Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I. 𝐄𝐚𝐬𝐢𝐥𝐲 𝐚𝐧𝐧𝐨𝐲𝐞𝐝 𝐭𝐡𝐞𝐬𝐞 𝐝𝐚𝐲𝐬

"Mam wszystkie instynkty mąciwody i wszystkie przekonania oportunisty. Nęci mnie prowokacja i jednocześnie oderwanie. Skandal i przyzwoitość." ~ Emil Cioran, Zeszyty 1957-1972


Niebo nad Los Santos przybrało już granatową barwę, a księżyc wyłaniał się zza chmur kiedy Erwin wychodził z budynku, w którym znajdowała się jego firma. Był zmęczony i zirytowany dzisiejszym dniem, który ku jego wielkiemu szczęściu w końcu się skończył.
Zaczęło się dość niewinnie. Najpierw jego przyjaciel San stwierdził, że nie może przyjść dzisiaj do pracy, bo musi wyręczyć swoją żonę w opiece nad ich trzyletnią córeczką. Erwin oczywiście się na to zgodził. Pominął fakt, że Włoch do pracy przychodził ostatnio bardzo rzadko, ale nie chciał stawiać go w sytuacji gdzie ma wybierać między pracą, a rodziną. Więc w firmie siedział sam od ósmej do około trzynastej śledząc transakcje i uzupełniając wszystkie zaległe papiery. Odpisywał na maile z nowymi pytaniami o kupno mieszkania w dopiero co wybudowanym bloku w centrum miasta lub o wynajem samochodu na kilka dni. W tej drugiej sprawie wszystkich odsyłał do swojego zaufanego pracownika Dii, który mimo młodego wieku bardzo dobrze znał się na swojej robocie i sprowadzał coraz to ekskluzywniejsze pojazdy, które wynajmowali. Siedział tak od ósmej do trzynastej kiedy to musiał iść na spotkanie w sprawie pomysłu na otwarcie sieci restauracji lub siłowni. A najlepiej tego i tego. Na nich spędził kolejne godziny dyskutując ze swoimi wspólnikami, gdzie doszli do wniosku, że najpierw otworzą jedną restaurację fast food i kawiarnię w motywach kotów oraz różu. I tak do dwudziestej drugiej minął mu czas na ciągłych rozmowach, papierach i mailach. Nie miał nawet czasu by zrobić sobie dłuższą przerwę na kawę, z czego był niezmiernie niezadowolony. Ciągle ktoś coś od niego chciał, zaczepiał go nie pozwalając na chwilę oddechu, której potrzebował. Niestety na wolne nie mógł sobie pozwolić. Był osobą, która wolała mieć wszystko pod kontrolą i zawsze to jego głos przeważał w czasie podejmowania jakiejkolwiek decyzji.

Westchnął cicho wkładając ręce do kieszeni czarnego płaszcza. Zmęczenie ogarnęło jego ciało i był w szoku, że jeszcze stoi na nogach po tylko jednym kubku kawy. Niby mógł wrócić do domu i w nim odpocząć, ale po uświadomieniu sobie, że w wielkim mieszkaniu nikt na niego już nie czeka uznał, że zmieni swoje plany. Może jakaś przejażdżka po autostradzie? Albo odwiedzi Heidi dla zabicia nudy?
Kierował się w stronę swojego ferrari, które było zaparkowane przed budynkiem firmy kiedy usłyszał nawoływanie swojego imienia. Zatrzymał się i zaczął rozglądać wokoło. Po chwili podszedł do niego Carbonara - jeden z jego najbliższych przyjaciół. Obydwaj traktowali się jak bracia mimo ciągłych wyzwisk i mniejszych sprzeczek. Nicollo pracował jako mechanik w firmie swojego ojca. Z tego co Erwin wiedział jego przyjaciel nie znosił tej pracy, ale była w miarę dobrze płatna, a żonę musiał jakoś utrzymać. To nie tak, że Knuckles nie planował od dłuższego czasu wciągnąć przyjaciela do swojego biznesu. Taki lojalny i ogarnięty zaufany pracownik zawsze się przyda. Tylko musiał poczekać na odpowiedni moment.
Białowłosy uśmiechnął się szeroko, ale widząc zmęczone spojrzenie przyjaciela westchnął cicho kręcąc głową.

- Przepracowujesz się Erwin - stwierdził wyciągając paczkę papierosów z kieszeni kurtki.

- Tak to jest jak jest się szefem jednej z największych firm - mruknął przewracając oczami - A ty co tu robisz? Kylie znowu zagroziła rozwodem? - spytał kpiąco.

- A weź spierdalaj - prychnął wkurzony zaciągając się nikotyną - Chyba już autentycznie czekam aż dostanę ten pieprzony papierek i w końcu od niej się uwolnię. Wredne babsko - wytłumaczył, ale Erwin wiedział, że jego przyjaciel tego nie chciał. Mimo wszystko kochał tą agresywną zielonowłosą kobietę - Przeszkodziłem ci w powrocie do domu chyba.

- Nawet nie. Miałem wybrać się do Heidi - odparł wzruszając ramionami.

Carbonara spojrzał podejrzliwie na siwowłosego, którego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Była jedna niepisana zasada, którą znały wszystkie bliskie osoby Knucklesa. Jeśli wybierał się z wizytą do Heidi Bunny to nie było dobrze. Kobieta od dawna chciała być w związku z siwowłosym, który nie był nią zainteresowany, a ich relacje można było nazwać "friends with benefits". Dlatego też Nicollo nie spodobała się ta informacja. Mimo wszystko Heidi była córką bliskiego wspólnika Erwina i gdyby Kui dowiedział się w jaki sposób traktowana jest jego córka, między wszystkimi mógłby powstać dość spory konflikt. Mimo wszystko rodzina jest zawsze najważniejsza, a w szczególności ta biologiczna.

Białowłosy uśmiechnął się tajemniczo i ugasił peta o kosz na śmieci, w którym to po chwili wylądował zgaszony papieros. Musiał znaleźć inny sposób na zapełnienia czasu dla swojego przyjaciela, a nawet wpadł na dobry pomysł jak. Dlatego bez słowa złapał go za rękę i zaczął ciągnąć w stronę samochodu siwowłosego. Erwin nawet nie protestował wiedząc, że jego słowa nie zmienią decyzji jego przyjaciela. Natomiast żałował, że nie ma nawyku zabierania do pracy wygodniejszych ubrań i przebierania się po pracy. W szczególności, że teraz miał na sobie czarny garnitur, który ograniczał swobodę ruchu.
Erwin otworzył przyjacielowi pojazd, by po chwili zająć miejsce pasażera z przodu. Wiedział, że Carbo nie odpuści sobie ani jednej przejażdżki jego autem jeśli ma tylko okazję. Nawet uśmiechnął się delikatnie widząc szczerą radość białowłosego, kiedy ten odpalił silnik.

Ruszyli spod biura wnikając w powoli tworzący się korek. Lampy uliczne oświetlały wszystko żółtym światłem, a ludzi na ulicach pojawiało się coraz więcej. Nic dziwnego skoro był piątek godzina wieczorna, idealna na wyjścia ze znajomymi do baru czy na dyskotekę. Kobiety w krótkich sukienkach i wysokich szpilkach oraz ich partnerzy w koszulach. Kolorowa masa ludzi, która rozpychała się łokciami by przejść kilka metrów. Zewsząd dobiegała muzyka, śmiechy i rozmowy. Erwin patrzył na to wszystko z lekką melancholią. Nie pamiętał kiedy ostatni raz wyszedł tak po prostu na miasto na dużą imprezę bez ryzyka, że ktoś go rozpozna i napisze artykuł w Intrenecie. Może było to na trzecim roku studiów? Potem jego ojciec zginął w wypadku razem z matką co dość mocno się na nim odcisnęło. Nie dano mu czasu na opłakanie rodziców czy na pozbieraniu się samemu. Szybki pogrzeb i już po tygodniu musiał przejąć wielką firmę bez wsparcia nikogo bliskiego. Jego młodzieńcze życie brutalnie się skończyło, a zaczął się okres papierów, maili i ciągłej rywalizacji na rynku.

Pokręcił głową odrzucając nieprzyjemne myśli. To była przeszłość, od której minęło już pięć lat. On był tutaj, nie zniszczył pracy ojca, a tylko ją rozwijał. Spojrzał na Nicollo, który dalej z tym tajemniczym uśmiechem ich wiózł. Nawet go nie pytał o cel podróży. Bardzo możliwą odpowiedzią była "niespodzianka". Dlatego wrócił do oglądania kolorowej, neonowej rzeczywistości za oknem. W szczególności, że trafili na dzielnicę obfitującą w przeróżne kluby, bary, restauracje czy domy publiczne. Zmarszczył niepewnie brwi i spojrzał na białowłosego, który szukał miejsca parkingowego.

- Jeśli zabrałeś mnie tutaj bym przepłacił za jakąś dziwkę i nie poszedł do Heidi, to oso- - zaczął zirytowany, ale przerwało mu głośne westchnięcie przyjaciela.

- Nie, nie zabrałem Cię do burdelu, a do baru. Chciałem się w końcu z tobą napić jak za czasów studiów - odparł ze smutnym uśmiechem.

Erwin zagryzł wargę i spuścił zażenowany wzrok. No tak, jak zawsze musiał coś zepsuć. Cicho przeprosił przyjaciela czując wyrzuty sumienia. Nie lubił faktu, że jego przyjaciele wtrącali się w relację między nim, a blondynką. Tak, był w pełni świadomy, że to co robi krzywdzi kobietę, ale to ona sama nalegała na ten dziwny układ. Naprawdę chciał by inni to zrozumieli i dali mu święty spokój. W szczególności, że z Heidi ostatnio stosunkowo niewiele się spotykał - głównie z powodu jej studiów i ciągłej nauki, którą miała.
Po kilku minutach kręcenia się bez celu w końcu siwowłosy pokazał chyba ostatnie wolne miejsce na ulicy. Carbo płynnie wepchnął się przed jakąś parkę i z wrednym uśmiechem wyłączył silnik pojazdu. Wysiedli z auta, a do Erwina od razu zaczęło docierać milion strzępek rozmów i śmiechów. Tutaj zawsze było tłoczno i mogłeś albo łatwo kogoś nowego poznać albo łatwo oberwać w zęby.

Nicollo zaczął ich prowadzić główną ulicą. Pełną czerwonych, niebieskich i różowych neonów, głośnej muzyki, zapachów, które sprawiały, że człowiek od razu robił się głodny. Każdy tutaj wyglądał zjawiskowo w innym stylu ubioru. Taki mini karnawał chciałoby się rzec. Dlatego dość mocno się zdziwił kiedy skręcili w boczną uliczkę, która ukryta była w wejściu na podwórko między kamienicami. Sądził, że Carbo będzie chciał wrócić do ich ulubionego baru praktycznie na samym końcu przy molo.

Kiedy weszli na placyk w kształcie prostokąta, od razu w oczy rzucał się wielki czerwony neon z napisem "Wangry". Zejście prowadziło do piwnicy, gdzie też zeszli. Przy wejściu stał ochroniarz, który był dość przeciętnej budowy ciała, ale o nietypowej rudej brodzie z małymi warkoczykami, a każdy z nich był ozdobiony srebrnym pierścieniem/koralikiem. Erwin przez chwile myślał, że został zabrany na jakieś tajne spotkanie metalowców czy innej subkultury, ale wolał się nie zrażać na samym początku. Chociaż trudno było ukryć fakt, że musiał śmiesznie wyglądać w tym eleganckim garniturze przy wysokim ochroniarzu w skórzanej kurtce z ćwiekami i potężnymi glanami na wysokiej podeszwie.
Weszli do środka. Ledwo przekroczyli próg, a uderzył w nich zapach papierosów oraz różnych alkoholi. Pomieszczenie było szare od nikotynowego dymu, który unosił się praktycznie od każdego stolika. Cały bar był podzielony w bardzo przemyślany sposób. Przy ścianach znajdowały się boksy, w których mogła usiąść większa grupka osób. Dzięki temu mogli pozwolić na trochę prywatności. Każdy "boks" oddzielony był wysoką półścianką o czerwonym ciemnym kolorze, gdzie między sufitem, a końcem ściany znajdowała się lampa lawowa w pomarańczowym kolorze. Na samym środku znajdowały się pojedyncze stoliki, które mieściły maks cztery osoby. Nie leżał na nich żaden materiał, ozdobione jedynie niewielkim prostym szklanym wazonem z czerwonymi goździkami i popielniczką. Na największej ścianie znajdował się bar. Czarny szeroki blat, a za nim wymyślna, geometryczna półka z alkoholami. Wszystko oczywiście podświetlone żółtymi, pomarańczowymi, czerwonymi, a nawet różowymi neonami. Całość miała swój niepowtarzalny klimat, który o dziwo przypadł Erwinowi do gustu. Była to miła odskocznia od surowych czarno-białych pomieszczeń z szarymi akcentami i roślinami, do których był przyzwyczajony.

Nicollo widząc delikatny uśmiech na twarzy przyjaciela pociągnął go w stronę baru, przy którym siedziało zdecydowanie najmniej osób. Zajęli dwa wolne wysokie stołki, a białowłosy podał im karty z rozpiską alkoholi.

- Skąd wytrzasnąłeś taką miejscówkę? - spytał złotooki otwierając czarne menu.

- Ivo został zaproszony tutaj na urodziny, a potem on zabrał mnie - odparł wzruszając ramionami - Wiesz odkąd ma na głowie egzaminy mamy niewiele okazji by się spotkać - dodał przygnębiony.

Siwowłosy przytaknął i wrócił do przeglądania karty. Ivo był młodszym bratem Carbo, który dopiero kończył naukę w liceum i właśnie zostało mu kilka tygodni do napisania egzaminu dojrzałości. Przez to Erwin szczerze nie pamiętał kiedy ostatnio widział tą mniejszą wersję swojego przyjaciela, która często na niego mówiła "wujek". I w sumie to tak traktował nastolatka, którego czasem lubił rozpieścić jakimś gadżetem czy zafundowaniem materiałów naukowych, na które młody nie mógł sobie pozwolić.

Przeglądając karty nie zwrócił uwagi kiedy koło nich pojawił się barman, który kaszlnął cicho. Obydwaj mężczyźni podnieśli głowy, a Erwin miał wrażenie, że zaczął tonąć w odmętach chłodnego oceanu. Przed nim stał naprawdę wysoki chłopak o czarnych włosach i hipnotyzujących, chłodnych, niebieskich tęczówkach, które wybijały się na tle wszechobecnej czerwieni. Na sobie miał zwykłą czarną koszulę, której rękawy były podwinięte na wysokość łokcia dzięki czemu Erwin widział część jego tatuaży. Na to zarzucona była zwykła bordowa kamizelka. Wszystko uzupełniał czarny krawat który wtopił się w koszulę.
Młody barman uśmiechał się delikatnie wycierając ścierką kufel po piwie.

- Panowie zdecydowali się na swoje dzisiejsze napoje? - spytał odkładając szkło na bok.

- Ja poproszę drink dnia z małą ilością alkoholu. Prowadzę - odparł białowłosy zamykając kartę - A ty Siwy?

- Jakieś dobre wino. Zdaje się na barmana - mruknął chłodno odkładając spis alkoholi na bok.

Czarnowłosy przytaknął i zaczął spod lady wyciągać potrzebne napoje oraz shaker. Erwin w skupieniu przyglądał się jego płynnym ruchom gdy obracał butelkę w jednej dłoni lub wykonywał nią mniejsze sztuczki. Przez cały czas opowiadał białowłosemu co mu zaserwuje i dopytywał się o preferencje klienta z czego Carbonara był widocznie zadowolony.
Knuckles natomiast chłoną tą dziwną aurę chłopaka przed nim. Od razu mu się spodobał - wysoki, o pięknym przeszywającym spojrzeniu i przyjemnej barwie głosu. Czyli rzeczy, które go pociągały. Zastanawiał się ile barman może mieć lat. Wyglądał na typowego studenta, który dorabia sobie po nocach. Jednak równie dobrze mógł być trzydziestolatkiem, który przeżywał dopiero swój okres buntu. Oparł nonszalancko łokieć o czarną powierzchnię baru kiedy barman postawił przed jego przyjacielem wysoką szklankę z fioletowo białym drinkiem ozdobionym listkiem mięty. Białowłosy zagwizdał zadowolony chwaląc chłopaka, który cicho podziękował i zaczął przyglądać się złotookiemu. Erwin zmarszczył gniewnie brwi, nie znosił gdy ktoś bez podania powodu mu się przygląda i to jeszcze w tak bezczelny sposób. Jednak niebieskooki uśmiechnął się kącikiem ust jakby czytał mu w myślach i odwrócił się do nich plecami sięgając po butelkę wina, która znajdowała się na praktycznie samym środku. Siwowłosy nawet nie mógł dokładnie się przyjrzeć co jest mu serwowane, bo etykieta została odwrócona w drugą stronę. Jak domyślał się wszystko zostało zrobione specjalnie. Po chwili czarnowłosy barman postawił przed nim spory kieliszek ciemno czerwonego wina.

- Dowiem się co zostało mi zaserwowane? - spytał biorąc kieliszek w dłoń. Zaczął obserwować barwę napoju jak i ostrożnie powąchał. Może udałoby mu się zgadnąć co to za wino?

- W sumie nie spytałem czy mogę sobie pozwolić na zaserwowanie jednej z droższych butelek, ale sądząc po specjalnie skrojonym garniturze chyba nie będzie miał pan z tym problemu - odparł z uśmiechem i odszedł by obsłużyć kolejnego klienta.

Erwin cicho prychnął zirytowany, a jego przyjaciel powstrzymywał się od chichotu. Nie spodziewał się takiego zachowania po chłopaku, którego ewidentnie bawiła cała sytuacja. Szkoda, że nie siwowłosego. Westchnął ciężko i w końcu spróbował tego wina, za które przyjdzie mu pewnie srogo zapłacić. Oczywiście nie chodziło o fakt samego przepłacenia, ale o to, że dał się w tak łatwy sposób naciągnąć w jakimś mniej znanym barze młodszemu chłopakowi. Przystojnemu młodemu chłopakowi.
Upił delikatnie z kieliszka wina i musiał przyznać, że było ono naprawdę dobre. Na pewno wyczuł intensywny smak winogron i malin. Wszystko z nutką dębu, co świadczyło, że wcześniej było przechowywane w beczkach. Nie próbował wcześniej tego rodzaju, ale skłamałby gdyby nie powiedział, że chyba od dzisiaj był to jego ulubiony rodzaj wina. Szkoda, że nie udało mu się dowiedzieć jakie ono jest. Może zamówiłby sobie trochę do domu.

- I jak? Trafił w twoje gusta? - spytał białowłosy unosząc brew w górę.

- Znośne - odparł głośno widząc kątem oka, że barman im się przypatruje - Pijałem lepsze - dodał ponownie trochę pijąc.

Carbonara jedynie pokręcił głową zrezygnowany, ale nie komentował zachowania przyjaciela, które było naprawdę dziecinne. Erwin oczywiście kłamał, widział te iskierki, które pojawiały się w złotych tęczówkach kiedy tylko spróbował napoju. Jednak charakter mężczyzny nie pozwalał na przyznanie, że pierwszy wybór barmana był strzałem w dziesiątkę. Ale może to i lepiej? Siwowłosy dzięki temu więcej wypije i trochę odpocznie od tych papierów. Carbonara miał taką nadzieję i z uśmiechem sam wypił trochę swojego drinka, który swoją drogą był bardzo dobry.

Erwin natomiast zastanawiał się nad tym skąd barman miał takie niespotykane wyczucie co komu zaserwować. I czy naprawdę nie rozpoznał w nim Erwina Knucklesa? Zawsze jak gdzieś wchodził to ludzie cicho szeptali między sobą wytykając go palcami. Tutaj było zupełnie inaczej mimo i tak wyróżniającego się wyglądu. Była jakby anonimowy, nikt nie spoglądał w ich stronę. Czuł się tutaj jakby był zwykłym klientem, który przyszedł spędzić wieczór z przyjacielem. Zazwyczaj w tych wysoko renomowanych restauracjach, przy barze lub zamówieniach ludzie ciągle dopytywali się o jego gusta tak by mu zaimponować. Tutaj niby sam dał pole do popisu czarnowłosemu, ale wciąż. Mógł się spytać czy woli czerwone czy białe. Wytrawne czy półsłodkie. Żadne takie pytanie nie padło, a barman po samym spojrzeniu był w stanie wybrać naprawdę dobre albo wręcz idealne wino dla niego. Prychnął cicho kręcąc głową. Pewnie to przypadek jak zazwyczaj. Następnym razem barman nie będzie miał takiego szczęścia. A on na pewno się tu pojawi by się do tego doprowadzić. Bo nikt nie może mieć w żadnej dziedzinie przewagi nad Erwinem Knucklesem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro