Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Tohara Hijashi nie był zbytnio zadowolony z roboty, która mu się trafiła. Miał ochotę szczerze rozwalić Atsushiemu głowę, chociaż wiedział, że nigdy nie byłby w stanie tego zrobić. Z drugiej strony był ogromnie wdzięczny za swoją pozycję w Portowej Mafii, więc tym bardziej musiał pokazać swoje posłuszeństwo i wdzięczność, co jednak nie do końca współgrało z jego wybuchowym charakterem, który jakimś cudem znikał, gdy rozmawiał z Nakajimą. Nieważne jakby na to spojrzeć, białowłosy był niesamowity i ogromnie przez niego szanowany, ale też cholernie arogancki i wkurzający.

— Agh, ten cholerny Nakajima! — wrzasnął, waląc pięścią w biurko. — Znalezienie człowieka z wyglądu nie jest takie łatwe, do cholery! Prawie niemożliwe, psia dupa!

Zdenerwowany mężczyzna zaczął w szale furii, kopać śmietnik, który znajdował się pod biurkiem, na tyle mocno, że plastik połamał się okropnie, a wszystkie papierki po miętówkach i inne pierdoły wcześniej w nim leżące, rozsypały się po podłodze. Brunet westchnął ciężko i oparł się o oparcie krzesła, po czym zakrył twarz przedramieniem i począł się śmiać histerycznie.

Przecież to oczywiste — pomyślał, patrząc odsłoniętym okiem na zegar wiszący na ścianie i wybijający punkt piąta wieczorem. — Muszę włamać się do pieprzonego Ministerstwa Specjalnych Zdolności, żeby zdobyć spis Uzdolnionych z całego miasta, jeśli nie Japonii!

— Wybitne, przecudowne, genialne! — wykrzyczał, ściągając dłoń z twarzy i patrząc rozmarzonym wzrokiem w ekran komputera. — Majstersztyk! Człowiek! Potrzebuję tego człowieka! Wślizgnie się wszędzie!

— Błagam, zamknij już mordę, nie jesteś tu sam, cholerny dziwaku — głos jednego z hakerów Mafii przywołał go do porządku.

Rzeczywiscie, nie był sam. Siedział w budynku Portowej Mafii, w dziale informatycznym, co było naprawdę wielkim osiągnięciem i ogromnym zaufaniem ze strony Atsushiego, który mógł stracić głowę za każdy najmniejszy błąd Tohary. Tylko dlaczego on to wszystko robił po godzinach?!

×××

Nakajima patrzył jak Chiyu Anikita razem ze swoim zespołem badają ciało Orōyo Satsekiego, po czym zabierają jego zwłoki z tego miejsca i odjeżdżają, aby bliżej przyjrzeć się ciału, po czym na ich miejsce przyjeżdża dział, który miał sprawdzić miejsce zgonu. Atsushi wypuścił papierosa spomiędzy warg i zdeptał go, kiedy ten opadł na ziemię. Złapał długi uspokajający wdech i pożegnał się z ludźmi Chuuyi.

W głowie nadal miał obraz swojego podwładnego. Tak brutalnie zabitego i wyjadanego przez robaki, obrzydlistwo. Miał ochotę natychmiast zająć się gnojem, który sprawił, że Satseki tak wyglądał. Do teraz białowłosy pamiętał pełne blasku brązowe oczy Orōyo, nawet jeśli znalazł ciało bez nich, był w stanie wyobrazić sobie jak wyglądały. Żywe, błyszczące rude włosy nie powinny być całe w ziemi, brudzie i robakach, miał nadzieję, że chociaż w trumnie będą przypominać, te które Atsushi zapamiętał. Nakajima chwycił za kolejnego papierosa, którego po chwili odpalił i uśmiechnął się. Satseki zapewne przewraca się w grobie, widząc jak wyglądają jego ubrania.

— Cholerny perfekcjonista — mruknął pod nosem, po czym stanął na środku chodnika, na którym pojawiło się kilka mokrych plam. Otarł łzy i ruszył przed siebie mocno zaciskając pięści. — Pomszczę cię, przyjacielu.

×××

Nakahara pojawił się zupełnie niespodziewanie przed zamyślonym Atsushi, który patrzył na swoje dłonie miętolące opakowanie papierosów.

— Zapal lub rzuć palenie, a nie niszcz — skarcił go Chuuya, po czym usiadł na dachu budynku obok wychowanka. — Słyszałem, że Satseki nie żyje — Nakajima odpalił papierosa i westchnął ciężko.

— Przecież to ja wysłałem Ci wiadomość, Nakahara-san.

Między nimi ponownie nastała cisza, rudowłosy oparł głowę o ramię podwładnego, po czym wyjął telefon.

— Kurwa — wyszeptał Atsushi i zagryzł wargę, spuszczając głowę w dół i opierając policzek o czoło Chuuyi.

— Halo, Dazai? Nie chciałbyś wyjść dzisiaj ze mną i Atsushim do baru? No, wynikła nieciekawa sytuacja, Młody ciężko znosi.

×××

Osamu Dazai nieczęsto pojawiał się w barze „Lupin” po śmierci swojego przyjaciela Ody, jednak ze względu na Chuuyę i Atsushiego potrafił się chociaż w takim procencie poświęcić, nawet jeśli teoretycznie powinni być wrogami, bo Dazai pracował dla Agencji, a tamta dwójka dla Mafii. Praktycznie jednak wyglądało to całkowicie inaczej, szatyn był po prostu szpiegiem, a może sam sobie tak wmawiał, aby nie odrzucić swojego poprzedniego życia całkowicie.

Mężczyzna usiadł na krześle przy barze i uśmiechnął się do barmana, który powitał go miłym uśmiechem.

— Dawno Cię nie widziałem, Dazai. Dużo pracy?

— Oj oj, tragedii nie ma — zaśmiał się i machnął ręką.

— Oszczędź tego biednego Kunikide już, twój partner nie wytrzyma z Tobą psychicznie — powiedział, stawiając przed nim pustą szklankę. — Dzisiaj sam?

— Chuuya jakoś dawał radę i nie, dzisiaj ze starymi znajomymi.

— Nakahara w przeciwieństwie do Kunikidy łamał Ci żebra.

— Kto komu łamał żebra, co, plotkary? — rudzielec klapnął na krzesło obok Dazaia, a zaraz obok Atsushi, który faktycznie wyglądał nie w sosie i Osamu podejrzewał, że Chuuya mógł zmusić podwładnego do przyjścia tutaj.

— Atsushi-kuuun! Dawno się nie widzieliśmy, co nie? Co nie? — szatyn wstał z krzesła i podszedł do białowłosego, opierając się o jego plecy i zarzucając ramiona wokół jego szyi.

— Ta, jakieś dwa lata temu, może trzy — odparł niewzruszony jego zachowaniem chłopak.

— Byłeś taki uroczy i malutki, o taki, tyci, tyci — paplał dalej wesoło Dazai.

Nakahara westchnął i trzasnął go mocno w głowę z ciężkim westchnięciem. Miał ochotę krzyczeć na tego debila jakim jest bezmózgiem, ale wiedział, że to nie ukoi bólu Atsushiego i zaczynał żałować, że zmusił go do spotkania z Dazaiem.

— Zamknij się cholerny debilu, podwładny Młodego zmarł i trochę go to dotknęło — wyjaśnił Chuuya, waląc szatyna boleśnie po głowie.

Twarz Osamu zbladła i nawet głupkowaty wyraz twarzy zmienił się w głęboką powagę, a możnaby powiedzieć, że nawet smutek. W końcu kto, jak kto, ale właśnie ten wesoły, mający obsesję na punkcie samobójstwa facet, wiedział najlepiej, jak to stracić przyjaciela w pracy, cholernie bliskiego przyjaciela. Usiadł na krześle obok Atsushiego i odwrócił jego siedzenie w swoją stronę, tak że stykali się kolanami, po czym rozwarł szeroko ramiona. Nakajima spojrzał na niego spod umiesionych brwi, a Chuuya parsknął będąc pewnym, że za nic w świecie białowłosy nie przytuli się do Dazaia. Jednak i tym razem jego podopieczny go zaskoczył i po dłużej chwili powagi, zagryzł wargę i wpadł w objęcia szatyna, mocząc łzami brązowy płaszcz.

— Buu, głupi Niziołek, jeden zero dla Dazaia! — rzucił Osamu ponad ramieniem Atsushiego i pokazał język rudzielcowi.

— Dazai-san, jesteś taki głupi — mruknął Atsushi i odsunął się od szatyna, chociaż zaśmiał się niezauważalnie pod nosem, kiedy jego rudowłosy szef zaatakował dokuczającego mu mężczyznę.

×××

Trochę tak sielankowo na końcu 💁
WIEM, ŻE TO JEST AKUATSU, ALE CO Z TEGO. Jak będę chciała to nawet czworokąt zrobię XD (...nie)

Mam nadzieję, że wam się podoba, bo niedługo wjedziemy na trochę inne tory z tym opowiadaniem.

Buziaki, trzymajcie się ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro