🐍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟕 🐍
🐍
Następnego dnia Nicky czuł się nadzwyczaj źle. Doskwierał mu ból głowy, gardła oraz zatkany nos, dlatego nigdzie się nie wybierał – dziś była Noc Duchów, dlatego mieli wolne.
— Śpisz, Nicky?— usłyszał głos Madeline, która pukała do drzwi, już przebrana i gotowa na nowy dzień.
— Już nie.— odparł zmienionym i zachrypniętym głosem, mocniej otulając się kołdrą.
— Jeju, co się stało, Nicky?— spytała, natychmiast wchodząc do pokoju, siadając na łóżku chłopaka.— To ewidentnie przez wczorajszy trening. Głupi Flint...
Dodała, kładąc rękę na jego czole, sprawdzając mu gorączkę.
— Na pewno masz gorączkę. Słuchaj, leż w łóżku, a ja zaraz przyniosę wszystko, żeby postawić cię na nogi.— oznajmiła, głaszcząc go opiekuńczo po policzku.
Wróciła chwilę później z tacką w ręce. Na tacce znajdowały się lekarstwa od Pani Pomfrey, pyszne śniadanie, sok dyniowy oraz zimny okład na czoło.
— Nie musisz tego robić, sam sobie poradzę...— wychrypiał Nicky, kiedy dziewczyna zbliżyła się do niego, a tackę położyła na jego szafce nocnej.
— O nie, nie, nie. Twoje „sam sobie poradzę” będzie wyglądało tak, że będziesz miał na wszystko wywalone. Musisz szybko się wykurować.— odparła Madeline, a Nicky westchnął, przykładając sobie zimny okład.
— Jestem chory, kobieto. Raz na ruski rok mogę mieć wywalone na wszystko...— wymamrotał, wciąż leżąc w poduszkach.
— Raz na ruski rok?— spytała zszokowana Madeline.— Przecież ciągle masz na wszystko wywalone i wszystko jest ci obojętne.
— Jest takie powiedzonko, „miej wyjebane, będzie ci dane”.— powiedział, a Madeline otworzyła usta ze zdumienia.
— Nie klnij tak!— krzyknęła, wzdychając ciężko, a Nicky zachichotał.— Ta gorączka tak ci działa na głowę, na pewno...
Dodała, poprawiając mu zimny okład na czole. Kiedy zażył wszystkie lekarstwa, Madeline usiadła na łóżku obok niego, głaszcząc go opiekuńczo po policzku.
— Kiedy ty będziesz chora, to też się tobą zaopiekuję.— wymamrotał Nicky, a Madeline uśmiechnęła się delikatnie.
— No ja mam nadzieję.— dodała ze śmiechem, rozbawiając tym także Nicky'ego.— Dasz radę iść dzisiaj na ucztę?
— Nie wiem, hm... może zostaniemy tutaj?— zaproponował, a Madeline skinęła głową.
— Przekażę Snape'owi, że nas nie będzie, bo jesteś chory.— oznajmiła, wstając z łóżka.
— Mogłabyś zawołać Blaise'a?— spytał z nadzieją Nicky, a Madeline tylko skinęła głową. Wyszła z komnaty chłopaka, domknęła delikatnie drzwi, a później ruszyła do dormitorium chłopaków. Podeszła pod drzwi dormitorium Blaise'a, Theodora, Crabba i Goyle'a, pukając.
— Czego– O, cześć, Madeline.— powiedział z uśmiechem Theodor, otwierając jej drzwi.
— Cześć, Theo.— odpowiedziała, odwzajemniając jego uśmiech.— Jest może Blaise?
— Tak, jest.— odparł Theodor, a po chwili podszedł do nich Blaise, odtrącając przyjaciela biodrem.
— Co tam?— spytał Blaise, zerkając na Madeline, która patrzyła na Theodora.
— Uch, tak. Znaczy się, dobrze. Ze mną dobrze, ale Nicky się pochorował i chce, żebyś do niego przyszedł.— oznajmiła Madeline, mając ochotę uderzyć się w czoło za swoje jąkanie się.
— Spoko, przyjdę do niego za chwilę. Jadł śniadanie?— spytał Blaise, a Madeline pokiwała głową.— Ty to jesteś naprawdę dobra przyjaciółka...
— W końcu będziemy przyszłym małżeństwem...— wymamrotała Madeline.— Dziękuję, że tak uważasz. Muszę iść do Snape'a, a później z kimś się spotkać. Do zobaczenia.
— Do zobaczenia.— odpowiedział Blaise, Madeline odeszła, a ten odprowadził ją wzrokiem.
— Ona jest z nim zaręczona?— spytał Theodor, kiedy chłopak zamknął drzwi.
— Ta, już od dawna.— odpowiedział Blaise, otwierając swoją drewnianą szafę.
— I nikt się nie sprzeciwia? Oboje tego chcą?— spytał zszokowany Theodor, a Blaise skinął głową.
— Przecież mają się ku sobie. A poza tym, nawet gdyby się w sobie nie zakochali, to mogą być przyjaciółmi w małżeństwie.— wymamrotał Blaise, a Nott tylko skinął głową, wzdychając.— A co? Zazdrosny? Odpuść sobie Madeline, to nie laska dla ciebie. Zdecydowanie bardziej pasuje do Nicky'ego.
— A co on ma, czego ja nie mam?— spytał Theodor, prychając.
— Ma tytuł, jego rodzice są bardziej szanowani niż twoi, Smithowie się z nimi trzymają, więc Nicky ma plus, są bogatsi. A Nicky ogółem robi mięśnie, na przykład. Ty jesteś chucherkiem i ciągle obcinasz za krótko włosy.— powiedział ze śmiechem Blaise.— Poważnie, odpuść sobie.
— Nie, nie odpuszczę, a Madeline będzie moja.— wymamrotał, przez co Blaise wywrócił oczami. Bez pożegnania wyszedł z dormitorium, po czym udał się do komnaty Nicky'ego. Wszedł tam po zapukaniu do drzwi, zastając bruneta leżącego w łóżku.
— Cześć, Nicky.— przywitał go, a Nicky uniósł głowę. Blaise zaczął zastanawiać się, czy powiedzieć mu o tym, że Theodor chce być z Madeline jako para. Mimo wszystko Theo też był jego przyjacielem, dlatego postanowił nic nie mówić.
— Cześć, Blaise.— odpowiedział Nicky, unosząc głowę.— Mam prośbę.
— No tak, bo inaczej nie zaprosiłbyś mnie do swojego dormitorium.— wymamrotał Blaise i wywrócił oczami.
— Naprawdę uważasz mnie za takiego?— spytał Nicky, marszcząc brwi.— To byłaby pierwsza rzecz, o którą cię proszę. Przecież to ty ciągle coś chcesz.
— Jeju, przestań robić mi niepotrzebne problemy...— westchnął Blaise, zakładając ręce na krzyż.
— Nie. To ty niepotrzebnie gadasz o tym, jak bardzo okropnym przyjacielem jestem.— stwierdził Nicky, a Blaise zmarszczył brwi.— Sam sobie poradzę. Możesz już iść.
— O co chodziło?— spytał Blaise, rozkładając ramiona, a Nicky tylko odwrócił się na bok.— No tak, najlepiej jest się obrazić.
— Nie obraziłem się.— odpowiedział Nicky, poprawiając poduszkę pod głową.
— Właśnie widzę. Ja nie wiem, jak Madeline wytrzyma z tobą całe życie. Zdecydowanie lepszy byłby dla niej Theodor.— wymamrotał Blaise, po czym wyszedł z komnaty, trzaskając drzwiami.
Nicky zacisnął zęby, ale także powieki, bo zraniły go słowa przyjaciela. Skulił się, mocniej przytulając poduszkę. Przysypiał, niemiłosiernie bolała go głowa, jednak postanowił wstać i samemu przygotować niespodziankę dla Madeline.
Zakluczył drzwi komnaty, jednak wiedział, że kiedy Madeline będzie chciała wejść, to, tak czy siak, się dostanie. Wszedł do łazienki, tam także zakluczył drzwi, wchodząc do wanny i biorąc kąpiel.
Miał rację – Madeline za pomocą zaklęcia Alohomora weszła do środka, gdyż chłopakowi mogłoby się coś stać, a ona po prostu tak by go zostawiła.
— Nicky? Gdzie jesteś?— spytała Madeline, zamykając drzwi.
— W łazience! Biorę kąpiel!— odkrzyknął, a Madeline pokiwała głową, mimo iż tego nie widział.
— To ja pójdę do siebie. Gdybyś czegoś potrzebował, to najlepiej napisz przez Instagrama, okej?— zaproponowała, a Nicky odkrzyknął jej coś na wzór „okej”, dlatego ta poszła do swojego pokoju.
Dziewczyna już dawno przerobiła swój pokój na prawdziwe królestwo jakiejś wróżki. Za pomocą magii (przez co Madeline pod koniec swojej nauki w Hogwarcie mogła ściągnąć wszystkie zaklęcia) ściany z zielonych przemieniła na jasnoróżowy, mieniący się kolor. Po lewej stronie od wejścia stała białego koloru komoda, ze świeczkami i różami, a dalej znajdowały się białe drzwi do łazienki. Nie była ona duża, jednak Madeline czuła się w niej komfortowo, kiedy na całej podłodze rozpościerała się różowa, puchata wycieraczka, a wszędzie było idealnie czysto. Po lewej stronie w pokoju, na podwyższeniu, stało ogromne łóżko z białymi kolumnami i różowym baldachimem. Łóżko było zaścielone różową pościelą, a ułożone było na niej wiele poduszek i jej misi. Kolumny łóżka były przyozdobione lampkami oraz sztucznymi, różowymi różami. Naprzeciwko łóżka stała wielka, biała szafa ze sztucznymi kryształami zamiast uchwytów. Po prawej stronie szafy stało także białe biurko, na nim było wiele różowych przyborów dziewczyny. Na podłodze rozpościerał się różowy, puchaty dywan.
Madeline na początku swojego pierwszego roku nauki w Hogwarcie odkryła tajne pomieszczenie, do którego wchodziło się poprzez jej pokój. Prowadziły do niego białe drzwi, a kiedy weszło się do środka, w oczy rzucały się różowe ściany oraz wielka, różowa toaletka w kształcie serca. Na ścianie wisiało także duże lustro z oświetleniem, a wszystkie szafki były wypełnione jej kosmetykami. W kącie stało drewniane, białe lustro, a obok tego pionowa półka z jej butami i torebkami. Po przeciwnej stronie stała kolejna szafa z jej ubraniami, a całość była przyozdobiona różowymi różami oraz lampkami.
Madeline rozejrzała się z uśmiechem po pomieszczeniu, po czym usiadła na różowej, pikowanej pufie naprzeciwko toaletki, zaczynając się malować, czyli coś, co lubiła najbardziej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro