Rozdział 6
Chciałam dodać wcześniej, bo dodałam późno Naruto, ale ostatecznie dodaję tak późno, przepraszam :'>
×××
Obrzeża Yokohamy, znane jako slumsy, nie były w top pięć miejsc, w których Atsushi chciał się znaleźć. Smród docierający zewsząd do jego czułego nosa, drażnił go i wywoływał w nim odruchy wymiotne. Śmierdziało tu trupami, krwią i biedą, czyli czymś do czego był przyzwyczajony od najmłodszych lat. Po dołączeniu do Portowej Mafii zapomniał tego ostatniego zapachu i teraz po powrocie do takich miejsc miał wrażenie, jakby cofnął się w czasie, do swojej obrzydliwej przeszłości, której nienawidził. Przeskoczył przez siatkę, która oddzielała slumsy od jakiejś drogi do ładniejszej dzielnicy. Nie znosił tego podziału na "lepsze" i "gorsze" społeczeństwo, był zdania, że w obu istniały potwory i nic tego nie zmieni, nawet obłuda, którą próbowała narzucić na ludzi władza "lepszego" miejsca. Nakajima rozejrzał się po slumsach, w które postanowił się udać. Zaniedbane, zniszczone domy wprawiały go w odruch wymiotny. To on mógł tu wylądować, gdyby nie pan Mori. Zapach szczypał go w oczy, aż musiał je kilka razy przetrzeć. Niektórzy ludzie leżeli martwi na ulicy lub męczyła ich choroba i Atsushi nie widział dla nich szans na przeżycie. Nawet dla tej chorej matki, trzymającej wygłodzone dziecko. Przeszedł obok i więcej na nią nie spojrzał. Miał ważniejsze sprawy do załatwienia i nikt nie mógł mu w tym przerywać, bądź co bądź Atsushi był zajętym facetem.
Dłonią okrytą w czarną rękawiczkę wyjął gumy z kieszeni kurtki i wepchnął dwie do ust. Chciał chociaż odrobinę poczuć się świeżo i odizolować od miejsca, w którym przebywał. Pragnął już stąd zwiać i nigdy więcej nie wracać, albo najlepiej wymazać to miejsce z pamięci. Miętowy smak roztaczający się po całym wnętrzu jego ust, uspokajał go i pozwalał trzeźwo myśleć w tej sytuacji, chociaż w sumie on zawsze trzeźwo myślał. Ruszył spokojnym krokiem między brudnymi, biednymi domami lub ich ruinami, które kiedyś mogły mieć zadanie chronić głowy jakiejś rodziny przed deszczem. Białowłosy spojrzał na mapę miejsca, w którym był i którą załatwił mu Tohara, po czym zaczął iść przed siebie, kiedy zauważył, że znajduje się w miejscu, które ma charakterystyczne rozstawienie ulic. Jakaś kobieta zaczepiła go, gdy obok niej przechodził, Nakajima opanował odruch, który kazał mu ją odepchnąć i po prostu dał jej paczkę fajek, które miał przy sobie, w sumie nie miał co innego jej dać, gumy miętowe były jego. Czarnowłosa wsunęła papierosa pomiędzy usta i machnęła głową na heterochromika, a ten wyjął zapalniczkę i podpalił go. Kobieta zaciągnęła się i wypuściła dym w jego twarz, chłopak niewzruszony minął biedaczkę, aby dokończyć cel swojej podróży.
— Nic nie chcesz, Szczeniaku? — zapytała się zdziwiona i zatrzymała go, machając na niego dłonią.
— Nie, a po co? Ja stąd wyjdę i tyle, a ty tu zostajesz, więc co mogę od ciebie chcieć? — Atsushi nie był delikatny, jeśli chodziło o przekazywanie swojej opinii. — Tylko kogoś zabiję i znikam.
— Jestem Naoki Kyouka, miałam zatargi z władzą i mnie tu wyjebali bez możliwości powrotu — podała mu dłoń, a białowłosy potrząsnął nią bez większych już oporów, ponieważ zauważył w niej nowego sojusznika, jednak czy będzie przydatna, czy nie miał zamiar się o tym przekonać później.
— Nakajima Atsushi, jestem z Mafii, mam tu sprawę do załatwienia, zaprowadzisz mnie, czy mam sam szukać? Nie znam tych terenów — rzucił lekko, miał talent do zawierania znajomości, nawet jeśli po jakimś czasie ludzie odkrywali, że tak naprawdę jest przerażającym katem bez uczuć.
— Jeśli zabierzesz mnie ze sobą — stawiła warunek, tygrysołak tego nie lubił, przecież mógł w jednej chwili ją rozszarpać, pewnie myślała, że był jakimś marnym pionkiem u dołu Portowej Mafii.
— Nie sądzę, musisz się przydać, żebym cię zabrał, nie zabieram byle kogo, muszę brać potem za was odpowiedzialność, a każdy mój człowiek jest specjalistą w czymś — mruknął niechętnie i włożył dłonie opatulone w czarne, skórzane rękawiczki do kieszeni spodni.
— Jestem naprawdę dobra w kradzieżach i zmianach osobowości zresztą... zobaczysz. Gdzie chcesz się dostać? — kobieta uśmiechnęła się wesoło i znowu zamachała na niego ręką, zaczynał go wkurzać ten nawyk.
Atsushi spojrzał na nią sceptycznie i westchnął głośno, jakby nie za bardzo wierzył w jej zdolności. Czarnowłosa zachichotała na widok jego miny i wyciągnęła rękę po informacje, które trzymał Nakajima. Nie dał jej ich, były ważne i żadna żebraczka nie miała prawa na nie spojrzeć, jednak Naoki już po chwili miała je w dłoni i przeglądała, jakby czytała paragon z zakupów. Chłopak zamarł, nie wiedział jakim cudem to zrobiła, ale jeśli potrafiła gdzieś się wślizgnąć to mogła być przydatna, zresztą nawet przy ruchomych celach, które ktoś naprowadzi na nią, byłaby przydatna.
— Zatkało, Szczeniaku? — Kyouka zarechotała wesoło, jednak natrafiła tylko na beznamiętny wyraz twarzy białowłosego, który odebrał jej dokumenty.
— Więc wiesz, gdzie jest osoba, której szukam, czy nie? — zapytał pocierając oczy, dosięgło go za dużo wrażeń na dzisiejszy dzień, a to był dopiero początek.
— No jasne, każdy zna tego starego zgreda! Świetnie zmienia swój wygląd, uczył mnie tego — zaświergotała w świetnym humorze, co było dziwne dla Atsushiego, który miał zamiar wypatroszyć jej nauczyciela.
W jednej sekundzie dotknął ręką jej twarzy i nawiązał z nią kontakt wzrokowy. Kobieta zarumieniła się, kompletnie zszokowana taką bliskością ze strony do tej pory obojętnego na jej wdzięki heterochromika. Nakajima potarł jej policzek i delikatnie sunął dłonią w stronę jej włosów, a czarnowłosa złodziejka patrzyła w jego oczy jak urzeczona. Piękne złote oczy z fioletową obwódką w górnej części tęczówki patrzyły na nią wyczekująco, Kyouka przysunęła się do niego i zainicjowała pocałunek, Atsushi odpowiedział na niego, po czym szarpnął ją za włosy i odsunął. Spojrzał na dłoń, na której został podkład kobiety i na jej włosy, które okazały się nie być peruką.
— Co?
— Musiałem sprawdzić, czy może ty nie jesteś osobą, której szukam, w końcu mówiłaś, że to mistrz przebrań — rzucił lekko i wytarł usta o płaszcz, Naoki poczuła się nieco urażona tym gestem, ale nic więcej nie powiedziała. — Zawsze możesz z nim współpracować, ale wolę to niż wiedzieć, że jakiś gnojek mnie przechytrzył.
— Jesteś serio dziwny — powiedziała, po czym uśmiechnęła się i ucałowała jego usta po raz ostatni. — Chodź, zaprowadzę cię do tego faceta.
Tygrysołak prychnął i ruszył za kobietą, która zmarnowała tyle jego czasu, ale mogła też okazać się przydatna.
×××
Kyouke wymyśliłam w 5 minut, gdy na wakacjach nad morzem w nocy postanowiłam coś popisać XDDD
Jeszcze się do niej przekonacie, jeśli ten rozdział was nie przekonał :DD
Co sądzicie o rozdziale? Podobał wam się?
Do następnego, buziaki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro