Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXV. Jak zwykli czynić poeci

Każde tchnienie, każdy lament,
Który jedna z tysiąca czerwieni ust  wypuszcza - niczym więzień, co właśnie powietrza wolność do płuc dostał,
Zmieniać nagle w słowa.

Aż pełna od tych słów głowa,
Więc spisuję je szybko - jak najprędzej,
A w moje dłonie wpada tysiące jeszcze westchnień,
Tysiące łez zadumy i dumy się niekończącej.

Wypala kartki karzące nas słońce.
I ziemia się miesza z błękitem nieba,
Poetom do kochania nic więcej nie potrzeba.
Obracać ten zamęt w bezwiedną szarówkę,
Czarować słowami i ptaki i księżyc.
I wodę unosić ponad łąki, pola.
I kochać, bo prawdziwie miłować da się tylko słowa.

Bo czymże jest miłość, w istocie swej, Panie?
Ciągłe zatroskanie, staranie i w koło bieganie.

A słowa tak wdzięcznie i sumiennie po kartkach papieru suną,
Tak się ukadają pięknie,
Gdy je szczerzy ludzie palcami frasują,
I zamieniają się w mleko,
A miodem słodzi się ich smak, wcześniej cierpki,
I się poezja zamienia w arkadię, już na wieki.

I wychodzić się z tego świata nie chce,
Do codzienności co brutalnością co rusz szepcze.
A więc w myślach układam kolejne wiersze.
I żyję w tym świecie od lat na lata.
Wszak być poetą i w poezji żyć to żadna czasu strata.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro