Thirty two - „𝒟𝓊𝒸𝒽𝑒𝓈𝓈 𝑜𝒻 𝒮𝓊𝓌𝑜𝓃"
♕
– Z samego rana pałac wydał oficjalne oświadczenie. Książę Suwon, Jeon Jeongguk oświadczył się niejakiej Son Chaeyoung, pochodzącej z niewielkiej nadmorskiej prowincji.
Królewskie zaręczyny odbyły się w wigilijny wieczór, a niektóre źródła podają, że księżna otrzymała pierścień z różowym szafirem po królowej Seondeok.
Transfer księżnej odbędzie się za trzy dni w eskorcie policji oraz wojska. Pałac podaje: „naszym zadaniem jest zapewnić księżnej bezpieczeństwo".
Rodacy są przepełnieni radością, i z pewnością cały kraj zbierze się pod pałacem witając nowego członka rodziny królewskiej.
Eksperci spodziewają się ogromnych utrudnień w przemieszczaniu, w związku z czym rząd koreański ustanowił ten dzień jako dzień wolny od pracy.
Jeśli wydaje wam się, że wasze życie nie może zmienić się w przeciągu jednego dnia to się mylicie. Moje się zmieniło.
Jestem teraz jedną z najpopularniejszych kobiet na świecie, a moja twarz pokrywa pierwsze strony gazet. Mój życiorys został prześwietlony wzdłuż i wszerz, a ja musiałam zacząć uczyć się mojej nowej roli. Jeśli wszystko wydaje wam się takie kolorowe to udowodnię wam szybko, że to tylko pierwsza warstwa, którą widzą inni.
Od trzech dni ledwo spałam. Nawiedzały mnie koszmary i dręczyły ataki paniki. Dziś miałam poznać rodzinę królewską i zostać powitana przez koreański naród w pałacu. Teraz nie było odwrotu, jestem kimś ważnym. Nie jestem byle jaką dziewczyną, a przyszłą królową.
Jednak wszystko to było do zniesienia dzięki Jeonowi, który bez przerwy mnie uspokajał i pomógł przepracować moje obawy. Był cierpliwy i troskliwy, tłumaczył mi wszystko i odpowiadał na moje pytania. Wdrożył mnie także do podstaw etykiety, między innymi do tego jak się zachowywać i z kim witać jako pierwszym.
Wszystko to cholernie mnie przerażało, jednak za każdym razem gdy o tym myślałam przypominałam sobie także o tym, że teraz nie muszę nareszcie ukrywać się z moimi uczuciami. Dlatego, że ja i Jeongguk jesteśmy zaręczeni.
Została mi także przydzielona garderobiana i prywatna sekretarka. Ponieważ od teraz bycie członkiem rodziny królewskiej będzie moją pracą muszę wiedzieć jak się ubierać, zachowywać i co robić. Będę miała swoje obowiązki i powinności.
Mieszkanie w pałacu i to wszystko strasznie mnie paraliżuje, ale dla niego zrobię to wszystko i o wiele więcej.
Przy okazji mogę wykorzystać tą rolę do niesienia pomocy innym ludziom.
Starałam się szukać pozytywów w tej trudnej sytuacji.
Spojrzałam na wieszak, na którym prezentował się staranie dobrany strój.
Składał się z czarnego golfu, tego samego koloru spodni garniturowych, białego płaszczu wiązanego w pasie, oraz czarnych szpilek.
Do pomieszczenia wszedł Jeon i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
– Za chwilę przyjedzie makijażystka. Jeśli chcesz zdążyć pożegnać się z panią Kim i Yoongim, musisz się pospieszyć. – poinformował, podchodząc do mnie.
Usiadł obok mnie i złapał pewnie moją dłoń, chowając ją w swojej.
– Nie martw się. Przez cały czas będę przy tobie. – jego uspokajający ton głosu i pocieszające słowa faktycznie przyniosły mi nieco ukojenia.
– Co jeśli twoja rodzina mnie nie polubi? – wypaliłam nagle.
– Dostałem błogosławieństwo od ojca, widzi jak cię kocham więc nie widzę powodów, dla których miałby cię nie lubić. – jego dłoń pogłaskała czule mój policzek. – Mama i siostra też cię pokochają. Poza tym jeśli cię to pocieszy to zapewne nie będziesz ich widywać za często, wiem to z doświadczenia. Poparcie króla i ludzi masz gwarantowane. A resztą się na razie nie martw. – złożył czuły pocałunek na moim czole i wyszedł.
Gdy w końcu zabrałam się za ubranie w uszykowane wcześniej ubrania, rozległo się pukanie do drzwi. To była wspomniana wcześniej makijażystka i dwie fryzjerki.
Krótko mówiąc, zadbały o mój wygląd.
Zrobiły delikatny makijaż w ciepłych barwach, i o odpowiednią do okazji fryzurę. Spięły moje włosy w ciasnego koczka z tyłu głowy, z przedziałkiem z boku. Wyglądałam bardzo elegancko i szykownie, wychodząc kobiety głęboko się ukłoniły okazując mi szacunek, a do mnie po raz pierwszy dotarło jak bardzo poważna jest sytuacja.
Czując zbliżający się kolejny atak paniki wzięłam głęboki wdech, skupiając się na kolejnych. Przegoniłam złe demony i wyszłam z pokoju. W salonie siedział Jeon, już uszykowany i gotowy do wyjścia razem z panią Kim i Yoongim.
Oniemieli na mój widok, a w oczach staruszki zebrały się łzy.
Podeszłam do niej na trzęsących się nogach i zamknęłam ją w swoich objęciach.
– Poczekam na zewnątrz. – brunet wyszedł, żegnając się wcześniej z kobietą delikatnym uściskiem. Oczywiście według etykiety było to nie na miejscu, jednak Jeon nie dbał o to w towarzystwie moich bliskich. Z Yoongi'm uścisnęli sobie dłoń, jednak miałam wrażenie, że było to równe uściskowi. Zwłaszcza, że podejście przyjaciela w stosunku do księcia znacząco się zmieniło. Teraz już nie wyglądał jakby miał ochotę wbić mu nóż w serce.
– Perełko. Nawet nie wiesz jak dumna by była z ciebie teraz twoja mama. Widząc ciebie u boku ukochanego, pełniącą tak ważną rolę. Zapiszesz się w kartach historii jako potężna kobieta władająca u boku potężnego mężczyzny. – chwyciła moje obie dłonie i spojrzała na mnie z babciną czułością. – Nigdy nie zapominaj kim jesteś i skąd pochodzisz. Dziel się dobrocią i pomagaj innym. Niech świat pozna prawdziwą Chaeyoung. – po jej słowach z ledwością udawało mi się powstrzymywać łzy. Znaczyła dla mnie tak wiele. Widziała we mnie same dobre cechy i nigdy we mnie nie wątpiła.
– Dziękuję, babciu. Nie zapomnę o tobie i o twoich słowach, będę cię odwiedzać tak często jak będzie to możliwe i oczywiście dzwonić na videochacie skoro nareszcie masz nowy telefon. Mam nadzieję, że ty i Yoongi zaopiekujcie się sobą nawzajem. – uśmiechnęłam się ciepło, przyciągając ją do siebie po raz ostatni.
– Leć, złotko. Tłumy czekają by cię powitać. – popchnęła mnie delikatnie ku wyjściu, patrząc na mnie z dumą.
– Pamiętaj żeby nie patrzeć pod nogi. – zaśmiał się blondyn, żegnając się ze mną.
Było to nawiązanie do tego, że zawsze gdy mam wysokie buty i spojrzę pod nogi to się wywracam. Zaśmiałam się, opuszczając domek staruszki.
Przed budynkiem stały cztery dobrze znane mi samochody z malutkimi flagami koreańskimi powiewającymi na wietrze.
– To kwestie bezpieczeństwa. – wyjaśnił szybko Jeon, odnośnie ilości pojazdów.
Skinęłam tylko głową, oglądając się ostatni raz za siebie. W oknie stały dwie bliskie mi osoby, które było mi tak ciężko zostawiać.
– Skarbie, załóż je. – brunet odwrócił moją uwagę, wręczając mi białe rękawiczki. Wcześniej wyjaśnił mi po krótce, że protokół zaleca nosić rękawiczki publicznie. Zwłaszcza gdy będzie się miało kontakt fizyczny z innymi ludźmi, zapobiega to przedostawaniu się zarazków i zwiększa „dystans" między koroną, a zwykłymi ludźmi. Nie podobało mi się to, jednak nie zamierzałam jeszcze wszczynać rewolucji z tego powodu.
Włożyłam posłusznie rękawiczki na dłonie i spojrzałam na budynek po raz ostatni.
– Wasza Wysokość, musimy ruszać. – usłyszałam głos jednego z królewskich ochroniarzy.
Jeongguk skinął tylko głową i zwrócił się do mnie:
– Gotowa, Wasza wysokość? – ścisnął delikatnie moją dłoń.
– Gotowa. – odparłam, a na moje słowa jeden z mężczyzn otworzył dla nas drzwi od czarnego pojazdu. Pomachałam po raz ostatni pani Kim i Yoongi'emu stojących wciąż przy oknie i wsiadłam do samochodu razem z Jeonem.
Drzwi zostały zamknięte, a cały konwój ruszył.
Wyjeżdżając z prowincji uchyliłam przyciemnianą szybę i dostrzegłam ze łzami w oczach żegnających się ze mną mieszkańców. Wszyscy wyszli na główną ulicę i machali mi z usmiechami na twarzach. Wśród nich dojrzałam Soonę, której posłałam całusa. Byłam pewna, że będę do nich wracać jeszcze wiele razy.
Przez resztę podróży siedziałam jak na szpilkach, zauważając, że dołączyło do nas parę następnych pojazdów. To tylko nadawało jeszcze większej wagi sytuacji.
Ulice były całkowicie puste, czyniąc pojazdy królewskie jedynymi jakie się nimi poruszały.
Gdy wyjeżdżaliśmy do stolicy zauważyłam pierwsze tłumy ludzi przy barierkach odgradzających jezdnię od chodników, by nikt nie stanowił dla nas zagrożenia.
Dołączyła do nas również eskorta policji na koniach. Im bliżej centrum byliśmy jechaliśmy wolniej, a ilość poddanych oczekujących na nasze przybycie się zwiększała.
Radośni ludzie, niektórzy zalani łzami machali radośnie w naszym kierunku.
Koreańczycy naprawdę kochali rodzinę królewską. Dlatego tak bardzo przeżywali wszystko co z nią związane.
– Skarbie, co powiesz na to by na chwilę zatrzymać się przed pałacem i powitać ludzi osobiście? – Jeon odezwał się nagle.
Początkowy plan obejmował bezpośredni wjazd bez zatrzymywania się przez bramę do pałacu.
– Jesteś gotowa. – dodał widząc przelotny strach w moich oczach.
– Lee. Powiadom wszystkich, że zatrzymamy się na trochę przed pałacem by powitać ludzi. – oznajmił kierowcy.
– Oczywiście, Wasza wysokość. – wciąż nie mogłam przywyknąć do tych tytułów.
Krew w moich żyłach niemal zawrzała gdy usłyszałam entuzjastyczne okrzyki. To oznaczało tylko jedno, byliśmy blisko pałacu.
Ludzi na ulicy przed pałacem można było liczyć w setkach tysięcy. Było ich tak gęsto, że niemal jeden stał na drugim.
Zza złotej bramy dojrzałam ogromną fasadę pałacu. Teraz to będzie mój nowy dom.
Samochody po kolei zaczęły się zatrzymywać, a brama pałacu zaczęła powoli otwierać się na oścież. Zza niej zaczęli wychodzić strażnicy pałacowi, ubrani w tradycyjne stroje i salutować na naszą cześć. Moje dłonie zaczęły drżeć. Kolejny atak paniki się zbliżał.
– Jeongguk. Ja nie dam rady. – spojrzałam na niego z przerażeniem wymalowanym na twarzy. To było takie przytłaczające. Jeszcze trzy dni temu byłam nikim, nic nie znaczącą osobą. A dziś ludzie płaczą na mój widok, machają do mnie, a straże salutują ja mój widok. Ludzie zaczynają mi się kłaniać i zwracać się do mnie tytułami.
To takie trudne.
– Jesteś gotowa. Damy sobie radę razem, będę przez cały czas przy tobie. Zobacz, ci ludzie cię kochają. Przybyli tutaj tylko po to by cię zobaczyć. – chłopak chwycił moją dłoń i uniósł ją by złożyć na niej pocałunek. Poczułam ciepło jego warg przez materiał białej rękawiczki, co dodało mi otuchy.
– Masz rację. – pokiwałam twierdząco głową. – nie mogę ich zawieść. Jestem gotowa. – Jeon złożył krótki pocałunek na moich wargach i uśmiechnął się ze swego rodzaju dumą.
Na jego znak kierowca wyszedł z pojazdu i obszedł samochód dookoła, otwierając drzwi od strony Jeona. Do moich uszu dobiegł ogłuszająca mieszanka okrzyków poddanych. Zamiast jednak mnie sparaliżować, zdawała się dodać mi odwagi. Jeongguk wyszedł z samochodu i od razu podał mi dłoń. Przesunęłam się bliżej wyjścia i wzięłam głęboki wdech wychodząc z pojazdu przy pomocy dłoni ukochanego.
Na mojej twarzy uformował się szeroki uśmiech, a ręka poszybowała do góry witając ocean przybyłych pod pałac rodaków. Jedna ręka bruneta również machała do tłumu, zaś druga odnalazła miejsce na moich plecach i prowadziła mnie nieco bliżej barierek.
Niektórzy zaczęli piszczeć na mój widok, inni gratulowali, jeszcze inni składali na moje ręce kwiaty, które od razu przechwytywał ode mnie mój sekretarz.
Było także dużo kamer i fotoreporterów którzy robili nam zdjęcia.
– Wasza Wysokość! Jesteś przepiękna, twoja uroda nas onieśmiela! – dotarł do mnie komplement jednej z kobiet znajdującej się w grupce bliżej nas.
– Dziękuję bardzo. – odparłam krótko, a z mojej twarzy nie schodził uśmiech.
Cały czas powtarzałam sobie w głowie słowa Jeona odnośnie etykiety.
Staraj się dużo uśmiechać, odpowiadaj czasami na pytania, wejdź w konwersację. Jednak wszystko z wyczuciem. Staraj się w swoich wypowiedziach nie wygłaszać żadnych poglądów, ani preferencji.
Jeongguk poinformował mnie także o tym, że po przeprowadzce do pałacu zacznę nauki dworskiej etykiety. Będę musiała odbyć kurs w przyspieszonym tempie, on i jego rodzina uczyli się tego od dziecka. Ja jednak będę musiała się pospieszyć, bo już niedługo zaczniemy się razem pojawiać publicznie co będzie wymagało powiedzenie więcej niż dwa słowa i parę uśmiechów.
Gdy przeszliśmy obok straży ci zasalutowali na nasz widok i krzyknęli.
„Witamy w domu Wasza wysokość!"
Uśmiech nie schodził mi z twarzy, a ludzie zdawali się nie mieć mnie dość, ciągle chcieli zadawać mi pytania i ze mną rozmawiać. Widać było, że są ciekawi.
– Świetnie ci idzie. Oczekują nas w pałacu, więc znowu przejdziemy do samochodu. – nachylił się do mnie dyskretnie i wyszeptał.
Skinęłam delikatnie głową na potwierdzenie i skierowałam się razem z nim do pojazdu. Gdy tylko do niego weszłam i drzwi się zamknęły odetchnęłam z ulgą, a znaczna część emocji opadła.
Przejechaliśmy przez bramę, a ta się za nami zamknęła zostawiając wszystkich ludzi z tyłu.
Teraz ta najgorsza część przede mną, czyli poznanie rodziny królewskiej.
Ophelia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro