Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1


-To cześć-Powiedziała uśmiechnięta Hermiona, wzięła kufer i wyszła z przedziału.

*Moja gazeta-Pomyślała, będąc już na peronie.

Jej nowy numer Proroka Codziennego został na siedzeniu w przedziale.

*Chyba mam sklerozę-Pomyślała ubawiona i z uśmiechem wróciła do przedziału.

Już chciała otworzyć drzwi, gdy usłyszała:

-Dobrze że są już wakacje. Przynajmniej odpoczniemy od tej szlamy-Zaśmiał się Ron, a Harry szybko dołączył.

-W szkole jakoś wytrzymać musimy, jeśli ma robić nasze zadania, ale w wakacje chce odpocząć-Powiedział po chwili Harry i obaj ruszyli w stronę drzwi.

Zapłakana Hermiona zdążyła uciec, nim chłopcy wyszli na korytarz.

*Podli-Pomyślała, wycierając łzy i wychodząc ze dworca.

Już tydzień temu rodzice napisali że nie dadzą rady jej odebrać ze dworca i prosili aby wróciła taksówką do domu.

Hermiona szybko wsiadła do taksówki, ponieważ jeszcze w szkole zmniejszyła kufer i miała go w kieszeni.

Po podaniu adresu taksówka ruszyła.

Około 20 minut później, gdy już wjechała na swoją ulicę, zauważyła z przerażeniem że zamiast jej domu i kilku sąsiednich są same spalone zgliszcza, a na chodniku stoi kilka zakapturzonych postaci.

-Proszę jechać dalej-Powiedziała, gdy taksówkarz chciał się zatrzymać.

-Ale to ten adres-Odpowiedział zdziwiony.

-Proszę jechać-Warknęła, a mężczyzna się nie zatrzymał.

-Dokąd?-Zapytał, gdy wyjechali z ulicy.

*Właśnie, dokąd?-Pomyślała załamana.

Zdecydowała że na razie zostanie w dziurawym kotle, a później coś wymyśli.

Dziewczyna podała taksówkarzowi więc adres baru.

Hermiona podczas jazdy wspominała chwilę spędzone z rodzicami. Wszystkie wyjazdy, urodziny, imieniny..  

Łzy zbierały się w oczach dziewczyny, lecz ona nie pozwalała im wypłynąć.

Nim się zorientowała, już dojechali pod wskazany adres(kierowca nie widział baru) i dziewczyna wysiadła, uprzednio regulując rachunek.

Już po chwili otaczała ją namiastka świata magii.

Ludzie zbytnio nią nie zainteresowani pili kremowe piwa, jedli obiady lub też rozmawiali ze znajomymi.

Tylko jedna osoba siedziała sama, aż podniosła wzrok i ujrzała dziewczynę.

Osobą tą był wysoki blondyn, o kręconych włosach i szarych oczach.

-Hermiona?-Zapytał zdziwiony, podchodząc do dziewczyny.

-Znamy się skądś?-Zapytała zdziwiona, zaciskając dłoń na różdżce w kieszeni.

-To ja, Syriusz-Szepnął mężczyzna.

-Udowodnij-Powiedziała dziewczyna, pamiętając słowa Moody'ego "Stała czujność".

-Jestem animagiem, ojcem chrzestnym Harry'ego, przyłapałaś mnie i Remusa w łazience na...-Zaczął Syriusz, lecz ona mu przerwała.

-Ok, wierzę-Powiedziała i uścisnęła mężczyznę.

-Co ty tu robisz?-Zapytał zdziwiony, gdy usiedli.

Hermiona opowiedziała mu o słowach przyjaciół, spalonym domu oraz o podejrzanych typach przed domem.

-Harry nie jest taki jak początkowo myślałem-Powiedział smutny mężczyzna. Od poznania Harry'ego zaczynał wątpić w jego maskę niewinnego i terroryzowanego chłopca.

-Co teraz zrobisz?-Zapytał Syriusz.

-Planowałam tu się na razie zatrzymać, potem może poszukam pracy...-Zaczęła, lecz Syriusz zerwał się na nogi i powiedział:

-Nie możesz marnować swojego intelektu, zamieszkasz u mnie-Powiedział.

-Nie. Nie chcę robić kłopotu-Zaoponowała dziewczyna, lecz Syriusz jej nie słuchał i pociągnął na ulicę, w celu deportowania ich obojga.

-A co z Harrym i Ron'em?-Zapytała, co spowodowało że Syriusz się zatrzymał, pomyślał chwilę i deportował ich.

Znaleźli się przed średnich rozmiarów dworkiem, otoczonym przez wysoki, ceglany mur, gdzie wstępu broniła żelazna brama, a ogród był pełen kwiatów. Dworek był biały, dwupiętrowy i miał brązowy dach.

-To dom rodzinny mojego taty-Powiedział Syriusz.

*Nigdy nie słyszałam aby mówił o ojcu-Pomyślała Hermiona, patrząc na Syriusza.

Syriusz jakby czytając jej w myślach, powiedział:

-On nie był taki jak moja matka. Jego kochałem i kocham nadal-Powiedział i machnął różdżką na bramę, a ta się otworzyła.

Oboje ruszyli żwirową drogą w stronę kilku schodków, które prowadziły na werandę i dalej do wielkich, podwójnych, drewnianych drzwi z herbem Blacków na każdym skrzydle.

-Czyń honory-Powiedział Syriusz i wskazał drzwi.

Hermiona niepewnie wyciągnęła różdżkę, skierowała na drzwi i machnęła.

Momentalnie usłyszeli dźwięk przesuwanych łańcuchów, otwieranych setek zamków oraz ujrzeli błysk niebieskiego światła. Drzwi w końcu stanęły otworem.

Zobaczyli hol, gdzie podłoga była z czarnego marmuru, a na niej biały, długi, perski dywan. Ściany były z białego marmuru i wisiały na nich portrety, chwilowo niewiele postaci w nich było. Z sufitu zwisały srebrne żyrandole. Po obu stronach było kilka podwójnych drzwi, a na końcu korytarza czarne, marmurowe, kręcone schody.

Ledwo przekroczyli próg, a obok nich pojawiły się dwa skrzaty i ukłoniły.

-Paprotka i Węgiel witają syna ich dawnego Pana, który jest obecnym właścicielem oraz jego gościa-Powiedziały skrzaty i ukłoniły się.

-Witajcie-Powiedzieli równocześnie Łapa(Syriusz) i Hermiona.

-Czy skrzaty mają przygotować pokoje i podać obiad?-Zapytała Paprotka, na co Syriusz przytaknął i skrzaty zniknęły.

-Pokażę ci twój nowy ulubiony pokój-Powiedział Łapa i zaprowadził Hermionę na pierwsze piętro, po czym skręcił korytarzem w prawo i otworzył drzwi na końcu.

Hermiona ujrzała najwspanialszą bibliotekę, jaką kiedykolwiek widziała. Książki same wołały wręcz, aby je wzięła i przeczytała. Wygodne fotele stojące pod oknami zachęcały, aby na nich usiadła, a lampy dawały idealne światło do czytania.

-Nie śliń się-Zaśmiał się Łapa, lecz ona będąc w amoku ruszyła do przodu i już sięgała po pierwszą książkę, gdy usłyszała:

-Za godzinę obiad.

Hermiona tak się wciągnęła w lekturę, że wydawało się że Syri dopiero wyszedł, a już wrócił i zaprosił na obiad.

-Skrzaty przepraszają że obiad taki skromny, ale kolacja będzie lepsza-Powiedział skruszony Węgiel, a Paprotka przytaknęła cicho i oboje zniknęli.

Stół wręcz uginał się od potraw.

Była tam kaczka z jabłkami, schab ze śliwkami, lasagne bolognese, zapiekańce, naleśniki na ostro, małże, homary i wiele innych potraw.

-Aż mi ślinka leci-Powiedziała cicho Hermiona, a Syriusz się zaśmiał.

Oboje szybko usiedli do stołu i zabrali się do roboty :)

-Zaraz pęknę-Powiedział Syriusz po 30 minutach, gdy spróbował już wszystkiego. Hermiona tylko mu przytaknęła i wzięła łyk wina.

-Pójdę się położyć-Powiedział Syri i udał się do swojego pokoju.

Hermiona wróciła do biblioteki.

Po godzinie książka była już przeczytana.

Hermiona nie zajęta lekturą powróciła wspomnieniami do chwil z rodzicami i zaczęła płakać.

-Nie płacz-Usłyszała męski głos z prawej strony.

Dziewczyna podskoczyła nerwowo, odwróciła się i ujrzała portret przedstawiający... Syriusz'a?

-Jest pan Orionem Blackiem?-Zapytała, na co mężczyzna przytaknął.

-Co się stało?-Zapytał, gdy Herm usiadła na fotelu pod portretem.

Dziewczyna wyrzuciła z siebie wszystko. Nie kryła emocji i nie hamowała łez.

Mężczyzna cierpliwie słuchał, nie poganiał, a na koniec pocieszał dziewczynę.

-Teraz jestem kompletnie sama-Powiedziała załamana.

-Na razie pogódź się ze śmiercią rodziców, tym będziesz martwić się później-Powiedział mężczyzna.

Hermiona wytarła łzy i spojrzała na regały pełne książek.

-Wiem że to może wydać się mało ciekawe, ale polecam regał dotyczący czystokrwistych-Powiedział mężczyzna, a Hermiona po chwili wahania ruszyła we wskazaną stronę.

Dziewczyna wciągnęła się w pierwszą książkę, jak w żadną.

Dowiedziała się o wielu świętach, zwyczajach i zachowaniach o których obecnie jedynie rodziny czystokrwiste i to nie wszystkie pamiętają.

Nawet zrozumiała niechęć czystokrwistych do szlam, gdyż to właśnie przez wnoszone przez nich religii te zwyczaje, rytuały itp. zanikają, bądź są wręcz zakazywane.

Mimo że książka była bardzo ciekawa, to zmęczona dziewczyna zasnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro