Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23. Wyścig z czasem cz.2



Megatron gwałtownie wybudził się ze stanu hibernacji. Jego wentylatory pracowały jak szalone, próbując pozbyć się nadmiaru ciepła. Bolało go dosłownie wszystko, a kiedy próbował usiąść na łóżku, okazało się to nie lada wyczynem. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie doświadczył takiego osłabienia, nawet po niezwykle trudnych walkach na arenie, w których tracił litry Energonu. Zdawał sobie sprawę, co oznacza to parszywe samopoczucie. Złapał to świństwo, o którym mówił Knock Out. Czyżby on, wielki gladiator, charyzmatyczny założyciel frakcji Decepticonów miał zgasnąć pokonany przez jakieś choróbsko? Jego koniec miał być tak żałosny?

- Knock Out natychmiast do mojej kwatery! – wezwał medyka.

- Co się stało mój panie? – spytał Knock Out gdy jakieś pięć minut później wszedł do pomieszczenia.

Megatron próbował nie okazywać swojej słabości, ale medyk od razu zorientował się, że z Lordem jest coś nie tak.

- Są jakieś postępy w badaniach?

- Niewielkie. Odkryliśmy, że wariony zabija promieniowanie mikrofalowe i Tox-En.

- To chyba dobrze.

- Nie zupełnie. Żadnego z tych sposobów nie możemy użyć jako kuracji, bo mają dla nas równie zabójczy skutek. Zabilibyśmy pasożyta razem z pacjentem.

- Knock Out do jasnej cholery nie możesz ruszyć tym swoim procesorem i samemu opracować formułę, która zabije tylko to małe cholerstwo? – warknął Megatron.

- To nie takie proste mój panie.

- Nie obchodzi mnie to! Masz opracować lekarstwo i to piorunem! Nie chcę skończyć jako rozpływająca się plama!

- Niech zgadnę. Pojawiły się pierwsze objawy choroby?

- Jakiś ty kurwa domyślny! – prychnął Megatron – Tak! Mam to cholerstwo w sobie!

- Przyślę Breakdowna, żeby podłączył kroplówkę z Energonem. Tylko tyle możemy w tej chwili zrobić, aby cię trochę wzmocnić mój panie.

- W porządku. A ty wracaj do badań!

Gdy Knock Out wrócił do swojego laboratorium, przekazał wszystkim wieści o chorobie Megatrona. Poprosił też Breakdowna, żeby podłączył lordowi kroplówkę.

- W jakim czasie zabija ta choroba? – chciała wiedzieć Carmen.

- Od wystąpienia pierwszych objawów dwa, góra trzy dni.

- No to mamy bardzo mało czasu... - dziewczyna zamyśliła się na chwilę – Próbujecie załatwić pasożyta za pomocą działania chemii, ale jak dotąd żadne ze znanych wam substancji nie działają. Poza Tox-Enem, ale jak sam stwierdziłeś, nie można użyć go jako lekarstwa. Zsyntetyzowanie nowego związku zajęłoby zbyt dużo czasu. Ale czy nie można by było zwalczyć nanoboty innymi nanobotami, które będą dla was nieszkodliwe?

Knock Out i Shockwave spojrzeli na nią zaskoczeni. Takiej możliwości żaden z nich nie wziął pod uwagę.

- To jest jakiś pomysł! – poparł ją Shockwave.

- Tylko skąd weźmiemy takie nieszkodliwe nanoboty? – zastanawiał się Knock Out.

- Nie możecie stworzyć własnych? I zaprogramować je tak, aby ćwiartowały i wchłaniały wariony?

- Teoretycznie jest to do zrobienia. – odparł Shockwave – Mam nawet gotowy projekt. Podczas wojny na Cybertronie Megatron polecił mi stworzyć niewidzialną broń. Inspirując się między innymi warionami, chciałem stworzyć nanoboty, które miały niszczyć procesory. Niestety z przyczyn ode mnie niezależnych, musiałem wstrzymać prace.

- I dopiero teraz nam o tym mówisz? – zirytował się Knock Out.

- Jakoś to jakże logiczne rozwiązanie nie przyszło mi do procesora.

- A w jaki sposób pozbędziemy się tych nanobotów po tym, jak spełnią swoje zadanie? – spytała Carmen – Nie mogą przecież zostać w ciele pacjentów.

- Można zaprogramować je w taki sposób, że po oczyszczeniu terenu z warionów skierują się do baku Energonu. Stamtąd będzie je łatwo wyciągnąć. – poddał pomysł Knock Out.

- Cudownie! Mamy lekarstwo! – ucieszyła się Carmen.

- Nie ciesz się tak słonko, bo pozostaje jeszcze sprawa programowania i powielenia nanobotów. Wariony reprodukują się w postępie geometrycznym, więc musimy mieć bardzo dużą ilość naszych małych pogromców. – Knock Out ostudził jej zapał.

- Soundwave pomoże przy programowaniu. A co do ilości, wszystko załatwimy naszym powielaczem. Musimy mieć tylko działający egzemplarz. – odparł Shockwave.

- Więc bierzmy się ostro do roboty.

- Musimy wybrać się do mojego tajnego laboratorium. Po drodze zgarniemy Soundwave'a.

Skierowali swoje kroki do centrum dowodzenia. Już z daleka usłyszeli podniesiony głos Dreadwinga.

- ...nie bądź głupi! Musisz się położyć! W tym stanie i tak wiele nie zdziałasz!

- Co tu się dzieje? – spytał Knock Out.

Soundwave i Dreadwing odwrócili się w ich stronę.

- Ten cholerny pracoholik nie chce odejść od stanowiska, pomimo tego, że od środka zżera go armia szkodników! – wyjaśnił Dreadwing.

Shockwave i Knock Out wymienili spojrzenia.

- Nie jest dobrze. Musimy się pospieszyć. – stwierdził jednooki naukowiec.

- Soundwave wiem, że na pewno fatalnie się czujesz, ale potrzebujemy twojej pomocy w tworzeniu lekarstwa. Znaleźliśmy sposób jak pozbyć się warionów. – odezwał się Knock Out.

~ Z chęcią pomogę.

As wywiadu nieznacznie zachwiał się na nogach i musiał podeprzeć się konsoli, żeby nie upaść.

- Otworzysz nam most do laboratorium Shockwave'a?

Soundwave tylko skinął głową, a po chwili pośrodku centrum dowodzenia pojawił się portal.

- Carmen idziesz z nami? – spytał Knock Out.

- Zostanę tutaj. Przekażę radosną nowinę Breakdownowi i Megatronowi.

- W porządku. – medyk zestawił dziewczynę na podłogę – Poproś któregoś z Vehiconów, to zabierze cię do kwatery Megatrona.

- Dam sobie radę. Powodzenia!

Gdy mechy zniknęły w portalu, Carmen podeszła do najbliżej stojącego Cona i poprosiła by zabrał ją do kwatery lidera Decepticonów. Drzwi otworzył jej Breakdown. Mech wyglądał na przybitego.

- Carmen? Co tu robisz? – nieco zdziwił się na jej widok.

- Mogę wejść?

- No jasne.

Gdy dziewczyna weszła do środka, jej spojrzenie spoczęło na leżącym na łóżku Megatronie. Jego zbroja w wielu miejscach wyglądała jak skorodowana, a z ust mecha sączyła się cienka strużka Energonu. Decepticon z wielkim trudem odwrócił głowę i spojrzał na Carmen.

- Wyjdź stąd! – warknął – Nie chcę, byś widziała mój marny koniec!

Dziewczyna dała znać Breakdownowi, żeby podsadził ją na łóżko. Wielki mech wahał się przez chwilę widząc groźne spojrzenie Megatrona, ale koniec końców spełnił prośbę Carmen.

- Nie słyszałaś co powiedziałem węglowcu? Won stąd! – krzyknął Megatron.

- Hej spokojnie! Musisz oszczędzać siły. – dziewczyna usiadła na skraju łóżka – Przynoszę dobre wieści. Będzie lekarstwo!

- Naprawdę? – na twarzy Breakdowna widać było malującą się ulgę – Więc udało wam się! – wielki mech spontanicznie uniósł Carmen do góry i mocno przytulił.

Tak mocno, że dziewczyna nie mogła złapać oddechu i dałaby głowę, że słyszała, jak jej żebra zatrzeszczały.

- B...Break! – wykrztusiła – Miażdżysz mnie!

Mocny uścisk natychmiast zelżał.

- Wybacz mała! Odrobinkę mnie poniosło! – niebieski Con odstawił Carmen z powrotem na łóżko Megatrona.

- Więc mówisz, że macie lekarstwo? – chciał upewnić się lider.

- Prawie! Knock Out, Shockwave i Soundwave dopracowują je. Musisz wytrzymać Megatronie!

- Lordzie Megatronie jesteś tam? – zza drzwi usłyszeli głos Starscreama.

- Wpuścić go? – spytał Breakdown.

- Nie! Nie chcę, żeby widział mnie w takim stanie!

Breakdown otworzył drzwi i stanął tak, by Starscream nie mógł wejść do środka.

- Czego chcesz tancereczko?

Starscream rzucił mu mordercze spojrzenie.

- Nie nazywaj mnie tak zwalisty klocu! Chcę się widzieć z Megatronem!

- Ale Megatron nie chce się widzieć z tobą.

- Czyżby nasz pan... zachorował?

- Niestety. Ale nie ciesz się tak. Lekarstwo już w drodze!

- Skąd pomysł, że się cieszę? – warknął Starscream.

- Ukrywanie radości z czyjegoś nieszczęścia kiepsko ci wychodzi. Ale nie licz na rychłą śmierć naszego pana. Wyzdrowieje, gdy tylko Knock Out, Shockwave i Soundwave skończą pracę nad lekarstwem.

- W takim razie, życz Megatronowi zdrowia!

Starscream uśmiechnął się chytrze i oddalił się powolnym krokiem. Breakdown przez chwilę patrzył za nim. Nie podobał mu się ton Starscreama. Były komandor najwyraźniej coś kombinował. Tylko co?

- Starscream życzy ci zdrowia mój panie. – odezwał się Breakdown wymieniając pustą kroplówkę.

- Jedyne czego on mi życzy, to moja rychła śmierć. – warknął Megatron.

- To się przeliczy, bo nie zgaśniesz! Musisz tylko jeszcze trochę wytrzymać! – uśmiechnęła się Carmen.

Zauważyła, że Breakdown nagle osunął się pod ścianą. Wyglądał na wycieńczonego.

- Break? Dobrze się czujesz? – spytała zaniepokojona.

- Chyba i mnie już bierze to cholerstwo. – westchnął wielki mech.

- Niech Vehicony przytaszczą tu twoje łóżko. – polecił Megatron – Nie ma sensu, żebyś szedł do siebie. Dotrzymamy sobie towarzystwa w niedoli.

Z wielkim trudem Breakdown podźwignął się na nogi i wyszedł z kwatery Megatrona zostawiając go sam na sam z Carmen.

- Zachorował o wiele szybciej niż ja. – zauważył lider.

- Widocznie wniknęło w niego więcej warionów. Knock Out mówił, że replikują się w postępie geometrycznym. Przypuszczam, że im większa liczba początkowa czynnika infekcyjnego, tym szybciej pojawiają się pierwsze objawy.

„I choroba może postępować w błyskawicznym tempie..." – pomyślała zmartwiona.

- Mądra z ciebie dziewczyna Carmen. Cieszę się, że mam cię po swojej stronie! – wyznał Megatron.

- Dziękuję. Ja też się cieszę, że pozwoliłeś mi przystać do Decepticonów. Myślisz, że powinnam zrobić sobie tatuaż z waszym symbolem?

- Lepiej nie. Niech Autoboty nie wiedzą, że zdecydowałaś się do nas przystać. Wtedy nie uda ci się wyciągnąć od nich żadnych istotnych informacji.

- Obawiam się, że i tak mi się nie uda. Wydaje mi się, że przestali mi tak do końca ufać ze względu na moją znajomość z Knock Outem. Poza tym ostatnim razem ta cholerna Arcee powiedziała wprost, że mi nie ufa. I mogę się założyć, że buntuje przeciwko mnie pozostałych członków załogi Optimusa.

- Nie przejmuj się tym. Ważne, że pozwalają ci wchodzić do swojej bazy. Zawsze możesz dostarczać mi cennych informacji, choćby przez obserwację tego, co dzieje się u Autobotów. Poza tym jesteś mała, więc możesz podsłuchiwać ich rozmowy z ukrycia. – Megatron skrzywił się czując nagły przypływ bólu.

Dziewczyna zauważyła, że w jego pancerzu pojawiło się kilka głębszych ubytków, z których zaczął sączyć się Energon.

Wariony rozkładały go od środka żywcem. Musiał bardzo cierpieć, a mimo wszystko miał jeszcze siłę i cierpliwość by z nią rozmawiać. Carmen podziwiała jego wytrzymałość. Ale w końcu kiedyś był gladiatorem. Zapewne uodpornił się na ból.

- Wnieście to tutaj chłopcy. – usłyszała zza drzwi.

Po chwili dwa Vehicony wtaszczyły duże łóżko do kwatery Megatrona. Breakdown stał z tyłu, podpierając się o ścianę. W rękach trzymał kilka kroplówek z Energonem.

- Ethan czy mógłbyś zająć się wymienianiem kroplówek? – masywny Con zwrócił się do jednego z klonów.

- Ale ja nie potrafię!

- To nic trudnego. Poinstruuję cię, jak to się robi.

- W porządku.

Słaniając się na nogach Breakdown podszedł do łóżka i położył się. Zauważył, że kroplówka Megatrona jest już pusta. Energon strasznie szybko schodził. To nie wróżyło dobrze. Słuchając instrukcji Breakdowna Vehicon podłączył mu kroplówkę, a następnie wymienił ją Megatronowi.

- Dzięki stary. Zostań pod drzwiami i nikogo tu nie wpuszczaj, dobrze?

Ethan skinął tylko głową i wyszedł.

- Robi się nieciekawie. – zauważył Breakdown patrząc na coraz liczniejsze wycieki Energonu u Megatrona.

- Mam nadzieję, że chłopcy szybko się sprężą! – westchnęła Carmen.

Po niemal dobie bez snu ogarnęło ją zmęczenie. Nie zdołała pohamować ziewnięcia.

- Prześpij się mała. – zaproponował Breakdown – I tak nam w niczym teraz nie pomożesz.

- Masz rację. – dziewczyna położyła się obok Megatrona uważając, by nie poplamić się Energonem, który zbierał się na łóżku – Gdyby się coś działo, obudźcie mnie.

- Śpij dobrze i niczym się nie przejmuj. – odparł Megatron – My też odpoczniemy.

- To... dobranoc.

- Dobranoc.

Breakdown i Megatron zapadli w stan hibernacji. Carmen ułożyła się wygodniej naprzeciwko jednego z potężnych radiatorów lidera Decepticonów i również szybko zapadła w sen.

***

Gdy Starscream udał się do centrum dowodzenia, od razu w oczy rzucił mu się otwarty most ziemny. Przypuszczał, że wiedzie on do tajnego laboratorium Shockwave'a. Nie byłby sobą, gdyby nie udał się do miejsca, w którym główny inżynier Decepticonów przeprowadza swoje tajne badania. Wkroczył w otwarty portal i po chwili znalazł się w dużym, ciemnym pomieszczeniu rozświetlanym jedynie blaskiem licznych monitorów, diod, kontrolek i wskaźników, którymi naszpikowany był zaawansowanie wyglądający sprzęt, o którego zastosowaniach Seeker nie miał zielonego pojęcia. Centralną część pomieszczenia zajmował ogromny stół, przy którym Knock Out i Shockwave oglądali coś pod mikroskopem. Soundwave siedział na stole operacyjnym i pisał coś na datapadzie. Widać było, że nie jest w najlepszej formie.

„Czyżby i on zaraził się tym choróbskiem?" – zastanawiał się Starscream.

- Pewnie już wiecie, że Megatron zachorował? – odezwał się, chcąc zwrócić na siebie uwagę Conów.

- Co ty tu robisz Screamer? – zdziwił się Knock Out.

- Zostawiliście otwarty portal. Pomyślałem sobie, że zobaczę jak idzie wam praca nad lekiem. – Starscream podszedł do stołu, przy którym pracowali – Co wykombinowaliście?

- Mamy mało czasu. Nie przeszkadzaj nam. – próbował spławić go Shockwave.

- Mało, to znaczy ile?

- Może dobę, może dwie. – odparł Knock Out.

- Wyrobicie się, nim Iskra Megatrona zgaśnie?

- Jak nie będziesz nam przeszkadzał, to najprawdopodobniej tak! – zirytował się medyk – O ile w ogóle nasze lekarstwo zadziała!

- Knock Out pozwól na chwilę! Chciałbym porozmawiać z tobą na osobności. – Starscream odciągnął go na bok, poza zasięg audioreceptorów Shockwave'a i Soundwave'a.

- Czego chcesz?

- Myślę, że nie ma się co tak spieszyć z opracowaniem leku, jeśli łapiesz co mam na myśli, komandorze.

Knock Out od razu zrozumiał, o co chodzi Starscreamowi. Seeker zwęszył kolejną szansę na pozbycie się Megatrona.

- Sugerujesz, że mam opóźnić pracę, dopóki nasz pan nie odwali kity?

Starscream uśmiechnął się przebiegle.

- Jak my się dobrze rozumiemy! Nie chcesz z powrotem przejąć dowodzenia nad Decepticonami?

- Kusząca propozycja Starscream, ale nie jestem nią zainteresowany.

- Możesz powtórzyć?

- Nie mam ochoty znowu użerać się z podchodami twoimi i Darkfire'a. A jestem pewien, że gdy tylko Iskra Megatrona zgaśnie, rozpoczniecie swój wyścig po władzę. A ty będziesz miał dodatkowego asa w rękawie, bo zawsze będziesz mógł mnie zaszantażować.

- Ja? Niby czym?

- Że zdradzisz innym jaki był prawdziwy powód zgaśnięcia Megatrona. Krótko mówiąc, będziesz chciał wyjawić, że to ja celowo opóźniłem badania nad lekiem!

Starscream zaklął w duchu zły, że Knock Out przejrzał jego chytry plan. Jak się okazało, medyk nie był taki głupi, za jakiego go uważał. Seeker nie dał jednak niczego po sobie poznać.

- Nie zrobiłbym czegoś takiego!

- Zbyt dobrze cię znam Gwiazdeczko! A teraz wybacz. Muszę wracać do pracy!

Knock Out odwrócił się i podążył z powrotem do Shockwave'a wyraźnie dając do zrozumienia Starscreamowi, że rozmowa jest zakończona.

Wściekły Seeker wrócił na Nemesis, próbując wymyśleć w jaki sposób zmusić medyka do współpracy. Najpierw postanowił sprawdzić, w jakim stanie jest Megatron. Pod jego kwaterą stał jeden z Vehiconów. Gdy Starscream chciał wejść do środka, Con zagrodził mu drogę.

- Megatron nie życzy sobie nikogo widzieć. – odezwał się.

- Mam mu do przekazania bardzo ważne informacje.

Vehicon zawahał się przez chwilę. Breakdown nie kazał mu nikogo wpuszczać, ale jeśli to naprawdę coś ważnego?

- Dostałem wyraźne polecenie.

- Nie zajmę naszemu panu dużo czasu.

- No dobrze. Tylko proszę załatwić to szybko. – Con odsunął się od drzwi, a Starscream ostrożnie wszedł do środka.

Bardzo się zdziwił na widok pogrążonego w stanie hibernacji Breakdowna. Na karoserii wielkiego mecha widoczne były dość liczne ogniska wyglądające jak rdza. A więc osiłek też zachorował. Teraz Starscream rozumiał, czemu Knock Out nie przystał na współpracę. Nie pozwoli przecież, żeby jego przyjaciel połączył się z Wszechiskrą. Seeker ostrożnie podszedł do łóżka Megatrona. Mimowolnie uśmiechnął się, widząc Carmen śpiącą u boku lidera. Już wiedział, w jaki sposób przekona Knock Outa do spowolnienia tempa pracy nad lekiem. Przez chwilę przyglądał się lordowi Decepticonów. Jego zazwyczaj lśniąca zbroja w tej chwili przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy. Niemal na całej powierzchni pokrywał ją nalot podobny do rdzy, a z licznych dziur powoli wypływał życiodajny Energon. Widząc, w jakim Megatron jest stanie, Starscream był przekonany, że nie pociągnie długo. Mimo wszystko, chciał się upewnić, że Iskra Lorda zgaśnie.

Pochylił się nad Carmen i szturchnął ją lekko w ramię.

- Ej, węglowcu! Obudź się! – odezwał się przyciszonym głosem.

Nie chciał, by Breakdown czy Megatron dowiedzieli się o jego obecności. Carmen powoli uchyliła powieki i wciąż zaspana patrzyła nieprzytomnym wzrokiem na pochylającego się nad nią mecha.

- Starscream? A co ty tu robisz? – odezwała się po krótkiej chwili.

- Knock Out chciał, żebym przyprowadził cię do laboratorium Shockwave'a. Potrzebują twojej pomocy.

- Więc czemu sam po mnie nie przyszedł? – nauczona doświadczeniem dziewczyna nie ufała słowom Starscreama.

- Nie chciał tracić cennego czasu.

- Dziwne, że nie poprosił o to Breakdowna. Nie wie jeszcze, że wystąpiły u niego objawy choroby.

- Próbował się z nim bezskutecznie skontaktować. Teraz już wiadomo, dlaczego Breakdown nie odpowiadał, skoro jest w stanie hibernacji. W ostateczności Knock Out poprosił mnie o pomoc. To jak, idziemy? Nie chcę nic mówić, ale Megatronowi nie zostało chyba zbyt dużo czasu.

Dziewczyna spojrzała na pogrążonego w hibernacji Cona. Przeraził ją fakt, że jego stan uległ tak szybkiemu pogorszeniu. Postanowiła jeszcze raz zaufać Starscreamowi mając nadzieję, że tym razem nie będzie tego żałować. Wyjaśnienia Seekera brzmiały logicznie.

- W porządku. Zabierz mnie do laboratorium Shockwave'a.

Starscream podniósł ją i opuścili kwaterę Megatrona. Pełniący wartę Vehicon wyglądał na nieco zaskoczonego.

- Dokąd on cię zabiera? – zwrócił się do Carmen.

- Do laboratorium Shocka. – odparła dziewczyna – Ethan czy mógłbyś powymieniać kroplówki? U Megatrona Energon schodzi już bardzo szybko.

- Oczywiście.

Ethan zniknął w kwaterze lidera Conów, Starscream natomiast ruszył korytarzem. Carmen od razu się zorientowała, że nie idą w kierunku centrum dowodzenia, a przecież to tam znajdował się otwarty portal. Szybko dotarło do niej, że po raz kolejny Starscream okazał się podstępną łajzą. Tylko co tym razem wykombinował?

- Gdzie ty idziesz? Centrum dowodzenia jest w drugą stronę! – krzyknęła.

- Nie idziemy do laboratorium, mała. Dzisiejszego dnia zapoznasz się z naszym aresztem. – Starscream posłał jej mroczny uśmiech.

„Z aresztem? Ale przecież tam siedzi... O nie!!!" – Carmen poczuła jak cała krew odpływa jej z twarzy ze strachu.

- Ty podstępna mendo! Coś ty znowu wykombinował? – warknęła.

- To już nie twoja sprawa węglowcu! I radziłbym ci uważać jak zwracasz się do przyszłego Lorda Decepticonów.

- Czyli parcia na władzę ciąg dalszy, co? – zadrwiła dziewczyna – Nawet jeśli Iskra Megatrona zgaśnie, to jego zastępcą jest Knock Out! A on nie odda ci dowodzenia!

- Odda, odda, jeśli tylko zagrożę mu, że zabiję jego ukochaną!

- Nie masz ani honoru, ani za grosz kreatywności! Nie w taki sposób dochodzi się do władzy!

- Każdy sposób jest dobry, byle tylko osiągnąć upragniony cel. – Starscream zatrzymał się przed drzwiami aresztu.

Przez chwilę ustawiał coś na panelu sterującym, następnie wpisał czterocyfrowy kod i drzwi rozsunęły się, ukazując nieduże, ciemne pomieszczenie przedzielone na pół grubymi, stalowymi prętami. W głębi klitki na podłodze siedział Darkfire. Carmen dziękowała Bogu, że przynajmniej nie będzie mógł się do niej dostać.

- Miłej odsiadki, węglowcu! – Seeker wrzucił dziewczynę do celi, po czym drzwi natychmiast zatrzasnęły się.

- Starscream ty chuju! Jeszcze tego pożałujesz! – krzyknęła dopadając do stalowych wrót i z całej siły waląc w nie pięściami.

W odpowiedzi usłyszała tylko śmiech Seekera, a następnie oddalające się kroki mecha. Dziewczyna odwróciła się i natychmiast napotkała wlepione w nią spojrzenie szkarłatnych optyk Darkfire'a. Bot uśmiechnął się do niej diabolicznie.

- I znowu się spotykamy śliczna! To chyba przeznaczenie! Jesteś na tyle mała, że mogłabyś spokojnie przejść przez te kraty. Nie sądzisz, że moglibyśmy uprzyjemnić sobie odsiadkę? – odezwał się.

- Możesz sobie pomarzyć!

- O tak! Żebyś wiedziała, że zamierzam to zrobić! Nie mogę dostać cię w rzeczywistości, ale nikt nie zabroni mi zabawiać się z tobą w wyobraźni! – Darkfire usiadł wygodniej pod ścianą i przypatrując się dziewczynie zaczął masować obudowę okrywającą jego generator przyjemności.

„No nie! – jęknęła w myślach Carmen – On chyba nie zamierza masturbować się na moich oczach! Co za cholerny zbok! Za jakie grzechy jestem skazana na przebywanie w obecności tego psychola?"

Dziewczyna usiadła pod ścianą podciągając nogi pod brodę, ukryła twarz w kolanach i dodatkowo otoczyła ją rękami, by nie widzieć, co wyrabia Darkfire. Jednocześnie starała się wymyślić jakiś sposób na wydostanie się z tego aresztu. Nie wiedziała, jaki plan uknuł Starscream, lecz domyślała się, że chce on doprowadzić do śmierci Megatrona, by potem przejąć władzę nad Decepticonami. Zdawała sobie sprawę, że gdyby mu się to udało, na pewno nic nie byłoby tak jak do tej pory.

***

Starscream ponownie przeniósł się do laboratorium Shockwave'a i poprosił Knock Outa na rozmowę.

- Jak wam idzie praca? – zagadnął.

- W zasadzie to już skończyliśmy. Teraz pozostaje nam tylko powielić naszych małych zabójców warionów i sprawdzić, czy działają jak zakładaliśmy. – odparł medyk.

- Radziłbym wstrzymać ci się z badaniami doktorku. Jeśli Megatron przeżyje, ty pożegnasz się na zawsze ze swoją ukochaną! – uśmiechnął się Seeker.

- Blefujesz! – Knock Out nie dał nic po sobie poznać, ale słowa Starscreama mocno go zaniepokoiły.

- Wcale nie. Uwięziłem twojego węglowca w miejscu tylko mnie wiadomym. Wypuszczę go dopiero gdy Iskra Megatrona zgaśnie. Ale jeśli nasz dotychczasowy przywódca wyzdrowieje... - Seeker wymownie przeciągnął swoim najostrzejszym szponem po szyi. – Aha i jeszcze jedno! Nie wypuszczę dziewczyny, dopóki nie przekażesz mi dowodzenia nad Decepticonami.

- A niby jaką mam pewność, że nie ściemniasz, co?

- Zabrałem węglowca z kwatery Megatrona. Tak przy okazji, twój przyjaciel też już zachorował.

- Z Soundwave'em też jest coraz gorzej! Zastanów się Starscream, czy chcesz stracić takiego cennego asa wywiadu? – Knock Out próbował przekonać Seekera do zmiany decyzji.

- Jego jeszcze zdążymy uratować. Podobnie jak Breakdowna. Ale z tego, co widziałem, Megatron ciągnie resztką sił. Jego agonia nie potrwa już długo! – na twarzy Starscreama pojawił się mroczny uśmiech – Nie waż mu się podawać lekarstwa, bo już nigdy nie zobaczysz Carmen żywej.

Starscream odwrócił się w wkroczył w otwarty most, pozostawiając Knock Outa zatopionego we własnych myślach. Medyk gorączkowo zastanawiał się, jakby tu wybrnąć z tej sytuacji, by uratować zarówno Megatrona jak i Carmen, lecz w chwili obecnej nic nie przychodziło mu do procesora.

„Niech cię szlag trafi Starscream! – pomyślał – Jeszcze tego pożałujesz! Już ja się o to postaram!"

***

- O tak! Zerżnę cię ostro suko! Będziesz mnie błagać o litość!

Carmen starała się nie słuchać tego, co wygaduje masturbujący się Darkfire, ale przychodziło jej to z wielkim trudem. W końcu puściły jej nerwy.

- Kurwa zamknij się wreszcie ty zboczony pojebie! – krzyknęła.

- Nie rzucaj się tak, bo za chwilę sprawię, że będziesz wyła z bólu! – najwyraźniej mech był zupełnie zatopiony w świecie swoich chorych wyobrażeń.

„Ja pierdolę! Co za świr!" – Carmen złapała się ręką za głowę – „Jakim cudem bracia mogą się tak bardzo od siebie różnić?".

Nagle usłyszała jakieś ciężkie kroki na korytarzu. Natychmiast podniosła się z podłogi i zaczęła uderzać pięściami i kopać drzwi, jednocześnie wzywając pomocy najgłośniej jak potrafiła. Usłyszała, że kroki na zewnątrz ucichły, a po chwili usłyszała głos Dreadwinga:

- Carmen czy to ty tam siedzisz?

- Tak! Możesz mnie wypuścić?

- A kto cię tu zamknął?

- Starscream!

- Poczekaj chwilę.

Dziewczyna usłyszała sygnał wpisywania kodu, lecz niestety drzwi ani drgnęły.

- Przykro mi, ale Starscream musiał zmienić kod. Bez niego nic nie wskóram.

- Znam ten kod! – Gdy Starscream wpisywał czterocyfrowy ciąg, dziewczyna bacznie go obserwowała.

Podyktowała kod Dreadwingowi i po chwili drzwi rozsunęły się. Carmen natychmiast wybiegła z aresztu.

- Jak to dobrze, że tędy przechodziłeś! – westchnęła.

- Co się stało? Czemu Starscream cię tu zamknął?

- Jego kolejny plan przejęcia władzy. Przypuszczam, że chciał zaszantażować Knock Outa. Mógłbyś mnie zabrać do laboratorium Shockwave'a?

- Jasne.

W centrum dowodzenia zastali Starscreama, który jakby nigdy nic stał na mostku w miejscu, które zazwyczaj zajmował Megatron. Jakież było niezadowolenie Seekera, gdy zobaczył Carmen siedzącą na ramieniu Dreadwinga.

- Dreadwing! Dlaczego uwolniłeś węglowca? – warknął.

- Bo mnie o to poprosiła?

- A skąd znałeś kod do aresztu? Zmieniłem go!

- Nie powinno cię to teraz interesować. Co ty wyrabiasz? – spytał Dreadwing.

- Nie interesuj się! I natychmiast przekaż mi dziewczynę!

- Twoje niedoczekanie! – Dreadwing wszedł w ciągle aktywny portal i po chwili znaleźli się w laboratorium Shockwave'a.

- Carmen nic ci nie jest! – Knock Out natychmiast do nich podbiegł, chwycił dziewczynę i przytulił ją.

- Spokojnie, bo mi siniaków narobisz! – roześmiała się.

- Shockwave bierz nasz gotowy egzemplarz i wchodzimy w ostatnią fazę projektu! – rozkazał medyk – Dreadwing pomożesz Soundwave'owi dojść do jego kwatery?

- Jasne. Chodź stary. – potężny mech zarzucił rękę osłabionego Cona na swoje ramię i wyprowadził go z laboratorium.

Shockwave i Knock Out niezwłocznie podążyli do laboratorium medyka. Na miejscu uruchomili powielacz i rozpoczęli masową produkcję skonstruowanych przez siebie nanobotów.

- Nadeszła chwila prawdy. – westchnął medyk nabierając pipetą roztwór zawierający wariony i nakrapiając go na szkiełko podstawowe.

Następnie do roztworu dodał zawiesinę zawierającą czynnik mający zniszczyć pasożyta, po czym zerknął w okular. Shockwave i Carmen obserwowali go w napięciu.

- Knock Out czemu nic nie mówisz? – zaniepokoiła się dziewczyna.

- Jak wyniki? - dopytywał jednooki mech. 

Medyk spojrzał na nich, a na jego twarzy malowało się głębokie rozczarowanie.

- Nie działa? Knocky no powiedz coś wreszcie! – zirytowała się Carmen.

- Wygląda na to, że... udało nam się!!! – na twarzy medyka wykwitł promienny uśmiech.

- Za ten chory żarcik należałoby ci się porządne rysowanie lakieru!

- Musimy jak najszybciej zacząć podawanie leku. – odezwał się Shockwave – Na pierwszy ogień idzie Megatron.

- Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. – zgodził się Knock Out – Mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno.

- Widziałam w jakim on jest stanie. Uważasz, że samo zniszczenie warionów wystarczy? – spytała Carmen.

- Tak. Po zniszczeniu pasożyta ciało Megatrona zacznie się regenerować. – medyk napełnił strzykawkę pierwszą wytworzoną porcją lekarstwa – Czas przetestować nasz wynalazek na żywym organizmie. Shockwave czy jako główny konstruktor nanobotów zechcesz podać pierwszą dawkę?

- Z przyjemnością.

Gdy inżynier wyszedł, Knock Out ponownie przytulił Carmen.

- Dziękuję iskierko! – szepnął jej do ucha.

- Niby za co?

- Gdyby nie ty, zapewne nie wpadlibyśmy na ten pomysł z nanobotami! Bądź pewna, że kiedy Megatron odzyska przytomność, jako pierwszy dowie się, kto tak naprawdę uratował mu życie!

- Ja tylko poddałam pomysł.

- W tej konkretnej sytuacji to była kluczowa sprawa! Dzięki tobie nie stracę też najlepszego przyjaciela! Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdybym wtedy nie spotkał cię na swojej drodze!

- To nie myśl, bo za bardzo się zmęczysz! – roześmiała się Carmen – A teraz lepiej skup się na produkcji leku! – wskazała na świecącą kontrolkę sygnalizującą zakończenie syntezy kolejnej partii.

- Ty zawsze umiesz postawić mnie do pionu! – uśmiechnął się Knock Out programując kolejny cykl powielania.

- Ma się te umiejętności! – dziewczyna puściła do niego oczko.

- A po co ten podtekst, maleńka?

- Nie powiem, kto tu pierwszy wyjechał z podtekstem!

- Na twój zboczony humor zawsze można liczyć!

- Po prostu ulżyło mi, że koniec końców wszystko dobrze się skończyło.

- Dla nas tak, ale nie chciałbym być w skórze Starscreama, kiedy Megatron dowie się o kolejnym zamachu na jego życie.

- Wiesz co? Nie mówmy o tym Megatronowi.

Zaskoczony medyk spojrzał na dziewczynę.

- Chcesz, by Starscream uniknął kary?

- A nie wolisz wykorzystać go do swoich celów? Będzie musiał robić, co tylko mu każesz, bo inaczej zagrozisz, że jego sekret się wyda. Nie sądzisz, że to lepsze wyjście?

- Myślisz jak prawdziwy Decepticon! Masz rację. Tak właśnie zrobimy!

Gdy Shockwave wrócił do laboratorium, Knock Out podał mu kolejne partie wytworzonego lekarstwa. Sam doglądał dalszej produkcji. Zdawał sobie sprawę, że będą potrzebować dużych ilości nanobotów, by wykończyć szybko namnażające się wariony. Najważniejsze jednak było to, że udało się zażegnać bardzo poważny kryzys. Dopiero teraz dotarło do niego, że ten dzień zapisze się w historii Cybertrończyków. A on, Carmen, Shockwave i Soundwave będą znani jako wynalazcy leku na chorobę, która przez eony wywoływała paniczny strach wśród Transformerów.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro