Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2: Spotkanie w barze

Yi zerwał się z łóżka w panice. Uspokajające swój oddech, próbował sobie przypomnieć, jaki okropny koszmar mu się śnił. Wyglądało na to, że znowu śniło mu się, jak wracając do domu zastał swoją wioskę spaloną przez Noxiańskie wojska, oraz jak chował w ziemii wszystkie zwęglone ciała poległych mieszkańców. A wszystko to przez tą cholerną wojnę i tego piekielnego chemika Singeda. Sny takie jak ten były dość częste od czasu kiedy owy koszmar zdarzył się naprawdę.
Wiele ludzi pewnie załamałoby się przez tak traumatyczne przeżycie, jednak Yi od dziecka uczył się opanowywać emocje, więc mimo odczuwania smutku nauczył się już żyć z bólem po utraconym domu.
Kiedy już wyrównał swój oddech i starł pot z czoła, zauważył, że zupełnie się rozbudził. Wobec tego, wstał i udał się na zakupy do pobliskiej wioski.

⏳***⏳

Kiedy tak szedł alejkami między sklepami, kątem oka spojrzał na tablicę z ogłoszeniami, wywieszoną na ścianie jakiegoś sklepu spożywczego. Widniało tam jakieś ogłoszenie o zbliżającym się festiwalu, ulotka o przecenach, oraz całkiem sporo listów gończych. Master Yi przystanął, aby obejrzeć, kto i czym naraził się władzy. Jak się okazało, nie było tam zbytnio nic interesującego, dzieciaki popełniające drobne kradzieże, uszkodzenie mienia publicznego, bijatyki, bla bla bla...
Nagle, jego uwagę przykuł list gończy, którego nagroda wynosiła aż... 1000 Golda?!
Oczy mistrza miecza zaczęły świecić.
"Typ musi mieć naprawdę sporo za uszami, skoro cena za jego głowę jest aż tak wysoka!"
Pomyślał, przyglądając się plakatowi. Ze zdjęcia spoglądał na niego mężczyzna z długimi, spiętymi w kitkę włosami, oraz blizną na nosie. Najdziwniejsze było to, że Yi miał wrażenie, iż skądś znał tego człowieka...
-Yasuo... - wymamrotał pod nosem, zastanawiając się, skąd zna owe imię -Hej ty tam! Możesz mi opowiedzieć coś o tym zbrodniarzu? - krzyknął do sprzedawcy, pokazując na plakat.
-Ten człowiek? Obrzydzają mnie tacy jak on. - sprzedawca splunął na ziemię -Kiedyś był uczniem pobliskiej szkoły fechtunku, lecz pewnej nocy, korzystając z zamieszania spowodowanego bitwą z Noxiańskimi wojskami, zamordował starszego Soume. Udało mu się uciec, więc posłaliśmy za nim naszych najlepszych ludzi. Żaden nie przeżył... - zacisnął pięści -Wśród owych nieszczęśników był jego brat, którego ciało znaleźliśmy porzucone w szczerym polu.
-O Boże... - szepnął Yi, po czym zastanowił się -Wie pan co, spróbuję znaleźć tego uciekiniera.
-Doprawdy, masz tupet dzieciaku... - zaśmiał się sprzedawca, widząc jednak wyraz twarzy swojego rozmówcy, spoważniał -Jeśli jesteś naprawdę pewien, że chcesz go złapać, to dam ci pewną radę. Ten mężczyzna nie jest zwykłym wojownikiem. Jest on jednym z ostatnich mistrzów wiatru, stąpających po Runetterze. Nie wiem, co potrafi, ale słyszałem iż potrafi odbijać ciosy przeciwnika, a nawet przywoływać tornada!
-Proszę się o mnie nie martwić. - Yi machnął ręką -Jestem starszy, niż na to wyglądam. Widziałem w życiu wiele rzeczy, więc myślę, że dam radę.
To mówiąc, odwrócił się i odszedł w dalszą drogę.

⏳***⏳

Minęło już kilka dni, odkąd Master postanowił znaleźć uciekiniera z plakatu. Właściwie, to zdążył już nawet o tym zapomnieć.
Dlatego właśnie, pewnego upalnego popołudnia, załatwiał jakieś sprawy w pobliskiej wiosce. Już miał wrócić do swojego obecnego miejsca zamieszkania, kiedy kątem oka dostrzegł przydrożny bar. Temperatura powietrza sprawiła, że wojownikowi bardzo chciało się pić, wobec tego stwierdził, iż jeden drink nie może mu zaszkodzić.
Wobec tego wszedł do baru, ulokowanego w przytulnej, drewnianej chatce, po czym usadowił się na stołku przy barze.
-Co podać?- rzucił barman oschłym tonem.
-Może być coś tańszego. - odpowiedział Master, rozglądając się po pomieszczeniu. Bar ten był ulokowany na uboczu wioski, wobec tego nie roiło się w nim od klientów, w dodatku większość z nich wyglądała jak typy z pod ciemnej gwiazdy.
Barman postawił na ladzie trunek w brudnym kuflu, który Yi zaczął spokojnie sączyć, rozkoszując się ciszą panującą w lokalu.

Podskoczył słysząc jak drzwi baru otwierają się z hukiem. Z każdym krokiem przybysza dało się słyszeć szczęk metalu, co oznaczało, że był uzbrojony. Kiedy usiadł na stołku obok, Yi postanowił trzymać się na baczności.
-Myślałem, że odeszłeś z tej części Ionii na dobre. - zagadnął barman.
-Serio? Huh. W każdym razie, nieważne - wyjął z kieszeni kilka monet i rzucił je niedbale na ladę -To co zwykle.
Mężczyzna za ladą westchnął, ale odwrócił się by zrealizować zamówienie. Tymczasem, Master przyglądał się typowi obok niego.
Na szyi miał długą, niebieską chustę, nosił również granatowe spodnie zawiązane sznurem. Dało się też zauważyć zbroję na jego rękach i nogach, oraz wyróżniający się naramiennik po prawej stronie ciała. Co do twarzy, Miał długie, związane w kitkę brązowe włosy, piwne oczy, lekki zarost i... bliznę na nosie?
Był łudząco podobny do uciekiniera z listu gończego który widział kilka dni wcześniej!
-Co się tak lampisz? - mężczyzna nagle się odwrócił i spojrzał na niego groźnym wzrokiem.
"Hm. Może zamiast walczyć powinien najpierw wypytać kim jest? Może po prostu coś mi się pomyliło i tak na prawdę to zwykły turysta czy coś." Zastanowił się master.
-Ah nic, po prostu zauważyłem, że jesteś uzbrojony więc pewnie nie jesteś stąd.
-Ty też jesteś uzbrojony, czy w takim razie ty również jesteś tu tylko przejazdem? - mówiąc to uśmiechnął się lekko.
-Oh um, ja... Tak, można tak powiedzieć. Jestem Yi, a ty?
Twarz obcego znów przybrała nieprzyjazny wyraz.
-A na co ci moje imię?
-Ja... ja po prostu chciałem być miły.
-Przepraszam. - mężczyzna westchnął speszony -Ostatnio mam wrażenie, że każda napotkana osoba to wróg. Zacznijmy od nowa.
Mówiąc to wyciągnął rękę w stronę rozmówcy.
"Kurde, on chyba rzeczywiscie uwierzył, że jestem tylko przejezdnym. No dobra, wygląda na to, że pozostaje tylko brnąć w to dalej i zobaczyć jak ta sytuacja się rozwinie." Pomyślał Master.
-Hej barman, jeszcze jedną kolejkę dla mnie i nowego kolegi! - krzyknął brązowowłosy przybysz, dokańczając drinka. Odwrócił się twarzą do Yi, a widząc jego zdziwiony wzrok powiedział:
-Hej, po prostu chcę pokazać, że też potrafię być miły, ok? Zawsze lepiej znaleźć kumpli do picia niż kolejną bójkę.
-Heh... Ta, to ma sens.

Następną godzinę spędzili na pogaduszkach przy drinku. Master odpuścił już po drugim, ale jego nowy znajomy nie zamierzał poddawać się tak łatwo. Wkrótce jednak alkohol zwyciężył, a brunet usnął na ladzie. Widząc to, barman tylko westchnął, tak jakby to nie był pierwszy raz.
Yi zorientował się, że nadszedł czas aby działać.
-Przepraszam pana, - zagadnął barmana -zna pan tego mężczyznę?
-Czasami tu wpada, upija się do nieprzytomności, a potem znika na kolejne parę miesięcy. Odpowiadając więc na twoje pytanie; nie za bardzo.
-Czyli, nic się nie stanie gdybym go stąd zabrał?
Barman spojrzał się na niego pytająco.
-Myślisz, że mnie to obchodzi? Rób z nim co chcesz.
Master niepewnie spojrzał na śpiącego smacznie samuraja. Trochę się wachał, ale ostatecznie wziął go pod ramię i wywlukł z lokalu, mając nadzieję, że się nie obudzi. Niósł go tak jeszcze przez kilka metrów, po czym upewniając się, że wkoło ma gapiów, rzucił mężczyznę pod jakieś drzewo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro