Dzisiaj chciałabym opowiedzieć wam trochę o moich wakacjach - chuj wie po co, ale i tak nie mam nic do roboty.

Leciałam tu samolotem i robiłam to pierwszy raz w życiu, przez co byłam trochę zesrana na początku, ale potem było świetnie, szczególnie jak zobaczyłam nasze Zadupie z góry. W końcu, z przesiadką w Niemczech, dotarliśmy do Hiszpanii.

Zacznijmy od tego, że jest zajebiście. Strasznie deszczowa pogoda poprawiła się po dwóch dniach i teraz jest ciepło i słonecznie. Czasami aż za bardzo.

Ludzie to w większości Hiszpanie, ale są też Herbaciarze i Żabojady- ZNACZY ANGLICY I FRANCUZI. Niemców też sporo, jakąś godzinkę temu do naszego hotelu przyjechało z czterdziestu emerytów z tegoż to kraju. Kilku Polaków też się znajdzie.

Śniadania są od 7 do 10, więc WRESZCIE mogę wstawać o ludzkich porach. Kolacje zaś są do 22, co też jest na duży plus, bo kiedy zjem ostatni posiłek o 18, to potem, kurwa mać, jestem głodna, a rodzice mówią żebym nie zapychała się przed snem.

Mamy basen na zewnątrz i w środku. Na razie byłam tylko na tym wewnętrznym, bo ten drugi jest ciągle cały zapchany. Obecnie opanowali go niemieccy emeryci.

Żarełko całkiem dobre, ale trzeba uważać co się bierze, bo etykietek przy jedzeniu nie ma, a łatwo natknąć się na owoce morza, za którymi ja osobiście nie przepadam. Do kolacji są też zawsze lody waniliowe z automatu, ale znalazłam dużo lepsze i w miarę tanie w okolicy.

Okolica jest śliczna. Góry, morze, skałki wszelkiego rodzaju, a także dużo zieleni. W dodatku zauważyłam, że tutaj nawet budynki są w stonowanych kolorach, żeby nie psuć krajobrazu.

Teraz jestem w mniejszej, nadmorskiej miejscowości, a bodajże pojutrze jedziemy autobusem stąd do Barcelony, gdzie spędzimy jeszcze jakieś trzy dni.

Pewnie po skończonym pobycie opiszę wam wszystko bardziej szczegółowo.

Pa!

PS. W stołówce są świetne ciasteczka z czekoladą. 

PPS. Chodzę na wieczorne karaoke i konkursy między innymi z powodu na hiszpańskie laski. Hotówy straszne. Nie słyszeliście tego ode mnie.