Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-19- Szczera rozmowa

[Perspektywa - Palette]

Tak szczerze, nie od końca wiem o czym myśleć. Wszystko ostatnio wprawia mnie w zakłopotanie i niepokój. Jestem prawdopodobnie (gdyż z wiadomych powodów nie znam konkretnej daty swoich narodzin) dopiero osiemnastoletnim młodzieńcem! Nigdy nie byłem zmuszony do tego, aby podejmować samodzielne decyzje, dlatego odpowiedzialność za swoje i cudze życia tak bardzo mnie przytłacza. Nie chcę już więcej rozwiązywać wszystkich problemów przemocą. Niegdyś uważałem, że jest to najlepsze, a nawet jedyne możliwe rozwiązanie, gdyż kierowałem się gniewem i rozkazami Eterny. Dopiero słowa Pana Cruzar'a i poznanie osobistych katastrof potworów w moim aktualnym otoczeniu, sprawiły że zrozumiałem, że moje postępowanie nie było słuszne. Całe życie brudziłem ręce krwią, najwyższy czas to skończyć. Najwyższy czas zacząć zwalczać problemy rozumem, a nie mieczem. Nie pozwolę odebrać tylu niewinnych dusz. Jeśli ma to być moje zadośćuczynienie za wszystkie popełnione zbrodnie, jestem w stanie porzucić dotychczasowe życie oraz przyjaciół.

Z zniecierpliwieniem czekałem na umówioną godzinę, układając w głowie słowa, które chciałem wypowiedzieć. Jakkolwiek nie byłoby to trudne, postanowiłem pomóc jak tylko mogę w realizacji planu, o którym nie mam większego, ani nawet mniejszego pojęcia. Będzie dobrze, prawda? Brat taty też jest w to zamieszany, więc chyba mogę im zaufać. Eh... tata... Mam nadzieję, że jak najszybciej się zobaczymy. Na pewno, kiedy pogadam z nim o tym wszystkim, moje myśli staną się bardziej przejrzyste.

—Palette, cały dzień jesteś jakiś pełen energii. Stało się coś o czym nie wiem?— mój współlokator postanowił wyjść ze swojego kąta i podejść do mnie.

—Właściwie to chyba nie mogę o tym mówić.—to nie odpowiednie miejsce na to, poza mną i Geno, na spacerniaku jest jeszcze wiele innych osób—Jednak w tej chwili uśmiecham się, bo myślę o tacie. Nie mogę się doczekać, kiedy znowu się zobaczymy.

—Nie chcę cię martwić, ale to może szybko nie nastąpić. Zdrada śmiertelnych jest jedną z najcięższych zbrodni.

—Nie mam zamiaru spędzić tutaj całego życia.—szepnąłem w jego stronę— Wszystko w końcu się ułoży, musimy zacząć myśleć pozytywnie.

—Horror miał rację.— wampir się zaśmiał— Naprawdę popadasz z skrajności w skrajność.

—Ostatnio moje życie jest naprawdę skomplikowane. Wszystkie aspekty mojego światopoglądu zaczynają sypać się po kolei, jak gigantyczne domino. Myliłem się w wielu sprawach. Na przykład pochopnie oceniłem ciebie.

—Jestem mordercą.— odrzekł spuszczając wzrok na swoje stopy.

—Ja też nim jestem. Jedyną rzeczą, którą nas różni jest to, że ty od początku żałowałeś swych czynów, a ja uważałem morderstwo jako coś normalnego.

—Nie jest to twoja wina, w taki sposób zostałeś wychowany. Poza tym, jestem pewny, że to ja utwierdziłem cię w przekonaniu, że postępujesz słusznie.— posłał w moją stronę smutny uśmiech— Najważniejsze, że w końcu zrozumiałeś, że jest inaczej. Każdy popełnia błędy, musimy nauczyć się z nimi żyć.

—A ty nauczysz się żyć z tym co zrobiłeś?— zamilkł na chwilę, stwarzając pomiędzy nami nieprzyjemną ciszę— W najbliższym czasie nie uzyskasz ode mnie przebaczenia, nie jestem pewny, czy w ogóle je uzyskasz. Zabiłeś moich przyjaciół oraz jedyną osobę, która mnie pokochała, kogoś kogo w myślach nazywałem swoją matką. Rana, którą mi zadałeś jest za głęboka, aby wyleczyć ją od tak. Jednak to nie oznacza, że ty nie możesz sobie wybaczyć. Wiem jak kto jest, kiedy ma się na sumieniu życie innego potwora. Jeśli czujesz taki sam ból, jak ja teraz, naprawdę ci współczuję. Kiedy nie targają tobą instynkty, wydajesz się być bardzo życzliwą osobą, kompletnie inną od tej, której tak panicznie się bałem. Nie jesteś zły, po prostu podjąłeś złe decyzje.

— Twoje słowa, wiele dla mnie znaczą, Palette. Doceniam to, że jesteś w stosunku do mnie szczery. Wychodzi na to, że muszę żyć z świadomością tego, że nie będziesz w stanie mi wybaczyć. Jednak wiedz, że nie zapomnę o tym co się stało. Chociaż będzie mnie to męczyć, świadomość tego pomoże mi nie popełniać podobnych błędów w przyszłości.— po ostatnim zdaniu on również ściszył głos— Jeżeli oczywiście czeka mnie jakaś przyszłość. Może po śmierci Eterny, chociaż i w to wątpię.

Naszą rozmowę przerwało pojawienie Pana Cruzar'a. Potrafię ocenić godzinę na podstawie wysokości słońca, więc wiem, że jeszcze nie czas na powrót do cel. To było bardzo dziwne, a jeszcze dziwniejsze było to, że kiedy zjawił się już koło nas, spojrzał na mnie i na Geno, po czym syknął przekleństwo pod nosem.

—Eterna twierdzi, że dokonała przełomu w twoim śledztwie.—zwrócił się do mnie— Powiedziała, że mam zabrać was obydwu na przesłuchanie.

—Obydwu?— Geno zadał pierwszy pytanie, które mi również cisnęło się na usta— Dlaczego?

—A kto ją tam wie.— strażnik wzruszył ramionami— Idziemy. Nie ważcie się używać żadnych podejrzanych sztuczek, jasne?— obydwoje przytaknęliśmy.

W tamtym momencie w mojej głowie zrodziła się kolejna masa pytań, na które aktualnie nie mogłem dostać odpowiedzi. Wychodzi na to, że powinienem się już przyzwyczajać do tego. Jednakże tym razem, może coś stanie się jasne, kiedy tylko znajdziemy się w miejscu bez strażników, w którym Pan Cruzar będzie mógł zdjąć maskę lojalnego łowcy.

—Jest niedobrze.— strażnik szepnął, kiedy byliśmy tuż przy sali przesłuchań— Plany się zmieniły, nie będziesz w stanie uciec w nocy, jeśli mamy to kiedykolwiek zrobić, musimy zrobić to teraz.— przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi— Jesteś w stanie zaufać nam w ciemno i dołączyć do planu?— w momencie zadawania pytania udało nam się wejść do środka.

W pomieszczeniu znajdowała się już inna osoba, a był nim mój nowy stryjek. Jednakże udało mi się go rozpoznać dopiero po chwili przypatrywania się, ponieważ zmienił charakterystyczne dla siebie ubranie. Właściwie nie wyglądał jakoś nadzwyczajnie, można wręcz powiedzieć, że zwyczajniej niż na codzień. Jedynymi rzeczami, które wyróżniały się, była czarna peleryna z dużym, stojącym kołnierzem oraz kapelusz, którego rondo zakrywało część jego twarzy. W dłoniach trzymał wielką księgę ze skórzaną okładką.

—Palette, nie mamy czasu.— Pan Cruzar mnie ponaglił— Eterna za chwilę się zjawi.

—Oczywiście.— odpowiedziałem na wcześniejsze pytanie, zwracając wzrok z twarzy wuja, na twarz mojego rozmówcy— Jeśli stawką jest potworze życie, nie mam prawa się wahać.

—Wiedziałem, że jesteś naprawdę mądrym chłopcem.— wyraz twarzy strażnika od razu złagodniał— Dobrze, a więc czas na plan ucieczki.— spojrzał przelotnie na wszystkich w pomieszczeniu, aż w końcu jego wzrok zatrzymał się na wampirze— Eterna skomplikowała nam pewne sprawy. Dowiedziałeś się za dużo, nie mam pojęcia co z tobą zrobić.

—Nie rozumiem o co konkretnie chodzi, ale obiecuję, że nie pisnę ani słówka.— Geno położył dłoń na mostku, a drugą podniósł lekko do góry, aby tym gestem przekazać, że mówi prawdę.

—Nie ufam ci.

—Dobrze, masz do tego prawo. Jednak wiedz, że jeśli zdradziłbym cokolwiek, mogłoby się to również odbić na Palette, więc tego nie zrobię. Nie narażę go na niebezpieczeństwo, jestem mu to winien.

—Nadal ci nie ufam.

—Cruzar.— stryj zwrócił na siebie naszą uwagę— Mogę ci przysiąc, że używanie mózgu cię nie zaboli, więc nie musisz się tego bać.— podczas gdy po wyglądzie nie byłem stuprocentowo pewny, czy jest to brat mojego ojca, teraz jestem o tym przekonany— Jeśli mu nie ufasz, weźmiemy go ze sobą. Mniemam, że to Geno, więc będzie nam to nawet na rękę. Eterna straci swoją największą broń, jeśli go zabierzemy.

—Nie.— tym razem wampir zwrócił na siebie uwagę— Właściwie, to mógłbym uciec stąd w każdym momencie.— na dowód tego zmienił się w nietoperza, a następnie z powrotem w szkielet— Niedawno posiadłem wyjątkową zdolność, która sprawia, że nic nie jest w stanie mnie zabić, dlatego mogę używać magii do woli. Jestem w stanie chociażby przejść przez ścianę budynku, jednakże nie mogę tego zrobić, ponieważ mnie i Eternę wiąże umowa. Zagroziła mojej rodzinie, więc nie złamię jej, dopóki mój syn nie będzie wystarczająco silny, aby obronić się przed Wielką Łowczynią.

—Dopóki Eterna ma ciebie, stale rośnie w siłę.— odrzekłem— Z tego co rozumiem, wszystkie bronie testowane są na tobie.— w zasadzie to logiczne, skoro nie może umrzeć. Przeraża mnie fakt, że Eterna doskonale wiedziała kogo powinna uprowadzić— Obawiam się, że twój syn nigdy nie będzie wystarczająco silny. Poza tym, zbliża się wojna, podczas której nikt nie będzie już bezpieczny.

—Idzie tu.— Geno postanowił mi przerwać— Czuję jej zapach.

—Macabre.— Pan Cruzar odrzekł, po czym spojrzał na mojego wuja.

W odpowiedzi wypowiedział jakieś zdanie w kompletnie obcym dla mnie języku. Nagle jego źrenice zniknęły z oczodołów, a w ich miejsce pojawiła się pustka. Zamknął oczodoły, zagryzł zęby i zacisnął palce na książce, a po chwili z jego oczodołów, ust, nosa i z pomiędzy kości zaczęła wypływać jakaś ciemna maź, która w szybkim tępie pokryła całe jego ciało.

—Dlaczego patrzycie w tamto miejsce?— usłyszałem lekko zakłopotany głos Eterny, na początku nie zrozumiałem o co jej chodziło. Miałem zamiar zapytać, ale wujek położył swój palec na usta, dając mi tym znak, że mam być cicho. Nie rozumiem. Czy Eterna go nie widzi?— I dlaczego oni nie są przypięci do krzesła?!— krzyknęła w stronę Pana Cruzar'a, który stał z skrzyżowanymi rękami i opierał się o stół.

—Problem w tym, że mamy tylko jedno krzesło.— Eterna zacisnęła usta w wąską linię.

—Nie ważne.— przeniosła się na swoje miejsce, a konkretniej za stół.

—Więc dlaczego jesteśmy tutaj razem?— Geno zaczął— Jeśli chcesz postraszyć Palette mną, raczej ci się to nie uda.

—Nie ty tutaj zadajesz pytania.— położyła jedną z kartek trzymanych w rękach na stół. Narysowany był na niej symbol przedstawiający dwugłowego węża— Poznajesz to Palette?— pokręciłem głową na boki— Jeśli jeszcze raz mnie okłamiesz, to ty zostaniesz przypięty do krzesła. Luxath mówił, że wampir, z którym się spotkałeś, miał ten symbol na swojej szacie.— zwróciła wzrok w kierunku Geno, ja również postanowiłem to zrobić. Zauważyłem, że jego źrenica lekko drżała— Mieliśmy umowę. Wiesz, że nie jestem gołosłowna. Jestem w stanie przedrzeć się przez zabezpieczenia wampirów. Jestem w stanie zabić twojego syna.

—Jeśli to zrobisz, będziesz pierwszą, która złamie naszą umowę.

—No tak, oczywiście.— odpowiedziała z ironią w głosie— To tak oczywiste, jak to, że Palette spotkał się przez przypadek akurat z twoim synem.— otworzyłem szerzej oczodoły w rekacji na tę niespodziewaną informację—Mogłeś znaleźć sposób, aby skontaktować się z nimi i powiedzieć, że jednak żyjesz! Wiem do czego zdolne są wampiry!

—Eterno, to naprawdę nie tak jak myślisz! Spotkałem Goth'a w lesie, przez przypadek!— krzyknąłem w obronie wampira.

—Nie wierzę w przypadki! Pożałujecie spiskowania przeciwko mnie!— wyciągnęła pistolet i zaczęła mierzyć mi nim w czaszkę.

Stryjek, który przez całą rozmowę stał w kącie, postanowił zainterweniować w momencie, w którym zobaczył broń. Jakieś dziwaczne macki wyrosły z jego pleców, a jedna z nich uderzyła w Eternę, popychając ją na ścianę. Niestety nie wytrąciło jej to broni z ręki, więc od razu po upadku, wystrzeliła pocisk prosto w stryja. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, pocisk przeszył go na wylot, jednak dziura, którą po sobie pozostawił, momentalnie się zrosła. Pan Cruzar, który znowu postanowił wczuć się w rolę dobrego rycerza, wyciągnął zza pleców włócznię i zaczął atakować wuja, jednak i te ataki nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia. Każde cięcie momentalnie się regenerowało, a on dalej był w stanie atakować. W końcu chwycił Eternę i Cruzar'a w obie macki, a następnie uderzył nimi pare razy o sufit i ściany, powtarzając ruchy, aż do utraty ich przytomności. Po tym jak odstawił ich na ziemię, wyciągnął rękę w moją stronę.

—Złap mnie za dłoń, teleportuję nas na zewnątrz.— odrzekł bardzo chrypliwym, niskim głosem.

—Geno?— zaś ja wyciągnąłem rękę w stronę wampira. Jego pierwszym odruchem było złapanie mnie, jednakże w ostatniej chwili cofnął swą dłoń— Eterna i tak uważa nas za zdrajców.— posłałem w jego stronę pokrzepiający uśmiech, za to on mnie spojrzenie pełne wątpliwości i bólu. Po paru sekundowej wymianie spojrzeń, chwycił mnie pewnie za dłoń.

[Perspektywa - Goth]

Od paru dni błąkałem się bez celu po korytarzach zamku. Po poznaniu wszystkich mrocznych sekretów, nie byłem gotowy na spotkanie twarzą w twarz z żadnym z członków swojej rodziny. Nawet z Cil'em. Kiedy tylko potwierdził moje przypuszczenia, uciekłem na górę, zostawiając go samego. Wieść o tym, że ukrywali przede mną tak ważną sprawę powoli zaczyna doprowadzać mnie do szału. Wiem, że miałem się zmienić i w ogóle, ale mam ogromną ochotę rozwalić jakiś regał na książki! Dlaczego nie powiedzieli mi, że miałem drugiego tatę?! Odsuwali mnie od poznania tego, jaki był! Tak jakby, całkowicie próbowali wymazać go z egzystencji! Tak przecież nie można! Powinniśmy pielęgnować pamięć o nim, a nie zamiatać jego istnienie pod dywan!

—Goth, my nie chcemy o nim zapomnieć.— usłyszałem za plecami głos stryja— Reaper chciał uchronić cię przed uczuciem pustki, której ja i on doznawaliśmy każdego dnia. Chciał, abyś wychowywał się w szczęściu.

—Nie obchodzą mnie piękne kłamstwa. Czuję się jakby całe moje życie bazowane było jedynie na oszustwie.— w kącikach moich oczodołów zaczęły gromadzić się łzy— Dlaczego nie chcieliście, dać mi go poznać? Chciałbym móc to zrobić chociażby przez wasze historie. Na pewno wiecie więcej, niż było zapisane w dzienniku. Dlaczego nie chcecie mi powiedzieć? Dlaczego jesteście tak samolubni?

—Goth, ja-

—Nie!— krzyknąłem, po czym zacząłem iść w stronę wyjścia. Niestety pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy posiadało tylko jedne drzwi, a właśnie w ich framudze stał wuj.

Mimo, że jego stan był dosyć ciężki, postanowiłem się tym nie przejmować i odepchnąłem go od siebie, kiedy tylko zauważyłem, że nie ma ochoty sam się odsunąć. Skoro przeżył całą akcję z ratowaniem Encre, nic mu się nie stanie, jeśli lekko uderzy plecami o drewno. Poza tym nie będę się nad nim litował, on również mnie okłamywał. Razem z ojcem i Cil'em robili ze mnie głupca.

Dość ciężkim krokiem, spowodowanym targającym mną gniewem, postanowiłem udać się do swojej komnaty i w spokoju poklnąć na zdrajców i cały świat. Po drodze poczułem czyiś wzrok na plecach, a skoro mogłem to wyczuć, domyślałem się, która niedorajda mnie śledzi. Przyłożyłem dłoń do ściany, zaczepiając się pazurami o cegły, a zważywszy na to, że nadal byłem w ruchu, po całym korytarzu rozległ się głośny i bardzo nieprzyjemny dla wrażliwego ucha dźwięk. Mała pluskwa, aż krzyknęła z bólu.

—Goth, wiesz, że słyszę wszystko dziesięć razy mocniej niż inne wampiry!— Jasper postanowił wyjść z ukrycia. Widok bękarta zwijającego się z bólu i zasłaniającego czaszkę rękami wprawił mnie w całkiem przyjemne poczucie satysfakcji.

—Wiem.— próbował zganić mnie swoim spojrzeniem, jednak w jego wykonaniu wyglądało to bardziej zabawnie niżeli strasznie.

—Ale z ciebie wredus!— wystawił mi język.

—Dlaczego marnujesz mój czas?

—Ja i Pente chcieliśmy z tobą pogadać.— splótł dłonie za plecami i skierował głowę ku górze, aby spojrzeć w moje oczodoły— Ja i on też straciliśmy swoje mamy.

—Nie obchodzi mnie to!— nieoczekiwane wspomnienie tego tematu spowodowało, że ponownie zrobiłem się wściekły.

—Ja jednak myślę, że może być to przydatne.— usłyszałem za plecami kolejny głos, tym razem osoby, która dobrze potrafi się skradać.— Naprawdę wiemy jak się czujesz.

—Ach tak?!— odwróciłem się w stronę Pente— Wasz ojciec również zatajał przed wami istnienie waszych matek?!

—Nie. Ja byłem świadkiem jej śmierci, a Jasper dowiedział się, kiedy zaczął samodzielnie myśleć.— z tego co się orientuję, ten moment jeszcze nie nastał— Jednak to nie na ojca jesteś zły. Cały swój smutek przemieniasz w złość, a złość kierujesz w najłatwiejszy cel. Chciałbyś chociaż raz zobaczyć stryja Geno, ale wiesz, że nie jest to możliwe. Ta bezradność cię przytłacza.

—Dobrze, trafiłeś w punkt.— wymamrotałem i spuściłem głowę na dół.

Moja duma cierpi, kiedy to mówię, ale Pente i Jasper mają rację. Zawsze reaguję gniewem, kiedy nie wiem co robić, denerwuję się, kiedy jestem bezradny, a nauka idzie mi tak opornie, ponieważ zawsze wpadam w szał, kiedy coś mi nie wychodzi. Jednakże takie postępowanie nie przyniesie dla mnie nic dobrego. Powinienem pogodzić się z losem? Jednak czy bierność nie jest tak samo szkodliwa jak smutek czy agresja? Nie wiem co robić, nie wiem co czuć. Wypełnia mnie mieszanina różnych uczuć, która jak widać okazała się wybuchowa.

—Chciałbym go poznać.— szepnąłem po dłuższej chwili zastanawiania się.

—Wiemy.— odrzekł Jasper.

—Jak pogodziliście się ze śmiercią swoich matek?

—Ciężko jest się z tym pogodzić.— Pente westchnął— Tak właściwie nie udało mi się tego jeszcze osiągnąć. Myślę, że Jasper'owi też.— jego brat pokiwał twierdząco głową— Jednak co się stało, już się nie odstanie. Mama nie żyje, ale mam jeszcze jedną osobę, której na mnie zależy.— posłał w moją stronę delikatny uśmiech.

—Chyba powinienem porozmawiać z tatą i wujkiem... I przeprosić ich za to, że wyładowałem się na nich z negatywnych emocji. Wybaczycie mi na chwilę?— po uzyskaniu dwóch uśmiechów na twarzach mojego kuzynostwa, postanowiłem powrócić w strony biblioteki, jednak po paru pierwszych krokach odwróciłem się jeszcze na krótką chwilę— Dziękuję.

To niedorzeczne, że ktoś musi otwierać mi siłą oczodoły, abym przestał zachowywać się jak wiecznie obrażone dziecko. Takie zachowania jakoś przychodzą do mnie naturalnie, jednak powinienem nauczyć się to przezwyciężać, jeśli nie chcę aby Palette zraził się do mnie, kiedy bliżej mnie pozna. Poza tym, już wiele sprawiłem przykrości swojemu ojcu. Dla niego ta tragedia mogła być jeszcze trudniejsza do zniesienia, w końcu, w odróżnieniu ode mnie, on spędził z tatą Geno większą część swojego życia.

Byłem bardzo blisko miejsca, w którym jeszcze niedawno widziałem stryjka, jednak pewna rzecz powstrzymała mnie od dalszego przemieszczania się. Szybko otworzyłem na oścież okno, przy którym stałem i skoczyłem na parapet. Mogłem przysiąc, że przed chwilą poczułem zapach Palette. Był bardzo słaby, jednak nie byłbym w stanie pomylić go z niczym innym. To bardzo dziwne. Muszę to sprawdzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro