◇ Rozdział 14 ◇
Naruto westchnął ciężko, gdy wszedł do domu i spojrzał na stojącą w kuchni Kurenai z wyrzutem. Kobieta odwróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się.
— Jak było?
— Wiedziałaś, że wujek Kakashi będzie moim senseiem?
— Mmm, to oczywiste, przecież sama dostałam drużynę, nie? - mruknęła i spróbowała zupy, którą właśnie gotowała.
— I nie powiedziałaś mi nawet o tym, że nie będziesz mnie uczyć? — warknął wściekle. Wiedział, że teraz ich relacje musiały się pogorszyć, w końcu będą się mniej widywać. Jednak Naruto najbardziej się bał tego, że Yūhi polubi kogoś ze swojej drużyny bardziej niż jego, przecież była w stanie pokochać nie swoje dziecko, to mogła znowu to zrobić i zostawić go samego... przynajmniej tak myślał.
— O co się złościsz? — zdziwiła się. — Każdy w twoim wieku chce mieć trochę spokoju od rodziców.
Blondyn zagryzł wargę, aż poczuł w ustach metaliczny smak krwi. Nie, on nie chciał, ponieważ gdyby nie ona to nigdy by tej rodziny nie miał, nigdy nie wiedziałby jak to jest mieć mamę, która o ciebie dba i cię kocha, ale miał ją, a może to ona już nie chciała jego? Naruto bał się, nigdy nie chciałby stracić swojej przybranej matki, jedynej osoby, która chciała się nim zaopiekować i go pokochać. Tylko ona była z nim od zawsze. Naruto chciał kłamać, mówiąc, że Kakashi był zawsze z nimi, ale niestety tak nie było. Hatake ich wspierał i chłopiec razem ze swoją mamą był mu bardzo za to wdzięczny, ale dla niego najważniejsze było zdanie jego matki, chciał, aby ona go uczyła i była z niego szczęśliwa, dla niego to ona była najważniejsza, dlatego też poczuł się odsunięty i gorszy, ponieważ nie trafił pod skrzydła swojej rodzicielki, a to od niej chciał się uczyć, zwłaszcza technik genjutsu, żeby być jej dumą.
— Nieważne — rzucił ponurym głosem i poszedł do swojego pokoju, w którym się zaszył, aż do wieczora.
×××
Z rana Naruto został od razu wyrzucony za drzwi przez swoją matkę, która tak samo jak on wiedziała, że Kakashi spóźni się na test. Blondyn spojrzał tylko z wyrzutem przez okno domu i ruszył w kierunku sklepu, grzebiąc po kieszeniach w poszukiwaniu jakiś drobniaków. Miał zamiar kupić sobie coś do zjedzenia, żeby nie głodować, bo podejrzewał, że na teście będzie musiał walczyć ze swoim nowym senseiem.
W sklepie ziewał na tyle często, że w końcu udzieliło się to biednemu sprzedawcy, który patrzył na niego niezadowolonym wzrokiem. Pomimo swoich wysokich umiejętności i całkiem dobrych ocen w Akademii, wielu mieszkańców patrzyło na niego nieprzychylnie przez wiek w jakim „urodziła” go Kurenai, jakby to była wina dziecka. On jednak nigdy się tym nie przejmował, dzięki niej mógł mieć normalne życie, cieszył się, że nie został pozostawiony sam sobie, co jeśli ludzie wiedzieliby, że ma w sobie Kyūbiego i nie byłoby nikogo, kto by go uratował? Naruto wiedział, jak bardzo wtedy mogłoby być z nim źle. Dlatego też nie zamierzał narzekać na swoje obecne życie.
Młody Yūhi zapłacił za ciepły ramen w opakowaniu, który sprzedawca podgrzał na miejscu i pożegnał się grzecznie, po czym przechodząc się przez wioskę zajadał się zupką. Nie do końca wiedział, co dalej powinien zrobić, ale przez jego głowę przeszła myśl, że naprawdę nie chce mu się łazić po wiosce, więc po prostu ruszył w stronę pola treningowego, na którym mieli się spotkać, aby się położyć i trochę odespać.
Spojrzał na Sakurę i Sasuke, którzy już tam czekali i machnął do nich ręką na powitanie, po czym usiadł pod drzewem i zawinął się w koc, który miał w plecaku, mimo wszystko z rana nadal było chłodno. Jego znajomi z drużyny spojrzeli na niego z uniesionymi brwiami, ale nie powiedzieli ani słowa na zachowanie blondyna, jakby spodziewali się, że zaraz przybędzie Hatake i ukara niebieskookiego za lenistwo.
Jednak tak się nie stało przez kolejne kilka godzin.
×××
Kiedy na pole przybył Kakashi, Naruto był już pod drzemce i czekał spokojnie, wyspany i najedzony. Natomiast jego koledzy z drużyny nie wyglądali zbyt ciekawie, więc zastanawiał się czy w ogóle będą przydatni w tej sytuacji.
Szarowłosy spojrzał na blondyna, który również go w tym momencie obserwował. Hatake był pewien, że Kurenai wyrzuciła z domu swojego syna bez jedzenia, tak jak prosił, ale podejrzewał, że Yūhi zjadł po prostu coś ze sklepu, spodziewając się walki na pusty żołądek.
— Eech, już pod górkę — mruknął pod nosem, nadal mając oczy na synu Minato.
Poklepał kieszeń kamizelki, aby upewnić się, czy ma przy sobie dzwoneczki, po czym dopiero się przywitał.
— Yo! — rzucił wesoło i uśmiechnął się, a przynajmniej tak sądzili, bo jego jedyne widoczne oko się zamknęło. — Czarny kot przeszedł mi drogę i pomagałem staruszce zanieść zakupy...
— Spóźniłeś się, sensei! — burknęła Sakura, która wyglądała, jakby nie spała całą noc.
Nie wydawała się być zadowolona obecną sytuacją i Naruto podejrzewał, że wyczuła już, co jest grane, i że będzie musiała się męczyć z Kakashi'm, aby skończyć Akademię. Tupała niecierpliwie nogą, a wory pod oczami i blada cera dodawały jej groźnego, jak na dwunastolatkę, wyglądu.
— Okej, okej. Dzisiaj przeprowadzimy sobie trening, który nieco was zaskoczy - zaśmiał się Kakashi. — Spośród dwudziestu siedmiu absolwentów Akademii, tylko dziewiątka zostanie geninami.
Wydawało się, że Sakura już bardziej blada być nie może, ale i to się stało, Naruto uśmiechnął się, ale nieco napiął mięśnie, a Sasuke patrzył tylko pustym wzrokiem na Hatake, widocznie o czymś myśląc.
— Reszta kandydatów wróci do Akademii, żeby zakuwać kolejny rok — klasnął w dłonie i zachichotał, widząc przerażony wzrok Sakury. — No dobra, a teraz forma waszego treningu.
Jōnin wyjął z kieszeni kamizelki dwa dzwoneczki, które wydały cichy, dźwięczny odgłos, gdy się o siebie obiły. Uzumaki-Namikaze wydał przeciągły jęk, bo już wiedział, co może się szykować, skoro są tylko dwa, ale wolał usłyszeć to z ust swojego wujka.
— Osoba, która nie zdobędzie dzwoneczka, zostanie przywiązana do palu i będzie patrzeć jak dwie pozostałe osoby się zajadają obiadem, a jak nikt nie zdobędzie to wszyscy będziecie przywiązani patrzeć jak sobie jem.
Głodne spojrzenia Sakury i Sasuke padły na dwa pudełka z jedzeniem. Od razu ich podejście nabrało jeszcze większej powagi, jedzenie grało tu ważną rolę.
— Chwileczkę, mistrzu — odezwała się różowowłosa, której pytanie znaczyło też dużo dla reszty uczniów. — Dlaczego są tylko dwa dzwoneczki?
— Jedno z was na pewno wróci do Akademii! — powiedział z uśmiechem do przerażonej Haruno. — Okej, start!
Cała trójka zniknęła w koronach drzew lub krzakach. Naruto początkowo chciał stanąć na środku i powkurzać Kakashi'ego, ale uznał, że jeśli chce to jakoś zdać, to nie może się ciągle wygłupiać, chociaż i na to przyjdzie czas. Blondyn westchnął, Hatake był jōninem i nie było mowy, że go pokonają, nawet w trójkę, więc uznał, że chociaż sobie przegada Sakurę, żeby była jego wsparciem lub przynętą.
— Sakura — Yuhi dotknął jej ramienia, a różowowłosa odwróciła głowę w jego stronę, nie krzyknęła, nie wzdrygnęła się, blondyn podejrzewał, że dziewczyna mimo małych umiejętności praktycznych, dobrze wyczuwa chakrę, chociaż sama o tym nie wiedziała.
— Co chcesz?
— Nie sądzisz, że to podejrzane, że tylko jedna osoba ma wrócić do Akademii? No wiesz, w końcu dobierają nas w drużyny trzyosobowe, aby współpracować i na podstawie umiejętności, tak przynajmniej moja mama mnie uczyła.
— Tak, coś mi tu nie pasowało — przyznała mu rację. — Może ten test to podpucha, żeby nas skłócić, ale nie jestem pewna, bo co jeśli faktycznie mamy samodzielnie pokonać jōnina?
— Chyba nawet dla ciebie brzmi to nierealnie, nie? Genin sam ma pokonać jōnina? — Haruno pokiwała głową, że zgadza się z Naruto i westchnęła.
— Jestem ciekawa, jak Ino pójdzie test... — wyszeptała, ale zaraz wróciła myślami do obecnej sytuacji. — Spróbujmy razem, powinniśmy znaleźć Sasuke-kuna i...
— Nie dasz rady go przekonać, spróbujmy w dwójkę — przerwał jej Naruto, prawda była taka, że po prostu nie widział swojej współpracy z Sasuke, którego ostatnimi czasy miał najzwyczajniej w świecie dość. — Wymyślmy plan i spróbujmy odebrać mu dzwoneczki.
×××
— Okej, wszyscy są całkiem nieźle ukryci — mruknął Kakashi, rozglądając się po okolicy, po czym jego wzrok spoczął na stojącym przed nim Naruto. — Poważnie?
Szarowłosy jōnin był pewien, że gdyby nie znał go od lat, to wziąłby syna Kurenai za największego głupka jakiego kiedykolwiek widział. Mimo wszystko trenował go razem z Yūhi i wiedział, że musi spodziewać się podstępu, bo młody nie jest skończonym idiotą.
— Zdajesz sobie sprawę, że trochę odstajesz od reszty? — nawiązał tym do wygłupów Naruto, które miał okazję obserwować, gdy ten uczęszczał do Akademii Ninja.
— Chodź walczyć ze mną na ubitej ziemi, dattebayo! Nie będę się nigdzie chować! — krzyknął blondyn i wyszczerzył się szeroko.
Hatake westchnął, chociaż lubił tego dzieciaka, to teraz nie widział żadnego podstępu czy chociażby sensu w jego zachowaniu. Odwrócił się do niego tyłem, aby mu pokazać, że nie takiej sytuacji po nim oczekiwał, a Naruto uśmiechnął się i zagwizdał dość głośno.
W stronę Kakashi'ego wyleciały shurikeny, a niebieskooki ruszył w stronę swojego przyszłego mistrza, aby go schywtać. Jōnin złapał spokojnie shurikeny i spojrzał w miejsce, skąd zostały rzucone, Sakura siedziała spokojnie na drzewie i delikatnie się uśmiechała, nie wyglądała na zestresowaną. Mężczyzna schylił się i spróbował podciąć swoją nogą nogi Naruto, ale chłopak już wyskoczył nad starszego ninję i zaatakował z góry, co Kakashi bez problemu zablokował. Dzieciak uśmiechnął się i odskoczyłw tył, aby utrzymać między nimi dystans, a jego koleżanka ponownie zaczęła atakować swoim ekwipunkiem z odległości, aby nieco rozproszyć sensei'a. Naruto złożył dobrze mu znane pieczęcie i zniknął w tłumie kwiatów kwitnącej wiśni, które zaczęły wirować wokół Hatake.
— Kai! — nic się nie stało, nadal tkwił w iluzji stworzonej przez dwunastolatka.
Trochę był dumny, a trochę zły na siebie, że pozwala mu się tak ze sobą bawić.
Po chwili już był opleciony przez drzewo, z którego wychylił się Naruto z delikatnym uśmiechem.
— Chyba cię mamy, wujaszku.
— Tak myślisz? — zapytał i spojrzał w górę na blondyna, który tylko szerzej się uśmiechnął.
Zamienił ich miejsca, już chwilę potem to Kakashi trzymał Naruto i przykładał kunaia do jego szyi.
— Jesteś w stanie to zrobić? — zapytał młodzieniec, a jego oczy zabłyszczały na czerwono, gdy otarł swoją szyją o kunaia jōnina, który zbladł.
Po chwili Uzumaki-Namikaze zniknął w dymie, a Hatake poczuł, jak dwie pary rąk chwytają go za kostki. Od razu zrozumiał, że ten mały gnojek się zabawił jego uczuciami, a Kurenai najwyraźniej nauczyła go używać materialnych klonów i to wszystko było planem gówniarzy. Sakura zeszła z drzewa, nadal z shurikenami w dłoniach i zaczęła biec w jego stronę, zarówno ona jak i Naruto wiedzieli, że to długo nie utrzyma takiego ninję jak Kakashi. Blondyn wyszedł zza innego drzewa i również ruszył biegiem na szarowłosego, nadal był całkowicie skupiony, co jōnin doskonale widział. Haruno nieco martwiła się brakiem ruchu ze strony Sasuke, bała się, że może coś mu się stało i potrzebuje pomocy, a oni tu bezsensownie walczą o dzwoneczki. Uderzyła się mentalnie i zbeształa samą siebie pod nosem.
Dwunastolatek z rodu Yūhi wiedział, że jego klony nie wytrzymają długo, nie opanował ich jeszcze dobrze, a użył je pod wpływem impulsu, więc liczyła się każda sekunda. Naruto zdawał sobie sprawę z tego, że Kakashi się z nimi bawił i jakby chciał to już dawno by się uwolnił, dodatkowo miał wolne ręce, zatem bez problemu mógłby składać pieczęcie i używać technik. Jednak była pewna rzecz, której Hatake nie mógł sobie odpuścić i oboje o tym wiedzieli, bo znali się za długo, żeby czegoś takiego nie wiedzieć. Jōnin uwielbiał ośmieszać swoich uczniów, o czym nie raz przekonał się Naruto, gdy ten go uczył.
Jednocześnie dwójka młodych shinobi z Akademii wybrało atak nogą, który ich przyszły sensei zablokował i złapał ich kończyny z okropnym uśmiechem.
Wtedy dookoła jonina zawirowały shurikeny z linkami, które owinęły się wokół jego ciała, zmuszając go do puszczenia Sakury i Naruto.
— Więc tak zamierzał to zaliczyć, skubaniec — pomyślał Yūhi, patrząc na siedzącego na gałęzi Sasuke, który dokładnie śledził sytuację. — Skapnął się, że trzeba współpracować... Albo po prostu uznał, że idealna okazja dla niego, ech... Uchiha.
Różowowłosa wyciągnęła dłoń po dzwoneczki, ale jedynie musnęła je ręką, bo chwilę potem szarowłosy zniknął w dymie, a na jego miejscu pojawiła się kłoda opleciona linkami, należącymi do młodego sharinganowca. Klony jinchūriki Kyūbiego również zniknęły i poczuł jak całe zmęczenie przechodzi na niego, więc usiadł.
— Okej, koniec czasu! — krzyknął Kakashi wychodząc z lasu, będącego dookoła ich pola treningowego.
— Cholera, moje ręce, ałaaa! Trochę przesadziłeś, dattebayo!-— krzyknął Naruto, patrząc na wujka z wyrzutami.
— Nie zdobyliście dzwoneczków — rzucił Kakashi ponurym głosem, a blondynowi zjeżyły się włosy na karku, okropnie się bał, że źle myślał i naprawdę mieli zdobyć dzwoneczki, a teraz wszyscy polecą z powrotem do Akademii.
Sakura spuściła głowę, nieco zawiedziona, wiedziała, że nie miała umiejętności, żeby go chociażby zadrasnąć, ale wierzyła, że może cokolwiek zdziałała, przydała się drużynie i była pomocna.
Naruto nie chciał patrzeć na reakcję Sasuke, ale mimo wszystko miał taki nawyk, byli przyjaciółmi długie lata i nawyk martwienia się o innych miał we krwi. Uchiha miał poważną minę, ale Yūhi widział jego zaciśnięte, trzęsące się ręce, było mu nawet przez chwilę go żal, ale przypomniał sobie, że jest w takiej samej sytuacji i czarnowłosy nie jest już dłużej jego przyjacielem.
— Zdaliście! — zaklaskał w dłonie. — Całkiem niezły plan, pamiętajcie, że drużyny czteroosobowe są po to, aby siebie wspierać i współpracować. Gdy jedno koło zębate wypada, cała maszyna przestaje działać. Od jutra drużyna siódma oficjalnie zaczyna swoje misje!
×××
Siemano, miało być wczoraj, ale nie wyrobiłam się.
Jak zauważyliście trochę umieram na tym koncie, bo bardzo skupiłam się na tłumaczeniach i jest to obecnie moje główne zajęcie, więc w sumie zapraszam na konto z tłumaczeniami, jeśli ktoś chce. Nie mniej jednak chciałabym dość regularnie pisać, ale niestety idzie mi to strasznie topornie. Postaram się dodawać Naruto raz na dwa/trzy tygodnie, chociaż i to może być dla mnie wyzwaniem.
Wiem, że rozdział nie jest za ciekawy, ale muszę pomyśleć, co chcę tu dokładnie umieścić, zwłaszcza, że wchodzimy w ogromny świat shinobi i wszystko może się zdarzyć ;)
Do zobaczenia kiedyś, buziaczki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro