zbyt pilna. – wyraził zgodę Megatron.

- A mogę wiedzieć, na czym ona będzie polegać? – zainteresowała się Carmen.

- Twoim zadaniem będzie pobyć w bazie Autobotów przez kilka dni i poprzysłuchiwać ich rozmowom. Może uda ci się pozyskać jakieś przydatne informacje. – wyjaśnił Megatron – Gdy tylko poczujesz się lepiej, możesz zacząć działać.

- Myślę, że Autoboty zorientują się, że coś jest nie tak, gdy nagle wparaduję do ich bazy.

- Wymyślisz jakiś pretekst. Wierzę w twoją kreatywność. Pamiętaj, że nikt z nich nie wie, że jesteś jedną z nas.

- W porządku, Megatronie. Zrobię, co każesz.

- W takim razie szybko wracaj do zdrowia.

Gdy Carmen skończyła rozmowę, zauważyła, że Knock Out już nie śpi.

- Czy ja dobrze wnioskuję, że dostałaś rozkaz pobytu w bazie Autobotów? – spytał.

- Dokładnie tak. Niespecjalnie mi się to podoba, ale misja, to misja.

- Ten szczawik znowu będzie się do ciebie przystawiał! Że też Megatron nie mógł wymyślić czegoś innego! – prychnął mech.

- Nie zaczynaj... – westchnęła Carmen – Fatalnie się czuję i nie mam ochoty na sprzeczki...

- Co ci jest? – natychmiast zainteresował się Knock Out.

- A jak myślisz? Mam tak zwany syndrom dnia poprzedniego, czyli okropnego kaca... Głowa mi mało nie pęknie i strasznie mi niedobrze.

- Jest coś, co może ci pomóc?

- Tak. Dekapitacja.

- Jest aż tak źle?

- Jest masakrycznie.

- Chcesz, żebym ci zrobił herbatę, albo miętę? – zaproponował medyk.

- Jeśli będziesz tak dobry, to miętę poproszę.

Knock Out poszedł do części kuchennej i zajął się przygotowaniem napoju. Wielokrotnie widział, jak robiła to dziewczyna, wiedział więc co, gdzie się znajduje.

- Pani zamówienie, madame! – uśmiechnął się stawiając na szafce nocnej trzy szklanki pachnącego napoju – Dwie łyżeczki cukru, tak jak pani lubi!

- Jesteś kochany, dziękuję!

- Pójdę sprawdzić, co ze Starscreamem, a ty może spróbuj przespać to parszywe samopoczucie.

- Spróbuję tak zrobić, o ile żołądek mi na to pozwoli. – westchnęła – Precz z alkoholem!

- Oczywiście do następnej imprezy!

- Pewnie tak właśnie będzie.

Knock Out opuścił pokój dziewczyny i poszedł do swojego małego królestwa. Starscream nadal hibernował, ale ze wskaźników aktywności impulsów elektrycznych w procesorze dało się odczytać, że rano odzyskał już świadomość. Miał podłączoną świeżą kroplówkę z Energonem, a w jego elektronicznej karcie pacjenta był wpis o podaniu kolejnej dawki leku przeciwbólowego. Najwyraźniej Breakdown, albo Lightstar byli tu przed nim. Na jednym ze stołów dostrzegł odłożonego datapada. Z ciekawości zerknął, jakie treści ktoś na nim przeglądał. Gdy zobaczył instrukcję obsługi aparatury podtrzymującej życie, był już pewien, że osobą, która zajęła się Starscreamem, była Lightstar. A więc nowa pani doktor to ranny ptaszek. Knock Out postanowił wykorzystać ten fakt i porozmawiać z femme, czy nie zgodziłaby się dyżurować w godzinach przedpołudniowych. Dzięki temu nie musiałby się zrywać rano do nagłych przypadków. To zdecydowanie była świetna myśl! Jednak obecność drugiego medyka na statku ma swoje dobre strony!

Miał już wracać do Carmen, gdy nagle do pomieszczenia weszła Kendra. Widząc go w środku, posłała mu promienny uśmiech.

- Jak to dobrze, że cię tu zastałam! – ucieszyła się.

- Musiałem sprawdzić, co u Starscreama, ale najwyraźniej ubiegła mnie Lightstar. A ciebie co do mnie sprowadza? Pewnie główka trochę boli, co? – uśmiechnął się Knock Out.

- Żeby tylko trochę! Panie doktorze, ulżyj moim cierpieniom! – femme odwzajemniła uśmiech.

- Jak sobie pani życzy! – gestem zachęcił ją, by usiadła na stole operacyjnym, sam natomiast zaczął szykować zastrzyk.

- A gdzie zgubiłeś Carmen? – zainteresowała się Kendra.

- Leczy ciężkiego kaca.

- To cena, którą płaci się za dobrą zabawę. – stwierdziła filozoficznie femme – Dowiedziałam się od Lightstar, że aby poruszać się po Ziemi, będę musiała znaleźć sobie nowy alt-mode. I tak sobie pomyślałam, że skoro twoja dziewczyna dogorywa po imprezie, to może znalazł byś dla mnie chwilę i pomógł wybrać jakiś model? Wyglądasz mi na kogoś, kto ma dobry gust.

- Nie ma problemu! Sprawdzę tylko, czy Carmen czegoś nie potrzebuje i możemy ruszać.

Kendra nawet się nie zorientowała, gdy podał jej przeciwbólowe. Następnie wrócił do kwatery dziewczyny, by sprawdzić, jak się czuje. Ponieważ spała w najlepsze, po cichu się wycofał, zablokował drzwi od zewnątrz i poszedł do centrum dowodzenia, gdzie czekała na niego Kendra. Poprosił Soundwave'a, by wysłał ich na obrzeża Beverly Hills, miasta, po którego ulicach jeździło mnóstwo pięknych, luksusowych samochodów. Knock Out miał nadzieję, że obecny alt-mode Kendry nie wzbudzi tu żadnych podejrzeń. Ludzie mogli pomyśleć, że jakiś bardzo bogaty aktor lub biznesmen zażyczył sobie samochód od początku do końca stworzony na specjalne zamówienie, taką przynajmniej miał nadzieję.

Oboje transformowali się, po czym portalem przenieśli w okolice miasta.

- Celowo wybrałeś sobie sportowy model? – spytała Kendra, gdy jechali do centrum metropolii.

- Wyścigi to moja pasja, więc nie mogłem wybrać inaczej.

- Lubisz się ścigać? To cudownie! – ucieszyła się femme – Ja też kocham drogowe współzawodnictwo! Wreszcie będę miała z kim rywalizować!

- Z przyjemnością się z tobą zmierzę, jak wybierzesz sobie ziemski alt-mode. Ale uprzedzam, że nie mam sobie równych!

- Poczekaj, aż pokażę ci na co mnie stać! Będziesz wdychał moje spaliny!

- Prędzej ty moje!

Gdy wjechali do miasta, Kendra zaczęła przyglądać się mijanym samochodom. Musiała przyznać, że może i ludzie byli dość prymitywną rasą, jeśli chodzi o rozwój technologii, lecz budowali bardzo ładne samochody. W pewnym momencie dostrzegła parkujące auto, na widok którego Iskra zabiła jej mocniej. Czarne, sportowe, zwracające na siebie uwagę. Od razu wiedziała, że to ten właściwy model. Zahamowała gwałtownie i zatrzymała się naprzeciw auta, po czym dokładnie je zeskanowała. Zdobyte informacje natychmiast powędrowały do modulatora, który utrwalił nowy wzorzec.

- No, no! Masz świetny gust! Wybrałaś Lamborghini Aventador! Zajebista furka, nie powiem! – pochwalił jej wybór Knock Out.

- Spodobał mi się od pierwszego spojrzenia!

- Twój alt-mode cudownie będzie wyglądał z tymi neonowymi wstawkami! Węglowcy z pewnością będą się za tobą oglądać!

- A to niby czemu?

- Bo mają słabość do drogich, pięknych samochodów! Możesz mi wierzyć, lub nie, ale ilekroć pojawiałem się w miejscach, gdzie byli ludzie, zawsze przykuwałem ich uwagę! Nie, żebym tego nie lubił, uwielbiam, gdy mnie podziwiają! To daje ogromną satysfakcję!

- Jak widzę, nie grzeszysz skromnością!

- Po co mam udawać, że nie wiem, jaki jestem zajebisty?

Słysząc jego słowa, Kendra roześmiała się szczerze.

- Rozbrajasz mnie, wiesz? Przed Carmen też się tak przechwalasz?

- Ona sama wie, że jestem cudowny!

W tym momencie botka spoważniała.

- Wiesz, byłam bardzo zaskoczona, gdy Carmen oznajmiła, że jesteście parą. Nie sądzisz, że wasz związek nie ma sensu? – spytała, gdy spokojnie jechali ulicami Beverly Hills.

- Nie. Czemu tak uważasz?

- Należycie do dwóch zupełnie odmiennych gatunków. My, Cybertrończycy jesteśmy długowieczni, czego nie można powiedzieć o ludziach. Żyją o wiele krócej od nas. I starzeją się. Twoja Carmen w tej chwili jest młoda i atrakcyjna, ale nim się obejrzysz, dosięgnie ją starość. Nie będzie już tak energiczna, straci swoje młodzieńcze piękno. Nawet się nie zorientujesz, gdy stanie się starowinką z siwymi włosami i obwisłą, pomarszczoną skórą. Nie będzie miała ochoty ani siły na seks, podczas gdy twoje potrzeby nic się nie zmienią. Carmen zestarzeje się, a ty będziesz nadal młody. Podoba ci się taka wizja waszej przyszłości?

Słowa Kendry dały Knock Outowi do myślenia. Jak dotąd nie zastanawiał się nad tym, co będzie za kilkanaście lat. Razem z Carmen żyli chwilą, ciesząc się każdym spędzonym wspólnie dniem. Kendra uświadomiła mu, że jego Iskierka zgaśnie o wiele wcześniej od niego i ta świadomość sprawiła, że poczuł ogromny smutek. Nie wyobrażał sobie tego ostatecznego rozstania.

- Trochę cię zamurowało, co? – z zadumy wyrwał go głos Kendry.

- Wiesz, tak naprawdę ani Carmen, ani ja nigdy nie zastanawialiśmy się nad przyszłością.

- Bo jako para nie macie żadnej przyszłości. – femme postanowiła kuć żelazo, póki gorące – Musisz spojrzeć prawdzie w oczy. Nigdy nie połączycie Iskier, nie będziecie mieć potomstwa. Knock Out, moim zdaniem powinieneś zastanowić się, czy warto ciągnąć ten związek. Czy nie lepiej byłobydla ciebie, gdybyś był z przedstawicielką swojej rasy?

- To, co mówisz ma sens, ale ja kocham moją Iskierkę i nie wyobrażam sobie, bym mógł zastąpić ją inną kobietą. Ale dzięki, że uświadomiłaś mi bardzo ważną rzecz. Razem z Shockwave'em spróbujemy znaleźć sposób, by Carmen mogła stać się jedną z nas.

- Nie myślisz chyba, że wam się to uda! To jakieś szaleństwo!

- Dla Shockwave'a nie ma rzeczy niemożliwych. Prędzej, czy później znajdzie jakiś sposób na transformację gatunku ludzkiego. Także na potrzeby zasilenia armii Megatrona. A ja mu w tym chętnie pomogę, choćby ze względu na Carmen.

- Chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz. – westchnęła Kendra, zawiedziona, że jej próba zniechęcenia Knock Outa do dziewczyny nie powiodła się.

Czuła, że zwrócenie na siebie jego uwagi, będzie trudniejsze, niż początkowo sądziła, lecz nie zamierzała dawać za wygraną. Będzie tylko musiała zmienić strategię działania!

- Oczywiście, że wierzę! A teraz proponuję wypróbować twój nowy alt-mode! Ścigniemy się? – zaproponował mech.

- Jasne!

Wyjechali z miasta i skręcili na mało uczęszczaną drogę. Kendra przybrała postać robota, po czym z powrotem transformowała się do trybu pojazdu. Tym razem, zamiast cybertrońskiej wersji sportowego auta, przybrała formę Lamborghini Aventador. Na krawędziach spoilera i wzdłuż boków pojazdu biegły fioletowe, neonowe zdobienia.

- Żałuj, że nie możesz się zobaczyć! Wyglądasz obłędnie z tymi neonami! – zachwycił się Knock Out.

- Cieszę się! Tak też się czuję w nowej formie! Miałeś rację! Węglowcy robią świetne samochody! To jak, mistrzuniu? Gotów na swoją pierwszą porażkę? – roześmiała się Kendra.

- Marzycielka! Zaraz pozbawię cię wszelkich złudzeń!

- W takim razie przekonajmy się, kto jest szybszy!

Ustawili się równolegle do siebie, po czym Knock Out dał sygnał do startu. Pewny siebie, nie dopuszczał myśli, że mógłby przegrać z Kendrą. Gdy jednak Lamborghini wyrwał do przodu, niczym rakieta, błyskawicznie wychodząc na prowadzenie, szybko zdał sobie sprawę z tego, że ma do czynienia z ostrą zawodniczką. Mimo, że dokładał wszelkich starań, nie mógł dogonić Kendry, ani tym bardziej objąć prowadzenia. Po przejechaniu kilku kilometrów, udało mu się zrównać z Lamborghini, ale tylko dlatego, że femme zwolniła, pozwalając mu się zbliżyć. Wynik rywalizacji był nadzwyczaj oczywisty.

- Nie mówiłam, że będziesz wdychać moje spaliny? – odezwała się Kendra.

- Ja ci po prostu pozwoliłem wygrać, żebyś miała satysfakcję! – Knock Out próbował jakoś ratować swoje mocno nadszarpnięte ego. – Jestem po prostu dżentelmenem!

- Powiedzmy, że uwierzyłam w twoją ściemę!

- To nie żadna ściema! Tak w ogóle to wracajmy na Nemesis. Muszę sprawdzić, co z Carmen.

- Jak będzie czegoś potrzebowała, to skontaktuje się z tobą. A ja chętnie pozwiedzałabym Ziemię.

- Może innym razem. – Knock Out poprosił Soundwave'a o most.

Sromotna porażka w wyścigu sprawiła, że stracił dobry humor. Był przyzwyczajony do tego, że zawsze to on wygrywał, a tymczasem został pokonany przez femme. Nie, żeby miał jakieś uprzedzenia w stosunku do kobiet, ale chyba łatwiej byłoby mu przełknąć przegraną z innym facetem. Na Nemesis natychmiast podążył do pokoju Carmen. Miał wielką ochotę wyżalić się dziewczynie, usłyszeć od niej jakieś słowa pocieszenia. Ponieważ nadal spała, postanowił pójść do Breakdowna. Miał nadzieję, że przyjaciel będzie wiedział, jak poprawić mu humor.

***

Lightstar dość szybko znalazła odpowiedni dla siebie alt-mode. Zdecydowała się na Forda Mustanga GT Shelby, który bardzo spodobał jej się wizualnie.

Barricade postanowił wykorzystać okazję i spędzić trochę czasu sam na sam z femme. Zaproponował, że pokaże jej, jak wygląda Ziemia, a Lightstar z radością przystała na zwiedzanie. Zafascynowana, podziwiała duże aglomeracje stworzone przez węglowców, rozległe równiny i tętniące życiem lasy. Zachwycała się formacjami górskimi, wodospadami i akwenami wodnymi. Ziemia była zupełnym przeciwieństwem Cybertronu, ale miała w sobie coś ujmującego.

- I jak? Podoba ci się nowy dom? – zagaił Barricade, gdy siedząc na klifie obserwowali chylące się ku horyzontowi słońce.

- Bardzo! Cieszę się, że znalazłeś czas, by zabrać mnie na wycieczkę. Mogę ci się jakoś odwdzięczyć?

- Wiesz, widziałbym taką możliwość...

Lightstar zauważyła, że staksował ją spojrzeniem od góry do dołu. Nie podobało jej się to.

- Co masz na myśli? – spytała, choć nie była pewna, czy chce poznać odpowiedź.

- Ciężko się żyje, gdy wokół są sami faceci, jeśli łapiesz, o co mi chodzi. – Mech objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.

- Czy ty chcesz, żebym w ramach wdzięczności interfejsowała z tobą?

- Jesteś bardzo atrakcyjna, wiesz? Marzę o tym, by cię zniewolić! A jeśli będziesz niegrzeczna, chętnie cię ukarzę! – wyszeptał jej do audio receptora Barricade.

W jego optykach Lightstar dostrzegła pożądanie.

- To jakieś żarty, prawda? – poważnie zaniepokojona botka spróbowała uwolnić się z jego uścisku, lecz mech przyciągnął ją tylko mocniej do siebie.

- Bądź grzeczna, a unikniesz kary. – uśmiechnął się, po czym próbował zmusić ją, by położyła się na skale.

- Jesteś nienormalny! Zostaw mnie! – przerażona femme wyrwała mu się i odbiegła na bezpieczną odległość – Chcę wrócić na Nemesis! Już!

- Wezwę most, ale dopiero po tym, jak mnie zaspokoisz, śliczna. – uśmiechnął się Barricade, powoli zbliżając się do niej.

- Zapomnij, zboczeńcu! Zaspokajaj się sam! – warknęła, transformując dłonie w ostre noże – Jeśli nie chcesz, żebym odcięła ci to, czy owo, nie zbliżaj się do mnie!

- Jako medyk powinnaś leczyć, a nie szkodzić! Gdzie podziała się twoja etyka lekarska? – drwił Barricade.

- Mam prawo bronić się przed takimi oszołomami, jak ty! Poprosisz o ten most, czy nie?

W odpowiedzi Barricade transformował się i z piskiem opon ruszył w stronę zaskoczonej femme. Będąc blisko niej, z powrotem zmienił się w robota i przewrócił ją siłą rozpędu. Przerażona Lightstar dała mu kolanem mocnego kopniaka w krocze, a kiedy zwijając się z bólu, odtoczył się na bok, niewiele myśląc zeskoczyła z klifu, tuż nad ziemią transformowała się w samochód i rzuciła do panicznej ucieczki.

W lusterkach widziała, jak Barricade rusza za nią w pościg. Wyrzucała sobie, że posłuchała mecha i wyruszyła na Ziemię, nie będąc podłączoną do sieci komunikacyjnej Nemesis. Nie miała możliwości wezwać mostu ziemnego i bez Barricade'a nie była w stanie wrócić na okręt Megatrona. A on wyraźnie zaznaczył, że poprosi o most dopiero wtedy, gdy sobie z nią ulży. Niedoczekanie tego napaleńca! Wolała już tułać się po Ziemi do momentu, gdy Kendra i Fortuna nie zainteresują się, gdzie właściwie zniknęła. Była przekonana, że przyjaciółki poproszą Soundwave'a, by namierzył jej pozycję. Do tego czasu musiała zrobić wszystko, by uciec od Barricade'a.

W oddali ujrzała zabudowania jakiejś ludzkiej metropolii. Uznała, że w mieście ma największe szanse, by zgubić goniącego ją mecha, a nawet jeśli jej to się nie uda i tak będzie bezpieczna, gdyż Cade nie transformuje się wśród węglowców. Taką przynajmniej miała nadzieję. Nie zdążyła jednak zbliżyć się do miasta, gdyż nagle na pustkowiu otworzył się most ziemny i wyjechali z niego Optimus Prime, Bumblebee, Smokescreen i Bulkhead. Od razu rozpoznali charakterystyczny wóz policyjny i natychmiast się transformowali, mierząc do niego z blasterów.

- To ta policyjna menda żyje? – zdziwił się Bulkhead.

- Niespodzianka! – Barricade również się transformował – Tego to się nie spodziewaliście, co? Nie ma z wami Arcee? Chętnie odnowiłbym naszą znajomość!

- Ty chory sadysto! Tym razem nam się nie wywiniesz! – Optimus wymierzył swoją broń wprost w głowę mniejszego mecha.

- Najpierw mnie złapcie! – roześmiał się Decepticon z powrotem transformując się do trybu pojazdu.

Gwałtownie zawrócił i robiąc uniki przed ostrzeliwującymi go Autobotami, poprosił o most ziemny. Po chwili zniknął w rozświetlonym wirze. Wstrząśnięci niespodziewanym spotkaniem z rzekomo martwym Conem, członkowie drużyny Prime'a na chwilę zupełnie zapomnieli o obecności drugiego przedstawiciela wrogiej frakcji. Ligtstar miała nadzieję, że uda jej się niepostrzeżenie wycofać, lecz gdy tylko ruszyła w stronę miasta, Autoboty rozpoczęły pościg.

„ Co za wspaniały dzień!" – pomyślała ironicznie – „Najpierw muszę uciekać przed niewyżytym zboczeńcem, a teraz przed zgrają wroga!"

Zobaczyła, że w jej kierunku lecą pociski wystrzeliwane przez Autoboty. Zaczęła robić uniki, jednak w pewnym momencie poczuła mocne uderzenie w tylne koło, które wybiło ją z toru jazdy. Po chwili drugi pocisk trafił ją w bok. Poczuła ból i odruchowo transformowała się, upadając na ziemię.

- Proszę, proszę, znowu się spotykamy! – usłyszała wesoły głos młodzika, z którym walczyła tuż po przybyciu na Ziemię.

Spojrzała w górę i ujrzała otaczające ją Autoboty.

- Jakoś nie cieszę się na wasz widok! – prychnęła podnosząc się z miejsca.

- A my wręcz przeciwnie! Mamy mały problem z odblokowaniem dostępu do pewnych plików na waszym statku. Przyda nam się twoja pomoc! – odezwał się Optimus.

- Chyba nie wierzysz, że dobrowolnie z wami pójdę!

- Jeśli nie, to cię do tego zmusimy! – odparł swobodnie Smokescreen.

Lightstar mentalnie przygotowywała się do walki, gdy z ulgą dostrzegła otwierający się portal. A więc ten tchórz, Barricade nie zostawił jej na pastwę Autobotów! Tyle dobrego! Po chwili z wiru wyleciał sam Megatron, a towarzyszyli mu Skyquake i Dreadwing. Niemal jednocześnie mechy transformowały się w powietrzu i zwinnie wylądowały na ziemi. Autoboty natychmiast wymierzyły blastery w botkę i otoczyły ją szczelniej, by nie mogła przyłączyć się do swoich.

- Megatronie, złamałeś naszą umowę! – tym krótkim stwierdzeniem Optimus przywitał lidera Decepticonów.

- Nie wiem o czym mówisz, Prime!

- Miałeś oddać w nasze ręce Barricade'a i Darkfire'a. Przed chwilą mieliśmy okazję dowiedzieć się, że jeden sadysta nadal żyje! Jak mniemam, Darkfire też ma się dobrze.

- Nie jestem pewien, czy akurat w tej chwili tak dobrze. W każdym razie żyje. – uśmiechnął się Megatron.

- Na twoim miejscu nie byłbym tak zadowolony. Wydaj nam tych złoczyńców, bo inaczej zamiast nich zginie wasza nowa koleżanka! – Optimus ścisnął mocniej Lightstar i przystawił jej blaster do Iskry.

- Ostatnio zrobiłeś się niezwykle skory do zabijania. Skąd ta zmiana?

- Chcę dostać zwyrodnialców, którzy skrzywdzili Arcee! I wykorzystam wszelkie dostępne środki!

- By zrealizować swój cel, poświęcisz życie niewinnej osoby? Femme, która może jest czyjąś matką?

Słowa Megatrona sprawiły, że Optimus zawahał się. Lord Decepticonów doskonale wiedział, co powiedzieć, by poruszyć wrażliwą Iskrę przywódcy Autobotów.

- Nie słuchaj go Optimusie! – odezwał się Bulkhead – Próbuje tobą manipulować!

- Nic z tych rzeczy! Będziecie jeszcze mieli niejedną okazję, by dokonać swojej zemsty. Czyż polowanie nie jest przyjemniejsze, niż dostanie wroga na tacy?

- Nawet jeśli zrezygnujemy ze swoich planów, ta femme i tak jest nam potrzebna. Ma pewne zadanie do wykonania!

- Nie liczcie na to, że będę z wami współpracować! – prychnęła Lightstar.

- Pożyjemy, zobaczymy! Ratchet, otwórz nam most! – poprosił Optimus.

- Nigdzie z wami nie idę! – botka niespodziewanie odepchnęła od siebie blaster Optimusa, po czym z łokcia uderzyła go w krocze, a następnie poprawiła z półobrotu.

W tym samym momencie Megatron, Dreadwing i Skyquake zaczęli strzelać do zdezorientowanych obrotem wydarzeń Autobotów. Wykorzystując chwilowe zamieszanie, Lightstar pobiegła do swoich.

- Dobra robota! – pochwalił ją Megatron, oddając kolejne strzały w kierunku drużyny Prime'a.

Autoboty nie pozostały dłużne i rozpoczęła się regularna wymiana ognia, w której obie strony obrywały po równo. Gdy pojawił się portal, o którego poprosił Optimus, lider Botów dał swojej drużynie rozkaz odwrotu. Nie chciał narażać swoich przyjaciół na niepotrzebne rany, tym bardziej, że Ratchetowi jeszcze nie udało się opracować metody przetwarzania Złotego Energonu. Gdy Autoboty zniknęły w portalu, Megatron również poprosił o most i po chwili wszyscy byli z powrotem na Nemesis. Gdy tylko Barricade zobaczył Lightstar, natychmiast poprosił ją o rozmowę na osobności.

- Czego chcesz? – spytała niezbyt przyjaznym tonem.

- To ja powiadomiłem Megatrona, że jesteś w niebezpieczeństwie. Byłbym ci niezmiernie wdzięczny, gdybyś w ramach podziękowania, nic nie mówiła mu o moim... wybryku. 

- W porządku. Tym razem nic mu nie powiem, ale pod jednym warunkiem. Jeśli obiecasz, że nigdy więcej to się nie powtórzy.

- W porządku. Nie będę cię już nagabywał. Chyba, że sama zechcesz!

- Zapomnij!

- Lightstar, widzę, że jesteś ranna. – przerwał im Megatron – Idź do zabiegówki, a ja wezwę Knock Outa.

Gdy femme opuściła centrum dowodzenia, mech skontaktował się ze swoim naczelnym medykiem.

- Tak, Herr Komendant? – usłyszał mocno rozbawiony głos czerwonego mecha.

- Masz natychmiast stawić się z zabiegówce! Lightstar potrzebuje pomocy medycznej.

- Pędzę, jak na przecenę lakieru!

W tle Megatron usłyszał jeszcze krzyk Breakdowna:

- Knock Out, nie!

Po czym połączenie zostało zerwane. Zachowanie medyka wydało się lordowi niezwykle podejrzane, więc postanowił sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku i niezwłocznie podążył do sekcji medycznej. Gdy był już na miejscu, zobaczył, jak do środka wpada Knock Out, który ledwo trzymał się na nogach. Musiał się złapać drzwi, by nie wyłożyć się jak długi na podłodze. Tuż za nim wszedł Breakdown, próbujący zatrzymać medyka. Na widok Megatrona, czerwony mech wyprostował się, po czym zasalutował.

- Wielki M, stawiam się na służbie!

Uwadze lidera Decepticonów nie uszedł fakt, że mech chwieje się na wszystkie strony, próbując utrzymać równowagę.

- Knock Out! Ty jesteś kompletnie pijany! – krzyknął lord. 

- Cóż za spostrzegawczość, mój Panie! Brawo ty! – zachichotał czerwony Con.

- Masz być poważny, kiedy do mnie mówisz! – warknął Megatron.

- Wyluzuj, Megs! Trzeba umieć się bawić!

- On nie jest w stanie wykonywać swojej pracy! Breakdown! Możesz mi wyjaśnić, co się stało?

- Jakby ci to powiedzieć, Panie... przeżywa pewien kryzys. Nie zwracaj uwagi na jego zachowanie.

- Czy ja pozwoliłem wam wziąć Stężony Energon?

- Sami sobie pozwoliliśmy! – stwierdził Knock Out – A co, nie można?

- Stary, nie przeginaj! Pamiętaj, z kim rozmawiasz! – Breakdown próbował wyprowadzić kumpla z zatoki medycznej – Najlepiej zrobisz, jak zapadniesz w stan hibernacji!

- Zabierz stąd tego nawalonego wesołka! – rozkazał Megatron – Porozmawiam z nim sobie, jak wytrzeźwieje!

- Tak jest, Panie! – nie patrząc na protesty medyka, Breakdown złapał go w pasie i przerzucił sobie przez ramię – Idziemy spać!

- Zapomnij! Nie będę z tobą spał! Zabierz mnie do Carmen! – krzyknął Knock Out, próbując wyrwać się kumplowi, który ruszył do wyjścia z zabiegówki.

- Że też musiał się schlać akurat dzisiaj! – warknął Megatron, gdy oba mechy opuściły pomieszczenie.

- Spokojnie, moje obrażenia nie są zbyt poważne. Spróbuję sama sobie poradzić. – uśmiechnęła się Lightstar.

- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, pomogę ci opatrzeć rany. – zaproponował mech.

- Zaskakujesz mnie, Megatronie. Wiesz, jak to zrobić?

- Oczywiście! W szkole dla gladiatorów uczyli nas podstaw pierwszej pomocy, byśmy potrafili pomagać sobie wzajemnie, na wypadek nieobecności medyka. Więc usiądź sobie wygodnie, a ja postaram się pomóc ci w miarę moich skromnych możliwości. Jeśli mną pokierujesz, będę w stanie zastąpić Knock Outa.

- Jednak Fortuna miała rację. – stwierdziła Lightstar.

- Rację z czym?

- Nie jesteś taki straszny, jak się o tobie mówiło w kręgach Decepticonów.

- Jak widzę, siostra niepotrzebnie ociepla mój wizerunek. Muszę sobie z nią o tym porozmawiać.

- Nie powinieneś wstydzić się tego, jaki naprawdę jesteś. Podoba mi się ten troskliwy Megatron.

- Zrozum, Lightstar. Jestem liderem frakcji i muszę utrzymać w niej porządek. A aby tego dokonać, potrzebny mi należyty szacunek. Nie zdobędę go głaskając po główkach moich podwładnych. Dlatego lepiej, by Fortuna nie rozpowiadała na prawo i lewo, jaki to ze mnie dobry mech.

- Uważam, że szacunek zdobyty terrorem nie jest zbyt wiele wart. Pomyśl o tym. – uśmiechnęła się femme.

- Pomyślę. A teraz zajmijmy się tobą.

***

Gdy Carmen obudziła się po południu, jej samopoczucie było o wiele lepsze, niż rano. Knock Out'a nie było przy niej, lecz nie zamierzała się z nim kontaktować i postanowiła wykorzystać czas wolny na posprzątanie swojej kwatery. Gdy skończyła, był wczesny wieczór, postanowiła więc odwiedzić rodziców. Miała właśnie kontaktować się z Soundwave'em, by otworzył jej portal, gdy nagle drzwi do jej kwatery stanęły otworem i do pokoju wszedł Breakdown z przyjacielem przewieszonym przez ramię.

- Co wy odwalacie? – zdziwiła się dziewczyna.

- Twój ukochany odreagowywał przegrany wyścig. – wyjaśnił mech, stawiając kumpla na podłodze.

Knock Out musiał się podeprzeć o ścianę, by nie upaść.

- No, nieźle dał czadu!

- Iskierko, nie chcę, żebyś odchodziła! – mech padł na kolana, po czym wziął dziewczynę na ręce i przytulił do siebie.

Ponieważ był w swoim naturalnym rozmiarze, Carmen obawiała się, by nie stracił nagle równowagi i nie przygniótł jej.

- Knock Out, o czym ty mówisz? Nigdzie nie odchodzę!

- Ale kiedyś odejdziesz, a ja zostanę sam! – medyk przytulił ją jeszcze mocniej.

- Nic z tego nie rozumiem! Breakdown, czy on się czegoś nie naćpał? – Carmen zupełnie nie rozumiała zachowania swojego chłopaka.

- Kendra naopowiadała mu, że nie będziesz żyła wiecznie i ani się obejrzy, jak zestarzejesz się i umrzesz. – wyjaśnił mech.

- A to suka! – warknęła Carmen – Próbuje go do mnie zniechęcić, żeby potem zająć moje miejsce! O nie! Ja sobie na to nie pozwolę! – dziewczyna spojrzała w półprzytomne optyki Knock Outa – Skarbie, posłuchaj mnie teraz! W tej chwili nie myślisz jasno. Idź z Breakdownem do swojej kwatery i prześpij się. Porozmawiamy na spokojnie, gdy wytrzeźwiejesz. Zrobisz to dla mnie?

Medyk przez chwilę patrzył na nią bez słowa. Carmen miała wrażenie, że się zawiesił.

- Knocky?

- Dobrze, Iskierko. Porozmawiamy jutro. – mech odstawił dziewczynę na podłogę, po czym Breakdown pomógł mu się podnieść.

Gdy Decepticony opuściły kwaterę dziewczyny, zaczęła rozmyślać, jakby tu najlepiej załatwić sprawę z zagrażającą jej Kendrą.

***

Darkfire wisiał na długim łańcuchu w jednej z cel aresztu, ze skutymi razem rękoma i nogami. Na podłodze pod nim nagromadziły się już ogromne ilości kondensatu i lubrykantu. Cały dzień mech był gwałcony przez niewyżytych żołnierzy, którzy ochoczo korzystali z okazji rozładowania swojego napięcia na wyższym rangą Decepticonie.

Był wymęczony licznymi rozładowaniami, a silnie naruszony port bolał go niemiłosiernie. Do tego doszedł coraz silniejszy ból kończyn, na których opierał się cały ciężar jego ciała. Nie wyobrażał sobie spędzić w tym miejscu kolejnych dwóch dni, jak obiecał mu Megatron.

Tym razem lider przegiął pałę, narażając go na totalne upokorzenie bycia posuwanym przez proste trepy, które w dodatku podczas szczytowania wykrzykiwały imiona nowo przybyłych femme. Co za hańba!

Gdy tylko stąd wyjdzie, wszystkie Vehicony pożałują tych występków! Następny w kolejce będzie Megatron! Za to, co mu zgotował, pewnego dnia będzie go błagał o litość, której się z pewnością nie doczeka!


***************************************************************

Kochani, a tutaj zamieszczam obrazki z modelami wybranymi sobie przez Lightstar i Kendrę:

Alt-mode Kendry - Lamborghini Aventador

Alt-mode Lightstar - Ford Mustang GT Shelby

Zdjęcia znalezione za pośrednictwem wyszukiwarki google. Nie jestem autorem żadnego z nich, a wszystkie prawa należą do ich twórców.

Odnośnie pierwszej porażki Króla Szos, jego przegrana poparta jest sprawdzonymi faktami. Zadałam sobie nieco trudu, by porównać dane techniczne i osiągi wspomnianych w opowiadaniu modeli. Pod uwagę wzięłam trzy parametry: Ilość koni mechanicznych (KM), prędkość maksymalną i czas rozpędzania się od 0-100 km/h. Wygląda to następująco:

Plus łapcie filmik znaleziony w sieci:

https://youtu.be/--vxVNvnTQ0

Obczajcie moment 0:40 Astonek nie ma szans!

I to by było na tyle, kochani! Mam nadzieję, że rozdział się podobał, mimo, że jest to kolejna część mająca na celu pokazanie budowania wzajemnych relacji pomiędzy bohaterami.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro