Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•23•

- Jak to do mojego domu? - zapytała zdziwiona - Ja tu mieszkałam?

- Tak. - odpowiedział - No dalej. Jeśli się nie mylę, Syriusz tam jest.

- A co jeśli mnie nie pozna?

- Własnej córki by nie poznał.. To nie w jego stylu. Chodź - powiedział i pociągnał ślizgonke za sobą. Gdy stanęli pod drzwiami, były gryfon w nie zapukał. Gdy po dłuższej chwili nikt nie odpowiadał, spróbował je otworzyć. O dziwo były otwarte.

Weszli do środka. Korytarz był dość zaniedbany, a na ścianie bo prawej stronie wisiał jakiś okropny obraz. Melody zapatrzona w niego, idąc do przodu, potknęła się i przewróciła, robiąc przy tym trochę hałasu.

- Melody - zaczął szeptem Remus, pomagając dziewczynie wstać, jednak jakiś głos mu przerwał

- Wilkołaki! W moim domu!... - zanim zdarzyła coś więcej wykrzyczeć, ktoś podbiegł i zasłonił obraz.

- Przecież jestem sam w domu, dlaczego ty wrzeszczysz o wilkołakach. - mężczyzna spojrzał w ich stronę - Remus? No to by wszystko wyjaśniało..

- Syriusz.. Tak myślałem że cię tu znajdziemy. - powiedział Lupin

- My? Nie jesteś sam? - zapytał. Melody wyszła zza swojego chrzestnego i lekko się uśmiechnęła

- Melody.. - wyszeptał trochę zaniedbany mężczyzna

- Poznałeś mnie..

- Dlaczego miałbym cię nie poznać, jesteś moją córką.

- Córką, której nie widziałeś dwanaście lat.

- No tak, racja. Ale mniejsza z tym, chodź do mnie - powiedział i rozłożył ręce, czekając na uścisk. Dziewczyna szybko do niego podeszła, a ten zamknął ją w szczelnym uścisku. Po chwili ślizgonka poczuła jeszcze jedną osobę w uścisku. Był to prawdopodobnie Remus, gdyż nikogo innego nie było w domu.

- Chcecie coś zjeść? - zapytał czarnowłosy odsuwając się pod dziewczyny i swojego przyjaciela z młodzieńczych lat.

- Ominęliśmy kolację, więc chętnie. - odpowiedziała Melody

Gdy cała trójka usiadła przy stole, na którym leżały już kanapki i sok pomarańczowy, zaczęli rozmowę.

- No to opowiadajcie. Co się u was dzieje? Melody, znalazłaś już sobie jakiegoś kawalera? - zapytał zaciekawiony Łapa. Dziewczyna słysząc to pytanie, zrobiła się czerwona na twarzy

- No.... Mam kogoś.

- To świetnie! - odpowiedział z szerokim uśmiechem jej ojciec - Kto to taki?

- Fred Weasley...

- Super. Ale pamiętaj że jak cię zrani to mu nogi z dupy powyrywam.

- Syriusz! - odezwał się Remus

- No co?! Taka prawda! Nikt nie może zranić mojej małej córeczki.

- Już nie takiej małej.. - odpowiedziała ślizgonka, biorąc kęs kanapki

- Czy to są bandaże? - zapytał Syriusz, przyglądając się nadgarstką dziewczyny. Ta szybko schowała ręce pod stół

- Nie.

- Melody to nic nie da. Powiedz mu, to twój ojciec - powiedział Remus

- Więc? - dopominał się Syriusz

- Tak, to są bandaże. Ale to nic wielkiego.. Także nie ma o czym mówić.

- Jest o czym mówić. Dałaś radę powiedzieć mi, to dasz radę powiedzieć jemu. - wtrącił się Lunatyk

- No dobrze... - powiedziała po czym wzięła głęboki oddech. - Byłam... wykorzystywana. Wielokrotnie. Oni dostali za to szlaban, ale to jest mało.. zdecydowanie za mało. Przecież to nie była moja wina.. - dziewczyna czuła jak po jej policzkach zaczynają spływać łzy

Syriusz szybko wstał z krzesła i podszedł do niej, po czym przytulił. Zaczął lekko kołysać ją w objęciu.

- Będzie dobrze... Jednak to nadal nie wyjaśnia dlaczego masz bandaże na nadgarstkach.

- Nie dawno pokłóciłam się z Fredem - zaczęła a Syriusz spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem - Spokojnie, to było głównie moja wina, nie musisz nikomu wyrywać kończyn... Wracając, po tej kłótni pobiegłam do najbliższej łazienki i pięścią rozbiłam lustro, a potem nie za bardzo myśląc co robię...pocięłam się.

- Ja.. nie wiem co powiedzieć... Tyle czasu nie było mnie przy tobie, a teraz nagle się zjawiam i oczekuje od ciebie nie wiadomo czego.. Przepraszam. - odpowiedział Łapa

- Nie masz za co przepraszać. Nie twoja wina że trafiłeś do Azkabanu. Ktoś cię wrobił.

- A ja się dowiem kto. - powiedział jej tata

- Co? Syriusz ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego jakie to jest ryzyko. - powiedział Remus patrząc na Syriusza jak ja wariata

- Oj daj spokój. - machnął ręką - Nic mi nie będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro