#16. Kiedy zmieniasz się w dziecko!
ENDOU MAMORU
- Rolę się odwróciły, co? - zapytał wesoło Mamoru, mierzwiąc miniaturowej Tobie włosy. - Ale nadal nie wiem, jak to się dzieje...
- A kogo to obchodzi? - rozejrzał się, i zauważył Ciebie, zwisającą do góry nogami na drabince, nad jego głową. - Co robimy? Nudzi mi się!
- Dopiero tak chciałaś iść na plac zabaw - mruknął. Uniosłaś brew. - No dobra, może pójdziemy na lody?
- Hai! - powiedziałaś wesoło, przez przypadek zsuwając się z drabinki. Od prawdopodobnego zderzenia się z piaskiem uratował Cię nie kto inny jak Endou, bo tylko on był w pobliżu.
- Było blisko - odetchnął, biorąc Cię na barki.
Chwyciłaś go za włosy i zaczęłaś ciągnąc, udając, że nim sterujesz. Przez co o mało nie wpadł do stawu, ale zabawa była przednia.
- Kocham cię, Endou-san! - uśmiechnęłaś się szeroko, pożerając loda. Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Ja ciebie też...nawet bardziej niż piłkę nożną - mówiąc to, wytarł Ci twarz. - Jesteś cała brudna.
- No i?
- I to, że idziemy do domu - wziął Cię za rękę, co spotkało się z Twoim niezadowoleniem. - Masz klejące łapki, a ja nie chcę, żeby mi się włosy kleiły.
- Laluś - burknęłaś. Chłopak zaśmiał się krótko.
GOUENJI SHUUYA
Bawiłaś się z Yuuką, pod czujnym okiem czekoladowookiego, robiącego wam jakąś tam sałatkę owocową, bo go zmusiłyście.
- Proszę - postawił przed wami miskę, a wy od razu wzięłyście się do jedzenia. Po pewnym czasie, Yuuce znudziła się zabawa i poszła do swojego pokoju, a Ty spojrzałaś na Shuuyę.
- Wyglądasz jak jeż - stwierdziłaś, wspinając się na kanapę i zaczęłaś dobierać się do jego włosów małymi rękami. - W sumie, w oklapniętych włosach wyglądałbyś uroczo.
- O nie - odparł, chwytając Cię za nadgarstki i odciągnął Twoją uwagę od swoich włosów, kierując ją na kolorowankę.
- A pójdziemy gdzieś na dwór? - zapytałaś, wyglądając przez okno. Chłopak spojrzał na Ciebie i pokręcił przecząco głową. - Dlaczegooo?
- Bo mam się wami opiekować, a znając was, pewnie mi uciekniecie - odparł stanowczo. Przekręciłaś oczami i kontynuowałaś kolorowanie jakiegoś konia. - Dobra, jak chcesz, to możemy wyjść... - westchnął, po raz tysięczny w ciągu minuty słysząc Twoje burczenie na niego pod nosem.
Od razu zerwałaś się na równe nogi i pobiegłaś ubrać buty. Gouenji chwycił Ciebie i siostrę za ręce, poczym wyszliście na plac zabaw. Jak się spodziewał, w mgnieniu oka pogoniłyście resztę dzieciaków, i takim sposobem, byłyście tylko wy dwie.
- Więcej nigdzie nie pójdziemy - powiedział zrezygnowany.
- Jeszcze zobaczymy - wystawiłaś mu język z cwanym uśmieszkiem.
KIDOU YUUTO
Jak pewnie już wiemy, Kidou nie lubi pożyczać komukolwiek swojej peleryny. Ale dla Ciebie, jako że rozbeczałaś się, a on nie miał pojęcia, jak Cię uspokoić, zrobił wyjątek. I takim sposobem, biegałaś po całym domu w jego pelerynie, a ten biegał za Tobą, uważając, żebyś nic nie strąciła albo nie zrobiła sobie krzywdy.
- Watashi wa kita! - powtórzyłaś ten sławny cytat All Might'a, zeskakując z dość wysokiego blatu. Kidou zdążył złapać Cię w ostatnim momencie, i posadził na krześle.
- Nie możesz od tak sobie skakać - powiedział stanowczo, a Ty przekręciłaś oczami. - A co jeśli nie zdążyłbym cię złapać? Jakby mnie tu nie było?
- Ale byłeś - odparłaś, ściskając kawałek peleryny w dłoniach. - Zawsze będziesz...sam tak przecież kiedyś mówiłeś.
- To oczywiste, że zawsze przy tobie będę - powiedział, przytulając Cię, co odwzajemniłaś. - I nie dopuszczę, żeby coś ci się stało.
- Napewno? - zapytałaś, odsuwając się od niego.
- Napewno - powtórzył z uśmiechem.
Zaczepiliście o siebie małe palce. Kidou zastanawiał się, czy jak "dorośniesz" będziesz pamiętać tą obietnice...a jeśli nie, to Ci przypomni.
KAZEMARU ICHIROUTA
- [T/i], chcesz wyjść na dwór? - zapytał Kazemaru. Pokręciłaś przecząco głową, leżąc na brzuchu na kanapie. - To nie wiem, może coś do jedzenia?
- Nie - mała wersja Ciebie była bardzo...leniwa. Kazemaru ciężko było namówić Cię na cokolwiek, więc w końcu obydwoje ułożyliście się na kanapie i oglądaliście filmy.
- Jesteś głodna - stwierdził, słysząc burczenie Twojego brzucha. Zaprzeczyłaś ruchem głowy. - Nie kłam. Co chcesz zjeść?
Chłopak postanowił dać Ci płatki, bo lubiłaś je, jak byłaś większa. Poszedł więc do kuchni, i zajął się podgrzewaniem mleka. Gdzieś tak po dwóch minutach, poczuł, że przytulasz się do jego nóg. Spojrzał w dół.
- Arigatō, Kazemaru-san - powiedziałaś uroczym głosem, i uśmiechnęłaś się równie uroczo. Aż mu się serce rozpłynęło.
Wziął Cię i posadził na krześle, siadając obok. Otworzyłaś buzię, a ten w pierwszej chwili nie zrozumiał, o co Ci chodzi. Po chwili jednak chwycił łyżkę i cóż, musiał Cię nakarmić.
- Jesteś naprawdę zbyt leniwa - mruknął.
- Poprostu nie chciało mi się unieść ręki - zaśmiałaś się, i przekrzywiłaś głowę, widząc, jak ten przekręca oczami, zapewne lekko już zirytowany Twoim lenistwem. - No dobra, sama zjem...a potem chodźmy na dwór!
Przytuliłaś go, oplatając małymi rączkami jego szyję.
MIDORIKAWA RYUUJI
- Hiro, nie tak wysoko! [T/i], złaź z tej drabinki! - Midorikawa biegał po całym placu zabaw, pilnując Ciebie i jego brata, oraz skutecznie odstraszając okoliczne matki.
- Mido! - nie słuchałaś, i wspięłaś się na najwyższą drabinkę. Problem w tym, że nie potrafiłaś zejść.
- A nie mówiłem? - spytał lekko zdenerwowany, patrząc na Ciebie z dołu.
- Gomen - mruknęłaś cicho.
- Dobra, nieważne...musisz stamtąd zejść - powiedział, zastanawiając Cię, jak może Cię zdjąć. - Dobra, wejdę po ciebie. Czekaj.
Wspiął się po drabince, i jedną ręką chwycił Cię. Wtuliłaś się w niego, a ten bez problemu zeskoczył.
- Braciszek to bohater! - darł się Hiro, przez co nawet niektórzy ludzie zaczęli wyglądać przez okna, zastanawiając się, co się dzieje.
- Gomen, Midorikawa-kun...będę cię słuchać - powiedziałaś, spuszczając głowę. Chłopak zaśmiał się i zmierzwił Ci włosy.
- Ważne, że nic ci się nie stało - może nie była ona tak wysoka, ale po pierwsze; pod nią był beton, a niewiadomo, jak byś spadła, a po drugie; była to wysoka drabinka, jak na dzieciaka... - Hiro, ciszej! - dodał, gdy chłopiec nadal krzyczał.
- Ale braciszek to bohater! - odparł, łapiąc Cię za rączkę. - Uratowałeś [T/i]-chan!
- Oj tam - machnął ręką, ale w głębi duszy poczuł, jak jego ego wzrasta. - Chodźcie do domu...bo patrzą na nas, jak na idiotów - wziął Cię za rękę i poszliście do domu.
HIROTO KIYAMA
- [T/i], gdzie jesteś? - zapytał Hiroto, rozglądając się po całym podwórku. Wciągnęłaś całe Sun Garden do zabawy w chowanego, a Kiyama miał szukać. Znalazł wszystkich, oprócz Ciebie, Suzuno i Nagumo. A to może oznaczać albo kłopoty, albo to, że ta dwójka robi sobie jaja i Hiroto szuka ich bez powodu.
Nagle tuż obok niego mignęły czerwone i białe włosy, a gdy się obejrzał, dostrzegł także Ciebie, na barkach Burn'a.
- Już wam się zabawa znudziła? - spytał jakby z ulgą, podchodząc do was. - Uważajcie z [T/i]. Jak coś jej się stanie, to...
- Tak, tak - odparł Gazel, przyglądając Ci się z tą swoją typową bezemocjonalną miną, jak zjadasz maliny z miski leżącej na stoliku.
- A pójdziemy potem na ciasto? - zapytałaś, kierując wzrok na Hiroto. Ten wesoło skinął głową i zmierzwił Ci włosy. - Hej!
- Wybacz, ale jesteś zbyt urocza - mówiąc to, chwycił Cię i przytulił, co odwzajemniłaś z wesołym uśmiechem.
- A Suzuno-kun i Nagumo-san mogą iść z nami? - owa dwójka spojrzała na Ciebie z lekka zdziwiona, a potem na Hiroto.
- Jeśli chcesz - wzruszył ramionami.
Przytuliłaś krótko białowłosego i Nagumo, poczym pociągnęłaś całą trójkę do wyjścia z Sun Garden.
- C-i-a-s-t-o! - przeliterowałaś, machając rączkami, przez co prawie walnęłaś Hiroto, który wziął Cię na ręce.
KIRA HIROTO
Hiroto zostawił Cię na chwilę samą w jego pokoju, bo było spotkanie reszty odnośnie następnego meczu. Gdy wrócił, zastał istny bałagan. Postanowiłaś zrobić sobie jaskinie z koców i poduszek.
- Psst, Hiroto! Chodź tutaj - Twoja głowa wychyliła się zza fortecy. - Bo do nas przyjdą!
- Kto niby? - parsknął. Widząc Twoją minę, niechętnie wszedł do fortecy, co tam, że o mało jej nie zniszczył, a gdy się położył, wystawały mu nogi. Zdawał się tym jednak nie przejmować.
- Oni! Dlatego musimy być cicho - przyłożyłaś mu palec do ust, a potem do swoich. - Bo nas złapią i zjedzą.
- Wątpię, czy ktokolwiek by chciał zjeść kogoś takiego jak ty - przekręciłaś oczami, i wróciłaś do obserwowania pustego pokoju przez szparę między poduszkami.
- Nie idą - zakomunikowałaś poważnym głosem, a w zamian otrzymałaś jedynie krótkie "yhym". - Zaraz pójdę do Goujin-senpai'a, i z nim się pobawię, skoro ty nie chcesz!
- Jeszcze czego - warknął, i niechętnie odłożył telefon.
Przez resztę dnia krył się z Tobą przed "Nimi", aż w końcu zmęczona usnęłaś na jego klatce piersiowej. Ten uśmiechnął się lekko i zaczął bawić się Twoimi włosami.
MATSUKAZE TENMA
- Kto jest moją uroczą bubą? No kto, no kto? - pytał Tenma, ciągnąc Cię za policzki. Odetchnęłaś lekko jego ręce i zaczęłaś masować bolące policzki. - Oj, gomen~. Ale jesteś zbyt urocza.
- Jeść! - powiedziałaś, a ten się ocknął.
- A tak, ty jeszcze nie jadłaś! To co powiesz na ciasteczka? – zapytał wesoło, a Ty potwierdziłaś wesołym skinięciem głowy. Wziął Cię na ręce i poszedł do kuchni. Aki akurat nie było, więc musieliście poradzić sobie sami. – A jakie chcesz?
– [ ulubione ciasteczka ] – odparłaś po chwili zastanowienia. Chłopak wziął się za robotę, co jakiś czas dając Ci jakieś rzeczy do spróbowania.
Było trochę problemów z ciastem, ale w końcu się udało. Gdy się upiekły, chciałaś spróbować, ale zostałaś zbita lekko po rękach. Spojrzałaś z wyrzutem na Matsukaze.
– Poczekaj chwilę, aż wystygną – powiedział stanowczo, jednak po chwili na jego twarzy zagościł ten sam uśmiech, co zwykle. – Jak na razie, muszę się przebrać. Jestem cały brudny.
– Mówiłam, żebyś założył fartuch – wzruszyłaś ramionami, zeskakując z blatu. – A kiedy przyjdzie Fei?
– Niedługo! – usłyszałaś zza drzwi, a po chwili Tenma wrócił już przebrany.
I tak właśnie było. Niedługo potem przyszedł Fei w towarzystwie swojego misiowego trenera. Nieco się zdziwili. Trener nie miał jednak czasu na wypytanie Matsukaze o co chodzi, bo gdy tylko go zauważyłaś, rzuciłaś się, aby go wyprzytulać.
– I tak cię złapie – powiedziałaś zmęczona, padając na kanapę obok chłopców. Wzięłaś z talerzyka ciasto i wepchnęłaś do ust Matsukaze. – Dobre?
– Dobre – uśmiechnął się, gryząc kawałek. Ty także chciałaś spróbować, i już miałaś odgryzać spory kawałek, gdy Matsukaze wyrwał Ci je z ręki. – Zakrztusisz się.
– Dobrze, tato – przewróciłaś oczami. Fei i Tenma spojrzeli po sobie krótko, ale nic nie powiedzieli.
TSURUGI KYOUSUKE
– Nie ma bata, musisz się nią zająć – powiedział Yuuichi, patrząc na małą Ciebie, bawiącą się na jego kolanach jakimś samolocikiem z papieru.
– Ale ja nie potrafię – odparł Kyousuke ze szczerym przerażeniem. Wizja tego, że będzie zajmował się MAŁĄ DZIEWCZYNKĄ była dla niego przerażająca.
– Nie bój się, to nie takie straszne. Ja musiałem zajmować się tobą – odparł Yuuichi, wzruszając ramionami.
I takim oto sposobem, szłaś za rękę z Tsurugi'm przez park. Ten szedł jak przecinak, bojąc się, że jeszcze bez przyczyny się popłaczesz lub coś innego.
– Ne, Tsurugi-kun – zagadnęłaś, spoglądając na niego z dołu. – Lubisz mnie?
– Kocham – sprezcyzował. – Tak...a co?
– Nic – mruknęłaś, patrząc spowrotem przed siebie. Twój wyraz twarzy był trochę...dziwny.
Patrzył na Ciebie krótko, i westchnął. Mocniej ścisnęłaś jego rękę. Szliście tak, nawet nie zauważając, jak na niebie pojawiają się czarne chmury. Po chwili lunęło jak z cebra. Tsurugi narzucił na Ciebie pelerynkę, abyś nie zmarzła, i szybkim krokiem skierowaliście się do jego domu. Po chwili byliście już w jego pokoju. Chłopak dał Ci najmniejszą koszulkę, jaką posiada, i polecił, żebyś się przebrała. Bluzka i tak sięgała do ziemi, przez co musiałaś uważać, żeby się nie przewrócić.
– [T/i]? – zapytał, gdy siedzieliście dłuższą chwilę w ciszy. Spojrzałaś na niego. – Dlaczego o to pytałaś? Wtedy?
– Nie chciałeś się mną zajmować, i pomyślałam, że mnie nie lubisz...i że jestem tylko problemem – mruknęłaś, pociągając noskiem. Ten spojrzał na Ciebie zdziwiony, i przygarnął bliżej, przytulając.
– Poprostu się bałem, że przy mnie nie będziesz bezpieczna...nie umiem się zajmować dziećmi – powiedział, i uśmiechnął się do Ciebie lekko, ocierając Ci łezkę kciukiem. – Nie płacz. Kocham cię, i nic tego nie zmieni.
Ponownie go przytuliłaś, oplatając rączkami szyję.
SHINDOU TAKUTO
– Talent to ci nie zniknął – zaśmiał się Shindou, mierzwiąc Ci włosy.
– Hai – odparłaś z uśmiechem, i jeszcze raz przejechałaś palcem po klawiszach. – Shindou-san, pogramy w piłkę?
– No dobrze, ale musisz uważać – zeskoczyłaś z siedzenia i złapałaś go za rękę, poczym ruszyliście na dwór.
Bawiliście się przednio, gdy nagle upadłaś na kolano. Spojrzałaś na krwawiącą ranę, a potem na Takuto, który patrzył na Ciebie z przerażeniem. W mgnieniu oka znalazł się obok Ciebie i zaczął chaotycznie Cię uspokajać, chociaż i tak byłaś spokojna.
– Nie panikuj, [T/i]-chan, zaraz to opatrzę! – powiedział przestraszony, rozglądając się. – Poczekaj tu, idę po apteczkę! Nie płacz tylko!
– Shindou, spokojnie – wzięłaś jego twarz w swoje małe łapki i spojrzałaś na niego łagodnie. – Spokojnie. Przecież nic się nie stało...
– A-ale... – przez chwilę był całkiem zażenowany, że panikował bardziej od Ciebie, ale lekko się uspokoił. – Napewno cię nie boli?
– Napewno – uśmiechnęłaś się lekko. – Eto...ale krew mi leci po nodze, i tak jakby mi to przeszkadza – dodałaś.
– A, tak! Chodźmy do domu – powiedział już spokojniej, biorąc Cię na ręce i zaniósł do łazienki, gdzie opatrzył Ci ranę i na koniec dał buziaka w policzek. – Jak będzie cię boleć, to powiedz.
– Okej – skinęłaś głową, machając pokrzywdzoną nogą. – Ale wątpie, czy będzie boleć...
– Jestem większym panikarzem od dziecka – zaśmiał się krótko. – Ale cieszę się, że mam taką dzielną dziewczynę – dodał, na co się zarumieniłaś, ale nic nie powiedziałaś. – Urocza~.
– Arigatō... – mruknęłaś cicho, uśmiechając się lekko.
KIRINO RANMARU
– Będziesz moim księciem? – zapytałaś, skacząc wokół Kirino. Ten spojrzał na Ciebie i uśmiechnął się lekko. – A ty będziesz Ogrem! – dodałaś, wskazując na Kariyę. Większość ryknęła śmiechem, a Kariya wypluł całą wodę, jaką miał w ustach.
– Niedoczekanie! – odparł wzburzony.
~ Potem ~
Kariya westchnął i padł na ziemię, udając zabitego przez Kirino, a chłopak podszedł do Ciebie, która miała założoną koronę na głowie i uklęknął przy Tobie jak książę i chwycił za rękę.
– Już jestem, księżniczko – uśmiechnął się do Ciebie. Pocałowałaś chłopaka w policzek i zaśmiałaś się lekko.
– Już skończyliście to przedstawienie? – zapytał zrezygnowany Masaki, ścierając z twarzy zieloną farbę, którą był pomalowany. Spojrzałaś na niego ze zrezygnowaniem i westchnęłaś.
– Ale możemy pobawić się w coś innego! – klasnęłaś w dłonie. Ranmaru wziął Cię na ręce.
– Może odpoczniemy? – zaproponował, widząc zrezygnowane spojrzenie niebieskowłosego, które zaraz zmieniło się w zadowolone, gdy niechętnie skinęłaś głową. – Chodź, księżniczko. Idziemy obejrzeć jakiś film.
– A Ogr też idzie? – spojrzałaś na Masaki. Ten niechętnie skinął głową.
– Ale nie mów na mnie Ogr – mruknął, ale widząc Twoje zawiedzione spojrzenie, i morderczy wzrok Kirino, który nie chciał, aby jego księżniczka była smutna, ostatecznie pogodził się z nowym przezwiskiem.
– Co księżniczka sobie życzy? – podał Ci pilota, abyś wybrała kanał. Chwilę się zastanowiłaś, poczym włączyłaś "Zbrodnie, które wstrząsnęły światem". Kirino i Maski spojrzeli po sobie. Kariya wyrwał Ci pilota i czym prędzej przełączył.
– Ej! Dlaczego!? – zapytałaś zdziwiona, a chłopcy spojrzeli po sobie.
– Bo to nieodpowiednie dla księżniczek – odparł po chwili zastanowienia Kariya, a Kirino przytaknął.
– No dobra... – mruknęłaś po chwili zastanowienia, przewracając oczami.
Skończyliście, oglądając Teletubisie..
YUKIMURA HYŌGA
Akurat gdy zmieniłaś się w dziecko, zachorowałaś.
– [T/i], wracaj do łóżka! – krzyczał Hyōga, ganiając Cię po całym domu.
– Nie! – odparłaś stanowczo, a po chwili kichnęłaś. – Nigdzie nie idę!
– [T/i] – powiedział stanowczo, łapiąc Cię za ramię. – To dla twojego dobra. Chyba nie chcesz być bardziej chora?
– Nie... – rzuciłaś, już nie próbując się wyszarpać. Chłopak posadził Cię na kanapie i nakrył kocem, siadając obok. Wtuliłaś się w niego, kaszląc. Tak siedzieliście chwilę, dopóki nie zachciało Ci się herbaty. Oczywiście Yukimura od razu poszedł ją zrobić, a w ten czas, Ty wygrzebałaś się spod stosu koców i podeszłaś do niego. Szarpnęłaś kilka razy za nogawkę od jego spodni, przez co spojrzał na Ciebie.
– [T/i], mówiłem, żebyś leżała! – powiedział zrezygnowany.
– Ale ja nie chcę – odparłaś, przekrzywiając głowę. – Dobrze się czuje...
– Co ja z tobą mam? – posadził Cię na blacie i dał buziaka w nos. – Ale jak tylko zrobię tą herbatę, wracasz do łóżka.
– A idziesz ze mną? – zapytałaś.
– Muszę się tobą opiekować, więc tak – rzucił, wzruszając ramionami. – Jesteś strasznie nieposłuchanym dzieckiem.
– Gomen – pociągnęłaś noskiem, ziewając.
Chłopak zaprowadził Cię spowrotem na kanapę, i sam się położył na drugim brzegu. Długo sam nie poleżał, bo podpełzłaś do niego i przytuliłaś, niemal natychmiast zasypiając. Uśmiechnął się i Cię przykrył, co jakiś czas mierząc temperaturę, aż sam zasnął.
Już na końcówce nie miałam kompletnie pomysłu xd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro