Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#18. Zamiana charakterów!


Pomysł od prawdziwaWolf, Arigatō 💞

ENDOU MAMORU

Inazuma Japan grała dzisiaj naprawdę ważny mecz, i potrzebowali wsparcia od swojego kapitana...problem w tym, że Endou zamienił się z Tobą charakterem, dokładnie nie wiadomo jak to się stało, i takim oto sposobem stał na bramce kompletnie nie wiedząc, co powiedzieć. Nigdy nie miałaś talentu do motywujących gadek, a drużyna oczekiwała od niego właśnie takiego gadania, jakie zawsze im prezentował...

- Kapitanie, chyba nie jesteś sobą - powiedział z lekka zmartwiony Kabeyama. Chłopak ukradkiem spojrzał na Ciebie, która żywo coś opowiadając, gestykulowała rękoma. Czując na sobie jego spojrzenie, odwróciłaś się z wielkim uśmiechem. Chłopak na migi pokazał Ci, że masz coś powiedzieć. Zeszłaś więc z ławki.

- Minna! - zawróciłaś na siebie uwagę wszystkich. - Wiem, że jest ciężko, ale przecież było przecież gorzej! Tyle kłopotów rozwiązaliśmy, więc to nie będzie dla nas problem. Musicie poprostu uwierzyć w siebie! Sakka yarouze! - wyrzuciłaś pięść do góry, a chłopcy spojrzeli po sobie, a potem znowu na Ciebie, z uśmiechem.

Endou posłał Ci dziękując spojrzenie, a Ty pomachałaś mu wesoło, i wystawiłaś kciuk do góry.

~ POTEM ~

- Mówiłam, że nam się uda! - powiedziałaś wesoło, klaskając w dłonie.

- Mogło być lepiej - wzruszył ramionami Endou. - Wynik mógł być kompletnie inny, gdybyśmy się bardziej postarali - wszyscy spojrzeli na Endou zdziwieni. Zazwyczaj to Ty mówiłaś, że mogli sobie lepiej poradzić, a wtedy Endou Cię uciszał...

- Cicho! Było dobrze! - odparłaś. zaczęliście się sprzeczać, a Mamoru używał takich argumentów, jakie zazwyczaj posiadałaś Ty...już nie wiedzieli, co się dzieje...

GOUENJI SHUUYA

Tajemniczy, Płomienny Napastnik, którego zna cała Japonia i świat. Zawsze uważałaś go za gbura, więc gdy tylko zamieniliście się charakterami, starałaś się to wykorzystać, i nieco ocieplić jego wizerunek, no, niestety, jego osobowość Cię przerosła...

- Co tak siedzisz? - zapytał, patrząc Ci przez ramię.

- Tak o - wzruszyłaś ramionami.

- Wszystko dobrze? - zawsze byłaś typem, który zauważając nawet najmniejsze rozdrażnienie lub coś na jego twarzy, myślała, że coś się stało...teraz role się odwróciły.

- Tak, wszystko dobrze - Gouenji nie był typem, który otwarcie mówił, co mu na sercu leży. Ty za to chętnie żaliłaś się swoimi problemami. - Nic się nie stało.

- Widzę przecież - tknął Cię w ramię. - Będę cię tykał, póki mi nie powiesz.

- Jesteś wkurzający.

- I dobrze.

- No dobra - zawsze po jakimś czasie mówił Ci, bo nie mógł znieść Twojego gadania. - Źle się poprostu czuję. Głowa mnie boli.

- Tak ciężko było to powiedzieć? - założył ręce na klatkę piersiową. - Chodź, dam ci jakieś lekarstwa - dodał, chwytając Cię za ramię.

Zawsze byłaś typem, który martwi się ze wszystkiego...fajnie było zobaczyć Gouenji'ego, naskakującego Ci na każdym kroku...

KIDOU YUUTO

- Nic nie rozumiem - powiedział, uderzając głową o blat biurka. - Nigdy tego nie zrobię!

- Spokojnie, przecież nikt cię nie pogania - odparłaś, i uśmiechnęłaś się. Gdy zamieniliście się charakterami, Twój iloraz inteligencji wzrósł do poziomu Kidou, a on...no, stał się Tobą. - Mogę ci to wyjaśnić jeszcze raz...

- Serio? Arigatō! - powiedział, znowu pełny energii i chwycił za książkę. - Tłumacz!

- Okej... - westchnęłaś. Jako Kidou byłaś strasznie cierpliwa, i naprawdę zaczęłaś go podziwiać, że wytrzymuje z tak niekumatą osobą jak Ty...

~ POTEM ~

- Arigatō! - miło było zobaczyć Kidou, tak wesołego jak Ty. Uśmiechnęłaś się jedynie lekko i pacnęłaś go ręką w głowę.

- Przyjemność po mojej stronie - odparłaś, rozciągając się. - No, to co chcesz teraz robić?

- Chodźmy gdzieś...do parku! - zawsze miałaś tysiące pomysłów, gdzie iść, ale najczęściej wybór padał na park. Chłopak uśmiechnął się szeroko i chwycił Cię za ramię.

- Czekaj, wolniej - zaśmiałaś się. - Bo jeszcze coś zepsujesz.

- E tam - machnął ręką. Ostatecznie zbił tylko jeden wazon, jak to Ty miałaś w zwyczaju, gdy do niego przychodziłaś...

KAZEMARU ICHIROUTA

- Nooo...to co robimy? - zapytał Kazemaru, wisząc do góry nogami na łóżku.

- Czy ty zawsze musisz się nudzić? - zapytałaś. Nieco głupio to zabrzmiało, bo zazwyczaj Ty zawsze się nudziłaś... - To może pójdziemy pobiegać?

- Nie chce mi się - odparł. Dziwne, zazwyczaj Kazemaru miał nieodpartą chęć biegania, lub grania w piłkę... - Chodźmy jeść...

- Zawsze jesz - mruknęłaś. - Ale dobra. Bo sama jestem głodna...

Poszliście buszować do lodówki, jak to w zwyczaju mieliście, gdy udało Ci się go namówić...teraz było odwrotnie, on musiał namówić Ciebie...

- Ale potem pobiegamy, albo zagramy w piłkę, jasne? - powiedziałaś, zajadając kawałek pizzy z wczoraj.

- Po co? - spytał zrezygnowany.

- Bo tak - ucięłaś krótko, i zaśmiałaś się. - Przecież bieganie nie jest takie złe...po co od razu narzekać?

- Bo nie lubię biegać...ani robić cokolwiek, związanego z wysiłkiem fizycznym - rzekł. Przekręciłaś oczami. – Ale dobra, jak sobie chcesz...

– Jej! – klasnęłaś wesoło w dłonie.

MIDORIKAWA RYUUJI

– Ale ty jesteś płaczliwa – powiedział chłopak, stając nad Tobą, która skaleczyła się w palec przy krojeniu jabłka.

– Cicho – odparłaś, wystawiając mu język i wstałaś z zamiarem przemycia rany i wytarłaś załzawione oczy. – Poza tym, nie płakałam...

– Nie, tylko co? – zaśmiał się. Posłałaś mu ironiczne spojrzenie i nakleiłaś sobie plaster. – Oj no, nie obrażaj się od razu. Przecież żartowałem~.

Uśmiechnęłaś się lekko i wróciłaś do robienia sekcji zwłok jabłka. Nie byłaś płaczliwa, poprostu zamieniłaś się z Mido osobowością. Ten był bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw, bo w końcu mogłaś zobaczyć dzień typowego łamagi, którym Ty nie byłaś. Miał także cichą nadzieję, że przestaniesz z niego w końcu żartować...nie żeby to były jakieś wielkie żarty, które go ranią, ale stawało się to z lekka irytujące.

Idąc na górę z pokrojonymi już jabłkami na talerzu, prawie się wywaliłaś, gdyby akurat nie przechodziła Reina, która w ostatnim momencie pociągnęła Cię do pionu.

– O jejku, dziękuję...serio jesteś straszną łamagą – drugie zdanie zawróciłaś się Midorikawy, który podśmiechiwał się pod nosem. – Z czego rżysz?

– Z ciebie – tknął Cię w ramię. Posłałaś mu ironiczne spojrzenie, i prychnęłaś. – I znowu wielkw obraza majestatu...

– A żebyś wiedział – rzuciłaś, i ostatecznie weszłaś na ostatni stopień schodów. Wtedy już nie miał kto Cię uratować, i upadłaś jak długa, ale udało Ci się przytrzymać talerz tak, że żadne jabłko nie spadło. – Auć...mój nos.

– Brawo – skomentował chłopak, pomagając Ci wstać. – Chodź, to ci to opatrzę.

HIROTO KIYAMA

– Midorikawa to takie dziecko – powiedziałaś, przyglądając się zielonowłosemu zza okna w pokoju Hiroto.

– Daj spokój – odparł, znudzony już tym gadaniem. Zazwyczaj on mówił, że Midorikawa to dziecko, którym trzeba się ciągle zajmować, ale role się odwróciły. Więc teraz musiał tego słuchać... – Jest w tym samym wieku co my.

– Niby tak, ale... – mruknęłaś, i spojrzałaś w jego stronę. – Czuję, że muszę się nim opiekować!

– Droga wolna – machnął ręką. – Przestań już o tym gadać. Zaraz pomyślę, że się w nim zakochałaś.

– Przypominam, że to ty zazwyczaj tak gadasz – wytknęłaś mu język. Zmarszczył jedynie brwi, a Ty przewróciłaś oczami. – Może pogramy razem w piłkę?

– Jak chcesz – odstawił telefon i uśmiechnął się do Ciebie lekko. – Chodź.

Uśmiechnęłaś się i pognałaś na dwór. Gdy byliście już blisko murawy, zauważyłaś, że Hiroto zwalnia. No tak, nie do końca jeszcze przyzwyczaiłaś się do innych osób z Sun Garden. Podeszłaś do niego i uśmiechnęłaś pocieszająco.

– Wszystko będzie dobrze – powiedziałaś z uśmiechem, kładąc mu dłoń na ramieniu.

– A-ale...

– Nie przejmuj się – machnęłaś ręką. – Jeśli cokolwiek ci zrobią, to sprzedam im porządnego kopa w tyłek – uśmiechnęłaś się szeroko, a ten westchnął i także odwzajemnił uśmiech.

– To chodźmy...

KIRA HIROTO

– [T/i]-chan, pomogłabyś...

– Nie. – ucięłaś krótko, a Ootani spojrzała na Ciebie zdziwiona. Zazwyczaj byłaś jako pierwsza do pomocy w kuchni, a teraz taka niespodzianka...

– Ja pomogę! – Hiroto wyskoczył z pokoju z szerokim uśmiechem, i podszedł do menadżerek. – A ten gbur niech tu siedzi – wytknął ci język.

Wszyscy, którzy byli w pomieszczeniu, spojrzeli zszokowani na Hiroto. On? Pomagać w kuchni? Dobry żart...

– Wielki Michał Anioł się znalazł – prychnęłaś, przewracając oczami, i zrobiłaś balona z gumy. – Masz szczęście, że cię kocham, bo czasami z tą pomocą bywasz irytujący...

– Awww, też cię kocham! – przytulił Cię. Zmarszczyłaś brwi, ale nic nie powiedziałaś. – Takie wyznanie od ciebie to jak śnieg w lipcu!

– Taki mam charakter – wzruszyłaś ramionami, pacając go lekko po głowie.

– Eto...ktoś mi wyjaśni, co się tu dzieje? – zapytał zdezorientowany Haizaki.

– Nie widzisz? Przytulam mojego chłopaka. A co, zazdrosny? – posłałaś mu uśmieszek typowego Hiroto, a ten zmarszczył gniewnie brwi.

– Nani?!

– Hej, hej, spokojnie! – Kira uśmiechnął się z zakłopotaniem, starając się wam przerwać mordowanie się spojrzeniami. – No już, pogodzić się!

– Chciałbyś – warknęłaś, mierząc chłopaka od góry do dołu wzrokiem.

– Chciałbym – potwierdził Hiroto. – Dlatego macie się pogodzić!

– Nie! – krzyknęliście jednocześnie. – Ej! Nie powtarzaj po mnie! Ty zacząłeś/łaś!

– Jak z dziećmi... – Hiroto przyłożył sobie dłoń do czoła.

MATSUKAZE TENMA

– To było niesamowite! – powiedziałaś, a Tenma potwierdził wesołym "Yhym!". Mieliście takie szczęście, że wasze charaktery były prawie takie same, więc wielkiego problemu nie było... – Chciałabym być taka jak Gouenji!

– W sensie, taki dobry piłkarz? – zaśmiał się, a Ty spojrzałaś na niego i przekręciłaś oczami. – No dobra, wiem, wiem....Chodźmy może coś zjeść!

– No dobra, ale nie za dużo, bo mamy za godzinę trening – odparł, patrząc na zegarek. Zazwyczaj Ty byłaś ta punktualna, a ten całkiem pozbawiony poczucia czasu.

– E tam – machnęłaś ręką. – Ale w sumie...dawno nie widziałam chłopców! Nie mogę się doczekać treningu!

– Dokładnie – potwierdził skinięciem głowy. – Ale przecież widziałaś ich wczoraj...

– No! To dawno – mruknęłaś, a ten się zaśmiał. – No co?

– Nic, nieważne. Chodźmy – wziął Cię za rękę i pociągnął do najbliższego fast food'a. Zawsze ogarniałaś Matsukaze, żeby nie kupował za dużo, ale teraz role się odwróciły, i teraz on musiał pilnować, żebyś za dużo nie zjadła. Niestety, zjadłaś o dwa razy większą porcję od samej siebie, i bolał Cię brzuch.

– A nie mówiłem? – zapytał, patrząc na Ciebie z dezaprobatą. – Mówiłem! Ale nieeee, bo [T/i] jak zwykle nie słucha!

– Cicho – mruknęłaś, trzymając się za brzuch.

TSURUGI KYOUSUKE [tym razem nie zdążył uciec]

– Ne, ne, [T/i]-chan – Tsurugi tykał Cię w ramię, a Ty starałaś się go zignorować, i szłaś dalej przez galerię. – [T/i]!

– Co? – powiedziałaś w końcu, kierując na niego wzrok.

– Kocham cię – wyszczerzył zęby. Uśmiechnęłaś się i złapałaś go za rękę.

– Ja ciebie też – mruknęłaś. – Ale przestań mnie tykać. To denerwujące.

– Trudno! – machnął beztrosko ręką, i zaczął się rozglądać. – Chodźmy tam! – wskazał na sklep, na którego witrynie były najróżniejsze miśki i inne pluszaki.

– Po co? – zapytałaś, przekręcając oczami.

– Bo chce misia – zrobił naburmuszoną minę, tupiąc nogą jak dziecko. No tak, zazwyczaj gdy chodziliście do galerii, wychodziłaś z misiem, a Tsurugi za każdym razem starał się Ciebie odwieść od pomysłu zakupu nowego pluszaka.

– Nie. I tak nie będziesz się nim bawić – odparłaś stanowczo.

– Ale ja chcę.

– Nie.

– Tak!

– Nie.

– Tak!

– Dobra chodź – uległaś. Chłopak szczęśliwy pocałował Cię w policzek.

– Arigatō! – znowu się wyszczerzył.

Westchnęłaś, przewracając oczami, i uśmiechnęłaś się lekko

SHINDOU TAKUTO

– Auć... – powiedziałaś, starając się powstrzymać łzy, a chłopak westchnął i uklęknął obok Ciebie, zaczynając opatrywać dość mocno obdarte kolano.

– Musisz bardziej uważać – powiedział stanowczo, acz łagodnie, i spojrzał Ci w twarz. – I nie płacz.

Zazwyczaj Ty musiałaś mu opatrywać rany, które sobie robił praktycznie zawsze, i praktycznie zawsze miał przy tym łzy w oczach. Westchnął, wstał i pocałował Cię krótko w nosek.

– Nie bolało aż tak, prawda? – spytał. Skinęłaś lekko głową. – No, to już się uśmiechnij i gramy dalej.

– Wolałabym pójść już do domu – powiedziałaś cicho. Ten skinął głową i poszliście.

~ POTEM ~

– To ma być tak... – powiedziałaś, kierując mu palce na pianinie.

– To trudne – mruknął cicho, a Ty zaśmiałaś się.

– Wiem, ale przecież mamy czas się nauczyć. Nikt cię nie pośpiesza – odparłaś.

Byłaś nauczycielką Shindou, który na czas zmienienia się z Tobą charakterem, nie potrafił grać na pianinie tak dobrze, jak przedtem. Za to Ty byłaś prawdziwym maestro!

– Arigatō, że mnie uczysz – uśmiechnął się do Ciebie, co odwzajemniłaś.

KIRINO RANMARU

– Co za głupota... – warknęłaś, rzucając książką od matematyki o łóżko. – Nie rozumiem nic!

– To zrozum – odparł. Zazwyczaj Ty byłaś tą, która wszystko rozumie i nie ma zbytnich problemów z nauką, ale teraz było odwrotnie. – To nie takie trudne.

– Trudne! – powiedziałaś zdenerwowana, i westchnęłaś, kładąc mu głowę na kolanach. – Poróbmy coś innego~.

– Zboczeniec – wystawił Ci język i wrócił co nurtowania książki.

– Może – wzruszyłaś ramionami. – Ale twój!

– Yhym – rzucił. Nie byłaś w zwyczaju słuchać jego gadek o "różnych rzeczach" jakie możecie porobić, a było ich naprawdę sporo, np. wyjście na basen...a wy co myśleliście?

– A może pójdziemy do wesołego miasteczka?

– Nie. Ucz się – rzucił. Jęknęłaś zrezygnowana. – Jak chcesz mogę ci to wyjaśnić...trzydziestu piąty raz.

– Serio? – zapytała, od razu odzyskując siły. Wstałaś i chwyciłaś za książkę. – W takim razie tłumacz!

– Co ja z tobą mam.... – zaśmiał się cicho.

YUKIMURA HYŌGA

Yuki był w Twoim stosunku bardzo opiekuńczy, traktował Cię jak jajko, a Ty czasem naprawdę miałaś tego dosyć. Teraz on mógł zaznać tego uczucia, gdy skakałaś przy nim, co chwila pytając, co wszystko dobrze.

– Tak, wszystko jest dobrze – powiedział zrezygnowany, a Ty przechyliłaś głowę w bok.

– Nie wyglądasz najlepiej – rzuciłaś, przykładając mu dłoń do czoła. – Ale chyba nie jesteś chory...

– Nie jestem – uśmiechnął się do Ciebie łagodnie i spojrzał gdzieś w przód. – Nie musisz się tak martwić przecież.

– Ale się martwię – usiadłaś obok niego. – Niestety tak jest, pogódź się z tym.

– Ale czasem naprawdę przesadzasz – objął Cię ramieniem, a Ty przekręciłaś oczami. – Nie jestem jajkiem.

– Oj no wiem, ale trudno! I tak będę się okropnie martwić – mruknęłaś cicho, poprawiając się na siedzeniu. – Poprostu cię kocham i chce dla ciebie jak najlepiej.

– Też cię kocham, i też chcę dla ciebie jak najlepiej, ale naprawdę PRZESADZASZ – podkreślił ostatnie słowo.

– I będę – byłaś tak uparta jak on.

Kiedy znowu wróciliście do siebie, postanowiliście aż tak się o siebie nie martwić...to znaczy, Yukimura to postanowił. Ale i tak niezbyt wiele to dało...

Szczerze? Niezbyt mi wyszło ;// niektóre postacie nie mają tak wyrazistych charakterów, i ciężko było opisać tak, aby wyglądało, jakbyście się zamienili. Ale trudno!

Następny rozdział;

Zamiana ciał!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro