Rozdział 7
-Myślałem że sobie odpuści, nim spotkamy się na peronie-Powiedział załamany Draco, wręczając Zabiniemu 30 galeonów.
-Mówiłam że marne szanse-Zaśmiała się Caliope.
-Jest na to zbyt chciwy-Potwierdził Zabini sięgając po galeony ręką.
Obecnie siedzieli w trójkę w jednym z przedziałów pociągu.
Draco leżał siedzeniach z lewej strony, Cal z prawej, a Blaise'a kolana robiły za jej poduszkę.
-Zab-Burknęła Cal, gdy Diabeł znów zaczynał bawić się jej włosami.
-Diabeł-Odpowiedział Zabini.
-Zab-Odpowiedziała Cal ignorując jego uwagę.
-Ale jakim trzeba być idiotą, żeby prosić o chodzenie na środku peronu, skoro już raz się otrzymało odmowę?-Zapytał nadal nie rozumiejąc Draco.
-Trzeba być Weasley'em-Odpowiedzieli równocześnie Zab i Cal.
-Myślałem że wuj pośle w niego Avade-Zaśmiał się Draco, wracając wspomnieniami do wściekłego Syriusza.
-Mało brakowało-Potwierdził Zabini.
-Przesadzacie-Odpowiedziała Caliope.
Nagle drzwi przedziału się otworzyły i stanęła w nich... HERMIONA GRANGER?
-WTF?!-Krzyknęła cała trójka, a Cal aż się uszczypnęła w rękę.
To nie był sen.
-Kim jesteś?-Zapytała zdziwiona Cal, podnosząc głowę z kolan Zabiniego, który jak Malfoy latał spojrzeniem pomiędzy dziewczynami.
-Hermiona Granger-Odpowiedziała wyniośle stojąca w progu dziewczyna.
-Jestem prefektem-Dodała.
-Herm!-Usłyszeli wołanie Weasley'a i dziewczyna zamknęła od zewnątrz drzwi ich przedziału.
-Co to miało być?-Zapytała Cal, nic nie rozumiejąc.
-To jakiś podstęp-Wysnuł swoje podejrzenia Draco, a Zab go poparł.
-Ale co mieliby na tym zyskać?-Zapytała Cal.
-Może chcą, aby Złote Trio przetrwało?-Zastanawiał się na głos Zab.
-Tylko kto za tym stoi?-Zapytał Draco.
-Nie widziałam na peronie Ginny Weasley-Stwierdziła Caliope.
-Ja też nie-Powiedział Zabini, ciągnąc głowę Cal na swoje kolana.
-Ojciec mówił że jest chora i na jakiś czas zostanie w ich norze-Powiedział Draco, w myślach już formułując list do ojca.
-Jak ci odpisze to daj znać-Powiedziała Cal, wiedząc co robi Draco.
-Dla ciebie wszystko-Odpowiedział Draco.
Dalsza podróż zajęła im kilka godzin.
Tuż przed Wielką Salą rozdzielili się, gdyż Caliope musiała przystąpić do Ceremonii Przydziału jako "nowa uczennica".
Przewyższając pierwszaków o głowę wyraźnie się odznaczała stojąc w Wielkiej Sali za grupką jedenastolatków. Niemal wszystkie spojrzenia były skierowane na jej osobę, z czego te należące do Dyrektora i Profesor McGonagall nie należały do przyjaznych.
Nazwisko, przydział i tak w kółko, lecz ona jakby się wyłączyła. Oceniającym wzrokiem spoglądała na dawnych znajomych i przyjaciół z domu Gryffindora, zastanawiając się, czy kontynuować te znajomości. W końcu postanowiła że Caliope Black powinna dać szanse nowym osobom, lecz nie pozbawiać jej(tej szansy) starych znajomych.
-Caliope Black-Imię z nazwisko wypowiedziane z olbrzymią pogardą padły z ust Opiekunki Gryffindoru.
Cal ruszyła w stronę Tiary Przydziału, ignorując mordercze spojrzenia Minewry i już po chwili oberwała Tiarą w głowę, gdy jak stwierdziła McGonagall "Wyślizgnęła mi się"
-Uważaj na siebie, dziewczyno-Szepnęła tylko Tiara, po czym zawołała głośno:
-SLYTHERIN!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro