🐍 Rozdział 44 🐍
🐍
Madeline nie znalazła Nicky'ego. Nie było go ani na korytarzach, ani później na lekcjach. Była naprawdę zmartwiona jego nieobecnością, dlatego od razu po lekcjach około godziny szesnastej ruszyła do jego komnaty, by upewnić się, czy wszystko dobrze. A podejrzewała, że właśnie tam siedzi.
— Nicky? Jesteś tam?— spytała Madeline i zapukała.
— Mhm.— mruknął tylko Nicky, leżąc na łóżku z przymkniętymi oczami. Naprawdę wziął do siebie to, że wszyscy zaczęli śmiać się z niego, że boi się swojego ojca.
Madeline chwilę później weszła do środka, zamykając drzwi. Podeszła do łóżka z baldachimem, na którym leżał, siadając na wygodnym materacu. Wyciągnęła swoją dłoń i potarła delikatnie jego policzek.
— Nic takiego się nie stało.— powiedziała, posyłając mu delikatny uśmiech.— Nie wiedzą, co działo się u ciebie w domu i prawdopodobnie dalej dzieje. To lamusy.
— I to jeszcze jakie.— mruknął Nicky i cicho parsknął śmiechem. Dziewczyna zawsze umiała poprawić mu humor, nawet samą swoją obecnością.
— Nie ma czym się przejmować.— dodała tylko Madeline, a Nicky skinął głową.
— Słuchaj, muszę o to zapytać...— mruknął Nicky, odwracając wzrok, rumieniąc się.— Chciałabyś pójść ze mną do Hogsmeade? W Noc Duchów jest organizowane wyjście, więc... Wiem, że mieliśmy iść z Blaisem i Pansy, ale tak sobie pomyślałem.
— Oczywiście. Z chęcią odwiedzę z tobą Hogsmeade.— odpowiedziała ze śmiechem Madeline, również delikatnie się rumieniąc.
— Świetnie, bardzo się cieszę.— odpowiedział Nicky.
— Ej, Nicky, a masz zgodę od rodziców?— spytała nagle zdenerwowana Madeline, zakrywając usta dłonią, a brunet rozszerzył oczy ze zdumienia.
— O nie.— szepnął, wkładając twarz w dłonie.— Zapomniałem. Na wakacje nie byłem nawet w domu... Cholera!
— Czekaj, jeszcze nie wszystko stracone. Daj mi tę kartkę. Przecież Snape nie sprawdzi, jaki podpis dokładnie mają twoi rodzice.— stwierdziła Madeline, a Nicky wstał z łóżka, przeszukując wszystkie zakątki swojego biurka. Po kilku minutach wyciągnął dwie kartki — zgodę na wyjście do Hogsmeade oraz jakąś starą zgodę, na której widniały dwa podpisy jego rodziców. Podał je Madeline.— Z twoim ojcem nie będzie tak źle, gorzej z mamą...
— Wiem. Ona ma strasznie trudny do podrobienia podpis.— przytaknął Nicky, stając obok Madeline, która usiadła przy biurku, otwierając kałamarz i chwytając pióro. Westchnęła, a następnie zaczęła tak powoli i subtelnie poruszać nadgarstkiem, by niczego nie zepsuć.
— I co sądzisz?— spytała, unosząc brew do góry, pokazując mu zgodę.
— Powiem ci, że całkiem nieźle. Wydaje mi się, że od teraz zawsze będziesz podpisywała moje zgody.— powiedział ze śmiechem Nicky, oglądając kartkę.
— Gorzej, jeżeli Snape użyje jakichś czarów do wykrywania kłamstwa, czy fałszywych podpisów. Doskonale wiesz, że jest do tego zdolny.— wymamrotała Madeline, zerkając na niego poważnie.
— Nie, raczej nie. Może przy innych tak, ale jeśli pokażę mu zgodę, tylko rzuci na nią okiem i mnie wypuści.— stwierdził Nicky, siadając na łóżku i wzruszając ramionami.— Spokojnie, będzie dobrze.
Nazajutrz Madeline przygotowała się już na wyjście z Nickym. Chciała wyglądać inaczej niż zawsze, dlatego włożyła czarną spódniczkę, tego samego koloru kabaretki oraz jasnozielony sweterek z wężem na plecach. Na stopy włożyła czarne, wysokie lakierowane buty, a na górę czarny płaszcz i szalik Slytherinu. Jej włosy były związane rzecz jasna w dwa kucyki z dwoma wystającymi kosmykami, a na sobie miała dość mocny makijaż. Jej dłonie przyozdobiały białe paznokcie (które niestety nie zawsze podobały się nauczycielom) oraz pierścionek od Nicky'ego i inne tego typu ozdoby. Na koniec użyła swoich ulubionych perfum, wzięła torebkę, do której po kryjomu włożyła telefon.
I właśnie wtedy usłyszała pukanie do drzwi. Natychmiast poszła je otworzyć.
— Cześć. Widzę, że jesteś już gotowa.— powiedział z uśmiechem Nicky, kiedy zobaczył, że właśnie wkłada zielone nauszniki.
— Oczywiście. Mam nadzieję, że w porę.— odpowiedziała, również posyłając mu uśmiech.— Idziemy?
— Jasne.— odparł Nicky, przez cały trzymając dłonie w kieszeniach. Madeline zamknęła drzwi swojej komnaty, a następnie oboje ruszyli na błonia, z których mieli dostać się do Hogsmeade.
— Zgody.— usłyszeli tylko zimny głos Snape'a, przez który Madeline była pewna, że Nicky nauczył się swojego zimnego głosu właśnie od niego. Całkiem wyprany z emocji. Dziewczyna wyciągnęła obie zgody, a następnie podała jej profesorowi.— Harper, kto podpisywał ci zgodę?
— Rodzice.— odpowiedział Nicky spokojnym głosem, wzruszając ramionami.
— Za oszukiwanie dostałbyś szlaban, ale teraz zejdź mi z oczu, mam dobry humor. O dziwo.— powiedział Snape, a Nicky i Madeline jak najszybciej się oddalili, zaczynając się śmiać.
— Podpisywanie twoich zgód przeze mnie chyba nie przejdzie.— powiedziała ze śmiechem Madeline.
— Chyba nie.— przytaknął Nicky, również chichocząc i kręcąc głową.
Niedługo później znaleźli się już w Hogsmeade. Prawie cała powierzchnia wioski była zabudowana. Na każdym kroku można znaleźć różnorodne sklepy i domy. Hogsmeade pięknie wyglądała w zimie, jak i latem, choć ta pierwsza pora roku nadaje jej lepszej atmosfery. Podczas świąt Bożego Narodzenia ustawione jest tam wiele choinek i dekoracji, co miało być w sumie niedługo, ponieważ był już trzydziesty pierwszy października.
— Może najpierw odwiedzimy Miodowe Królestwo?— zaproponował Nicky, zerkając na Madeline, która chętnie pokiwała głową.
— Jasne.— odpowiedziała podekscytowana. A więc udali się najpierw do Miodowego Królestwa. Było tam mnóstwo półek z najwspanialszym doborem słodyczy, jaki można sobie wyobrazić. Kremowe bryły nugatu, połyskujące, różowe kostki lodów kokosowych, toffi o barwie miodu, setki najróżniejszych rodzajów czekolad ułożonych w schludnych rzędach, wielka beczka fasolek wszystkich smaków i druga pełna musów–świstusów. Całą jedną ścianę pokrywały półki pełne słodyczy z gatunku „efekty specjalne”: superguma do żucia Drooblesa, dziwaczne samoczyszczące nici do zębów o miętowym smaku, maleńkie pieprzne diabełki, lodowe myszy, miętowe ropuchy, cukrowe pióra do pisania i eksplodujące cukierki.
Madeline była naprawdę zachwycona. Razem z Nickym kupili duże zapasy słodyczy, jakby mieli przewidzieć, że zima będzie bardzo mroźna i muszą się zabezpieczyć w formie słodkości.
Następnie udali się do Wrzeszczącej Chaty. Była wąska i strzelista. Składała się z parteru i piętra. Do chaty nie można się było dostać przez drzwi wejściowe, czy okna. Jedyne wejście prowadziło przez tunel, którego otwór znajdował się pod Bijącą Wierzbą. Chata wyglądała na opuszczoną ruderę. Okna i drzwi wejściowe były zabite deskami, a w środku panował mrok. Walały się w niej połamane meble. Większość wyposażenia pokryta była grubą warstwą kurzu i została wyjedzona przez mole. Znajdowało się w niej łóżko z baldachimem. W tym samym pomieszczeniu było krzesło bez nogi.
— Nie chciałabym znaleźć się w środku.— wymamrotała Madeline i to było tylko tyle, co powiedziała, gdy stali przy barierce i oglądali Wrzeszczącą Chatę.
Później, ich ostatnim przystankiem była Herbaciarnia u Pani Puddifoot. Była to tak naprawdę herbaciarnia dla zakochanych par, więc Nicky w sumie nie wiedział, dlaczego akurat tam zabrał Madeline... Ale zdecydowanie się opłacało.
Kiedy tam szli, Nicky wyciągnął swoją rękę i złapał Madeline za jej gładką dłoń. Gdy tylko dziewczyna to poczuła, jej policzki pokryły się różowymi rumieńcami, jednak splotła razem ich palce. Weszli do środka. Herbaciarnia była dość ciasnym pomieszczeniem, w którym umieszczone zostały niewielkie, okrągłe stoliki, przy których siadali goście. Lokal był przystrojony kokardkami i falbankami, a sufit pokrywało malowidło. Dodatkową dekoracją były złote aniołki, które unosiły się w powietrzu i od czasu do czasu obsypywały gości różowym konfetti.
Nicky, jak prawdziwy gentleman, odsunął Madeline krzesło, pomógł jej zdjąć płaszcz, po czym sam usiadł naprzeciwko niej, odkładając swoją kurtkę oraz czapkę i jej nauszniki.
— Wybierz sobie herbatę i ciastko, które chciałabyś zjeść.— powiedział Nicky, podsuwając jej pod nos kartę. Oczywiście oboje wybrali herbaty, które najbardziej ich intrygowały, a gdy je otrzymali, Madeline przeniosła swoje krzesło i usiadła obok Nicky'ego, który objął ją ramieniem.
— To był naprawdę super dzień.— powiedziała zadowolona z uśmiechem, kładąc głowę na jego ramieniu.
— Cieszę się, że ci się podobało...— odpowiedział Nicky, bardzo ucieszony, choć tego nie pokazywał. Do momentu, aż nachylił się w jej stronę, łapiąc jedną dłonią jej policzek i całując miękkie wargi dziewczyny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro