◇ Rozdział 6 ◇
— Naprawdę bardzo za niego przepraszam, Hokage-sama! — czarnowłosa kobieta skłoniła głowę w geście skruchy i spojrzała kątem oka na żółtowłose dziecko. Naruto patrzył na nią wzrokiem niewiniątka i jego matka wiedziała, że ten tylko udaje, miała ochotę go udusić. Do jej uszu doleciał cichy szmer i gdyby nie to, że wychowywała tego chłopca od samego początku, to nigdy by nie pomyślała, że to śmiech, ale tak. Naruto perfidnie śmiał się z tej sytuacji, Yūhi zacisnęła zęby i położyła rękę na głowie dzieciaka. Nagle zupełnie zaskoczyła go i szarpnęła w dół. — Pokłoń się Hokage i przeproś go, inaczej tak ci spiorę tyłek, że do jutra nie usiądziesz.
Blondyn zbladł, wiedział najlepiej ze wszystkich ludzie w Konoha, jak ta czarnowłosa piękność mogła go załatwić, w końcu tyle razy widział, jak obrywa wujaszek Kakashi, bo wkurzał mamę. Spojrzał na matkę ze strachem i przytulił się do jej nogi, Kurenai zaskoczona spojrzała na reakcję chłopca. Miała nadzieję, że nie wyglądała, jak wyrodna matka, która bije swoje dziecko, była jedynie brutalną przyjaciółką. Niebieskooki spojrzał na Hiruzena zza nogi Yūhi i odezwał się:
— Przepraszam, dziadziu.
Czerwonooka bała się, że przywódca wioski zaraz zejdzie na zawał, przez uroczość jaką zafundował mu jej syn. Pogłaskała dzieciaka po głowie i ostatni raz ukłoniła się przed Hokage, po czym wyszła z jego gabinetu.
Cisza jaka nimi panowała, naprawdę nie podobała się Naruto. Szczerze to zastanawiał się czy zrobił coś nie tak i Kurenai nie chciała na niego patrzeć, ale zauważył, że co jakiś czas zerkała na niego, jakby sprawdzała czy nadal tu jest, czy czasem jej nie opuścił.
A on nie rozumiał tego zachowania. Miał osiem lat, co miał wiedzieć o tym świecie, kiedy Yūhi starała się go chronić przed całym złem, nie dając okazji do nauki na własnych błędach. I to było złe, ponieważ w życiu każdego człowieka błędy były czymś naturalnym, nieodzownym, co mogło mu w przyszłości uprzykrzać życie, jeśli nie będzie miał czasu się na nich uczyć w dzieciństwie.
Ale po mimo tych wszystkich błędów w jego wychowaniu, które jego matka nie zawsze zauważała, czuł, jak mocno go kochała, nie był tylko czyimś bękartem, nad którym się opiekowała z obowiązku. Wiedział, że czerwonooka kobieta kocha go z całego swojego serca i nie miało na to względu, to kim byli jego biologiczni rodzice. Oczywiście, na początku mógł być drobnym zastępstwem, pamięcią po nich, ale Kurenai szybko zaczęła patrzeć na niego, jak na własnego, jedynego syna, niepowtarzalnego. I nie miała zamiaru go porzucić, nigdy, ponieważ był jej całym światem. Nawet jeśli ludzie byli przeciw niej, to niczego tak bardzo się nie bała jak strata tego denerwującego i nadpobudliwego dzieciaka.
— Chodźmy na ramen, Naruto — odezwała się w końcu i położyła dłoń na jego głowie, po czym poczochrała włosy.
Chłopiec uśmiechnął się szeroko i zaczął krzyczeć ze szczęścia:
— Ramen! Ramen! Ramen! Dattebayo!
×××
Kiedy zasiedli przy barze w Ichiraku Ramen, Kurenai zamówiła po misce dania i dodatkowo dla siebie mochi, lubiła zagryźć obiad czymś słodkim, nawet jeśli jako kunoichi jej nie wypadało, bo szybko przybierała na wadze. Tylko dzięki codziennym ćwiczeniom i diecie była w stanie utrzymać swoją wagę, chociaż syn Trzeciego — Asuma, często jej mówił, że kilka kilo więcej by jej nie zabiło, ba, jego zdaniem była zbyt chuda!
Yūhi odsunęła od siebie te myśli, nie zamierzała myśleć o innym mężczyźnie, podczas spędzania czasu z synem. Pomimo, że była już w kilku związkach, to nigdy nie kończyły się dobrze, a zwłaszcza plotki po nich zwiększały ryzyko dla spokojnej przyszłości Naruto, więc odpuściła sobie całkowicie randkowanie. Zresztą, ona sama też nie miała ochoty słuchać, jak to miała podczas związku jeszcze trzech innych i ile razy z nimi uprawiała seks. Według wielu ludzi w Konoha była dziwką, która raz przez przypadek zaciążyła i skutkiem tego był mały Naruto, a Kurenai nie miała nawet zamiaru mówić, że to nieprawda, ponieważ nie miało to sensu, a dzięki tym plotkom nie musiała tłumaczyć, kim jest blondyn. Chociaż nawet jej przypięta etykietka dziwki, nie mogła zasłonić tego, jak cudowną i sumienną kunoichi Konohy była. Po prostu nie było szans, żeby ktokolwiek nazwał ją antypatriotką. Była w stanie umrzeć za swój dom, nawet za ludzi, przez których Wioska Liścia była zgniła, ale zanim umrze, miała zamiar wychować Naruto i pokazać tym wszystkim sukinsynom, jak źle oceniali jej syna.
Młody Yūhi przyzwyczajony do takich momentów, jak te, w których jego matka po prostu odpływała i myślała nad swoimi sprawami, dźgnął ją palcem między żebra, a kiedy zaskoczona kobieta podskoczyła na krześle i oblała się zupą, odezwał się:
— Mamo, o czym myślałaś w drodze do Ichiraku?
— Mmm — wymruczała, wycierając bluzkę mokrą ściereczką pożyczoną od właściciela budki. — Zastanawiałam się czy nie nałożyć na ciebie genjutsu lub nauczyć cię henge no jutsu, żebyś wyglądał bardziej, jak ja, wtedy moglibyśmy odwlec to co nieuniknione.
— Masz na myśli o tym kim jestem, mamo? — zapytał szeptem. Kure pokiwała głową. — A... Nie moglibyśmy zachować to na zawsze w tajemnicy? Nie chcę, żeby mnie od ciebie zabrali — wyszeptał, a czarnowłosa już wiedziała, że jej synkowi zbiera się na płacz, więc zapłaciła za jedzenie nawet go nie kończąc i zniknęła z chłopcem w szarym dymie.
— Ojej, chciałem się tylko przywitać — mruknął niemrawo Kakashi i odwrócił się tyłem do Ichiraku, aby ponownie zmienić swój cel podróży.
×××
Czerwonowłosa posadziła blondyna na krześle w kuchni, kiedy pojawili się w domu i wstawiła wodę na herbatę. Czuła, że czeka ich długa i dość poważna rozmowa, więc wolała nie rzucać chłopca od razu na głęboką wodę, chociaż wiedziała, że będzie musiała to zrobić.
— Widzisz... Naruto. To nie takie proste — zaczęła, podczas krzątania się po pomieszczeniu, w celu posprzątania bałaganu, jaki został jeszcze po śniadaniu. — Jasne, mogę kłamać i ukrywać prawdę, ale nie chcę, żebyś później robił to samo, dlatego gdy nadejdzie czas, powiemy odpowiednim osobom. Zaufanym, tylko. Może kiedy sam będziesz gotowy, to powiesz mieszkańcom o tym kim jesteś, sam po prostu z dumą i radością. Bo powinieneś być dumny z tego kim jesteś. Jesteś naprawdę cudowną i kochaną osobą, kiedy ludzie dowiedzą się kim jesteś, kim byli twoi rodzice, to będą cię wielbić–
— Mamo, spójrz na mnie — odezwał się chłopiec, przerywając jej monolog, chyba pierwszy raz usłyszała w jego głosie taką powagę, poczuła się, jakby przemówił do niej Minato, więc zagryzła mocno wargę i odwróciła się. — Tak jak myślałem — westchnął chłopiec i podszedł do matki, po czym starł łzy z jej policzków. — Przede wszystkim jestem Yūhi, a to ty jesteś jedyną osobą, która mnie wychowała, jednocześnie jak ojciec i matka, dattebayo! Jesteś taka super, mamo! Mądra i piękna, więc nie płacz już, bo się glucisz i nie wyglądasz za cudownie, nadal pięknie, ale to nie to, wiesz, wujek Asuma na to nie poleci...
— Co ma Asuma do mojej twarzy? — zapytała, uśmiechając się do tego wkurzającego dzieciaka, który na okrągło poprawiał jej humor.
— No bo wiesz, nikt nie chce całować zaglucianej twarzy!
— Błagam przestań z tymi glutami — mruknęła zażenowana Kurenai i wytarła twarz w chusteczkę. — Poza tym ja i wuja Asuma nie lubimy się w ten sposób, kto ci nagadał takich bzdur?
— No... Wujek Kakashi powiedział–
— Nie wierzę...
— A w ogóle to powiedz mi więcej o moich... rodzicach, proszę! — pisnął niebieskooki, a Kurenai westchnęła i uśmiechnęła się.
— Jasne, ale wrócimy do tego tematu — pogroziła mu palcem. — Kushina, twoja matka, była mi bardzo bliska, bardziej niż twój ojciec. Była moją mentorką, z czasem zaczęłam traktować ją, jak rodzinę i działało to w obie strony. Obydwie nie miałyśmy rodzin, więc szybko się jedną stałyśmy. Była dla mnie bardzo ważna, jak starsza siostra, opiekowała się mną i zawsze mnie wspierała w każdej decyzji, nawet tak głupiej, jak przekłucie pępka, gdy miałam trzynaście lat, matka była na mnie wściekła.
— Mówiłaś, że nie miałaś rodziny — przerwał jej Naruto, Yūhi spieszyła się na tą drobną pomyłkę i poprawiła się.
— Miałam mamę, nazywała się Yumi, ale nigdy nie traktowałam jej jak rodziny, nigdy jej nie było w najważniejszych momentach mojego życia. Od dziesiątego roku chodziłam na misje, więc uznała, że nie musi się mną przejmować więcej, bo się utrzymam. Pojawiała się tylko wtedy, gdy wizerunek rodziny był niszczony, a jako że tylko ja i ona zostałyśmy w tej rodzinie, to chyba jasne kto niszczył opinię rodziny — zaśmiała się. — Wiesz, byłam dzieckiem, a już miałam straszne problemy, nigdy nie byłam grzeczna, więc zawsze przynosiłam wstyd. Piłam i paliłam już jako dziecko, co nie było dobre, ale nigdy nie przyszłam na misję pijana, zadania były jedyną formą odskoczni. Kiedy miałam dwanaście lat, poznałam twoją mamę. Bardzo mi pomogła, wiesz? Już po trzecim spotkaniu z nią, zaczęłam bardziej o siebie dbać i walczyć o zdrowie. Ej, ale czemu płaczesz? Zbliżamy się do coraz lepszych dni — powiedziała, ocierając jego twarz z łez. — Potem moja matka dowiedziała się o kolczyku, znałam Kushinę już półtora roku, więc matka uznała, że to ona sprowadziła mnie na złą drogę, chociaż to właśnie twoja mama mnie ratowała. Uzumaki, tak nazywała się twoja matka, była z innej wioski, sprowadzono ją do Konohy siłą, więc Yumi uznała, że to idealna ofiara do obwiniania o zepsucie córki, niż jawne przyznanie, że po prostu ja byłam beznadziejna–
Piąstka wbijająca się w jej brzuch, przerwała jej dalszą mowę.
— Nie mów tak o sobie! — krzyknął Naruto. — Może nie wszystko rozumiem, ale po prostu byłaś zagubiona, nie? Chyba... Nie wiem, chyba tak.
— Byłam bardzo zagubiona — kobieta przyznała mu rację i kontynuowała opowieść. — Jednak Kushina się nie dała, jasno powiedziała mojej matce, co o niej myśli i w jakim stanie mnie poznała. Myślałam, że może po tym coś się zmieni, ale moja rodzicielka uznała, że została obrażona i wyzwała Uzumaki na pojedynek, który przegrała, szczerze to nie wiem na co liczyła, była w końcu już po służbie, odeszła z własnej woli. Po tym wydarzeniu wpadałam do domu już tylko na noc i wymieniałam się jedynie grzecznościami z moją mamą, większość czasu spędzałam z Kushina i Minato. W wieku czternastu lat zrozumiałam, że bycie kunoichi to nie sielanka, więc usunęłam kolczyka, aby nie przeszkadzał w walce... — Kurenai wolała nie wspominać o tym, że tak naprawdę przeciwnik wyrwał tego kolczyka i rana obrzydliwie się babrała. Jej syn właśnie wcinał ciastka zaaferowany opowieścią, więc nie chciała mu zepsuć apetytu.
— A ładny był chociaż ten kolczyk? — zapytał.
— Nawet nie próbuj. Nie będziesz miał kolczyka w pępku.
— Fuj, nie chcę. To takie babskie, ała! — krzyknął, gdy oberwał pięścią po głowie. — Dobra, dobra, to super, a nie babskie! Ała!
— Kiedy poznałam osobiście twojego ojca, miałam trzynaście lat, a twoi rodzice byli już zaręczeni. Zazdrościłam im tego szczęścia, ale po jakimś czasie, ja również stałam się jego częścią. Byliśmy naprawdę szczęśliwi...
— Mamo, czy jeśli słyszę głos, to coś jest ze mną nie tak? — zapytał młody Yūhi, a Kurenai zbladła, wiedziała, że będzie musiała mu o tym powiedzieć i miała nadzieję, że chłopiec to zrozumie.
— Skarbie, to bardzo ciężki temat. Powiem Ci o tym pod koniec opowieści, dobrze? Kiedy się o tym dowiesz, nie rób nic głupiego, jasne? — zapytała i pogłaskała zaniepokojone dziecko po głowie. Wiedziała, że kiedyś musiałby się dowiedzieć i najlepiej, jeśli dowie się od niej. — To nie jest choroba — wytłumaczyła mu jasno, a Naruto pokiwał głową.
— Okej.
— Minato Namikaze był naprawdę silnym człowiekiem, w tamtym czasie był jednym z najsilniejszych Hokage, każdy go szanował, nawet ludzie spoza wiosek. Każdy o nim słyszał i każdy chciał poznać. Ale nawet on przeciw takiej mocy nie miał szans na przeżycie — blondyn nie rozumiał do jakiego momentu zmierzała jego matka, chyba do napadu Kyūbiego na Wioskę Liścia i nagle zamarł. Jakieś drzwiczka w jego głowie zaskrzypiały głośno i powoli zaczęły łączyć fakty. — Twoja matka, Kushina, była jinchūriki, czyli pojemnikiem na demona, więziła go w swoim ciele. W dzień twoich urodzin byliście poza wioską, Minato mówił, że utrzymanie w tym stanie pieczęci będzie trudne, nie wiem co dokładnie się stało, ale Kyūbi wyrwał się z pieczęci i pojawił się w całej swojej formie. Jego chakra była tak złowieszcza i straszna, że nie mogłam jej wytrzymać, miałam zaledwie piętnaście lat — powiedziała Kurenai drżącym głosem, w jej głowie zaczęły pokazywać się dawno zapomniane wspomnienia.
— Mamo... — wyszeptał Naruto wystraszony jej stanem, nigdy nie widział jej w takim strachu.
— Nie było mnie wtedy przy Tobie, skarbie. Przepraszam, ale z moimi umiejętnościami nie pomogłabym w niczym, przeszkadzałabym tylko Kushinie i Minato. Jednak i tak tam pobiegłam, gdzie wyczułam największe zło. To było straszne, twoi rodzice stali przed stołem do pieczętowania, na którym ty leżałeś, taki mały i niewinny. A ich ciała... — Kurenai zacięła się, nie chciała opowiadać tego synowi, ale wiedziała, że musi, żeby zrozumiał wszystko, co powinien. — ...przebijał pazur Kyūbiego.
Niebieskooki zatrząsł się na krześle, a po jego policzkach spłynęły łzy i spojrzał z bólem na matkę, jakby pierwszy raz poczuł nagłą miłość do biologicznych rodziców i zrozumiał, co zostało mu odebrane.
— Byłam okropnie przerażona, obok mnie na ziemi klęczał i płakał Kakashi, wiesz on był bardzo blisko Minato, byli jak bracia, więc też stracił wiele, a jeszcze wcześniej stracił innych ludzi, których kochał, ale to nie ja powinnam Ci mówić. Podbiegłam do Czwartego i jego żony, twoja mama miała niesamowite kekkai genkai, łańcuchy pieczętujące, które były w stanie zatrzymać i uwięzić Ogoniaste Bestie, to zdolność rodu Uzumaki. Zaczęłam ich leczyć, żeby chociaż trochę ulżyć im w bólu. Zapieczętowali Kyūbiego w Tobie, Naruto. I wtedy postanowiłam się Tobą zaopiekować, ponieważ wiedziałam, że inaczej byłbyś wyrzutkiem, a ja chciałam dać Ci tyle miłości, ile tylko mogłam — przytuliła chłopca, a ten wtulił się mocno w jej ciało i zaczął płakać.
— Ten wredny...!
— Naruto, przed śmiercią twoja mama powiedziała mi, że to nie wina Lisiego Demona, może ktoś go kontrolował, ale tego nigdy się nie dowiemy, ponieważ nie mamy takich informacji, możemy jedynie wierzyć Kushinie — uspokoiła go Kurenai. — Powiedz mi, czy on często do Ciebie się odzywa?
Spojrzał na nią. Klęczała na ziemi i trzymała jego dłonie. W jej oczach widział bezkresne morze miłości i wiedział, że nigdy nie straci swojej ukochanej matki.
— Czasami — odparł i w jej oczy z niepewnością. — I czasami mi pomaga.
— Jak Ci pomaga?
Młody Yūhi zagryzł wargę i spojrzał w jej oczy, oczy ciepłe i piękne, najpiękniejsze jakie kiedykolwiek widział, bo tylko jemu były takie pokazywane.
— Pomógł mi przy nauce twojej techniki — mruknął niechętne, zawiedziony sobą. — Dał mi siłę.
Kobieta przytuliła go, po czym westchnęła. Nie była rozczarowana, była szczęśliwa, że Kyūbi nie nagadał jej synowi żadnych dziwnych rzeczy.
— To nic złego, że czasem potrzebujemy pomocy innych, Naruto — powiedziała i uśmiechnęła się, a w myślach szczerze podziękowała demonowi, nawet jeśli ten nie mógł tego usłyszeć.
— Mamo?
— Tak, skarbie? — kobieta na powrót zaczęła krzątać się po kuchni i nucić pod nosem.
— Czy pocałunek w glutach jest jak pocałunek w deszczu?
— CHOLERNY... KAKASHI!!! — wrzasnęła na cały głos, że chyba większość Konohy ją usłyszała.
×××
Hatake przechodząc przez zatłoczone ulice Wioski Liścia, poczuł nieprzyjemny dreszcz, jakby ktoś o nim wspominał niezbyt miło. Posłuchał swojego przeczucia i zmienił cel swojej podróży z domu Kurenai na budynek przywódcy wioski.
×××
Przepraszam, że tak późno ten rozdział.
Mam nadzieję, że się podobał.
Od teraz rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie, na zmianę z AkuAtsu.
Miłego tygodnia 💞
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro