Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Impreza beze mnie?


Nastała wyczekiwana sobota, gdy razem z Mai'ą od ponad dwudziestu minut próbowałyśmy znaleźć coś stosownego na dzisiejszą imprezę u Sebastiana. Trochę mnie to przerażało, gdyż nikogo tak naprawdę nie znałam, lecz towarzystwo Reficco wydawało się być w porządku opcją, patrząc na to, że miałyśmy wspólne tematy do rozmów. Po krótkiej chwili miałam dość wszystkiego, a dokładniej wszystkich tych zbędnych moim zdaniem przygotowań, szukania odpowiednich ubrań, a przede wszystkim marnowania czasu na takie bzdety.

- Mam dość, Maia - oznajmiłam szczerze, wyrzucając z rąk rzeczy, które trzymałam i odeszłam od szafy, opadając na moje wygodne, pojedyncze łóżko. - Mogę pójść w tym, co mam na sobie - jęknęłam zrezygnowana. Ja naprawdę z całego serca nienawidziłam jakichkolwiek przygotowań na jakąkolwiek uroczystość, imprezę albo przyjęcie. Dla mnie to wszystko było zbędne, niepotrzebne, a szczególnie jeśli musiałam mieć wyznaczony strój.

- Zawsze tak marudzisz? - spytała podirytowana, przewracając oczami i wracając do wcześniejszych czynności - grzebania w mojej szafie. - O, zobacz to - podniosła głos, a humor momentalnie jej się zmienił na lepszy.

Dziewczyna odwróciła się do mnie, a jej twarz rozpromieniała na myśl o tym, że znalazła coś stosownego dla mnie. Przeklęłam cicho pod nosem, niechętnie podnosząc się do pozycji siedzącej i spojrzałam na nią, wywracając oczami.

- Co myślisz? - spytała, wystawiając mi przed twarz rzecz, którą miała w ręku. - Z takimi kształtami, jakie masz to na pewno będziesz wyglądać nieziemsko! - dodała szczęśliwie i poruszyła zabawnie brwiami, chcąc mi przekazać, że chłopcy będą zachwyceni. A ja naprawdę przez ostatni incydent cztery dni temu w szkole, a w szczególności w moim własnym domu, miałam dość chłopców, mężczyzn i wszystkiego co związane było z płcią męską.

- Miałam ją na sobie dwa lata temu - skrzywiłam się, gdy zauważyłam, że Maia trzyma krótką, obciśniętą, za pośladki czarną sukienkę. Dekolt miała delikatnie wycięty, a na linii obojczyków był delikatny paseczek materiału, łączący jedną część z drugą.

- Nadszedł w końcu ten czas - posłała mi dwuznaczny uśmiech i rzuciła rzecz w mą stronę. Złapałam ją odruchowo, po czym automatycznie obejrzałam tę sukienkę, krzywiąc się delikatnie.

- Nie sądzę, by była to odpowiednia długość - podałam jej pierwszy argument, dlaczego jej nie chciałam założyć. - Wybiorę coś innego - westchnęłam.

- Nie - zaoponowała momentalnie, wtykając mi pod nos dzisiejszą kreację. - Ubierz się w to - nakazała i wskazała na drzwi od pokoju.

Przewróciłam oczami, niechętnie kierując się w stronę wyjścia, a po chwili zniknęłam za drzwiami łazienki. Jęknęłam głośno, gdy zaczęłam ściągać z siebie ubrania i zostałam w samej bieliźnie, chcąc nie chcąc, musząc założyć sukienkę. Kiedy ją na siebie wcisnęłam, obejrzałam się w lustrze i z dumą musiałam przyznać, że nie wyglądałam aż tak źle, jak myślałam. Uśmiechnęłam się sama do siebie, a następnie spuściłam głowę i poczęłam odpinać zamek z tyłu. Wówczas do moich nozdrzy dotarł zapach dymu papierosowego oraz męski zapach perfum, gdy się schylałam, po swoje ubrania.

Zaraz, co?

- Robisz striptiz dla mnie, skarbie? - do moich uszu trafiał ten głos, jak zza gęstej mgły. Momentalnie się wyprostowałam i odwróciłam w tamtą stronę, czego od razu pożałowałam.

Zauważyłam ten przebrzydły, cwany uśmieszek u chłopaka, którego nienawidziłam od momentu naszego pierwszego spotkania. Szatyn stał oparty o framugę i dokładnie skanował mnie swoim przenikliwym wzrokiem, zawieszając go przez dłuższy czas na mych okrągłościach. Jego spojrzenie w dalszym ciągu było przepełnione tajemniczością, chłodem, a przede wszystkim rozbawieniem, co nieco mnie dekoncentrowało.

Przestań do cholery jasnej, Karol.

- Wyjdź stąd! - krzyknęłam oburzona, szybko podtrzymując sukienkę, aby nie spadła w dół, gdyż ramiączka od niej już się zsunęły.

I dlaczego ja się kurwa nie zamknęłam na klucz?

- Takiej okazji na pewno bym nie przegapił - zakpił, wchodząc do pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi.

Okej, robi się coraz bardziej niezręcznie i przerażająco.

- Jesteś bezczelny - wycedziłam i odeszłam krok w tył, a potem drugi, kiedy on ponowił mój ruch, jednocześnie znajdując się coraz bliżej mnie. - Co ty w ogóle tu robisz?! Mój chory brat cię zaprosił? Zgaduję, że nie tylko ciebie skoro rodziców nawet w domu nie ma! - warknęłam wściekle.

- Można tak powiedzieć - stwierdził, obojętnie wzruszając ramionami. - No dalej, pokaż co potrafisz, maleńka - z jego twarzy nie schodził nawet na sekundę ten przeokropny uśmieszek, a jego obecność wyczuwałam coraz bardziej, co ewidentnie mi się nie podobało. - Myślę, że będzie nam obydwóm miło i na tym skorzystamy - zatrzymał się tuż przede mną, a jego gorący, miętowy, pomieszany z papierosami oddech owiał mą twarz.

Bądź spokojna, Karol, oddychaj.

- Za wysoko się cenisz mój drogi - ułożyłam dłoń na jego wolno unoszącej się klatce piersiowej i odepchnęłam go, lecz po chwili zbliżył się jeszcze bardziej, niż przedtem.

- Ach, czyżby? - uniósł lekko brwi, cicho śmiejąc się pod nosem i kręcąc głową. - Przecież to ty się właśnie przede mną rozbierasz - wyszeptał wprost w moje usta, a dłonią delikatnie zsunął jeszcze mocniej jedno ramiączko w mojej sukience. Spojrzał na moje piersi zakryte materiałem, a potem patrząc mi w oczy, oblizał wargi.

Dosyć tego, chłopcze.

- Wynoś się stąd, niedorozwoju pierdolnięty - wskazałam przepełniona złością palcem na drzwi, które były zamknięte. - Nie miałeś prawa tutaj wchodzić, tak jak teraz, zachowywać się w ten sposób - wycedziłam przez zęby, mierząc go przenikliwie wzrokiem i próbowałam odepchnąć go dłonią na bezpieczniejszą odległość, lecz ani drgnął. - Także łaskawie spierdalaj - posłałam mu cyniczny uśmiech i wyminęłam go, jednak mocny ucisk na nadgarstku mnie zatrzymał, a w jednej sekundzie zostałam odwrócona w jego stronę, padając wprost na klatkę piersiową.

- Posłuchaj mnie dobrze - zaczął, przyszpilając mnie swym wzrokiem i coraz mocniej ściskając mój nadgarstek. - Pożałujesz każdego pojedynczego słowa, które padło z twoich ust - jego głos był przepełniony tajemniczością, a zarazem dziwnym, przerażającym chłodem, przez co wzdłuż mojego kręgosłupa przeszły ogromne, widoczne ciarki. - Dopilnuję tego, abyś w końcu przymknęła swą pyskatą, piękną buźkę. A pamiętaj, że ja nie rzucam słów na wiatr.

***

- Mam dosyć! - krzyknęłam głośno, przekraczając próg pokoju i trzaskając drzwiami, tym samym zwracając uwagę brunetki na siebie.

- Zaczekaj, co się stało? - zdziwiona na mnie spoglądała, podnosząc się do pozycji siedzącej na łóżku i blokując urządzenie w dłoniach.

- Ten cały Ru... Rugg...

- Ruggero - poprawiła mnie, przewracając oczami i podśmiechując pod nosem.

- Nie wiem, jakkolwiek ma ten baran na imię - wyrzuciłam rękoma w górę, robiąc przy tym różne śmieszne i dziwaczne miny, lecz w środku się we mnie gotowało.

- Przejdź do rzeczy, Karol - zaśmiała się radośnie z mojej reakcji, jednak w dalszym ciągu uważnie mnie słuchała oraz mych wywodów.

- Nie mam pojęcia skąd on się znalazł w moim domu o tej godzinie, ale to nieważne - machnęłam ręką wściekła. - Zamknął nas w łazience, po czym mówił do mnie jakieś obleśne rzeczy, robiąc przy okazji ze mnie dziwkę - opowiadając to Mai i przetwarzając wszystko po raz kolejny w mojej wyobraźni, robiłam się coraz bardziej zła.

- Ochłoń, proszę - westchnęła cicho. - Oni już tak mają w zwyczaju - wzruszyła ramionami, wstając i znajdując się nagle koło mnie. - A zwłaszcza on, co robi z niego poważnego diabła - wydęła dolną wargę, a jej mina wyglądała jakby nad czymś rozmarzała. - Cholernie przystojnego - przyznała na głos, na co wybałuszyłam oczy.

- Przestań, proszę, Maia! - złapałam się za oba policzki, rozdziawiając wargi i przyglądając się jej twarzy, na której malowało się widoczne rozbawienie mą reakcją.

- Nie przecz sama sobie, kochanie - zaśmiała się dźwięcznie, na co przewróciłam oczami.

***

Nadal się sobie dziwiłam, że zdołałam się namówić na tę bezużyteczną imprezę, nikogo nie znając. Choć to brzmiało dziwacznie z moich ust, gdyż od zawsze kochałam wszelkie zabawy, to tak w tym dniu, miałam wszystkiego dość. Ostatnia sytuacja z tym kretynem w szkole, w moim własnym domu, łazience, której nawet nie potrafiłam zamknąć, a co najważniejsze te jego obleśne teksty, którymi myślał, że coś zdziała.

Do odważnych świat należy, czyż nie?

Och, Karolita przestań już o tym myśleć.

- W dalszym ciągu się dziwię, że mnie tu zaciągnęłaś, a ja założyłam tę ledwo sięgającą za pośladki sukienkę - wywróciłam oczami, jednak na mojej twarzy przebiegał delikatny cień uśmiechu.

- Nie marudź, będzie super - zapewniła uradowana, gdy zbliżałyśmy się do domu Sebastiana.

Do naszych uszu trafiał dźwięk głośnej muzyki, nasilający się z każdym naszym krokiem. Mnóstwo ludzi, krzyki i śmiechy można było usłyszeć już z daleka, a kiedy byłyśmy coraz bliżej wyznaczonego domu, mgła oraz dym papierosowy unosił się w powietrzu. Skrzywiłam się lekko, gdyż dawno nie widziałam takiego widoku, a chęci do imprezy zaczęły maleć, zamiast się nasilać. Westchnęłam cicho, próbując wierzyć głęboko w duchu, że będzie naprawdę fajnie.

- Jesteśmy - oznajmiła, kiedy weszłyśmy na posiadłość.

Kroczyłyśmy po ścieżce w samym środku ogromnego ogrodu, na którym znajdował się basen, leżaki, bujana huśtawka oraz duży taras z grillem i krzesłami. Blask lamp oświetlał wszystkich tu zgromadzonych nastolatków, którzy w ręku trzymali przeróżne kubeczki, jak zgaduję z alkoholem, a w drugiej dłoni między palcami znajdowały się u każdego z osobna papierosy.

Przekraczając próg jeszcze większego domu, a tak właściwie ogromnej willi, poczułam nasilający się smród alkoholu, dymu tytoniowego oraz głośną muzykę, która trafiała do mych uszu jak przez mgłę. W każdym pomieszczeniu znajdowała się masa ludzi bawiących się w rytm muzyki i krzyczących w niebogłosy. Można też było zauważyć mnóstwo par, które się obściskiwały, obmacywały oraz połykały nawzajem.

Skrzywiłam się nieco.

- Witam moje drogie panie! - usłyszałam głos za sobą, a po chwili dłonie na mej talii, przez co odwróciłam się razem z Mai'ą w kierunku basu.

- Cześć, Seba! - brunetka odkrzyknęła, rzucając mu się w ramiona, w których szczelnie ją zamknął.

- Hej - mruknęłam cicho, wysilając się na delikatny uśmiech.

- Co ty taka nie w sosie? Czas się zabawić! - uradowany uniósł ręce w górę, w których trzymał kubeczek z alkoholem.

- Całą drogę taka była - wywróciła oczami. - Musimy ją rozluźnić i znaleźć fajnego chłopca - dziewczyna poruszyła zabawnie brwiami, na co nawet i ja parsknęłam śmiechem.

- W porządku, nalej mi czegoś Seb - zaśmiałam się cicho, a nastolatkowie pisnęli głośno uradowani, że udało im się mnie przekonać.

Może odrobina zabawy nie zaszkodzi?

Po sekundzie otrzymałam od chłopaka szklankę z napojem. Przyłożyłam ją do ust, a zapachem się mocno zaciągnęłam, co wywołało u mnie aż zawroty głowy. Musiałam przyznać, że ten drink był naprawdę mocny, a do takiego alkoholu wcale nie mam mocnej głowy.

- Co tam dolałeś Villalobos? - spytałam, lekko się krzywiąc.

- Połowa whisky, jedna trzecia soku pomarańczowego - wzruszył ramionami i obdarzył mnie dużym uśmiechem, stukając swój kubeczek o mą szklankę. - Zdrówko!

Westchnęłam głośno, lecz zgodnie z poleceniem przyłożyłam na nowo naczynie do warg, po czym je przechyliłam i upiłam jednego, dużego łyka.

Zrobiłam kwaśną minę, a po moim gardle rozpłynęła się paląca, zimna ciecz. Alkohol płynął w mej krwi zgodnie z krwiobiegiem i mną otrząsał, jednak nie dałam tego po sobie poznać. Zacisnęłam palce mocniej na szkle, a po chwili wzięłam kolejnego łyka, później następnego, aż do opróżnienia całej szklanki.

Może i był to jeden drink, ale bardzo mocny, z czego od razu czułam delikatny ból głowy. Wydawać się to może śmieszne, że po jednej szklance whiskey odczuwałam jej skutki, ale szczere miałam to gdzieś. Zawsze byłam sobą i nigdy się tego nie wstydziłam, choćby nie wiadomo jaka była najgorsza prawda.

Z pola mego widzenia zniknęła Reficco razem z kruczoczarnym chłopakiem, dlatego wywróciłam m oczami, a swoje kroki przeniosłam do salonu, z którego dochodziła najgłośniejsza muzyka. Przekroczyłam próg, a moim oczom rzuciło się ogrom ludzi tańczących ze sobą oraz obmacujących się na środku pokoju. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się dogłębniej po pomieszczeniu, skanując każdego dokładnie wzrokiem. Niektórych ludzi kojarzyłam ze szkoły, klasy, a nawet z tych wszystkich powstałych grupek. Moje oczy nagle padły na pewnego szatyna, z którym miałam do czynienia u mnie w domu.

Mimowolnie zacisnęłam dłonie w pięści, a swoje paznokcie wbiłam w skórę, coraz płyciej oddychając. Zachłannie całował jakąś dziewczynę, starszą ode mnie, zapewne w jego wieku. Widać było, że nie protestowała, gdy dłońmi wkradał się pod jej bluzkę i ściskał mocno jej pośladki. Najwyraźniej musiał wyczuć, iż na niego zawiesiłam wzrok, bo jak poparzony od niej się oderwał i odwrócił głowę w mą stronę. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja poczułam dziwne, nieznane dotychczas kumulujące się we mnie uczucia, które z każdą sekundą, gdy wbijał ten swój chłodny wzrok we mnie, nasilały się.

Uśmieszek znów powrócił na jego wargi. Szybko odwróciłam głowę i błądziłam wszędzie, by tylko na niego nie spojrzeć. Wówczas kątem oka zauważyłam, że nastolatek kieruje swe kroki w mą stronę, przez co szybko wyszłam z pomieszczenia, idąc do ogrodu.

Czy ten niedorozwinięty idiota mógłby zostawić mnie łaskawie w spokoju?

Świeże powietrze spotkało się z mą twarzą, a ja modliłam się, by tylko mnie nie znalazł. Najwidoczniej tak się stało, bo od paru minut siedziałam na jednym z krzeseł przy stoliku, obserwując wszystko wkoło i popijając drinka, którego po drodze odebrałam od Sebastiana. W jednej sekundzie poczułam zimne dłonie na mych oczach. Myśląc, że to Maia, zignorowałam ten czyn, jednak gdy ten dobrze znany mi głos rozbrzmiał przy moim uchu, a zapach wody kolońskiej trafił do mych nozdrzy, wzdrygnęłam się, przełykając głośno ślinę.

- Upijasz się sama, skarbie? - wychrypiał szeptem. Nawet na niego nie patrząc, mogłam jasno stwierdzić, że na jego wargach gościł ten sam, znany mi dotąd uśmiech. - Chcesz zostać starą panną? - zakpił, w dalszym ciągu owiewając mnie swym oddechem, który sprawił, że przeszły po raz kolejny po moim ciele zimne dreszcze.

- Co tu robisz?! - krzyknęłam, strzepując jego dłonie i wstając z miejsca, tym samym odwracając się w jego stronę. Ubrany w czarne dopasowane rurki, tego samego koloru bluzkę na krótki rękaw, która idealnie opinała się na jego mięśniach oraz białe sportowe buty. Maia, chyba miałaś rację.

Ogarnij się!

- Impreza beze mnie? - zaśmiał się kpiąco, przeczesując dłonią swą bujną czuprynę. Swe seksowne, roztrzepane loczki, które dodawały mu uroku. - Żartujesz? - uniósł brwi i obszedł krzesło, aby stanąć tuż przede mną.

A ja w tym momencie już wiedziałam, że ta impreza będzie należeć do najgorszych imprez w dziejach wszystkich imprez.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro