Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4. Rywalizacja.

(Perspektywa Raphaela)

Wieczorem Mona została z April w jej pokoju, a ja z braćmi, Caseym i bratem Mony zaczęliśmy chodzić po zamku rozmawiając. Byłem wściekły, że ojciec Mony zaprosił jakiś sześciu kolesi. A poprawka! To książęta! Byłem tym bardziej z tego powodu wściekły.

-Moim zdaniem J'Zahr jest straszny.- Powiedział Mikey spojrzałem na brata.

-Jakbyś zauważył Mikey cała szóstka zmiażdżyłaby Rapha.- Odparł Donnie. Czułem jak złość przepływa mi przez żyły jak ogień.

-Z tym się zgodzę.- Usłyszałem obcy głos ale domyśliłem się, że musi być to któryś z tych książąt. Odwróciłem się razem z resztą. Miałem rację. Stali tam te cholerne lizusy!

-Z tym się zgodzę Zordian. Księżniczka Y'Gythgba będzie moją żoną.- Przechwalał się ten cały książę Mazorg.

-Twoją?! Raczej Rapha!- Wykrzyczał Casey strzelając w nich krążkami do hokeja. Jednak oni złapali je i zmiażdżyli. Przełknąłem ślinę. Oni na serio mnie zmiażdżą. Mam dwa wyjścia. Odpuścić sobie i pozwolić by Mona była resztę życia nieszczęśliwa. Albo nie pozwolić na to i zmierzyć się z nimi. Ryzyko jest i to wielkie. Ci idioci na słowa Caseyego się zaśmiali. Warknąłem wściekły i zacząłem do nich podchodzić.

-Właśnie! Mona to moja dziewczyna i nigdy nie poślubi takie ciapy jak wy!- Wykrzyczałem wściekły. Chciałem ich zaatakować ale Leo i Donnie mnie zatrzymali.

-Skoro jesteś takim kozakiem. To zawalczysz jak my o rękę księżniczkę.- Powiedział ciemno czerwony Salamandrian.

-A żebyście wiedzieli że zawalczę!- Krzyknąłem wyrywając się braciom. Ominąłem jednego z nich dopytając jego ogon. Następnie poszedłem do mojego pokoju w którym byłem z braćmi i Caseym. Po chwili do pokoju weszli moi bracia i Casey.

-Czy ciebie pogięło Raph? Chcesz zginąć?- Wypytywał się Leo.

-Słuchaj. Robię to ze względu na to, że kocham Monę i nie pozwolę by jakiś kretyn zranił emocjonalnie Monę. Widać, że nie mają uczuć.- Powiedziałem siadając na łóżku. Wtedy do pokoju wszedł Ares.

-Spokojnie Raph. Znajdziemy jakiś sposób.- Powiedział Ares. Położyłem się na łóżku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro