23. A więc to moja kara?
Skrzywiłam się na dźwięk dzwonka do drzwi, a raczej kolejny ich trzask, gdy do domu wkroczyła grupa nastolatków. I to nie pierwsza, która przekroczyła dzisiejszego wieczoru próg naszego mieszkania. A to wszystko spowodowane było tym, że tydzień temu po mojej ostatniej kłótni z Pasquarelli'm oraz jego głupich komentarzach, mnie zachciało się zrobić huczną imprezę, aby udowodnić mu, że wcale nie jestem nudna. Moi rodzice jak prawie co weekend, wyjechali w delegację, a będą dopiero w poniedziałek nad ranem, co jeszcze mocniej podkusiło mnie do tego, by zrobić to... to COŚ.
- Karol! - usłyszałam swoje imię, więc natychmiast skierowałam głowę w stronę głosu. Znajdowałam się na środku korytarza, a baryton docierający do mych uszu rozległ się niedaleko. Zauważyłam Maison'a z mojej szkoły, rok starszego ode mnie, gdy ledwo co utrzymywał się na nogach, poruszał w rytm głośnej muzyki dobiegającej z... już sama nie wiem skąd. - Gdzie mogę zajarać?! - próbował przekrzyczeć tłumy ludzi oraz hałas.
Wzruszyłam ramionami i machnęłam ręką, mając już tego dość, a następnie odeszłam w swoim kierunku. Miałam zamiar wyjść z domu, iść na ogród, cokolwiek, było tu przeokropnie duszno, mgliście oraz nie dało się czym oddychać przez smród alkoholu, dym papierosowy oraz wszystko inne, jednak czyiś znany mi głos dotarł do mych uszu ponownie. Odwróciłam się w stronę basu i dostrzegłam niedaleko mnie stojącego mojego brata, który właśnie przekroczył próg naszego domu wraz z Agustinem, Mike'iem oraz Ruggero.
- Ożesz kurwa w mordę.
To właśnie była reakcja Julio na całą tą melinę odbywającą się u nas za moją sprawką. I szczerze mówiąc wcale nie jestem zdziwiona jego postawą, bo sama bym tak zareagowała, wchodząc z przyjaciółkami do mieszkania, a tam zamiast normalnego, czystego pomieszczenia zastaję zwykły brud, hałas oraz co drugi metr pożerających się nawzajem ludzi, którzy nie ograniczają się dosłownie z niczym. Powoli przeniosłam wzrok na Peñę, lustrując go od góry do dołu. Miał na sobie czarne rurki a do tego granatową bluzę z kapturem, gdzie po lewej stronie na piersi widniał biały znaczek Nike. Kiedy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały, mój wyraz twarzy się zmienił, a na wargach pojawił wymuszony, cyniczny uśmiech, który posłałam każdemu z osobna.
- Co tu... Coś ty najlepszego narobiłaś?! - krzyknął przerażony i mocno pociągnął się za swoje włosy z rozdziawionymi wargami biegając oczami wokół.
Ja za to wzruszyłam ramionami, a pokrótce przeniosłam spojrzenie na wyczekiwanego przeze mnie chłopaka, który rozbawiony skanował mnie wzrokiem. Jak zwykle miał na sobie czarne, dopasowane spodnie przedarte gdzieniegdzie, tego samego koloru bluza z kapturem i małym znaczkiem Nike u góry na piersi. Natomiast jego wyraz twarzy pozostawał jak zwykle taki sam; obojętny, ale zarazem z cieniami rozbawienia, puste, czarne ślepia, którymi mnie taksował od paru już chwil, zadarty nos oraz ledwo widoczne kości policzkowe, za to jego wargi rozciągnięte były w dużym, kpiącym uśmiechu. Westchnęłam ociężale i spojrzałam na mojego brata, który od dłuższej chwili rozglądał się po domu przeokropnie wściekły.
- Impreza - odrzekłam w końcu obojętnym tonem, jednak wcale tak nie było, bo równie mocno ruszało mnie to wszystko co jego, choć próbowałam zgrywać twardą i niezależną. Chciałam pokazać temu kretynowi, że wcale nie jestem nudziarą, za jaką mnie uważa. Że nie jestem sztywna oraz umiem się bawić na przeróżne sposoby. A przyrzekam tu i teraz, że dziś odstawię popis.
- Impreza?! - warknął i spojrzał wprost w moje zielone tęczówki swoimi rozgniewanymi ślepiami. - Przecież to jest melina, a nie impreza! - dodał.
- Twoja siostrzyczka pokazała różki - obydwoje usłyszeliśmy głos szatyna, na którego powędrowały nasze spojrzenia. Zarzuciwszy ręce na klatkę piersiową, zmierzyłam go groźnym spojrzeniem na co wybuchnął cichym śmiechem, a mój brat pokręcił głową. W między czasie Agustin z Michaelem zniknęli w salonie, pozostawiając nas tu i bawiąc się w najlepsze.
- Jak wrócę tu za kilka godzin... - rozejrzał się z kwaśną miną wokół, a finalnie wbił swój złowrogi wzrok we mnie. - Tego ma nie być - dodał dobitnie.
Przewróciłam oczami, kiedy tylko odwrócił się na pięcie, idąc w stronę drzwi frontowych. Choć wiedziałam, że kiedy Julio coś sobie postanowi i tak musi być, to musiałam mu przyznać rację, bo z imprezy zrobił się tu tak zwany chlew. Naprawdę nie miałam zamiaru doprowadzić domu do tego stanu, przecież to miała być zwykła posiadówka, gdzie mogłabym pokazać temu baranowi, że wcale nie jestem taką, za jaką mnie uważa. No właśnie, a skoro o nim mowa, to wróćmy do teraźniejszości, gdzie ten kretyn patrzy się na mnie od dobrych paru chwil, mierząc mnie rozbawionym spojrzeniem, gdy na jego wargach gości cwany uśmieszek.
- Naprawdę zrobiłaś to wszystko dla mnie? - spytał w końcu, kiedy podszedł bliżej mnie i stanął naprzeciw w odległości kilku centymetrów. Prychnęłam pod nosem, odwracając głowę w bok, a finalnie odeszłam krok w tył.
- Za dużo sobie dodajesz - mruknęłam pod nosem. Chłopak nic nie odpowiedziawszy pochylił się nade mną, aż poczułam jego gorący oddech przy swym uchu na wskutek czego się wzdrygnęłam.
- Ach, tak? - wyszeptał, lecz przez to napięcie nie słyszałam żadnych innych dźwięków prócz jego wspaniałego, ochrypniętego głosu, który wywoływał tyle emocji we mnie. Muzyka głośno grała, krzyki oraz piski wszystkich tu zgromadzonych, lecz nie byłam w stanie tego usłyszeć. O moje bębenki obijał się jeden bas, dobrze mi znany i pomimo jego szeptu, czułam się tak, jakby do mnie conajmniej krzyczał.
- Tak - odpowiedziałam, przełykając ślinę. Tym razem jego cichy, prawie, że bezgłośny śmiech trafił do mych uszu. Nie byłam w stanie od razu tak po prostu spojrzeć w jego oczy, bo wiedziałam, czym to się za każdym razem kończy, dlatego też po dłuższych chwilach gdy nade mną stał, zebrałam się na odwagę i wbiłam swe spojrzenie w jego ciemne tęczówki. W zwyczaju miał posiadać w nich blask oraz tajemniczość, która każdego tak bardzo przyciągała i dziś nie było inaczej. Odbicie samej siebie oraz to ogniwo, którym we mnie rzucał, doprowadzały mnie często do czerwoności i innych niechcianych uczuć.
- W porządku - rzekł neutralnie, co nieco mnie zszokowało. Później odszedł ode mnie na większą odległość i włożył dłonie do kieszeni swoich czarnych spodni. - W takim razie dobrej imprezy - kiwnął do mnie głową, a następnie odwrócił na pięcie, z uśmiechem kierując się do drzwi frontowych. Moment, co?
- Co?! - krzyknęłam za nim, na wskutek czego zwrócił się w mą stronę, stojąc już znacznie dalej. - Idziesz już? Ale... Jak to?! - moje oczy znacząco się rozszerzyły, widząc jak tak po prostu sobie odchodzi bez żadnego wytłumaczenia.
- Chyba nie myślisz, że zostawię Julio samego po tym, co zobaczył? - spytał, jakby odpowiedź była oczywista, jednak mnie to wszystko dobijało. Tyle się fatygowałam, aby tylko udowodnić mu, że nie jestem sztywniarą, a on najzwyczajniej w świecie wychodzi. To żart?
- Ale...
- Co? - wtrącił, gdy widział, że nie potrafiłam się wysłowić. - Czemu miałbym tu zostać, wiedząc, że mój przyjaciel jest w stanie jakim jest? - zapytał, przenikliwie mierząc mnie wzrokiem. - No chyba, że zrobiłaś to wszystko dla mnie, a to wtedy zmienia postać rzeczy - widziałam, jak jego wargi dalej uformowane są w tym uśmieszku cwaniaka, za którego się uważał od dawien dawna. Myślał, że wszystko mu wolno, każdy będzie mu się kłaniał oraz jest od niego uzależniony, ale wcale tak nie było. Przynajmniej nie w moim przypadku, zwłaszcza, gdy tak strasznie mnie wkurwiał na każdym możliwym kroku.
Hipokrytko pieprzona...
- Masz rację - przyznałam z dumą, unosząc głowę wysoko. - Idź i najlepiej nie wracaj. To miejsce nie dla takich osób jak ty. Nie jesteś mi potrzebny ani dziś ani wcale, a teraz łaskawie wyjdź, bo zabierasz mi cenny tlen do egzystowania - dokończyłam dobitnie swój wykład, a następnie zarzuciłam włosami, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jego wzrok automatycznie powędrował na moje piersi, które przez bardzo głęboki dekolt były uwidocznione, jednak nie przejęłam się tym, bo to on dzisiejszego wieczoru traci. Nie ja.
Ostatni raz spojrzałam na niego z cynicznym uśmiechem na twarzy i ruszyłam do przodu, po chwili skręcając w lewo do salonu, jednak on mnie zatrzymał, a raczej jego kpiący głos, na wskutek czego zatrzymałam się. Powoli odwróciłam się i dostrzegłam jego rozbawiony wyraz twarzy, a po chwili pokręcił głową.
- Jeszcze przyjdziesz do mnie na kolanach - rzucił na odchodne, gdy jego wargi ozdobił dwuznaczny uśmiech, a pokrótce odszedł, wychodząc z domu. Nawet nie zdołałam mu nic odpowiedzieć ze względu na to, w jakim stanie oraz szoku mnie pozostawił. Za kogo on się do cholery jasnej uważa, by rzucać takimi żenującymi tekstami w moją stronę? Nikt nie dał prawa temu idiocie wyrażania się do mnie w ten sposób.
Przecież i tak to zrobisz...
- Ughhh! - warknęłam sama do siebie, pociągając się mocno za włosy. Byłam przeokropnie zdruzgotana tym wszystkim. Zrobiłam huczną imprezę specjalnie, tylko i wyłącznie dla niego, chciałam odstawić odlotowy popis, by wcale nie myślał o mnie, jak o nudziarze, a skończyło się na tym, że wyszedł. Tak po prostu. Wyszedł!
- Tu jesteś skarbie! - pisk Mai dotarł do mych bębenków, a ja pomału odwróciłam się w jej stronę z wesołym wyrazem twarzy, aby tylko nie miała czego podejrzewać. Dziewczyna się szeroko do mnie uśmiechnęła i objęła ramieniem, prowadząc w stronę kuchni. - Chodź się napić.
- Nie chcę - mruknęłam w odpowiedzi, zapierając się. Ta za to pociągnęła mnie z całej siły tym razem za dłoń i weszłyśmy szybkim krokiem do pomieszczenia, w którym było pod dostatkiem alkoholu. - Maia...
- Karol... - przedrzeźniała mnie, robiąc głupią, typową dla niej minę. Chwyciła w swą dłoń butelkę whisky leżącą niedaleko nas oraz dwie szklanki, które zapewne były już zużyte, lecz jej to nie przeszkadzało. Odkręciła kurek, odkładając go na blat i przechyliła naczynie, wlewając do szkła wódkę, na co się skrzywiłam.
- Maia - powtórzyłam jej imię nieco głośniej, czym zwróciłam jej uwagę na sobie. - Przesadziłam.
- Daj spokój - machnęła szybko ręką i odłożyła butelkę, zakręcając ją. - Taka impreza zdarza się raz na ruski rok. Stara, wyluzuj, są wakacje - poklepała mnie po ramieniu z zgorzkniałą miną.
Mówiąc szczerze po części Reficco miała rację, zważywszy na obecną sytuację. Pomimo tego, że ta impreza została zorganizowana przeze mnie dla tego kretyna, który najzwyczajniej w świecie sobie wyszedł, pozostawiając mnie tu oraz się ze mnie nabijając, to powinnam chyba się zabawić. To nie głupi pomysł, bo przecież to on właśnie stracił, a nie ja, prawda? Powinnam była się wyszaleć, napić oraz tańczyć do białego rana z ludźmi, których rzeczywiście kocham, a nie z człowiekiem, dla którego nic nie znaczę i spostrzega mnie jako pieprzony obiekt seksualny. Weź się w garść dziewczyno, masz siedemnaście lat, już za kilka miesięcy osiemnaście, do roboty, baw się.
- Masz rację - przyznałam w końcu po mych długich przemyśleniach i uderzyłam pięścią w wyspę kuchenną, przy której stałyśmy. - Dziś się zabawimy. Obydwie.
I tak tego pięknego, sobotniego wieczoru wypiłam za zdrowie. Za szczęście, za zdanie matur, za ukończenie szkoły, za znalezienie miłości swojego życia, za przyjaciół, za zdrowie, ponownie za zdrowie i za rzeczy, których już nie pamiętam, bo było ich tak wiele. Drink za drinkiem, kieliszek za kieliszkiem, taniec za tańcem, godzina za godziną, a ja czułam się niczym nowonarodzona, czułam się jakby czas stanął w miejscu oraz w ogóle nie miał znaczenia, a ja dryfowała wśród delfinów pośrodku oceanu. Jak już kiedyś wspominałam na ostatniej imprezie, gdzie także nieźle się spiłam i doprowadziłam do strasznego stanu, jarając jednocześnie trawkę z Agusem, że Maia ma bardzo słabą głowę do picia, tak było też i dziś. Jako pierwsza odpadła, miała totalny helikopterek, lecz dalej wciskała w siebie alkohol i nie przejmowała tym, że zaraz zaliczy tak zwanego zgona. Wesoło tańcowała do muzyki w salonie, ledwo co utrzymując się na nogach i co po chwilę podtrzymując się mnie, chociaż ja także już nieźle byłam wstawiona. Wszystko stało się dla mnie zabawniejsze, ludzie wokół mnie wirowali, krzyczałam z całych sił do lecących piosenek, chciałam aby ten dzień na długo został w mej pamięci i szczerze powiedziawszy, tak chyba było.
- Maia - wysapałam ciężko, gdy moje nogi pomału odmawiały posłuszeństwa. Dziewczyna odwróciła się w mym kierunku z szerokim uśmiechem na twarzy, a ja niewiele myśląc, samoistnie na nią wpadłam. - Ou, cześć piękna - rzuciłam flirciarsko z pijackim uśmiechem na twarzy. Nastolatka chwyciła mnie w talii, a następnie zbliżyła do mnie znacznie, skradając buziaka na mych spierzchniętych wargach.
- Smakujesz rewelacyjnie - skwitowała po naszym kolejnym pocałunku. Pokrótce jednak chwyciła mnie za dłoń i obie powędrowałyśmy szybkim, a zarazem chwiejnym krokiem do kuchni po kolejną dawkę alkoholu. Coś czułam, że to nie skończy się dobrze zważając na nasz obecny stan, lecz w końcu miałam się bawić, czyż nie?
Chwilę później znalazłyśmy się w pomieszczeniu, gdzie nie było dużo ludzi, a jedynie pojedyncze osoby, które przychodziły wlać sobie napojów procentowych. My za to z Mai'ą wylądowałyśmy na wyspie kuchennej, przy której jeszcze do niedawna stałyśmy i sięgnęłam po przezroczystą butelkę zapełnioną do połowy, odkręcając zakrętkę. Wolnym ruchem przyłożyłam szkło do swoich pełnych warg, przechylając je i wypijając połowę duszkiem, aby drugą połowę zostawić dla Reficco, która z wyczekiwaniem się we mnie wpatrywała. Kwaśna mina momentalnie zawitała na mej twarzy, lecz nie przejęłam się tym zbytnio i podałam naczynie Mai, która powtórzyła mój ruch.
- Zaraz się zrzygam - skomentowała, odkładając butelkę na miejsce i popatrzyła na mnie nieodgadnionym wzrokiem, na który się głośno roześmiałam.
- Karol! Maia! - usłyszałyśmy nagły krzyk znajomej osoby, więc natychmiast nasze spojrzenia powędrowały w stronę drzwi. - Wszędzie was szukałam.
- Bi! - odkrzyknęłam i podbiegłam w trybie natychmiastowym do dziewczyny, wpadając w jej ramiona. W ostatniej chwili mnie uratowała przed upadkiem, a ona sama się zachwiała przez co kolejny raz z mojego gardła wydobył się głośny śmiech. - Tak dobrze cię widzieć, piękna. Kocham cię - wybełkotałam i zbliżyłam się do niej, co również ona poczyniła, a następnie nasze wargi się złączyły w długim buziaku.
- Całujecie się beze mnie?! - wtrąciła Reficco, która szybko do nas podeszła przy okazji obijając się o wszystko, co napotykała na swej drodze. Wpadła na pewnego chłopaka, a dokładnie Chrisa, który wędrował do wyspy kuchennej. Obydwoje się zaśmiali, a następnie ruszyli w swoim kierunku. - Też chcę buziaka, Bi! - wydęła dolną wargę, stojąc naprzeciw Beatrice, a gdy ta z uśmiechem na twarzy przytaknęła głową, pocałowała brunetkę.
Prawdę mówiąc wszystkie trzy byłyśmy już mocno wstawione, nie funkcjonowałyśmy normalnie, jak powinnyśmy, a w dodatku co po chwilę potykałyśmy się o coś na naszej drodze, gdy wyruszyłyśmy ponownie na parkiet. Dochodziła godzina pierwsza w nocy, ludzi było coraz mniej, jedynie zostały pojedyczne osoby, które tak czy siak się pomału zbierały. Byłyśmy my, Agustin, Mike, Seba, który mignął mi się dzisiejszego wieczoru tylko dwa razy oraz z dziesięć innych osób. Czas pędził jak szalony, my za to krzyczałyśmy do każdej piosenki lecącej z głośników i także wlewałyśmy w siebie resztki alkoholu pozostawionego w kuchni. Moja głowa mi pękała, już nie wspomnę o tym, jak bardzo mi się w niej kręciło, a nogi miałam niczym z waty, lecz dalej utrzymywałam się na nich i tańcowałam. Alkohol co po chwilę podchodził do mego gardła, gdy wykonywałam zbyt gwałtowne ruchy, a kiedy kolejny raz zrobiłam ostry obrót, niespodziewanie zderzyłam się z czyjąś umięśnioną klatką piersiową, a ta osoba mnie złapała, ratując przed spotkaniem z ziemią.
- O dobry Boże, czy to ty? - zapytałam głośno z zamkniętymi oczami, kiedy nieznana mi postać ustawiła mnie do pionu. Otworzyłam pomału me ciążące powieki i dostrzegłam z grymasem na twarzy mojego brata, który pokręcił widocznie głową, a następnie głośno wypuścił powietrze z ust.
- Miałaś to skończyć - wymruczał pod nosem, mierząc mnie przenikliwie wzrokiem. Sekundę potem przeniósł go na osoby znajdujące się za mną, a mianowicie Bea oraz Mai'ę, które ledwo co utrzymywały się na nogach.
- Jesteś tak zrzędzący, że mam już cię dość - warknęłam i odchyliłam głowę, wbijając swoje znudzone spojrzenie w biały sufit salonu. - Bawcie się z nami!
Ponownie pobiegłam na parkiet do dziewczyn, nie zwracając już uwagi na nic co mnie otaczało. Nawet nie zdołałam zauważyć, że razem z Julio przybył ciemnowłosy, który zawziętym wzrokiem mi się przyglądał i mierzył do stóp do głów, lecz jakoś mnie to nie ruszało zważywszy na jego ostatnie zachowanie oraz to, w jaki sposób się do mnie odnosił. Moja komórka, którą do tej pory trzymałam w tylnej kieszeni swych krótkich, przedartych oraz czarnych spodenek zawibrowała, a kiedy ją wyciągnęłam i odblokowałam, dostrzegłam mnóstwo wiadomości ze wszystkich mediów społecznościowych. Głośny śmiech opuścił moje wargi, kiedy weszłam na Twittera, a na głównej tablicy rozbrzmiewał #PartyKS z wieloma zdjęciami oraz wpisami dotyczącymi dzisiejszej imprezy.
- Myślicie, że się udało?! - próbowałam przekrzyczeć muzykę oraz resztki ludzi, którzy także kierowali swe krzyki w stronę lecących piosenek. Dziewczyny odwróciły się z dużym goszczącym, lecz dalej pijackim uśmiechem na twarzy w mym kierunku, potykając się o własne nogi i przytaknęły energicznie głową.
- Jeszcze w to wątpisz?! - głośny śmiech Mai rozbrzmiał po całym domu, jednak tak czy siak nie był go w stanie nikt inny usłyszeć, zważywszy na hałas.
A jeśli mowa o hałasie, to moglibyśmy poruszyć także temat bałaganu, a raczej pozostawionego tu syfu. Po całej podłodze porozrzucane były plastikowe, zużyte kubeczki, w powietrzu prócz dymu papierosowego oraz unoszącego się smrodu potu, nic nie dało się zauważyć oraz poczuć. Wystarczyło, że ktoś stanąłby w odległości dwóch metrów ode mnie, a już by był za tak zwaną mgłą, a jego sylwetka oraz twarz byłyby totalnie niewyraźne. Nie wspomnę już o tym, jak praktycznie w każdym pomieszczeniu na panelach były pozostawione plamy alkoholu oraz całkowicie czegoś innego w kolorze białym, więc nawet nie chcę się domyślać, co to może być... Zdecydowanie jutrzejszy dzień zostaje zarezerwowany na sprzątanie tego syfu, chlewu, tego... już nawet brakuje mi słów, by wyrazić to, co tu było.
- Agus! - krzyknęłam i rzuciłam się chłopakowi w ramiona, gdy podszedł także nieźle podpity do mnie i objął mocno w talii. Obydwoje śmialiśmy się z naszego obecnego stanu, a później najzwyczajniej w świecie zaczęliśmy poruszać się w rytm lecącej muzyki.
- Mówiłem już, jak bardzo cię uwielbiam, malutka? - spytał flirciarsko, lecz szczęśliwie wprost w moje wargi z szerokim uśmiechem. Ja za to pokiwałam głową i odwróciłam się do niego tyłem, tak, by moje jędrne pośladki stykały się z jego kroczem.
- I to jeszcze ile razy! - odkrzyknęłam i oboje wybuchnęliśmy ponownie śmiechem. Chłopak chwycił mnie mocno w biodrach, a następnie zetknął się z moimi pośladkami na tyle, ile było to możliwe i zaczęliśmy poruszać się w rytm lecącej muzyki. Co po chwilę ocierałam się o niego, on za to błądził dłońmi po całym mym ciele, finalnie zatrzymując je na talii. Z każdą sekundą miałam coraz dziwniejsze ruchy, posuwałam się do odważniejszych kroków, doskonale wiedząc, że mojego chłopaka nawet nie było na tej potańcówce. A dlaczego? Dlatego, że nie było go w mieście, ja postanowiłam to wykorzystać w dodatku go o tym nie informując, bo przecież co miałabym powiedzieć? Wiesz, skarbie, robię ostrą imprezę, by udowodnić takiemu jednemu kretynowi, że wcale nie jestem nudna. A czemu ją robię? Bo przejmuje się zdaniem tego barana, który dużo do mego życia nie wnosi, a jednak musi w jakimś stopniu być ważny skoro tak wiele dla niego poświęcam.
Ughhh, niech mnie szlag trafi albo cokolwiek innego!
- Agustin - usłyszałam nagły głos znanej mi osoby, która stanęła tuż obok nas, jednak nie zmieniliśmy z Bernasconi'm pozycji i w dalszym ciągu tańczyliśmy. Chłopak najwyraźniej zdenerwowany takim odzewem, odciągnął ode mnie blondyna, przez co także odwróciłam się w jego stronę.
- Hej, zostaw go! - oburzyłam się, mimo, że na mej twarzy gościł duży uśmiech i zarzuciłam ręce na klatce piersiowej. - Nie widzisz, że się bawimy, sztywniaku?
- Co jest, Rugg? - zapytał poddenerwowanego chłopaka, który z zaciśniętymi pięściami stał bardzo blisko niego i mierzył go wściekłym spojrzeniem. Ja za to tańczyłam dalej, dotykałam ich po każdej części ciała, a finalnie podeszłam do blondyna, przytulając się do niego. Roześmiany oddał mój uścisk i ułożył dłoń na mym pośladku, ściskając go, na wskutek czego pisnęłam, a następnie obydwoje się głośno zaśmialiśmy.
- Agustin, zostaw ją - wypowiedział, ponownie go odciągając ode mnie. Ten wybuchnął śmiechem i poklepał swego przyjaciela po ramieniu.
- Daj spokój, bracie - wybełkotał. - Tak tylko się bawimy. Co nie, malutka? - jego spojrzenie powędrowało na mnie wraz z zirytowanym brunetem, na którego wargach zawitał ledwo widoczny uśmiech, gdy skrzyżowaliśmy ze sobą spojrzenia. Nie ukrywam, że ten chłopak działa na mnie niesamowicie, wystarczą te jego cholerne intensywne tęczówki, którymi taksował każdą część mego ciała, a we mnie pobudzały się wszelkie zmysły oraz emocje. To, co odczuwałam, będąc pośród niego, kiedy mierzył mnie przenikliwie czarnymi ślepiami, jego głupie loczki, które dodawały mu zawsze pieprzonego uroku, to wszystko było czymś przyprawiającym mnie o dreszcze oraz przebiegające aż do mych zakończeń nerwowych prądy elektryczne.
- Z tobą też się mogę pobawić - odparłam zmysłowo, unikając wcześniejszych komentarzy oraz pytań Bernasconi'ego i zwróciłam się do bruneta. Mimowolnie zagryzłam wargę, gdy cisnął mi się na nie lubieżny uśmiech, a ten nie pozostając mi dłużny podszedł krok w mą stronę.
- Zależy o jakim sposobie zabawy mówisz - rzucił z kokieteryjnym uśmiechem na twarzy i pomału zaczął się do mnie przybliżać. Mogę was zapewnić, że gdy jest się pijanym, niektóre części ciała pracują znacznie szybciej oraz intensywniej niż zazwyczaj. Możecie być pewni.
- Ruggi! - wtem o nasze bębenki odbił się pisk Mai, która podskakując, do nas podbiegła i rzuciła się szatynowi w ramiona, na wskutek czego między nami zagościła duża odległość. Agus za to mnie objął, a następnie swą dużą dłoń owinął wokół mego nadgarstka, odchodząc od nich i puszczając ostatecznie oczko swemu przyjacielowi.
Czułam się w jak jakimś błędnym kole, z którego nie potrafiłam wybrnąć cało, bo co bym nie zrobiła, tak wszystko wyglądało tak samo, niczym déjà vu. Przez cały natłok, brak orientacji w terenie, nie wiedziałam, że dochodziła godzina druga w nocy, nikogo prócz naszej ekipy w domu nie było, a Julio, który do tej pory narzekał na wszystko wokół, zaczął zie bawić razem z Bi. W końcu poczułam się jak uwięziony ptak, który wreszcie zaznał czegoś takiego jak wolność. Od długiego czasu, a właściwie ostatniej imprezy u Sebastiana nie czułam się tak wspaniale jak dzisiejszego wieczoru. Wszystko zdawało się mieć swój niekończący się koniec, każdy wokół mnie wirował, każdy z nas znalazł swą "połówkę" do tańca i jako jedyni w tym domu szaleliśmy do upadłego. Do czasu, gdy do mojej głowy nie wpadł kolejny genialny pomysł. A przynajmniej był genialny, gdy byłam w pod wpływem alkoholu.
- Mam pomysł! - krzyknęłam radośnie i klasnęłam w dłonie, odchodząc od tańczącego Agusa. Każdego wzrok powędrował w mą stronę, a ja podeszłam do głośników, ściszając muzykę. - Zagramy w butelkę.
- Co? - jako pierwszy zabrał głos Ruggero, marszcząc brwi. Przeniosłam na niego spojrzenie, zarzucając włosami do tyłu i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, gdy na moich wargach zawitał duży, podstępny uśmieszek.
- A co? Boisz się, że będziesz musiał mnie pocałować? - wypaliłam bez skrupułów. Julio głośno się zaśmiał z Agustinem, pogwizdując, za to Maia do mnie podbiegła radośnie i rzuciła mi się na szyję, przez co złapałam ją w ostatniej chwili w talii.
- Jestem za, piękna - pomruk dotarł do mego ucha, a gdy odwróciłam głowę w jej stronę, wpiła się delikatnie w moje wargi, rozpoczynając mozolny pocałunek. Nasi towarzysze zaczęli wznosić wiwat, wszyscy krzyczeli, poklaskując w swe dłonie, a także krzycząc przeróżne sprośne rzeczy, lecz w ostatniej chwili Pasquarelli do nas podszedł szybkim krokiem i rozdzielił.
- W takim razie zagrajmy. Bez ograniczeń.
Przysięgam na Boga oraz wszystkich świętych, że gdy wbił we mnie swoje intensywne spojrzenie dosłownie czarnych oczu, po całym mym ciele przebiegło setki dreszczy, a z mych warg wydobyło się ciche westchnięcie. Spoglądał na mnie z góry, wwiercał się w mą duszę coraz głębiej, a ja coraz mocniej odczuwałam pulsowanie w mym miejscu intymnym, które wręcz się domagało jego dotyku. I gdyby nie ci wszyscy ludzie tu zgromadzeni, jestem pewna, że to nie skończyłoby się tylko zwykłą wymianą spojrzeniami.
- Pójdę po piwo - zaalarmował Peña i nie czekając aż ktoś się odezwie, wyruszył do kuchni. W między czasie Mike razem z Agusem przesunęli stół, abyśmy mogli usiąść na środku dużego dywanu, Bea ledwo utrzymując się na nogach pozbierała kubeczki i poszła je wyrzucić, a my w trójkę stojąc z boku, opanowaliśmy wszelkie nasze emocje. Julio wrócił razem z Bi i w kółko usiedliśmy na podłodze, kładąc plastikową butelkę zapełnioną do połowy wodą na ziemi.
- To kto zacznie? - zapytał Mikey. Mój brat podał mu jedną butelkę z piwem, potem brunetowi, a na końcu blondynowi siedzącemu obok mnie, który co po chwilę posyłał mi dwuznaczne uśmieszki i śmialiśmy się w najlepsze, doprowadzając jednocześnie Pasquarelli'ego do widocznej złości. Siedział centralnie naprzeciw mnie z butelką alkoholu w dłoni i bacznie nam się przyglądał, dosłownie każdemu ruchowi, nie martwiąc się o to, że po mej lewej stronie siedziała Maia.
- Ja! - krzyknęłam radośnie i sięgnęłam po plastikową butelkę, rozpoczynając tym samym grę. Zasady były dosyć proste oraz jak zwykle te same. Kręcący butelką miał za zadanie wylosować daną osobę, którą będzie musiał pocałować w ostry sposób, bez żadnych pohamowań. - Aaaaa! Agus! - krzyknęłam, kiedy butelka zatrzymała się na chłopaku obok mnie.
Ostatni raz przed wpadnięciem w jego ramiona, przelotnie spojrzałam na czekoladowookiego, który zawzięcie nam się przyglądał swymi ciemnymi ślepiami. Kącik mych ust drgnął, widząc jego widok i bez zastanowienia przybliżyłam się do dziewiętnastolatka, przerzuciłam jedną nogę przez jego kolana, a swoje dłonie zatrzymałam na jego karku, zaciskając na nim palce. Blondyn umieścił swe ręce na mej talii i przyciągnął do siebie jeszcze mocniej, a po chwili nasze wargi złączyły się w namiętnym pocałunku, który pogłębialiśmy z każdą sekundą coraz bardziej. Nasze języki się ze sobą połączyły, jego dłonie pomału zaczęły jeździć po mych plecach, a palcami wkradł się pod materiał czarnego topa, którego miałam na sobie. I mimo, że mieliśmy niesamowite połączenie, nasze wargi wręcz idealnie do siebie pasowały, tak nie czuliśmy nic, prócz zwykłej zabawy. Zwykły pocałunek, zwykłe wyzwanie rzucone w zwykłej grze.
- Pozwolicie innym też zagrać? - kpiący głos dotarł do naszych uszu, przez co pocałunek wypadł z rytmu. Oderwaliśmy się pomału od siebie, ja wróciłam na swoje miejsce, a chłopak przeczesał dłonią swą czuprynę, za którą jeszcze przed sekundą pociągałam.
- Twoja kolej, Agus - wypowiedział Julio, biorąc łyk piwa i ułożył jedną dłoń za swoimi plecami, aby się na niej podeprzeć. Nastolatek chwycił między swoje palce butelkę i okręcił ją, aż w końcu zatrzymała się na Beatrice.
Blondynka bez problemu powędrowała na czworakach do chłopaka, który zamknął ją w szczelnym uścisku i wpił gwałtownie w jej wargi. Każdy z nas był tu pozbawiony racjonalnego myślenia, prócz Julio i Ruggero, którzy jako jedyni nie wypili dzisiejszego wieczoru alkoholu, nie licząc oczywiście aktualnego piwa. Powoli przeniosłam swój wzrok na szatyna przez jego natarczywe spojrzenie skierowane wprost w mą osobę i zagryzłam mimowolnie wargę, gdy nie przestawał mierzyć mnie swym palącym wzrokiem.
- Dobra, kręć, Bi.
Dziewczyna wróciła na swe miejsce i z uśmiechem na twarzy oraz całkowicie rozbawiona, zakręciła butelką, która finalnie zatrzymała się na mym bracie. Widać było jego ogromne zadowolenie takim zwrotem akcji i gdy odłożył butelkę, przysunął się do blondynki, która siedziała obok niego. Ich wargi momentalnie złapały wspaniałe połączenie, którego nie potrafiliśmy przerwać za wszelką cenę, jednak po głośnych krzykach i wiwatach niezadowoleni oderwali się od siebie z widocznym grymasem na twarzy. Julio przechwyciwszy plastik, posłał ostatnie spojrzenie Bi i zakręcił butelką, która zatrzymała się na Mai.
- Rugg? - zwrócił się do chłopaka, który w końcu przeniósł spojrzenie ze mnie na mojego brata.
- Śmiało - rzucił obojętnie, popijając piwo. - Bez żadnych pohamowań.
Przy wypowiadaniu tych słów jego ciemne ślepia po raz kolejny mnie przeskanowały na wskroś, a ja przysięgam, że odczuwałam coraz większą potrzebę dotknięcia go, pocałowania, połączenia się z nim w ten wspaniały sposób. Moje myśli wędrowały tylko wokół niego, nie potrafiłam się skupić na tej popieprzonej grze, czując jego parzące spojrzenie. Bez skrupułów mi się przyglądał, skanował każdy mój ruch, tak po prostu siedział, popijając piwo i utrzymując wzrok na mej osobie. Chciał wyprowadzić mnie z równowagi, doskonale wiedział, jak na mnie działa, a już zwłaszcza, gdy jestem całkowicie pijana oraz nie myślę racjonalnie, pragnął widzieć moje niezaspokojenie, tą chęć dotknięcia go, to wszystko było znacznie silniejsze ode mnie, a moje cholerne fantazje o nim, gdy leżymy w łóżku, góruje nade mną, robi dosłownie co tylko zechce ze mną, jego palący mą skórę dotyk, to intensywne spojrzenie, od którego dostawałam schizy i pragnęłam więcej, te wspaniałe usta, ochrypnięty głos, jego palce...
- Karol! - głośny krzyk Reficco wybudził mnie z transu, a właściwie myśli krążących wokół tego cholernego człowieka, który ze zwycięskim uśmiechem na twarzy, pokiwał ledwo widocznie głową. A więc udało ci się, pieprzony imbecylu. Osiągnąłeś to, co chciałeś. - Wylosowałam cię, kochanie.
Z widocznym zadowoleniem odwróciłam się do brunetki, która ułożywszy swą dłoń na mym policzku, złączyła nasze wargi w mozolnym oraz namiętnym pocałunku, do którego wkroczyły także nasze języki. Z mijanymi sekundami posuwałyśmy się dalej. Dziewczyna przyciągnęła mnie bliżej, ja za to przełożyłam jedną nogę przez jej kolana, na wskutek czego nasze ciała się ze sobą idealnie stykały. I kto by pomyślał do czego mogłoby dojść, gdyby nie nagły dzwonek do drzwi, który spowodował nasze oderwanie się od siebie.
- To pewnie Valu. Mówiła, że niedługo po mnie przyjdzie - poinformował nas Mike.
Wszyscy przytaknęliśmy głowami i pożegnaliśmy z brunetem, który pozbierał swoje rzeczy. Chłopacy zbili z nim ziomalską piątkę, a my za to przytuliłyśmy go na pożegnanie, całując swój policzek nawzajem. Brunet ostatni raz spojrzał na nas, pomachał z uśmiechem na twarzy i wyszedł z domu do Valentiny. Mieć taką dziewczynę to skarb.
- Wiecie... My też się niedługo będziemy zbierać z Bi - wtrącił Julio, posyłając dziewczynie zrozumiałe spojrzenie, na które przytaknęła. - W sensie pójdziemy do mnie do pokoju - dodał.
- Idź młody, nikt cię tu nie trzyma - rzucił ciemnooki. - Poza tym... Skarbie ubierz się już, odwiozę cię do domu - kiwnął głową do brunetki siedzącej obok mnie. Następnie dokończył alkohol w butelce i powstał z dywanu, kierując się do korytarza.
- Ruggi... Zostańmy jeszcze - jęknęła w odpowiedzi, jednak on był nieugięty i po ubraniu butów, stanął z włożonymi dłońmi w kieszenie w progu drzwi do salonu. - No dobra, niech ci będzie - wstała, a potem powędrowała do korytarza się ubrać.
- Agustin ty też powinieneś już jechać - wyczuć można było w jego głosie wyraźne rozgoryczenie, a jego słowa brzmiały conajmniej jak rozkaz. Już nie wspominając o tym, jak zmierzył blondyna przenikliwie wzrokiem, a on prychnął pod nosem.
- Nie wiem co ci w tyłek wlazło, ale wyłóż to coś - odszczeknął, wstając z ziemi. Po jego słowach ponownie wybuchnęłam śmiechem, gdzie po chwili Bernasconi mi zawtórował i również podniosłam się do pozycji stojącej, aby pożegnać się z nastolatkiem.
- Paaa Aguuuus - głośno wypowiedziałam i rzuciłam się chłopakowi na szyję, który po dosłownie sekundzie odwzajemnił mój gest. Ostatni raz odchyliłam się, by skraść mu buziaka, jednak ten był szybszy i mnie wyręczył, powodując kolejny mój napad śmiechu.
- Rugg, przecież piłeś - zauważył Julio. Chłopak jedynie machnął ręką obojętnie i powędrował do drzwi frontowych, za którymi Maia z Agusem zniknęli.
- To tylko piwo - i wyszedł.
Ponownie usiadłam na ziemi, pomału odczuwając skutki zbyt dużego wlania w siebie alkoholu i opadłam plecami na czarny dywan. Wygięłam ciało w łuk roześmiana, kiedy w mojej głowie odbywał się istny skok ze spadochronu, jakbym conajmniej jechała w wagoniku bardzo szybkiej kolejki, która nie ma swego końca. Mój brat pozbierał pierw wszystkie śmieci z podłogi, podczas gdy Bea siedziała na kanapie i przeglądała coś w komórce także co po chwile się śmiejąc. Bez wątpienia dzisiejsza impreza odniosła ogromny sukces, na który w pełni zasługiwałam i z dumą mogłam przyznać, iż bawiłam się najwspanialej jak to możliwe. Zdecydowanie tego od ostatniego czasu mi brakowało.
- Siora, jutro cię niezłe sprzątanie czeka - skomentował ze zgorzkniałą miną, lecz przez delikatny śmiech. Ja tylko machnęłam ręką na jego słowa, a później zamknęłam oczy, czując ostre pulsowanie w mej głowie.
Nawet nie zorientowałam się, kiedy Peña razem z Beatrice powędrowali na górę do jego pokoju, aby dokończyć to, co niedawno zaczęli. Nie miałam bladego pojęcia o tym, że obydwóch ich coś łączy oraz posuwają się do takich kroków, lecz cieszyłam się, że w końcu sobie kogoś znalazł, a zwłaszcza kogoś takiego jak Bea. Była piękną, inteligentną siedemnastolatką, której brakowało kogoś takiego w życiu. Dla niej najważniejsza zawsze była przyjaźń, jej przyszłość, szczerość, którą już dawno się nie kierowałam oraz pragnęła zatrzymywać ludzi przy sobie, na których jej zależy. A jak widać Julio stał się jedną z nich i jestem pewna, że jej nie zrani.
Tuż po moich długotrwałych przemyśleniach po całym domu rozbrzmiał dzwonek drzwi, więc po moim zdziwieniu oraz przeciągłym jęknięciu, wstałam z dywanu i przekierowałam swe kroki do drewnianej powłoki. Niemal serce z mej klatki piersiowej wyskoczyło, gdy po otworzeniu drzwi, dostrzegłam stojącego we własnej osobie bruneta, który oświetlony był tylko przez pobliską latarnię. Z zawzięciem mi się przyglądał, gdy na jego wargach przebiegł cień uśmiechu, a na głowie znajdował się kaptur jego czarnej bluzy, co jeszcze większego uroku mu to dodawało. I przez krótką chwilę mierzyliśmy się obydwoje niezidentyfikowanymi spojrzeniami, gdzie ja miałam rozchylone wargi, moje serce znacznie bardziej przyspieszyło swego bicia, a on z pochyloną głową oraz dłońmi w kieszeniach spodni przyglądał mi się z błyskiem w oku.
- Wpuścisz mnie? - spytał rozbawiony, nie widząc żadnego odzewu z mej strony. Mimowolnie zagryzłam dolną wargę, przejeżdżając po niej sekundę później koniuszkiem języka, kiedy posłał mi swój zawadiacki uśmieszek.
- Przyszedłeś - zniżyłam ton głosu, aby brzmiał na bardziej zmysłowy i przepuściłam chłopaka w drzwiach. Nic nie odpowiadając nastolatek przekroczył próg mieszkania, a ja zamknęłam za nim drzwi.
Opadłam plecami na zimną powłokę, obserwując każdy jego najmniejszy ruch, gdy ściągał buty oraz czarną, rozpinaną bluzę. Poprzez tego samego koloru materiał koszulki i pracę rękoma z zapałem mogłam obserwować jego uwidocznione mięśnie pleców, a także szerokie barki, w które najchętniej bym się wtuliła. Jego zgrabne nogi odziane w czarne rurki i ten wyrzeźbiony tyłek, którego niejedna dziewczyna mu zazdrościła. Już nie wspomnę o reszcie części jego ciała, równie mocno pociągających, jak te z wymienionych.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytał z nutką rozbawienia w głosie, a następnie wolnym krokiem podszedł do mnie. Wstrząsnęłam głową, gdyż za daleko pobiegłam myślami i pomrugałam kilka razy. Kiedy był wystarczająco blisko, trafił do mych nozdrzy zapach jego perfum, przez co usadowiłam dłonie po obu stronach drewnianej powłoki i zgięłam delikatnie nogi w kolanach.
- Nie patrz tak na mnie - wyszeptałam rozmarzona, gdy w mojej głowie zaczęły pojawiać się kolejne scenariusze scen intymnych z nim w roli głównej. Chłopak usatysfakcjonowany zrobił jeszcze jeden krok w przód, usadawiając swe zimne, duże dłonie na moich bokach.
- Wiesz, że nieładnie się tak mną bawić, prawda, Karol? - zacisnął mocno palce na mych biodrach, czym spowodował mój cichy jęk. Na jego wargach momentalnie zawitał duży, dwuznaczny uśmieszek, gdy tylko przymknęłam powieki i odchyliłam głowę do tyłu.
- Marzyło mi się to od momentu, gdy cię tu zobaczyłam - wysapałam z cisnącym się na wargi uśmiechem. Wspaniale czułam się przy jego boku, kiedy spoglądał na mnie z wyższością, szeptał do mego ucha różne, sprośne rzeczy, które działały na mnie wręcz kojąco, a także ten cholerny dotyk przyprawiający mnie o tak wiele emocji.
- Ile dziś wypiłaś? - zapytał nieco niżej i pociągnął w swą stronę, na wskutek czego zetknęłam się z jego ciałem. To wywołało kolejne moje westchnięcie, a po chwili otworzyłam swe ciążące powieki, spotykając się z jego ciemnymi tęczówkami.
- Wystarczająco, by ci się oddać w całości - rzuciłam kokieteryjnie, formując wargi w szerokim, dwuznacznym uśmiechu. Moje ciało było całkowicie wiotkie, w nogach już dawno straciłam czucie, były niczym z lepkiej waty, a kiedy wyginałam się na każdą stronę, jednocześnie ocierając się co po chwilę o jego napięte ciało, chłopak zacisnął palce na mej talii.
- Ach, tak? - przeniósł jedną dłoń na mój odziany czarnymi spodenkami pośladek, a następnie bezwstydnie go ścisnął, powodując mój cichy pisk. Szybko przytaknęłam głową na jego oczywiste pytanie, zagryzając prowokacyjnie dolną wargę i zarzuciłam ręce na jego zimny kark. - To się jeszcze okaże.
- Gdybyś ze mną został, wiedziałbyś co dla ciebie przygotowałam, szty... - czknęłam głośno, gdy nagła czkawka mnie ogarnęła, powołując jednocześnie me rozbawienie. - wniaku - dokończyłam. W miarę możliwości uspokoiłam swój napad śmiechu, a także zawroty głowy i odsunęłam się od chłopaka, padając na drewnianą powłokę drzwi.
- To znaczy, że imprezę zrobiłaś dla mnie? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej z podstępnym uśmiechem na twarzy i uniósł jedną brew. Zdawał sobie sprawę z tego, że gdy jestem mocno wstawiona, powiem mu wszystko, czego nie zrobiłabym na trzeźwo. Przeokropnie wykorzystywał ten fakt przy okazji czerpiąc z tego frajdę, gdy ja niczego nieświadoma spełniałam jego każdy rozkaz, a moja niewyparzona gęba nie mogła się zamknąć.
- Oczywiście, że tak, piękny - zaczęłam się poruszać w miejscu, zmysłowo poruszając swoimi biodrami, na których zawiesił wzrok. - Ale nie tylko to... Coś jeszcze było, coś odważniejszego - wymamrotałam pod nosem i na nowo do niego podeszłam. Swoje ciążące ręce przerzuciłam przez jego kark, gdzie zacisnęłam skostniałe palce, a ciałem otarłam się o jego umięśniony tors.
- Yhm... - mruknął przez frenezyjny uśmiech, który cisnął się na jego bladoróżowe wargi i objął mnie ramionami. - A pokażesz mi co to takiego?
- Może... - szeroko się uśmiechnęłam, zagryzając dolną wargę. Intensywnie obserwował moje ruchy, a kiedy oblizałam calutkie me nieco opuchnięte usta, spojrzał w moje oczy swoimi nad wyraz ciemnymi ślepiami.
- Jak to może? - cichy, lecz seksowny chichot opuścił jego wspaniałe wargi, a palce mocno zacisnął na mych okrągłościach. Spowodował mój pisk, który zagłuszyłam śmiechem i posłałam mu rozmarzony uśmiech.
- Jeśli dasz mi buziaka, to pomyślę - stanęłam na palcach, aby zniwelować odległość pomiędzy naszymi twarzami. I choć mogłam się starać najmocniej jak to możliwe, to tak czy siak nie miało to znaczenia, gdyż między nami była zbyt duża różnica wzrostu, że nie dosięgłam mu nawet do nosa. Oczywiście mowa o staniu na czubkach palców, bo o tym, kiedy stoję normalnie wolę nie wspominać...
Ciemnowłosy powoli pochylił się nad mym już wystarczająco rozgrzanym ciałem i mozolnie musnął moje rozchylone wargi. Po mym niekontrolowanym mruknięciu, chłopak uśmiechnął się szeroko, a kolejny jego ruch był czymś najwspanialszym. Już od dawna nie czułam tego niesamowitego uczucia rozprowadzającego się po calutkim mym ciele, już nie mówiąc o tych milionach dreszczy, które czułam aż przy mych zakończeniach nerwowych. Nieco mocniej rozchyliłam usta, co również on poczynił i tak rozpoczęła się ma ulubiona pieszczota, gdy nasze języki mogły się w końcu spotkać, ten popieprzony, szaleńczy taniec, który kochałam całym swym sercem. Choć miałam go przed sobą calutkiego, był przy mnie blisko, to i tak chciałam go więcej. Desperacko pragnęłam go bardziej oraz bardziej, z każdym ruchem odczuwałam większy niedosyt w tym co robimy i ciągle było mi mało. Cicho mruknął, gdy wplątałam swe drżące dłonie w jego seksowne, rozczochrane loczki. Nie lubił, kiedy ktokolwiek ich dotykał, uważał tę część za wyjątkową i na każdym kroku to powtarzał, jednak mi ani razu nie zwrócił uwagi. Wręcz przeciwnie, podobał mu się ten sposób pieszczot, przez który za każdym razem wydobywał ze swych pełnych warg pomruki oraz westchnięcia. Jego duże dłonie, w których także byłam zakochana, błądziły po mej talii, niekiedy zahaczały o materiał czarnego topa, czym także powodowały gęsią skórkę. Każde zetknięcie jego ciała z moim wywoływało we mnie setki emocji, pożądałam go całego bez żadnego wyjątku i on doskonale o tym wiedział, tak samo o tym, jak bardzo pragnęłam, by każda sekunda mijana z nim była tą wyjątkową. Unikalną, niezapomnianą, aby kolejny raz przy naszym spotkaniu mógł mi wypominać, jak bardzo go chciałam. Jak pożądałam jego wyrzeźbionego ciała, bladoróżowych warg, z których leciały szczeniackie teksty, spojrzenia dominanta, a także uzależniającego dotyku.
- Pokażesz mi skarbie, co dla mnie przygotowałaś? - wypowiedział wprost w moje rozchylone i opuchnięte dość usta.
Nic nie odpowiedziawszy, ponownie skradłam mu buziaka, który po sekundzie zamienił się w coś ostrzejszego, a ja wykorzystując okazję, zrzuciłam dłonie z jego karku tym samym usadawiając je na jego coraz szybciej unoszącej się klatce piersiowej. Bez zastanowienia zaczęłam popychać go do tyłu, byśmy mogli znaleźć się w końcu w moim pokoju. Z początku nasz pocałunek wypadł z rytmu, a nasze wargi się rozdzieliły, lecz gdy wchodziliśmy po schodach, wędrując do sypialni, znów się połączyliśmy, nie pozwalając na żadną rozłąkę. Jednak gdy tylko przekroczyliśmy próg pokoju, odepchnęłam go od siebie, na wskutek czego posłał mi niezrozumiałe spojrzenie.
- To co to takiego? - zapytał z widocznym, zaczepnym uśmiechem, pochylając minimalnie głowę, a kiedy popchnęłam go na pobliski fotel stojący niedaleko mej toaletki, zaśmiał się. - Bawimy się w kotka i myszkę?
- Wiesz co, piękny, nienawidzę cię - wypowiedziałam, a z mych ust wydobyło się ciche westchnięcie. Ten za to zmarszczył brwi rozbawiony, gdy ja stanęłam naprzeciw niego i ułożyłam obie dłonie na oparciach fotela, jednocześnie pochylając się nad nim. - Jednak bardziej nienawidzę świadomości, że cokolwiek nie zrobisz i mi nie powiesz, ja zawsze do ciebie wracam. Na kolanach - wyraźne podkreślenie stawiłam na dwóch ostatnich słowach, które jeszcze niedawno mi powiedział. Czułam intensywne spojrzenie jego ciemnych oczu na sobie i w tym samym momencie zagryzając wargę, kleknęłam przed nim, umiejscawiając drobne dłonie na jego udach.
- I co zamierzasz zrobić z tym, skarbie? - przechylił delikatnie głowę w bok z frywolnym uśmiechem na jego kształtnych wargach. Wolnymi oraz kolistymi ruchami poczęłam masować jego uda, błądząc dłońmi po całej ich powierzchni i niekiedy przenosząc je nieco bliżej jego przyjaciela. Z zapałem obserwowałam jego spokojny, lecz zarazem zaciekawiony wyraz twarzy, a także każdy pojedynczy ruch, gdy zahaczałam palcami o zapięcie jego spodni. Ze zniecierpliwieniem mnie skanował wzrokiem i kiedy oblizałam dokładnie wargi, poruszył się znacząco na swym obecnym miejscu, wypinając ledwo biodra do przodu.
- Wiesz, Ruggi... - zaczęłam, przenosząc swe żarliwe spojrzenie na jego krocze. - Pomyślałam sobie, że skoro jestem aż taką nudziarą, to nią nie będę. - sunęłam dłońmi wzdłuż jego zgrabnych ud, gdzieniegdzie zaciskając palce.
- Więc co postanowiłaś zrobić? - spytał zaciekawiony. Mimo, iż jego postura pozostawała obojętna, tak wiedziałam, że ledwo co wytrzymuje, siedząc przede mną niewinnie, kiedy to ja miałam nad nim kontrolę i decydowałam dzisiejszej nocy, o tym co ma się wydarzyć. Nic nie odpowiedziawszy, wstałam zgrabnie ze swych kolan, przejeżdżając dłońmi po jego nogach i wyprostowałam się, odchodząc kilka kroków w tył.
- Chciałam byś poczuł się jak mężczyzna - zaczęłam cicho i założyłam kosmyk swych długich, brązowych włosów za ucho. - Abyś mógł zrobić ze mną dzisiejszej nocy, co tylko zechcesz. Kolejny raz pragnęłam przypisać ci miano dominanta. Bo w końcu od zawsze nim byłeś, a moje ciało należało do ciebie.
Nieśmiały uśmiech ozdobił moje pełne wargi. Każde moje słowo wypowiadane w tym momencie było zgodne z prawdą i jeszcze ani razu nie skłamałam co do tej kwestii. Pasquarelli od dawna już przestał liczyć się z moim zdaniem, zawsze przystawałam na jego warunki oraz to, w co dziś chce się ze mną pobawić. Lecz nie mówię, że mi się to nie podobało, bo przecież było całkowicie odwrotnie. Uzależniłam się od niego, każdy jego ruch sprawiał mi przyjemność, zabierał do innego świata, gdzie mogłam być sobą w jego ramionach i oddać się temu wspaniałemu uczuciu, które zalewało me ciało. Nie myślcie sobie też, iż on mnie do czegoś zmuszał, bo ani razu tak nie było. Nie byłby do tego zdolny, bo jego taktyka polegała zupełnie na czymś innym, była wręcz po prostu niezawodna. Pragnął rozkochać w sobie każdą naiwną dziewczynę, by potem zniknąć z jej życia, mówiąc, że była tylko przygodą. Ona zaślepiona w niego pożądałaby więcej. Chciałaby żeby był tylko dla niej, a kiedy on by kiwnął palcem, ona by wracała. Na kolanach. Tak, jak ja.
- W końcu osiągnąłeś to, nad czym tak długo pracowałeś - zagryzłam dolną wargę. - I przyznaję... Ciągle mi cię mało. Bo nawet gdybyś każdego dnia był przy mnie, co jest wręcz nierealne, mnie i tak by cię było mało. Za mało.
Podeszłam krok w jego stronę. Od samego naszego przyjścia do tego pokoju, bacznie mi się przyglądał, skanując moje ciało od góry do dołu. Także przysłuchiwał się uważnie każdemu mojemu słowu, jakby próbował zrozumieć do czego dążę przez calutki ten czas. Tym razem nie widziałam w jego oczach rozbawienia, złości, frustracji, czy też irytacji moją osobą. Dalej widniało w nich ogniwo, którym mnie pożerał, tak, jak ja jego, gdy wciąż mi było mało. Bo to było czymś szczególnym oraz ciężkim do opisania, ponieważ tak, jak zaprzeczam, że mam go dość, tak jeszcze nigdy nie pragnęłam kogoś tak mocno, by ryzykować przyjaźń, okłamywać rodziców, zachowywać się egoistycznie w stosunku do wszystkich, którzy są blisko mnie. Tak, to było coś toksycznego.
- Lecz widząc, jak mnie dziś wieczorem potraktowałeś, wychodząc i zostawiajac, gdy ja chciałam zrobić ci niespodziankę, odpuściłam.
- Więc co teraz? - w końcu przerwał mój monolog, usadawiając rękę na oparciu fotela i podpierając nią głowę. Zmrużył delikatnie oczy, gdy ja stanęłam pomiędzy jego nogami, pochylając się.
- Dziś to ty zrobisz wszystko, o co poproszę - szepnęłam wprost w jego wargi.
Przez dłuższą chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Obydwoje posiadaliśmy w oczach żar, którego nie potrafiliśmy opanować i po jakimś czasie, chłopak przytaknął zrozumiale głową, zaciskając wargi w wąską linię. Ja zatem odsunęłam się od niego, kiedy moje usta rozciągnęły się w triumfalnym uśmiechu i stanęłam w odległości dwóch metrów. Opuściłam ręce wzdłuż tułowia, głośno odetchnęłam, a następnie skrzyżowałam z nim spojrzenie, unosząc głowę z dumą. To jakie podekscytowanie odczuwałam w tym momencie było wręcz nie do opisania, gdyż mój plan, na jaki wpadłam był wręcz genialny i nie równał się z żadnym innym.
- Chcę, żebyś mnie rozebrał - poprosiłam pewnie siebie. I z początku wydawać to by mogło się dziwne, tym bardziej, że przed sekundą mówiłam, iż mam dość. Dlatego też brunet posłał mi niezrozumiałe spojrzenie przeplatane z pożądaniem, jednak posłusznie wstał z fotela i stanął naprzeciw mnie.
Wolno przytaknęłam głową, gdy posłał mi ostatnie spojrzenie. Po chwili chwycił w swoje dłonie materiał mojego topa i powoli zaczął podciągać go w górę, kiedy uniosłam ręce, przymykając powieki. Zetknięcie jego zimnych palców wraz z moją rozgrzaną skórą, wywołało me wzdrygnięcie jednak hardo trzymałam głowę w górze i próbowałam po sobie nie poznać, jak mocno to na mnie wpłynęło. Już sekundę później nastolatek ściągnął mą bluzkę, odkładając ją na stojące niedaleko łóżko, a później umieścił dłonie przy zapięciu moich krótkich spodenek. Rozpiął je mozolnie, kolejno zamek i pomału zaczął się zniżać, aby pozbawić mnie dolnej części garderoby. Ciche westchnięcie wydobyło się z mych ust, kiedy poczułam jego gorący oddech w okolicy mego krocza, lecz usilnie odpychałam od siebie wszelkie fantazje oraz sprośne myśli na jego temat.
- Co teraz, skarbie? - zapytał, kiedy powstał na równe nogi i odłożył spodenki na łoże wraz z moim telefonem. Stałam przed nim w samiutkiej czarnej, a przede wszystkim mojej ulubionej koronkowej bieliźnie, którą specjalnie dziś założyłam dla niego. Jednak on przegapił już swą okazję, to on dziś traci, nie ja.
- Teraz? - podeszłam jeszcze bliżej, niwelując odległość kilku centymetrów.
Dziewiętnastolatek pokiwał ledwo widocznie głową, aby następnie przeskanować każdy milimetr mej twarzy, z której nie dało się nic wyczytać. On sam nie wiedział, co go dziś czeka, co zamierzam zrobić, a czego nie. W końcu miała być niespodzianka, na którą w pełni zasłużył.
- Ściągnij ze mnie bieliznę - zażądałam stanowczo, powodując jego znaczne zdziwienie, jednak po zmarszczeniu brwi, wykonał polecenie.
Umieścił swoje dłonie pod moimi ramionami i dotarł palcami do zapięcia mego biustonosza, wolnym ruchem go odpinając. Nagła ulga ogarnęła me napięte ciało i odetchnęłam głęboko, gdy odsunął się ode mnie, a materiał swobodnie opadł na podłogę. Momentalnie poczułam ogarniające me ciepło, gdy szatyn skierował swój wzrok na moje piersi i z rozchylonymi wargami zmierzył mnie od pasa w dół, posyłając mi pytające spojrzenie. Zagryzając prowokacyjnie dolną wargę, przytaknęłam głową, a kiedy zaczął się zniżać i klęknął przede mną, wypchnęłam biodra do przodu. Widziałam to bijące od niego pożądanie, mogę się założyć, że gdybym nie zachowywała się w sposób, jaki zachowuje się aktualnie, już by mnie pieprzył na tym cholernym łóżku.
Ułożył dłonie po obu stronach mych koronkowych majtek i powoli mi je ściągnął, powodując moje gwałtowne wciągnięcie powietrza. Nagły pocałunek na podbrzuszu wywołał milion dreszczy, przez co mój wzrok automatycznie powędrował w dół. Dostrzegłam, jak ciemnooki zbliżył się do mnie maksymalnie i począł składać mokre, lecz zarazem delikatnie pocałunki na mym ciele, gdzie jego dłonie niespodziewanie znalazły się na mych podudziach, gdzie zaciskał skostniałe, zimne palce. Próbowałam nie zatracić się w tej chwili, nie wyjść na słabą i po raz kolejny mu nie ulec, jednak każde jego zetknięcie ust z mą skórą było czymś niesamowitym oraz uzależniającym. Mimowolnie przymknęłam powieki, napawając się tym oraz odchyliłam głowę do tyłu, jednocześnie wypychając biodra w przód, gdy kolejny pocałunek złożył na wzgórku łonowym. Choć było to cholernie trudne i wręcz niemożliwe do wykonania, tak w ostatniej chwili, gdy schodził niżej, ocknęłam się, wplątując natychmiast palce w jego bujną burzę loków.
- Nie, Ruggero... - wyszeptałam, masując go po głowie. Ciemnowłosy podniósł swoje zdezorientowane spojrzenie wprost na mnie, bezgłośnie wzdychając i wstał niezgrabnie z podłogi. - Nie chcę tego.
- Więc czego? - w jego głosie można było wyczuć zrezygnowanie jednak nie dał po sobie tego poznać, a jedynie wydął delikatnie dolną wargę. Uśmiechnęłam się półgębkiem i przechyliłam minimalnie głowę w bok.
- Zanieś mnie do łóżka.
I kolejne żądanie, które wybiło go z tropu, lecz bez sprzeciwu wykonał mą prośbę, podchodząc do mnie. Silne ramiona objęły mnie w talii, a po sekundzie poczułam, jak nastolatek mnie unosi i kieruje się ze mną w stronę mej oazy. W między czasie swoje dłonie zarzuciłam na jego kark, wtulając jednocześnie w zagłębienie jego szyi, gdy na moje wargi niekontrolowanie wkradł się duży uśmiech. Jego woda kolońska, charakterystyczny dla niego zapach, moje ulubione barki, w które zawsze mogłam się wtulić oraz bujne loczki, którymi się bawiłam. To wszystko stało się dla mnie codziennością, a także uzależnieniem, z którego nie potrafiłam się wyleczyć za wszelką cenę.
Po kilku chwilach poczułam, jak szatyn odkłada mnie delikatnie na materac łóżka. Błogi uśmiech wkradł się na moje wargi i przymknęłam powieki, wyginając ciało na różne strony, gdy ode mnie odszedł. Mimo moich zamkniętych oczu, bez problemu mogłam wyczuć jego palące spojrzenie na mym nagim ciele, lecz kurczowo trzymałam się swego planu, równocześnie napawając się jego zniecierpliwieniem oraz brakiem spełnienia, którego desperacko potrzebował. Widziałam to, czy próbował to ukryć, czy też nie.
- Ruggi... - zaczęłam cicho, uchylając ciążące powieki, aż spotkałam się z jego stojącą nade mną sylwetką. Ten za to kiwnął głową, a później podszedł krok, kucając przy mnie.
- Co teraz ci się marzy? - zapytał zachrypniętym głosem. Odwróciłam się w jego stronę, posyłając prowokujący uśmiech, a następnie przejechałam delikatnie dłonią po jego idealnie ostrzyżonym policzku.
- Po prostu mnie przykryj i pozwól pójść spać - wyszeptałam, a potem odsunęłam się, zamykając oczy i pomrukując w poduszkę.
Tak, to właśnie był mój plan od początku. A właściwie od momentu, gdy ten bezduszny człowiek postanowił się ze mnie nabijać i tak obojętnie mnie pozostawić, kiedy cały ten chlew zrobiłam specjalnie dla niego. I choć jego zdziwienie zaistniałą sytuacją było większe niż jakiekolwiek inne, co głucha cisza to potwierdziła, tak było warto. Choćby z głupiej świadomości oraz poczucia własnej wartości, że nie należy mnie tak traktować. Jego głęboki oddech utwierdził mnie jedynie w przekonaniu, iż był wystarczająco spragniony, a nie mógł zrobić niczego, by to pragnienie ugasić. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- A więc to moja kara? - spytał, gdy wstał na równe nogi i począł mnie przykrywać kołdrą. Ja za to roześmiałam się, powodując także jego cichy śmiech i odwróciłam się ponownie do niego, przytulając do poduszki.
- Tak, Ruggero - przytaknęłam. - A teraz wracaj do domu, tylko jedź ostrożnie - wypowiedziałam niemal, że przez sen i zamknęłam powieki, całkowicie unikając już jego osoby. Wtuliłam się do mej pościeli, a na mojej twarzy zawitał duży uśmiech, gdy pochylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na mym rozgrzanym policzku.
- Tak, dobranoc, skarbie - szepnął, a po chwili odwrócił się na pięcie, idąc w kierunku drzwi. Przymknął je, gdy wychodził, podczas gdy ja przewróciłam się na drugi bok, głośno wzdychając.
Wygrałam.
Chciałam zapytać, czy odpowiadają wam takie długie rozdziały, bo niestety albo stety muszą takie być ze względu na rozłożenie wydarzeń. Mam nadzieję tylko, że wam one nie przeszkadzają i dobrze się czyta. Tak czy owak, przepraszam za 45-minutowe opóźnienie.
Całuję i do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro