R 12
Ledwo weszli do Wielkiej Sali trzymając się za dłonie, a wszyscy nagle ucichli. Ucichli na zaledwie kilka sekund, po czym powrócił znajomy gwar, lecz oni byli pewni, że większość plotkuje o ich związku.
-Chodź królewno-Wyszeptał Draco do ucha Cal i już mieli ruszyć w stronę swojego stołu, gdy od strony stołu Gryffindoru zerwał się Ronald i czerwony jak pomidor ruszył w ich stronę.
-Natychmiast puść jego dłoń!-Zawołał rudzielec, wyglądając na zazdrosnego.
-O co ci chodzi Weasley?-Zapytała z wyższością w głosie Caliope.
-Puść jego dłoń, to ci wybaczę i z tobą nie zerwę-Ledwo rudzielec skończył mówić, a Cal i Draco zaczęli pękać ze śmiechu.
-Ja z tobą?!-Parsknęła śmiechem Cal.
-Jakbym zaczęła z nim chodzić, to błagam o Avadę-Zawołała na całą salę, co spowodowało wybuch śmiechu u większości uczniów i oburzenie u niektórych Gryfonów.
-Caliope!-Zawoła oburzony Weasley-Tyle nas łączy!
-Niby co?-Parsknął Malfoy, w końcu hamując śmiech.
-Ona ładna, a ty nie. Blackówna, a ty Weasley. Bogata, a ty nędzarz...-Zaczął porównywać Malfoy, na co Weasley rzucił się na niego z pięściami, a właściwie próbował, bo na drodze nagle stanął mu Profesor Snape.
-Widzę, że komuś należny się porządny szlaban-Stwierdził mężczyzna.
-To nie...-Zaczął Weasley, lecz Snape mu przerwał.
-Minus 10 punktów za przerywanie nauczycielowi-Powiedział mężczyzna, na co cały Gryffindor jęknął.
-Ale...-Znów zaczął Weasley, lecz kolejne stracone punkty spowodowały że ucichł.
-Minus 20 pkt i szlaban na miesiąc-Szeptał uradowany Malfoy, gdy siedzieli przy stole Slytherinu.
Jego odtwarzanie wspomnienia minionej chwili przerwało pytanie Cal, skierowane do kogoś innego.
-A ty gdzie się niby wybierasz?-Zapytała Blaise'a, który zamiast usiąść obok nich, zmierzał ku innemu wolnemu miejscu.
-Nie chcę denerwować Smoka-Powiedział chłopak, lecz gdy sam Smok gestem zaprosił go na puste miejsce obok Cal, to już nie protestował.
-Ale łapy przy sobie-Ostrzegł go jeszcze Malfoy, na co Zabini i Cal się zaśmiali.
-Mówiłem poważnie-Burknął Malfoy.
-Malfoy'owie nie burczą-Po usłyszeniu tego głosu nagle w Wielkiej Sali zapadła cisza.
Wszystkie spojrzenia przeniosły się na blondwłosego mężczyznę, który obecnie stał przy stole Slytherinu i opierał prawą dłoń na lasce z wężem.
-Ojcze-Przywitał się Draco, wstając razem z Cal i Blaisem.
-Lordzie Malfoy-Przywitali się z mężczyzną Diabeł i Cal.
-Panie Zabinii, Panno Black-Mężczyzna skinął im głową, po czym ruszył w stronę stołu prezydialnego.
-Narobiłeś coś beze mnie?-zapytał zdziwiony obecnością mężczyzny Blaise.
-Nie-Odpowiedział Malfoy. Zwykle wiedział, że jego ojciec będzie w zamku. W końcu jako syn powinien w takich przypadkach przynajmniej się z nim przywitać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro