| 5 Kiedyś kochałam, bardzo mocno |
Frances odchyliła głowę do tyłu tak, że teraz swobodnie leżała na jego ramieniu. Tuż nad jej nosem wisiało kilka niesfornych kosmyków jego włosów, które łaskotały ją przyjemnie w twarz. Swoją dłoń trzymała na książce, jakby bała się że dostanie nogi i ucieknie. Czuła się naprawdę swobodnie z nim. Harrym, którego nie do końca znała który kilka dni temu pojawił się na jej pomoście i zabierał czas na czytanie rozmowami. Który zdawał się być bezczelnym kawalarzem, a okazał się inteligentnym i zagubionym facetem, którego polubiła.
- Kiedyś kochałam, bardzo mocno – teraz ona zaczęła patrząc w niebo na którym zbierały się ciemne chmury. Niestety akurat dziś pogoda dawała się naprawdę we znaki i raczej nie miała zamiaru się poprawić.
Cichy pomruk wydobył się z gardła Harry’ego. To było coś na wzór połączenia „tak” i „Hm”. Frances zadrżała, ponieważ poczuła lekkie drgania, odwróciła trochę twarz chowając ją w jego szyi i wdychając jego zapach. Spodobało jej się to. Pomyślała nawet, że mogłaby się zakochać, w tym głosie i pomrukach, jego zapachu, a nawet w tej bezczelności w oczach, bo Harry’ego jeszcze nie znała aż tak dobrze, ale przecież to wszystko składało się na Harry’ego.
Chłopak nie mógł wydobyć z siebie, żadnej sensownej odpowiedzi kiedy jej głowa znalazła się na jego ramieniu. Kiedy jej ciepły oddech łaskotał skórę jego szyi. Kiedy różany zapach docierał do jego nosa z ogromną intensywnością. I kiedy ciepły prąd przeszywał jego ciało. Lubił to. Lubił być blisko niej.
- Był kimś – zaczęła powoli zaciskając oczy i wzdychając ciężko – kto dawał mi to co zostało mi zabrane. Miłość i troskę, oczywiście nie tą matczyną, tą jaką miał w sobie. Ale teraz wiem jak bardzo było to złudne. – Otworzyła oczy i zagryzła wargę do środka. Harry poruszył się, ale tylko dlatego by wygodniej oprzeć się o ławkę. – Poznaliśmy się w szkole, kiedy po raz kolejny uciekałam z lekcji muzyki, a on przywalił mi drzwiami. Później wszystko jakoś… Stało się. Był zawsze przy mnie i stał u mego boku w ważnych momentach moich i mojej aktualnej rodziny. Wydawało się, że jesteśmy dla siebie wręcz stworzeni, idealna szkolna para i takie tam – prychnęła. – Byłam w nim zakochana po uszy, albo i jeszcze wyżej. Był dla mnie wszystkim co chciałam. Był kimś kto znał mnie na wylot i wypełniał tą pustkę po mamie i muzyce. To tak jakby moją mamą w innym w cieleniu i moją muzyką, ukochaną. Tak nawet się przy nim czułam, jakby wszystko wróciło do normy. Jakbym była wstanie codziennie chwycić w dłonie skrzypce i smyczek, a potem grać do nocy – przerwała.
- Zerwał z tobą? – Harry w końcu zdobył odwagę na parę słów. Czarnowłosa zaśmiała się gorzko wypuszczając powietrze ze świstem.
- Gorzej. Okazało się, że on po prostu chciał się ze mną pokazać. No wiesz chwalił się mną na prawo i lewo, myślałam że jest po prostu szczęśliwy. A on chciał być na topie. Wiesz, byłam na ustach wielu przez moją zmianę i zamkniecie się, więc wykorzystał to.
Gdzieś w oddali błysnęło i zagrzmiało. Nawet nie zauważyli jak bardzo wzburzyło się morze i jak wysoko dosięgało już plaży.
- A ja naprawdę go kochałam.
Kiepski weekend, auć. Do środy! :)
PS. Jeśli macie twittera, a opowiadanie wam się podoba napiszcie co dokładnie z #ŁawkaFF, może ktoś jeszcze się tutaj zjawi! :>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro