𝐡𝐨𝐥𝐢𝐝𝐚𝐲𝐬
wakacje. ten czas chyba każdy lubi. zero szkoły, zero nauki. można się bawić. to właśnie postanowili zrobić oikawa i iwaizumi. ich celem zostało niedawno otwarte wesołe miasteczko na obrzeżach miasta. udali się tam z samego rana, by mieć jak najwięcej czasu na korzystanie z atrakcji. zaraz po wejściu na teren parku rozrywki, chłopcy skierowali się do domu strachów, a potem na elektryczne samochodziki. hajime cały czas wrzeszczał na tooru, że nie potrafi jeździć i jaki to z niego beznadziejny kierowca. a oprócz wyzwisk towarzyszyło im dużo śmiechu. skończyła się ich kolejka i samochodziki zatrzymały się. nastolatkowie wysiedli i zaczęli iść w bliżej nie określonym kierunku.
- gdzie teraz idziemy ? - zapytał przyjaciela oikawa.
- sam nie wiem. za dużo tu ciekawych rzeczy - odpowiedział brunet.
rozgrywający zaczął rozglądać się na boki w poszukiwaniu kolejnego celu ich wycieczki. jego oczy radośnie zaiskrzyły, gdy w jego polu widzenia pojawiła się wysoka i kręta kolejka górska.
- idziemy tam ! - zarządził, wskazując na wznoszące się niedaleko metalowe tory.
iwaizumi przewrócił oczami i ruszył za rozemocjowanym przyjacielem. po kupieniu biletów siatkarze musieli poczekać na swoją kolej. ludzi było naprawdę to dużo, a przejazd kolejką trwał kilka minut. w końcu nastała ich kolej. hajime i tooru wsiedli do pustego wagonika na samym przodzie i zamknęli metalowe zabezpieczenia. gdy wszystkie wagoniki były już zajęte, kolejka ruszyła, rozwijając dużą prędkość w zaledwie kilka sekund. iwaizumi kurczowo trzymał się rurki, starając się powstrzymać nudności, podczas gdy oikawa jechał uśmiechnięty z rękami wyciągniętymi w górę. wagoniki pędziły po szynach do góry i w dół, ostro skręcały w lewo i prawo. w końcu kolejka zaczęła zwalniać i powoli wjeżdżała na wysoką górkę. na samej górze zatrzymała się po czym runęła w dół. przez szum wiatru i piski ludzi przebijał się śmiech oikawy. lubił kolejki górskie i wzrastający poziom adrenaliny nie był dla niego niczym nadzwyczajnym. a tak wysokie zjazdy dostarczały mu więcej frajdy niż jazda po zwykłych, nieekstremalnych torach. wszystkie wagoniki zrobiły jeszcze kilka okrążeń po czym zatrzymały się kończąc przejażdżkę. Zmarnowany iwaizumi wyszedł i stanął na chwilę by nieco uspokoić swój żołądek, który zbuntował się podczas robienia ostrych zakrętów.
- jak takie coś może ci się podobać ? - zapytał przyjaciela, który do niego dołączył.
- nie wiem. po prostu mi się to podoba - odrzekł tylko tooru i poszedł dalej nie czekając na wicekapitana.
hajime był zmuszony wręcz pobiec za brunetem.
- chcesz watę cukrową ? czy mam dla ciebie nie brać ? - zapytał wesoło rozgrywający.
- nawet mi nie mów. dziś już chyba nie tknę jedzenia.
- jak wolisz - tooru poszedł w stronę stoiska.
wrócił po kilkunastu minutach z dużą, różowo-niebieską chmurką na patyku.
- na pewno nie chcesz ? jest jej dużo i mogę się podzielić - brunet uśmiechnął się lekko do przyjaciela.
- jak już dajesz to wezmę - oderwał kawałek puszystego przysmaku po czym wsadził go do ust.
szli alejkami, zastanawiając się, które atrakcje odwiedzą i w jakiej kolejności. wata cukrowa skończyła się w momencie, w którym dwójka siatkarzy stanęła pod wręcz przesadnie ozdobioną karuzelą. figury różowych i złotych koni poruszały się raz w górę, raz w dół, a z głośników leciała przyjemna melodia wygrywana na pianinie. na usta tooru wkradł się cwany uśmiech.
- tylko nie mów mi... - zaczął iwaizumi, gdy oikawa zaczął wręcz biec w kierunku stojącej konstrukcji - ...że chcesz iść na karuzelę - dokończył.
nie pozostało mu nic innego jak ruszyć za brunetem.
rozgrywający wsiadł na różową figurę konia i mocno chwycił pozłacaną, spiralną rurkę. Zażenowany hajime usiadł na złotym koniu obok tooru. konstrukcja ruszyła. na początku mozolnie, jednak po paru sekundach kręciła się trochę szybciej. konie jeździły do góry i w dół, podczas gdy kapitan cieszył się jak małe dziecko, które dostało paczkę żelków. promienie zachodzącego słońca odbijały się od złotych zdobień karuzeli, tworząc niesamowitą grę świateł. iwaizumi patrzył uważnie na roześmianą twarz towarzysza. cienie przesuwały się po niej na zmianę z delikatnymi promieniami światła. wyglądało to nadzwyczajnie. na usta asa wstąpił lekki uśmiech, a w jego głowie pojawił się niegodziwy plan. w końcu konie zatrzymały się, chłopcy zeszli z karuzeli i poszli dalej.
- teraz pójdziemy na diabelski młyn - zarządził hajime i pociągnął przyjaciela za rękę w stronę obracającego się koła. kolejka była dość długa przez co musieli czekać prawie dwadzieścia minut. w końcu dotarli na początek kolejki jednak okazało się, że muszą poczekać na swoją kolej, bowiem wszystkie gondole były już zapełnione pasażerami. młyn obracał się powoli i spokojnie. przez to jeden obrót trwał kilka minut. w końcu iwaizumi i oikawa weszli do środka i usiedli naprzeciw siebie. koło ruszyło, słońce już prawie zaszło, a w parku jaki i mieście zaczęły się zapalać latarnie. sceneria niczym ze snów. niebo powoli okrywało się granatowym płaszczem przyozdobionym gwiazdami. gondola tooru i hajime wjechała na samą górę i konstrukcja zatrzymała się. rozgrywający wstał i westchnął cicho opierając przedramiona na barierce. as podszedł do niego, ujął jego podbródek i obrócił jego głowę w swoją stronę. brunet lekko wbił się w usta przyjaciela i zaczął delikatnie poruszać wargami. pocałunek był delikatny, ale była w nim cała masa skumulowanych uczuć obu siatkarzy. kapitan przymknął oczy z przyjemności jaką sprawiał mu hajime. gdy zabrakło im już powietrza, oderwali się od siebie z uśmiechami na twarzach. można powiedzieć, że ten dzień był wręcz idealny dla dwójki nastolatków.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro