𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓹𝓲𝓮𝓻𝔀𝓼𝔃𝔂
𝓛𝓪𝓷𝓪 𝓓𝓮𝓵 𝓡𝓮𝔂 - 𝓒𝓱𝓮𝓻𝓻𝔂
Przymknęłam zmęczone powieki, wdychając rozprzestrzeniający się po całej toalecie, zapach świeżych brzoskwini. Zanurzyłam się jeszcze głębiej w ciepłej, wręcz wrzącej wodzie, na której tafli znajdowała się biała piana, następnie wzdychając ciężko. " To był wyczerpujący dzień ..." - pomyślałam, po czym dalej mając zamknięte powieki, sięgnęłam po wino, stojące na szklanym stoliku, znajdującym się przy marmurowej wannie, w której właśnie się relaksowałam. Upiłam łyk trunku, czując lekkie szczypanie na języku, oraz mocny smak brzoskwiń, które były głównym składnikiem napoju. Mruknęłam cicho, a moje malinowe wargi lekko drgnęły w górę. Nie myślałam o niczym, wsłuchiwałam się w spokojną piosenkę, graną przez gramofon, leżący tam gdzie i duża butelka z napisem " Peach Wine ", oraz moje okulary, które już od dawna parowały, co były spowodowane temperaturą wody. Byłam zawziętą, kolekcjonerską, maniaczką płyt winylowych, co można było zauważyć na pierwszy rzut oka, wchodząc do pomieszczenia, w którym spędzam większość czasu. Kilkanaście długich, białych, zdobnych półek a na nich przeróżne opakowania z wielkimi płytami, gdzie nie gdzie kasetami. Mój błogi stan przerwał jeden dźwięk, który wprowadził mnie w euforię, wiedząc, że w domu jestem tylko ja - dzwonek do drzwi. Z początku zignorowałam go, lecz gdy osoba wciskająca go, zaczęła robić to zachłannie i nieustannie, wiedziałam, że muszę otworzyć i co najgorsze wyjść z wanny, bo nie zastanę spokoju. Nie było dane mi odpocząć, choćby na chwilę, sprzeczności losu, zaczęły niebezpiecznie igrać ze mną, lecz świadomość, że ferie zimowe zaczęły się, pocieszała mnie chociażby w najmniejszym stopniu.
- Cholera - wysyczałam pod nosem odkładając kieliszek z trunkiem na stoliczek, po czym wyszłam z marmurowej wanny, wprost na szary, puszysty dywanik, który stał się mokry, pod wpływem wody i piany, kapiących z mojego, nagiego ciała. Szybko sięgnęłam po mięciutki, biały ręcznik, którym się owinęłam, zaś drugim, mniejszym, owinęłam moje ciemnoblond, loki, po których spływała przeźroczysta ciecz. Sięgnęłam po okulary, leżące na stoliczku, po czym założyłam je, natychmiastowo łapiąc całą ostrość. Na stopy włożyłam pudrowe kapcie i podreptałam do drewnianych, białych drzwi, prowadzących do mojego pokoju. Przeszłam szybko przez większe, bardziej przestronne pomieszczenie, nawet nie zerkając na nie okiem, znów otwierając kolejne drzwi. Przebyłam długi korytarz o beżowych ścianach, na których wisiały, zdobne ramki z rodzinnymi zdjęciami, później natrafiając na kręte schody, które szybko przebyłam, następnie wchodząc na niższe piętro domu. Podeszłam do dużego kawałku drewna, przekręcając klucz w zamku, po czym pociągnęłam do siebie mosiężną klamkę, wychylając tylko, lekko na zewnątrz głowę. " Oh shit " - była to moja pierwsza myśl, gdy zobaczyłam kto stoi za drzwiami. Szybko schowałam się za nimi, zostawiając je lekko uchylone. Przez szparkę leciał chłód tej śnieżnej zimy, na co drgnęłam czując dreszcze ogarniające moje nagie, części ciała wystawione na tą pogodę.
- Cześć Nelly - powiedział męski, niski głos dobiegający z zewnątrz. Jeszcze niedawno dałabym się nabrać na te słodkie zdrobnienie z ust czarnowłosego, lecz nie teraz, nie gdy jestem już świadoma jego czynów. Większość dziewczyn, miałoby już kisiel w majtkach, słysząc jego brzmienie i to jak wypowiada ich imię, ja również niegdyś do nich należałam, jednak moje zauroczenie przyjacielem mojego, przy durnego brata skończyło się, czar prysł niczym mydlana bańka, pod wpływem usłyszenia jego szorstkich słów. " Ta dziwka robiła sobie nadzieję *prychanie* ", zwykłe słowa zmieniły całe, moje spostrzeżenie na Andy'ego, to jak mówił o biednej, niczego nie świadomej dziewczynie, przeraziło mnie. Kiedyś też byłam tak zaślepiona, podobał mi się, odkąd sięgam pamięcią, lecz uświadomiłam sobie, że nie jest tym, na kogo wygląda. Wygląd nie jest tym samym co dusza i charakter człowieka, by dojść do tego wniosku, trzeba doświadczyć czegoś, co upewni nas w tej tezie, ja doświadczyłam.
- Nell wystarczy - odpowiedziałam chłodno, dalej tkwiąc za drzwiami, oraz przekręcając stalowymi tęczówkami, czego niebieskooki nie mógł zauważyć, jednak po mej barwie głosu wnioskuję, że domyślał się mego czynu. - Nie ma w tej chwili Mike'a - powiedziałam wyrywając się z kontekstu. Wnioskowałam, że po to Andy zawitał u progu moich drzwi, gdyż nie miałby innego powodu. Prawdziwa, szesnastoletnia przyjaźń, między chłopakami, coś wspaniałego, lecz zależy dla kogo, na pewno nie dla mnie, przynajmniej nie dla dawnej, starej mnie, sprzed kilku lat. Popychadło i główna atrakcja wieczoru, tym byłam dla nich jeszcze kilka lat temu, na całe szczęście moja osoba znudziła im się, więc za cel obrali sobie inne, biedne dziewczyny, wykorzystując je w inny sposób.
- Wiem, powiedział mi żebym poczekał na niego - gdy usłyszałam to zdanie padające z ust chłopaka, zamurowało mnie. Znaczyło to, że Andy zaraz wejdzie do domu, a ja stałam w samym ręczniku. Lekko speszona wymyślałam plan, co odpowiedzieć, jednak i tak zrezygnowana uznałam, że najlepiej powiedzieć prawdę, prosto z mostu.
- Wejdź, a ja tylko się ... ubiorę - wypowiedziawszy to, ruszyłam pędem po schodach z nadzieją, że czarnowłosy nie zauważy mnie. Mogłabym się założyć, że na chwilę uśmiechnął się, ukazując szereg swoich, białych, równych zębów. Gdy byłam już w swoim pokoju, odetchnęłam z ulgą, opierając się o białe, drewniane drzwi. - Co za wstyd - palnęłam się otwartą dłonią w czoło, przymykając powieki, oraz pokręciłam lekko głową na boki. Czułam się zażenowana całą, tą zaistniałą sytuacją zupełnie zapominając o tym, że z początku byłam zła za przerywanie mego cennego spokoju. Po kilku minutach, oderwałam się od drzwi, do których przylegałam, dalej paląc się ze wstydu, po czym cała czerwona ruszyłam w stronę dość sporej szafy. Otworzyłam ją, krzywiąc się, jak zwykle ubraniowy problem, co było już standardem. Stałam, dalej w samym ręczniku, przed otworzoną na oścież szafą, zastanawiając się, co poczynić, gdy nagle z transu wybudziło mnie chrząkanie. Jak poparzona podskoczyłam, cofając się o dwa kroki, po czym spojrzałam na źródło dźwięku. Nie trudno było się domyśleć, że Andy stał oparty o framugę drzwi z lekkim uśmiechem na twarzy. Szybko odwróciłam się do chłopaka tyłem, by nie mógł nic dostrzec, po czym jeszcze bardziej speszona, spojrzałam przez ramię. - Wyjdź - powiedziałam ostro, zauważając jak podnosi dłonie w geście obronnym, lecz dalej stał w miejscu, nie wyglądając tak, jakby chciał zniknąć mi z pola widzenia. - Wyjdź ! - powtórzyłam ponownie, a raczej wykrzyczałam w stronę czarnowłosego, któremu uśmiech nie potrafił zejść z twarzy.
- Nie chce tam sam siedzieć i się nudzić - powiedział niczym małe dziecko, męczące rodzica, by się z nim bawił. Cały czas jego lodowate tęczówki, przeszywały każdy, choćby najmniejszy skrawek mojego ciała, co nie ułatwiało sytuacji, w której się znalazłam.
- Zejdę na dół, tylko daj mi się ubrać -mój ton głosu, uspokoił się lekko, lecz nadal nie należał do tych najprzyjemniejszych, które posiadałam. Dalej patrzyłam przez ramię, czując że moja szyja nie wytrzymuje, ciągłego naciągania jej.
- Nie musisz - odpowiedział. Nic się nie zmieniło w jego postępowaniu, dalej można było wyczuć z jego ust, dwuznaczne teksty i zobaczyć różne zachowania lub przeszyć jego myśli na wylot, co nie było trudne, gdy wiedziało się o tym, czego chłopak chce. Nie spodziewałabym się, że miałby czelność " podrywać " czy próbować " wyrywać ", siostrę swojego, najlepszego przyjaciela, jednak widocznie ma, co wcale nie jest pocieszającym faktem. " Dobrali się z moim bratem " - pomyślałam, wspominając ostatnie poczynania Mike'a. Przekręciwszy oczyma, po raz drugi w tym dniu, i jego obecności, dalej odwrócona do Andy'ego tyłem, starałam się iść bokiem w stronę szafy. - Co ty robisz ? - usłyszałam śmiech niebieskookiego, co wcale mnie nie dziwiło, wyobrażając sobie, jak wyglądałam w tamtej sytuacji. Nie zważając na chłopaka, sięgnęłam po pierwsze, lepsze ubranie, ruszając biegiem w stronę toalety, która znajdowała się w moim pokoju. Szybko przekręciłam złoty klucz w drzwiach, następnie się o nie opierając. - No ej ! Mogłaś się tu przebrać ! - usłyszałam niezadowolony krzyk czarnowłosego, czując że na pewno wzruszył ramionami, dając rękom opaść. Poczułam ulgę, z tego powodu, że już nie widział mojego ciała, jedynie owiniętego w cienki materiał, jednak również jakieś inne, dziwne uczucie spowodowane tym, co padło z jego ust. Nigdy nie mówił do mnie w " taki " sposób, zawsze trzymał mnie na dystans, ze względu na to kim byłam, jednak teraz zaciął tą granicę. Może i zbytnio przeżywałam, a może i nie, lecz wiem, że takie słowa z jego ust, mimo że nie wulgarne, to jednak mają drugie dno, i nie podobają mi się. Jeszcze rok temu, moje nogi stawałyby się jak z waty, lecz teraz, tak nie było. Twardo stąpałam po ziemi, wiedząc, że nie mogę odlatywać z emocjami, gdyż to nie prowadzi do przyszłości, dobrej przyszłości.
𝓝𝓲𝓮 𝓸𝓶𝓲𝓳𝓪𝓳 ! 𝓦 𝓶𝓸𝓲𝓬𝓱 𝓸𝓹𝓲𝓼𝓪𝓬𝓱 𝓶𝓸𝓰𝓪 𝓹𝓸𝓳𝓪𝔀𝓲𝓬 𝓼𝓲𝓮 𝔀𝓪𝔃𝓷𝓮 𝓲𝓷𝓯𝓸𝓻𝓶𝓪𝓬𝓳𝓮, 𝔀𝓲𝓮𝓬 𝓹𝓻𝔃𝓮𝓬𝔃𝔂𝓽𝓪𝓳. 𝓙𝓮𝓼𝓵𝓲 𝓽𝓾 𝓭𝓸𝓽𝓻𝔀𝓪𝓵𝓮𝓼, 𝓽𝓸 𝔃 𝓰𝓸𝓻𝔂 𝓭𝔃𝓲𝓮𝓴𝓾𝓳𝓮 𝓲 𝓭𝓪𝓳 𝔃𝓪𝓷𝓬 𝔀 𝓴𝓸𝓶𝓮𝓷𝓽𝓪𝓻𝔃𝓾, 𝓬𝔃𝔂 𝓻𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓬𝓲 𝓼𝓲𝓮 𝓹𝓸𝓭𝓸𝓫𝓪𝓵, 𝓳𝓮𝓼𝓵𝓲 𝓷𝓲𝓮 𝓽𝓸 𝓹𝓸𝔀𝓲𝓮𝓭𝔃, 𝓬𝓸 𝓶𝓪𝓶 𝔃𝓶𝓲𝓮𝓷𝓲𝓬. 𝓝𝓲𝓮 𝔃𝓷𝓪𝓶 𝓼𝓲𝓮 𝔃𝓫𝔂𝓽𝓷𝓲𝓸 𝓷𝓪 𝓹𝓲𝓼𝓪𝓷𝓲𝓾, 𝔀𝓲𝓮𝓬 𝓴𝓪𝔃𝓭𝓪 𝓴𝓻𝔂𝓽𝔂𝓴𝓪 𝓼𝓲𝓮 𝓹𝓻𝔃𝔂𝓭𝓪 ! 𝓩 𝓰𝓸𝓻𝔂 𝓭𝔃𝓲𝓮𝓴𝓾𝓳𝓮.𝓟𝓻𝓮𝔃𝓼𝓵𝓾𝓬𝓱𝓪𝓳𝓬𝓲𝓮 𝓹𝓲𝓼𝓸𝓮𝓷𝓴𝓮 𝓹𝓸𝓭𝓪𝓷𝓪 𝓹𝓸𝓷𝓲𝔃𝓮𝓳, 𝓹𝓲𝓼𝓪𝓵𝓪𝓶 𝓼𝓵𝓾𝓬𝓱𝓪𝓳𝓪𝓬 𝓳𝓮𝓳 𝔀 𝓴𝓸𝓵𝓴𝓸, 𝓳𝓮𝓼𝓽 𝓬𝓾𝓭𝓸𝔀𝓷𝓪.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro