Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. To będzie nasz mały sekrecik.


Po kolejnym ciężkim tygodniu szkoły, układaniu się jak należy moich spraw, mogłam głośno odetchnąć zważywszy na koniec tygodnia. Byłam w drodze do domu, jeszcze jakiś czas temu widziałam się z Mai'ą w kawiarni, w której byłyśmy umówione na zwyczajną kawę z szarlotką. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, usłyszałam głośne rozmowy, śmiechy i muzykę, więc skierowałam swe kroki niepewnie do salonu, uprzednio odwieszając kurtkę na wieszaku oraz ściągając buty. Pokrótce stanęłam w progu, nie dowierzając temu, co tam ujrzałam, a raczej kogo.

Wszyscy byli skupieni na sobie, na paleniu papierosów i piciu piwa, a mój brat razem z Mike'iem grał na konsoli. Wtedy mój wzrok padł na Ruggero, który spojrzał również na mnie. Posłał mi swój ładny uśmiech, jego oczy przyszpilały do najbliższej ściany i wtedy wszystko szlag trafił. Chłopak mierzył mnie swym przenikliwym spojrzeniem, paląc papierosa, a w drugiej trzymając butelkę piwa. Jego wargi uformowały się w cwanym i przebiegłym uśmiechu, który nie zwiastował nic dobrego. Totalnie. Szybko odwróciłam głowę, spoglądając na Julio, który w końcu obdarzył mnie swym spojrzeniem. Uśmiechnął się do mnie i przerwał grę.

- Cześć, siostra - wykrzyknął, a wszystkich wzrok powędrował na mnie. Jednak tym się nie martwiłam w ogóle. Najbardziej z nich wszystkich krępował mnie pewien szatyn siedzący na fotelu i popijający, jak gdyby nigdy nic alkohol.

- Um... Hej - odpowiedziałam niepewnie, spuszczając głowę.

- Nie stój tak, chodź - odezwał się Michael, jak widać najbliższy kumpel mojego brata. Wyglądał na naprawdę miłego oraz dobrego chłopaka. Nie miałam mu dopóki co, nic do zarzucenia.

- Właśnie, piękna - rzekł ochryple brunet, przez co moje oczy powędrowały na jego osobę. Przysięgam, że jego tęczówki były w tym momencie niemalże czarne. - Nie krępuj się, chodź... - uśmiechnął się podstępnie i poklepał miejsce obok siebie, a właściwie miejsce na oparciu fotela. Przełknęłam głośno ślinę, a moje oczy przybrały kształt pięciozłotówek. Czy on żartuje w tym momencie?

- Pójdę do siebie - odpowiedziałam krótko. - Jestem zmęczona.

- Dalej, chodź - ponaglił mnie tym razem Agus. Nie powiem, zdziwiłam się, lecz to tym razem nie było ważne. Doskonale wiedziałam, że wspólny wieczór i jak zgaduję noc w tym towarzystwie skończy się niezbyt dobrze. - Im nas więcej, tym lepiej - nie powiedziałabym...

Chociaż może wieczór z "kumplami" oraz oderwanie się od tych problemów i szarej rzeczywistości wyszłoby mi na dobre?

- W porządku - przewróciłam oczami, a na moją zgodę wszyscy zaczęli wiwatować, klaskać oraz śmiać się. Mimowolnie uśmiechnęłam się i weszłam do salonu. Tylko był pewien, jeden problem... Gdzie ja usiądę? - Umm... - zaczęłam, rozglądając się wokół, podczas gdy oni wrócili do zabawy oraz gry na konsoli.

- Chodź tutaj - odezwał się jako jedyny, który zwracał na mnie jeszcze uwagę. Poklepał miejsce na oparciu fotela, przybierając na twarz ciepły uśmiech. Chcąc nie chcąc, westchnęłam głośno, przewracając oczami i idąc w jego kierunku wolnym krokiem, podczas gdy on wybuchnął śmiechem na mą reakcję.

Gdy byłam już blisko i chciałam usiąść na tym cholernym oparciu, chłopak złapał mnie w ostatniej chwili w talii i pociągnął w swą stronę, powodując, że znalazłam się na jego kolanach. Przełknęłam głośno ślinę, odwracając się do niego, a moim oczom ukazał się ten obrzydły uśmieszek.

- Co ty robisz? - spytałam z wytrzeszczonymi oczami, kiedy on zgasił papierosa, w drugiej ręce trzymając butelkę.

- Zdaję mi się, że piję piwo? - spytał zirytowany, przewracając oczami. - O co ci chodzi? - pochylił się do tyłu, padając plecami na oparcie i spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek.

- Na przykład o to? - odpowiedziałam ironicznie. Gdy chciałam wstać z jego kolan, ponieważ nie oszukujmy się - było to niezręczne, gdyż ja mam chłopaka, on ma dziewczynę, a takie zachowanie nie należało do normalnych, szatyn odłożył szybko alkohol na stoliczek stojący obok i ułożył dłonie na mych biodrach, uniemożliwiając mi to, przez co znów upadłam na jego kolana, tym razem pocierając się o jego przyrodzenie.

- Nie idź - jęknął niezadowolony, robiąc skruszoną minę. - Zostań ze mną, nikt się o niczym nie dowie - wymruczał do mojego ucha, kiedy przyciągnął mnie do swej klatki piersiowej.

Chciałam wstać. Naprawdę chciałam to zrobić i odejść od niego, lecz nie mogłam. Zamiast tego opadłam plecami niepewnie na jego tors, zarzucając ręce na klatce piersiowej. Z naburmuszoną miną siedziałam na jego kolanach i myślałam, czy to co robię jest rzeczywiście ok w stosunku do innych, ale po głębszym zastanowieniu się uznałam, że my nic takiego nie robimy. Mijały minuty, chłopcy grali zawzięcie w jedną z gier na konsoli, gdy ja rozsiadając się finalnie wygodniej, pozwoliłam mu na objęcie mnie jednym ramieniem w talii, a drugą dłonią gładzić moje uda. Uśmiechnęłam się pod nosem, próbując nie zwracać uwagi na jego przyjemne ruchy i skupiając wzrok na rozgrywce, przy której mój brat razem z Michaelem oraz Agusem wyklinali się z całych sił. Niekiedy czułam, że brunet bawi się moimi włosami oraz szepcze do ucha coś słodkiego lub sprośnego, jak miał w zwyczaju, lecz ignorowałam to, wywracając oczami i parskając śmiechem. I przysięgam, że tego nie planowałam. To wyszło tak... Po prostu, bez zaplanowania tego. Siedzieliśmy w pewien sposób wtuleni w siebie, kiedy nikt inny nie zwracał na nas uwagi i zajmował się sobą. Wówczas jego mokre wargi spotkały się z moją odkrytą szyją, gdzie złożył pierwszy pocałunek. Z początku nie reagowałam na jego zaczepkę, lecz gdy dłonie przeniosły się wewnętrzną stronę moich ud i snuły do góry, przypomniałam sobie o kimś ważnym.

Maxi.

Niechętnie oderwałam się od niego, mrucząc pod nosem niezadowalająco, przez co od razu zaprzestał swoim ruchom. Wstałam z kolan czekoladowookiego, przypominając sobie, że mam chłopaka i na pewno nie chciałabym się znaleźć na jego miejscu. To było cholernie głupie z mojej strony i nie powinno mieć miejsca. Nie obdarzając nawet nikogo spojrzeniem, szybko przeszłam do kuchni, próbując uspokoić moje szalejące serce oraz oddech, który z każdą sekundą był coraz płytszy. Oparłam się o blat, zamykając oczy i głośno wzdychając. Jak mogłam się dopuścić czegoś takiego, przecież on ma dziewczynę.

No właśnie, Maia...

Wzorem na przyjaciółkę to ja nie jestem i nie zostanę. Gdyby tylko wiedziała, co tu właśnie zaszło... och, dobry Boże, cała szkoła wytykałyby mnie palcami, a temu idiocie przyklaskiwała.

- Dlaczego uciekłaś? - usłyszałam ten dobrze znany mi głos i momentalnie się wyprostowałam, przełykając głośno ślinę i pozostając w tej samej pozycji. Czułam, że kieruje on kroki w mą stronę. - Co się stało, skarbie? - stanął za mną, a jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Wciągnęłam gwałtownie powietrze.

- Ruggero - wypowiedziałam cicho, spuszczając głowę i przymykając powieki. - Weź te ręce - powiedziałam, jednak on nie słuchał.

Jego zimne dłonie powędrowały na moje pośladki, które delikatnie ścisnął, a później przywarł mocno swoim kroczem do nich. Mimowolnie zrobiło mi się gorąco i poczułam dziwne kumulujące się w mym podbrzuszu uczucie, prawdopodobnie chęć pożądania. Niech chociaż twój rozum pracuje w tym momencie, skoro ciało z tobą nie współpracuje, Karol.

- Przecież oboje tego chcemy - wyszeptał do mojego ucha, trącając je nosem i zagryzając jego płatek. Zasznurowałam wargi i odchyliłam głowę, układając ją na jego umięśnionym barku, a na jego wargach pojawił się satysfakcjonujący uśmiech. - Widzisz? - spytał zmysłowym głosem, przenosząc dłonie na mój brzuch i zjeżdżając nimi coraz niżej. - Pożądasz mnie - wymruczał i zahaczył o rąbek mojej bluzy, pod którą po chwili się wkradł.

Uspokój się.

Odwróciłam się w jego stronę i w jednej chwili dojrzałam jego rozpromienioną twarz, czarne tęczówki od wzrastającego pożądania oraz duży uśmiech. Nie chcę tego, do cholery, a mimo to dalej zabawiam się z tym kutasem i pozwalam mu tak mną manipulować.

- Wystarczy, naprawdę - odsunęłam go na bezpieczną odległość dłonią. - Masz dziewczynę, Mai'ę. To nieodpowiednie i dobrze o tym wiesz - dodałam pewniej siebie, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Nie musi się przecież dowiedzieć... Tym bardziej, że ty jesteś sama - powiedział cicho i na nowo się do mnie zbliżył, obejmując w talii.

- Nie - zaprzeczyłam momentalnie. - Nie jestem sama, Ruggero. Mam chłopaka - rzekłam i wbiłam swoje złowrogie spojrzenie w jego osobę, tym samym doprowadzając go do zmieszania.

- Jakiego niby chłopaka? - zaśmiał się kpiąco, kręcąc głową. - Misia koalę? - parsknął i w tym momencie skumulowały się we mnie wszelkie negatywne emocje, jak zawsze do tej pory to było.

Stara Karol wraca na ring.

- Nie, nie misia koalę, kretynie - przewróciłam oczami. - Ma na imię Maxi. Maxi Espindola - jego oczy się powiększyły. - Dotarło to do twojego pustego łba, czy wolisz abym przeliterowała? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

Widziałam, że jego szczęka się zacisnęła, podobnie jak i pięści, a jego oczy zrobiły się jeszcze ciemniejsze, o ile to w ogóle było możliwe. Widoczna żyła pojawiła się na jego czole, a wyraz twarzy pozostał tak chłodny, że nigdy wcześniej go takiego nie widziałam.

- Maxi? - odezwał się po chwili głosem przepełnionym jadem. - Ten kutas? - uniósł brwi, wbijając we mnie swoje groźne spojrzenie i patrząc na mnie spod ciemnych rzęs.

Wystarczy tego, Pasquarelli. Zbyt wiele sobie pozwalasz.

Zamachnęłam się mocno, wymierzając mu siarczysty policzek. Z taką siłą to zrobiłam, że jego głowa odwróciła się całkowicie w drugą stronę, a usta otworzyły. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że teraz szykują mnie niezłe kłopoty, jednak nie to się teraz dla mnie liczyło. Żaden napalony i niewyżyty baran nie będzie obrażał mojego chłopaka.

- Nigdy. Więcej. Nie. Mów. O. Nim. W. Ten. Sposób. - wycedziłam przez zęby, tym razem z mojej strony mierząc go przenikliwym i miażdżącym spojrzeniem.

Przepełniona złością, frustracją, a zarazem smutkiem  skierowałam swe kroki na górę, do mojej sypialni. Miałam ochotę wykrzyczeć całemu światu jaką jestem okropną suką, myślącą tylko o sobie i nie liczącą się z uczuciami innych ludzi, a jakim on jest fiutem, że w ogóle mnie tknął rękoma.

Weszłam do pokoju z impetem zatrzaskując za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko. Głośno warknęłam w poduszkę, zaciskając mocno dłonie w pięści, aż moje knykcie zbledły. Odwróciłam się na plecy, sięgając po pilota leżącego na stoliczku nocnym i włączyłam telewizor, wiszący na ścianie. Próbowałam się w jakimś stopniu chociaż uspokoić, wertowałam po kanałach ile wlezie, choć i tak końcowo wyszło na to, że sięgnęłam z szafy wygodne ciuchy, a następnie ruszyłam do łazienki się ogarnąć.

Przebrałam się w wygodne rzeczy, zmyłam makijaż, wzięłam gorącą kąpiel i ustatkowałam mniej więcej mą szopę na głowie. Ubrana w dużą, czarną bluzę, krótkie dresowe spodenki tego samego koloru i japonki, ruszyłam do swojego pokoju, by tam spędzić resztę wieczoru. Niemal dostałam zawału, gdy zobaczyłam osobę wylegującą się na moim łóżku w moim WŁASNYM POKOJU, przekraczając jego próg.

- Aż tak brzydki jestem, że tak reagujesz? - zaśmiał się kpiąco, kręcąc głową i lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.

Leżał na mym łożu, ubrany w czarną koszulkę, czarne rurki oraz srebrny wisiorek przewieszony na jego szyi. Miał położoną nogę na nogę, a ręce ułożone pod głową.

- Mogę wiedzieć co łaskawie odpierdalasz w moim pokoju? - trzasnęłam drzwiami, rzucając ubraniami na fotel, stojący niedaleko biurka i stanęłam przy nim, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Dlaczego za każdym razem zadajesz tak oczywiste pytania? - spytał zirytowany, przewracając oczami. Podniósł się z miejsca i usiadł na skraju łóżka, układając ręce za siebie oraz się na nich podpierając.

- Bo to nie jest normalne, że praktycznie za mną wszędzie łazisz, a na końcu lądujesz w moim pokoju? - spojrzałam na niego ironicznie.

- Wylądować to my możemy razem w łóżku - przełknęłam ślinę, co zauważył i na jego wargach pojawił się satysfakcjonujący uśmiech.

- Nie, nie nie - pomachałam palcem przed jego twarzą, na co wybuchnął śmiechem. - Poza tym... Jak ty się w ogóle do mnie wyrażasz? - zarzuciłam ręce na klatkę piersiową. - Naprawdę nie nauczono cię trochę kultury? Poważnie masz niewyparzony język... - wstał na równe nogi i pochylił się nade mną.

- A po co mi język? Równie dobrze mogę penetrować cię tym - wskazał palcami na swoje krocze.

Przeniosłam na nie wzrok i dojrzałam tworzące się wybrzuszenie w jego spodniach. Czy naprawdę jemu wiele nie potrzeba do tego, by go podniecić? Dwusekundowiec...

- Naprawdę podnieca cię nasza rozmowa? - zakpiłam z niego tym razem ja. Odrzuciłam włosy na ramiona i posłałam mu zwycięski uśmiech, co jak widać spodobało mu się to.

- Nie rozmowa... A twoje seksowne nogi - wskazał na moje odkryte dolne części ciała. Całkowicie zapomniałam o tym, że znajduję się przed nim w krótkich spodenkach. - Twoje usta, twój sposób chodzenia, a przede wszystkim twój seksowny tyłeczek, który wręcz się prosi o klapsy - jego głos brzmiał coraz bardziej tajemniczo, a jednocześnie doprowadzał mnie do czerwoności. Znajdował się coraz bliżej mniej, między naszymi ciałami nie było już żadnej odległości, aż poczułam jego przyjaciela wbitego w me podbrzusze.

- Przestań - zgoniłam go, układając dłoń na jego klatce piersiowej, która coraz szybciej się unosiła. To nie zwiastowało nic dobrego, tym bardziej, że znajdowaliśmy się tylko we dwoje w jednym pokoju. - To nie odpowiednie co mówisz, masz dziewczynę, a ja chłopaka - odwróciłam głowę w drugą stronę, lecz dalej czułam jego palące spojrzenie na moim ciele.

- Pieprzyć ich - wzruszył obojętnie ramionami. - Nikt się z nich o niczym nie dowie - zagaił po chwili, zbliżając swą twarz do mojej. - Przecież widzę, że chcesz mnie już w sobie - przewróciłam oczami, zaciskając wargi w wąską linię.

- Ruggero - jęknęłam cicho, odpychając go delikatnie od siebie. Chłopak jednak ułożył dłonie na mych biodrach i przyciągnął jednym sprawnym ruchem do siebie.

- To będzie nasz mały sekrecik, skarbie - wyszeptał czule do mego ucha. Jego dłonie sunęły po całym mym ciele, moje majtki były już wilgotne, czułam, że zaraz spłonę, dopóki ten chłopak nic z tym nie zrobi.

Nie rób tego, Karol, myśl racjonalnie.

Pieprzyć to, Sevilla.

- W porządku - powiedziałam cicho i spojrzałam w jego oczy, które zalśniły nieznanym mi dotychczas blaskiem. Wyrażały... radość?

Chłopak z dużym uśmiechem na twarzy ułożył dłonie na mych pośladkach i uniósł mnie ku górze, przez co wydobyłam z siebie pisk, a chwilę później zostałam ułożona na łóżku. Szatyn zawisł nade mną, spoglądając w moje oczy z coraz to większą chcicą.

Wiedziałam, że będę tego żałować. Lecz nie dziś, nie później, nie jutro, choć wkrótce na pewno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro