#18. Zamiana charakterów!
Pomysł od prawdziwaWolf, Arigatō 💞
ENDOU MAMORU
Inazuma Japan grała dzisiaj naprawdę ważny mecz, i potrzebowali wsparcia od swojego kapitana...problem w tym, że Endou zamienił się z Tobą charakterem, dokładnie nie wiadomo jak to się stało, i takim oto sposobem stał na bramce kompletnie nie wiedząc, co powiedzieć. Nigdy nie miałaś talentu do motywujących gadek, a drużyna oczekiwała od niego właśnie takiego gadania, jakie zawsze im prezentował...
- Kapitanie, chyba nie jesteś sobą - powiedział z lekka zmartwiony Kabeyama. Chłopak ukradkiem spojrzał na Ciebie, która żywo coś opowiadając, gestykulowała rękoma. Czując na sobie jego spojrzenie, odwróciłaś się z wielkim uśmiechem. Chłopak na migi pokazał Ci, że masz coś powiedzieć. Zeszłaś więc z ławki.
- Minna! - zawróciłaś na siebie uwagę wszystkich. - Wiem, że jest ciężko, ale przecież było przecież gorzej! Tyle kłopotów rozwiązaliśmy, więc to nie będzie dla nas problem. Musicie poprostu uwierzyć w siebie! Sakka yarouze! - wyrzuciłaś pięść do góry, a chłopcy spojrzeli po sobie, a potem znowu na Ciebie, z uśmiechem.
Endou posłał Ci dziękując spojrzenie, a Ty pomachałaś mu wesoło, i wystawiłaś kciuk do góry.
~ POTEM ~
- Mówiłam, że nam się uda! - powiedziałaś wesoło, klaskając w dłonie.
- Mogło być lepiej - wzruszył ramionami Endou. - Wynik mógł być kompletnie inny, gdybyśmy się bardziej postarali - wszyscy spojrzeli na Endou zdziwieni. Zazwyczaj to Ty mówiłaś, że mogli sobie lepiej poradzić, a wtedy Endou Cię uciszał...
- Cicho! Było dobrze! - odparłaś. zaczęliście się sprzeczać, a Mamoru używał takich argumentów, jakie zazwyczaj posiadałaś Ty...już nie wiedzieli, co się dzieje...
GOUENJI SHUUYA
Tajemniczy, Płomienny Napastnik, którego zna cała Japonia i świat. Zawsze uważałaś go za gbura, więc gdy tylko zamieniliście się charakterami, starałaś się to wykorzystać, i nieco ocieplić jego wizerunek, no, niestety, jego osobowość Cię przerosła...
- Co tak siedzisz? - zapytał, patrząc Ci przez ramię.
- Tak o - wzruszyłaś ramionami.
- Wszystko dobrze? - zawsze byłaś typem, który zauważając nawet najmniejsze rozdrażnienie lub coś na jego twarzy, myślała, że coś się stało...teraz role się odwróciły.
- Tak, wszystko dobrze - Gouenji nie był typem, który otwarcie mówił, co mu na sercu leży. Ty za to chętnie żaliłaś się swoimi problemami. - Nic się nie stało.
- Widzę przecież - tknął Cię w ramię. - Będę cię tykał, póki mi nie powiesz.
- Jesteś wkurzający.
- I dobrze.
- No dobra - zawsze po jakimś czasie mówił Ci, bo nie mógł znieść Twojego gadania. - Źle się poprostu czuję. Głowa mnie boli.
- Tak ciężko było to powiedzieć? - założył ręce na klatkę piersiową. - Chodź, dam ci jakieś lekarstwa - dodał, chwytając Cię za ramię.
Zawsze byłaś typem, który martwi się ze wszystkiego...fajnie było zobaczyć Gouenji'ego, naskakującego Ci na każdym kroku...
KIDOU YUUTO
- Nic nie rozumiem - powiedział, uderzając głową o blat biurka. - Nigdy tego nie zrobię!
- Spokojnie, przecież nikt cię nie pogania - odparłaś, i uśmiechnęłaś się. Gdy zamieniliście się charakterami, Twój iloraz inteligencji wzrósł do poziomu Kidou, a on...no, stał się Tobą. - Mogę ci to wyjaśnić jeszcze raz...
- Serio? Arigatō! - powiedział, znowu pełny energii i chwycił za książkę. - Tłumacz!
- Okej... - westchnęłaś. Jako Kidou byłaś strasznie cierpliwa, i naprawdę zaczęłaś go podziwiać, że wytrzymuje z tak niekumatą osobą jak Ty...
~ POTEM ~
- Arigatō! - miło było zobaczyć Kidou, tak wesołego jak Ty. Uśmiechnęłaś się jedynie lekko i pacnęłaś go ręką w głowę.
- Przyjemność po mojej stronie - odparłaś, rozciągając się. - No, to co chcesz teraz robić?
- Chodźmy gdzieś...do parku! - zawsze miałaś tysiące pomysłów, gdzie iść, ale najczęściej wybór padał na park. Chłopak uśmiechnął się szeroko i chwycił Cię za ramię.
- Czekaj, wolniej - zaśmiałaś się. - Bo jeszcze coś zepsujesz.
- E tam - machnął ręką. Ostatecznie zbił tylko jeden wazon, jak to Ty miałaś w zwyczaju, gdy do niego przychodziłaś...
KAZEMARU ICHIROUTA
- Nooo...to co robimy? - zapytał Kazemaru, wisząc do góry nogami na łóżku.
- Czy ty zawsze musisz się nudzić? - zapytałaś. Nieco głupio to zabrzmiało, bo zazwyczaj Ty zawsze się nudziłaś... - To może pójdziemy pobiegać?
- Nie chce mi się - odparł. Dziwne, zazwyczaj Kazemaru miał nieodpartą chęć biegania, lub grania w piłkę... - Chodźmy jeść...
- Zawsze jesz - mruknęłaś. - Ale dobra. Bo sama jestem głodna...
Poszliście buszować do lodówki, jak to w zwyczaju mieliście, gdy udało Ci się go namówić...teraz było odwrotnie, on musiał namówić Ciebie...
- Ale potem pobiegamy, albo zagramy w piłkę, jasne? - powiedziałaś, zajadając kawałek pizzy z wczoraj.
- Po co? - spytał zrezygnowany.
- Bo tak - ucięłaś krótko, i zaśmiałaś się. - Przecież bieganie nie jest takie złe...po co od razu narzekać?
- Bo nie lubię biegać...ani robić cokolwiek, związanego z wysiłkiem fizycznym - rzekł. Przekręciłaś oczami. – Ale dobra, jak sobie chcesz...
– Jej! – klasnęłaś wesoło w dłonie.
MIDORIKAWA RYUUJI
– Ale ty jesteś płaczliwa – powiedział chłopak, stając nad Tobą, która skaleczyła się w palec przy krojeniu jabłka.
– Cicho – odparłaś, wystawiając mu język i wstałaś z zamiarem przemycia rany i wytarłaś załzawione oczy. – Poza tym, nie płakałam...
– Nie, tylko co? – zaśmiał się. Posłałaś mu ironiczne spojrzenie i nakleiłaś sobie plaster. – Oj no, nie obrażaj się od razu. Przecież żartowałem~.
Uśmiechnęłaś się lekko i wróciłaś do robienia sekcji zwłok jabłka. Nie byłaś płaczliwa, poprostu zamieniłaś się z Mido osobowością. Ten był bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw, bo w końcu mogłaś zobaczyć dzień typowego łamagi, którym Ty nie byłaś. Miał także cichą nadzieję, że przestaniesz z niego w końcu żartować...nie żeby to były jakieś wielkie żarty, które go ranią, ale stawało się to z lekka irytujące.
Idąc na górę z pokrojonymi już jabłkami na talerzu, prawie się wywaliłaś, gdyby akurat nie przechodziła Reina, która w ostatnim momencie pociągnęła Cię do pionu.
– O jejku, dziękuję...serio jesteś straszną łamagą – drugie zdanie zawróciłaś się Midorikawy, który podśmiechiwał się pod nosem. – Z czego rżysz?
– Z ciebie – tknął Cię w ramię. Posłałaś mu ironiczne spojrzenie, i prychnęłaś. – I znowu wielkw obraza majestatu...
– A żebyś wiedział – rzuciłaś, i ostatecznie weszłaś na ostatni stopień schodów. Wtedy już nie miał kto Cię uratować, i upadłaś jak długa, ale udało Ci się przytrzymać talerz tak, że żadne jabłko nie spadło. – Auć...mój nos.
– Brawo – skomentował chłopak, pomagając Ci wstać. – Chodź, to ci to opatrzę.
HIROTO KIYAMA
– Midorikawa to takie dziecko – powiedziałaś, przyglądając się zielonowłosemu zza okna w pokoju Hiroto.
– Daj spokój – odparł, znudzony już tym gadaniem. Zazwyczaj on mówił, że Midorikawa to dziecko, którym trzeba się ciągle zajmować, ale role się odwróciły. Więc teraz musiał tego słuchać... – Jest w tym samym wieku co my.
– Niby tak, ale... – mruknęłaś, i spojrzałaś w jego stronę. – Czuję, że muszę się nim opiekować!
– Droga wolna – machnął ręką. – Przestań już o tym gadać. Zaraz pomyślę, że się w nim zakochałaś.
– Przypominam, że to ty zazwyczaj tak gadasz – wytknęłaś mu język. Zmarszczył jedynie brwi, a Ty przewróciłaś oczami. – Może pogramy razem w piłkę?
– Jak chcesz – odstawił telefon i uśmiechnął się do Ciebie lekko. – Chodź.
Uśmiechnęłaś się i pognałaś na dwór. Gdy byliście już blisko murawy, zauważyłaś, że Hiroto zwalnia. No tak, nie do końca jeszcze przyzwyczaiłaś się do innych osób z Sun Garden. Podeszłaś do niego i uśmiechnęłaś pocieszająco.
– Wszystko będzie dobrze – powiedziałaś z uśmiechem, kładąc mu dłoń na ramieniu.
– A-ale...
– Nie przejmuj się – machnęłaś ręką. – Jeśli cokolwiek ci zrobią, to sprzedam im porządnego kopa w tyłek – uśmiechnęłaś się szeroko, a ten westchnął i także odwzajemnił uśmiech.
– To chodźmy...
KIRA HIROTO
– [T/i]-chan, pomogłabyś...
– Nie. – ucięłaś krótko, a Ootani spojrzała na Ciebie zdziwiona. Zazwyczaj byłaś jako pierwsza do pomocy w kuchni, a teraz taka niespodzianka...
– Ja pomogę! – Hiroto wyskoczył z pokoju z szerokim uśmiechem, i podszedł do menadżerek. – A ten gbur niech tu siedzi – wytknął ci język.
Wszyscy, którzy byli w pomieszczeniu, spojrzeli zszokowani na Hiroto. On? Pomagać w kuchni? Dobry żart...
– Wielki Michał Anioł się znalazł – prychnęłaś, przewracając oczami, i zrobiłaś balona z gumy. – Masz szczęście, że cię kocham, bo czasami z tą pomocą bywasz irytujący...
– Awww, też cię kocham! – przytulił Cię. Zmarszczyłaś brwi, ale nic nie powiedziałaś. – Takie wyznanie od ciebie to jak śnieg w lipcu!
– Taki mam charakter – wzruszyłaś ramionami, pacając go lekko po głowie.
– Eto...ktoś mi wyjaśni, co się tu dzieje? – zapytał zdezorientowany Haizaki.
– Nie widzisz? Przytulam mojego chłopaka. A co, zazdrosny? – posłałaś mu uśmieszek typowego Hiroto, a ten zmarszczył gniewnie brwi.
– Nani?!
– Hej, hej, spokojnie! – Kira uśmiechnął się z zakłopotaniem, starając się wam przerwać mordowanie się spojrzeniami. – No już, pogodzić się!
– Chciałbyś – warknęłaś, mierząc chłopaka od góry do dołu wzrokiem.
– Chciałbym – potwierdził Hiroto. – Dlatego macie się pogodzić!
– Nie! – krzyknęliście jednocześnie. – Ej! Nie powtarzaj po mnie! Ty zacząłeś/łaś!
– Jak z dziećmi... – Hiroto przyłożył sobie dłoń do czoła.
MATSUKAZE TENMA
– To było niesamowite! – powiedziałaś, a Tenma potwierdził wesołym "Yhym!". Mieliście takie szczęście, że wasze charaktery były prawie takie same, więc wielkiego problemu nie było... – Chciałabym być taka jak Gouenji!
– W sensie, taki dobry piłkarz? – zaśmiał się, a Ty spojrzałaś na niego i przekręciłaś oczami. – No dobra, wiem, wiem....Chodźmy może coś zjeść!
– No dobra, ale nie za dużo, bo mamy za godzinę trening – odparł, patrząc na zegarek. Zazwyczaj Ty byłaś ta punktualna, a ten całkiem pozbawiony poczucia czasu.
– E tam – machnęłaś ręką. – Ale w sumie...dawno nie widziałam chłopców! Nie mogę się doczekać treningu!
– Dokładnie – potwierdził skinięciem głowy. – Ale przecież widziałaś ich wczoraj...
– No! To dawno – mruknęłaś, a ten się zaśmiał. – No co?
– Nic, nieważne. Chodźmy – wziął Cię za rękę i pociągnął do najbliższego fast food'a. Zawsze ogarniałaś Matsukaze, żeby nie kupował za dużo, ale teraz role się odwróciły, i teraz on musiał pilnować, żebyś za dużo nie zjadła. Niestety, zjadłaś o dwa razy większą porcję od samej siebie, i bolał Cię brzuch.
– A nie mówiłem? – zapytał, patrząc na Ciebie z dezaprobatą. – Mówiłem! Ale nieeee, bo [T/i] jak zwykle nie słucha!
– Cicho – mruknęłaś, trzymając się za brzuch.
TSURUGI KYOUSUKE [tym razem nie zdążył uciec]
– Ne, ne, [T/i]-chan – Tsurugi tykał Cię w ramię, a Ty starałaś się go zignorować, i szłaś dalej przez galerię. – [T/i]!
– Co? – powiedziałaś w końcu, kierując na niego wzrok.
– Kocham cię – wyszczerzył zęby. Uśmiechnęłaś się i złapałaś go za rękę.
– Ja ciebie też – mruknęłaś. – Ale przestań mnie tykać. To denerwujące.
– Trudno! – machnął beztrosko ręką, i zaczął się rozglądać. – Chodźmy tam! – wskazał na sklep, na którego witrynie były najróżniejsze miśki i inne pluszaki.
– Po co? – zapytałaś, przekręcając oczami.
– Bo chce misia – zrobił naburmuszoną minę, tupiąc nogą jak dziecko. No tak, zazwyczaj gdy chodziliście do galerii, wychodziłaś z misiem, a Tsurugi za każdym razem starał się Ciebie odwieść od pomysłu zakupu nowego pluszaka.
– Nie. I tak nie będziesz się nim bawić – odparłaś stanowczo.
– Ale ja chcę.
– Nie.
– Tak!
– Nie.
– Tak!
– Dobra chodź – uległaś. Chłopak szczęśliwy pocałował Cię w policzek.
– Arigatō! – znowu się wyszczerzył.
Westchnęłaś, przewracając oczami, i uśmiechnęłaś się lekko
SHINDOU TAKUTO
– Auć... – powiedziałaś, starając się powstrzymać łzy, a chłopak westchnął i uklęknął obok Ciebie, zaczynając opatrywać dość mocno obdarte kolano.
– Musisz bardziej uważać – powiedział stanowczo, acz łagodnie, i spojrzał Ci w twarz. – I nie płacz.
Zazwyczaj Ty musiałaś mu opatrywać rany, które sobie robił praktycznie zawsze, i praktycznie zawsze miał przy tym łzy w oczach. Westchnął, wstał i pocałował Cię krótko w nosek.
– Nie bolało aż tak, prawda? – spytał. Skinęłaś lekko głową. – No, to już się uśmiechnij i gramy dalej.
– Wolałabym pójść już do domu – powiedziałaś cicho. Ten skinął głową i poszliście.
~ POTEM ~
– To ma być tak... – powiedziałaś, kierując mu palce na pianinie.
– To trudne – mruknął cicho, a Ty zaśmiałaś się.
– Wiem, ale przecież mamy czas się nauczyć. Nikt cię nie pośpiesza – odparłaś.
Byłaś nauczycielką Shindou, który na czas zmienienia się z Tobą charakterem, nie potrafił grać na pianinie tak dobrze, jak przedtem. Za to Ty byłaś prawdziwym maestro!
– Arigatō, że mnie uczysz – uśmiechnął się do Ciebie, co odwzajemniłaś.
KIRINO RANMARU
– Co za głupota... – warknęłaś, rzucając książką od matematyki o łóżko. – Nie rozumiem nic!
– To zrozum – odparł. Zazwyczaj Ty byłaś tą, która wszystko rozumie i nie ma zbytnich problemów z nauką, ale teraz było odwrotnie. – To nie takie trudne.
– Trudne! – powiedziałaś zdenerwowana, i westchnęłaś, kładąc mu głowę na kolanach. – Poróbmy coś innego~.
– Zboczeniec – wystawił Ci język i wrócił co nurtowania książki.
– Może – wzruszyłaś ramionami. – Ale twój!
– Yhym – rzucił. Nie byłaś w zwyczaju słuchać jego gadek o "różnych rzeczach" jakie możecie porobić, a było ich naprawdę sporo, np. wyjście na basen...a wy co myśleliście?
– A może pójdziemy do wesołego miasteczka?
– Nie. Ucz się – rzucił. Jęknęłaś zrezygnowana. – Jak chcesz mogę ci to wyjaśnić...trzydziestu piąty raz.
– Serio? – zapytała, od razu odzyskując siły. Wstałaś i chwyciłaś za książkę. – W takim razie tłumacz!
– Co ja z tobą mam.... – zaśmiał się cicho.
YUKIMURA HYŌGA
Yuki był w Twoim stosunku bardzo opiekuńczy, traktował Cię jak jajko, a Ty czasem naprawdę miałaś tego dosyć. Teraz on mógł zaznać tego uczucia, gdy skakałaś przy nim, co chwila pytając, co wszystko dobrze.
– Tak, wszystko jest dobrze – powiedział zrezygnowany, a Ty przechyliłaś głowę w bok.
– Nie wyglądasz najlepiej – rzuciłaś, przykładając mu dłoń do czoła. – Ale chyba nie jesteś chory...
– Nie jestem – uśmiechnął się do Ciebie łagodnie i spojrzał gdzieś w przód. – Nie musisz się tak martwić przecież.
– Ale się martwię – usiadłaś obok niego. – Niestety tak jest, pogódź się z tym.
– Ale czasem naprawdę przesadzasz – objął Cię ramieniem, a Ty przekręciłaś oczami. – Nie jestem jajkiem.
– Oj no wiem, ale trudno! I tak będę się okropnie martwić – mruknęłaś cicho, poprawiając się na siedzeniu. – Poprostu cię kocham i chce dla ciebie jak najlepiej.
– Też cię kocham, i też chcę dla ciebie jak najlepiej, ale naprawdę PRZESADZASZ – podkreślił ostatnie słowo.
– I będę – byłaś tak uparta jak on.
Kiedy znowu wróciliście do siebie, postanowiliście aż tak się o siebie nie martwić...to znaczy, Yukimura to postanowił. Ale i tak niezbyt wiele to dało...
Szczerze? Niezbyt mi wyszło ;// niektóre postacie nie mają tak wyrazistych charakterów, i ciężko było opisać tak, aby wyglądało, jakbyście się zamienili. Ale trudno!
Następny rozdział;
Zamiana ciał!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro