☁️ 1 ☁️
rozdział 1 :: oboje musicie jak najszybciej zbliżyć się do siebie.
xiao zhan wziął głęboki wdech i ruszył w stronę pokoju, w którym odbyć miało się czytanie. próbował uspokoić wszystkie dręczące go nerwy, ale z każdym kolejnym krokiem, jego umysł powtarzał w kółko te same słowa:
nie jesteś prawdziwym aktorem.
nie miałeś żadnego treningu aktorskiego.
jesteś za stary na tę branżę.
powinieneś po prostu wrócić do swojego normalnego życia.
z jękiem przesunął dłonią po twarzy i zatrzymał się tuż przed drzwiami.
- przestań, xiao zhan! - mruknął sam do siebie. - po prostu daj z siebie wszystko i uwierz, że dasz sobie radę!
jeszcze bardziej sfrustrowany tymi słowami zachęty, nacisnął klamkę i wszedł do czytelni.
----
wang yibo szurał niespokojnie krzesłem, rozglądając się po pokoju. większość głównych aktorów już się zebrała, ale miejsce obok niego nadal było puste. kiedyś na krótko spotkał xiao zhan, gdy x-nine występował w jego programie, ale to spotkanie ledwo liczyło się jako jakakolwiek interakcja. pamiętał tylko ten zabawny ruch wprowadzający xiao zhan - podniesienie palcy i mrugnięcie okiem, a po tym zawstydzony rumieniec i olśniewający uśmiech, którym błysnął tak szczerze i szczodrze w stronę widowni.
jego szuranie krzesłem ustało, gdy drzwi się otworzyły i zobaczył, jak wysoka osoba wchodzi do środka z wahaniem.
- przepra-przepraszam... - odezwał się cicho xiao zhan i ukłonił się nisko. - za kazanie wam czekać. ja... zgubiłem się w budynku... - potarł zakłopotany kark.
i było i to. jego uśmiech.
wang yibo wyprostował się na krześle i zdjął czapkę. czuł znajomą nerwowość łaskoczącą go w żołądku. działo się tak za każdym razem, kiedy rozpoczynał nowy projekt i musiał spotkać się ze swoimi współpracownikami. a teraz miał spotkać osobę, która dostała drugą główną rolę w tym dramacie i z którą będzie musiał spędzić teraz całe lato. modlił się w duchu, żeby się dogadali, gdyż było to zawsze prawdopodobieństwo pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, biorąc pod uwagę jego skomplikowaną osobowość.
xiao zhan skierował się na puste miejsce obok niego, kłaniając się wszystkim po drodze. kiedy już usiadł, rzucił szybkie spojrzenie z boku na wang yibo, a towarzyszył mu ukłon i wyraz twarzy, którego młodszy nie potrafił dobrze rozczytać.
- w porządku, wszyscy - reżyser odchrząknął. - zaczynajmy.
----
xiao zhan stał w rogu, popijając zieloną herbatę, niczym spieczone zwierzę na pustyni. pierwsza połowa dnia minęła tak szybko, a on był tak pochłonięty czytaniem, że zapomniał nawet o odpowiednim nawodnieniu. prawie wyskoczył ze skóry i rozlał dookoła herbatę, kiedy usłyszał za sobą głos.
- xiao zhan! - zawołał go radośnie reżyser. - tutaj jesteś!
skłonił się prędko mężczyźnie, wcześniej odkładając bidon i uważając, aby nie wylać ani trochę swojej cennej zielonej herbaty. nim zdążył cokolwiek powiedzieć, złapano go za łokieć i poprowadzono w stronę stołówki.
- idź... idź tam - reżyser wepchnął go do środka.
- iść gdzie? - xiao zhan spojrzał na niego zmieszany.
- idź do yibo - odpowiedział reżyser, nie udzielając mu żadnych dalszych wyjaśnień.
- uch... ale dlaczego? właściwie to zjadłem już swoje jedzenie...
- nie, nie. to nie wystarczy. musisz z nim zjeść... porozmawiać z nim. to nie wystarczy...
- przepraszam, zheng-laoshi. nie rozumiem. co nie wystarczy?
- ty w jednym rogu, on w drugim - reżyser cmoknął językiem i potrząsnął niezadowolony głową. - oboje jesteście głównymi bohaterami. musicie mieć specjalną więź. do rozpoczęcia zdjęć zostało piętnaście dni. oboje musicie jak najszybciej zbliżyć się do siebie.
xiao zhan mimowolnie zachichotał, myśląc, że to tylko taki żart, lecz kiedy zobaczył poważny wyraz twarzy reżysera, jego uśmiech zniknął i przełknął głośno ślinę. z ukłonem szybko udał się do stołu, przy którym yibo siedział samotnie, całkowicie pochłonięty telefonem.
na szybko poznał yibo, kiedy ten był prowadzącym w programie rozrywkowym, w którym brał z zespołem udział. miał złe wspomnienia z takich rzeczy i niewiele pamiętał z tamtego spotkania. jedyne, co zapadło mu w pamięć, to ile radości sprawiało mu przeskakiwanie dookoła tradycyjnych patyków i jak zdumiony był widząc tańczącego yibo.
zbliżając się do stołu, zaciekawiło go, dlaczego yibo siedzi sam. rozejrzał się dookoła i zobaczył, że wszyscy jedzą cicho, siedząc w małych skupiskach. doszedł więc do wniosku, że yibo prawdopodobnie lubił być sam w czasie przerwy. poczuł się nieswojo na myśl o wtargnięciu do czyjejś osobistej przestrzeni, więc zatrzymał się i zawrócił.
jednak reżyser nadal stał przy wejściu do stołówki, patrząc na niego i gestem oburącz nakazał mu, aby szedł dalej w kierunku yibo, po czym uniósł kciuki do góry z szerokim uśmiechem. xiao zhan uśmiechnął się niezręcznie w odpowiedzi i niepewnie odwrócił się ponownie w stronę stołu yibo.
----
yibo kompletnie wciągnął się w grę mobilną, w którą właśnie grał, kiedy rozproszył go cichy głos z boku.
- uch... czy to miejsce jest zajęte?
yibo tylko zerknął na mówiącą osobę, lecz kiedy zobaczył xiao zhan stojącego przed nim i uśmiechającego się nieśmiało, zdziwiony spojrzał jeszcze raz, jakby niedowierzając.
- uch... - rozejrzał się po grupach jedzących przy innych stołach. - nie... nikt tu nie siedzi.
- więc, czy mogę tu usiąść?
- uch... jasne - yibo wstał do połowy i ukłonił się grzecznie, wskazując xiao zhan miejsce, by usiadł.
po tym nastąpiła między nimi niezręczna cisza. oczy yibo przemknęły od xiao zhan do leżącego przed nim samym jedzenia i telefonu, zaś palce drugiego bawiły się obrusem wiszącym z boku, podczas gdy jego oczy skupione były na blacie.
idź, xiao zhan. powiedz coś. oboje musicie jak najszybciej zbliżyć się do siebie.
słowa reżysera odbijały się echem po jego głowie i mimowolnie przewrócił oczami. yibo zauważył tę minę i nieco zesztywniał.
on się nudzi. oczekuje, że z nim porozmawiam. o nie! czy jest gadułą, tak jak jego postać? dlaczego w ogóle przyszedł i usiadł tutaj?!
- zheng-laoshi powiedział mi, żebym usiadł z tobą, ponieważ chce, żebyśmy jak najszybciej się ze sobą zbliżyli... - wypalił nagle xiao zhan.
po usłyszeniu swoich własnych słow, jego oczy rozszerzyły się w szoku, słysząc, jak bezwstydnie i nietaktownie to zabrzmiało, zaś oczy yibo zwęziły się w zmieszaniu i zdumieniu.
- co- ?
po kilku sekundach napiętej ciszy xiao zhan nagle wybuchnął śmiechem. yibo obserwował to, a jego zmieszanie narastało z każdym chichotem i parsknięciem. starszy popadł w kompletną głupawkę, aż do łez, ściskając się za brzuch.
yibo zauważył, że pozostali odwracają się i patrzą na nich z równym jego, jeśli nawet nie większym, zdezorientowaniem, lecz jego uwaga szybko wróciła do xiao zhan, gdy mężczyzna o załzawionych oczach i zarumienionej twarzy wreszcie przemówił.
- prze-przepraszam... - xiao zhan otarł łzy spływające po jego teraz czerwonych policzkach. - nie chciałem powiedzieć tego w ten sposób - potrząsnął głową, gdy jego chichot ustąpił i przeszedł już tylko w szeroki uśmiech.
po tych słowach starszy westchnął, aby się uspokoić.
- zheng-laoshi poprosił mnie, żebym poszedł z tobą zjeść, żebyśmy mogli... - przerwał z wahaniem i yibo przemknęło przez myśl, że zobaczył słaby rumieniec na jego twarzy. - ... zostać dobrymi przyjaciółmi.
młodszy otrząsnął się ze zmieszania, gdy słowa xiao zhan powoli zaczęły nabierać sensu.
- och... - mruknął - ...jak dokładnie?
- cytując: 'oboje musicie jak najszybciej zbliżyć się do siebie' - jego rozmówca zakrył usta i znów cicho zachichotał.
yibo nie mógł się powstrzymać od lekkiego uśmiechu, słysząc przezabawny chichot xiao zhan.
- dlaczego miałby to powiedzieć? - wróciła szybko jego charakterystyczna pokerowa twarz.
- ponieważ obawiał się, że my... oboje... musimy... no wiesz... ponieważ musimy przedstawić dwóch głównych męskich bohaterów...
- ach... - przytaknął yibo. - chce, żebyśmy mieli chemię.
xiao zhan skinął głową w odpowiedzi, po czym ucichł.
- ale nie możemy tego teraz zrobić. - przerwał w końcu ciszę twardym głosem yibo.
- co? - starszy spojrzał na niego zdezorientowany i nieco zdenerwowany.
- zheng-laoshi chciał, żebyś ze mną zjadł, prawda?
- tak...
- w takim razie musimy najpierw przynieść dla ciebie jedzenie - uśmiechnął się zawadiacko yibo.
link do tłumaczenia z przedwczesnymi rozdziałami ::
https://archiveofourown.org/works/28999332/chapters/71169897
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro