Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Now my life is sweet like cinnamon


Nico

- Czemu przede mną uciekasz?!

- Muszę już iść –odpowiedziałem szybko –Mój serial zaczyna się za pięć minut.

- To chodź obejrzymy razem. –uśmiechnął się miło i zaczął iść w stronę, z której przyszedłem.

- Ale mój dom jest w drugą stronę. Cholera! Po co ja ci to mówię!

Tak naprawdę on szedł dobrze ale, nie chciałem, aby tak jak Hazel ciągle przychodził mi do domu.

- To chodźmy. –powiedział i zawrócił.

- Ale tam jest syf! Nie możemy iść do mnie!

- Marudzisz...

- Ja tam nie idę. –założyłem rękę na rękę.

~

Od dziesięciu minut chodzimy po mieście szukając ,,mojego domu''. Gdy powiedziałem mu, że nie chce tam iść, zaczął ciągnąć mnie w tamtą stronę.

- To tu? – zapytał chłopak

- To przecież kawiarnia – wywróciłem oczami.

- Więc mieszkasz w kawiarni?

- Nie.

- Chodź, głodny się zrobiłem. – powiedział i wciągnął mnie tam. – Włóczenie się po mieście jest męczące.

- No co ty nie powiesz?

Usiedliśmy przy stoliku naprzeciwko okna. Po chwili przyszła do nas kelnerka i podała karty. Pan słoneczko zaczął czytać jakie są dostępne ciasta i kawy.

- Tak w ogóle jestem Will.

- Aha. – odpowiedziałem i odsunąłem kartę na brzeg stołu. Najadłem się frytkami w maku.

- A ty? – spytał chcąc przerwać niezręczną ciszę.

- A co cie to?

- Jesteśmy na randce, chce wiedzieć jak masz na imię.

- To nie jest randka!

- Mam rozumieć, że spotkanie dwóch młodych ludzi, w tym jednego bardzo ładnego, nie nazywasz randką?

- Nie jesteś ładny.

-A ty miły. – w tym momencie do Willa zadzwonił telefon. –Przepraszam na chwilę. –powiedział i odebrał połączenie. –Co chcesz Leo? No tak, tak. W tej kawiarni. Muszę już kończyć – szybko się rozłączył i spojrzał na mnie.

- Wybrałeś już coś? – Założył kosmyk blond włosów za ucho.

- Nie jestem głodny. – burknąłem i odwróciłem wzrok nie mogąc znieść jego spojrzenia.

- Co panowie chcą? – zapytała kelnerka, która podeszła do naszego stolika.

- Dwa cappuccino i dwie tarty truskawkowe.

- Nienawidzę cappuccino. – odpowiedziałem, gdy kobieta już poszła.

- Marudzisz...

Do kawiarni wszedł jakiś niski brunet.

- Siema, siema Willuś udało ci się już złamać serduszko tej HazelNut? – zapytał.

Will spojrzał się na niego zabijającym wzrokiem, a ja ogarnąłem o co chodzi.

- Leo, ty idioto. – powiedział i schował twarz w dłonie.

- Ale o co chodzi tu nie ma tej loszki.

- Wychodzę – powiedziałem i skierowałem się w stronę drzwi.

- Nie, czekaj! – krzyknął Will.

- Odpieprz się – odpowiedziałem i trzasnąłem drzwiami.

Will wybiegł z kawiarni i złapał mnie za rękę.

- Nie słuchaj go, to idiota!

- Kto tu jest idiotą?? – krzyknąłem – napisałeś do mnie tylko po to żeby ,,złamać mi serduszko'' – zrobiłem cudzysłów palcami.

- To nie tak jak myślisz!

- Dobrze wiem co chciałeś zrobić!

Obróciłem się i zacząłem z powrotem wracać do domu. Chłopak znowu złapał mnie za nadgarstek. Kopnąłem go po raz drugi dzisiejszego dnia w piszczel. Ale tym razem mnie nie puścił.

- Zostaw mnie! – krzyknąłem – Pomocy!

Nikt nie zwrócił na mnie uwagi, chociaż na ulicy było pełno ludzi.

- Nie puszczę cię do póki nie dasz mi tego wytłumaczyć.

Uderzyłem go z liścia w twarz tak, że jego piegowaty ryj zrobił się czerwony. Tym razem mnie puścił. Zacząłem uciekać, a on wyraźnie zszokowany patrzył się na mnie.

~

Wróciłem do domu i zamówiłem pizze. Z tego stresu zrobiłem się głodny. Zadzwoniłem do mojej ulubionej pizzerii ,,Half-Blood Pizza'' jej szefem jest mój stary kolega Chejron.

- Halo? – powiedziałem – poproszę największą Pepperoni jaką macie. Z dowozem do domu, chusteczkami i dużą Colą. Tam gdzie zawsze. - powiedziałem i rozłączyłem się.

Następny telefon wykonałem do Jasona.

- Hej Nico, jak tam randka? – zapytał.

- Przyjedź szybko. – odparłem i rozłączyłem się.

Włączyłem telewizor i zdążyłem na ostatnie pięć minut mojego ulubionego serialu. Na ekranie ukazała się scena całujących się Maxima i Penelopy w deszczu. Stali na plaży a w tle obijały się fale o brzeg.

- Życie jest okropne. – powiedziałem i owinąłem się kołdrą.

Rzeczywiście Jason przyjechał szybko. Zastał mnie jedzącego pizze i płaczącego w rękaw.

- To był tylko z-zakład. – oznajmiłem mu.

- Ojć – powiedział Jason i mnie przytulił – będzie dobrze stary.

- Nie jestem stary! – krzyknąłem – I wcale nie będzie dobrze. Życie jest bez sensu.

- Masz jeszcze tą pizze? – zapytał – zjadłbym trochę.

- Jest w kuchni. – odparłem i wydmuchałem nos.

~

Przez kolejne dwa tygodnie Will chciał się ze mną skontaktować, ale ja na prośbę Jasona nie odpowiadałem mu. Chłopak stwierdził, że pisanie z nim pogorszy stan. Nawet chciał zabrać mój telefon, lecz stanowczo mu zabroniłem. Raz przyszła do mnie Piper, dziewczyna Jasona. Pogadałem z nią i zrobiło mi się lepiej.

- Musisz z nim to sobie wyjaśnić – powiedziała.

- Nie chce go widzieć. – odpowiedziałem i zjadłem kolejną łyżkę miętowych lodów.

- Nie możesz tego tak zostawić! – powiedziała jedząc chipsa. – On ciągle do ciebie pisze, zależy mu!

- Ale mi nie zależy.

- Zależy ci widzę to!

~

Jason

Piper zmusiła mnie żebym poszedł na uniwerek do Willa i kazał mu iść ze mną do Nico. Nie protestowałem, bo widząc stan psychiczny Nico mam ochotę płakać. Po części czuję się winny za to, bo to przecież ja ich umówiłem.

Teraz stoję przed uniwersytetem i patrzę na wszystkie okna sal wykładowych. Zastanawiam się w jaki sposób mam znaleźć tego całego Willa. Przecież nie wiem gdzie mieszka.

Zacząłem wchodzić po schodach do budynku aby zapytać się kogoś czy zna owego blondwłosego Willa. Podszedłem do jakiegoś randomowego chłopaka i spytałem się

- Ej ziomek. –czarnowłosy spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami – Znacz może takiego Willa, blond włosy, piegowaty, gdzieś takiego wzrostu – pokazałem ręką wzrost tego gnoja przez którego Nicuś płacze po nocach.

-Will Solace? –spytał.

- Nie wiem, chyba tak.

- Zaraz tu przyjdzie, bro.

- Spoko, bro. - uśmiechnąłem się.

~

Will

Wyszedłem razem z tym idiotą Leo z uczelni i zobaczyłem Persiaka i przyjaciela ,,HazelNut''. Śmiali się pewnie z jakiegoś żartu.

- SIEMA, SIEMA PERCY!!! – krzyknął Leo i przybił z nim piąteczkę. – A ty to kto? – powiedział i skierował wzrok na blondyna

- Jason, przyszedłem pogadać z Willem. – odparł i spojrzał na mnie. – możemy porozmawiać? To ważne.

- Okej, zaraz wracam chłopaki. – powiedziałem.

Poszedłem za Jasonem i stanęliśmy przy jednym z filarów podtrzymujących uniwerek.

- Chodzi o Nico... – oznajmił.

- Kto to Nico?

- Boże, nawet nie wiesz jak on ma na imie? – złapał się za głowę i westchnął.

- HazelNut?

- Tak.

- To o co chodzi?

- Przez ciebie, idioto, płacze po nocach. – powiedział. – Nie chodzi do pracy, je pizze i ogląda seriale zamknięty w pokoju. Musisz z nim pogadać, zaprowadzę cię do niego.

- Ale on nie chce mnie widzieć, prędzej mnie zabije niż ze mną porozmawia. – powiedziałem – Do teraz mam siniaki na nogach!

- Okej? – odpowiedział Jason – Ale musisz z nim porozmawiać, bo moja dziewczyna mnie zabije!

- No dobra – odparłem – Ale jeśli nie wrócę żywy to tylko i wyłącznie twoja wina. Powiedz gdzie mieszka.

- Nareszcie!

~

Stoję pod drzwiami Nico i zastanawiam się jak zacząć rozmowę. Nie miałem żadnego pomysłu, więc po prostu zapukałem.

- Co chcesz Jason?! – krzyknął Nico zza drzwi i po chwili je otworzył – O nie...

Zdążyłem przytrzymać drzwi zanim je zamknął.

- Daj mi to wyjaśnić, proszę.

- Nie chcę cię znać, rozumiesz? – próbował zamknąć drzwi, ale ja je pociągnąłem w swoją stronę.

Wszedłem do jego domu i zacząłem mówić.

- To był głupi zakład, ja naprawdę ciebie polubiłem.

- Nie obchodzi mnie to, wyjdź z mojego mieszkania!

- Ale ty też nie byłeś w stu procentach szczery. – powiedziałem.

- To co ty zrobiłeś było gorsze! – krzyknął i rzucił szklanką w ziemie.

- Nico, spokojnie.

- Skąd znasz moje imię?

- Jason mi powiedział.

- Czyli on cie tu przyprowadził? Świetnie.

- Proszę wybacz mi. Zamówię ci pizzę!

- Trzy.

- No dobrze trzy pizze ale wtedy mi wybaczysz?

- Może.

~

Nico

Wybaczyłem mu. Ale nie dlatego, że ma takie dobre wyjaśnienia tylko dlatego, że dał mi pizzę. Kiedy już je zamówił zaczęliśmy oglądać mój ulubiony serial.

Siedzimy na tapczanie i Will powoli zasypia.

- Will to ten moment, w którym Penelopa wybiera pomiędzy Maximo, a Carlem! – Zacząłem trząść jego ręką – To najważniejsza część obudź się!

Chłopak złapał mnie za rękę, jednak zamiast otworzyć oczu gładził moją rękę kciukiem.

- Co ty robisz zostaw mnie!

- Mhmm – mruknął Will.

Chciałem wyrwać rękę ale ten idiota jeszcze bardziej wzmocnił uścisk.

- Oglądałem wywiad z producentem, wybierze Maximo.

- TAK! – ucieszyłem się po czym zdałem sobie sprawę, że mi zaspojlerował – Jak mogłeś? Nie spoleruj mi.

- Maximo umrze w następnym od – zasłoniłem mu usta ręką.

- ZAMKNIJ RYJ SOLACE!!!

- Nie denerwuj się, żartowałem, to Penelope umrze.

Wkurwiony wyszedłem z pokoju i zamknąłem się w łazience. Usłyszałem kroki Willa i lekkie pukanie w drzwi.

- Nie obrażaj się księżniczko.

- Wypierdalaj z mojego domu, Solace!

- Ale ja nie chce stąd iść.

- Trudno! – krzyknąłem – Idź stąd!

- Okej, to pa. – powiedział i usłyszałem jak zaczął odchodzić od drzwi.

- Dobra, nie idź, już idę, zostań!

- Wiedziałem.

Powoli otworzyłem drzwi i wyszedłem z pomieszczenia. Will mnie od razu przytulił.

- Co ty robisz Solace?!

- Przytulam mojego chłopaka.

- Nie jesteśmy parą.

- A chcesz żebyśmy byli?

- Nie, zostaw mnie.

- Nicooo – zaczął szeptać mi do ucha.

- Will zostaw mni- Will przerwał całując mnie.

                                                                                      ~

Siemanko fanfikowe świry! 

Wszystko dzieję się tak szybko, bo to będzie krótkie.

Dalej pisze z obogowie

Był kisek

Drama, nieawidzenie sie i kisek w jednym rozdziale

To się nazywa być świrem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro