Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔪Niepotrzebna utrata głowy🔪


Wstając tego pięknego poranka, nie spodziewałem się, że stracę dziś głowę. I to dość dosłownie. Chociaż z jednej strony, tracenie głowy w Walhalli to była normalna kolej rzeczy. Spojrzałem w lustro w łazience. Moje włosy znowu trochę podrosły. Jak na martwą osobę, moje włosy były dość żywe. Alex niedawno mi je ścinała. Chyba będę musiał ją o to poprosić drugi raz. Właśnie. Na myśl o Alex Fierro zacząłem układać te nieszczęsne blond kołtuny. Zaledwie kilka tygodni temu udało nam się (z pewną pomocą Odyna i jego wybitnie zdolnych prawników) otworzyć dom mojego wuja i przerobić go na dom dla bezdomnych dzieciaków. Aktualnie zrobiłem sobie pewną przerwę. W końcu nie prowadziliśmy go tylko ja i Alex, pomagało nam kilka osób. Rzadko mogliśmy znaleźć chwilę dla siebie. Alex albo biegała od pokoju do pokoju, albo pocieszała kogoś. A ja za każdym razem kiedy widziałem Fierro, przypomniałem sobie o tym jak mnie pocałował po tej całej grze w przeciąganie liny nad basenem z czekoladą. Nie mogłem pozbyć się tego cudownego wspomnienia.

Wyszedłem z pokoju z zamiarem zjedzenia czegoś pożywnego na śniadanie. Piętro dziewiętnaste było prawie puste.  Halfborn i Mallory postanowili pomóc nam w domu wuja Randolpha, więc nie było ich tutaj teraz. A T.J najwyraźniej albo spał, albo już dawno walczył gdzieś o śniadanie. Skierowałem się do windy. Drzwi zaczęły się powoli zamykać, gdy nagle usłyszałem jak ktoś biegnie przez korytarz. Okazało się, że to Alex. Wszędzie poznałbym jego jaskrawy różowo-zielony pulower. Do tego miał na sobie różowe spodnie a pod pulowerem tak samo różową koszulę. Zielone włosy, których kolor niedawno odświeżył, były potargane. Jednak nie tak jak moje, które wyglądały jak gniazdo. Jego włosy były w artystycznym nieładzie. Przytrzymałem zamykające się drzwi. Alex szybko wślizgnął się do środka i zdyszany oparł o ścianę.

Staliśmy tak w niezręcznej ciszy. W windzie leciał jakiś stary kawałek, zapewne z przed kilku dekad. Alex okrążał wzrokiem całą windę, unikając przy tym spojrzenia na mnie. Miętoliłem moją zieloną hotelową koszulkę. W pewnej chwili coś zgrzytnęło i winda stanęła. Alex zaklnął pod nosem. Wpatrywał się we wszystkie te guziki, szukając jakiegoś z napisem "help".

- Jest! - powiedział zadowolony i kliknął. Niestety nie zdarzył się żaden cud i żadna Walkiria nie przyleciała nam na pomoc.

- Cóż....chyba tu utknęliśmy...- odchrząknąłem. Fierro popatrzył na mnie i lekko się zaśmiał.

- Maggie, zabrzmiało to jakbyś coś sugerował. "Oh jaka szkoda, chyba tu utknęliśmy, tylko we dwójkę, w ciasnym pomieszczeniu". - przedrzeźniał mnie, dodając dodatkowe słowa do mojej wypowiedzi.

- Nie to mam na myśli. - przewróciłem oczami. Alex uśmiechał się nadal widocznie rozbawiony sytuacją. Albo rozbawiony mną. Nabijanie się ze mnie było jedną z jego ulubionych rozrywek.

- Nie zamierzałem spędzić tego dnia w windzie. - stwierdził i uderzył z pięści w drzwi. Niestety, to też w niczym nie pomogło. Po chwili Alex usiadł pod ścianą. Postanowiłem zrobić to samo i usiąść dość blisko zielonowłosego. "Dasz radę Magnus, przecież to nic takiego, po prostu siadaj!" Posłuchałem się wewnętrznego głosu. Teraz prawie dotykałem się z Fierro ramieniem. Jeżeli zaraz nie zginiemy, spadając windą na sam dół, to zapewne i tak zejdę na zawał z powodu siedzenia blisko Alex'a.

- Ciekawe kiedy ktokolwiek postanowi nas uwolnić. - powiedział Fierro.

- Mhm...- odpowiedziałem niezdarnie. Jego zielone tenisówki dotknęły moich nieco już rozwalonych sportowych butów. Zrobił to celowo? Może przypadkiem? Nagle ten piękny moment został przerwany przez Jack'a, który postanowił zmienić się w miecz.

- Ohohoho gdzie my jesteśmy? - wykrzyknął, podlatując w kierunku drzwi windy.

- W windzie. - westchnąłem. Noga Alex'a nadal znajdowała się w blisko mojej, co mnie jednocześnie bardzo cieszyło, a z drugiej dezorientowało.

- Ah....- odburknął.
- A co też tu robimy? - zapewne uniósłby brew, gdyby ją posiadał.

- Utknęliśmy. - wyjaśnił Alex, tym samym pozwalając mi uniknąć używania głosu. Znając życie, zapomniałem jak się używa alfabetu.

- Utknęliśmy? - latał w kółko, oceniając sytuację.
- To źle. - stwierdził. Potem wzruszył rękojeścią. Popatrzył.....tak chyba popatrzył na mnie. Mój wyraz twarzy i to, że wpatrywałem się w Alex'a, musiało zdradzić moje wewnętrzne uczucia. Jack zabłysnął przez chwilę lekkim światłem.

- Ale chyba nie tak źle dla was, prawda? - znowu pewnie sugestywnie uniósłby brwi. Czułem, że moje policzki są ciepłe. Czy właśnie miecz postanowił mnie kompromitować?

- Co masz na myśli Jack? - Alex podniósł nogę (nie tą, która wciąż stykała się z moją) i oparł przedramie na kolanie, przypatrując się Jack'owi.

- No wiesz, dwie osoby, czujące do siebie pociąg, zamknięte w windzie. - powiedział a ja o mało co nie zaksztusiłem się powietrzem. Mina Alex'a wyrażała wiele emocji. W większości wyglądał tak jakby zamierzał wybuchnąć śmiechem. Zauważyłem jednak, że odrobinę się zaczerwienił. Alex Fierro? Wow Jack to jednak ma dar do zawstydzania ludzi.

- Opanuj się...- mruknąłem do miecza. On jedynie postanowił zostawić nas samych i zamienił się w wisiorek. Szybko przewiązałem go sobie na szyi.
Spojrzałem na Alex'a, który w tym czasie chyba przysunął się jeszcze bliżej mnie. Wpatrywał się we mnie chwilę swoim brązowym i bursztynowym okiem.

- Pamiętasz jak byłeś taki strasznie brudny od czekolady......- wymamrotał, odwracając ode mnie wzrok.

- Pamiętam. - uśmiechnąłem się lekko, jak zawsze na to wspomnienie. Przypomniało mi się również jak Alex pocałowała mnie, kiedy szliśmy na śmierć w okropnym mrozie. Przegryzłem lekko wargę.

- Bo wiesz, fajnie Cię było wtedy całować i w ogóle i potem trzymać za ręce. Bo jesteś głupi ale Cię lubię....- mamrotał szybko Fierro, unikając mojego wzroku.
- Wkurza mnie ta twoja ładna twarz i te twoje złociste włosy. - po tych słowach parsknąłem śmiechem.

- Alex? Czy ty mnie właśnie wyzywasz i komplementujesz w tym samym czasie? - zapytałem, patrząc na niego z uśmiechem. Zielonowłosy zwrócił na mnie wzrok. Chwilę patrzył mi w oczy. Potem (słuchając rad Jack'a) pocałował mnie. Znowu poczułem się tak jak wtedy, kiedy byłem cały w czekoladzie. Czyli jakbym się rozpuszczał. Alex przymknął oczy, więc podążyłem jego śladem i również zamknąłem swoje. W pewnej chwili straciłem poczucie czasu. Alex znalazł się między moimi nogami, przede mną a ja przyparty do ściany windy. Nawet nie zauważyliśmy, że znowu jedziemy. Po chwili dopiero się zorientowaliśmy i Fierro w porę się ode mnie oderwał. Wstaliśmy. Widziałem na jego twarzy ten tajemniczy uśmieszek.

W momencie kiedy wyszliśmy z windy stało się coś co mnie zabiło. Dokładnie, zabiło. Jacyś wojownicy postanowili porzucać toporami. Na moje nieszczęście jeden z toporów poleciał prosto na mnie, tym samym pozbawiając mnie głowy. Jedyne co usłyszałem przed śmiercią to krzyk Alex'a.

- Magnus!

Obudziłem się w łóżku hotelowym. Alex siedział na podłodze niedaleko łóżka. Kiedy otworzyłem oczy, uśmiechnął się szeroko.

- Pomściłem Cię. - wskazał na łóżko niedaleko, gdzie leżał pokaleczony nożem wojownik. Jakie to.....urocze, że Alex mnie pomścił.

- Dzięki...- wymamrotałem. Zielonowłosy wstał i podszedł do mnie.

- Idę na śniadanie. Umieram z głodu... A ty do mnie dołącz i postaraj się nie umrzeć po drodze, czy coś. - później potargał mi włosy dłonią i wyszedł z sali. Nagle obok mnie zmaterializował się Jack. Zapewne miał dumną minę.

- A nie mówiłem!

🔪💚🔪💚🔪💚🔪💚🔪💚🔪💚🔪

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro