Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𓏲 𝘮𝘢𝘯𝘢𝘨𝘦𝘳 . 𓂃

- yibo, słuchasz mnie w ogóle? - głos kobiety w słuchawce brzmiał na nieco rozdrażniony, lecz zarazem westchnięcie, które opuściło jej usta po tych słowach, sugerowało, iż nie był to pierwszy raz, kiedy znalazła się w takiej sytuacji.

- uhh przepraszam, o czym mówiłaś? - dwudziestolatek o brązowych włosach przewrócił się z boku na bok na kanapie, umieszczając jedną stopę na jej wezgłowiu, a drugą pod swoim tyłkiem. z głośnika telefonu wydobyło się kolejne westchnięcie, jakby jego rozmówca doskonale zdawał sobie sprawę z brzmienia odpowiedzi, zanim ona jeszcze w ogóle nadeszła. młody azjata przygryzł wargę, obracając telefonem w palcach i czekając na ostrą reprymendę od swojej menedżer, jednak o dziwo nic takiego nie nadeszło. zamiast tego, usłyszał tylko streszczenie wypowiedzi, którą od kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu minut, tłumaczyła mu kobieta po drugiej stronie słuchawki.

- w przyszły poniedziałek weźmiesz udział w turnieju tanecznym, organizowanym na cześć... a z resztą, nie obchodzi cię to, prawda? - rzuciła kobieta wzdychając po raz kolejny, a chłopak cmoknął ustami zadowolony kiwając głową. - w każdym razie, myśleliśmy, że mógłbyś zatańczyć tą choreografię do "can u handle it?", nad którą ostatnio dużo pracujesz. co o tym sądzisz? - przez chwilę w słuchawce zapadła martwa cisza, po czym dwudziestoletni chłopak ponownie zmienił swoją pozycję na kanapie, mamrocząc coś niewyraźnie pod nosem.

- mam to przyjąć jako "tak"? - zaśmiała się cicho, ale bez ani krzty radości, kobieta, nie mając już pojęcia, jak ma przemówić swojemu podopiecznemu do głowy.

- mhm... - ponownie wydał z sobie niewyartykuowany dźwięk brunet, po czym przyciągnął się, i nareszcie usiadł pionowo na kanapie.

- czy w takim razie mam umówić ci dodatk- - wypowiedź kobiety przerwał piskliwy sygnał, kiedy chłopak po prostu się rozłączył wzdychając przy tym i pocierając dłonią czoło. naprawdę, nie miał siły z samego rana wysłuchiwać kolejnych pytań swojej menedżer, dotyczących tylko i wyłącznie jego pracy. tym bardziej, kiedy dręczącył go kac po zeszłonocnej imprezie.

dwudziestolatek wstał z dotąd obleganej kanapy i powolnym krokiem udał się do kuchni, urządzonej w ciepłych kolorach. sięgnął do jednej z szafek, wyjmując z niej losowe przeciwbólowe i od razu zapił je wodą prosto z gwinta, przy okazji oblewając sobie brodę i pół koszulki. westchnął ciężko i przysiadł na wysokim krześle, podpierając się łokciem o lodowaty blat i wpatrując w bliżej nieokreśloną przestrzeń przed sobą. dopiero po przeszło piętnastu minutach, kiedy to lekarstwo nareszcie zaczęło działać, przeczesał swoją grzywkę palcami i opuścił pomieszczenie kuchenne. tym razem skierował się do łazienki, po drodze zwijając z pokoju sypialnianego losowe bokserki i za dużą koszulkę. upewnił się, że jego telefon jest wyłączony i że jego, zapewne teraz już mocno wkurwiona, menedżer nie będzie mu przeszkadzać, jednym ruchem rozebrał się do naga i wszedł pod prysznic.

dopiero kiedy pierwsze krople lodowatej wody skapnęły na jego rozgrzaną skórę, dwudziestolatek wzdrygnął się lekko i przekręcił nieco mocniej czerwony kurek. jego oczy rozszerzyły się i nabrały więcej świadomości, kiedy kolejne stróżki spływały po jego plecach i nogach. ponownie przetarł twarz i włosy, tym samym lekko je zamaczając, po czym westchnął głęboko, przeglądając w głowie urywki wspomnień z poprzedniej nocy. dawno nie wypił chyba tyle, co wtedy, naprawdę dawno...

kiedy brunet zakończył już prysznic i wyszedł z pełnego pary pomieszczenia, skierował się prosto do salonu, gdzie czekał na niego telewizor i jego ukochana kanapa. tym razem jednak usiadł na niej już dość zwyczajnie, bowiem po turecku, i sięgnął po pilota, włączając płaskie urządzenie znajdujące się kilka metrów przed nim. rutynowo przerzucał kolejne kanały w poszukiwaniu czegokolwiek ciekawszego, co mogłoby mu potowarzyszyć w czasie robienia śniadania i go spożywania. dopiero kiedy usłyszał swoje nazwisko, wyrwał się nieco z zadumy i nastawił ucha. tym, co go tak zainteresowało, okazała się być reklama nadchodzącego turnieju tańca, w którym miał wziąć udział. no tak, jego menedżer wspominała coś o tym. to miało być... najbliższy poniedziałek. zaraz, najbliższy poniedziałek?! czy to nie tak, że miał w takim razie niecałe cztery dni, aby popracować nad choreografią? nadal przecież nie była do końca gotowa i tak idealna, jak by chciał. chociaż zapewne i tak miał pokonać wszystkich, którzy wezmą udział w tym turnieju, chciał przynajmniej zrobić to z godnością i nie zawieść swojej publiczności.

dwudziestolatek poderwał się z kanapy i skierował do sypialni, w której wciągnął na siebie czarne jeansy i zarzucił na ręce fioletową bluzę. po tych dość ludzkich czynnościach, złapał kilka potrzebnych przedmiotów, typu telefon i kluczyki do auta, i opuścił mieszkanie. dopiero kiedy znalazł się bezpiecznie w samochodzie i ruszył w stronę studia, odważył się nareszcie zadzwonić do swojej menedżer.

- halo...? - powiedział nieco niepewnie, kiedy dalej nieodezwała się już po dwóch sygnałach.

- wang yibo. - powiedziała twardo kobieta po drugiej stronie słuchawki, aż młodego azjatę przeszły ciarki po plecach. - czy ty myślisz czasami o-! - urwała w połowie zdania i westchnęła zbulwersowana, jak gdyby próbując utrzymać przynajmniej prowizoryczny spokój. - zapewne czujesz się już lepiej i dzwonisz żeby poprosić mnie o umówienie ci dodatkowych zajęć przed turniejem, więc informacyjnie, zrobiłam już to. cheol będzie dostępny w pełni do twojej dyspozycji aż do poniedziałku, kiedy to odbywa się turniej. oczywiście nie obędzie sie to bez dodatkowych kosztów, ale tym się zapewne za bardzo nie przejmujesz... - kobieta ponownie westchnęła, kończąc tym swoją wypowiedź. czasami doprawdy czuła się niczym matka tego młodego, nieodpowiedzialnego i nieokrzesanego artysty.

- oh... - dwudziestolatek przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, po czym uśmiechnął się lekko, ani na chwilę nie spuszczając oczu z drogi. - dziękuję ci bardzo. oczywiście, koszty to nie problem. naprawdę bardzo dobrze mnie znasz! - ostatnie zdanie wykrzyknął wręcz dziecięcym głosem uśmiechając się jeszcze szerzej, na co jego menedżer ponownie westchnęła, tyle że tym razem nieco ciszej.

- dobrze, w takim razie do zobaczenia w studiu - zapewne teraz kręciła głową, zastanawiając się, jak miałaby być zdenerwowana na tego chłopaka.

- do zobaczenia~ - zakończył połączenie brunet, po czym puścił muzykę z radia i delikatnie poruszając się w jej rytm oraz nucąc pod nosem, ruszył nieco szybciej w kierunku studia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro