...| PROLOG |...
- Przykryj się bardziej. Szybciej wyzdrowiejesz - Jimin widząc, że kobieta próbuje wstać, szybkim krokiem ominął leki i koce porozrzucane na podłodze, i podbiegł do niej.
- Nic mi nie jest, kochanie -powiedziała uprzednio kaszląc.
-Oczywiście, dlatego kaszlesz -burknal dajac jej wody, by przepłukała usta. Stan kobiety nie poprawiał się juz od kilku dni, a wręcz byl coraz gorszy.
- Nie przejmuj się. Jakoś z tego wyjdę - rzekła głaszcząc go po policzku. - Niedługo dożynki. Lepiej się przygotuj.
- Ale ja nie chcę. Bardzo się boję. Czuję że tym razem to na mnie wypadanie. -szepnął. Czuł że to on zostanie wylosowany, a wtedy nie bedzie nikogo kto mógłby zająć się jego mamą. Chłopak myśląc o tym uronił kilka łez. Kobieta zauważyła to i od razu je starła. Uśmiechnęła się do niego pocieszająco.
- To napewno nie będziesz ty. - powiedziała cicho. Przez chrypkę która męczyła ją już od dłuższego czasu, chłopak ledwo co ją usłyszał. - Kto się wtedy mną zajmie? - Próbowała się zaśmiać, ale przez zbyt duży wysiłek kaszlnęła krwią. Jimin nie wiedział już co robić. Kobieta zaczęła dygotać, dlatego podał jej kolejny koc i odgarnął włosy z twarzy.
Wtedy jeszcze nie wiedział jak bardzo kobieta się myliła.
...| Game of murders |...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro