Rozdział 3: Początek wędrówki
Yi jeszcze przez chwilę wpatrywał się w nieprzytomnego mężczyznę, wachając się. A może on rzeczywiście nie był żadnym uciekinierem?
-Hej, pobudka!
Krzyknął, wymierzając śpiącemu siarczysty policzek.
Brunet upadł na piaszczyste podłoże, ale powoli otworzył oczy.
-Masz na imię Yasuo... Prawda?
-Skąd o tym wiesz? Kim ty do cholery jesteś?!
Samuraj próbował się podnieść, szybko sięgając instynktownie prawą ręką w stronę rękojeści miecza. Niestety tę żałosną próbę obrony udaremnił mu kopniak w brzuch. Kolana się pod nim ugięły, a żołądek postanowił pozbyć się nadmiernej ilości alkoholu. Master tylko westchnął, widząc jak osoba po której spodziewał się, że będzie chociaż trochę wyzwaniem, zachowuje się jak byle jaki uliczny agresant. Poczekał jednak kulturalnie aż przeciwnik skończy.
-Ponowię pytanie, skąd wiesz kim jestem?! - podniósł głos Yasuo, u którego było widać już lekki niepokój.
-W okolicy jest pełno listów gończych za twoją głowę. Naprawdę masz tupet, że się tu pokazujesz.
-Kurwa. - zaklął pod nosem pół przytomny mężczyzna.
-Okej, powiem ci jak będzie. Pomogę ci wstać, a potem grzecznie pójdziemy do rady wioski z której uciekłeś, dobrze?
-No chyba śnisz.
Mężczyzna szybkim ruchem wstał, i tym razem poprawnie dobył miecza. Yi próbował rzucić się w jego kierunku ze swoim ostrzem, ale Yasuo zablokował jego atak. Nagle jednak, Yi zniknął z oczu Yasuo, po czym pojawił się za nim trafiając w jego ramię.
-C...Co?!
Ronin nie miał nawet czasu na reakcję, gdyż fakt że przeciwnik wyparował na jego oczach całkowicie zbił go z tropu. Ponownie upadł na ziemię, ale tym razem nie próbował już protestować, gdy Master zaczął wiązać jego ręce.
Obydwoje mężczyzn wędrowało przez pole w ciszy od około godziny.
Jeden nie wiedział jak zacząć normalną konwersację, a drugi bał się, że znowu może oberwać. Yasuo zdawał sobie sprawę, że jego położenie jest fatalne. Niby adrenalina pomogła mu wytrzeźwieć, a walka z kacem nie była już takim problemem jak kiedyś, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że człowiek który go złapał jest o wiele szybszy od niego, o ucieczce ani walce nie było więc mowy.
-Dobra, to jak ma na imię ten wspaniały Ioniańczyk który skopał mi dupę?
-Yi. Master Yi. Zapamiętaj to imię bo...
-Yi? - Samuraj przybrał zdziwiony wyraz twarzy -Ty...
-Coś nie tak?
Yasuo spochmurniał.
-Nieważne.
Spojrzał na swojego towarzysza, i przyjrzał mu się od stóp do głów. Gdyby nie te durne gogle i głupi strój... Może mógłby rozpoznać w nim swojego przyjaciela z dzieciństwa...
"Nie." Pomyślał "Nawet jeśli to on, to to w tym momencie nie ma znaczenia. Przecież nagle nie puści mnie wolno tylko dlatego, bo kiedyś się znaliśmy." Yasuo poczuł bolesne ukłucie w sercu "...Zwłaszcza po tym, jak..." Nagle przypomniał sobie wszystko, a wędrówka w ciszy zmusiła go do ponownego przeżywania tego co już doświadczył.
✨***✨
Yi siedział na kamieniu, nerwowo gniotąc skrawek swojej koszuli. Wiedział, że gdy jego przyjaciel wreszcie przyjdzie na miejsce spotkania, będzie musiał mu powiedzieć coś, co może zranić jego serce. Zamartwianie przerwał mu dochodzący z oddali głos Yasuo. Chłopak dyszał ze zmęczenia, biegnąc sprintem i szaleńczo machając rękoma.
-Hej! Tutaj! - krzyczał jak opętany.
W końcu jednak dobiegł do Yi.
-Musisz się tak drzeć? Pół Ionii ciebie słyszało.
-Sorry no... - wysapał młodszy chłopak -To co, znowu idziemy do lasu?
Yi uśmiechnął się.
-Oczywiście.
Dwoje przyjaciół włóczyło się bez celu po lesie od kilku dobrych godzin. Kilka razy grali w berka, raz w chowanego, ale ostatecznie oboje po prostu spacerowali i żartowali. Nagle Yi przypomniał sobie, co miał mu powiedzieć. Z poważną miną spojrzał na swojego przyjaciela, na jego roześmianą, niewinną twarz, na te oczy w których wiecznie paliła się iskierka wigoru. Wiedział, że jeśli powie mu, że nie będą mogli się już spotykać, złamie i jego i swoje serce. Kiedy doszli do miejsca w którym się żegnali, Yasuo powiedział:
-No to... Do jutra co nie?
Yi zawahał się przed chwilę.
"Teraz mu powiem, to przecież idealny moment, jeszcze zdążymy to sobie wytłumaczyć-"
-Jasne.
Już mieli się rozejść, kiedy nagle Yi przytulił Yasuo, tak mocno jak tylko się dało.
-Eeej! Miażdżysz mi kości... Co ci odbiło?!
Ale po chwili, on również odwzajemnił uścisk.
-Będę tęsknić, wiesz? - wydukał Yi, próbując powstrzymać łzy.
-Hej, przecież za niedługo znowu się zobaczymy! Mój brat powiedział, że może mi wreszcie oddać mój drewniany miecz, żebyśmy mogli potrenować!
Obydwoje jeszcze chwilę tak stali, po czym ten starszy wreszcie odsunął się, i szybko poszedł do domu.
Yi nie przyszedł, ani następnego, ani jeszcze następnego dnia. Yasuo codziennie przychodził na ich stałe miejsce spotkań, ale już nigdy więcej nie spotkał swojego kolegi.
⏳***⏳
Wkrótce zaczęło się ściemniać, aż wreszcie noc całkowicie spowiła Ioniańskie pola. Wszystko zaczęło wydawać się takie spokojne i senne...
Dwoje wędrowców którzy szli po wąskiej, piaszczystej ścieżce od wielu godzin, bez żadnej przerwy, również zaczęli odczuwać tą wszechobecną potrzebę snu.
-Ej. - Zaczął Yasuo, szturchając mastera w ramię, niestety został zignorowany. -EJ. Mówi się do ciebie. - Znowu cisza. -Ty śpisz podczas chodu, czy jak?
-Ty się kiedyś zamykasz, czy jak? - burknął zirytowany Yi.
-Huh, czyli jednak nie śpisz. Czyli, nie jesteś zmęczony czy coś? Bo ja na przykład chętnie bym się zdrzemnął jeśli nie masz nic przeciwko.
Master zastanowił się przez chwilę. W sumie, rzeczywiście czuł, że powinien się przespać.
-Dobra, niech ci będzie. Możemy się gdzieś tutaj zatrzymać na parę godzin. Tutaj będzie dobrze? - wskazał na kilka drzew stojących obok siebie.
-Sypiałem w gorszych miejscach. - machnął ręką Yasuo, po czym poszedł się położyć we wskazanym przez mastera miejscu. Nagle poczuł, że coś jest nie tak.
-Ej! Co ty sobie wyobrażasz?!?! - krzyknął nagle ronin, otwierając szeroko oczy.
-Upewniam się, że nie uciekniesz kiedy będę spał. - Odpowiedział spokojnie Yi, przywiązując Yasuo do drzewa. - Jeśli rzeczywiście chcesz się po prostu przespać, a nie uciec jak tchórz, to po prostu leż spokojnie i zignoruj dyskomfort w nadgarstkach.
Yasuo zaczął coś mamrotać pod nosem, lecz po chwili uspokoił się i znowu próbował zasnąć. Tymczasem Yi rozpalił ognisko i położył się kilka metrów dalej, również próbując odpłynąć w senną krainę marzeń...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro