Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❁ 𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 ❁ ᴏɴᴇ-sʜᴏᴛ

One-shot dla Kaminarii-chan, OBIECAŁAM KIEDYŚ WIEM.

To moje pierwsze coś na wzór lemona, bo to nie lemon, ale specjalnie dla ciebie próbowałam troszkę ostrzejszy początek :> Mam nadzieję, że jest w miarę ok i nie umierasz od cringe'u :<<

CRINGE, YOLO, LECIMY. ZACZYNAMY Z TĄ KARUZELĄ XD

×××

Jęki przyjemności mieszały się z jękami bólu. Łaknące pieszczot usta odnajdowały swoje odpowiedniczki i w szaleńczym tempie napierały na nie, chcąc poczuć słodki smak przyjemności. Drżące ręce wbijały paznokcie w plecy wiszącego nad nim mężczyzny, zaciskając się mocniej przy chwilowych odczuciach ekstazy. Krótkie, szybkie i urywane oddechy Midoryi łączyły się z gardłowymi pomrukami alfy, z którym miał właśnie okazję wylądować w łóżku. To wszystko było takie nagłe, jak ruja, której niespodziewanie dostał Izuku. Niestety, wszystko potoczyło się szybko i skończyli na momencie, w którym pragnęli poczuć chociażby chwilową przyjemność, nie przejmując się późniejszymi konsekwencjami.

— Shōto — wyszeptał chłopak nad Izuku, gdy przyspieszył swoje ruchy.-— Szepcz moje imię.

I Izuku pokornie to robił. Wyszeptywał jego imię mu do ucha i krzyczał, kiedy temperatura wzrastała, a gorąc się z nich lał. Przytulali się mocniej, gdy cicho zapewniali, że jeden kocha drugiego i szczytowanie jest już blisko.

×××

Gdy nastał ranek, a krnąbrna i jeszcze niewinna wczorajszego dnia omega się obudziła, zabrała szybko swoje rzeczy, ubrała się i znikła.

Alfa rozejrzał się tylko, a kiedy zauważył, że wczorajszego kochanka już nie ma, wzruszył ramionami i po ubraniu się opuścił hotel.

I na tym się skończyło ich chwilowe kochanie, które miało tragiczne skutki.

×××

Izuku był w szoku, kiedy to usłyszał.

— Gratulacje! Jesteś w ciąży, zapewne twój partner się bardzo ucieszy!

W porównaniu do niego, to lekarz tryskał takim entuzjazmem, że Midoriya miał ochotę go uderzyć. A w myślach śmiał się, że jego partner, którego widział ostatni raz trzy miesiące temu, na pewno jest bardzo szczęśliwy, zwłaszcza tym, że nie mają kontaktu i nie będzie musiał płacić alimentów.

— To musi być pomyłka — zaśmiał się zielonowłosy. — Możemy zrobić jeszcze raz testy?

— Panie Midoriya to nic nie da, to trzynasty tydzień, ma pan taką budowę, że doskonale widać brzuch, zapewne sam to pan zauważył, dlatego tutaj przybyłeś — lekarz mówił to z taką pewnością, że zielonooki spuścił głowę i pogłaskał swój lekko zaokrąglony brzuszek, po czym zapłakał. — Proszę się teraz nie denerwować, nie chcemy zaszkodzić dziecku.

— Płacz go przecież nie zabije — mruknął Midoriya, ale otarł oczy i opiekuńczo objął swój brzuch, nieważne, jak bardzo chciałby znienawidzić to dziecko, to była wina wyłącznie jego i Shōto i nie widział sensu w obwinaniu niczemu w innej istotki, która rozwijała się w jego ciele.

×××

Rozmowa z rodzicami nigdy nie była bardziej stresująca niż wtedy. Dużo płakał, był w takim stanie, że w jednej chwili rzucało nim na prawo i lewo, a w drugiej chciał poprzytulać się do poduszki.

Dnia, kiedy miał powiedzieć matce i ojcu o swoim stanie, po prostu wszedł do salonu z dłońmi na brzuchu i w stresie zaczął płakać, jak małe dziecko. Pani Midoriya była tak przerażona, bo kompletnie nie wiedziała o co chodzi i co się dzieje z jej synem, że zbladła okropnie i prawie zemdlała. Ojciec Izuku nie był zaskoczony, podobnie jak i matka, kiedy zrozumiała o co chodzi. Podobno ostatnio strasznie dużo jadł, czego osobiscie sam Izuku nie zauważył. Obiecali, że będą go wspierać, a wzruszony chłopak do końca dnia płakał w ramionach Inko i opowiadał jej, jak dokładnie to wszystko się wydarzyło.

×××

Dziewięć miesięcy minęło błyskawicznie i chociaż trzeci trymestr był okropny, ponieważ Izuku miał zachcianki nie z tego świata, to jednak ostatecznie rodzina Midoriya przetrwała to i szczęśliwa matka dziewiętnastolatka trzymała dziecko na rękach, pozując przy zmęczonym synu do zdjęcia.

— Spójrz skarbie, jest śliczny, jak go nazwiesz? — zapytała kobieta, podając noworodka zielonookiemu, który uśmiechnął się szczerze, chociaż był naprawdę zmęczony.

— Keiichi, ponieważ jest moim niespodziewanym błogosławieństwem — wyszeptał, całując dziecko w czoło.

×××

— Co tam, duży łobuzie? Znowu robisz problemy babci? — zapytał wesoło zielonowłosy po powrocie z pracy do domu, gdzie czekał na niego półroczny już dzieciak.

Keiichi wygiął usta w swoim uroczym uśmiechu i uniósł ręce, chcąc zostać podniesionym, Izuku parsknął śmiechem i wziął dziecko na ręce, po czym pocałował matkę w policzek, mówiąc, że weźmie małego na spacer, aby ona mogła odpocząć.

— Dopiero wróciłeś z pracy, odpocznij... — mruknęła kobieta, ale młody Midoriya tylko się uśmiechnął i ubrał syna odpowiednio do pogody.

— I tak mam ulgę, bo jestem samotnym i młodym rodzicem — rzucił lekko. — Lubię mieć coś do roboty, przynajmniej nie myślę o tym, że mój syn nie pozna nawet swojego ojca — powiedział niemrawo i szybko otarł oczy, nie chcąc się rozryczeć. Położył dziecko w wózku i zasłonił mu delikatnie uszy. — Wkurwia mnie to, że ten gnój nie dał mi numeru ani nic, już nawet nie chodzi o te pieprzone alimenty, ale do cholery...

— A to nie było tak, że wyszedłeś bez słowa, zanim on sie obudził? — zapytała, opierając głowę na dłoni i patrząc w telewizor przyzwyczajona do wyrzutów żalów swojego syna.

— Mógł zostawić przecież kartkę z numerem! — fuknął wściekle.

— Taaak, na pewno przed seksem z tobą pomyślał o tym, że powinien dać ci numer, bo rano zwiejesz.

— Mamo!

— Lepiej sprawdź czy nie zakochałeś się albo nie jesteś oznaczony, bo tak się zachowujesz. Nie spędzasz czasu przy swoim alfie i dostajesz bzika — rzuciła znudzonym głosem.

Zielonowłosy nic więcej nie powiedział, tylko wyszedł z domu z dzieckiem, mrucząc coś pod nosem.

×××

— Babcia chyba oszalała, wiesz Keiichi? — powiedział Izuku i pocałował delikatnie śpiącego synka w mały nosek. — Niech już ojciec wróci z tej delegacji, bo to jej brakuje alfy. Jeszcze trochę i się wyprowadzimy, tylko mamusia musi zaoszczędzić pieniądze, wiesz skarbie?

— Hej, ty! — serce Izuku zabiło mocniej, a ciało zdrętwiało. Z trudem przekręcił głowę w stronę głosu, który od razu rozpoznał.

— Shōto — wyszeptał. Po drugiej strony ulicy stał jego dwukolorowooki ideał mezczyny, a obok niego jakaś ładna dziewczyna, na widok, której Midoriya zacisnął usta.

Musiał uciekać, szybko, szybko, póki dziecko śpi, póki auta jeżdżą i ten facet musi iść na pasy parę metrów dalej. Uciekać! Zielonooki nigdy nie sądził, że wpadnie w taką panikę na widok ojca swojego dziecka, zawsze spotkanie z nim wyobrażał sobie tak, że spokojnie informuje go o ich synu. Jednak teraz dodatkowo czuł taką wściekłość, ta dziewczyna była naprawdę ładna, brązowe włosy do ramion i oczy tego samego koloru. Była idealna, świetnie pasowała do Shouto i Midoriya nie miał zamiaru się kłamać, że pewnie między nimi nic nie ma.

Zaczął biec, uciekał najszybciej jak mógł, jakimś cudem Keiichi miał kamienny sen i podejrzewał, że może jest śpiochem po swoim ojcu. Odwrócił się ostatni raz, patrząc, jak zaskoczony dwukolorowowłosy chłopak zaczyna biec na pasy.

— Nie ma mowy! — wysapał Midoriya.

Zielonowłosy dotarł do domu i odetchnął głęboko, jego syn otworzył oczy i zapłakał głośno, a Midoriya z łzami w oczach, powoli uspokajał syna i wszedł do domu.

Jego matka spojrzała na niego i wstała z fotela, widząc jego stan.

— Widziałem go. Widziałem Shōto — powiedział dysząc, kobieta pocałowała syna w czoło i przytuliła go, po czym zabrała wnuka z jego rąk. — Z jakąś kobietą, była piękna, idealna dla niego.

Izuku nawet nie wiedział, kiedy zaczął płakać. Pani Midoriya, widząc zbolały wyraz twarzy swojego jedynego dziecka miała ochotę, zapłakać naprawdę mocno, ale zamiast tego pogłaskała go tylko po głowie nie powiedziała:

— Idź się prześpij, synku.

×××

Shōto wiele razy zastanawiał się, czy zrobił coś nie tak. Zielonowłosy chłopak unikał go tak długo, że był w szoku. Początkowo po ich nocy nie widział go kilka miesięcy i zauważył, że bardzo tęsknił, nie wiedział nawet, kiedy zrodziło się w nim to uczucie. Gdy zauważył go z wózkiem, był w szoku. Chciał wiedzieć, jak, gdzie dlaczego, kogo to dziecko, ale Izuku zaczął uciekać i nie zdążył. Do tego ten gnojek unikał go. Bardzo skrupulatnie unikał Shōto, do momentu, aż ten złapał go w sklepie, gdzie był sam. Dwukolorowowłosy chwycił go mocno, wyciągając za sobą ze spożywczaka. Midoriya próbował się wyrwać, ale kiedy alfa przerzucił go sobie przez plecy, zaprzestał jakiejkolwiek szamotaniny, bo wiedział, że może to się skończyć niebezpiecznie. Chłopak dotarł do jakiegoś domu, po czym otworzył drzwi i przeszedł do sypialni, gdzie rzucił omegą na łóżko.

— Co ty ro... — ręka Shōto zacisnęła się na gardle Izuku.

— Dlaczego mnie unikasz? Przecież nic nie zrobiłem, o co ci chodzi? — warknął dwukolorowooki i westchnął po chwili, po czym puścił gardło niższego chłopaka, lecz nadal siedział na jego udach, przyszpilając go do łóżka. — Nie rozumiem czemu wtedy uciekłeś. Wkurzasz mnie, nigdy nikim się nie przyjmowałem, a teraz ciągle myślę o tobie. Mam dość.

Shōto spuścił głowę, ale Midoriya nadal widział jego twarz, kiedy leżał.

— Czemu płaczesz, Shōto? — zapytał Izuku unosząc jego twarz i ścierając łzy z policzków dwukolorowookiego. — To ja powinienem płakać, mam z tobą dziecko i do teraz naprawdę bałem się powiedzieć, więc uciekałem, jak taki szczur.

Zielonowłosy zakrył oczy ramieniem, a po jego policzkach również potoczyły się łzy. Czerwono-białowłosy głęboko wciągnął powietrze i rzucił sie ku omedze. Spragnione bliskości usta, ponownie się połączyły, po tak długim czasie, tyle na to czekali nawet o tym nie wiedząc. Ich dłonie chciały więcej, więcej dotyku i przyjemności, pragnęli się dotknąć po tylu miesiącach, bez jakichkolwiek interakcji między soba. Dłonie Shōto wypełzły pod bluzkę Izuku, a ten się wzdrygnął, gdy zimne ręce dotknęły jego skóry. Midoriya odtrącił chłopaka, dysząc ciężko. Dwukolorowooki uśmiechnął się, widząc zarumienione policzki zielonowłosego.

— Dość. Muszę iść do Keiichiego. Chcesz go poznać? — zapytał, chociaż czuł się naprawdę niezręcznie w tej sytuacji.

— Tak — zaczął powoli Shōto. — Zaraz — dodał i ponownie połączył swoje usta z ustami Midoriyi.

×××

Kiedy dotarli do mieszkania rodziców Midoriyi, matka i ojciec chłopaka bardzo miło przywitali Shōto, co go samego szczerze zaskoczyło.

— Jak się nazywasz? — zapytał zaciekawiony ojciec Izuku, gdy dwukolorowowłosy wziął synka na ręce po raz pierwszy i uśmiechnął się do niego.

— Todoroki Shōto — przedstawił się chłopak i jedną rękę podał ojcu zielonookiego, a drugą nadal trzymał Keiichiego.

Młody Midoriya dopiero zrozumiał, że właśnie poznał nazwisko ojca swojego dziecka.

— Dasz radę zaopiekować się Izuku?

— Tato! My nic takiego nie...

— Oczywiście, przeprowadzi się do mnie, weźmiemy ślub, zaopiekuję się nim i dzieckiem, biorę odpowiedzialność za swoje czyny — Todoroki uśmiechnął się do rodziców chłopaka, po czym też do niego. — Poza tym czuję, że już ich kocham.

Izuku zaczął płakać, a Shōto zaśmiał się i pocałował go w czoło.

— Zobaczysz w nocy, jak Keiichi się obudzi — odezwała się pani Midoriya, po czym podeszła do młodego alfy i przytuliła go mocno. — Witaj w rodzinie.

×××

Mam nadzieję, że raczka nie dostaniecie XDD I że było ok XDDD

*Laska obok Todorokiego to była Uraraka, nie byli nigdy razem, to tylko przyjaciele, a mi się nie chciało ciągnąć żadnej dramy miłosnej XDD

Pozdrawiam wszystkich, którym chciało się to czytać XDDD 1700+ SŁÓW LOL

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro