Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝐌𝐎𝐍𝐒𝐓𝐄𝐑 𝐀𝐒 𝐀 𝐅𝐑𝐈𝐄𝐍𝐃; erwin knuckles

Widział za dużo. Wszędzie podążała za nim postać przyjaciela. Gdziekolwiek by nie był. Za rogiem budynku, w samochodzie przejeżdżającym obok na miejscu pasażera. Czasem miał wrażenie, że postać niskiego mężczyzny nie opuszczała go nawet we własnym mieszkaniu. Siedział na ciemnej kanapie wpatrując się w niego godzinami z nogą założoną na nodze. Nigdy nie zostawał sam.

Słyszał za dużo. Te wszystkie raniące słowa i brutalne rozkazy.
"Zabij tego i tego byś w końcu stał się kimś wartościowym."
"Udowadniaj, że nie bez powodu jest za tobą tyle listów gończych."

"Przypomnij wszystkim chwałę Zakshotu, który stał się w tym momencie jakimś marnym warsztatem."
Cały dzień szeptane słowa oplątywały jego umysł sprawiając, że tracił kontakt z rzeczywistością.

Odpływał myślami daleko by odetchnąć na chwilę od tych mrocznych pomysłów zmarłego Kui'a. A może jednak żył? I teraz całe miasto zmówiło się przeciw niemu by wywinąć mu głupi kawał? Jeśli tak to był naprawdę nieudany i wcale nie bawił Erwina. W szczególności gdy prawie wjechał w stację benzynową, bo na drodze pojawiła mu się postać Chińczyka.

Znał tylko jedno rozwiązanie, które sprawiłoby, że jego życie będzie normalniejsze. Musi wypełniać rozkazy Kui'a.
Ranić tych, którzy zostaną wskazani.
Porywać tych, przy których pojawi się postać przyjaciela.
Zabijać tych, których imiona usłyszy w nocy.
A przy tym udawać, że wszystko jest w porządku i nie odbiega od normy społecznej. Zachować pozory zwykłego młodego mężczyzny z ADHD ze słabością do obrabiania banków.

Więc robił to co mu kazano. Gdy przyjaciele prosili go o pomoc - robił wszystko co w jego mocy, by odpokutować już za nadchodzące grzechy. Bracia kazali mu iść do domu odpocząć? Szedł grzecznie wiedząc, że nie zazna tam spokoju, ale nie chciał sprawiać im więcej problemów.
Pojawiający się w jego polu widzenia niski Chińczyk zwiastował jedno - nadchodzącą śmierć.

Nigdy jednak nie zauważył tego uśmiechu na twarzy Kui'a. Jakby sam diabeł z chorą fascynacją pchał go ku jeszcze większej rozpaczy i cicho podążającym za tym upadkiem. A upadek ten spełni ostatnie życzenie zmarłego.

Niech to miasto zapłonie!





****

coś na szybko nabazgrane 
szkolne szaleństwo mnie już dopadło :))

A u Was jak ze szkołą? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro