...| VII |...
Jungkook z draśniętą nożem, przez jednego z napastników, nogą kuśtykał w stronę ich góry. Rana była gdzieś na wysokości połowy uda, przez co trochę ciężko mu się chodziło. Co prawda, uraz nie był bardzo głęboki, ale chłopakowi na sam widok krwi, a zwłaszcza swojej, robiło się niedobrze. Na pewno nie chciał teraz, tutaj mdleć, więc postarał się nie patrzeć na krwawiącą ranę i po prostu iść dalej do schronienia.
Udało im się zabić ich wszystkich bez większych przeszkód. Jedyne co go przerażało w tej chwili to wzrok Jimina. Jego wyraz twarzy mówił zdecydowanie, że ta sytuacja go przeraża. W jego oczach krył się strach, który on starał się schować za wymuszonym uśmiechem. Jungkook nie był taki głupi. Od razu zobaczył, że coś jest nie tak, lecz ich znajomość nie była na aż tak wysokim poziomie, by brunet miał prawo pytać się blondyna co go trapi. Jako, iż chciał, by oboje nie oszaleli, postanowił trochę zacieśnić ich relację. Może na coś w rodzaju przyjaciół, pomimo iż będzie to ciężkie dla niego, ponieważ blondyn podobał mu się. Zdawał sobie też sprawę, że takie zagrywki, w takim miejscu, jak śmiertelna arena, z jeszcze co najmniej kilkunastoma graczami, to zły plan... jednak gorsze wydawało mu się zabicie się nawzajem poprzez zbyt małe zaufanie.
Jimin właśnie wspinał się, w nadal panującej ciemności, na ich górę. To, co się wydarzyło, zdecydowanie go przerosło. Podciął gardło dwójce ludzi. Zrobił to, bo chcieli zabić Jungkooka. Jimin poczuł wtedy wielką chęć pomocy towarzyszowi. Nie dał by sobie sam tu rady. Gdy dotarł już na górę, odwrócił się i lekko wychylił, by zobaczyć jak idzie Jungkookowi. Ten był już na wysokości mniej więcej na wysokości drugiego piętra i cały czas wspinał się coraz wyżej.
Kiedy oboje znaleźli się w ''bazie'' i dyszeli ze strachu i zmęczenia, Jungkook zaczął rozmowę.
- Pomożesz mi? - zapytał uciskając ranę, by nie utracić już więcej krwi. Widząc, że Jimin nie za bardzo wie o co mu tak na prawdę chodziło, dodał - Chodzi o ranę. Cały czas krwawi...
- Tak, oczywiście - wręcz wykrzyknął Jimin i podszedł do plecaka, który nadal znajdował się pod ścianką i wyjął z niej małe zawiniątko. – Myślisz, że to może być opatrunek? - zapytał podchodząc do wyższego. Kucnął nad nim i powoli zaczął otwierać paczuszkę.
- Bardzo możliwe - odpowiedział i uniósł lekko nogę, by chłopak mógł mu pomoc. Jimin otworzył paczkę i jak się okazało był to prowiant, który zjedli na pół. Nie znaleźli jednak nigdzie żadnych bandaży ani płynów, czy nawet leków odkażających, co lekko zasmuciło blondyna. Chciał mu pomóc, bardzo, ale w tej sytuacji nie miał jak.
...
Siedzieli obok siebie. Dzieliło ich może jakieś dziesięć centymetrów. Jimin płakał od jakiejś godziny, nie mogąc uspokoić swoich myśli. Powracające myśli o jego śnie, ciągle kłębiły się w jego głowie, nie dając mu ani chwili spokoju. Dodatkowo zabił ludzi... teraz już aż trzech. To nie powinno zostać w żaden sposób usprawiedliwione. Tak się nie powinno. Jest mordercą. Morderców się zamyka, albo zabija... a nie uspokaja, tak jak robił to Jungkook, dopóki całkiem nie opadł z sił. Teraz w pół leżał, w pół siedział i z zamkniętymi oczami nucił jakąś melodię. Był wykończony. W końcu przez całą noc czuwał nad blondynem i nawet na moment nie zmrużył oka. Do tego jeszcze ta jego rana. Nie wyglądała za dobrze.
- Mam pewien pomysł - powiedział w końcu Jungkook, gdy otworzył oczy. Spojrzał na Jimina i jeszcze raz pogłaskał go po ramieniu, by ten się uspokoił - Pogramy w taka grę.
- J-jaką? - zapytał jąkając się lekko.
- Będzie polegała na tym, że zadamy sobie po trzy pytania i będziemy musieli odpowiedzieć na nie szczerze. Bez kręcenia i oszustw. Co ty na to? - podniósł się lekko, uważając, by rana nie dotknęła skalnego podłoża, czy karimaty na której siedzieli. Odwrócił się do cicho płaczącego blondyna siedzącego obok – Oczywiście jeżeli nie chcesz, to nie musimy, lecz uważam, że to dobry pomysł. Zaufanie w takim miejscu to priorytet, ale średnio możemy sobie ufać, skoro tak mało się znamy, prawda? - dodał widząc zmieszanie na twarzy blondyna.
- Okej... - powiedział po chwili namysłu. - Dobrze. Pograjmy w tą g-grę - dopowiedział biorąc ostatni, głęboki wdech, by zapanować nad łzami, które cisnęły mu się do oczu, przez co jego głos lekko się załamał.
- To może ja zacznę - Jungkook złapał się za kark i pomasował go lekko. - Więc... czemu zgodziłeś się na ten plan, skoro mogłeś walczyć z twoją dziewczyną Elizabeth? - zapytał i zerknął kontem oka na Jimina, który momentalnie spłonął wielkim rumieńcem - Czyżby problemy w związku? - dodał i poruszył sugestywnie brwiami.
- N-nie! - krzyknął i zasłonił twarz dłońmi, chwilę po tym śmiejąc się cicho. Totalnie zapomniał o tym co działo się jeszcze przed grą. Przez te wszystkie emocje, zupełnie wyrzucił dziewczynę z pamięci i szczerze mówiąc, to nawet nie chciał do niej powracać - To tak naprawdę nie jest moja dziewczyna... - powiedział cicho i spojrzał na ziemię.
- Jak to?! - gdyby Jungkook pił w tym momencie jakiś napój, prawdopodobnie wylądowałby on na jego towarzyszu na przeciwko - Przecież wy... mówiliście, że jesteście razem! - dodał i gdy po malutkiej chwili zrozumiał o co chodziło, parsknął śmiechem. - Naprawdę dałeś się w to wkręcić? Przecież to taka stara sztuczka! - zmienił głos i zaczął mówić przepełnionym przejęciem świergotem - Oho! Miłość na polu bitwy! Czy to nie piękne?! - zapytał i uwiesił się na ramieniu zażenowanego kompana.
- Zamknij się - syknął i uderzył go z otwartej ręki w klatkę piersiową. - Nie wiedziałem co robić... - burknął i z powrotem schował twarz w dłoniach.
- No okej. Powiedzmy, że ci wierzę - odpowiedział sarkastycznie i odsunął się. - Teraz twoja kolej - uśmiechnął się miło i odgarnął włosy z twarzy, które przez jego wygłupy, roztrzepały się.
- No to... - zamyślił się. Wymyślenie dobrego pytania, nie jest jednak takie łatwe, na jakie wygląda. - Miałeś dziewczynę? - wybrał pierwsze banalne pytanie z jego listy '' Banalne pytania, które można zadać, gdy nie masz pojęcia o co zapytać na arenie Głodowych Igrzysk''
- Nie. - odpowiedział krótko, po czym bez większej obawy czy niepewności, bo w końcu on i tak umrze, a chłopak siedzący obok niego wygra i nie obchodzą go konsekwencje. Przynajmniej plan tak przewiduje. Chwilę potem dodał - Jestem gejem.
Jimin poczuł, jak jego brzuch ściska się. To krótkie zdanie sprawiło, że zaiskrzyła w nim jakaś nadzieja. Nadzieja na to, że ten przystojny mężczyzna może coś do niego poczuje i będą razem, gdy uda im się wygrać... no właśnie. Cała jego nadzieja i szczęście wyparowały w jednej sekundzie. Przecież i tak jeden z nich musi umrzeć. Jest to nieuniknione. Nie może być dwóch zwycięzców. Zawsze jest tylko jeden. Od tej reguły nie ma odstępów.
- Oh... - odpowiedział tylko i zaśmiał się cicho. - To bardzo ciekawa nowina - uśmiechnął się do niego miło i jednocześnie szczerze. Bardzo polubił tego chłopaka. To pierwsza taka osoba w jego życiu. Chodzi oczywiście o stan urodzenia i prawdopodobny majątek jego rodziny.
- Teraz ja prawda? - ucieszył się brunet i uradowany, niczym bardzo szybki, brązowy pies jego sąsiada wypowiedział pytanie - Ile masz lat?
- Ale kreatywne - burknął i szybko odpowiedział. - Siedemnaście.
- To tyle samo co ja! - ucieszył się brunet. Jiminowi zrobiło się jeszcze cieplej w tej lodowatej, skalnej dziurze. Są w tym samym wieku... może coś z tego będzie. A no tak... raczej nie - Teraz ty - chłopak uśmiechnął się.
- Jakie jest twoje największe marzenie? - wypalił nagle.
Chłopak cofnął lekko głowę i zamyślił się, patrząc na skalny sufit nad nimi.
- Wiesz co... - powiedział cicho i przesunął ranną nogę lekko w bok, bo zaczęła go już uwierać - Chyba jakoś się stad wydostać. Wygrać i znaleźć sobie drugą połówkę, z którą, razem zamieszkamy we Wiosce Zwycięzców. Będziemy prowadzić życie pełne luksusów i kochać się wzajemnie. To moje marzenie. Umrzeć razem z miłością mego życia - nieświadomie zerknął na blondyna. Uśmiechnął się lekko i zanim niższy zdarzył to zobaczyć, wrócił do oglądania sufitu.
Jimin zdecydowanie nie miał mu za złe tego co powiedział. Każdy tutaj chciał wygrać, albo chociaż dostać się jak najdalej. Byłaby to dla Jungkooka wielka szansa, gdyby wygrał. Sława i pieniądze to tylko nieliczne z tego, co zgarnąłby gdyby udało mu się przeżyć. Niezaprzeczalnym faktem było to, że by wygrać, musiał wyeliminować przeciwników. Łącznie z blondynem.
- Teraz moje pytanie - upomniał się chwile potem - Czy gdybyś mógł spędzić życie ze... - nie zdarzył dokończyć, gdyż Jimin wykrzyknął.
- Jungkook, patrz! - gwałtownie wstał i wskazał przed siebie, na polankę, oddzielająca ich od ciemnego lasu, na którą powolnie opadała paczka od sponsorów. Przyczepiona do małego spadochronu skrzyneczka, szybowała ku ziemi. Jimin, by jak najszybciej ją zdobyć, zaczął schodzić w dół skały, mimo nalegań Jungkooka, że on to zrobi. Szybko złapał paczuszkę i zaczął wracać. Gdy z nie małym trudem dostał się do bazy, usiał na swoim poprzednim miejscu i drżącymi z wysiłku dłońmi zaczął otwierać skrzyneczkę.
- Jak dobrze - szepnął Jungkook gdy zobaczył co się w nim znajduje.
Gry w pytania już nigdy nie dokończyli.
...| Game of murders |...
przepraszam, że znowu nic nie było. teraz są wakacje, powinno być regularnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro