◇ Rozdział 5 ◇
— Mamo, mamo! — mały blondwłosy chłopiec dobiegł do matki i przytulił ją. — Patrz, patrz!
Młody Yūhi złożył kilka pieczęci, a Kurenai rozszerzyła oczy, gdy je rozpoznała.
— Naruto! — krzyknęła, ale dziecko znikło w płatkach róż, kobieta zaskoczona rozejrzała się, po czym przerwała iluzję syna.
Spojrzała na niego i z łzami w oczach zamknęła go w uścisku ramion.
— Wiedzialam, że ci się uda, synku — szepnęła, a żółtowłosy zachichotał i oddał uścisk.
Chłopiec był szczęśliwy. Nareszcie z dumą mógł nosić swoje nazwisko.
« Dwa lata później »
Roztrzęsiony Naruto spojrzał na matkę, a raczej kobietę, którą do tej pory uważał jako swoją mamę. Kurenai płakała, właśnie dzisiaj w jego urodziny zabrała, go na cmentarz, mówiąc, że musi mu powiedzieć coś ważnego. Starała się zrobić to, jak najdelikatniej. Najpierw powiedziała chłopcu, że go adoptowała, młody Yūhi chociaż był zszokowany, to jakoś to zrozumiał. Starał się wytłumaczyć sobie w głowie, że czarnowłosa nadal go kocha, że go nie opuści, że zawsze będzie jej małym synkiem, ale trudno było mu nadal trwać w tym przekonaniu. Drżenie ciała nastąpiło, gdy kobieta zaprowadziła go pod grób Yondaime Hokage i jego żony. Błagał ją, żeby powiedziała, że to żart i chciała tylko zrobić mu dowcip, ale tak nie było. Myśli krążące po głowie chłopca były przeróżne: dlaczego ludzie z wioski tak mnie traktują? Czemu nikt nie wie kim jestem? Co jeszcze ukrywa ma... ta kobieta? Czy nie mogę już nazywać jej mamą? To okropne, to okropne, dlaczego tak jest?
Spojrzał na matkę zbolałym wzrokiem, a Kurenai kucnęła przed synem i dotknęła jego twarzy. Naruto odwrócił głowę, aby jej dłoń go nie dotykała, serce czerwonookiej zatrzymało się na kilka chwil. Wciągnęła cicho powietrze, powstrzymując łzy, chcące wypłynąć na blade lico.
— Powinnam była nic ci nie mówić? Zatrzymać to w sekrecie? Naruto, odpowiedź mi, co powinnam zrobić! — chłopiec jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie, słabą, jakby przegraną, z zbolałym wyrazem twarzy i jąkającą się. Po chwili długo wstrzymywane łzy spłynęły.
Yūhi zamarł i zaczął płakać.
— To nie ty powinnaś płakać, tylko ja! — krzyknęło zagubione ośmioletnie dziecko. — To ja straciłem rodziców i nic o nich nie wiem! Ja, ja ja! Nie ty! Nie zachowuj się, jakbyś bardzo cierpiała!
Policzek zapiekł go tak mocno, jak jeszcze nigdy. Nawet na treningach, kiedy dostał w twarz tak go nie bolało. Może dlatego, że teraz widział smutną i wygiętą w grymasie rozpaczy twarz Kurenai, i to on do tego doprowadził. Doprowadził ją do skraju wytrzymałości psychicznej. Dwudziestotrzylatka otrząsnęła się i przeprosiła Naruto, płacząc jak małe dziecko. Chłopiec był tym całym zachowaniem zaskoczony. Myślał, że tylko on tak mocno cierpiał, myślał, ze tylko on miał prawo się tak czuć. Yūhi rozłożyła ramiona, a blondyn spojrzał na to z pytaniem w oczach, jednak po chwili zagryzł wargę i z głośnym płaczem padł w jej ramiona, szlochając i błagając ją o wybaczenie.
— Mamo, błagam nie zostawiaj mnie. Nie porzucaj mnie, kocham cię! To nieważne, że nie jestem twoim synem! Proszę, proszę, nie zostawiaj mnie!
Kurenai pocałowała chłopca w czoło i powiedziała:
— Zawsze będziesz moim synkiem, skarbie. Jedynym i najukochańszym.
Czuła ulgę, nareszcie wyrzuciła z siebie cały ten ból.
×××
Po tym wydarzeniu Naruto i Kurenai zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. Yūhi stała się kobietą godną miana matki, po mimo jej wcześniejszych błędów, natomiast jej syn starał się być godny nazwiska swojej przybranej mamy.
Na szczęście Yamanaka, którą czarnowłosa wrzuciła do genjutsu, nie zgłosiła się do Hokage i wzięła to jako nauczkę, aby nie wciskać nosa w nie swoje sprawy i przestać być wredną plotkarą. Dlatego też dwuosobowa rodzina Yūhi żyła w spokoju i dobrobycie przez ten cały czas i na długo miało to się nie zmieniać.
×××
Cześć!
Przepraszam, że tym razem króciutki, ale nie chciałam na siłę przedłużać, a myślę, że to co chciałam przekazać tym rozdziałem, dałam radę przekazać. Następny postaram się dłuższy, bo już raczej więcej rzeczy będzie się w nim dziać ^^
W ogóle to, co sądzicie o tym rozdziale? Czy jest okej czy raczej słaby? I wasze odczucia do całej sytuacji!
Mam nadzieję, że będą komentarze, bo uwielbiam je czytać :DD
Do zobaczenia za tydzień!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro