Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Kyouka szła pewnie przed siebie, skręcała w różne uliczki, przeskakiwała niskie zardzewiałe płatki i po prostu czuła się, jak ryba w wodzie, więc Atsushi miał pewność, że kobieta mieszka tu od lat i wie gdzie idzie. Był naprawdę zadowolony z wyboru przewodnika. Czarnowłosa zatrzymała się i kucnęła przy ścianie jakiegoś zniszczonego budynku, Nakajima zrobił to samo, wiedziony przekonaniem, że w tej kwestii musi jej zaufać. Spojrzała za róg i zamlaskała z niezadowoleniem.

— Jacyś faceci stoją pod mieszkaniem mojego nauczyciela — powiedziała i wyjęła z kieszeni lusterko, które niewidocznie wyciągnęła za krawędź ściany, aby coś widzieć.

Atsushi przysunął się, żeby też zobaczyć napastników, a Naoki poczuła jego perfumy, podobały jej się.

— Nie mam pojęcia kto to — mruknął cicho białowłosy. — Po prostu ich zabijmy.

— A co jeśli spłoszymy nasz cel?

— Widzę, że już wczułaś się w wykonywanie roboty dla Mafii — rzucił kpiąco. — Dobra, znajdź jakieś tylnie wejście i zatrzymaj faceta, podejrzewam, że znasz, w końcu pewnie cię tu uczył, a ja ich załatwię.

— Okej — Kyouka pokiwała głową i schowała lusterko, po czym zniknęła gdzieś na tyłach domu.

Nakajima westchnął ciężko, znowu brudna robota go czekała. Naciągnął czarne rękawiczki na dłonie i wyjął zza paska spodni pistolet z tłumikiem. Lubił załatwiać takie sprawy szybko i cicho. Wyjrzał zza rogu i ocenił sytuację oraz rozmieszczenie ludzi. Cofnął się w głąb uliczki i przebiegł za innym budynkiem na drugą stronę uliczki, tak aby dwóch facetów było odwróconych do niego tyłem. Uniósł broń i wystrzelił, najpierw w jednego, potem w drugiego. Oba ciała zaciągnął za budynki naprzeciw mieszkania mężczyzny, którego szukał. Następnie schował się za zniszczoną ścianką, przed którą stało jeszcze trzech facetów.

— Widzieliście gdzieś Hiroto? — zdziwił się jeden i ruszył do przodu.

Nakajima wyjrzał ostrożnie i uśmiechnął się, gdy zauważył, że mężczyzna, który wypowiedział to zdanie, idzie w jego stronę, a jeden z pozostałej dwójki patrzy w innym kierunku. Schował się i czekał na moment. Kiedy mężczyzna przeszedł koło jego ścianki, złapał go i wciągnął w cień swojej kryjówki, po czym odstrzelił mu głowę. Czuł i słyszał dudnienie kroków, szli po niego. Schował broń i wyskoczył na mężczyznę, który jako pierwszy doszedł do ścianki. Wygiął mu dłoń za plecami i zakrył się nim, jak tarczą. Jego ostatni już kompan stojący trzy metry dalej, wycelował w towarzysza broń. Czas leciał, a żaden z nich nie wykonywał ruchu, białowłosy uznał, że ma czas i nie ma sensu się spieszyć.

×××

Dazai spokojnie przechadzał się przez  tłoczne ulice Yokohamy. Nieważne ile zła i problemów było w tym mieście, to wciąż je kochał i pragnął przeżyć w nim, jak najwięcej dni. No chyba, że jakaś piękna dama, Chuuya lub Atsushi zechce podwójnego samobójstwa, wtedy Osamu był w stanie poświęcić swoje marne życie z radością.

Bo do pięknego samobójstwa potrzeba dwójki pięknych ludzi.

Brunet kopnął kamyk leżący na chodniku, który odbił się kilka razy i wpadł do studzienki kanalizacyjnej z głuchym hukiem. Wsunął niespiesznie dłonie do kieszeni spodni i odetchnął. Brakowało mu Chuuyi i Atsushiego, i ogólnie całej mafii, ale wiedział, że już było za późno, przywiązał się do Agencji i jej członków, i nie wiedział, czy będzie w stanie ich opuścić. Tak jak to opuścił rudzielca i młodego.

Dazai Osamu sam nie rozumiał swojego niezdecydowania.

Poczuł wibracje w kieszeni i wyjął z niej telefon, po czym odczytał wiadomość od Kunikidy, która zawierała miejsce i godzinę. Brunet westchnął tylko i z delikatnym uśmiechem ruszył rozwiązać kolejną sprawę.

Uwielbiał to miejsce.

×××

Atsushi przeszedł obok kałuży krwi i westchnął ciężko. Kyouka przyglądała się niepewnie jego brudnym od ciemnoczerwonej cieczy dłoniom, które jeszcze chwilę temu były potężnymi, białymi łapami z ostrymi szponami. Tak jak wcześniej uważała go za chudego i dość słabego, tak teraz wolała zważać na swoje słowa, nie chciała skończyć tak jak jej mistrz, który okazał się błędnym tropem. To nie jego szukali, ale i tak musiał umrzeć. I chociaż Naoki się tego spodziewała, to zamarła w niepewności, gdy dostała od Nakajimy rozkaz zabicia człowieka, który ją uratował w tym gównie. 

— Co dalej? — zapytała, gdy w końcu gula w jej gardle zniknęła, a wyraz twarzy białowłosego nie zapowiadał już niczyjej śmierci.

— Są jeszcze dwie osoby, które mogą być tym kogo szukam — odpowiedział z niechęcią, jakby miał już dość tego całego polowania na złodzieja. — Cholerny pan Mori, niech sam sobie biega za dupkiem — burknął pod nosem i założył ręce na piersi, a kobieta towarzysząca mu parsknęła śmiechem.

Zerknął na nią nieprzychylnie.

— Co?

Czarnowłosa uśmiechnęła się szeroko i podskoczyła dwa razy w miejscu, jakby zapomniała już o śmierci swojego mistrza.

— Pierwszy raz od kiedy cię spotkałam, zachowałeś się, jak dzieciak i pokazałeś jakieś inne uczucia niż smutek i złość — Nakajima uniósł brew na te słowa.

— Jestem smutny? — zapytał nieco zdziwiony.

Do tej pory myślał, że miał wszystko, czego było mu trzeba.

— Twoje oczy są smutne i samotne - powiedziała pewnie i położyła dłoń na jego twarzy, aby przyjrzeć się im — Tylko one cię zdradzają, dzieciaku.

Nie wiedział, że tak naprawdę nie miał nic, oprócz kilku osób, które pomagały mu przeżyć.

Strzepnął jej dłoń i odwrócił wzrok, nie miał pojęcia o co chodziło tej babie. Żałował, że miał zamiar wziąć ją ze sobą, ale w środku wmawiał sobie, że to dlatego, że przyda się Mafii, a nie przez to, że czuł się przy niej bezpiecznie. Tak, jakby miał starszą siostrę, której zawsze mu brakowało, po prostu chciał mieć kogoś.

Ruszył przed siebie i delikatnie się uśmiechnął, to dziwne, ciepłe uczucie rozlało się po całym jego ciele, gdy słyszał lekkie kobiece kroki dobiegające zza jego pleców.

— To gdzie teraz?

Uniósł głowę i spojrzał na powoli ciemniejące niebo.

— Najpierw zdam raport panu Moriemu i powiem, że do mnie dołączasz...

— A potem?

— A potem... Musimy znaleźć prawdopodobnego złodzieja - powiedział spokojnie, miętoląc paczkę gum w kieszeni, papierosy dał Naoki wcześniej. Kyouce podobało się to, że „oni musieli", po prostu uznał ją od razu za członka grupy.

— Czyli kogo?

— Akutagawę Ryuunosuke.

×××

Taa, to chyba moment, żeby pojawił się Akuś :>>

Przepraszam, że tyle czekaliście, a ja daję wam to... coś.

Długo zastanawiam się nad dodaniem tego rozdziału, totalnie mi się nie podoba, ale nic lepszego nie wymyślę ;//

Wiem, co chcę napisać, ale nie mam pojęcia, jak to ubrać w słowa, dlatego nie wiem jak będą pojawiać się rozdziały, bardzo was za to przepraszam.

Trzymajcie sie ;) <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro