26. Wygraj wyścig.
NIESPODZIANKAAAAA
Planowałam ten rozdział tak naprawdę na wczoraj, ale nie sądziłam, iż wyjdzie on aż taki długi, dlatego znów pozostawiłam was bez niego... Poza tym, chciałabym wam podziękować za 65 tys. wyświetleń pod MT, które całkowicie na to nie zasługuje, a ta książka już dawno powinna być usunięta, lecz mam do niej sentyment z racji, że jest ona moją pierwszą ukończoną powieścią. Także za 11 tys. pod LMD! Jesteście wielcy!
Dzisiejszy rozdział o naszej dwójce oraz trochę o ich przeszłości. Życzę wam miłego dnia, tej cudownej niedzieli, którą mam nadzieję spędzacie jak najlepiej!
Wattpad może trochę ścinać, bo rozdział ma 13k słów, więc gdyby coś takiego się stało, to wyjdźcie, odświeżcie i wejdźcie jeszcze raz.
Kocham mocno i miłego czytania x
Błądziłam dłonią po jego mokrych loczkach, niekiedy za nie ledwo pociągając, co znacząco mu się podobało. Z każdym moim delikatnym, lecz pewnym ruchem z jego warg wydobywały się ciche pomruki zadowolenia, a jego uśmiech poprzez pocałunek idealnie mnie w tym utwierdził. Znów poczułam to nieodpuszczające uczucie zalewające moje wnętrze, gdy nieprzerwanie było mi go mało. Mimo jego obecności, naszych pieszczot, każdego zetknięcia naszych ciał, mi go brakowało. Pragnęłam mieć go bliżej, a nawet jeśli już zdołałabym to osiągnąć, jego ciągle byłoby mi mało. Nawet jeśli każdego dnia byłby przy mnie, najbliżej jak to możliwe. Nieprzerwanie czułam niedosyt. Dlatego zmarszczyłam brwi, pomrukując, gdy kolejny raz między naszymi ciałami zawitała centymetrowa odległość, a ja nie poczułam go blisko siebie, mimo, iż nie był już w stanie być bliżej. Oszalałe serce to potwierdziło, a zawinięty żołądek dodał oliwy do ognia, ponieważ mocniej owinęłam go rękoma wokół szyi i zetknęłam nasze klatki piersiowe ze sobą wraz z kroczem. Był zaskoczony, nie powiem i coraz bardziej, kiedy zachowywałam się conajmniej dziwnie, ściskając go mocniej. Jednakże nie przerwaliśmy połączenia naszych warg, zwanego zwyczajnym pocałunkiem, ponieważ oboje nie chcieliśmy pozwolić na jakąkolwiek rozłąkę. I kiedy nie byłam w stanie już złapać tchu, odsunęłam się minimalnie, by wziąć głęboki wdech. Poczęłam głośno oraz płytko oddychać z wciąż zamkniętymi ślepiami. Nie pozwoliłam na odległość pomiędzy nami, dlatego oparłam zwyczajnie czoło o jego, zaciskając mocniej dłonie na swych ramionach, gdy go obejmowałam oraz swe ciążące powieki. Czułam, iż ściska mnie w biodrach, a następnie przenosi wolno duże dłonie na moje plecy, czym wywołał me wzdrygnięcie. Mimo moich przymkniętych oczu, wiedziałam, że się uśmiecha.
– Dlaczego to robimy? – zapytałam ciężko, a następnie przywarłam do niego mocniej. Jedną dłonią dotarł do zawiązanego na kokardę biustonosza, którym począł się bawić, natomiast drugą umiejscowił nieco niżej. Musnął czubkiem nosa mój rozgrzany policzek i dosłownie sekundę później złożył na nim niemal niewyczuwalny pocałunek. Westchnęłam ciężko.
– Bo tego właśnie chcemy, czyż nie? – odrzekł zachrypniętym barytonem, który wzbudził we mnie ostatnie czekające w kolejce pozytywne emocje. Pomału otworzyłam swe dotąd zaciśnięte powieki, napotykając się z jego wyraźnie lśniącymi, czekoladowymi tęczówkami. Bacznie mi się przyglądał z widocznym zaciekawieniem, do momentu gdy rozchyliłam wargi, przenosząc wzrok z jednego jego ślepia na drugie. W obu widziałam iskry, żywy płomień, jednak także odrobinę obojętności, którą w sobie cenił i pragnął zatrzymać w każdej sekundzie swej egzystencji. Tym razem spojrzałam na jego kształtne, bladoróżowe wargi.
– Jak to robisz, że jednego dnia cię wyklinam, a drugiego zaś pragnę do nieprzytomności – wyszeptałam z załamaniem i ponownie przymknęłam powieki, głośno wzdychając. On za to nic nie odpowiedział. Oboje znaliśmy odpowiedź na to pytanie, dlatego dostałam w zamian kolejne milczenie. Jednakże taki odzew mnie satysfakcjonował, ponieważ w żadnym stopniu nie szargał moimi uczuciami wobec niego, do których nie potrafiłam się przyznać otwarcie. Ponownie poczułam jego uśmiech niedaleko swej twarzy.
– Taki jest mój urok.
Mimowolnie parsknęłam pod nosem pełna ukontentowania i uniosłam oba kąciki ust, odwracając wzrok oraz kręcąc głową. Jednak tak szybko jak poczułam zadowolenie, tak od razu opuściło ono moje ciało, kiedy chłopak stojący przede mną z uśmiechem na twarzy rozwiązał mój biustonosz. Natychmiast dotarło do mnie, co się wydarzyło i rozszerzając oczy, gdy jego ręce tym razem dotarły do moich majtek, rozluźniłam ramiona. Chwyciłam materiał w dłonie, podtrzymując go, aby nie mógł swobodnie pływać w wodzie i przycisnęłam go do swoich piersi. Brunet zaśmiał się z mojego zachowania w tym samym czasie mocniej zaciskając dłonie na mych biodrach i wkradając się palcami pod materiał.
– Dobrze się czujesz? – zapytałam podirytowana, kiedy on w dalszym ciągu naśmiewał się ze mnie oraz mej postawy. – Zawiąż mi to z powrotem.
– Bo co? – rzucił prześmiewczo i jednym szybkim ruchem pociągnął w dół moje majtki kąpielowe, na wskutek czego gwałtownie się wzdrygnęłam. Napłynęła na mnie nieopisana złość, gdy kpił z mego zdenerwowania oraz irytacji jego osobą. Także mocniej owinęłam go nogami w pasie, aby nie mógł całkowicie ściągnąć materiału z mych dolnych części ciała. Następnie wygięłam ręce do tyłu i zawiązałam na mocną kokardkę biustonosz, który ponownie mi rozwiązał jednym ruchem, jednocześnie napawając się moją złością.
– Ruggero! – krzyknęłam, co go mocniej rozbawiło, a dłonie ponownie przyległy do górnej części stroju kąpielowego. Przysięgam, że niewiele brakowało do mojego wybuchu, gdzie znów byśmy się pokłócili, jednak on zdawał się tym nie przejmować i wykorzystując chwilę mojej nieuwagi, kiedy zawiązywałam ponownie ten cholerny sznureczek, chwycił za moje nogi i odsunął mnie od siebie. Od razu zanurzyłam się w wodzie po sam czubek głowy, ponieważ mój wzrost nie był na tyle wystarczający, by stać sobie na dnie stopami. Ciecz naleciała mi do buzi, a także oczu z powodu tak niespodziewanego ruchu i kiedy uporałam się z tym cholernym strojem, wypłynęłam na powierzchnię, kaszląc oraz łapiąc kilogramami powietrze.
– Popierdoliło cię?! – zawyłam żałośnie, czując napływające rozgoryczenie i przetarłam momentalnie oczy dłońmi, odgarniając przy okazji włosy z twarzy. Tuż po ich otworzeniu rozejrzałam się wokół, lecz nastolatka nigdzie nie było. Zszokowana zmarszczyłam brwi, jednak gdy tylko poczułam duże dłonie, szmerające mnie po zewnętrznej stronie ud, zorientowałam się, iż on po prostu zanurkował. Od razu zaczęłam machać nogami, aby tylko odepchnąć chłopaka od siebie, lecz on był zwinniejszy, a moje spoczywające dotąd na ciele majtki kąpielowe, znalazły się w jego dłoniach. Przełknęłam głośno ślinę, a on w tym samym momencie wypłynął na powierzchnię wody.
– Wydaje mi się czy coś zgubiłaś? – odgarnął swoje mokre, potargane loczki z twarzy i strzepnął głową, przecierając oczy. Wbił we mnie swoje rozweselone oraz pełne drwiny spojrzenie, jednocześnie sprawiając, iż miałam ochotę wyrwać mu wszystkie włosy z głowy wraz z ich korzeniami. Podczas gdy on sobie stał z połową mojego stroju kąpielowego, tak ja musiałam się męczyć na środku basenu, wymachując rękoma oraz nogami, aby tylko móc utrzymać się na powierzchni, ponieważ moje niecałe metr sześćdziesiąt było niewystarczające.
– Oddaj mi to – warknęłam wściekle w jego stronę i kiedy materiał w jego dłoniach wyłonił się z wody, skupiłam na nim swój wzrok. Chłopak uniósł go ku górze, jednocześnie przeglądając go dwoma rękoma i nieco rozciągając na wszystkie strony. Szeroko się uśmiechnął, a także wydął dolną wargę, wybuchając pokrótce śmiechem, nad którym nie panował, gdy widział moje coraz to większe zdenerwowanie.
– Powinnaś schudnąć, grubasie – stwierdził rozbawiony i luknął na mnie kątem oka. Podpłynęłam do niego bliżej, jednocześnie próbując wyrwać materiał z jego dłoni, jednak on był szybszy i przewidział mój ruch, dlatego odsunął ręce. Zacmokał w powietrzu kilka razy, kolejno wybuchając śmiechem oraz posłał mi swój pełen drwiny uśmieszek. – Nie tak prędko, kochanie.
– Ruggero, oddaj mi to – rzuciłam wściekłym spojrzeniem, próbując równocześnie wwiercić się w jego osobę, lecz na darmo. Jego to za to jeszcze bardziej rozśmieszyło.
– To na mnie nie działa – odparł kpiąco. Ponownie do niego podpłynęłam, jednak on się odsunął kolejny metr, oglądając moje majtki w dłoniach.
– Proszę cię, oddaj mi to – tym razem cichy szept wydobył się z mojego gardła, kiedy próbowałam uspokoić oszalałe serce oraz swój przyszły wybuch agresji.
– Co będę miał w zamian? – spytał z flirciarskim uśmieszkiem, gdy ja odetchnęłam głęboko. – Poza tym lubię cię półnagą. Co prawda nagą znacznie bardziej, bo mogę podziwiać twoje seksowne kształty, ale taką też może być – jego lewy kącik ust drgnął i powędrował w górę, podczas gdy ja przymknęłam powoli powieki, w myślach odliczając do dziesięciu oraz powstrzymując się, by go nie uderzyć. Jakim kretynem trzeba być, aby wrzucać dziewczynę do większego od niej basenu, a potem wykorzystując jej wzrost, rozbierać ją. No jakim?
– Naprawdę nie mam ochoty na jakiekolwiek twoje głupie gierki, dlatego...
– Zostawić was samych na dziesięć minut razem, a już chcecie to robić w basenie! – oboje odwróciliśmy głowę w stronę dobiegającego głosu mojego brata, który razem z Agustinem szedł w naszą stronę. Momentalnie poczułam nasilający się stres, kiedy obaj chłopcy byli coraz bliżej nas, a ja dalej dryfowałam na wodzie bez dolnej części stroju.
– Ruggero, oddaj mi te majtki – głowę skierowałam w jego kierunku i wyszeptałam, gdy ten kretyn posłał mi radosny uśmiech.
– Ciekaw jestem, czy też ich zadowoli ten widok – oznajmił cicho, a następnie odwrócił się w stronę dwóch nastolatków, którzy stanęli niedaleko nas i postawili na stoliczku obok leżaka cztery szklanki z napojem.
– Ten jeden raz by was nie zbawił. Sami nie jesteście – zakpił Julio, pociągając jednego porządnego łyka swojego soku i odstawił naczynie. Posłał mi zaczepny uśmieszek przeplatany dwuznacznością, kiedy ja przewróciłam oczami.
– Twoja siostra robi dla nas striptiz.
Wtedy spięłam swoje ciało, które cały czas unosiło się na tafli basenu, a kiedy chłopak spojrzał na mnie kątem oka, wiedziałam, iż to wcale nie skończy się dobrze. Przełknęłam ślinę, aby zwilżyć swoje suche gardło i wytrzeszczając oczy, obserwowałam każdy jego kolejny ruch. Obaj chłopcy stojący na powierzchni ziemi taksowali nas wzrokiem, a gdy dziewiętnastolatek wynurzył dłoń z wody wraz z częścią mojego stroju kąpielowego i pomachał nim w powietrzu, oni wybuchli głośnym śmiechem. Złość, jak również wstyd pożerał mnie żywcem, dlatego moje policzki stały się różowawe, a głowę bezradnie opuściłam. Zasznurowałam wargi w wąską linie, jednocześnie błagając by ten koszmar dobiegł końca, jednak moja podświadomość podpowiadała mi, że to może być początek tej katorgi, a powodów do kpin ze mnie nazbiera się znacznie więcej.
– Szkoda przegapić taką okazję – stwierdził prześmiewczo Agustin, którego koszulka nagle znalazła się obok na trawie, a swoje krótkie szorty przed kolano zaczął odpinać. Przeklęłam pod nosem, pojękując żałośnie i zawyłam, powtarzając jedno słowo, którym było „nie", kiedy pozbył się ubrań i w samych bokserkach wskoczył do basenu, powodując, że woda naleciała ponownie mi do ust.
– Cieszyłbym się, gdyby nie była ona moją siostrą – podsumował ironicznie Peña stojący z założonymi rękoma na piersi. Posłałam mu błagalne spojrzenie, podczas gdy chłopak obok mnie wybuchnął śmiechem, a Bernasconi do mnie podpłynął i potrząsnął głową.
– To wciąż przyrodnia siostra – odrzekł czekoladowooki, wzruszając ramionami i wszyscy wybuchli gromkim śmiechem, kiedy ja myślałam, iż za moment spalę się ze wstydu, tym bardziej, że do mojej głowy wpadło jedno, niefortunne wspomnienie sprzed kilku lat. Zawyłam żałośnie, jednocześnie przewracając oczami.
– Co tam malutka – wypowiedział swym uroczym tonem głosu ciemnowłosy. Odwróciłam głowę w jego kierunku, posyłając mu swe zmęczone spojrzenie przez co i on zaśmiał się cicho, ukazując rząd białych zębów. W momencie gdy miałam mu odpowiadać, jego wzrok powędrował za mnie, na wskutek czego i ja się okręciłam, napotykając się z sylwetką drugiego chłopaka, który tym razem stał bliżej, niż było to wskazane. Przełknęłam głośno ślinę.
– Dokończysz to co zaczęłaś, skarbie? – zapytał głosem pełnym kpiny, rzucając mi wyzywające spojrzenie. Nabrałam większą ilość powietrza do płuc, by potem je wypuścić ze świstem, ponieważ już nie miałam siły unosić się nieprzerwanie na wodzie, podczas gdy oni stali sobie swobodnie stopami na dnie.
– Jak wiele przekleństw muszę wypowiedzieć i jak bardzo muszę się na ciebie wkurwić, byś w końcu oddał mi ten cholerny strój? – warknęłam przez zaciśnięte zęby, lecz to nie poskutkowało, bo ponownie zadrwili ze mnie zwyczajnym śmiechem. – Po prostu mi to daj!
– Rugg, odpuść już – jęknął przez goszczący na twarzy uśmiech Bernasconi, przechylając delikatnie głowę. Stojący naprzeciw mnie chłopak przez moment się zawahał, taksując wzrokiem swojego przyjaciela za mną i zagryzł delikatnie dolną wargę, widocznie nad czymś rozmyślając. Po chwili wbił we mnie swoje czarne ślepia.
– Pod jednym warunkiem, skarbie – podszedł nieco bliżej i pochylił nade mną, ledwo powstrzymując swój drwiący śmiech. – Zrobisz dla mnie taki mały, prywatny pokazik. Coś w stylu niewielkiego, uroczego striptizu – wymamrotał przy moim uchu, podrażniając go oddechem. Wzdrygnęłam się, a także poczułam przepływające przez moje ciało ciepło, które szybko się ulotniło, gdy nastolatek momentalnie się odsunął. Zmarszczyłam twarz w gniewie, a następnie rzuciłam mu piorunujące spojrzenie, na które parsknął śmiechem.
– Możesz pomarzyć, za żadne skarby tego nie zrobię – odparłam głosem, który zawierał w sobie resztki sił. W końcu od dobrych piętnastu bądź dwudziestu minut próbowałam utrzymać się na powierzchni. – Nawet jeśli miałabym wyjść goła z tej wody i świecić dupą przed moim własnym bratem!
– Twój wybór – wzruszył ramionami. Kolejno odwrócił się w stronę mojego brata stojącego przy basenie, który cały czas śmiał się z zaistniałej sytuacji i zaczął płynąć w tamtym kierunku. Ja za to rozszerzyłam oczy wraz z buzią w niedowierzaniu i zawyłam głośno, odchylając głowę oraz spoglądając prosto w bezchmurne niebo.
– Boże, dobra, stój! – krzyknęłam wściekle. – Zrobię to! W porządku! Ale oddaj mi już te pierdolone majtki od stroju i przestań czerpać frajdę z mojego nieszczęścia!
Wtem chłopak momentalnie się zatrzymał. Odwrócił się do mnie z ogromnym, satysfakcjonującym uśmiechem na twarzy i rzucił mi to zalotne spojrzenie, które doprowadzało mnie do szału. Zacisnęłam usta w wąską linię, ledwo funkcjonując, a następnie zmrużyłam oczy, gdy podpłynął on do mnie z powrotem i stanął bardzo blisko. Miałam ochotę wymierzyć mu siarczysty policzek i zgaduję, że tak by było, gdyby nie moje zajęte ręce oraz nogi, którymi nieprzerwanie wymachiwałam na przeróżne strony. Nastolatek spojrzał na mnie głęboko spod swych czarnych rzęs, a następnie wysunął dłoń w moją stronę wraz z czarnymi majtkami od stroju. Odetchnęłam głęboko, wyciągając rękę, by odebrać materiał, jednak ten w ostatniej chwili go odsunął i ponownie do mnie przysunął z dużym uśmiechem.
– Zrobisz to dla mnie? – zapytał, aby się całkowicie upewnić, na co przymknęłam powieki. – Specjalnie dla mnie?
– Tak – odparłam ciężko i westchnęłam, przejeżdżając wzrokiem po ogrodzie. – Mogę? – wskazałam głową na materiał w jego dłoni.
– Powiedz to – zwęził oczy, pochylając delikatnie głowę, a następnie zjechał moją twarz swym prześwietlającym wzrokiem. Zmarszczyłam brwi.
– Już to zrobiłam – odparłam ironicznie, jednak jego wyraz twarzy nie uległ zmianie.
– Powiedz.
– Ruggero... – jęknęłam jego imię zmęczona tymi chorymi podchodami. Chciałam już jak najszybciej wyjść z tej wody, ogrzać się ciepłym ręcznikiem i w końcu wyschnąć, ponieważ moje usta szybko dygotały, a w dodatku zrobiły się sine. – Zimno mi, oddaj mi już to.
– Jest ponad trzydzieści stopni na dworze, woda ma dwadzieścia a tobie zimno? – zapytał z kpiną, na co prędko pokiwałam głową i podpłynęłam bliżej niego, by jego ciało mogło choć odrobinę mnie ogrzać. – Wystarczy powiedzieć, co zrobisz, a dostaniesz swoje majteczki – wzruszył obojętnie ramionami, kiedy jego wargi ciągle ozdabiał uśmieszek. Jęknęłam w odpowiedzi.
– Już się zgodziłam. To powinno ci wystarczyć.
– Chcę to usłyszeć z twoich ust – wymruczał wprost w moje sinawe usta i poruszył zabawnie brwiami, kiedy ja kolejny raz głęboko odetchnęłam. Naprawdę nie miałam bladego pojęcia, co by mu dało, gdybym powiedziała, co zamierzam zrobić. Podnieciłoby go? Przewróciłam zrezygnowana oczami, a następnie odpuściłam, finalnie godząc się na tę opcję. Chciałam stąd jak najprędzej wypełznąć, dlatego spojrzałam w jego czarne ślepia, a potem poczęłam mówić to, czego ode mnie oczekiwał.
– Tak. Zrobię dla ciebie striptiz, będę się rozbierać przed tobą, tańczyć, wyginać, będziesz mógł patrzeć na mnie jak napalony facet po czterdziestce przychodzący do klubu, aby popatrzeć na dwadzieścia lat młodsze od siebie dziewczyny, które świecą gołym tyłkiem przed wieloma mężczyznami, aby potem śmiać się z nich do upadłego i cieszyć z pieniędzy tych napaleńców. Więc tak, Rugge, spełnię twoją chorą fantazję, tańcząc dla ciebie nago a potem mówiąc, że nic z tego nie będzie i odchodząc.
W końcu ucichłam, powodując głośny śmiech dwojga chłopców, którzy przysłuchiwali się naszej rozmowie i nieprzerwanie nas obserwowali. Za to nastolatek stojący naprzeciw mnie, objął mnie w biodrach, uśmiechnął prześmiewczo, lecz także satysfakcjonująco, czym spowodowała to moja odpowiedź, a następnie przyciągnął mnie do siebie i skradł krótkiego buziaka. Zmęczona westchnęłam ociężale, kolejno odsuwając się od niego. Rzuciłam mu znużone spojrzenie, a potem spojrzałam błagalnie, by w końcu przestał ze mnie się nabijać.
– I taka odpowiedź mi się podoba – mruknął, ledwo powstrzymując swój wybuch śmiechu, dlatego jego wargi formowały się w uroczym uśmiechu. Chłopak podał mi moje majtki kąpielowe, które wręcz wyszarpnęłam z jego dłoni i spiorunowałam go wzrokiem, prychając pod nosem.
– Dziękuję, jaśnie panie – odparłam ironicznie, gdy on posłał mi zaczepny uśmieszek, a następnie zaśmiał cicho wraz ze swoimi koleżkami. W między czasie założyłam dolną część stroju kąpielowego, a nastolatkowie wyleźli z wody. Ja również podpłynęłam do brzegu i kładąc po obu stronach betonu dłonie, wspięłam się, a następnie wyszłam z zimnej cieczy. Zadygotałam mocno, kiedy przez moje ciało przeszedł dreszcz. Trójka chłopców rozpoczęła rozmowy na przeróżne tematy, za to ja się już z nich wyłączyłam i nie zwracając na nich uwagi, przekierowałam kroki w stronę domu naprzeciw.
Opatuliłam się ramionami, wciąż drgając, a gdy stanęłam przed szklanymi drzwiami prowadzącymi do salonu, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka, zamykając je za sobą. Kątem oka luknęłam przez szkło na jednego ciemnowłosego chłopaka, który również zerknął w mą stronę. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, dlatego szybko odwróciłam wzrok, jednak zanim to zrobiłam, on zdołał posłać mi swój zawadiacki uśmieszek. Zignorowałam jego zachowanie i z dużym westchnięciem podreptałam do korytarza, a następnie wspięłam się po schodach. Będąc już na piętrze, ciężko przeszłam do swego pokoju i po sekundzie do niego weszłam. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam duży kąpielowy bordowy ręcznik, kolejno okrywając nim swoje mokre ciało, które wręcz się domagało ciepła. Ogarnąwszy się, ponownie zeszłam na dół do salonu, przez który przeszłam, a potem znalazłam się na zewnątrz z powrotem w ogrodzie. Ze spuszczoną głową podeszłam do miejsca, gdzie znajdowali się moi przyjaciele i zatrzymałam się obok, kiedy jeden z nich leżał na moim leżaku. Skrzyżowałam ramiona, wzdychając ciężko.
– Zejdź – rzuciłam, przez co i reszta skupiła na mnie swoją uwagę, jednakże pokrótce wrócili do rozmowy między sobą. Jedynie ciemnowłosy dziewiętnastolatek, który wylegiwał się na leżaku bez koszulki oraz mokrych spodenkach, spojrzał na mnie spod czarnych rzęs. Uśmiechnął się na swój wyróżniający go sposób, a następnie mruknął, podnosząc się do siadu.
– A co będę miał w zamian? – po raz kolejny dzisiejszego dnia zakpił, dlatego pokazałam mu środkowy palec, na który zareagował parsknięciem śmiechem. – Tym palcem się bawisz?
– Tak, ale tym również – uniosłam drugą dłoń i wystawiłam drugi środkowy palec. On za to tylko zaśmiał się, a potem wyciągnął ramiona, chwytając mnie w biodrach. Nie zdołałam w żaden sposób zareagować, dlatego pociągnął mnie w swą stronę, zaciskając palce na mych bokach i po moim cichym piśnięciu wylądowałam na jego kolanach. Próbowałam się wyrwać, jednak on otulił mnie ramionami, a następnie ułożył swój podbródek na mój lewy bark.
– Mam nadzieję, że wtedy chociaż wypowiadasz moje imię – wymamrotał do ucha i podrażnił mą skórę swoim gorącym oddechem. Naprawdę chciałam wstać, wyrwać mu wszystkie włosy z głowy, wymierzyć siarczysty policzek, bądź po prostu znów zacząć się z nim kłócić, lecz finalnie odpuściłam i westchnęłam ociężale, wywracając oczami. Ten za to jeszcze mocniej wtulił się w moje plecy, obejmując rękoma w pasie oraz zaciskając palce na mym brzuchu.
– Dobra – Julio odwrócił się w naszą stronę, skupiając swą uwagę razem z Agustinem na nas. – Teraz trzeba podjąć ważną decyzję odnośnie wyjazdu.
– Jakiego wyjazdu? – zmarszczyłam brwi, przelatując po nich wzrokiem, aż okręciłam się na kolanach chłopakach i spojrzałam na niego krótko, na co odparł uśmiechem. – O co chodzi? – spytałam.
– Gdzie chciałabyś jechać? – kolejny raz zabrał głos mój brat, który stał z rękoma włożonymi w kieszenie od spodni i spoglądał na mnie wyczekująco, podczas gdy ja zaczynałam się w tym wszystkim pomału gubić. – Morze, góry albo jezioro. Masz do wyboru – wzruszył ramionami.
– Um... Nie wiem, chyba morze – odrzekłam niepewnie i delikatnie podrapałam się po karku, wykrzywiając wargi w grymasie. Chłopcy skinęli głowami. – Co to ma do rzeczy? O co wam chodzi?
– Pomyśleliśmy, że moglibyśmy gdzieś wyjechać skoro są wakacje.
– I dlaczego to ja mam decydować o tym, gdzie pojedziemy? – zmarszczyłam twarz w niezrozumieniu. Oni za to wybuchnęli krótkim śmiechem, który totalnie mnie zdezorientował.
– Bo jako jedyna jesteś wybredna i gdybyśmy wybrali sami, tobie by to nie pasowało. Więc woleliśmy zapytać – odparł osiemnastolatek z rękoma w kieszeniach spodni. Prychnęłam pod nosem oburzona. Oczywiście, że nie wybrzydzałabym żadnego zorganizowanego wyjazdu przez naszą ekipę, nawet jeśli by było to coś, co by mi się nie spodobało. Co prawda bywałam niekiedy odrobinę marudna i często narzekałam, ale żeby wybrzydzać? Nigdy.
– Nie dąsaj się – poczułam cichy, zachrypnięty baryton przy swym uchu, dlatego poprawiłam się na kolanach i luknęłam na niego kątem oka. – Wszyscy wiemy, że to prawda – posłał mi szeroki uśmiech, na co rozszerzyłam oczy i ułożyłam dłonie na jego gołych ramionach, odchylając się.
– Że niby ja wybredna, tak? – nastolatkowie pokiwali równocześnie głowami, uprzednio spoglądając na siebie rozbawieni. Prychnęłam pod nosem i założyłam ręce na klatce piersiowej. – Pieprzcie się.
– Tylko z tobą – ponowny pomruk przy mym uchu, na co przewróciłam oczami. Odwróciłam się ponownie w stronie mojego brata oraz Agustina na kolanach ciemnookiego i utkwiłam pusto wzrokiem przed siebie, wbijając go w nieodgadniony punkt.
Zastanawiałam się, kiedy dokładnie dotarliśmy do tego momentu. Jak szybko musiało się wszystko potoczyć, by teraz ustalać wspólnie termin na nasze przyszłe wakacje. Do dziś pamiętam mój pierwszy dzień w szkole, moje spotkanie z nimi oraz to, jak zostałam numerem jeden do plotek w całej placówce, gdy sprzeciwiłam się chłopcom, z którymi nie było dane się kłócić. Także moment, w którym zaprzyjaźniłam się z Mai'ą i poznałam Sebastiana z początku niezbyt dobrze będąc do niego nastawiona. Lecz potem się okazało, że jest wspaniałym chłopakiem, pomocnym oraz pociesznym i można liczyć na niego w każdej najmniejszej potrzebie, dlatego często zwracałam się do niego o pomoc w malutkiej, prawie nic nieznaczącej sprawie. Chwila, która także utkwiła w mej pamięci, to moment, kiedy weszłam po szkole do domu, a w nim zastałam całą grupkę nastolatków na czele z moim przeklętym bratem. Wiedziałam, że moje życie wtedy ulegnie zmianie, jednak nigdy nie podejrzewałam, że do takiego stopnia, iż teraz będę siedzieć na kolanach jednego z nich, z którym najmocniej się pogryzłam mojego pierwszego dnia szkoły. Że okaże się on chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki, Maxi moim, a my oboje będziemy razem spędzać czas w zaciszu od innych w obawie, że ktoś się dowie, iż popadliśmy w szczeniacki romans. Nawet nie wiem, w którym cholernym momencie to wszystko się tak bardzo pokomplikowało, a wyjście z tego labiryntu było wręcz niemożliwe. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to, iż ja nie chciałam szukać z niego wyjścia. Bo mi się to podobało.
– Więc wszystko ustalone. Lecimy do Miami – wtedy wybudziłam się z letargu i potrząsnęłam niewidocznie głową, skupiając wzrok na moim bracie. Zmarszczyłam twarz, ponieważ myślałam iż zwyczajnie się przesłyszałam, lecz gdy dotarło do mnie, że nie, parsknęłam śmiechem.
– Gdzie? – zaśmiałam się ironicznie, patrząc na niego błagalnie. On za to posłał mi poważne spojrzenie, a następnie zasznurował wargi w wąską linię, co kompletnie wybiło mnie z tropu.
– Do Miami. Na Florydę. Pokazać ci mam na mapie?
– Wiem kretynie, gdzie to jest. Nie rób ze mnie głupiej – odparłam znużona i wywróciłam oczami.
– Nie muszę – posłał mi sztuczny uśmiech, za to ja uniosłam dłoń i wskazałam mu środkowy palec. Sekundę później znów zabrałam głos.
– I naprawdę myślisz, że rodzice nas puszczą do innego miasta, do innego kraju, a przede wszystkim na inny kontynent? – zapytałam. – Jesteś głupszy niż przypuszczałam.
– I vice versa – zmarszczył nos, równocześnie wykrzywiając wargi w grymasie, na co przewróciłam oczami. To stał się już mój nawyk. – Oczywiście, że nam nie pozwolą pojechać. Ale tu wystarczy tylko włączyć nieco swój mózg, kwiatuszku i wszystko układa się w całość oraz wcale nie wydaje się być niemożliwym – dodał finalnie, zakładając ręce na piersi. Mój wyraz twarzy nieco złagodniał po jego wypowiedzi, dlatego poprawiłam się na kolanach Ruggero i posłałam mu wyczekujące spojrzenie.
– A więc słucham. Oświeć mnie.
– Z początku też się z tego śmiałem, jak ty – wbił w moją osobę swoje brązowe ślepia, a ja skinęłam głową. – To logiczne, że rodzice nie puściliby nas na całkowicie inny kontynent. Ale potem przypomniało mi się, że ktoś w tym pieprzonym Miami mieszka, a mianowicie ciocia Lily, u której nie byliśmy już pół roku, odkąd tylko się przeprowadziliśmy. Dobrze wiesz, że zajmuje się przedsiębiorstwem i w zasięgu swej dłoni ma mnóstwo hoteli, bądź zwyczajnych miejsc, w których moglibyśmy się zatrzymać. A jestem pewien, iż ucieszy się na nowinkę, że chcielibyśmy do niej przyjechać. W dodatku z naszymi przyjaciółmi, których najchętniej ugościłaby w swoim skromnym mieszkaniu. Wiesz, jaka ona jest.
To prawda. Ciocia Lily to trzydziestopięciolatka, której serce było większe niż wszystkich ludzi na całym świecie. Co miesiąc dzwoniła do nas z propozycją, byśmy tylko do niej przylecieli, bo ma dla nas niedość, że prezenty, to w dodatku nowe nowinki, o których aż żal nie pomówić w cztery oczy. Dlatego przynajmniej raz w miesiącu, czasami nawet dwa do niej lecieliśmy za zgodą rodziców, ponieważ była ona siostrą naszego taty. Tak samo jak on była wspaniałym człowiekiem, kochana, to w dodatku przepiękna. Jej włosy lśniły blondem, idealnie komponując się z jej błękitnymi niczym ocean oczkami, w których niejeden mężczyzna już się zatracił, jednak ona pozostawała nieustannie singielką. Uśmiechem zarażała wszystkich wokół, nie wspominając już o jej melodyjnym śmiechu, który był niczym miód dla uszu i mogłoby się go słuchać godzinami. Dlatego razem z Julio kochaliśmy do niej jeździć w odwiedziny przynajmniej na dobry tydzień. Zawsze witała nas z otwartymi rękoma, przelewając nam całą swą miłość, ponieważ niestety nie miała dzieci i właśnie to my nimi się dla niej staliśmy. Zwyczajnymi pociechami, których jej w życiu brakowało.
W USA mieszkała ona zawsze, ponieważ razem z ojcem oraz Julio byli czystej krwi Amerykanami, jednakże do Miami przeprowadziła się zaledwie cztery lata temu tuż ze swego rodzinnego miasta, jakim było Denver. Mój brat razem z Davidem pojawili się w Argentynie już osiem lat temu, kiedy Peña miał zaledwie dziesięć lat. Natomiast dopiero pięć lat temu czterdziestopięciolatek związał się z moją matką po roku znajomości. Z początku zaczęli spotykać się w tajemnicy przed nami, jakby obawiali się, jak na to wszystko zareagujemy. Po jakimś czasie postanowili nam to ogłosić na wspólnej kolacji, na której razem z Julio po raz pierwszy się zobaczyliśmy i wtedy... Wtedy stało się coś, czego wstydzę się po tych pieprzonych pięciu latach dalej. Nikt poza naszą dwójką nie wie, co tak naprawdę między nami zaszło, nawet rodzice, o których obawialiśmy się najbardziej. A właściwie o ich reakcję, dlatego też postanowiliśmy utrzymać to w naszej tajemnicy, która nigdy nie powinna wyjść na światło dzienne i dotrzeć do nieodpowiednich osób.
– Teraz wystarczy do niej zadzwonić – zakończył swą wypowiedź, kiedy do mnie pomału docierały jego słowa. Skrzyżowałam finalnie z nim spojrzenie i ukazałam swe lekkie niezadowolenie w postaci małego grymasu.
– Załóżmy, że się zgodzi, bo to oczywiste. Ale co z rodzicami? Wiesz doskonale, że nie byli czasem przekonani do tak długiego lotu samemu – odparłam. Chłopak zwyczajnie się uśmiechnął nic nie robiąc sobie z moich słów, jakby miał w zanadrzu plan B, C, D i do końca alfabetu...
– Wtedy ciocia do nich zadzwoni i przekona. Już nie raz tak było, słońce – puścił mi oczko w tym samym czasie uśmiechając się.
– Widzisz, skarbie, wszystko jest możliwe, gdy się w to mocno uwierzy – do moich uszu dotarł jego głęboki, zachrypnięty bas, dlatego się do niego odwróciłam. Uśmiechnęłam się półgębkiem, kiedy objął mnie mocniej w talii oraz poprawił ze mną na drewnianym leżaku, a ja mimowolnie poczułam rozlewające się ciepło po mym wnętrzu. Chociażby tym, jak mnie nazywał, choć było już to dla mnie normą. Jego obecność wpływała na mnie w sposób, w jaki nikt inny nie potrafił. Nawet Maxi, którego naprawdę uwielbiałam i próbowałam pokochać w sposób, jaki on kochał mnie.
– Co z resztą? Mają pozwolenie? – zapytałam po chwili, ponownie wbijając wzrok w dwóch chłopców stojących obok nas.
– Ja i Rugg wiadomo. Rodzice Sebastiana zgodzili się bezproblemowo, wiesz jacy są – skinęłam głową. Oboje byli bardzo zajęci pracą oraz wszystkim innym wokół zamiast własnym synem, dlatego zawsze miał na wszystko zezwolenie. – Maxi zgodził się ze względu na ciebie, Maia powiedziała, że okłamie matkę z ojcem...
– A Beatrice rodzice jeszcze nic nie wiedzą, ale spokojnie, zgodzą się na pewno. Uwielbiają mnie – dodał z dumą, unosząc głowę i poprawiając swoją fryzurę, na co wszyscy się zaśmialiśmy. – Teraz jedynie trzeba zadzwonić do cioci, poinformować ją o przyjeździe, a później przekonać rodziców do wyjazdu – skinęłam głową, kiedy Julio westchnął głęboko i strzelił z karku, układając na nim dłonie. – Ja pierdolę i pomyśleć, że to ja to wszystko zaplanowałem – przymknął leniwie powieki, podczas gdy my wybuchnęliśmy śmiechem po raz kolejny.
– Dobra, wszystko ustalone – zabrał głos Agustin, który sięgnął po swoją koszulkę leżącą na trawie, gdy zdążył przeschnąć. – Czas się zbierać. Ubieraj się, malutka, jedziemy zaraz – rzucił ochoczo, posyłając mi jednocześnie krótkie spojrzenie, podczas gdy ja zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu. Następnie chłopak, u którego siedziałam przez cały ten czas na kolanach, poruszył się, dlatego i ja wstałam, co również on poczynił tuż po mnie.
– Gdzie? – chwyciłam za rąbki ręcznika leżącego na moich barkach i owinęłam się nim mocniej. Luknęłam na stojącego obok mnie ciemnookiego. Mój oddech stał się nieco płytszy, gdy obserwowałam jego ruch rękoma, przez co bez problemu mogłam dostrzec każdy najmniejszy mięsień. Goły, wyrzeźbiony tors wraz z malutkim wystającym brzuszkiem, a także wąski paseczek ciemnych włosków biegnący od pępka aż w dół, za materiał jego spodenek. Szerokie, umięśnione barki, w których mogłabym tonąć każdej nocy niczym drewniana łódka na tafli spokojnego jeziora, silne ramiona oraz ledwo widoczne, pojedyczne włoski na jego wolno unoszącej się klatce piersiowej. To właśnie jego ciało przypominało eksponat sztuki piękna w muzeum, wyglądało niczym nienaruszona rzeźba z mnóstwem detali, a także niewidocznymi gołym okiem szczegółami, na które zwracałam uwagę coraz częściej. To w nich straciłam swoją głowę i ostatki sił racjonalnego myślenia... Mogłabym go podziwiać godzinami, mogłoby stać się to moim ulubionym zajęciem, a mnie ciągle by było mało. Właśnie tak wyglądało uzależnienie.
– Skarbie, zejdź na ziemię – jak za gęstą mgłą dotarły do mnie pierwsze słowa, jakby conajmniej ktoś przyłożył mi wiadrem zimnej wody prosto w twarz. Pomrugałam kilkakrotnie, widząc pierwsze mroczki przed oczami. Moje spojrzenie było niewyraźne, jednak po chwili dotarło do mnie co się dzieje i podniosłam wzrok na już ubranego chłopaka, który przyglądał mi się z rozbawieniem. – Wiem, że jestem piękny i ci się podobam, ale zostawmy takie rzeczy na później. Skup się na wyjeździe – zadrwił, na co z ledwością przewróciłam oczami.
– Dalej nie wiem, gdzie jedziemy i w jakim celu – odparłam, wzdychając ciężko.
– Nad jezioro – poinformował mój brat, który zakładał na stopy swoje czarne buty z firmy Nike. – Więc idź już się ubierz, bo nie będziemy za tobą tyle czekać – wyprostował się, a na jego twarzy pojawił się cyniczny uśmieszek, na który zareagowałam prychnięciem, lecz potulnie zaczęłam kierować kroki w stronę szklanych drzwi prowadzących do wnętrza domu.
– Piętnaście minut i jestem na dole.
***
Niecałą godzinę później byliśmy już na miejscu, a dziewiętnastolatek, z którym jechałam w jednym aucie, zatrzymał się na leśnym parkingu. Tuż obok nas zaparkował Agustin wraz z Julio, a kiedy odwróciłam głowę i na nich spojrzałam, mój brat jak zwykle uformował wargi w szerokim uśmiechu, machając do mnie dłonią. Przewróciłam oczami w tym samym czasie, co Pasquarelli zgasił auto i z uniesionymi kąciki ust, odpięłam pas bezpieczeństwa. Wysiadłam z samochodu, zatrzaskując drzwi.
– Zapomnieliśmy o piwie! – zawył głośno Peña, wyrzucając rękoma w górę, kiedy tylko wypełznął z czerwonej Hondy. Wywróciłam oczami na jego jękniecie, a z boku usłyszałam cichy śmiech bruneta, który podszedł do bagażnika i go otworzył.
– Chyba mnie nie doceniasz, młody – skwitował prześmiewczo. Podeszłam do niego, co również poczynił mój brat, a Agustin w między czasie wyciągnął piłkę do siatkówki z kocem.
– Chyba nie... – przyznał cicho z wesołym uśmiechem na twarzy, kiedy szatyn wyciągnął z bagażnika sześciopak chłodnego piwa i po chwili go zamknął. – To w drogę.
Bez słowa wyruszyliśmy w stronę wydeptanej ścieżki z piachu, na której porozrzucane były także niewielkie kamyszki. Wokół nas rosły przeróżne krzaki, kwiaty, a także gdzieniegdzie krzewy jagód, bądź jeżyn. Przede mną po powierzchni dreptał Julio wraz z Bernasconim, którzy rozmawiali ze sobą na swoje prywatne tematy, natomiast obok mnie kroczył Ruggero, którego wzrok wbity był w komórkę trzymaną w dłoni od samego wyjścia z auta. Nie powiem, odrobinę mnie to irytowało zważywszy na to, iż ja swojej zapomniałam, a on nieprzerwanie coś w niej robił z szerokim uśmiechem. Podeszłam do niego i opierając głowę o jego lewy bark, zerknęłam w wyświetlacz, z którego nic na początku nie wyczytałam.
– Co robisz? – spytałam cichutko i gdy objęłam jego ramię, przytulając się do niego, zablokował telefon, chowając go do kieszeni spodni.
– Odpisywałem koleżance – odparł neutralnie. Dziwne uczucie wpłynęło na moje ciało, dlatego zasznurowałam wargi i mruknęłam ciche pod nosem „mhm", urywając temat. On także go nie ciągnął, lecz cały czas po jego twarzy przebiegał cień uśmiechu, a ja to mogłam dostrzec, nawet na niego nie patrząc. Po prostu wiedziałam, że to kolejna podpucha, a ja jej kolejny raz nie zniosłam.
– Koleżance? – ciekawość zżerała mnie od środka, mimo iż mawiają, że to pierwszy stopień do piekła. Mocniej zacisnęłam palce na jego ramieniu i westchnęłam niemal bezgłośnie, gdy on nieco zwolnił kroku. Kątem oka na niego zerknęłam, dostrzegając błąkający, zawadiacki uśmieszek na jego kształtnych wargach.
– Tak, koleżance – przytaknął ze słyszalnym rozbawieniem w swym głębokim basie. – Jesteś zazdrosna?
– Oczywiście, że nie – natychmiast odparłam nieco piskliwym głosem, dlatego chłopcy idący kilka metrów przed nami obejrzeli się za siebie, przerywając rozmowę. Spuściłam wzrok, a oni po chwili wrócili do poprzedniej czynności. – Mam gdzieś to, co robisz. Jesteś wolny i niezależny. Po prostu byłam ciekawa – szepnęłam.
– I zazdrosna – uśmiechnął się szeroko na swój wyróżniający sposób. Warknęłam pod nosem wściekle.
– Nie jestem o ciebie zazdrosna.
– Jesteś.
– Nie, nie jestem! – chciałam się odsunąć od chłopaka i puścić jego ramię, lecz w ostatniej chwili mi to uniemożliwił. Chwycił mnie mocno za nadgarstek, na co syknęłam pod nosem, a następnie zatrzymał kroku i stanął naprzeciw mnie, gdy jego spojrzenie zamieniło się w cholernego dominanta. Spuściłam głowę, zanim spojrzałam w jego niemal czarne ślepia, którymi mnie począł taksować.
– Cieszę się, że jesteś o mnie zazdrosna – mruknął cicho pod nosem, puszczając mój nadgarstek i się nade mną pochylając. Ja za to założyłam ręce na piersi, nieustannie unikając jego wzroku, lecz w końcu i tak przegrałam, lukając na niego krótko. Z naburmuszoną miną odwróciłam głowę, gdy on przysunął się do mnie jeszcze bliżej, co nieco mnie rozproszyło. Ta jego cholerna obecność, której chciałam uniknąć. – To znaczy, że w jakimś stopniu ci na mnie zależy – wyszeptał.
Później się ode mnie odsunął, a ja w osłupieniu obserwowałam, jak postawia duże kroki w kierunku Agusa oraz mojego brata, którzy byli już dosyć daleko od nas. Po chwili jednak wstrząsnęłam głową, aby potem zmusić z trudem swoje nogi w kierunku plaży. Jako ostatnia dreptałam po powierzchni ziemi ze spuszczoną głową, zadręczając się sprzecznymi myślami. Przecież to jasne, że nie byłam zazdrosna, nawet nie miałam do tego prawa, bo po pierwsze nie byliśmy związani, nie byliśmy parą, nie łączyło nas nic więcej poza zwykłą przyjaźnią z niemałymi korzyściami, a po drugie on miał własne życie i mógł robić z nim co tylko zechce. Był niezależny, dorosły oraz miał prawo do zabawiania się z każdą, którą tylko zapragnie, a koleżanek takich jak ja mógł mieć nawet milion. I mnie powinno to gówno obchodzić.
A jednak cię obchodzi, bo ci na nim kretynko zależy.
Jasne, że mi zależy, to w końcu mój jeden z najlepszych przyjaciół, w dodatku przyjaciel mojego brata. Trochę się zabawiliśmy, a teraz pozostaliśmy na relacjach czysto przyjacielskich, bez żadnych innych zobowiązań. Możemy się cieszyć życiem do woli.
Jednak dalej zżera cię ciekawość, kim była ta dziewczyna, która wywołała na jego twarzy duży uśmiech.
Nie interesuje mnie to, ma prawo być z kim zechce, a jego życie to jego życie. Nie mogę być zazdrosna o człowieka, który nie jest ze mną zobowiązany. Nie jesteśmy w związku.
Oddałabyś własną duszę, by tylko z nim spróbować i przestać żyć w obawie, że ktoś was nakryje.
Wcale, że nie. Ten człowiek nie interesuje mnie pod tym względem. Relacja czysto przyjacielska.
Chciałabyś mieć go tylko dla siebie.
UGHH!
– Ym... Ruggero – wypowiedziałam nieco głośniej, lecz nie na tyle, by dwójka nastolatków przed nami była w stanie nas usłyszeć. Chłopak zwolnił, a następnie okręcił się w mą stronę, kiedy dorównywałam mu kroku. – Co to za koleżanka?
A jednak.
NIECH CIĘ SZLAG TRAFI PIEPRZONA PODŚWIADOMOŚCI!
– A co? – zaśmiał się cichutko, ukazując swoje bialutkie zęby, a po sekundzie zagryzając dolną wargę. Spojrzał na mnie z góry w tym samym czasie, co przełknęłam powstałą w gardle gulę i poluzowałam uścisk dłoni, które miałam zaciśnięte w pięści.
– A nic, bo wiesz. Przyjaźnimy się, a nie chcę by żadna dziewczyna cię skrzywdziła, tylko była wobec ciebie w porządku. Chciałam tylko zapytać w intencji przyjacielskiej. Nic więcej – po mym nagłym słowotoku, zamilkła i wypuściłam ze świstem przetrzymywane powietrze z płuc.
Tak, tylko w intencji przyjacielskiej.
– Nie martw się, skarbie. Jestem dużym chłopcem, poradzę sobie – odparł rozbawiony, gdy ja myślałam, iż za moment spalę się ze wstydu. Boże, jaką trzeba być kretynką, by wszczynać tak popieprzony temat, który mógł rozumować na wiele sposobów! Zawyłam żałośnie wprost w swoje dłonie, w których ukryłam twarz i odmówiłam w myślach miliard modlitw.
– Dobra, masz mnie! Tak, jestem zazdrosna o każdą zdzirę kręcącą się obok ciebie! Nawet o Mai'ę, która jest twoją dziewczyną. Nie mogę patrzeć jak cię dotyka i całuje, podczas gdy ja tego nie mogę zrobić. Teraz możesz się śmiać, proszę.
Wtedy brunet zatrzymał się w miejscu, co również i ja poczyniłam. Przeniósł wolno kroki naprzeciw mnie, kiedy ja uważnie obserwowałam każdy jego pojedynczy ruch, aż w końcu podszedł do mnie na tyle ile było to możliwe i pochylił nad mą zdezorientowaną osobą. Uniosłam wysoko głowę, napotykając się z jego brązowymi, niczym gorzka czekolada ślepiami, które w ułamek sekundy zabłysnęły, powodując moje lekkie zdziwienie. Także na jego idealnie ułożone w linii prostej wargi, które rozciągnęły się w lubieżnym uśmiechu, a moje słowa nie robiły na nim żadnego wrażenia, jakby był o tym święcie przekonany. Bacznie mu się przyglądałam, skanując co do milimetra jego radosną twarz. Była idealna, wspaniała, a także cudowna i nie widziałam żadnej innej tak perfekcyjnej twarzy, jaką on posiadał. Kochałam ją, kochałam patrzeć na niego z dołu i podziwiać te piękne oczęta, w których pragnęłam się zanurzać i nigdy nie wyłaniać na powierzchnię. Lekko wysunięty, zadarty nos, niewidoczne kości policzkowe, nieco wyższe czoło, a jego usta... One były w tym wszystkim najlepsze, bo kiedy je całowałam, zapominałam o Bożym świecie oraz tym, co jest odpowiednie, a co nie. I Chryste, to w nich się zatraciłam i nie pragnęłam nawet ratować, ponieważ to wspaniałe uczucie rozprzestrzeniające się po mym ciele, było mym ulubionym.
– Wiem, słońce. Po prostu chciałem usłyszeć to z twoich ust.
Jego głos obijał się o moje bębenki echem, a kiedy odsunął się ode mnie niemal natychmiast, ja znów poczułam chłód mimo trzydziestu stopni na dworze. Kolejny raz pozostawił mnie zdezorientowaną i w całkowitym osłupieniu, kiedy zamglonym wzrokiem obserwowałam jego osobę oddalającą się ode mnie. Z ledwością utrzymałam się na nogach, a kiedy udało mi się pozbierać myśli w całość, zmusiłam się do pierwszego kroku w jego kierunku. Ze spuszczoną głową stąpałam twardo po powierzchni ziemi, nie słysząc żadnych innych zewnętrznych bodźców prócz jego słów.
Wiem, słońce.
Serce zacisnęło się w mej klatce piersiowej i niemal podskoczyło do gardła. Przełknęłam zmęczona ślinę, a następnie westchnęłam. Skąd wiedział? Przecież nigdy przedtem nie wspominałam ani nie zachowywałam się w sposób taki, aby jasno mógł stwierdzić, że jestem zazdrosna.
Po prostu chciałem usłyszeć to z twoich ust.
Dlaczego on tak cholernie się mną bawił? Nienawidziłam tego, gdy kpił ze mnie w podły sposób, a zwłaszcza kiedy podpuszczał mnie w tak błahych sprawach, w których nie potrafiłam przejąć pałeczki i bardzo często kapitulowałam. Ughh!
– Jesteśmy – z letargu wybudził mnie głos mojego brata, gdy dotarłam do trójki chłopców i uniosłam wreszcie głowę. Kątem oka zerknęłam na stojącego obok mnie szatyna, który po raz kolejny trzymał w dłoni swoją komórkę i z uśmiechem na twarzy, klikał w wyświetlacz.
Raz jeszcze wyłączyłam się z rozmów chłopaków, więc potulnie szłam za nimi swym własnym dostosowanym do mnie krokiem. Cały czas rozmyślałam o tym, z jaką suką musi on aktualnie pisać, by tak cholernie szczerzyć się do telefonu. Nie dawało mi to kompletnego spokoju, dlatego z naburmuszoną miną oraz zmarszczonym czołem podążałam, bijąc się z własnymi myślami. Natomiast kiedy tylko weszliśmy na powierzchnię piasku, zaczęłam przeklinać cicho pod nosem już sama nie wiedząc dlaczego byłam tak zdenerwowana. Dlatego gdy zatrzymaliśmy się w wyznaczonym miejscu niedaleko wody, westchnęłam głośno i uniosłam spojrzenie, wbijając go w nienaruszoną taflę jeziora, na której pływały gdzieniegdzie kaczki. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok.
– Och, wreszcie – głęboko westchnął po rozłożeniu w odcieniu szarości koca na gorącym piasku. Julio padł na materiał, zajmując większość miejsca, a swoje dłonie ułożył pod głowę, spoglądając na nas spod czarnych rzęs. – Zamierzacie tak stać, ćwoki?
– Chyba zapomniałeś, że wisisz mi rewanż – zakpił z niego Agus. – Dlatego wstawaj, chyba, że poddajesz walkowerem, kutasie – rzucił w niego piłką, która odbiła się od brzucha chłopaka i zawył głośno, zaciskając powieki, kolejno powstając na równe nogi.
– Jeszcze cię rozpierdolę – skwitował z dumą i kiedy spojrzałam na nich, pokręciłam głową z lekkim rozbawieniem. Obaj chłopcy oddalili się od nas, uprzednio ścigając buty ze stóp wraz ze skarpetkami i powędrowali z piłką rozegrać pojedynek.
Ja natomiast spojrzałam krótko na tego cholernego chłopaka, który nieprzerwanie trzymał tę cholerną komórkę w dłoni. Nawet nie raczył od niej oderwać wzroku, gdy wpatrywałam się w niego dłużej niż zwyczajne kilka sekund! Odstawił sześciopak piwa na piasek obok koca i uśmiechnął do urządzenia, gdy ja prychnęłam pod nosem, siadając na materiale. Podkurczyłam w ciszy nogi między którymi zaczęłam bawić się piaskiem i miętoląc w dłoniach rożnej wielkości kamyszki. Przysięgam, że miałam go serdecznie dość oraz tego, że przyjeżdżając tu z nami siedział cały czas w tym pieprzonym telefonie! Jakby nie mógł pozostawić rozmowy z koleżanką na później i skupić na nas swą uwagę, ponieważ w końcu po coś tu przyjechaliśmy. Dlatego ze zdenerwowaniem i zadręczaniam się takimi myślami, chwyciłam jeden kamyszek w dłoń, wyrzucając go najmocniej jak to możliwe, aż finalnie wylądował w wodzie. Wtedy po prostu nie wytrzymałam, a on to widząc, zablokował urządzenia po chwili siadając obok mnie.
– A co ty taka nie w sosie? – zapytał z wyczuwalną kpiną w głosie, aż ledwo powstrzymałam się od prychnięcia i zwykłego rzucenia prosto w jego twarz jednym z tych kamyczków. Nawet na niego nie patrząc, zagryzłam wnętrze policzka, hamując od chamskiego tekstu w jego stronę, dlatego zwyczajnie zignorowałam jego pytanie i wzruszyłam ramionami.
Wzięłam głęboki wdech, a następnie wbiłam swój obojętny wzrok w pływające na jeziorze kaczki, które co jakiś czas wydobywały z siebie charakterystyczny dla nich dźwięk. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok, ponieważ od samej maleńkości kochałam wszelkie zwierzątka i pragnęłam mieć każde w swoim domu, jednak mama nie była do tego zbytnio przekonana, zwłaszcza do psa, którego desperacko chciałam w swym życiu. Julio do tego pomysłu był obojętny, natomiast ojciec chętny i nieraz próbował porozmawiać z matką, aby ją przekonać, jedna ona jasno mówiła, że nie. Gdyby to zależało od samego Davida, miałabym już gromadkę piesków pod kołdrą. Pokiwałam niewidocznie głową, następnie znów wbiłam wzrok nieco łagodniejszy w piasek znajdujący się w mych dłoniach. Później tylko westchnęłam i padłam plecami na koc, gdy ten kretyn po raz kolejny wyciągnął telefon z kieszeni spodni. Drugą dłonią zasięgnął po piwo, otworzył je, przykładając puszkę do ust i pociągnął solidnego łyka. Mimowolnie prychnęłam pod nosem, a następnie odwróciłam się tyłem do niego. Ułożyłam się wygodniej na kocu, podkładając łokieć pod głowę.
– Przyklej sobie ten telefon do dłoni najlepiej.
Nie wytrzymałam, dlatego te kilka słów wydobyło się z mych ust niekontrolowanie, czego momentalnie pożałowałam. Ugryzłam się w język, aż poczułam sączącą się krew, jednocześnie klnąc w myślach na swą głupotę. Z początku nie usłyszałam żadnego odzewu, lecz potem cichy śmiech wydobywający się z jego gardła, gdy ja pomału spalałam się ze wstydu i własnej głupoty, która szerzyła się coraz mocniej. Ciszę między nami zagłuszali jedynie chłopacy grający nieopodal nas, którzy co po chwilę śmiali się sami z siebie oraz rzucali do siebie wyzwiskami. Dopiero po jakimś czasie poczułam, że siedzący do tej pory dziewiętnastolatek ułożył się bokiem na kocu i przysunął do mnie, kładąc jedną dłoń przede mną. Nie podniosłam wzroku, w skupieniu analizowałam jego ruchy, aż prawie położył się na mnie, zwisając nad mym ciałem i spojrzał na mnie uroczo z góry.
– A więc to dlatego jesteś taka naburmuszona – stwierdził z goszczącym na jego wargach uśmiechem. Lekko odchyliłam ciało w jego stronę i spojrzałam politowanie, prychając pod nosem oraz wracając do wcześniejszej pozycji.
– W dupie to mam – podsumowałam z postawą zwyczajnej suki i przymknęłam powieki, a do uszu wpadł mi jego melodyjny śmiech. Po chwili poczułam jak przytula się do mnie, podrażniając mą skórę swoim nosem, która momentalnie zapłonęła żywym ogniem. – Odsuń się ode mnie.
– Uwielbiam cię wyprowadzać z równowagi – pomruk przy mym uchu przyczynił się do biegnącego po mym rdzeniu dreszczu, dlatego zasznurowałam wargi, próbując tego po sobie nie poznać. – To nie była żadna moja koleżanka, skarbie. To tylko Victoria, moja kuzynka.
Te słowa wystarczyły, by kamień ciążący na mym obolałym sercu w końcu spadł z głośnym hukiem, a żołądek, który wykonywał miliard fikołków z zazdrości, zaprzestał swym ruchom. Niemal natychmiast trzymająca się w mym wnętrzu złość ulotniła się, a swoje czoło nareszcie rozprostowałam, przestając je marszczyć. Szybkim ruchem odwróciłam się w jego stronę, pierw otwierając ciążące powieki i gdy tego dokonałam, spojrzałam w jego brązowiutkie ślepia, które patrzyły wprost na moją łagodną twarz. Świeciły tymi cholernymi ognikami, kiedy jego wargi rozciągały się w tym uroczym uśmiechu, na którym zatrzymałam wzrok. Chciałam coś powiedzieć, jednak zanim to zrobiłam, ostatni raz spojrzałam w jego błyszczące od nadmiaru szczęścia tęczówki.
– Podjudzałeś mnie – stwierdziłam, kiedy finalnie dotarł do mnie cały przebieg wydarzeń. – Przez cały ten czas. Po to, by się ze mnie ponabijać. Kolejny raz.
Przytaknął radośnie głową, a potem nie wytrzymawszy, wybuchnął krótkim śmiechem, ukazując rząd białych zębów, podczas gdy jego miętowy oddech pomieszany z alkoholem, trafił do mych nozdrzy. Automatycznie uformowałam wargi w niemrawym uśmiechu.
– Byś musiała widzieć swoją minę – spuentował roześmiany w jednej chwili się ode mnie odsuwając i siadając obok. Także podniosłam się do siadu, a następnie spojrzałam na niego niedowierzająco.
– Jesteś okropny – zarzuciłam ręce na klatce piersiowej z uśmiechem na twarzy. Chłopak luknął na mnie krótko, chwytając w dłoń piwo i upijając łyk. Po sekundzie odstawił puszkę, a swoją uwagę skupił na mnie, szeroko się uśmiechając.
– Pytała co u ciebie – oznajmił, co wprawiło mnie w zaskoczenie. – Powiedziałem, że trochę się z ciebie nabijam, co w sumie nie jest nowością, a ona kazała cię pozdrowić.
Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego słowa, gdy sięgnął dłonią do tylnej kieszeni spodni, z której wyciągnął paczkę papierosów. Otworzył pudełko i wyciągnął jednego, wkładając do swych ust pomiędzy zęby.
– Pozdrów ją też – odparłam zadowolona. Bo mimo wszystko to było cholernie miłe uczucie, słysząc takie słowa od członka rodziny chłopaka, z którym tylko się przyjaźnię. – Kochana jest – dodałam, a on podpalił fajkę, uprzednio mi się pytając, czy chce, lecz odmówiłam. Schowałam zapalniczkę, a później zaciągnął się, spoglądając na mnie w tym samym czasie, co wypuścił dym ze swych ust.
– Czasem jej się zdarzy – wzruszył obojętnie ramionami, gdy ja cicho zachichotałam. Później zapadła między nami cisza, którą zagłuszali jedynie mój brat wraz z Agustinem. Spojrzałam w ich kierunku mimowolnie prychając pod nosem, gdy Bernasconi rzucił się wprost na piasek, by odebrać piłkę, a kiedy nie zdołał jej podbić, mój brat zawył głośno, uginając kolana i wyrzucając ręce w górę.
– I co, kurwo?! Mówiłem, że cię rozpierdolę! – krzyknął w niebogłosy, wskazując na leżącego na piasku czarnowłosego, który zwijał się ze śmiechu z powodu reakcji mojego brata. Siedzący obok mnie chłopak także powędrował tam spojrzeniem i zaśmiał się pod nosem, ponownie zaciągając fajką, gdy ja parsknęłam pod nosem.
– Widzę, że twój brat jest znacznie lepszy od ciebie – mruknął z papierosem w ustach, na co wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na niego niedowierzająco.
– Słucham? – prychnęłam na jego słowa. – To, że ja przegrałam z tobą, a on wygrał z Agustinem wcale nie oznacza, że jest lepszy ode mnie – ciemnooki rzucił mi błagalne spojrzenie, a następnie wziął łyka zimnego piwa, po którym ponownie wziął bucha fajki.
Dwoje nastolatków po skończonej rozgrywce podeszło do nas z szerokimi uśmiechami na twarzy, jednocześnie ciężko oddychając po męczącym meczu. Piłka spoczywała dalej w tym samym miejscu, co była, wiec zgaduję, że znów pójdą grać, ponieważ Agus odkąd go znam, w życiu by tak łatwo nie odpuścił. Kiedy byli już przy nas, nachylili się po puszkę piwa leżącego w piasku i gdy chwycili je w dłoń, otwierając oraz biorąc łyka, uśmiechnęli się szeroko.
– Tego było mi trzeba – skomentował z płytkim oddechem Julio, na którego twarzy spoczywały pierwsze krople potu, dlatego zaśmiałam się na jego widok. Agus nijak tego skomentował, tylko roześmiał pod nosem, a dziewiętnastolatek obok mnie, który skończył wypalać fajkę, miał obojętną minę.
– Nie opijaj się tak, bo ci siły zabraknie – rzucił do niego z przekąsem Bernasconi, a jego wargi uformowały się w wesołym uśmiechu. Mój brat jedynie na niego spojrzał, odłożył puszkę, wbijając ją nieco w piasek i jednym szybkim ruchem ściągnął z siebie koszulkę, wyrzucając ją na piach.
– Więc do boju, kowboju – odrzekł zaczepnie. Czarnowłosy jedynie kolejny raz zaśmiał się, a później ponowił każdy ruch bruneta i oboje wyruszyli na kolejny mecz. Pokręciłam głową, przewracając oczami, a swój wzrok skupiłam na czekoladowookim. Był jakiś nieobecny, niekiedy cicho roześmiał się pod nosem, lecz myślami biegał zupełnie gdzieś indziej, co nie umknęło mojej uwadze. Więc właśnie w tym momencie postanowiłam go nieco rozbudzić, dlatego odwróciłam się na kocu w jego stronę, a swoje nogi skrzyżowałam, tak zwanie po turecku.
– Kiedy Vicky przyjeżdża? – zapytałam, czym wywołałam jego nagłą reakcję. Jego ciemne oczy zatrzymały się na mej osobie, a brwi zmarszczyły, jednak także okręcił się i zasiadł naprzeciw mnie.
– Po co ci to wiedzieć? – przełknął ślinę, a jego widoczne jabłko Adama poczęło poruszać. Wzruszyłam ramionami, a potem wydęłam dolną wargę.
– Chciałabym się z nią zobaczyć. Poznałyśmy się w dość dziwnych okolicznościach, a później miałam okazję porozmawiać z nią tylko chwilę – do moich myśli wpadła poprzednia sytuacja, gdy Victoria weszła do jego pokoju akurat w tym momencie, gdy przyciskał mnie do łóżka, zwisając nade mną i zachłannie całując. Do dziś pamiętam jej słowa, które niekiedy chodziły mi po głowie.
Jeszcze żadna nie znalazła się w jego łóżku.
Czyli byłam tą pierwszą. A on to potwierdził, gdy rankiem leżeliśmy w pościeli.
– W sierpniu przyjedzie na cały miesiąc – odrzekł i upił łyk piwa trzymanego w dłoni. – Na pewno nie raz się z nią zobaczysz – skinęłam głową.
– Cóż, może wyjdę na wścibską, ale dlaczego ona mieszka we Włoszech, a ty tu? Zawsze mnie to ciekawiło, co cię tu sprowadziło – po mojej wypowiedzi, widziałam, jak chłopak zacisnął palce na puszce trzymanej w dłoni, gdzieniegdzie ją wgniatając. Jego wyraz twarzy momentalnie uległ zmianie i teraz zamiast zwykłej obojętności, czy też ziarenka radości, zagościła tam złość. Wargi zacisnął w wąską linię, jednak pokrótce diametralnie się zmienił, wybuchając cichym, sztucznym śmiechem, kręcąc głową.
– Każdy posiada coś takiego, co trzyma go w danym miejscu, czyż nie? – spojrzał na mnie pusto, czym wywołał moje większe zdziwienie niż przed sekundą. W żadnej chwili naszej znajomości nie miałam możliwości spotkania się z taką jego posturą, jaką w tym momencie przyjął, dlatego przełknęłam z automatu ślinę, aby nawilżyć moje suche gardło. – Ja też coś takiego tu posiadam. Nawet jeśli z początku nie chciałem pozostać w miejscu, w którym to wszystko się zapoczątkowało, musiałem.
Bacznie obserwowałam go swoimi rozszerzonymi tęczówkami, które utkwione miałam w jego pustych, bladych ślepiach nie błyskających, jak poprzednio. Pomimo mojej ciekawości, postanowiłam uciąć temat i spuściłam głowę, w końcu odrywając wzrok. Rozżalonym spojrzeniem nastolatek przede mną szukał czegoś, co mógłby obrać za obiekt do wpatrywania i po krótkiej chwili znalazł trzymaną puszkę, tkwiąc w niej wzrokiem. W moim ciele odczuwać zaczęłam wyrzuty sumienia, że śmiałam w ogóle o cokolwiek takiego zapytać. Jeśli nigdy mi o tym nie opowiadał, nie miałam prawa wydobywać z niego żadnej informacji, choć nie powiem, moja ciekawość zżerała mnie od środka i pragnęłam dowiedzieć się wszystkiego, co ukrywa pod maską tego niezależnego, obojętnego chłopaka, który szuka jedynie rozrywki. I jakie to było egoistyczne posunięcie, żądać od kogoś prywatnych informacji o przeszłości. Skoro o takowej nie mówi, musiał mieć ją ciężką, nawet jeśli nie potrafił się do tego przyznać. Przymknęłam powieki na moment, a potem westchnęłam głęboko, przerywając ciszę.
– Powiem ci jedną rzecz i nie musisz mi nic odpowiadać, wystarczy, że wysłuchasz – zaczęłam, powoli dobierając słowa. Brunet w jednej sekundzie skupił na mnie swoje puste spojrzenie, dlatego uniosłam głowę, a następnie poczęłam mówić, wbijając w niego swe zieloniutkie tęczówki. – Nie będę więcej pytać o nic związanego z tobą i twoją przeszłością, twoim obecnym zachowaniem oraz tym, co przeszedłeś. Nie wiem, co się wydarzyło, ale nie chcę wiedzieć dopóki ty nie będziesz gotowy o tym powiedzieć. Będę czekać tak długo, aż uznasz, że to właściwy czas i miejsce. Po prostu wiedz, iż możesz mi zaufać.
Chwyciłam jego dużą dłoń swoją drobniutką i ją ścisnęłam, w momencie gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się na dłuższy moment. Czułam się tak, jakbyśmy byli teraz tylko my, znajdowali w dużej bańce, w której coś takiego jak czas nie istnieje. Swoimi rozeźlonymi oczami tkwił nieprzerwanie w mojej osobie, dokładnie analizując każde me słowo, jakby próbował utwierdzić się w przekonaniu, że to co powiedziałam, to prawda. I było to cholernie niespotykane, jak bardzo ten człowiek nie ufał innym, nawet swoim przyjaciołom, z którymi był najbliżej. Był cholernie zamknięty w sobie oraz skryty, a wyciągnięcie z niego jakiejkolwiek rzeczy równało się z niemożliwym. Dlatego wwiercał się w mą duszę, nie potrzebując żadnego zaproszenia, a ja mu na to w pełni pozwalałam, co go zaskoczyło i po chwili wykonał pierwszy ruch, jakim było zaciśnięcie warg. Potem odwzajemnił mój uścisk dłoni, a finalnie jego oczy diametralnie przybrały swój wcześniejszy blask.
– Wszystko ci opowiem, co do jednego szczegółu. Lecz nie dziś, choć w pewnym dniu, na pewno.
Ściszył głos, po chwili odchrząkując i biorąc swoją dłoń, kiedy ja skinęłam potulnie głową, a wargi uformowałam w dużym, pełnym otuchy uśmiechu, który odwzajemnił uniesieniem kącików ust. Byłam w wielkim szoku, jak ten cholerny człowiek potrafił zmienić swoje nastawienie do całego świata w ułamku sekundy. Jakby miał conajmniej wyłącznik swych wszystkich uczuć, a włączenie ich z powrotem było nienamacalnie proste, co powodowało moje zawrotne zdziwienie. Lecz ja nie naciskałam i nie potępiałam, choć powinnam. I choć powinnam tępić jego osobę, bo była niewyobrażalnie trudna, a także zepsuta, przez co wiele razy nie liczył się z uczuciami innych ludzi, tak tego nie robiłam, bo jak on kiedyś powiedział. Każdy człowiek, który uległ zmianie, miał do tego jakiś powód. On też go miał.
Jednak w tym wszystkim co najbardziej mnie uszczęśliwiło w samym środku, łaskocząc w przyjemny sposób moje serce było to, iż on mi zaufał. To ja dotarłam do jego ciepłego serca, które chronił i okrył grubą warstwą betonu, przybierając postawę obojętnego, pustego chłopaka, jednocześnie budując wokół siebie duży mur. Lecz mi udało się go zburzyć, nawet jeśli nie w całości.
– Wiesz co? – przerwałam tę dudniącą w uszach ciszę i posłałam mu szeroki uśmiech, na który zareagował grymasem. Bo on wiedział, że znów wpadłam na głupkowaty pomysł, na który chcąc, nie chcąc będzie musiał się zgodzić.
– Co takiego? – jęknął, padając plecami na koc i zakrywając twarz swymi zimnymi dłońmi. Cicho roześmiałam się pod nosem, podnosząc się, a następnie na kolanach do niego podeszłam, układając obok. Chwyciłam jego jedną rękę, na której ramieniu ułożyłam głowę, kiedy on sam z siebie mnie objął.
– Dziś jest pora, by opowiedzieć ci coś o sobie – oznajmiłam wesoło i umiejscowiłam lewą dłoń na jego klatce piersiowej, która wolno się unosiła, a następnie przytuliłam się do jego boku. – Wymagając czegoś od ciebie, byłabym egoistką, dlatego teraz odpowiem ci na każde pytanie, które mi zadasz.
– Jesteś tego pewna? – zapytał przez towarzyszący cichy śmiech, a ja pokiwałam ochoczo głową, wzdychając.
– Będę tego żałować, ale co mi tam – zadarłam nieco głowę, by spojrzeć na jego twarz, która wyrażała teraz jedynie radość. Mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy on mruknął w odpowiedzi.
– Gdzie mieszkałaś przedtem? – zapytał, gdy ja prychnęłam pod nosem.
– Myślałam, że zadasz mi odważniejsze pytanie.
– Do tego dojdziemy później – nachylił się nad moim uchem i do niego szepnął. Uśmiech ozdobił moje wargi, które zagryzłam, kolejno poczynając mówić.
– W Arroyito. Urodziłam się tam, uczęszczałam do szkoły, miałam własne życie, które na przestrzeni kilku lat mój ojciec zniszczył, zdradzając matkę z naszą pieprzoną pokojówką, która przychodziła z początku do nas kilka razy w tygodniu. I Boże, jaka ja byłam cholernie głupia, nie zauważając, że najważniejsza osoba w moim życiu ukrywa coś tak obrzydliwego! – podwyższyłam nieco głos, czując napływającą falę goryczy, z którą zmagałam się zawsze, gdy rozmawiałam o moim ojcu. Nastolatek powoli pogłaskał mnie po głowie, co mnie odrobinę rozluźniło. – Nadal pamiętam dzień, w którym weszłam jako naiwne dziecko do domu z uśmiechem na twarzy, ciesząc się na wieść o tym, że dziś czwartek. Co czwartek graliśmy w różne gry na konsoli oraz zajadaliśmy gorącą pizzą, którą sami robiliśmy od razu po moim przyjściu – zacisnęłam mocno powieki, wzdychając. – Wtedy ten dzień nie należał do takich. Zaszłam do mieszkania, a pierwsze co zauważyłam w drzwiach to walizki mojego taty – to wszystko do mnie powracało. Każda sekunda, każde słowo, każdy wyraz twarzy moich rodziców, kiedy dowiedziałam się o tym, co ojciec zrobił. Jak mama siedziała zapłakana w kuchni, łykając kolejną tabletkę na uspokojenie z pochyloną głową. A ja byłam tylko pieprzonym dzieckiem, które cieszyło się na kolejny dzień spędzany z tatą. To wracało. Każde, pieprzone wspomnienie.
Moje oczy się lekko zaszkliły, dlatego urwałam w połowie, łapiąc więcej powietrza. Tamten dzień zapadł w mojej pamięci na wieki, niekiedy odwiedzajac moje myśli na nowo. W takich momentach rozpływałam się, łkając prosto w poduszkę, czując coraz większe ukłucie w sercu, którego próbowałam nieustannie się pozbyć. Widok jego w korytarzu, gdy odchodził, nie mówiąc dlaczego, bo wstyd zżerał go ponad wszystko. Moja matka o wszystkim mnie informująca. Wtedy straciłam ojca, mimo, że moja miłość do niego była większa niż cokolwiek innego na świecie. Wtedy dla mnie nie istniał. Już nigdy.
– Nawet nie wyobrażasz sobie, jak ciężko było mi spoglądać na moją mamę łykającą codziennie po kilka tabletek uspokajających. Nie pojmiesz tego, jak cholernie wtedy byłam bezradna, a jedyne co zrobiłam, to zaszyłam się w pokoju w swoich czterech ścianach, płacząc w poduszkę. Błagając Boga, by był to zwykły żart, kolejny koszmar, z którego się obudzę, lecz to się nie stało. A każdy dzień był coraz gorszy – podniosłam się do pozycji siedzącej, co również i on poczynił. Wytarłam wierzchem dłoni pierwsze łzy z policzków, kolejno wzdychając ciężko i unikając jego spojrzenia, które wbite miał silnie w moją osobę. Nawet jeśli cholernie rozrywał mnie na wszystkie szczątki ból umiejscowiony w klatce piersiowej, chciałam w końcu z siebie to wydusić. Miałam dość duszenia wszystkiego w środku, bo było to niezdrowe, a ja pragnęłam zrzucić z siebie ciężar, który dźwigałam dalej po upływie ośmiu lat.
– Był on najważniejszą osobą w moim życiu, wiesz? Z każdym problemem mogłam do niego przyjść, wszyscy w szkole zazdrościli mi tak wspaniałej relacji z ojcem, której połowa dzieci chodząca ze mną do klasy nie posiadała. Byłam jego oczkiem w głowie, a on moim i oddałabym nawet serce, by był szczęśliwy.
Odetchnęłam głęboko po raz kolejny. Nie pragnęłam nigdy litości oraz wyrazów współczucia, bo mój ojciec okazał się człowiekiem, który tego serca nie posiadał. Po prostu chciałam przestać dusić się z tymi cholernymi emocjami, które od kilku lat we mnie siedziały, a on był kolejną z niewielu osób, której tę oto historię powieliłam. Zawsze unikałam tego tematu. Kończyło się na tym, iż straciłam ojca, bo dopuścił się niewyobrażalnej rzeczy. I nie mam bladego pojęcia co mnie podkusiło, by wyznać tak dołującą prawdę, od której wiecznie uciekałam. A mimo to, on stał się człowiekiem, który ją poznał. Calutką.
– Był ze mną w każdej chwili mojego życia, jako jedyny zawsze mnie wspierał we wszystkim, co bym nie obrała za swój cel. Chciałam śpiewać, on robił to ze mną, pragnęłam czuć się księżniczką, on mnie tak traktował, chciałam tańczyć, on tańczył ze mną, nawet jeśli obydwoje byśmy połamali nogi. Jako jedyny wspierał mnie w tym, kiedy postanowiłam wreszcie wziąć się za siebie i schudnąć. I z jego pomocą wreszcie mi się to udało, ponieważ byłam naprawdę grubasem – mimowolnie zaśmiałam się nieco z lepszym humorem, przypominając sobie przeprawę przez najgorszy okres w mym życiu. Nastolatek także uformował wargi w małym uśmiechu, unosząc oba kąciki ust, co rozluźniło nieco atmosferę między nami, a ja w końcu odetchnęłam, czując napływające ukojenie.
– Naprawdę byłaś małym grubaskiem? – zapytał radośnie, dlatego się roześmiałam i pokiwałam energicznie głową, wycierając ostatnie łzy z policzków.
– I to jeszcze jakim – odparłam uśmiechnięta. – Jednak przez tak duży nadmiar tłuszczu oraz moje bardzo szybkie tycie, nabrałam czegoś, czego wstydzę się najbardziej – ciche westchnięcie wydobyło się z moich ust, kiedy ponownie zwiesiłam głowę, zaciskając wargi. To coś było czymś dla mnie naprawdę wstydliwym, dlatego też często siedziałam na łóżku, oglądałam miliard razy swoje ciało i płakałam raz po raz, widząc białe ślady na skórze.
– Co to takiego? – minimalnie jego głowa przechyliła się w bok, a swoje spojrzenie wbił w moje szklane oczy, które tym razem powędrowały w dół. Głęboko westchnąwszy wyprostowałam nogi. Na nich spoczywały tylko krótkie czarne spodenki, co ułatwiło mi dostęp do prawie niewidocznych śladów na zewnętrznej stronie ud. Przetarłam dłonią swoją nogę. On za to nieprzerwanie mi się przyglądał z widocznym zaciekawieniem na twarzy, gdy w końcu przeniósł ślepia na moje gołe nogi, których skórę delikatnie naciągnęłam i tym samym ukazały się białe, ciągnące się aż od biodra do połowy uda rozstępy, które były moim największym kompleksem w calutkim wyglądzie.
– To ich się wstydzę najbardziej i boję się, że obrzydzą partnerowi moją osobę – wypowiedziałam z cieniem uśmiechu na lekko opuchniętych ustach. – Jest ich mnóstwo, są częścią mnie i zamiast je zaakceptować, ja ich nienawidzę.
Nic więcej nie dopowiedziałam, dokładnie obserwując jak białe nierówne paski na wzór blizn biegną po mych udach, na których umiejscowiłam swoje dłonie. Pomimo mojego dużego spadnięcia na wadze, one pozostały, niszcząc wygląd mojego dotychczasowego ładnego ciała. Kilka lat temu pokochałam swoje ciało, jakim było, w końcu siebie akceptując i móc z uśmiechem spojrzeć na siebie w lustrze. Pomimo moich nieco szerszych bioder, małych piersi, delikatnie wystającego brzuszka oraz grubszych ud, na których te bestialskie ślady były umieszczone, tak kochałam swoje ciało i z dumą nosiłam odsłaniające niektóre jego części ubrania. Lecz ich nie potrafiłam zaakceptować, choć nie raz próbowałam.
Wtedy poczułam delikatny, ciepły dotyk siedzącego przede mną chłopaka, który powolutku szmerał mnie opuszkami palców w miejscu, gdzie blizny istniały. Nie były one na pierwszy rzut oka widoczne, lecz dla mnie przesadnie, dlatego cholernie próbowałam je zakrywać chociażby pieprzonym podkładem, który i tak nic nie dawał. Mimowolnie jego dotyk mnie speszył, ponieważ ułożyłam swą ciepłą dłoń na jego, zwisając głowę oraz me wstydliwe spojrzenie. Wzrok, którym skanował moje ciało, a także dotykał przypominał delikatne szmeranie dopiero co narodzonego dziecka, z którym nie powinno się obchodzić ostro, lecz bardzo delikatnie. Cholernie się zawstydziłam, więc samowolnie ugryzłam wnętrze mojego policzka, chwytając jego rękę sunącą po mych gołych nogach. Jednak on mi uniemożliwił ten ruch, dlatego uniosłam wzrok, krzyżując z nim spojrzenie pełne ukojenia oraz skruchy. Przechylił delikatnie po sekundzie głowę w bok.
– Wiedziałem o nich od zawsze – rzekł głębokim basem z lekką chrypką, której chwilę później się pozbył, odchrząkując. – Są piękne – uśmiechnął się pokrzepiająco, gdy ja natychmiast rozszerzyłam oczy, mrugając powiekami kilkakrotnie.
– Nie są, Ruggero. Są...
– Ćśś – przyłożył palec do moich lekko rozchylonych warg i odetchnęłam głęboko, kapitulując. – Każdy ma w sobie coś, co go w jakiś sposób kształtuje. Ty masz to – jego druga dłoń powędrowała na moje udo, które delikatnie rozmasował. – Nawet jeśli nie chciałabyś ich mieć, masz. Nienawidzisz ich, ale będą tak czy siak, bo to twoja przeszłość. Część ciebie oraz tego co przeszłaś kiedyś.
Zamilkłam w głowie analizując każde jego słowo. Ciężko było mi przyswoić do siebie, że to co powiedział było szczere zważywszy na sam jego charakter oraz to, iż nigdy przedtem nie był tak wrażliwym chłopakiem, jak w tym momencie. Pomału mój mózg przyjął ostatnie bodźce. Kolejny raz pomrugałam powiekami, by potem wbić swoje zaskoczone, lecz także spokojne spojrzenie w jego iskrzące tęczówki, a później zjechać wzrokiem jego twarz. Wargi rozciągnięte miał w pełnym otuchy oraz ukontentowania uśmiechu, którym sprawił, iż poczułam rozlewające się ciepło po mej skórze. Działał na mnie naprawdę kojąco i kiedy odwzajemniłam po dłuższej chwili jego gest, on rozpromieniał, zabierając swoją dłoń.
– Dziękuję – wyszeptałam czarownie, gdy moje policzki niespodziewanie oblał mały rumieniec, którego próbowałam zakryć. Natomiast on go zauważył i zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową.
– To ja powinienem dziękować za szczerość – odparł. – Zapytałem, gdzie mieszkałaś wcześniej, a ty zaufałaś mi do tego stopnia, by opowiedzieć swą całą nieprzyjemną przeszłość – poprawił się na kocu nieprzerwanie we mnie tkwiąc wzrokiem pełnym skruchy i oparł łokieć na kolanie, podpierając głowę dłonią. Wtedy i ja uniosłam spojrzenie, formując wargi w radosnym uśmiechu.
– Ufam tym, którzy na to zaufanie zasługują.
Nijak tego skomentował, a jedynie uśmiechnął pod nosem, odwracając wzrok, dlatego też i ja zmieniłam swą pozycję. Usiadłam na skrawku koca, podczas gdy nastolatek wyciągnął kolejnego papierosa z kieszeni swoich spodni, przy okazji biorąc łyk piwa stojącego obok. Wyciągnął paczkę w mą stronę, lecz posłusznie odmówiłam, kręcąc głową i ponownie zaczęłam miętolić w dłoniach piasek z błąkającym uśmiechem na wargach, którego za nic nie potrafiłam powstrzymać. Nie wiem, jakie uczucie gościło teraz w mym wnętrzu, lecz na pewno nie było to, co poprzednio. Bo czułam się naprawdę dobrze w jego towarzystwie, nawet jeśli nie zamienialiśmy ze sobą ani jednego słowa. Papieros tlił się między jego palcami, gdy ja zerknęłam na chłopców kończących mecz, którzy przez cały ten czas rzucali w siebie obraźliwymi tekstami. Mimowolnie zaśmiałam się na ten widok, aż nagle naszą ciszę przerwał jego głos.
– To był mój brat. Ma na imię Leonardo.
Z szokiem na niego spojrzałam, marszcząc brwi. Jego bijąca tajemniczość znów wprawiła mnie w osłupienie, więc siedziałam z podkurczonymi nogami i wpatrywałam się w jego obojętną twarz. Papieros w jego dłoni, którym się zaciągnął, tlił się nieprzerwanie, podczas gdy ja wbiłam wzrok w czerwoną, podpaloną końcówkę, analizując jego słowa. Moja zmarszczona twarz jedynie utwierdzała to, w jakim zmieszaniu mnie pozostawił, jednakże kiedy powróciłam wspomnieniami do pewnej sytuacji, wszystko nabrało sensu oraz zaczęło układać w całość.
Wyciągnęłam słuchawki z torby, lecz zanim wsadziłam je do uszu i zaczęłam słuchać muzyki, mój wzrok padł na znaną mi osobę. Zmrużyłam delikatnie oczy, próbując wyostrzyć obraz, a kiedy chłopak odwrócił się w mą stronę, dostrzegłam ciemnookiego. Zwolniłam nieco tempo, przyglądając się sytuacji. Brunet rozmawiał z niższym od siebie, może o głowę chłopakiem, a właściwie chłopcem, z którym po chwili się przytulił i wręczył plik pieniędzy. Jeszcze bardziej zdziwiona niż przedtem, zmarszczyłam brwi. Ciemnowłosy chłopczyk odszedł po chwili od Pasquarelli'ego, uprzednio się z nim przytulając na pożegnanie i poszedł w swą stronę, natomiast szatyn zaczął kierować się do swego stojącego niedaleko auta.
Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem na tę wspominkę, ponieważ po naszym spotkaniu od razu pojechaliśmy w miejsce, gdzie stało się ono naszym. To wtedy uprawialiśmy seks w jego przyczepie campingowej, do której mnie zaprowadził, choć wcale nie musiał. Poczułam ciepło roznoszące się po mym ciele i wtedy skrzyżowaliśmy spojrzenia.
– Dziękuję za szczerość – wesoło oznajmiłam, posyłając mu szeroki uśmiech, na który zareagował pokręceniem głowy. Ponownie odwrócił wzrok, kończąc swojego papierosa tlącego się między jego długimi oraz smukłymi palcami.
– Już się nacieszyliście swoją obecnością? – jak na zawołanie usłyszeliśmy krzyk jednego z chłopców, którzy skończyli kolejny pojedynek między sobą. Samowolnie na moje wargi wkradł się niedowierzający uśmiech, a brunet obok mnie skinął głową.
– Jeszcze porządnie nie zaczęliśmy! – odkrzyknął z kpiącym uśmiechem na twarzy, czym wywołał moje rozbawienie. Agustin posłał mojemu bratu dwuznaczne spojrzenie, na które zareagował w dziwny sposób, a potem oboje wybuchli cichym śmiechem. Przewróciłam oczami.
– Więc pieprzyć to i do nas przyjdźcie! Pojedynek dwa na dwa! – zaproponował radośnie Peña, dysząc z powodu gorączki na dworze i przetarł po chwili swoje spocone czoło przedramieniem.
Automatycznie spojrzałam na dziewiętnastolatka, który poczynił dokładnie to samo. Oboje uśmiechnęliśmy się w swoją stronę, prawdopodobnie mając dokładnie to samo na myśli, dlatego posłałam mu zachęcające spojrzenie.
– Idziemy?
– Idziemy.
***
W kompletnej ciszy jechaliśmy autem do domu, podczas gdy na dworze zapadał już zmrok. Westchnęłam ociężale, przymykając powieki i oparłam głowę o szybę, wspominając dzisiejszy nasz wypad nad jezioro, który zakończył się dla nas wszystkich radością oraz totalnym zapomnieniu o problemach wokół. Do późnej godziny graliśmy w piłkę, chłopacy popijali piwo, także zaciągając się fajkami, natomiast ja wszystkiego odmawiałam, leżąc na kocu i zwijając się ze śmiechu z wypowiadanych przez Agustina żartów. Nie raz czułam także napływające do mych oczu łzy, gdy myślałam, że mój brzuch zaraz eksploduje.
Uchyliłam powieki, kiedy auto zaczęło zwalniać i dostrzegłam, iż na drodze w naszej już dzielnicy, stał w poprzek czarny z przyciemnionymi szybami samochód, w którym ktoś siedział. Nie byłam w stanie dostrzec osoby w środku, pomimo zmrużenia oczu, jednak kiedy chłopak znajdujący się obok mnie przeklął pod nosem, a następnie zgasił auto, wiedziałam, że coś się kroiło. Dlatego natychmiast się rozbudziłam, zapominając o mym szczególnym zmęczeniu i odwróciłam głowę w stronę nastolatka, kiedy odpiął pas, otwierając drzwiczki. Rozszerzyłam powieki.
– Gdzie idziesz? – zapytałam zszokowana, poprawiając się na siedzeniu.
– Zostań w środku – odparł ozięble i wysiadł, zatrzaskując za sobą drzwi.
Stres, jak i zdezorientowanie wtargnęło do mojego ciała, więc siedząc na wygodnym fotelu, obserwowałam nastolatka kierującego swoje kroki w stronę czarnego pojazdu, z którego wysiadł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. W jakim szoku byłam, kiedy jego rysy twarzy momentalnie odtworzyły się w mojej pamięci, kiedy przypomniałam sobie tego człowieka. Droga od Mai do mojego domu była straszliwie długa, a w dodatku przeokropna, zważając na to, iż ten sam czarnowłosy mężczyzna zaczepił mnie o północy na dzielnicy obok. Poczułam, jak moje zdenerwowanie się nasilało, poprzez zaciśnięte pięści oraz zmarszczoną twarz.
Po chwili do dziewiętnastolatka dołączyli oboje chłopaków, którzy wyszli z auta za nami. Całą wąską drogę torowaliśmy naszymi samochodami, lecz to pozostało daleko w otchłani, należąc do spraw nic nieznaczących. Trójka nastolatków poczęła rozmawiać z tym obrzydliwym mężczyzną, którego mięśnie opinały się na skórzanej kurtce i pomimo zmroku mogłam bezproblemowo dostrzec, jak ciemne oczy posiadał ten czarnowłosy typ, który w jednej dłoni przewracał co jakiś czas rozsuwany nóż. Sądząc po mimikach twarzy każdego z osobna, mogłam jasno stwierdzić, iż ta rozmowa nie należy do najłagodniejszych, a kiedy jego wzrok skupił się na mojej osobie, czułam, jak zostaje przyszpilona do fotela. Gula, która utworzyła się w mym suchym gardle była nie do przełknięcia, dlatego moje oczy znacząco się rozszerzyły. Jednakże jego uśmiech, który mi posłał był najstraszniejszym mym koszmarem, jaki kiedykolwiek posiadałam. Mocne rysy twarzy mężczyzny zwiększyły mój strach, więc zasznurowałam wargi, ciężko oddychając. Conajmniej jakby ta czynność stała się najtrudniejszą w calutkim funkcjonowaniu naszego organizmu. Czarnowłosy rzekł coś z uśmiechem na swej obrzydliwej twarzy, kiedy nagle Ruggero do niego ruszył z zaciśniętymi pięściami. Atmosfera stężała i gdyby nie nagła reakcja Agustina z Julio, chłopak zadźgałby własnymi rękoma mężczyznę, którego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Nie wytrzymałam ciążącej nade mną presji. Cholernie się bałam, lecz nie na tyle, by odpiąć pieprzony pas bezpieczeństwa i zwinnie wygramolić się z pojazdu, którego drzwi zatrzasnęłam za sobą. Wtem ich wzrok powędrował w moją stronę.
– No proszę, nawet nic nie musiałem robić, a nasza malutka do nas sama przyszła – i wtedy usłyszałam straszliwie przerażający baryton, którego nie miałam dane słyszeć jeszcze nigdy w swej młodej egzystencji. Dreszcz przeszedł przez moje ciało, kiedy ten obleśny typ zjechał mnie od góry do dołu wzrokiem i wydął dolną wargę. Poczułam obrzydzenie większe niż na jakąkolwiek istniejącą skalę, dlatego zaschło mi w gardle do takiego stopnia, iż nie mogłam przełknąć śliny. Podeszłam bliżej, aż on znów zabrał swój widmowy głos. – Nie powiem, Pasquarelli, masz dobry gust w dobieraniu sobie dziewczynek. Tam też by się bez problemu za nią wzięli.
Stanęłam nieopodal nie mając siły już kierować swych kroków w żadnym innym kierunku. Mój żołądek wykonywał fikołek za fikołkiem, gdy moje oczy szkliły się coraz mocniej, widząc jego osobę stojącą naprzeciw i oblizującą wargi. Zrobiło mi się słabo, dostrzegając pierwsze mroczki przed oczami, a później pomrugałam kilkakrotnie powiekami, lecz to nijak pomogło. Za mgłą widziałam jego sylwetkę, a także trójkę chłopaków, którzy równie mocno zdenerwowani, co ja, mieli zaciśnięte wargi wraz z pięściami. Dopiero po jakimś czasie do mnie dotarło, co się właśnie tu działo, dlatego rozchyliłam usta, zerkając na bruneta, który zacisnął szczękę, odwracając się w moją stronę.
– Czego kurwa nie rozumiesz w słowach zostań w środku?! – przeraźliwy głos trafił do mych uszu, o których bębenki zaczął się obijać. Uniosłam spojrzenie w jego tęczówki, gdy podszedł do mnie szybkim krokiem, zatrzymując kilka centymetrów przede mną. Coraz ciężej zaczęło mi się oddychać, kiedy zobaczyłam żywy płomień w jego oczach oraz furię, która horrendalnie wbijała mnie w środek jezdni. Zamglonym wzrokiem obserwowałam jego twarz, na której pojawiły się pierwsze żyły, a rysy stały mocniejsze, niż kiedykolwiek indziej, dlatego wpatrywałam się w jego czarniutkie niczym węgiel oczy, które należały do samego diabła. Wtem usłyszałam manieryczny śmiech, od którego przebiegły mnie ciarki.
– Zostaw tę Bogu winną dziewczynkę. Po prostu się o ciebie troszczy, a ty jak zwykle reagujesz tak samo – spojrzałam w tamtym kierunku, co również i nastolatek. Bałam się, cholernie mocno, lecz nie pragnęłam tego po sobie poznać, dlatego ze skamieniałą miną odważyłam się spojrzeć w jego rozbawioną twarz. On za to kolejny raz utkwił wzrokiem w ciemnowłosym, bawiąc się nożem w dłoni.
– Czego chcesz? – wychrypiał stanowczym, lecz także piorunującym każdego basem, na którego nawet zareagowali negatywnie stojący obok chłopacy.
Oni sami byli w ciężkim szoku tego, co wydarzało się na tej cichej ulicy, na której miałam przyjemność mieszkać. Myślałam, że to tylko zły sen, bądź po prostu błądzę na jawie. Że za moment obudzę się w ciepłym łóżku, tego, czego tu zaszło nie będzie, a ja sama odetchnę z ulgą, iż w końcu ten koszmar dobiegł końca, lecz tym razem to była szara otaczająca nas rzeczywistość, o której pragnęłam zapomnieć. Mężczyzna zaśmiał się gorzko, opierając o tył własnego auta i pokręcił głową z żałosnym jęknięciem. Dopiero teraz dostrzegłam jak dobrze był on zbudowany. Silne ramiona, które okrywała skórzana kurtka, umięśnione uda, spoczywające na jego twarzy blizny, a także zadrapania. Krótko przystrzyżona fryzura w kolorze czerni nadawała mu mroku, którego w zupełności nie zabrakło. Także nieułożone w linii prostej wargi, kamienne, czarne oczy, spiczasty nos, po którym się podrapał oraz zarysowana mocno szczęka wraz z widocznymi kośćmi policzkowymi. Czarnowłosy odbił się od auta i westchnął z politowaniem.
– Tu już nie chodzi o banknoty, Ruggero. Chodzi o coś więcej.
Kolejny raz zamarłam nasłuchując się słowom, które wypowiadał ten typ. Z zaciekawieniem skanowałam jego wyraz twarzy, który wykazywał teraz obojętność, lecz także pewną nadzieję. Dlatego chwyciłam automatycznie dłoń stojącego obok mnie nastolatka, który wzdrygnął lekko się na mój ruch, a później bez żadnego spojrzenia wyszarpnął swoją dłoń. Miałam ochotę się rozpłakać, widząc go takiego. Sami Agustin z Peñą postanowili zachować spokój, jednak nie potrafili, ponieważ po słowach tego mężczyzny, westchnęli z przerażeniem w oczach i zakryli twarz dłońmi, jakby doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co zaraz nastąpi. W wielkim szoku obserwowałam przebieg wydarzeń. I ja naprawdę zaczęłam mieć złe przeczucie do tego wszystkiego, zwłaszcza, gdy jego szczęka wraz z dłońmi brutalnie się zacisnęła.
– Dobrze wiesz, że po twoim odejściu Hector nie znalazł żadnego tak dobrego zawodnika, jak ty – mężczyzna obejrzał swój nóż w dłoni i wzruszył beznamiętnie ramionami. Natomiast to, jaki śmiech wydobył z siebie nastolatek sprawił, że moja osoba wgniotła się w powierzchnię ziemi.
– Cóż za zaskoczenie – pokręcił głową z patetycznym uśmiechem na twarzy. Czarnowłosy westchnął ociężale.
– Nie pierdol, Pasquarelli. Gdyby nie on, już dawno by cię tu nie było – odparł. Chłopak kapitulując, zamknął usta i przemilczał komentarz, który po raz kolejny sprawił, że atmosfera się zagęściła.
– Więc co mam zrobić? – spytał z kpiną, a także rozżaleniem w głosie, wyrzucając rękoma w górę.
– Wygraj wyścig. Ten jeden raz.
Wtedy poczułam nieprzyjemne mrowienie w dole kręgosłupa przemieszczające się aż do karku, który zalewał zimny pot, a moje dłonie zaczęły drżeć. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa, nawet przełknąć głupawej śliny, by nawilżyć to przeokropnie suche gardło, w którym powstała gula. Nawet nie wiem, kiedy moje oczy poczęły mnie piec od niemrugania, a w kącikach poczułam słone łzy, którym nie pozwoliłam się wydostać. Nie czułam nic innego, żadne zewnętrzne bodźce do mnie nie dochodziły, a ich słowa odbijały się o moje bębenki echem. Na zgiętych nogach moja osoba stała po boku tego calutkiego zamętu z ledwością się na nich utrzymując. Ponieważ jego słowa sprawiły, że dwójka nastolatków niedaleko mnie przeklinała głośno pod nosem, wypowiadając wszystkie imiona świętych, jednak nie byłam w stanie na nich skupić uwagi. Zamglonym wzrokiem obserwowałam niewyraźną postać Ruggero, który z zaciśniętymi pięściami oraz szczęką mierzył się wściekłym wzrokiem z niewzruszonym facetem, którego wyraz twarzy pozostawał obojętny. Zastygłam w bezruchu, kiedy brunet przytaknął głową pomimo głośnych jęków przyjaciół, którzy jasno mówili, że ma tego nie robić. Że nie musi, że znajdą inne rozwiązanie.
– Jeden wyścig – wyszeptał niskim tonem, a swój palec wskazujący wbił w męską postać. On za to uśmiechnął się usatysfakcjonowany, odbijając się od auta, do którego zamiar miał wsiąść, lecz głos go zatrzymał. – Lecz pod jednym warunkiem.
– Oświeć mnie – stanął wyluzowany, wymachując rękoma w powietrzu, a wyraz jego twarzy nieco złagodniał.
– Żaden z was nie położy swojego brudnego łapska na jej ciele. Żaden.
I wtedy jego palec wskazujący wylądował na mojej osobie, a ja poczułam miliard przelatujących po mym wnętrzu negatywnych emocji, które z każdą kolejną chwilą się nasilały coraz mocniej. Nie potrafiłam już odróżnić, co było rzeczywistością, a co moim wyobrażeniem, ponieważ to, co odczuwałam w tamtym momencie nie było równe z niczym innym. Przez dobrą minutę wszyscy stali w ciszy, a jednego wzrok, albowiem tego obleśnego typa był nakierowany na mnie, co powodowało me problemy z normalnym oddychaniem. Czułam się, jakby spadł właśnie na mnie wyrok śmierci, choć tak naprawdę nic takiego się nie wydarzyło, a ja wciąż mogłam egzystować. I nie byłam w stanie pomrugać, czy też wziąć głębokiego wdechu, którego teraz desperacko potrzebowałam, bo byłam w zbyt wielkim szoku, by wykonać jakąkolwiek czynność, nawet głupi ruch opuszczoną wzdłuż tułowia ręką. Na ugiętych kolanach bacznie przyglądałam się całej sytuacji mętnawym wzrokiem, podczas gdy moje dłonie drżały nieustannie wraz oblewającym moje plecy zimnym potem. Było mi cholernie niedobrze, a chęć, która mnie ogarnęła, to zwymiotowanie wszystkiego, co przez te siedemnaście lat zdołałam zjeść. Wtem pomrugałam pierwszy raz od parunastu chwil, dostrzegając, jak mężczyzna po długim okresie czasu skinął głową. Także uścisk dłoni bruneta nieco się poluzował, a on sam odetchnął bezgłośnie.
– Wygrasz, dziewczyna będzie nietykalna – wzruszył apatycznie ramionami, finalnie odwracając ode mnie zziębnięty wzrok.
– W takim razie zgadzam się.
W końcu Karolcia się otworzyła nieco i zagłębiła w swoją przeszłość, o której nic nie wiedzieliśmy, a także Ruggero pakujący się jak zwykle w kłopoty...
Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca, bo jeszcze nigdy nie było tak długiego rozdziału, hahah
Całuję x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro