{3.2} Kiedy się zaprzyjaźnili.
Nohej~♡
Zawaliłam mój challenge, więc nie wiem, jak teraz będzie z regularnością XDDD
W rozdziale pojawia się: TodoBaku, KatsuDeku, TokoTsuyu, Yagizawa, EraserMic, KiriKami (w przyszłości)
~TodoBaku~
Bakugou leciał. Nie wiedział co się dzieje. Po prostu leciał, może spadał? Ciemność, która towarzyszyła mu podczas spadania była przerażająca, jak i prędkość, z którą leciał w dół.
Najgorsze było to, że nie mógł się ruszyć. Gdyby ruszał rękami mógłby bez problemu się uratować, ale miał problem. Cholernie duży problem. Czuł się bezsilny i nie pozwalało mu się to uspokoić. Zresztą kto w takiej sytuacji byłby spokojny?! Na pewno nie Katsuki, który może nie wyglądał, ale miał swoją stronę tchórza, której całym sercem nienawidził.
A teraz spadał. Przerażony i bez jakichkolwiek wątpliwości, że rozpieprzy głowę o ziemię albo, że w ogóle zostanie zwykła plama. I to pewnie Deku będzie myć plamę po blondynie — to akurat poprawiło mu humor, kiedy wyobraził sobie chłopaka, który cały zielony na twarzy próbuje coś zrobić z rozwalonym za wszystkie strony czerwonookim.
— Bakugou! — ledwo udało ruszyć mu się głową, ale zauważył go. Todoroki szybko się do niego zbliżał, a tchórzliwa strona blondyna zadrżała, kiedy nie zauważył niczego czym Shouto mógłby zapewnić sobie bezpieczeństwo.
— Co ty odwalasz, głupi Mieszańcu?! — wrzasnął. Nie miał siły patrzeć na niego, może to przez ból, kiedy ruszał głową, a może przez łzy, które zaczęły spływać po policzkach.
Na szczęście podmuch wiatru je zabierał. Prosto na twarz Todoroki'ego, który nie był pewien co to, ale mimo wszystko martwił się o tego wybuchowego kretyna.
Byli już blisko ziemi, kiedy Shouto dogonił Katsuki'ego i przytrzymał go prawą ręką. Użył lewej ręki do tworzenia pod nimi kilku cienkich warstw lodu, które miały zwolnić ich lot. Nagle kiedy przelecieli przez ostatnią warstwę czerwono-białowłosy zrozumiał, że nie udało się i że zginie z tym aroganckim Bakugou, ale mimo wszystko cieszył się, że po niego skoczył.
Przytulił mocno go do swojej piersi, starając nie myśleć o przerażonym i zapłakanym Katsuki'm. Czuł, że gdyby go pocieszał mógłby urazić jego dumę.
Nagle zostali złapani przez pasy nikogo innego jak Aizawy Shouty, ich nauczyciela. Shouto odetchnął z ulgą i szybkim ruchem ręki otarł twarz blondyna z łez, tak aby nikt tego nie zauważył, po czym po krótkiej reprymendzie od czarnowłosego poszedł do domu.
Przez kolejne kilka dni nadal czuł wzrok czerwonookiego na sobie.
~KatsuDeku~
— Kurwa!
Rzucił się na chłopaka i zamknął go w mocnym uścisku. Deku nie mógł oddychać, ale nie przejmował się tym. Najważniejsza była chwila, która właśnie trwała. I szczerze chciał, żeby trwała wiecznie.
— Kacchan, wróciłem.
Katsuki przełknął gorzkie łzy i że swoim kpiącym uśmieszkiem powiedział:
— Witaj z powrotem, ty głupku.
~TokoTsuyu~
Tokoyami w końcu doprowadził Tsuyu do miejsca, w którym mogliby schronić się przed słońcem.
Stanęli pod drzewem. Fumikage na początku miał zamiar zaproponować dziewczynie, aby weszła pierwsza, ale zdał sobie sprawę z tego, że Asui ma ubraną spódniczkę. Wdrapał się pierwszy i podał jej dłoń. Zielonooka uśmiechnęła się i chwyciła jego dłoń, po czym odetchnęła. Pomiędzy gałęziami przymykał się chłodny wiaterek co wyjątkowo podobało się tej dwójce.
— Asui-san, myślisz, że możemy być przyjaciółmi?
— Oczywiście, Tokoyami-chan!
~Yagizawa~
— Aizawaaa-kuuun! — Toshinori podbiegł do stojącego na korytarzu chłopaka.
— O co chodzi? — zapytał, przeglądając swoją galerię, w której miał zdjęcia swojego nowego kotka.
— Proszę, daj mi przepisać zadanie domowe — wyszeptał cicho. To był pierwszy raz, gdy Shouta słyszał, jak ten mówi cicho i było to po pierwsze: miłą odskocznią dla jego biednych uszu oraz po drugie: jego głos nadal był wyjątkowo przyjemny.
— Łap — mruknął i rzucił mu zeszyt.
— Dzięki, jesteś świetnym przyjacielem!
Czarnowłosy uśmiechnął się i spojrzał na zdjęcie, które zrobił blondyn kilka dni temu, gdy podarował mu kota. Aizawa stał oparty o ścianę z kotem na rękach i nie patrzył w obiektyw, natomiast Yagi przytulał swojego kocia do policzka i patrzyli razem wprost na aparat.
Przyjaciel.
~EraserMic~
Aizawa spojrzał na blondyna przed sobą. Ten sam, który od kilku dni nie dawał mu spokoju i wyśpiewywał swoje tandetne ballady pod jego oknem.
Yamada chciał tylko się z nim umówić lub zaprzyjaźnić. I choć Hizashi prawdopodobnie byłby bardziej zadowolony z tej pierwszej opcji to Shouta i tak chciał wybrać tą drugą. Przecież nie był pieprzoną wróżką spełniającą marzenia jakiegoś czuba.
— To nie jest koncert życzeń do cholery! — wychylił się przez okno i wykrzyczał te słowa, kiedy znowu nie mógł zasnąć przez wyjce niebieskookiego.
— Umów się ze mną!
— Nie ma mowy!
— Shouta, umów się z nim albo dzwoń na policję, bo mam już dość! — krzyknął jego ojciec ze swojego pokoju.
Czarnowłosy postanowił nie męczyć już rodziców i wyszedł na dwór do świra.
— Możemy być przyjaciółmi — zaproponował wreszcie, zmęczony i gotowy zabić chłopaka.
— YEEEAAAH!
Aizawa wszedł do pokoju, położył się i nareszcie mógł wrócić do swojego ulubionego zajęcia jakim był sen.
Dobra, pierwszy za mną.
Mam nadzieję, że wyrobię się z drugim i tłumaczeniem TdG XDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro